Na Placu Głównym siedziby Gildii zebrało się kilka osób. Część najwyraźniej z przypadku, część przyszła by pomóc, a część przyszła, bo zobaczyła tłum.
Po kilku minutach gadania o niczym albo marudzenia, że może by tym razem iść na piwo, zamiast na misję, małej asurce
Caddy udało się wytłumaczyć cel oraz założenia misji – kolejna anomalia została zlokalizowana. I była duża.
Grupa wybrała się na ziemię Płomiennego Legionu w Fireheart Rise. Krajobraz nie nastrajał zbyt optymistycznie, popiół wdzierał się w płuca obecnym, rozżarzony piasek palił w stopy. Grupa jednak ruszyła dalej, miała bowiem otrzymać wsparcie ze strony Vigil oraz dwóch Warband z Cytadeli. I owszem, z południowego zachodu dochodziły odgłosy walk, które skutecznie odwracały uwagę od celu, w kierunku którego szli.
Drużyna doszła do zapadliska, którego pilnowało ośmiu Płomiennych Wojowników. W centrum Szaman odprawiał jakiś mroczny rytuał. Po krótkich dywagacjach
Janusz pobiegł w stronę wąskiego przejścia na dół, by dać Płomiennym… popalić, za nim zaś ruszył
Solum oraz
Loxley. Na nic zdał się pomysł
Ladriana, by po prostu utworzyć portal na dół i oszczędzić sobie przepychania się przez tłum wrogów. Szaman zaś dalej odprawiał swoje dzikie, szamańskie tańce, póki strzała w oko, wypuszczona przez
Trolla, skutecznie nie ostudziła jego płomiennych zapędów. Przynajmniej na jakiś czas…
Walka w dole zapadliny była długa i intensywna, topory i miecze świstały w powietrzu, rozbrzmiewały ryki, tryskała krew. Na górze
Aksu tkała swoje mantry bólu,
Reaper raz po raz przywoływał chowańców, szukających pożywki wśród trupów, których długo jednak nie było, albowiem po obu stronach potyczki starli się ze sobą doświadczeni wojownicy.
Troll natomiast, po pozbyciu się szamana, wartko starał się podtrzymać morale walczących, siedząc i kibicując, póki jeden z płomiennych wojowników nie zaczął wspinać się w górę, na półkę skalną, na której staruszek siedział. Na niewiele zdały się uderzenia kija bojowego w żelazny czerep wroga, Płomienny zaatakował ze świstem toporów i tylko dzięki dziwnym wygibasom skończyło się na odcięciu kawałka kapelusza, a nie dekapitacji. Na szczęście, z pomocą klonów
Ladriana, i uderzenia kijem w kostkę, udało się wybić Płomiennego z rytmu, niestety kapelusz swoje oberwał. Staruszek tego odpuścić nie mógł, rzucił się na Płomiennego i razem poszybowali w dół zapadliny, dając początek całej serii „skoków do lawy”.
Janusz robił porządki z częścią płomiennych, został jednak niemal zepchnięty do lawy, dwóch natomiast rzuciło się na
Soluma, który wycofał się na wąski, kamienny most. Chowańce
Reapera raz za razem podtruwały przeciwników. Wielki norn postanowił wtedy użyć swojego asa w rękawie i w towarzystwie ryku i płynącej krwi, przemienił się w Behemotha. Był to widok iście epicki, którym Płomiennym nie dane było się jednak zbyt długo cieszyć, zostali bowiem zneutralizowani.
Troll, któremu udało się jednak zaczepić Helenką o półkę skalną i bezpiecznie wylądować… no, prawie bezpiecznie, wpadł bowiem niemal prosto w objęcia
Januszodźwiedzia, w który w berserskim szale gotów był zeżreć starego asura. Norn doszedł do siebie niemal w ostatniej chwili i, zamiast zjeść Trolla, pomógł mu wstać, a ten poszybował w górę, wciągnięty na linie przez
Loxleya, odciągającego wrogów od
Soluma.
Tymczasem z płonącej kipieli wybiła ognista ręka, za nią cielsko, a po chwili przed drużyną górował potężny Płonący Effigy i stanął oko/kolano w oko z
Januszem, który pozostał na najniższym poziomie zapadliny i zaczął się już nieco przypiekać. Mniej więcej w tym samym momencie gdy
Aksu kończyła miażdżyć umysły ostatnich Płomiennych Wojowników,
Ladrian postanowił wcielić swój portalowy pomysł w życie. Wejście do portalu otworzył na górze zapadliny, a następnie skoczył w dół, na pomoc opiekanemu
Januszowi. Skok taki nie mógł się oczywiście skończyć dobrze, a dla Ladriana skończył się połamanymi kościami w kilku miejscach. Ale portal udało się aktywować, więc kto by o tym teraz myślał.
Solum, który wycofał się na półkę skalną poświęcił swój miecz, rzucając go w przeciwnika. Ten jednak po uderzeniu w przeciwnika poszybował w dół, do ognistej fosy. Wojownik, niewiele myśląc, skoczył za nim. Skoczył. W stronę lawy. W zamierzeniu miała być to skalna wyspa, lecz wyszło inaczej. Kipiel zafalowała od poruszenia nogi Effigy i miecz wypadł szczęśliwie na brzeg,
Soluma natomiast pokryła lawa i gdyby nie ożywcza magia
Reapera, mógłby być to ostatni skok w jego życiu.
Janusz wykorzystał chwilę i uderzył Effigy mieczem, który wyciągnął z kolosa żar skutecznie go osłabiając. Dwa latające minionki
Reapera zadały mu dodatkowe obrażenia, wraz z klonem, wysłanym przez
Aksu.
Troll wystrzelił w kierunku kolosa pułapkę wodno-zamrażającą, która zmroziła siedzącego w środku szamana, a
Loxley dokończył dzieła, strącając łeb Effigy kawałem rzuconej skały. Z Effigy wypadł czerwony kryształ, zawierający magiczną anomalię, po którą przybyli.
Połamanej i poparzonej grupce na dnie udało się jakoś wgramolić do portalu
Ladriana. Odgłosy walki na zachodzie ucichły, odniesiono zwycięstwo.
Wszyscy rozeszli się w swoje strony, połamani, poparzeni, zmęczeni, z myślą, że następnym razem może naprawdę lepiej po prostu pójść na piwo.