Mordremoth - Leże Smoka!

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy zorientował się, że mordrem zamierza go rzucić, nie walczył z nim, a nawet pozwolił stworowi cisnąc się w powietrze, by mieć lepszą kontrolę nad lotem. Rozciągnął się w powietrzu, tak żeby lecieć równolegle do ziemi. Do ostatniej chwili patrzył przed siebie i na miejsce, gdzie planował wylądować, chciał się upewnić, że nadaje się na bezpieczny upadek. W odpowiedniej chwili napiął wszystkie mięśnie, robiąc mocny zamach rękoma w przód, nachylił tułów i podciągnął kolana pod samą klatkę piersiową wykonując zgrabne salto. Podczas akrobacji skręcił cały tułów w prawą stronę robiąc dodatkowo pół-śrubę i ostatecznie wylądował obunóż na ziemi, twarzą do przeciwnika. Żeby siła pędu nie przewróciła go do tyłu podparł się lewą nogą wystawiając ją za siebie. Zaraz po wylądowaniu wyjął drugi pistolet i z obydwu luf posypał się grad ołowiu wymierzony w pozostałych łuczników.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Z niejakim trudem otrząsnęła się po uderzeniu. W przypływie bólu w plecach którymi poszorowała o ziemię po upadku, jaki boleśnie dowodził tego co się stało zrozumiała, że jest w cholernie złym położeniu.
Z oddali dochodziły ją przytłumione odgłosy jakichś wybuchów, szczęk i dźwięki walk.
Wszystko docierało do niej jak by miała głowę i uszy wypełnione watą. Zniekształcone.
Tuż nad nią zamajaczył cień i zrozumiała, że jeżeli czegoś nie zrobi w tej właśnie chwili zginie.
Namacała topór który wbijał się jej teraz boleśnie w bok. Ujęła go gotowa by się chociaż nim zasłonić jak tarczą. Jednak w tej samej chwili kątem oka dostrzegła, że Marius ruszył jej na pomoc.
Oceniła sytuację na ile potrafiła w ciągu ułamka sekundy jakie miała na namysł...

By zyskać przewagę nad wyraźnie poruszającymi się szybciej przeciwnikami, wrzasnęła z całej siły płuc by oblała ją czerwonawa poświata furii łączącej ją ze zwierzęcym towarzyszem.
Czując przypływ furii i zwinności od turlała się na bok. Nadstawiła topór by przeciwnik staranowany przez jej sojusznika wpadł na niego. Robaczek asekuracyjnie miał polecenie związać siecią i unieruchomić lansjera.
Gdyby się jej udało chciała uskoczyć dalej w las, gdyż czuła nieprzyjemne mrowienie magii tworzącej się w pobliżu.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Joy początkowo przygwożdżona przez podbarwionego ręki sługę Mordremotha miała mało czasu na reakcję. Jej furia dodała jej sił, co kupiło jej cenne sekundy. Gdy zakrzywiony miecz sunął ku górze by opaść na czerwonowłosą zareagował przyzwany więzią Robaczek. Kleista wydzielina pokryła roślinne ciało oponenta i w szybkim tempie zastygała więżąc na chwilę żadnego krwi Mordrema.
Czerwonowłosa wyskoczyła spod drzewiastego cielska i wyszarpnęła topór z pasa nastawiając go w stronę przeciwnika.
Marius w tym momencie opancerzonym barkiem uderzył w napastnika. Wzmocniona kora pękła z trzaskiem a spod zastygniętej pajęczyny wydobył się dziki wrzask, gdy roślinne ciało wystrzelone przez uderzenie wojownika trafiło w przygotowany na te okazje topór.
Joy czuła wszystko. Jej zmysły wyostrzone jak na polowaniu wyłapywały odgłosy, zapachy prochu, krwi, żywicy. Czuła zjonizowane powietrze spowodowane używaniem magii. Ten zapach narastał z każdym uderzeniem serca.
Egzekutor nie miał jednak szczęścia. Dosłownie pół uderzenia serca później w miejsce, gdzie jeszcze przed sekundą stał były lansjer uderzyła Vaeczka. Spowita krwawym całunem, oszalała z rządy krwi zadała potężny cios. Zaślepiona furią wyczuła, ze coś jest nie tak, gdy całun nagle opadł gdy jej szponiaste palce trafiły w stalowy napierśnik zamiast korzaste ciało. Trzy odgłosy przypominające dłuta wybijające dziury w okutych drzwiach rozbrzmiały nad polem bitwy.
Do stojącej opodal Joy i Vaeczki doleciał słmumiony przez kryształ głos
- Na Bathaza....

Gdy Vaeczka spojrzała na swoja prawa dłoń zobaczyła, ze jest cała pokryta krwią i ściska w niej wyrwany i postrzępiony kawał blachy. Widziała też strzępki czerwonej tkaniny i parę kolczych kółek. Poczuła jak jej siły magiczne zostały nagle podbudowane przez ulatującą energię życiowa, która pojawiła się nieopodal niej. Nie odbudowało to jej sił spowodowanych nagłym wróceniem do postaci człowieka, ale nie była aż tak osłabiona jak być powinna.

Azara zebrała energię, by utworzyć przed sobą tarczę. Strzała wspomagana wzmocnieniem była na tyle szybka, że ugodziła lekko ramie dziewczyny. Ta juz miała krzyczeć, gdy w jej ramię trafiło małe ziarenko, które wypusciło zielone pnacza i zaleczyło zranienie.
Spojrzała na maga i na głos wypowiedziała swoje słowa
Ciemność. Dezorientacja . Zamęt
I po chwili dopiero zorientowała się, ze w bitewnym zamęcie nie przygotowała mantry. Słowa poleciały w stronę maga, który zignorował je jakby były letnią bryzą.

Sam Owial mógł być zadowolony. Jego narośl zabiła małego raptorka i naprawdę pomógł komuś w sposób oczywisty. Poczuł nagle jak ciemny krąg już zamyka się i widział jak kopyta jednego z Dolyaków zaczynają szurać po podłożu. Zwierze wpadło w ciemna magię i zostało zgniecione. Ekwipunek spadł tuz obok resztek jucznego zwierzęcia. Ogrodnik tez został lekko pociągnięty w stronę kręgu.

Zlata w porę uskoczyła przed szarżą. Jej sztylet trafił Raptora w pachwinę i powalił rozpędzonego zwierza. Ten w impetem zwalił się na ziemię i zaczął wierzgać umięśnionymi, tylnymi nogami. Jej uskok w druga stronę bym świetnym pomysłem, bo zwierze wywaliło się z dala od innych.

Inferno posłał za to w stronę przyspieszającego innych Mordrema falę energii. Ranny już przeciwnik nie mógł wytrzymać takiego ataku i zakończył żywot odrzucony na masywne drzewo. Popielec miał wolną drogę by działać teraz na polu walki.

Ravael i Ravaela zadziali jak jeden organizm. Elementalistka posłała wyładowanie i powaliła wrogów. nie chciała ich jednak ranić. Czyżby odczuwała współczucie? Jej brat natomiast nie miał moralnych oporów. Gdy tylko wylądował to bez skrupułów zastrzelił obydwu ze swoich pistoletów.

Kaeiles nie poczuła na początku jeszcze swojej rany. Posłała na obydwu przeciwników deszcz ognia. Płomienne pociski zaczęły spadać i powaliły obydwu przeciwników, którzy dalej byli oszołomieni przez strzały Varrusa. Po chwili jednak elementalistka upadła na ziemię, gdy zranione ciało wymusiło w końcu odpoczynek. Dziewczyna poczuła w końcu jak skalny odłamek utkwił w mięśniach poprzecznych jej brzucha i przy każdym ruchu boleśnie dodatkowo rani jej ciało.

Varrus był wściekły. Zwierzęcy bulgot wydobył się z jego piersi. Ranna dłoń nie słuchała go. Pistolet wypadł na okrwawiona trawę. Dociśnięci ognistym deszczem oponenci nie mieli szans. Prawie z przyłożenie dokonał egzekucji na obydwu przeciwnikach. Echo jego wystrzałów rozbrzmiewało nad polem bitwy niczym złowieszcza obietnica zemsty.

Osamotniony na polu walki mag zawył i ruszył z uniesionym kosturem prosto na juczne zwierzęta. Ravael, Ovial i Ravaella poczuli nagle silny ból w głowie, gdy ich prawdziwy stwórca przemówił do nich ze zdwojona teraz mocą.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wojownik sięgnął drżąca dłonią do kalety po apteczkę i przycisnął prowizorycznie gazę do zranionego boku.
Pokazał Joy kciuk do góry na znak, ze nie jest źle.
- Vaeczka, wybacz jeżeli brak ci faceta to zmień sposoby..
Zażartował przez zaciśnięte zęby, a pancerny kryształ zniekształcił wypowiedź niemal w warkot.
Przekręcił się na bok i rozejrzał po polu walki.
- Ubijcie go zanim rozszarpie zwierzęta z ładunkiem
Wrzasnął wkładając w to cala dostępną pomimo rany sile. Docisnął opatrunek mocniej. Biała gaza zmieniła kolor na czerwony bardzo szybko.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Widząc co stało sie z jednym ze zwierząt, po pociągnięciu i jego samego ogrodnik postanowił znalezc sie jak najdalej od strasznej magii. Znalazł swój plecak i wraz z nim na czworakach zaczął czołgać jak najdalej od miejsca gdzie wsysło jednego z Dolyaków. Jednak po chwili padł przygnieciony ciężarem. Nie fizycznym, a mentalnym. Z poczatku myślał ze postradał rozum i któreś za zwierząt jest jego ojcem oraz chce mu dać potęgę. Niedorzeczność tej myśli oraz bol w glowie jaki towarzyszył tym obcym słowom przypomniały mu o Smoku. Nie! Ja nie chce! Jesteś złą rośliną, wynocha z mojej głowy. Wysyłał swe myśli w stronę nadawcy, walcząc z nim, jednak dalej leżąc plackiem pod jednym ze zwierzaków.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Czuła, że adrenalina opuściła jej ciało i brzuch pali ją do żywego. Dopiero teraz dotarło do niej, że jest ranna.
Jedynie lekki uśmiech pojawił się na jej bladej twarzy, gdy zobaczyła, jak mordemy upadają zasypani gradem ognia, a jej ukochany w przypływie wściekłości dobija ich strzałami. Rozejrzała się za towarzyszami, by sprawdzić czy nic poważnego im się nie stało,przeciwnicy, z którymi walczyli, leżeli martwi na polu bitwy, pozostał tylko jeden, mag. Wtedy usłyszała krzyk Mariusa.
Próbowała wstać z ziemi, lecz ciało odmówiło posłuszeństwa, poczuła jak odłamki wbijają się głębiej i ranią jej brzuch i wtedy już wiedziała czego zapomniała wziąć z pokoju, tak była zajęta wyborem broni, że wychodząc zapomniała zabrać torby z lekami.
- Tylko ja mogę być tak roztrzepana - powiedziała do siebie kręcąc głową.
Wiedziała, że wstać, to będzie jej ciężko, nie mówiąc już o przywołaniu zbawiennego wiatru, więc zacisnęła ręce na kosturze i przed magiem pojawiła się płonąca lawa. Opuściła kostur na ziemię i ręką ucisnęła ranę, wiedziała, że jeszcze teraz nie może wyciągnąć odłamków, bo może to się dla niej źle skończyć.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Widok upadających wrogów sprawił mu niesamowitą satysfakcję, można by rzec, iż się nim wprost delektował. Na miejsce szału znów zaczęło wchodzić trzeźwe myślenie. Odwrócił się i zobaczył leżącą na ziemi Kae. Już chciał rzucić się do biegu, by zobaczyć, w jakim jest stanie, jednakże kątem oka dostrzegł jeszcze jednego przeciwnika - maga. Chciał unieszkodliwić go na tyle szybko, by nawet nie pomyślał o możliwym ataku z jego strony. Pistolet skierował więc w jego stronę, upewnił się, że ma czyste pole i jak poprzednio wstrzymując powietrze w płucach wystrzelił kilkukrotnie tak, aby kule trafiły prosto w jego głowę.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Chciała zająć się swoim celem do końca. Wiedziała, że duże stworzenie mogło poradzić sobie z niewielką raną i narobić szkód. Dopóki mogło złapać kogoś w szczęki, było niebezpieczne. Widząc, jak raptor upada, sięgnęła po drugi sztylet, doskoczyła do stworzenia i chciała wskoczyć mu na grzbiet. Była łowczynią, szybką i zwinną, a więc raczej nie powinna mieć z tym problemu. Gdyby się jej udało, zamierzała wbić sztylet w czaszkę zwierzęcia, by zakończyć jego żywot.
W pierwszej chwili nie zorientowała się, że coś jest nie tak. Dopiero moment później, kiedy rozejrzała się po towarzyszach, by zobaczyć, komu pomóc, zorientowała się, że pistolet Ravaela jest skierowany w jej stronę. Jasne oczy kobiety poszerzyły się znacznie. Wiedziała, dlaczego tak się dzieje. Słyszała rozmowę o tym, że ta wyprawa dla Sylvari może być ciężka.
- Ravael... - Zmierzyła z nim spojrzenie. Miała nadzieję, że jej słowa przedrą się przez zarażone myśli Sylvari i sprawią, że ten się ocknie. - Nie rób tego.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nekromantka patrzyła zdezorientowana na zakrwawione ramie. W pierwszej chwili myślała, że to jej krew, potem jednak dostrzegła czerwoną szatę i usłyszała słowa Evila. Znów wymknęła się z pod kontroli. - Humor dalej dopisuje, więc przeżyjesz... - odparła w stronę wojownika zachowując pozory, tak naprawdę było jej ogromnie głupio, że znów bardziej przeszkadza niż pomaga swojej drużynie. Dziewczyna rozglądała się po polu bitwy analizując sytuację, kiedy dostrzegła Ravaela celującego z pistoletu w stronę Złatej. Sama nie mogła się tam udać- była zbyt daleko, ale zauważyła leżące obok tej dwójki nieżywe raptory - Idealny budulec... - stwierdziła pod nosem i szybkim gestem ręki rozpoczęła dzieło stworzenia. Oba pomioty, małe, szybkie i niezbyt groźne wyłoniły się z wnętrzności raptorów i miały swoje zadania. Jeden wzbił się aby przechwycić ewentualną kulę wystrzeloną w stronę Złatej, drugi z kolei miał wytrącić Ravaela z równowagi- leciał wprost na jego nogi z wystawionym językiem. Dziewczyna liczyła, że to da wystarczająco dużo czasu albo łowczyni na wyjście cało z sytuacji lub łotrzykowi na powrót do zmysłów.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Odetchnęła głębiej, wyrzucając sobie brak maksymalnego skupienia. Widziała, że Kae i Varrus dzielnie walczą z magiem. Spojrzala po reszcie towarzyszy. Brakowało Owiala. W panującym chaosie starała się go zlokalizować. Przeanalizowała z której strony nadleciały ziarenka i szybko udała się w tamtym kierunku. Tkała w myślach manrrę skupienia i rozproszenia. Ponownie tez jej ciało zbierało wokół siebie eter.
-Owial!- krzyczała- Owial?! - zmierzała w stronę doylaków. Głos lekko odmawiał posłuszeństwa. Denerwowała się.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wszystko potoczyło się tak szybko, że gdy jej serce uderzyło dwukrotnie w ciągu całej akcji... przy kolejnym uderzeniu zamarło.
Nie zauważyła tego, że Vaeczka również ruszyła jej na pomoc. I szczerze mówiąc nie docierał do niej teraz ten drobny fakt.
Teraz widziała jedynie na jej dłoni krew...
Krew Mariusa.

Oczy rozszerzyły jej się, a oddech odmówił posłuszeństwa.
Nogi nie ugięły się pod nią tylko dzięki nadal buzującej w niej zwierzęcej furii która powoli się wypalała.
Nagle w oczach jej zabłysła niebezpieczna czerwień. Wyglądała jak by już nie ta sama osoba stała nad truchłem mordrema.
Z tą samą furią w oczach i energią która jeszcze unosiła wokół niej źdźbła trawy i kory spojrzała najpierw na nekromantkę. Ta zaś mogła by po tym spojrzeniu pomyśleć o Sześciu którzy jako jedyni byli świadomi tego jak blisko była od zawitania przed ich oblicza...
Jej wzrok jednak po chwili spoczął na rannym i przymknęła na chwilę oczy.
- Każdy z nas wiedział czym ryzykuje... - mruknęła jak by chciała przekonać samą siebie do tego, po czym nakazała robaczkowi zaatakować maga - ponownie użyć sieci by unieruchomić drania.

Sama na moment pochyliła głowę i skupiając się poprosiła o pomoc Ducha Wody. Gdyby jej wysłuchał, swoja obecnością miał pomóc w regeneracji ran bliskich towarzyszy w czasie walki.
Spojrzała przelotnie jeszcze w oczy Mariusowi kiedy gestem pokazywał, że nie jest tak źle.

Tylko czemu jakoś jej to nie uspokoiło...

Za to na jego krzyk rzuciła okiem na sytuację wokół. Wielu z obecnych nie zareagowało na jego słowa. Widziała, że dzieje się zbyt wiele rzeczy na raz. Sięgnęła po wytrącony jej łuk i korzystając z tego, iż mag w szale ruszył na zwierzęta posłała mu nie nie unosząc się z przyklęku serię strzał, które jakby napędzane jej buzującą wściekłością pomknęły do celu.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Widząc, że przeciwnik się nie podniesie, Mesmer rozejrzał się dookoła. Wszystko wyglądało, że aktualne starcie się kończy, a jego towarzysze poradzili sobie z zagrożeniem. Na krzyk Mariusa, Popielec obrócił się w stronę zagrażającego doylakom maga. Inferno już chciał ruszyć na przeciwnika, jednak zawahał się, słysząc odgłosy wystrzałów. Jeżeli zagrożenie nie zostanie wyeliminowane, Mesmer pośle fantoma. Gdy mag zostanie zabity, mesmer rozejrzy się po polu bitwy i dostrzeże całą zaistniałą sytuację. Pomimo tego Charr nie zareaguje, przynajmniej teraz.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Aghhh - Warknęła po cichu gdy smok przemówił w ich głowach. Zatrzymała się w miejscu i wzięła głęboki oddech. Poprzedni priorytet - wrodzy łucznicy został wyeliminowany, reszta mogła walczyć spokojnie nie obawiając się ognia krzyżowego. Szala zdawała się przechylać na ich korzyść. Smok niestety chyba też to zauważył. To była kwestia czasu zanim spróbuje do nich przemówić, doskonale zdawali sobie z tego sprawę i byli na to przygotowani. Oczyściła najpierw swoją część myśli i skupiła się na więzi, którą dzielili z Ravem. Poczuła jak smok skupił się na nim. Poruszał ciałem jej brata wbrew jego woli.
Oooooo NIE! Wypier***laj!
Skupiła wszystkie swoje siły psychiczne żeby pomóc bliźniakowi. Przez jej głowę prosto do niego przebiegły wszystkie wspomnienia z biesiad w Hoelbrak, wspólne misje w Eabonhawku, tułaczka po Ascalonie , wieczorne posiadówki w gildyjnej karczmie... biblioteka. Starała się pomóc mu wypchnąć smoka z głowy.
Podeszła do brata i powoli złapała go za rękaw.
Rav... coś brzydkiego biegnie na na Ciebie.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

A już myślałem, że o nas zapomniałeś. - Pomyślał gdy smok przemówił do nich. Głosowi bestii niestety towarzyszył mocny pulsujący ból w głowie, który otępił go na chwilę. Gdy tylko ból ustał trochę Rav zauważył, że jego ciało porusza się samo. Ramie trzymające pistolet wbrew jego woli skierowało się w stronę, w którą nigdy nie powinno. Przygryzł wargę i skupił wszystkie siły psychiczne, żeby pozbyć się wpływu smoka. Myśli Raveli w jego głowie nadeszły z pomocą, niczym wyciągnięta dłoń. Chwycił się ich i skupił na jej głosie. Do wspomnień siostry dołożył swoje, przede wszystkim te dzielone z resztą bractwa, z tymi którzy teraz byli tutaj i liczyli na niego.
Jedną szybką myślą, jednym szybkim zrywem starał się wyrwać spod jarzma, to jeszcze nie był koniec walki a on był tam potrzebny.
Gdy tylko odzyska kontrole nad sobą odłoży pistolet za pas i wystawi nogę, tak żeby biegnący na niego ożywieniec zatrzymał się na bucie nie przewracając go.

Od samego początku gdy zauważył wycelowany przez smoka pistolet bawiła go jeszcze jedna myśl.
Przykro mi "Tatko"... ale ten magazynek i tak jest już pusty.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Oczy pędzącego maga rozbłysły silnym światłem gdy pojął, że jest jedynym sługa Mordremotha atakującym drużynę.

Kaeiles postawiła ścianę ognia przed atakującym magiem, co rozwścieczyło go widocznie. Machnął przypominającą korą łapą i posłał w stronę rannej elementalistki dwa ciemne pociski. Blask jego oczu nasilił się gdy jego ciało zaczęły ogarniać płomienie.

Owal wił się w uścisku siły woli Mordremotha, który coraz bardziej naciskał na umysł ogrodnika.
- Zabij ich zabij!
Słowa Smoka raz po raz wbijały się w umysł Sylvari.
Po chwili dotarła do niego Aksu, która dokładnie widziała co się dzieje z Owialem. Udało się jej utkać mantrę w trakcie tego biegu i spuściła na umysł leżącego na ziemi ogrodnika falę chwilowego zapomnienia. Mordremoth stracił na chwilę władze nad jego umysłem.

Zlata wskoczyła na wierzgającego raptora i wbiła mu sztylet w nasadę czaszki. Zwierzę zwiotczało momentalnie. Wtedy wstała i zobaczyła mierzącego do niej Ravaela. Śmiał się do kogoś mówiąc o pustym magazynku.
Wtedy druga dłoń bibliotekarza chwyciła drugi pistolet i płynnym ruchem namierzyła Zlata i wystrzeliła...
Bibliotekarz tuż po strzale został podcięty przez małego pomiota stworzonego przez Vaeczkę. Drugi wyskoczył i przyjął na siebie kulę.
Zlata została trafiona lecącym teraz na nią strzępkiem mięsa. Pocisk składający się z ożywieńca rozbryzgał się na jej szacie nie czyniąc jej większych szkód.

Ravaela złapała się za głowę i klęła tak, ze aż liście więdły. Ostrzeżenie rzucone w stronę Ravaela wypowiedziała z dużym opóźnieniem, gdy jej brat już leżał podcięty na ziemi.

Varrus i Joy zaczęli strzelać w stronę płonącego i wyjącego maga. Kule popielca złopbiły głębokie bruzdy w korze na głowie Modrema. Varrus skoczył jeszcze i odciągnął Kaeiles z toru lotu pocisków. Jedna zgasiła jego prawe oko. Strzały Joy wbijały się raz za razem w korpus i szyję wyrywając duże kawały drewnianej tkanki. Mag zachwiał się i płonąc opadł na kolana. Wyciągnął jeszcze dłonie w stronę jucznych zwierząt. Wtedy pojawił się fantom przyzwany przez Inferna.
Korzasta głowa odleciała w stronę ściany dżungli a ciało zdawało się stapiać z podłożem.

Na szczęście dla Zlatej i Mariusa prośba Joy została wysłuchana przez naturę. Rana Kaeiles lekko zasklepiła się i wytrzymałą krwawienie. Tak samo Marius poczuł, że gaza nie nasiąka już nową posoką.

Od strony ścieżki druzynę doszły odgłosy rogów i nawoływań. Na pobojowisko najpierw dotarł zdyszany Popielec ubrany w sponiewierany cięzki pancerz. Tuz za nim pojawił się Asura noszący szaty Klasztoru.
- Na wieczną Alczemię! Nie oddali ładunku! Mamy to! Na Alcemię mamy to!
Asur opadł na kolana i sięgnął po manierkę z której długo pił.

Po chwili wszyscy członkowie Aiwe zostali zaprowadzeni na dużą polanę. Widzieli, ze rozegrała się tutaj potężna bitwa. Na ziemi leżało olbrzymie pnącze a członkowie ekspedycji ściągali rannych i zabitych w jedno miejsce, gdzie medycy zajmowali się rannymi.
Zabici byli pozbawiani ekwipunku, który lądował na wysokich stosach. Każdy mógł się z nich dozbroić wedle uznania.
Ciała ubitych Mordremów były palone każdym dostępnym sposobem.

Ze ścieżek powoli wychodziły inne karawany. Jedne niemal nietknięte, inne składające się tylko z jednego członka ekspedycji, parę ścieżek pozostała pusta, co świadczyło, ze tam Modemoth odniósł zwycięstwo.

Członkowie Aiwe zobaczyli jak ich zwierzęta juczne są sprawnie rozładowywane przez golemy jednego z kolegiów. Następnie Asury zaczęły otwierać skrzynie i montować z nich drogowskaz. Konstrukcja po chwili zabłysła a po dżungli rozniósł się krótki, dzwoniący dźwięk.

Obóz napełniony był wszelkiego rodzaju siłami. Poza cżłonkami zakonów i sił każdego z liczących się państw widać było nawet członków Inqest stojących na uboczu i nie atakowanych przez innych. W oddali stał wcale mały oddział Dworu Koszmaru, który nie ukrywał się. Dla pewności pomiędzy nimi a innymi siłami rozłożył się kontyngent Vigil.
Uwage zwracała tez spora horda Skritów. Uzbrojonych w różne, często zniszczone rzeczy sprawiały wrażenie trudnej do pokonania chmary.

Do członków Aiwe podszedł wysoki Norn niosący na plecach olbrzymi karabin.

- Świetnie się spisaliście. To był jedyny drogowskaz, który dotarł do tego obozu. Nie muszę wspominać jak bardzo cenna jest to teraz rzecz.

I rzeczywiście poprzez drogowskaz przybywało coraz więcej posiłków uzupełniających przerzedzone szeregi

- Mamy jednak problem z Wyvernami blokującymi nam drogę dalej. Drzewa nie pozwalają nam strzelać do nich a one sprawnie zalewają ogniem dalsza drogę. Niedaleko na północ znajdują się gniazda Surian. Ich mięso złożone z dala od szlaku powinno odciągnąć te latające bestie z dala od szlaku.
Czy podejmiecie się tego? My w tym czasie zostaniemy tutaj i będziemy bronic zarodników grzybów, które będą trzymać z dala siły Modremotha.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości