Na moment który wciąż nie nadchodził. W pewnym momencie Ignis odskoczył dalej niż zwykle, zirytowany, że jego ataki nie odnoszą skutku.
- Skończmy z tą zabawą! - rzucił w stronę Marsusa, po czym upuścił miecz, który natychmiast zniknął w gasnącym płomieniu.
Ignis rozejrzał się po sali. W czasie ich walki zebrało się sporo osób, które teraz uważnie ich obserwowały. Popielec pokręcił nosem i uśmiechnął się.
- Spójrz na nich! Zapewne nie przyszli tutaj obserwować nudnej wymiany ciosów. - Ignis wyszczerzył kły. - Czas rozkręcić tę walkę!.
Popielec jak powiedział, tak zrobił. Wystawił lewą łapę na bok. Kostur który leżał z boku areny, poruszył się, by następnie poturlać się z metalicznym brzękiem w stronę Ignisa. Gdy znalazł się w jego łapie, popielec obrócił go nad łbem, stając jednocześnie w pozycji gotowej do walki. Stojąc w lekkim rozkroku, z kosturem w prawej łapie, spojrzał na Marsusa.
- Teraz ty zaczynaj.