- Nic mi nie jest, kolejny raz mówię. - Nawet, jeśli nie mówiła prawdy, to wyraźnie nie z chęci udawania silnej, a wręcz przeciwnie, nieuważania się w ogóle za istotną w tej sytuacji. - Co z nim... Co... Co z Visinierem? - Spogląda na sylvariego z nieopisanym, acz z pewnością nie wrogim, wyrazem na twarzy i tonem głosu mówiąchm wiele o jej nastawieniu do Visiniera. W momencie wypowiadania imienia przyspieszyła trochę i zawahała się, jak gdyby wstydziła się. - Wiem tylko tyle, że to była zasadzka... Odłączyli od nas Visiniera, a gdy udało mu się do nas dołączyć, został zaatakowany od tyłu przez mesmera. Nie potrafiłam nawet pomóc... - jej głos się załamuje. Zaczyna mówić naprawdę cicho i urywając co chwilę. - Ja wiedziałam... Ja od początku wiedziałam, że to głupota. Powinien się skupić na sobie zamiast zawodzić na mnie, powinien nie musieć... myśleć, że ma przy sobie kogoś, komu nie można ufać... Ja powinnam mocniej na niego nacisnąć, żeby się na to wszystko... nie zgadzał. Przecież święte zwierzę się nigdy nie myli... Przecież gdyby... ktoś z nim... był... - zanosi się płaczem. Nie wygląda, jakby była w stanie jeszcze cokolwiek z siebie wydusić.