Spojrzał na popielca. - Ah! Wybacz Loxley, czasem jak się na czymś skupię to cały świat mi odpływa. - Podszedł szybko do popielca odkładając kawę. - No dobrze zobaczmy co my tu mamy. - Najpierw dokładnie go obejrzał od czasu do czasu podnosząc łapę, albo starając się odsunąć płytę. - Jak ty żeś to na siebie... - Krążył do okoła kowala dobre kilka minut coś tam sobie mamrocząc pod nosem. Przez chwilę położył obie dłonie na pancerzu, zamknął oczy i zastygnął w bezruchu. Jego prawa brew na przemian unosiła się i opadała.
- Właściwie, to całkiem fascynujące. - Odezwał się po dłuższej chwili, stanął przed Loxleyem i założył ręce przed pierś. - Jednak obawiam się, że to co masz na sobie jest w jakiś sposób związane... hm, może bardziej "wplecione" w twoje własne siły witalne. Zupełnie jakby ktoś poskręcał magię tej zbroi z Twoją, apotem zrobił z nich kołtuny. Jednak najciekawsze jest to, że... to coś, ta zbroja... zdaje się mieć własną świadomość. Ledwie wyczuwalną, może uśpioną, ale ma. - Mówiąc to dalej patrzył Loxleyowi prosto w klatkę piersiową, zupełnie jakby to tam miał oczy.