Jeździec bez Głowy

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Junzo uśmiechnął się w stronę kobiety. - Brzmi intrygująco, przyda mi się ta informacja...ymm...w ogóle nie zdradziłaś mi swojego imienia. Rzucił w stronę piękności z którą rozmawiał po czym spojrzał w stronę kobiety z kuflami. - Nie dzięki mam tylko sześćdziesiąt sześć monet... Spojrzał w stronę kobiety słysząc jej słowa wyszeptał. - Co masz na myśli?
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mikael gdy przez kilka chwil skupiał się jeszcze na chacie drwala mógł faktycznie "to" poczuć. Nie mógł jednak z tej perspektywy określić dokładnej natury tego efektu magicznego, nie mniej on tam był. Gdzieś w środku, aktywny i wykonujący swoją prace jak należy, jakikolwiek tylko cel mogłoby nie mieć owe neoromantyczne zaklęcie. Jeremy natomiast bez słowa zaczął się już dawno oddalać od owego miejsca, wciąż wzburzony i wyraźnie z czegoś niezadowolony, przez co w pewnej chwili członek bractwa musiał nadgonić nieco drogi ku niemu, by się z nim zrównać. Następnie zaś dwójka opuściła wioskę Thornblake i udała się leśnym traktem gdzieś dalej, w znanym jedynie przewodnikowi kierunku.

Droga przez las jak się prędko okazało, była dość wąska i pościelona leśnym runem, tak jakby rzadko kiedy ktokolwiek nią gdziekolwiek miał w zwyczaju podążać. Lokalne drzewa mimo wciąż jaśniejącego na nieboskłonie słońca wydawały się natomiast dziwnie ludzkie, tak jakby do niedawna jeszcze żyły własnym życiem i przestały się poruszać dopiero po przybraniu dość ekscentrycznych i niebywale powyginanych póz. Ciekawszym aspektem kniei były jednakże fetysze jakie zwisały z gałęzi tych ostatnich. Często w formie kości, do których ktoś przywiązał jakieś pióra, albo skrawki materiałów. Mikael mógł się zorientować, że raczej były to dzieła mające na celu odstraszanie złych duchów, w pełni niepraktyczne, ale zaspokajające zapewne pragnienie bezpieczeństwa u wieszających je ludzi. Jeremy dla odmiany w pełni je ignorował.



W pewnym momencie jednak, gdy słońce powoli chyliło się już ku zachodowi, dwójka wychynęła z miedzy drzew na obszar niewielkiej polanki, gdzie u podnóża jakiegoś jeziora znajdowały się dwie murowane budowle, otoczone dziesiątkami nagrobków oraz stalowym płotem wyglądającym na sędziwy oraz podstarzały. Jeremy westchnął tylko ciężko na ten widok i nie zatrzymując się rzucił pewniej - jesteśmy na miejscu, Kapłan powinien być w środku -. Faktycznie też mogło się tak wydawać, bo gdy przekroczyliście obszar bramy i minęliście kamienną wieżę wyglądającą na nieużywaną od dawna dzwonnicę, waszym oczom ukazały się lekko uchylone wrota prowadzące do budynku przypominającego z pozoru dość ekscentryczną kryptę bądź wzorowany na takowej dom. Co ważniejsze jednak z jej wnętrza dochodziło światło. Akolita najwyraźniej nie czekał też na żadną reakcję swojego towarzysza, gdyż od tak wszedł do środka i dopiero tam się zatrzymał, tuż po tym jak pokonał jeszcze jakieś dobre sześć metrów. Mikael, który znalazł się po jakimś czasie tuż przy nim, mógł natomiast napawać się widokiem dość skromnie wystrojonej i surowej świątyni Grentha, w której wnętrzu przy ołtarzu bądź kamiennym stole jaki uzurpował jego rolę, a na jakim to zalegało ludzkie ciało, kręcił się odziany w skórznie starzec o pokaźnej posturze i cechujący się długą siwą brodą, jaka wystawała mu obecnie spod kaptura. W pewnej chwili przestał też zajmować się truchłem i zerknął na dwójkę, odzywając się głosem bez wyrazu.

- Czego szukacie w świątyni Grentha? -

Daimon mijając kolejne drzewa dokonywał jeszcze szybkiego przeglądu kuszy, gdyż jak kojarzył, rzuciło nim oraz nią kilka razy podczas ich przygody ze spadaniem z urwiska we wnętrzu karocy, wszystko jednak wydawało się działać sprawnie i jak należy w jej mechanizmach. Kapłan z kolei przez kilka dobrych minut nie dawał żadnego znaku życia i tak jakby - przynajmniej to mogło wynikać z faktu iż Daimon nie słyszał jego kroków za sobą - został najwyraźniej przy karocy. Łowczy nie przejął się jednak tym i dalej zmierzał przed siebie, mijając kolejne drzewa i zmierzając w kierunku głównego traktu, a przynajmniej tak mu się wydawało. W pewnym momencie też wyłonił się w końcu spomiędzy lasu na obszar skalnego urwiska z którego to mógł ujrzeć w oddali zarys swojego celu, oddalonego może z tej perspektywy jakieś około sto metrów od niego oraz zachodzące słońce, usytuowane obecnie na tle osady.

Odruchowo więc podróżnik zaczął rozglądać się za jakimś bezpiecznym bądź w miarę zdatnym do zejścia na dół przesmykiem, nim jednak go odkrył usłyszał za sobą kroki, ktoś właśnie ku niemu biegł. Odwrócił się zatem i zobaczył przed sobą znajomą twarz kapłana, który cały zlany potem, zaczął ku niemu krzyczeć chaotycznie, często niezrozumiałe przez niego słowa.

- Panie Dimon! Zna..znaczy się, Diomon! Niech mnie Pan nie zostawia, straciłem dobytek! Wszystko wypadło z karocy gdy ta spadała w dół zbocza! Wszy-szy-stko! -

Gdy klecha się w końcu zamknął, Daimon mógł zauważyć jak jego pulchne poliki czerwienieją, a z jego oczu ronią się łzy. Co więcej kapłan ośmielił się podejść bliżej łowcy i padł przed nim na kolana, próbując złapać go za spodnie bądź tunikę i krzycząc poprzez łkania i szczere łzy

- Mu-mu-si mi Pan pomóc! Mu-musi Pan ze mną wrócić, po relikwie! Di-di-mon-nie, nie zostawiaj mnie, oni mn-ie tego ni-ee wybaczą! -

Jedno było na pewne, bez względu na decyzję łowcy, ten mógł mieć w świadomości to, że ten grubas przed nim raczej nie da rady zejść po skarpie i albo się przy tym zabije, albo zabije ich obu.

Bernard zbliżył się do trójki serafów i wnet został zauważony przez ich przywódczynię, która zmierzyła go chłodnym, taksującym spojrzeniem i zagadnęła wprost.

- Lord Reins? Pan tutaj? -

Widać wzięła go za lokalnego władykę, co raczej nie powinno go dziwić, gdyż jego zbroja oraz odzienie przerastały znacznie standardy mody jakie panowały wśród lokalnych. Jej kompani z kolei przyglądali się mu ciekawsko i nie odzywali się ani słowem, wyraźnie oczekując pewnie jakichkolwiek wskazówek od swej liderki. A towarzyszący do niedawna szlachcicowi chłop, rzucał z oddali na całą grupę jakieś uroki, gdyż Bernard widział jak macha dłońmi i wygina palce w dziwnych pozach. Tak tysiące klątw Grentha nadchodziło nieuchronnie!

- Jestem "Tania" skarbie -

Rzuciła w nieco dwuznaczny sposób kobieta, tak jakby nie była tania, tylko z imienia. Jej przeszywający i przepełniony niewypowiedzianymi obietnicami wzrok, którym obdarzała Junza bez ustanku, zniknął jednak momentalnie w pewnej chwili za postacią młodej kelnerki, która pojaśniała, aż nazbyt i posłała nekromancie wesoły uśmieszek, stwierdzając bez ogródek.

- To najemnicy, którzy przybyli z samego Queensdale, Panie. Ten poprawej o ciemnej karnacji, który właśnie coś rozważa, to z kolei sam Pan Brando, ten sam, który zgładził plugawego trolla Stixa i wyzwolił osadę Claypool od upiorzycy Matildy! Na pewno Pan o nim słyszał! -

Junzo mógłbyć bardziej niż pewny tego, że nigdy nie słyszał o tym całym Brando i jego kompanach, ale dziewczyna wyraźnie szalała za najmita, bo aż cała się zarumieniła i mówiła dalej z podnieceniem w głosie.

- Na pewno wyzwolą nas od jeźdźca! Zobaczy Pan, wielki Brio Brando ocali nas wszystkich! -

Tania z kolei spojrzała tylko wesoło na dziewczynę przed sobą, która była obecnie czerwona niczym burak z napływu emocji i sama obdarzyła Junza kolejnym kuszącym uśmieszkiem. Czwórka "wielkich najemników" powstała natomiast ostatecznie ze swoich siedlisk i ten, którego służąca nazywała "Brio Brando", zawołał niespodziewanie doniośle:

- Mieszkańcy Thornblake! Dziś możecie spać w końcu spokojnie, albowiem Ja, Brio, zajmę się tym plugawym stworem nawiedzającym wasze trakty i sprawię, że straci dzisiejszego wieczora, nie tylko głowę! A także i swe nędzne nieżycie! Ucztujcie więc i świętujcie, bo gdy wrócimy z rana z chłopakami, przekażemy Wam wszystkim pomyślne wieści! Szóstka mi świadkami! -

Po jego słowach obecna klientela zaczęła bić brawa, w tym i młoda, podekscytowana kelnereczka. Tania z kolei przewróciła tylko oczyma, wciąż wpatrzona w Junzo, a ten mógł zobaczyć jak czwórka zawadiaków z queensdale rusza z wolna w kierunku drzwi, właśnie mijając go i kobiety. Brio zdołał zauważyć przy tym młodą, która ciągle się na niego gapiła i posyłała mu szerokie uśmiechu, niemalże sprawiając iż straciła przytomność gdy mrugnął do niej zalotnie.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ashroo zajęło nieco zbyt długo podziwianie chaosu jaki sam wywołał i gdy zdecydował się ostatecznie na to, by zagadnąć swoich towarzyszy o ich przyszłe plany oraz zaproponować im wspólną wyprawę do piekielnej puszczy w poszukiwaniu wiedźmy, okazało się, że jego kompanów już dawno z nim nie ma. Asura musiał więc sam udać się w stronę wschodniego wyjścia z wioski, po drodze mijając nieufne spojrzenia lokalnej gawiedzi, która to omijała go szerokim łukiem i posyłała mu pełne nieufności spojrzenia. Co za tym też idzie, nikt nie ośmielił się stanąć "biesowi" na drodze i ten bez żadnych problemów opuścił Thornblake, podążając dalej dróżką przez gęsty las na wschód.

Po niecałej godzinie podróży i podążania przy tym za przydrożnymi znakami, zaczęło się jednak robić coraz ciemniej i asuriański podróżnik był zmuszony uaktywnić kryształy na swojej zbroi, by te mogły rzucać co prawda słabe, ale wystarczające by rozświetlić mu drogę na ponad metr w okół niego, światło. Dzięki nim też w końcu opuścił las i gdy było już niemal całkiem ciemno dotarł do miejsca w którym drogę z obu stron porastały wysokie kolby kukurydzy. Ta ostatnia natomiast szumiała złowieszczo na wietrze i sam asura mógł nieraz mieć wrażenie, że ktoś bądź coś się w niej czai. Jedno było jednak pewne, o ile Ashro nie miał wciąż pojęcia czy zmierza w odpowiednim kierunku, to pamiętał, że pola jakie właśnie mija, wedle mapy zalegały na południe od lasu wiedźmy i nieopodal nich znajdował się młyn, kto wie, może właśnie też ku niemu prowadziła udeptana w ziemi droga, po której to człapał? Tak! Po kolejnych dziesięciu, może piętnastu minutach dreptania asura w końcu wyszedł na otwarte pole i zobaczył go. Spory, podstarzały młyn, który wyrastał niczym mroczna wieża z jednego z wzgórz i z którego okna, jedynego jakie ten miał, dobywało się teraz świecące światło.

Nim jednak nasz dzielny bies zdołał postawić kolejny krok, nim w ogóle zdołał się dalej ruszyć, do jego uszu zaczęło docierać dziwne, kobiece zawodzenie. Nastroszył więc swoje uszyska i wtedy rozpoznał nawet w owym dźwięku znajomą nutę jaka towarzyszyła mu przez połowę drogi przez pola, a którą to przypisywał wiatrowi. Zawodzenie natomiast wydawało się być wszechobecne i stawało się wyraźnie coraz głośniejsze, czym bliżej młyna by zmierzał.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nekromanta rzucił w stronę kobiety. - Nie, nie słyszałem, widocznie nie jest wystarczająco sławny. Rzucił nie kryjąc arogancji w głosie, naglę skierował wzrok w sufit jakby chciał sobie coś przypomnieć. - Ale co ja właśnie miałem zrobić...Ah! Naglę wstał z krzesła jak oparzony. - Właśnie! Szukać informacji o krześle! Tfu Jeźdźcu. Poklepał się po policzkach dla ogarnięcia po czym opuścił kobiety bez słowa i udał się szybkim krokiem w stronę wyjścia powtarzając pod nosem. - Ogarnij się Junzo, zjesz sobie coś później, ciekawe kim jest ten cały gość od studni.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wnętrze świątyni było czymś przyjemnym i uspokajającym dla Mikaela, przypominał mu się dom, i mimo faktu że ta świątynia była biedniejsza, była tak samo przyjemnym miejscem. - Czego szukacie w świątyni Grentha? - Słowa starca wyrwały go z zadumy. Popatrzał chwile na kapłana, po czym skłonił się nisko i przedstawił - Witaj, nazywam się Mikael, syn Dawida, naczelnego kapłana Grentha z Boskiego Krańca - Głos jego był pełen szacunku, ale i miłości kiedy wspominał o ojcu. - Przybyłem do ciebie, aby zaciągnąć twej wiedzy, chciałbym dowiedzieć się czegoś o tym jeźdźcy, co to ludzi zabija, jak i czegoś o wiedźmie z lasu. Chciałem także zobaczyć tutejszą świątynie, jak i poznać jej kapłana - Każde jego słowo niosło ze sobą szacunek do rozmówcy.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nim Junzo opuścił karczmę usłyszał jeszcze słowa swojej nowej znajomej, która widząc gdzie ten się kieruje rzuciła do niego - uważaj na siebie wilku - racząc go przy tym krótkim spojrzeniem i nie zatrzymując go już. Następnie nekromanta trącił drzwi prowadzące na zewnątrz i przy okazji uderzył nimi kogoś kto chyba drzemał o nie wsparty, tak, gdy łowca nagród tylko zajrzał w powiększaną pod naporem własnej ręki szczelinę między progiem, a drzwiami, mógł dojrzeć tam śpiącego obdartusa, który od turlał się pod wpływem jego wyczynu na bok, robiąc mu ostatecznie przejście oraz pozwalając przy tym swobodnie wyjść na ryneczek. Tam zaś Junz gdy tylko spojrzał w dal, mógł dojrzeć skrywające się powoli na zachodzie słońce, które oznaczało, że nadchodzi zmrok. Kilkoro wieśniaków kręcących się po okolicy obdarzało mężczyznę z kolei standardowymi spojrzeniami pełnymi podejrzenia oraz nieufności, żaden jednak nie odważył się jeszcze jak mieli okoliczni w zwyczaju, uraczyć go jakimś ciętym komentarzem.

Mikael mógł dostrzec na obliczu kapłana lekkie zakłopotanie oraz nadmierną dozę czujności jaka ta wręcz od niego biła. Starzec nie odezwał się jednak z razu, najpierw kierując się w kierunku jakiejś półki na która odłożył malutki, nie widoczny z perspektywy przybysza przedmiot, a dopiero potem spojrzał na niego i zaczął swoją przemowę, nieco nieobecnym głosem:
- Cóż, Synu Dawida z Boskiego Krańca, trafiłeś do Thornblake w doprawdy niepokojącym czasie -

Duchowny oddalił się od półki, zmierzając z wolna w kierunku swojego gościa i przyglądając się mu uważnie swoim zdrowym okiem.

- Jeśli szukasz jednak Jeźdca bez Głowy, to prędzej czy później go znajdziesz. Lord Vanhallen albowiem tuż po tym jak opuścił swoją kryptę leżącą na moim cmentarzu, regularnie począł odwiedzać główny trakt wychodzący na południe Thornblake w stronę Upiornego Lasu oraz jego północną część, zmierzającą do posiadłości Reinsów. Tam też go zastaniesz i miejmy nadzieje, że tylko jego...a nie swój nieunikniony kres. Powiedz jednak... -

Kapłan zatrzymał się ostatecznie tuż przed Mikaelem, przystając dosłownie jakieś 30 cm od niego i wpatrując się w jego oblicze.

- ...po cóż to wiedzieć cokolwiek Ci cokolwiek o tej udręczonej duszy i leśnej ladacznicy? Czy przysyła Cię tu ów Dawid, byś rozeznał się, czy nie oszalałem? A może to tylko ciekawość? Czy też czai się za tym coś więcej, młody nekromanto? -
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Postura kapłana górującego nad Mikaelem zdawała się go przytłaczać, postąpił on krok w tył aby trochę odetchnąć. - Zapewniam Cię, że nie jestem tutaj ani z polecenia mego ojca, ani po aby Cię szpiegować - Sięgnął do kieszeni pod płaszczem i wyciągnął zerwane wcześniej ogłoszenie z wiedźmom. - Jest to najzwyklejsza ciekawość... jak i chęć zarobku, ładna sumkę wystawili za nią, stąd moja chęć zbadania tej sprawy, a może i nawet nauczenia się czegoś -
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon po krótkiej wędrówce pod górkę i między drzewami w końcu zobaczył swój upragniony cel. W ogóle nie zwracał uwagi na to, że przez całą wędrówkę nie słyszał kapłana za sobą. Ba! Nawet czuł się z tym bardzo dobrze, na skalnym urwisku na którym był łowca zaczął rozglądać się za jakimś zejściem i gdy je odnalazł usłyszał kroki. Odwrócił się szybko i wycelował kuszą w kierunku, z którego dobiegały kroki. Na swoje nieszczęście zobaczył tylko kapłana, który po podbiegnięciu do niego zaczął błagać, aby ten wrócił się z nim po relikwie. Daimon popatrzył chwilę na kapłana i gestem ręki nakazał mu wstać, gdy stary i spasiony kapłan wstał ten powiedział mu krótko.
- Słuchaj starcze, masz dwie opcje. Pierwsza opcja to pójdziesz ze mną do osady i tam poprosisz o pomoc mieszkańców, tłumacząc im, że zostałeś zaatakowany przez centaury. Druga opcja jest taka, że spróbujesz sam zejść skarpą, ale wierz mi, że na pewno spadniesz i się zabijesz. Masz dwie minuty na podjęcie decyzji, później ruszę bez ciebie.

Jeśli kapłan się zdecyduje to oczywiście Daimon ruszy z nim do wioski, po drodze będzie się cały czas rozglądać za niebezpieczeństwem, które mogłoby na niego czekać. Jeśli uda mu się dojść do wioski to zażąda od kapłana zapłaty za ocalenie dupska. Jednak jeśli kapłan odmówi... to Daimon i tak pójdzie do wioski tylko sam.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Wiedźma - Rozpoczął nieco niechętnym tonem głosu kapłan i tak jakby się przy tym zniesmaczył, a potem machnął prawą dłonią w powietrzu na znak zlekceważenia i kontynuował, obracając się przy tym prawym profilem do Mikaela - To hochsztaplerka, puszczalska kurw@! i nieudolna czarodziejka - następnie starzec przeszedł dwa kroki, ruszając przy tym w stronę jednej z ławek w świątyni, by zatrzymać się przy niej - jest co prawda nekromantką, ale nie wybitną i szczerze wątpię, by miała odpowiadać za przywołania Jeźdźca - Mężczyzna strzepał z mebla kawałki gruzu, który najwyraźniej spadł na nią z sufitu, a potem spojrzał znów na nekromantę - Nie mniej, jakkolwiek bym nią nie gardził, jest na tyle charyzmatyczna i przekonująca, że to z jej winy wieśniacy zaczęli popadać w dużym stopniu w zabobon. Te ciemne masy albowiem, zamiast zwracać swoje oblicze w każdej kryzysowej sytuacji ku Szóstce, wolą sięgać po "szybkie" i oszukańcze sposoby jakie im oferuje. Przez co wyrobiła sobie łatkę wiedźmy i...- tu starzec uśmiechnął się nieco sarkastycznie - właśnie za nią srogo płaci - Następnie kapłan zamilkł i przyglądając się Mikaelowi w poszukiwaniu jakiejkolwiek reakcji, zaczął poprawiać zapięcie prawej bransolety na nadgarstku ręki.

- Pójdę z Panem, Panie Daimon! Najwyżej później wrócę po resztę rzeczy, chyba, że - grubasek urwał i wciąż pocąc się na całej poczerwienionej twarzy, zlustrował rozmówcę wyblakłymi oczyma dodając - chyba, że za dodatkową opłatą...khem...udałby się Pan po nie ze mną! - Cokolwiek kombinował kapłan, Daimon mógł jawnie stwierdzić, że niebywale zależało mu na tym co pozostawił w lasku, gdyż nie tylko ciągle o tym napominał, ale także i zerkał tam aż nazbyt regularnie. Wyduszając jednak na koniec jeszcze z siebie, gdy już dotarł pod stromą skarpę i spojrzał w dół z niezadowoloną miną - Panie Di-mon...ja nie wiem czy to dobra myśl, bym schodził pierwszy...może niech mi pan najpierw pokaże jakich skrawków skarpy się złapać? - i zerknął na łowcę z powątpiewaniem.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon trochę ucieszył się z tego, że kapłan z nim pójdzie, przecież cały czas czekał na zapłatę. Ale gdy stary dziad wspomniał o dodatkowym zarobku za zejście na dół po jego rzeczy, Daimon na chwilę przystanął, aby się na myśleć. Wtedy łowca zauważył, że w przedmiotach starca musi być coś na czym mu zależy, ale i tak nie zamierzał wracać się po jego przedmioty. Nie odwracając nawet głowy w stronę kapłana powiedział.
- Słuchaj starcze, nawet za dodatkową opłatą nie będę ryzykować własnym życiem dla twoich relikwii. Widzę też, że oprócz relikwii zostało tam coś jeszcze bardzo ważnego dla ciebie. Znajdziesz pomoc w wiosce i oni ci pomogą wydobyć wszystkie rzeczy.
Gdy zaczął schodzić powoli po skarpie, badając jedną nogą przejście przed sobą odwrócił lekko głowę do kapłana.
- Idź po prostu tak samo jak ja, patrz na moje nogi i stawiaj swoje w tym samym miejscu tak samo jeśli chodzi o ręce.
Daimon oczywiście schodził najprostszą możliwą drogą tak, aby kapłan nie spadł.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mikael słuchał kapłana uważnie, lecz jego twarz ani na moment nie zmieniła wyrazu, kiedy ten skończył mówić. - Na pewno te informacje ukażą swą przydatność, ale koniec o wiedźmie, powiedź mi proszę coś więcej o samej wiosce jak i tejże świątyni, jest to również jeden z celów moje przybycia. - Począł swym zwyczajowym miłym głosem, chcąc zmienić temat który starcowi był wyraźnie nie w smak.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Niestety, ale nie jestem Lordem Reinsem. Jestem kapitan Bernard von Häusslen - powiedział Bernard czując na sobie wzrok wieśniaka, który zapewne przeklinał już całą tutejszą grupkę. Przez chwilę kapitan taksował wzrokiem grupkę serafów i zapytał - Co się tutaj właściwie stało? - wskazując ręką na "biednego przedstawiciela lokalnej służby prawa i porządku"
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Junzo rzucił przelotne spojrzenie w stronę karczmy, widząc zachodzące słońce westchnął lekko i rzucił przelotnie.
- Melancholijne, jak operowanie jakiegoś zbira. W tym tonie była lekko nuta poetyzmu, mężczyzna podszedł do studni i usiadł na ziemi opierając się o nią, oczekiwał osoby o której mówiła Tania.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon słusznie przybrał bardziej ostrożne podejście do zejścia w dół, gdyż jak się prędko okazało, masa starego kapłana i brak u niego tężyzny fizycznej sprawiły jawnie, że ten kilka razy niemalże puścił się skarpy i padł na łowczego bądź samemu w przepaść. Całe szczęście tak się nie stało i przy udziale wytężonego wysiłku klechy oraz wulgarnego motywowania ze strony jego kompana, dwójka ostatecznie zrzedła do podnóża wzgórza, teraz mogąc wyjrzeć zza kilku drzew w stronę otwartych pól. A potem ruszyć dalej ku miasteczku.

Junzo tym czasem bez żadnych problemów opuścił lokal w którym to przebywał i rozejrzał się po ciemnym, nocnym niebie, które obecnie nie było pokryte nawet przez żadną gwiazdę, a jedynie potęgowało zabobonny strach przy udziale księżyca jaki widniał złowrogo po jego środku. Nekromancie mogło wydawać się również, że miasteczko tak jakby wieczorem strasznie opustoszało, bo o ile jeszcze w południe kręciły się tu całe watahy hołoty, jaka to obdarzała go swymi uprzedzeniami. To teraz, w tej obecnej chwili, był na ulicy całkiem sam. A przynajmniej tak mu się wydawało aż do momentu gdy zobaczył parę postaci, dziwnym trafem zmierzającą do studni o której mówiła Tania. Czyżby kobieta uwinęła się aż tak szybko i byli to właśnie Ci o których mu wspominała?

Pierwszy z dwojga mężczyzn jakich zobaczył, jak się okazało był wysokim jegomościem, odzianym w płaszcz i noszącym na głowie sporawy kapelusz z rondlem, który na nieszczęście opadał mu obecnie ku obliczu na tyle, by uniemożliwiać przyjrzenie się jego twarzy. Drugi natomiast był przygruby i nosił na sobie habit godny jakiegoś mnicha bądź kaplana, ciągle też sapał i pomrukiwał coś pod nosem do tego który prowadził tą procesję. Aż w końcu zarówno Daimon i Kapłan zatrzymali się tuż obok studni, przy której to kręcił się także Junzo i cała trójka miała okazję wymienić między sobą krótkie spojrzenia.

Mikael mógł zobaczyć przez chwilę zrezygnowanie na twarzy kapłana, a tamten w końcu spojrzał to przez spory witraż na zewnątrz, a raczej być może na fakt, że przez szkło "zerkała" właśnie do wnętrza jego świątyni ciemność. A potem ruszył bez słowa przed siebie, w stronę jednych z drzwi w kamiennej ścianie i stwierdził po drodze - Chodź zatem, udajmy się w nieco bardziej gościnne miejsce, niźli ta sala - Gdy zaś to rzekł, jeszcze chwilę zajęło mu nim zniknął w drugiej sali, która nawet z obecnej perspektywy nekromanty wydawała się być ciaśniejsza, ale miała także pewien luksus jakiego nie było w części rytualnej, mianowicie krzesła, widoczne już z progu.

Będąc już w wnętrzu natomiast, starzec odstawił wiszący u pasa miecz i pokaźną kuszę, którą to z dziwnych powodów nieustannie nosił na plecach, na jednej z półek, po czym zbliżył się do jakiegoś mebla podobnego do stołu na którym to był dzban, a który to znajdował się przy kominku z buchającym obecnie ogniem i spojrzał za siebie rzucając - Ta świątynia... - zaczął mówić, przy okazji zaparzając herbatę - ...istnieje o wiele dłużej niźli ta wioska, a nawet niźli wiele miast w Kessex. To relikt przeszłości z początków Krytańskiego królestwa... - Nim jednak rozmowa się rozkręciła na dobre, a kapłan rozpowiedział się na temat owego jakże ciekawego miejsca, przerwał mu jego akolita Jeremy, który wbiegł niespodziewanie na powrót do świątyni, rozwierając z hukiem drzwi prowadzące go głównego pomieszczenia i krzycząc - Jeździec! Ekscelencjo, jeździec znów zabił i to przy naszej świątyni! -

Pani sierżant przyglądała się dłuższą chwilę Bernardowi jakby analizowała jakiś czas jego słowa i rozważała je uważniej. Ostatecznie spojrzała jednak z pogardą na serafa w dole z sufitem w formie kratownicy i splunęła ku niemu, rzucając przy tym - To Lordzie przykład skrajnego zdrajcy, który śmiał stwierdzić, że jest ponad wolą Królowej i władz stolicy. Postanowiłam więc pokazać mu jak bardzo się myli - Po tych słowach kobieta zwróciła ponownie swoje chłodne spojrzenie na szlachcica i kontynuowała - Sama jestem sierżant Avis Reins i przybyłam tutaj z porucznikiem Vanthelem, by zbadać sprawę tajemniczych morderstw. Postanowiliśmy się jednak rozdzielić i gdy oficer ruszył na spotkanie z Lordem Reinsem, Ja oraz część oddziału zostaliśmy tutaj by przejąć tą "placówkę" - jej ostatnie słowo było rzucone wyraźnie z przekąsem, a ona sama przy okazji skinęła głową na zrujnowaną wieżę obok, kontynuując jednak po chwili, tuż po tym jak uderzyła prawym butem o kratownicę pod swoim prawym butem, przy tegoż udziale - ten idiota na dole stwierdził natomiast, że ma gdzieś nasze pisemne rozkazy ze stolicy i że jego panem jest tylko jakiś lokalny sierżant...którego swoją drogą szukamy. A cóż sprowadza tu Pana Lordzie? Jeśli wakacje, to kiepsko Pan trafił... -
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mikael już się rozsiadał i oczekiwał ilu to ciekawych rzeczy od starszego mógłby się dowiedzieć, kiedy nagle wpadł Jeremy krzyczący o ataku jeźdźca. Mikael nie czekając na reakcje kapłana - Chodźmy to sprawdzić - Odezwał się ze swoim zimnym spokojem, po czym bez słowa szybko opuścił tylną salę żeby zbadać sytuacje.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość