Kataklizm

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

- Widziałeś dziś Xara? - Było to częste pytanie tego dnia, bo władca Leth mori Aiwe nie wiedzieć czemu gdzieś zniknął. I o ile często był nieobecny, to tym razem jego brak powodował nerwową atmosferę. Zresztą sam Xar kiedy jeszcze znajdował się w siedzibie, zachowywał się dość dziwnie - nie był sobą, wyraźnie nad czymś myślał i się martwił. Tak jakby coś wiedział, ale nie chciał tego z siebie wyrzucić.

Obrazek

Wszystkich przebywających w siedzibie doszedł głośny huk, który zresztą było też słychać nawet wiele metrów dalej od posiadłości Leth mori Aiwe. Jak gdyby nigdy nic na dom gildii padła wielka kula niszcząc tym samym doszczętnie jedną z wież... Na dziedzińcu wybuchła panika - w wielu miejscach można było zobaczyć krew i zwłoki zabitych klanowiczy. Wyglądało jednak na to, że to nie koniec, gdyż już po chwili w mury i inne części twierdzy uderzyły następne pociski, raniąc tym samym następne osoby - niektóre z nich zabijając na miejscu...

***

Zapanowała cisza. To, co zostało po twierdzy, trudno było jeszcze nazywać siedzibą... Aczkolwiek jedno było pewne - nie wszyscy zginęli - wielu udało się przeżyć, gdyż niektóre z pomieszczeń były na tyle wytrzymałe, że udało im się jako-tako przetrwać kataklizm. Powoli zapadał zmrok, co nie pomagało w ocenie sytuacji. Wszyscy zadawali sobie pytanie "Co się właściwie stało?" Jedni byli ranni, inni mieli na tyle szczęścia, że poza paroma zadraśnięciami nic im się nie stało. Jednak trudno było na ten moment ocenić ilu zginęło. Ci, którzy przybywali właśnie do siedziby i szli w jej kierunku, mogli zobaczyć kupę gruzu i zmasakrowane ciała.

***

- Melduję, że atak został przeprowadzony - Powiedział głośno mężczyzna, salutując swojemu dowódcy, na co ten po krótkiej chwili odpowiedział mu leniwym głosem - Przygotujcie się zatem do kolejnej części oblężenia - Brzmiał tak, jak gdyby był zły, że w ogóle musi im jeszcze mówić co mają robić. Sprawiał wrażenie jakby to wszystko było od dłuższego czasu zaplanowane i teraz tylko czeka na końcowy efekt.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Harrald siedział spokojnie i popijał piwo w swojej kuźni, kiedy dobiegł go olbrzymi huk od strony siedziby. Zaniepokojony odgłosem Norn prędko się zerwał, uzbroił w kompletny pancerz i ruszył w kierunku twierdzy gildyjnej.

Kiedy dotarł na miejsce, przeszedł szok. Patrzył na ruiny potężnego zamczyska, z gdzie nie gdzie wystającymy ciałami. Norn upewnił się, że w pobliżu nie ma kogokolwiek, kto zaatakował twierdzę, po czym ruszył odkopywać członków Gildii.
Po pewnym czasie, udało mu się dotrzeć do miejsca, które przypominały główną izbę. Pośród kamieni, znalazł wiele ciał, ale także jedną pewną rudowłosą, oddychającą i nieprzytomną osobę. Szybko ruszył z nią w kierunku swojej chaty, pozostawiając wcześniej w pobliżu ruin bramy informacje na tabliczce, że jeśli ktokolwiek będzie potrzebował pomocy, może się tam również udać.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Aendor razem z Lakzizem, wyprzedzili grupę powracającą z Dry Top i wrócili wcześniej do siedziby, norn miał parę spraw do załatwienia przez co musiał wrócić szybciej przed resztą.
W chwili gdy doszło do wybuchu, norn siedział w głównym holu i po zakończonej pracy popijał piwo, siedząc przy kominku i opowiadając sobie o wspólnych przygodach razem z innymi członkami gildii.
Kiedy pierwszy pocisk uderzył w jedną z wież, strażnik czym prędzej wybiegł na dziedziniec. Widząc do jakiego chaosu doszło, ujrzał za murami trebusz który celował prosto w główny hol.
Bez wahania wbiegł do środka i krzyknął najgłośniej jak mógł: Wszyscy na ziemię, atakują nas !.
Po czym przywołał sanktuarium, jedną z obronnych barier w której mógł pomieścić jedynie kilka osób.
Widząc, że nie jest w stanie zakryć całej sali barierą i ochronić wszystkich na raz, zrobił to co było w jego mocy.
Na ziemi rozłożył symbol wzmacniający na którym stanął, rozdarł swoje szaty i przybrał formę potężnego niedźwiedzia. Stojąc przy głównej kolumnie nośnej, rozłożył ogromne łapska nad sobą i patrzył jak strop a później cały sufit zaczął osuwać się na dół, modląc się aby dał radę utrzymać walący się kawał dachu tak aby zmniejszyć straty w ewentualnych ofiarach.
W ostatnim momencie przed zawaleniem się głównej części siedziby, wydał z siebie głośny ryk który został przytłumiony przez dźwięk uderzających o ziemię kawałów głazów, drewna i... pękających kości.

Nie wiedział ile czasu minęło ale czuł jedynie ból w swoich rękach, zapach krwi unoszący się w powietrzu a w jego uszach każdy dźwięk był przytłumiony. Zrzucił z siebie ogromny kawał zrujnowanego sufitu, rzucił wzrokiem na zgliszcza i opadający pył, cisza jak na cmentarzu. Powrócił do swojej nornowej postaci, spojrzał na swe ręce osuwając się na ziemię, gdzieś w oddali widział sylvari biegnącego w stronę ruiny, po czym stracił przytomność.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wzrost...mały wzrost....miał naprawdę niewiele zalet, ale gdy w końcu okazywał się przydatny...ratował życie. Fezz w pierwszym momencie nie wiedział co się działo i gdzie jest. Przed sobą widział tylko ciemność, a usta wypełniał pył. W nozdrzach jedynie czuł zapach ziemi i spalenizny. Powoli ruszył ręką...potem drugą, obie były sprawne, przynajmniej takie miał wrażenie. Powoli dotknął swojego czoła. Poczuł coś lepkiego, ciepłego, skóra zapiekła boleśnie. Zaparł się następnie dłońmi z tyłu i uniósł, ale szybko natrafił na opór i ból.
-Arghhh...
Wydał z siebie stłumiony jęk, gdy nie zdążył zamknąć ust na czas. Przez chwilę dyszał łapiąc powietrze wypełnione pyłem. Gdy już się uspokoił zaczął przesuwać dłońmi po brzuchu i klatce piersiowej, gdzie wyczuł coś ciężkiego...kamień może naciskający go. Powoli ruszył nogą, potem drugą...chyba było w porządku. Odetchnął, po czym złapał kamień i naparł z całych sił...bez efektu, był uwięziony.
-Hej! Słyszy mnie ktoś! Ktokolwiek! Pomocy!
Krzyczał ile miał sił, ile mógł, ale gdy gardło zaschło zupełnie, a powietrze stało się uciążliwe z powodu zapylenia zaczął myśleć, zastanawiać się co się stało. Pamiętał, pamiętał, że był w laboratorium, wracał z niego...był już prawie u wejścia do głównej izby i widział pijącego piwo Aendora. Huk, sufit się zatrząsł...potem kolejny i kolejny...i ciemność. Czy ktoś jeszcze przeżył? Czy ktoś po niego przyjdzie?

Nie wiedział ile czasu minęło, ale w pewnym momencie natrafił dłonią na drewnianą kolbę swojej dubeltówki. Westchnął ponuro...na nic nie zda się, ale wtedy przypomniał sobie, że miał ze sobą torbę również. Jeden, nie dwa granaty...na nic się zdadzą. Kilka bezużytecznych części w tej sytuacji. W końcu natrafił na lampę i niewielki klucz płaski. Wyciągnął tą pierwszą pospiesznie i ściskając w łapkach zapalił. Ciepły blask kryształu rozlał się po niewielkiej komorze w rumowisku. Nie dowiedział się niczego nowego...był przygnieciony, ale nie krwawił znacząco. Ból był duży, ale znośny. A najważniejsze...światło dawało nadzieję...nadzieję na ratunek. Zaraz potem sięgnął po klucz i ściskając z całej siły zaczął uderzać o skały, raz za razem, uderzenie po uderzeniu...aż nie usłyszy innego odgłosu.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Quinn akurat wracał wyczerpany do siedziby, przegryzając w drodze trochę chleba i czekolady. Kiedy minął ostatnie wzgórze, jego oczom ukazała się ruina, która do niedawna była celem jego podróży. Widok tak go zaskoczył, że aż jedzenie wypadło mu z rąk.
- O kurw...
Tylko tyle zdołał z siebie wydusić, gdyż sam nie wiedząc kiedy, zaczął biec ku ruinie. Kiedy wleciał na dziedziniec widział jedynie zwłoki i słyszał jęki nielicznych niedobitków. Dostrzegł też plecy wielkiego norna (Harralda), który grzebał wśród głazów szukając tych, którzy przeżyli. Quinn nawet się nie zatrzymał. "Nawet nie dźwignę jednego takiego kamyka" -pomyślał. "Niech tamten się tym zajmie". A sam wparował do czegoś co kiedyś musiało być główną izbą.
-Ja pierdo... -Sylvari znów chciał sobie pomarudzić na widok tylu zwłok, jednak przerwał mu basowy jęk. Dostrzegł sylwetkę Aendora przywaloną resztkami stropu. Natychmiast podbiegł do norna i zaczął go odgrzebywać (Bogom dzięki, że sam z siebie większość zrzucił). Kiedy go odgrzebał, Quinn postanowił wynieść Aendora na dziedziniec , jednak norn okazał się za ciężki, więc z bólem serca sylvari musiał przyzwać klona który pomógł mu dźwignąć poszkodowanego. Zarzucili sobie jego ręce na ramiona i choć nogi rannego ciągnęły się po resztkach podłogi, mesmer i jego klon zaczęli transportować norna do wyjścia. Tak dwóch Quinnów i poszkodowany trafili na dziedziniec, gdzie jednak nie dostrzegli norna, który był tu wcześniej (czyżby odgrzebywanie Aendora na serio tak długo trwało?). Znaleźli jednak tabliczkę, którą zostawił Harrald, więc Quinn postanowił wyruszyć do kuźni wraz z nieprzytomnym Aendorem.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dziewczyna właśnie odbierała kolejną porcję ziół z wymiany towarów od jednego z magistrów Zakonu Durmanda kiedy dobiegł jej uszu głośny huk, a zaraz potem zauważyła duży snop światła. Z początku nie wiedziała, co mogło się stać. Pospiesznie pożegnała się z magistrem i udała się w stronę siedziby gildii. To, co zobaczyła przeszło jej najśmielsze wyobrażenie tragedii lub wojny. Przez jakiś czas wpatrywała się w milczeniu w ruiny siedziby. Gdzieś było słychać jęki bólu, płacz i zduszony kaszel. Ostrożnie zaczęła chodzić po gruzach, zauważyła tabliczkę i ruszyła w stronę chaty. Nieśmiało stanęła w drzwiach i zapukała we framugę.

- Darujcie ... ja, przyniosłam zioła i skrawki bawełny na bandaże. Nie wiem czy się przydadzą - wlepiła wzrok w ziemię, po czym zdjęła lnianą torbę z ramienia. Nie miała śmiałości w kontaktach z obcymi jej osobami, ale bardzo chciała pomóc.

- Nie umiem warzyć eliksirów ... znaczy wiem, co do czego, ale ... - urwała i tylko w głębi duszy miała nadzieję, że ktoś będzie umiał wykorzystać towary jakie przyniosła.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

***Dirlond***
Dirlond, Główny Technolog Bractwa przed atakiem przebywał w Laboratorium, zdążył wrócić i uporządkować parę spraw przed tragedią, kiedy wieża się zawaliła całym Laboratorium porządnie zatrzęsło, trochę rzeczy zablokowało drogę przez co młody Asura był zamknięty i o własnych siłach, będąc przy okazji potłuczonym nie mógł się wydostać.
- Co się stało na wszystkie tryby Alchemii? Rzucił przy okazji dość głośno sycząc, przeczołgał się do swojego L.P.G żeby go uruchomić.
- Dawaj. Uruchom się albo tu zostanę! Krzyknął starając się uruchomić swojego golema, golema na którym nigdy się nie zawiódł, po pięciu minutach grzebania w kablach kryształy energetyczne golema zaczęły przewodzić energię, uradowany tym Dirlond wskazał na drzwi i wydał komendę ich wyważenia, co również golem zrobił, jednak był przy okazji lekko uszkodzony, Golem usilnie starał się wyważyć drzwi od Laboratorium, Dirlond nie martwił się głównie o siebie, ciągle myślał co się stało z jego siostrą oraz przyjacielem.
- Mam nadzieje Flux że ją przypilnowałeś, dla swojego dobra. Rzucił dość zmartwionym tonem mimo wszystko.
***Aiitaa i Kliaxx***
Ta dwójka przed atakiem przebywała w kuchni, rozmawiali między sobą wspominając swoją przeszłość oraz o wiele wspólnych tematach, kiedy tragedia się zaczęła kuchnią dość mocno zatrzęsło, Flux złapał Kliaxx i schowali się w dość bezpiecznym miejscu licząc że sufit nie spadnie im na głowę, kuchnią dość mocno zatrzęsło ale Fluxowi udało się zatrzymać dwa kamienie za pomocą swojej tarczy jednak trzeci spadł i powalił go na ziemię, obecnie Asura leży z krwawiącą głową kiedy Główna Kucharka stara się go ocucić.
***Virlir***
Sylvari przebywał przed atakiem na schodach, kiedy rozległ się huk a siedziba obróciła się w ruiny ten leżał w gruzach będąc dość mocno poobijany, Sylvari stracił swój rapier, dziennik oraz maskę, gapił się wysoko w gwieździste niebo i rozmyślał.
- Co się stało...Gdzie dziennik...maska...rapier, boli...złamana dłoń... Sylvari odwrócił głowę żeby tylko zauważyć że jego lewa dłoń została zmiażdżona przez kamień, ten syknął dość głośno po czym starał się wygrzebać z ruin.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tak się złożyło, że Rob akurat wracał do siedziby gildii by znów narozrabiać. Spotkał go za to przepiękny widok. -Buhu... Buhahaha... Buhahahahaahwhehahahyhyhahahaaaahahahahahaha!- Padł tyłkiem na śnieg trzymając się za brzuch i wywijając nogami ze śmiechu. -Widzisz to Musty?! Naprawdę to widzisz?!- Wskazał swojemu biesowi siedzibę jedną łapą, gdy drugą ocierał z oka łzę radości. Chciał powiedzieć coś więcej ale... -Mohuhahahahaehahuahahaha!- Nie wytrzymał. Śmiejąc się do rozpuku oglądał z oddali spektakl jaki zgotował gildii los.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Harrald gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi, podbiegł i szybko otworzył, patrząc na stojącą w drzwiach dziewczynę.
- Wejdź, wejdź, nie krępuj się! Każdy może szukać tutaj schronienia. - W izbie wejściowej leżały dwie pary noszy, a Norn już gwizdał na stojące w zagrodzie dwa Dolyaki. - Powiedz mi tylko, widziałaś ile rannych? Ile osób można wyciągnąć spod gruzu? Chwilowo mam tutaj jedną ranną osobę, ale na szczęście nic jej większego nie jest. Po prostu straciła przytomność. - machnął ręką w kierunku paleniska w głównej izbie, gdzie leżała wspomniana postać, przykryta jakimś kocem. Kowal po chwili wyszedł szybko przed chatę, doczepił do jednego z Dolyaków jakieś łopaty i kilofy, po czym zerknął na nieznajomą. - Czujesz się na siłach, żeby pomagać mi ich wyciągać? - spytał.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Eylan właśnie wracał się z jednej ze swoich prywatnych najemniczych wypraw. Usłyszawszy huk i zobaczywszy lecące kule przyśpieszył kroku aż dobiegł na wzgórze z którego miał perfekcyjny widok na siedzibę. Jego gardło ścisnął mały szok, ale szybko mu to minęło. Wbił kij w ziemie, oparł się na nim i rozejrzał. Ku jego szczęściu, albo raczej nieszczęściu, ujrzał brechtającego się Roba. Podszedł do niego, stuknął go lekko kijem w udo i uśmiechnął się.
-A tobie co tak wesoło, kocurze, co? -zachichotał pod nosem i odwrócił wzrok na siedzibę jeszcze raz. Usiadł parę metrów od Roba i położył sobie kij na kolanach. Wpatrywał się z półuśmiechem w ruiny siedziby.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Markus nie mógł wybrać lepszego dnia na powrót z dżungli do siedziby, usiadł w głównym holu i racząc się miodem pitnym słuchał opowieści członków bractwa siedzących przy kominku. Słysząc pierwszy huk sądził że to jakiś nieudany eksperyment w laboratorium. Jednak kiedy Aendor zaczął krzyczeć o ataku czym prędzej wstał a jego dłonie rozbłysnęły światłem. Jednak zanim zdążył powiedzieć:
-Cco? Kto?!
Strop zaczął walić się mu na głowę. Zdążył jedynie zasłonić się rękoma i stworzyć nad sobą barierę która przyjęła na siebie większość spadających głazów po czym pękła. Sam Markus został przygnieciony przez resztki drewnianego stropu przy czym stracił przytomność.
Po odzyskaniu przytomności zobaczył Harralda zabierającego wcześniej wymienioną rudowłosą. Jako że przygniatały go głównie drewniane bale oraz niewielka warstwa gruzu dał radę wygrzebać się nieco samemu, jednak kiedy uwolnił się do pasa opadł z sił i zatrzymał się by złapać oddech. W oddali mógł dostrzec sylwetkę dwóch sylvari oraz norna. Ostatecznie resztkami sił wygrzebał się z gruzu i padł na ziemię w miejscu gdzie kiedyś znajdowało się wejście do siedziby.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dziewczyna najpierw rozejrzała się po wnętrzu chaty, następnie przeniosła wzrok na poszkodowanych, a dopiero później zadarła lekko głowę by móc spojrzeć na norna.

- Niestety ciężko rozróżnić kto żyje, a kim zaopiekował się już Grenth, sporo osób może być pod gruzami, widziałam kogoś obok resztek bramy, jednak miał twarz skierowaną ku ziemi – westchnęła cicho, po czym zaczęła wykładać zioła na niewielki stół, starając się to robić jednocześnie szybko i starannie. (selekcjonując zioła na trzeźwiące, zbijające gorączkę i tak dalej) Gdy skończyła swoje zajęcie otrzepała ubranie z kurzu i pyłu.

- Dam z siebie wszystko, co prawda nie mam tyle krzepy, ile rosły mężczyzna, ale umiem zbudować działko leczące. Tak w ogóle zapomniałam się przedstawić, jestem Trilight Star.

Lekko uśmiechnęła się, ale tylko przez krótką chwilę.

- To co, ruszamy ?
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dzień toczył się powoli, spokojnie..a przynajmniej tak było z perspektywy kruka, siedzącego dzień cały na jednym z wiśniowych drzew. Ptak ze znudzeniem wodził wzrokiem po członkach bractwa przechadzających się po terenie siedziby. Nic nadzwyczajnego się nie działo, nic...
Zajmujące przemyślenia czarnego ptaszyska przerwane zostały brutalnym świstem uwieńczonym hukiem i rozpaczliwymi wrzaskami. Ptak, na widok nadlatującego pocisku, wzbił się pospiesznie w powietrze, unikając kamiennych odłamów śmigających we wszystkie strony. Inne ptaki przebywające w pobliżu siedziby z popłochem wystrzeliły przed siebie, uciekając przed niebezpieczeństwem. Kruk jednak przezwyciężył swe instynkty samozachowawcze i pozostał tu, gdzie trwał właśnie mini armagedon.
Gdy nieprzyjazne świsty ucichły i dało się słyszeć jedynie sypiący się gruz, pojedyncze kaszle i jęki ocalałych, ptak wygramolił się ze swej prowizorycznej kryjówki nieopodal i czym prędzej pofrunął w stronę ruin. Krążył nad nimi, bacznie wypatrując żywych jednostek. Sam zdziałać nie mógł wiele i najsensowniejszym posunięciem w danej chwili było robienie jak największego hałasu wokół niedobitków, by potencjalni ratownicy nie męczyli się z poszukiwaniami. Pierwszą ''ofiarą'' skrzeków kruka został Markus.

* * *
Właściciel kruka-ratownika znajdował się obecnie poza siedzibą. Wędrował po śnieżnych zaspach bez większego celu w towarzystwie otyłego niedźwiedzia obładowanego kilkoma sporymi torbami. Nie planował odwiedzać bractwa dnia dzisiejszego, miał już plany na wieczór i zdecydowanie mijały się one z przesiadywaniem w twierdzy Aiwe. Los jednak lubi krzyżować plany i tym razem tak właśnie się stało w przypadku jego jak i z pewnością wielu innych istot. Od strony dawnej siedziby nadlatywało nadzwyczaj wiele ptactwa, do tego dało się słyszeć huk..nie jeden huk. Z niepokojem i najczarniejszymi scenariuszami w głowie, Sylvari pospiesznie zmienił trasę wędrówki, kierując się do twierdzy.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Lakziz powoli zbliżał się do Izolatki. W końcu Daenir mógł schodzić na dół i jeść kolacje, więc czemu miałby być problem w sytuacji, w której on nie mógłby odwiedzić swojego przyjaciela? Spojrzał na strzegących izolatki, a gdy ci nie wyrazili sprzeciwu, wszedł do środka. Zauważył Sylvari z dziwnym wyrazem twarzy i wzrokiem. Z pewnością był to Ethir, nie Daenir. Już chciał coś powiedzieć , lecz w tym samym czasie usłyszał huk. Był on na tyle głośny i donośny, że strażnicy przy izolatce od razu stanęli zdezorientowani i powoli zaczęli się rozglądać po sobie. Gdy jednak dało się usłyszeć stłumione krzyki, strażnicy od razu udali się na dół, patrząc przy tym na Asure, aby zajął się resztą. Elementalista spojrzał na Sylvari.
Nie zdążył jednak nic powiedzieć, gdyż w siedzibę znowu uderzył ogromne pociski. Gdy one uderzały, Lakziz zdołał krzyknąć do przyjaciela:
-IDZIEMY STĄD!
Mając nadzieję, że Daenir, lub Ethir podążają za nim szybko pobiegł do swojego pokoju, w którym leżała omdlała Sylvari. Co prawda jej imię zostało zapomniane przez Lakziza, ale czuł w obowiązku uratowanie jej. W końcu on sam kazał jej tutaj odpocząć po tym, jak Ignis prawie doprowadził ją do śmierci ze strachu. Odwrócił się i wrzasnął.
-ETHIR! BIERZ JĄ! MUS-
W tym momencie spory kawał sufitu zawalił się i zaczął spadać na zgromadzonych. Bez chwili namysłu wyciągnął swoje berło i z całej swojej koncentracji wystrzelił kulę ognia w spadający fragment. Udało się. Sufit został rozdrobniony na niewielkie kawałeczki. Niestety, jeden ze zniszczonych fragmentów przez zaklęcie z impetem wyleciał i spadł prosto na prawe oko Lakziza. Na całe szczęscie zdążył je zamknąć, lecz siła uderzenia był tak wielka, że aż wrzasnął z bólu i upadł na ziemię. Szybko złapał się za oko. Mógł poczuć jedynie lepką krew. Przeklnął pod nosem. W tym samym czasie kolejny fragment spadł na Asurę, tym razem ze ściany. Tym razem jednak nie mógł się przed tym obronić. Część kamieni uderzyła go w głowę i w resztę ciała. Zemdlał na dobre.

**********************************************************************************

Obudził się. Na całe szczęście był żywy. Przynajmniej tak myślał. Był cały obolały, a jego prawe oko bolało jak cholera. Powoli wygrzebał się z gruzów, które jakimś cudem nie były bardzo ciężkie. Rozejrzał się swoim wprawnym okiem i dostrzegł nad sobą czyste niebo. Na ziemi zaś ujrzał leżącego na brzuchu Daenira i nieznajomą Sylvari. Oboje leżeli bez widocznych większych obrażeń. Obok leżał- jak zwykle zniszczony golem Lakziza- MPW-061. Daenir za to miał przywalone nogi niewielkim kamieniem. Z trudem go przesunął. Na całe szczęście obie kończyny dolne były sprawne.
-D-Daenir?- zaczął niepewnie- Żyjesz?
Jednak Sylvari mu nie odpowiedział. Postanowił więc obrócić go na plecy, co wiązało się z dodatkowym wysiłkiem i sprawdzić czy oddycha. Oddychał. To samo zrobił z drugą Sylvari. Także. Odetchnął z ulgą. Ze względu na wysokie prawdopodobieństwo i możliwość zawalenia się kolejnych części kondygnacji postanowił poczekać, aż Daenir się obudzi. Nie chciał narażać ich na bezsensowne ryzyko. W końcu nie wiedział gdzie dokładnie się znajdują- czy na górze czy na dole.


________________________________________________________________________________

Eluna

Eluna akualnie spała w swoim pokoju. Gdy tylko usłyszała wybuch, od razu się podniosła i wzięła swój klucz francuski. Jednak na nic jej się to nie zdało, gdyż po chwili głazy przygniotły jej ciało i powaliły na ziemię. Wrzasnęła tylko przypominając sobie podobną sytuację wiele lat temu w Askalonie...

************************************************************************************

Nie wiedziała, Czy żyje, czy też nie. Będąc przygniecioną ciężko było jej to stwierdzić. W dodatku nie miała na tyle siły i miejsca, by odepchnąć to, co ją unieruchamiało. Co gorsza, skały ułożyły się tak, że oddychanie było wręcz niemożliwe. Powoli, bardzo powoli zaczęła tracić świadomość... Chyba tylko cud ją mógł uratować.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daenir/Ethir

Zauważył wchodzącego Asurę, ale został zaskoczony przez wielki huk i odgłos walenia się jakiejś budowli. Zauważył, że strażnicy opuścili swój posterunek i uśmiechnął się szeroko. Uśmieszek z jego twarzy brutalnie zdarło kolejne uderzenie powodujące wielki huk. Kiwnął głową na słowa Asury i ruszył za nim biegiem nie oglądając się za siebie. Zdziwił się jednak widząc, że nie biegnie on na dół, lecz do jakiegoś pokoju. Niewiele myśląc ruszył za nim i jego oczom ukazała się jakaś Sylvari. Złapał się za głowe, w której poczuł wszechogarniający ból i przytłaczającą na niego świadomość Daenira, który chciał odzyskać świadomość. Wystraszony nie na żarty z trudem stłumił go i bez ociągania podszedł do kobiety i bez zbędnych ceregieli i delikatności umieścił Ją sobie na ramieniu przy pomocy zdrowej ręki. Miał na to czas dzięki temu, że asura zniszczył walący się na nich kamień. Usłyszawszy jednak krzyk Asury spojrzał na niego. -Co Ci.. Zdążył tylko tyle powiedzieć, gdy jeden z większych odłamków trzasnął go silnie w głowę, co spowodowało, że również stracił przytomność i runął przed siebie nie ogarniając co dzieje się wokół niego.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Vivienne

Vivienne akurat leżała w swoim pokoju i czytała jakąś książkę nucąc sobie coś pod nosem. Z zamyślenia wyrwał Ją huk i odgłos walącej się wieży. Odłożyła książkę wciąż leżąc, nasłuchując, czy coś jeszcze się wydarzy. Była to najgorsza decyzja w Jej życiu. Kolejne uderzenie zatrząsło siedzibą, a z sufitu oderwał się ogromny kawałek kamienia który z ogromną siłą runął na głowę Vivienne, rozgniatając Ją, co spowodowało natychmiastową śmierć kobiety.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości