Legenda o Samotniach

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Melinda powoli podniosła się żeby "zrównać" się z charrem. I choć nadal musiała zadziewać głowę ku górze, żeby patrzeć na jego włochatą twarz. Przełknęła ślinę i zerknęła w miejsce, które opisał jako legowisko Emilii.
- Emilia? Ta straszna.... eee.... starsza pani tak? - zagadnęła - Sądzi pan, że mogłaby pomóc Abi? Albo jakoś nakierować? Bo czas ucieka i musze musze musze znaleźć jakieś wyjście.
Wlepiła wzrok w charra i tak zamarłą na chwilę, dopiero Iwe, która zahukała wybudziła ją z tego "letargu".
- O, a Iwe to sówka Abi. No i moja po części też. Abi znalazła ją, ranną i zziębniętą. Zaopiekowałyśmy się nią i wyleczyłyśmy skrzydełko i wychowujemy teraz. Jak własną córeczkę - zmusiła się do szczerego uśmiechu i zaczęła głaskać swoje zwierzątko.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przybrał nieco chłodny wyraz na twarzy i zaczął się oglądać za źródłami tajemniczych głosów jakie zaczęły dochodzić do jego uszu, a gdy zorientował się, że Evelyn także je słyszy. Skupił na niej swoje wymagające spojrzenie i wzruszył ramionami - powiesz coś?-
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- A co mam powiedzieć? - Spojrzała zaskoczona ma męża.
Wsłuchiwała się w głosu i nie czułą się z tym za dobrze. Albo jej się wydawało, albo poczuła się tutaj jak nieproszony gość.
- Mnie już tutaj nic nie zaskoczy - Dodała zrezygnowanie.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Może im odpowiedz? - Wzruszył ramionami, a jego spojrzenie wciąż wierciło w niej otwór. Mina mężczyzny natomiast wydawała się być nieporuszona, a ten na domiar nie wydawał się też sprawiać wrażenia jakby miał się gdzieś ruszyć.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Ale, że niby co? Mam gadać do jakiś głosów, które jednocześnie mogą być... nie wiem nasza wyobraźnią - Popatrzyła na Vincenta nieco jak na wariata. - Może rozpalimy ognisko jeszcze, zasiądziemy koło niego i zacznę im opowiadać o swoim życiu?
Chwile się jeszcze wpatrywała w męża z lekkim niedowierzaniem na jego sugestie. Co jak co, ale nie sądziła, że od niego dostanie propozycję rozmawiania z głosami raczej zawsze sądziła że jest nieco bardziej racjonalny. Najwyraźniej się nieźle pomyliła.
- W zasadzie Ty mnie tu zaciągnąłeś więc ty teraz główkuj o co chodzi albo przynajmniej jak wiesz to oświeć mnie z łaski swojej. - Mówiła dość spokojnie, jednak w jej głosie dało się usłyszeć nutkę sarkazmu.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pokręcił głową na boki i westchnął ciężko - Evelyn, chciałaś dołączyć do Lma. Rozważałaś to, więc masz w końcu okazję przekonać się czy jesteś tego godna. To co się tutaj dzieje, to twoja personalna próba. A nie koncert życzeń, czy chwila mojej dobroci na bazie której będę spełniał zachcianki -
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Evelyne, Vincent
Jak na zawołanie, krzak zaczął się palić. Orzeł i Paw lekko się spłoszyli na to, ale po chwili z uwagą obserwowali zjawisko. Paw zdążył jeszcze ułamać gałązkę z niepalącej się części krzaka.
Para ptaków zerknęła na Evelyne. Szepty ucichły.
Melinda
Popielec patrzył uważniej na sówkę. Kiedy ta w końcu się jego trochę zlękła, odwrócił wzrok na Melindę i uśmiechnął się:
-Czarna sowa nie przytrafia się członkom tego Bractwa przez przypadek. Może być jednym ze sposobów, którym Aiwe chce Wam coś przekazać... - pogłaskał jeszcze czubek główki stworzonka - Dbajcie o nią i obserwujcie. A co do Emilii, jeśli ktoś tutaj ma się znać na leczeniu, to ona.
Deadthorn wskazał na otwarte przejście do dalszej jaskini.
-Powinna kończyć medytację. Tylko pilnuj swojej sówki przed jej kotami.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Próba? - powtórzyła to słowo dość wolno jak by sama nie dowierzała jemu. Po chwili zaśmiała się dość nerwowo - Próba - ponownie powtórzyła to słowo, które jak by się nie starała do niej nie docierało.
- Nie po to przez dziesięć lat walczyłam aby teraz z jakimiś głosami gadać. Nie po to staram się odnaleźć w rzeczywistości, której nie znam aby spowiadać się jakimś duchom. Tak samo nie po to staram się poznać na nowo swojego męża, który większość czasu jest równie zimny jak te groty. O nie mój drogi - Dodała wymierzając palcem w Vincenta i chciała znów coś powiedzieć, jednak zmrużyła tylko oczy po czym odwróciła się od niego - Cóż, zapomnijmy o tym i po prostu znajdźmy Meramisciego i opuśćmy to miejsce cali i zdrowi.
Podeszła do wystraszonych ptaków i lekko się uśmiechnęła widząc, że te powoli wracają do życia. Przynajmniej im jakoś się udało, pomyślała.
A gdy krzak się zapalił wyprostowała się skołowana nie wiedząc co się właśnie stało. Dostrzegła spojrzenia ptaków, które się w nią wpatrywały i pokiwała jedynie głową kompletnie zagubiona. Jednak wzięła głęboki oddech i przymknęła oczy aby się uspokoić. Nie pasowało jej to, że tak wybuchła, jednak nasilanie jej emocji w tym miejscu było zdecydowanie po za jej kontrolą.
- Po za tym, że jestem zwykłym człowiekiem, który jedynie chce się odnaleźć i pomagać innym, to ten wasz duch nic innego nie usłyszy - Spojrzała się na męża - Przykro mi najwyraźniej nie jestem godna.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Z każdą nieudaną próbą odebrania klucza zwierzęciu wzrastała irytacja. Potęgowana ona była dodatkowo ciszą oraz setkami wlepionych w niego oczu. Kolejna próba, kolejna porażka. Po kilku razach odsunął rękę, patrząc bezradnie na swojego kompana. - Cholera, rozumiem, że nic nie zdziałasz w tej sytuacji? - Wzrok i milczenie powoli odtrącały jego zdrowe myślenie. - Czego wy w ogóle chcecie? Jakiegoś pożywienia, rachunku sumienia, czy będziecie tylko wpatrywać się we mnie jak w źródło jakieś plagi... Co ja w ogóle robie, by gadać ze zwierzętami... - Ponownie podszedł, tym razem jednak chwytając posiadacza klucza za jego łepek i tym razem próbując po prostu wyrwać klucz z dzioba, by jak najszybciej opuścić to miejsce.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Proszę się nie martwić, Iwcia to nasza córcia, prędzej utyje za mocno niż pozwolimy by coś się jej stało - odparła już nieco śmielej, chyba nie do końca ogarniając o co chodziło radnemu.
Zerknęła przez ramie Pyre w miejsce, które wskazywał jako legowisko tej strasznej kobiety. Przełknęła głośno ślinę i przytaknęła, choć raczej sama do siebie niż do charra.
- Dziękuję za pomoc... Dobry z pana... koteee... charr - oblała się wstydliwym rumieńcem, który dziwnie kontrastował z jej zapłakanymi oczkami - To ja już pójdę do pani Emilii...
I po tych słowach minęła radnego by z duszą na ramieniu i sówką przyciśniętą do piersi ruszyć do jaskini gdzie medytowała Emilia.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Evelyne, Vincent
Tłum wróbli zerwał się. Ich szare stado zaczęło krążyć w okół pary, ćwierkając. Wśród ich śpiewu usłyszeliście także delikatne szepty:
-Rozwaga... rozwaga... samodoskonalenie... Braterstwo... rozwaga... samo... doskonalenie... braterstwo, braterstwo...
Po krótkiej chwili krążenia w okół Was, stado odleciało w jedną stronę korytarza.
Paw i Orzeł, oboje ranni i oboje z jakimiś gałązkami w dziobach, udali się za nimi.
Krzew powoli dogasał i w korytarzu zapadała coraz większa ciemność.
Meramisci
Próba wzięcia klucza siłą przyniosła odwrotne efekty. Ptak wbił Ci się dziobem w dłoń, boleśnie Cię raniąc. Klucz upadł gdzieś na podłogę, która... niczym popękany lód, zaczęła się zapadać.
Wkrótce znalazłeś się wraz z wroną w wąskim dole. Jego ściany były zbyt strome i ostre, by się stąd wydostać.
Ptaki zsiadły na krawędź, zajrzały na Ciebie, na dno dołu. Jeden z nich znów miał w dziobie klucz, inny - koniec od liny. Bezlitosna cisza i ich spojrzenia nadal trwały.
Wrona zakrakała tylko żałośnie.
Melinda
Pyre zgrymasił swój pysk na te nagłe instynkty macierzyńskie, które oznaczały raczej rozpieszczanie. Ostatecznie jednak uśmiechnął się do dziewczyny, i obserwował jak schodzi na dół, przechodzi przez otwarte przejście, i potem wspina się na górę, docierając do wejścia do Groty Zamarzniętego Jeziora.
Deadthorn stał jeszcze tak przez chwilę, zastanawiając się. Po czym rzucił sam do siebie:
-Starzeję się.
...i wyszedł z samotni.
***
Obrazek
Ścieżka poprowadziła Melindę nad kraniec połamanego rusztowania. Przed nią otwierał się widok na wysoką grotę, z resztkami rusztowań na skalnych ścianach, i zaśnieżonym statkiem, uwięzionym w lodzie pokrywającym dno pomieszczenia.
Melindę przeszedł dreszcz, ta jaskinia była zimniejsza niż poprzednia. Droga zejścia na dół przez pourywane belki i śliskie kamienie również wydawała się niebezpieczna. Nigdzie też nie widać było Emilii, ani jej kotów, które licznie ponoć miały tu mieszkać.
Poza jednym. Czarny kot z białymi ciapkami miauknął ostrożnie, przyglądając się dziewczynie i jej sowie z boku. Ostrożnie podszedł i obwąchał nieznajomych, po czym zamiauczał jeszcze parę razy, kierując łepek ku Melindzie.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Próba za próbom... Dalsze niepowodzenia. Gdy w końcu miał już klucz na wyciągnięcie ręki, atak dość ostrym dziobem w sam środek dłoni wytrącił człowieka z równowagi. Gdy chciał użyć przeciwko zwierzęciu siły, ten wypuścił klucz za którym poleciał i Mera, jednakże gdy ten wylądował na skutej lodem ziemi, ta zaczęła pod jego ciężarem pękać. Obolały po upadku nie zdążył uniknąć zawalenia i spadł z rozkruszonym lodem w dół. Wrona z kolei zatrzepotała skrzydłami unosząc się nad spadkiem, po czym spokojnie zniżyła pułap swojego lotu, siadając na barku człowieka, który właśnie wstawał mocno poturbowany. Klnął coś pod nosem, oceniając sytuację, która co zaszła. Podniósł głowę do góry patrząc ponownie na zwierzęcą lożę. - Świetnie. O to wam chodziło? - Warknął z dołu, cofając się o krok wstecz, by utrzymać ròwnowagę. Próbował także zatamować krwawienie wywołane dziobnięciem. Złapał się więc zgarbiony za skaleczoną kończynę. Zerknął na wronę na swoim barku, próbując nawiązać z nią jakiś kontakt - Słuchaj... Czy mógłbyś jakoś dosięgnąć tą linę... Albo chociaż polecieć po jakąś pomoc? -
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Melinda rozejrzała się niepewnie po jaskini i zacisnęła mocniej płąszcz chowając tym samym małą sówkę. Gdy zbliżył się kot, automatycznie zaczęła chronić schowaną Iwe, ale nie odnosiła się agresywnie do nowego zwierzątka.
- Co tam kociusiu? - schyliła się by pogłaskać zwierzę - Bądź grzeczny i nie próbuj jeść mojej córci i prowadź do swojej pani.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kobieta przyglądała się temu przez chwilę. Liczyła na jakąś reakcję męża jednak ten jak zawsze niewzruszony i obojętny milczał. Westchnęła w końcu i spojrzała się w stronę w którą odchodziły ptaki.
- To co idziemy za nimi? - Spojrzała się ponownie na Vincenta, jednak nie spodziewała się żadnej odpowiedzi, więc chwyciła go za rękę i lekko pociągnęła w stronę korytarza.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ujęty za dłoń, pochylił głowę i spojrzał na rękę Evelyn, a potem ruszył z wolna za nią w kierunku w którym to go prowadziła. Jego wyraz twarzy obecnie prezentował się jakby nie miał ochoty o niczym mówić i najchętniej, by komuś po prostu przywalił. Więc i też nic nie mówił. Ot, dawał się ciągnąć żonie i rozglądał za ptaszyskami.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 4 gości