Zagadki Queensdale

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wskazówki wędkarza okazały się dość dokładne gdyż szybko znalazłem farmę. Stojąc na pobliskim wzgórzu mogłem dokładnie zobaczyć okolicę oraz rozpoznać kilka znanych mi z Bractwa postaci.
„Oho, szybko się nasi zebrali” - pomyślałem schodząc niżej na tereny farmy.
Gdy dotarłem na miejsce niespecjalnie wiedziałem od czego zacząć. Członkowie Bractwa krzątali się koło swoich namiotów i miejsc noclegowych. Wiedziałem, że nie potrzebuję schronienia nad głową do spania więc rozejrzałem się po obozowisku.
„Oho! Chyba znowu będę sałatą rodzynkiem wśród grupy” – pomyślałem z uśmiechem na ustach przechadzając się pomiędzy namiotami. Wtem usłyszałem Rejtana, który starał się ogarnąć całe to towarzystwo. Propozycja pomocy przy truchłach mogła dostarczyć mi jakichkolwiek informacji na temat tajemniczej zarazy, a przecież lubię wszystko co związane jest z truciznami. Pogwizdując cicho poszedłem za Rejtanem po narzędzia.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nekromantka przyglądała się działaniom Rejtana. Z jednej strony propozycja spalenia ciał była rozsądna, ale z drugiej strony... - Przed tym wielkim ogniskiem wypadałoby chociaż zbadać ciała i okolicę, w której znajdowały się zwierzęta przed śmiercią - krzyknęła w stronę osób zmierzających do umówionego ogniska. - Dołączę do badania zwłok jak tylko uporam się z moim namiotem - krzyknęła dziewczyna i zabrała się za rozlokowanie swojego kącika mniej więcej w centrum obozu.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy Davros dotarł na miejsce, gdzie zgromadzili się członkowie gildii, większość z nich zdawała się być zajęta rozkładaniem namiotów. Rozejrzał się po obozie, starając się ustalić, kogo z obecnych zażyło mu się spotkać. Po chwili jednak zdecydował się rzucić ogólne "dzień dobry" i również zająć się swoim namiotem, więc wziął od swojego mięsnego golema podłużny pakunek, który ten niósł mu przez większość drogi. Kiedy już zadbał o własny kawałek obozu pomyślał, że może warto by teraz zająć się jakimś zaklęciem, które zaalarmowałoby w wypadku pojawienia się intruzów. Zaczął się nawet zastanawiać, jak powinno ono wyglądać, ale przerwał rozważania, gdy usłyszał propozycję spalenia martwych zwierząt. Jemu również wydawało się, że powinni najpierw zbadać zwłoki i spróbować dowiedzieć się czegoś o chorobie, dlatego ucieszył się, gdy usłyszał propozycję Vae.
- A kiedy dowiemy się już o tej chorobie przynajmniej tyle, żeby być w stanie rozpoznać jej objawy, powinniśmy przyjrzeć się reszcie zwierząt. - dorzucił jeszcze od siebie. Następnie ruszył w stronę namiotu, z zamiarem ubrania się w fartuch laboratoryjny, aby następnie przyłączyć się do grupy badającej zwłoki.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Red przybył w pobliże domostwa Bernarda i zostawiwszy niewielki bagaż obok obejścia poszedł się rozejrzeć.
Zewsząd dobiegały głosy, rozmowy i dyskusje, a także dźwięki rozstawiania posłań oraz schronień.
Przechodząc bliżej Varrusa i zatrzymał się by przywitać go skinieniem.
- Witaj.
Spojrzał na dom i zamyślił się.
- Czy to rozsądnie do chałupy brać te zwierzęta? A co jeśli faktycznie chore lub podtrute. Jeszcze się zarażą lub coś złapią. - popatrzył chwilę jak Varrus szykuje sobie swoje miejsce i wzruszył ramionami.
- No nic. Idę obejrzeć okolicę zanim wybiorę miejsce do odpoczynku. - Po czym uniósł dłoń by z oddali pozdrowić Kae.

Ruszył powoli wzdłuż rzeki, a później ku jezioru.
Przechadzał się nad brzegiem i patrzył uważnie w wodę oraz ziemię. Szukał metodycznie czy nad brzegiem nie ma jakichś śladów lub martwych małych żyjątek albo uschłych roślinek. Powiódł po okolicy spojrzeniem i ruszył na obchód skupiając się na szczegółach terenu po czym skierował się do obejścia.
Coś mu się przypomniało i podszedł do domostwa.
- Gospodarzu? - stanął przez drzwiami i spytał głośno. - Skąd wodę do picia czerpiecie? Dla siebie i dla zwierząt?
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Wodę czerpiemy z tego oto potoku - Wskazał na miejsce, które znajdowało się trochę dalej, ale było stosunkowo blisko. - Zresztą nie robimy tego tylko my. Osiedliliśmy się tutaj właśnie ze względu na łatwy dostęp do rzeki - W międzyczasie przeglądał zniszczone plony, jakby mając nadzieję, że stanie się cud i znów nabiorą właściwego koloru i odwrócą jego sytuację. Jednak nic takiego się nie stało. - Oczywiście chore zwierzęta na wszelki wypadek trzymamy z dala od wody - Mówiąc to, to moment na jego twarzy dało się dostrzec dziwny grymas. Wyglądało to tak, jakby kłamał i tak właśnie było, gdyż zdesperowany Bernard pewnego dnia, kiedy wiedział, że stracił już wszystko, postanowił zemścić się na sąsiadach zamieszkujących dolne części rzeki i wysłać do nich chorobę. Wykąpał wtedy w potoku szczątki zwierząt i zostawił je tam na dłuższy czas. Był ciekaw jaki przyniesie to skutek. Aczkolwiek z czasem okazało się, że to nic nie zmieniło, gdyż gospodarstwa wokół niego nadal bardzo dobrze prosperowały. - Woda jest czysta, jestem tego pewien. Możecie z niej śmiało korzystać - Powiedział szczerze, jednak nie mógł wyjawić skąd to wie. - Ale jeżeli się boicie, co jest oczywiście zrozumiałe - Popatrzył na martwe zwierzęta - to dwa kilometry stąd, kierując się na wschód, znajdziecie podobny potok -
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Gospodarzu, prosiłbym o przygotowanie mi nieco mięsa. Muszę wyżywić cały nasz oddział a na razie idę po wodę do potoku. Dwa kilometry dalej, ma się rozumieć. Nie zamierzać ryzykować otrucia nas wszystkich. - popielec wydawał się nie w sosie. Nieco lepiej poinformowani wiedzieli, że to z powodu spalenia domu. Nie przywitał się z nikim, tylko wyjął trzy metalowe pręty z plecaka i wbił je w ziemię. Jeden oparł na dwóch pozostałych, tworząc rożen. Następnie wyjął z plecaka garnek i poszedł po wodę. Plecak zostawił obok ogniska.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rejtan ucieszył się widząc że będzie mógł liczyć na pomoc, Sylvari ubrany w czarny płaszczy był dość wysoki i mocny, zresztą drewniani ludzie mają sporo krzepy więc na pewno będzie z niego użytek.

- spokojnie, póki nie przygotujemy stosu nic tu raczej nie zapłonie. zwierząt jest sporo we czworo zajmie nam to pewnie dzień lub dwa. Co do rośli nie wiem jaki areał jest zepsuty, dobrze by było wiedzieć czy można je po prostu spalić czy trzeb zebrać jeśli to drugie to pewnie zajmie nam to kila dni jeśli nie tygodni. - starał się uspokoić naukowców.

Kiedy dotarł do szopy szybko znalazł kilka siekier lin i dwie taczki. po wyjściu z szopy natkną się na Sylvari.

- cześć mam nadzieje że religia czy ten was sen nie zabrania ci rąbać drewna? - powiedział z uśmiechem wręczając mu siekierę i skinieniem głowy wskazując drugą taczkę. Nim jednak doczekał się odpowiedzi z jego strony dosłyszał tocząca się na ganku rozmowę pomiędzy jednym z członków gildii, a gospodarzem.

- Gospodarzu? - stanął przez drzwiami i spytał głośno. - Skąd wodę do picia czerpiecie? Dla siebie i dla zwierząt? - pytał czerwonowłosy.

- Wodę czerpiemy z tego oto potoku - wskazał mu Bernard - Zresztą nie robimy tego tylko my. Osiedliliśmy się tutaj właśnie ze względu na łatwy dostęp do rzeki - Kontynuował wpatrując się na gnijące na polach zboża. - Oczywiście chore zwierzęta na wszelki wypadek trzymamy z dala od wody - Skrzywił się przy tym, jakby na wspomnienie czegoś złego. - Woda jest czysta, jestem tego pewien. Możecie z niej śmiało korzystać - Powiedział z przekonaniem w głosie i jakby chciał dodać coś jeszcze, ale tylko spochmurniał. - Ale jeżeli się boicie, co jest oczywiście zrozumiałe - Spojrzał wymownie na walające się po obejściu i pastwisku ścierwo - to dwa kilometry stąd, kierując się na wschód, znajdziecie podobny potok. - dokończył, nim jednak schował się wewnątrz domu zaczepił go jeszcze kolejny popielec z wyjątkowo durnym wyrazem twarzy.

Rejtan nie przysłuchiwał się już ich rozmowie, zastanawiając się raczej nad tym co usłyszał o wodzie. jeśli ktoś miałby otruć zwierzęta to z pewnością nie wykorzystał do tego wody, może więc pasza była zatruta? spojrzał jeszcze raz na wnętrze stodoły zastanawiając się czy siano lub pasza mogły je zatruć? być może mogły by się w ten sposób zarazić zwierzęta ale rośliny? Gdyby choroba przenosiła przez pył lub powietrze to ucierpiały by też uprawy sąsiadów. A o tym nic nie było mu wiadomo. Wrócił szybko do rzeczywistości zadając drzewoludowi, już w drodze do lasu pytanie.

- czy ty możesz zarazić się czymś od roślin?
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Uśmiechnąłem się lekko i uniosłem kciuk w górę po pytaniu Rejtana. Jednak nie było czasu na pogaduchy, bo Oceanus rozpoczął rozmowę z gospodarzem. Przysłuchiwałem się w milczeniu dopóki rudy człowiek nie szturchnął mnie i udaliśmy się w stronę lasu.
- Czy ty możesz zarazić się czymś od roślin? – zapytał mnie towarzysz zaskakując mnie i przez chwilę szedłem z rozdziawionymi ustami nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Oho! Dobre pytanie – odpowiedziałem po chwili – Tak jak ludzie mogą zarażać się od siebie ja również mogę załapać choroby od organizmów zbliżonych budową organiczną do mojej. Więc tak, mogę zarazić się czymś, jednak spędzając ostatnie miesiące w dżungli byłem narażony na wiele podobnych możliwości i jakoś jeszcze stoję sprawny i zdrowy – na potwierdzenie tych słów uderzyłem się w piersi.
- Tak więc jeśli pomyślałeś, że będę narażony bardziej niż ktokolwiek z nas na działanie tajemniczych trucizn lub chorób, które mogły zaatakować roślinność Bernarda to uważam, że nie ma większych obaw. Jeśli byłoby inaczej to pewnie nie byłoby tu już nawet Bernarda – spojrzałem na korony drzew nad nami i powiedziałem cicho, trochę jakby do samego siebie – Jak dla mnie to śmierdzi tu magią i to dokładnie przygotowaną w określonym celu – wzruszyłem ramionami, złapałem siekierę w obydwie ręce i mrugnąłem do Rejtana – Może być fajnie.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Niosąc ostatnie drwa zauważyła Reda, który jej pomachał, uśmiechnęła się radośnie i odmachała. Ognisko było już gotowe, usłyszała wtedy głos Rejtana.
- słuchajcie uważnie. moim zdaniem powinniśmy zacząć od zebrania i spalenia ciał martwych zwierząt - mówiąc to wskazał ręką na walające się po całej farmie ścierwo. Niektóre z nich leżą tu już pewnie od kilku tygodni - jakby na potwierdzenie jego słów jedną z martwych krów rozerwała eksplozja nagromadzonych w niej gazów. Mogły zatruć wody gruntowe więc uważajcie na wodę z płytkich źródeł i nie pijcie z jeziora zaraz po deszczu bo też się pochorujemy. Kiedy już się z tym uporamy powinniśmy zebrać chore rośliny i złożyć gdzieś pod lasem żeby zgniły. Lepiej ich nie palić bo nasiona albo pleśń czy co tam je oblazło może roznieść się po okolicznych polach. Radze założyć maski nigdy nie wiadomo czy to rośliny zatruły zwierzęta czy martwe zwierzęta glebę.
- Nie możemy zostawić roślin do rozłożenia się, dalej nie wiemy skąd jest ta trucizna, czy dalej się utrzymuje w roślinach i zwierzętach, tym bardziej, że bernard pozostawił je padnięte wokół farmy - Odpowiedziała
- Bernardzie - zwróciła się do farmera - Czy zauważyłeś w jakim czasie, od zauważenia pierwszego przypadku padnięcia zwierzęcia, padały kolejne - spytała - Jeżeli trucizna utrzymuje się w ciałach padniętych to te małe robaczki, które bardzo chętnie konsumują martwe truchła, też padną, jeżeli trucizny w ciałach nie ma to będą żyły dalej, więc można by było przynajmniej jednego takiego wziąć i mu się przyjrzeć - zwróciła się do członków bractwa
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gospodarz tak się rozgadał, że nawet nie zauważył, kiedy podszedł do niego Charr, który już po chwili poprosił go o przygotowanie im mięsa. Nie ucieszyło to zbyt mocno Bernarda, gdyż sam nie miał już zbyt wielkich zapasów, a musiał przecież czymś wykarmić swoją rodzinę, jednak uznał, że skoro Leth mori Aiwe są jego ostatnią nadzieją, to podzieli się z nimi. Kto wie, być może uratują jego gospodarstwo. - Dobrze. Pójdę zatem przygotować Wam trochę mięsa. Pakunek położę tu obok. Kiedy wrócisz, pewnie już tutaj będzie. - I kiedy chciał właśnie ruszyć do domu, usłyszał kobiecy głos. Przez moment myślał, że to jego córka, jednak wyglądało na to, że się mylił. Wkrótce jej odpowiedział - Przykro mi, jednak kiedy to się działo, byłem w bardzo dużym szoku. Nie mam pojęcia ile to mogło trwać - Odparł smutno.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zastanowił się nad odpowiedzią i mimiką twarzy gospodarza dostrzegając lekkie zmiany w trakcie odpowiedzi na jego pytania o wodę, ale zachował swoje spostrzeżenia dla siebie... na razie.
Skinął tylko głową, a jego wyraz twarzy można było opisać " Widzę, rozumiem i wiem więcej niż myślisz."
Lubił tak "ubierać" swoja twarz bo wywoływało to często panikę lub nierozważne działanie u innych których chciał wybadać.
Możliwe, że w tym wypadku działał na wyrost, lecz któż to może wiedzieć...

Wyłowił wypowiedzi innych i oparł się o framugę zakładając ręce na piersi.
- Skoro ma zapłonąć stos to ja sobie przygotuję posłanie z dala od pozostałych i ognia. Wolę cień. - chwycił swoje rzeczy i ruszył rozłożyć je między domostwem które chciał mieć na oku, a wodą. Z tego miejsca widać było miejsce na ognisko innych.
Przejrzał broń i przygotował przy swoich rzeczach pułapkę na ewentualnych nieproszonych gości. Linkę.

Ruszył po tym zobaczyć czy jakieś ślady wokół obejścia nie są podejrzane. I czy nie znajdzie czegoś niezwykłego.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wchodząc do lasu, Rejtan przystaną na chwilę by rozejrzeć się za właściwymi drzewami. Postanowił że ponieważ jest ich dwóch nie ma co brać się za największe konary, wybrał więc drzewo mierzące blisko cztery metry, o pniu odrobinę szerszym niż jego dłoń. Zrąbał je kilkoma uderzeniami po czym stanął w rozkroku nad powalonym konarem i uderzając raz z jednej, raz z drugiej strony. Odcinał wyrastające z niego gałęzie, by później zrzucić je na osobny stos przygotowany na skraju polany, gdzie wciąż stojące jeszcze wysokie słońce miało szanse je odrobinę podsuszyć. Kiedy już z nimi skończył złapał za czubek drzewa i opierając je sobie na ramieniu zaciągną je na bok. Za nim wbił dwa ociosane kołki. Kiedy skończył obróbkę kolejnego konaru, powstałą w ten sposób kłodę umieścił o krok na lewo od poprzedniej i również wbił kołki tym razem po drugiej stronie, zabezpieczając w ten sposób przestrzeń dla kolejnych drzew. Tak by nie rozsypały się kiedy powstanie już solidna sterta. Dalej praca szła już szybko

- leci! przerwał ciszę donośnym okrzykiem Rejtan. towarzysz jego bowiem na chwilę znikną mu z oczu a w okolicy mogło czaić się licho wie co.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Varrus nie mówił zbyt wiele, można powiedzieć, iż praktycznie przez cały ten czas milczał. Po rozstawieniu swojego namiotu oraz pomocy innym, zdecydował się na przechadzkę po gospodarstwie. Szedł powoli, dwie łapy trzymając w kieszeniach falującego rytmicznie z każdym krokiem czarnego płaszcza. Kapelusz zdawał się być naciągnięty na jego głowę bardziej niż zwykle i to, jak można się było domyślić, nie bez powodu. Miał nadzieję, że dzięki temu nikt nie będzie go zaczepiać, ani mu przeszkadzać. Podczas, gdy inni wykorzystywali cenny czas do rozmów między sobą jak i z gospodarzem, ten wsłuchując się w ich słowa badał kolejne metry kwadratowe gospodarstwa z nadzieją, że natknie się na jakieś ślady wskazujące jednoznacznie na wkradanie się na ten teren, bądź wykorzystanie trucizny. Przecież, aby dokonać zniszczeń na tak szeroką skalę nie mógł to być jednorazowy wybryk. W razie użycia jakiegokolwiek sposobu niebędącego magią, cały proces podtruwania musiałby być powtarzany wielokrotnie. "Może jakaś buteleczka, opakowanie, flakonik, cokolwiek" - myślał rozglądając się wokół, a jego nos drgał raz po raz, jakby chcąc natrafić na jakiś trop.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Davros wstał i spojrzał na stanowisko pracy, jakie udało mu się przygotować. Przed nim leżała duża nasączona tłuszczem płachta na której rozsypał około centymetrową warstwę piasku. Na tej warstwie izolacyjnej leżały cztery martwe zwierzęta ze stada Bernarda. Nekromanta dobrał je tak, aby móc prześledzić jakie zmiany zachodziły w ich organizmach po śmierci – ułożył je od tego zmarłego najdawniej do tego zmarłego całkiem niedawno. Oprócz nich zadbał także o zdobycie i umieszczenie w lodzie (prawdopodobnie) zdrowego przedstawiciela lokalnej fauny. Mimo, iż na wielu widok bezdusznie zabitego króliczka zrobiłby przygnębiające wrażenie, to Davros widział w nim tylko materiał do porównania z chorymi lub zatrutymi okazami. Chciał już zabrać się do pracy, kiedy jego uwagę zwrócił zmierzający w stronę zabudowań gospodarskich człowiek. Po jego ubiorze i wbitym w ziemie wzroku, domyślił się, że to prawdopodobnie Bernard. Ponieważ miał do niego kilka pytań, zostawił swoje stanowisko pracy i pobiegł w jego stronę.
— Przepraszam! — z zadowoleniem zauważył, że gospodarz zatrzymał się usłyszawszy jego słowa i obrócił się w jego stronę — Za pozwoleniem. — Zaczął, gdy już dobiegł do Bernarda — Chciałem zapytać się skąd bierzecie paszę dla swoich zwierząt? Poza tym proszę, żeby powiedział Pan coś na temat zniszczonych upraw, albo najlepiej pokierował mnie w miejsce, gdzie mógłbym się im przyjrzeć. — A po krótkim zastanowieniu dodał jeszcze kolejne dwa pytania — I tak właściwie, to co zaczęło się wcześniej – problemy z uprawami, czy ze zwierzętami? I czy ktokolwiek w okolicy miewało ostatnio jakieś niewytłumaczalne problemy, niekoniecznie związane z uprawami czy z bydłem? — Ostatnie pytanie zadał na wypadek, gdyby źródło kłopotów było związane z magią w tym obszarze. Kiedy już skończył zasypywać rolnika gradem pytań, wlepił w niego uważne spojrzenie swoich ciemnozielonych oczu i czekał na odpowiedź.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Z dala od wszystkich? - Powiedział zmartwiony i wyraźnie wystraszony Bernard na słowa czerwonowłosego mężczyzny. W jego głosie dało się też usłyszeć nutkę szacunku - Ja to bym się bał - Po czym popatrzył za odchodzącym jegomościem, z czego wyrwał go ryk popielca o bardzo długich rogach. Ten również miał do niego kilka pytań, a Bernard nie chcąc Leth mori Aiwe utrudniać zadania, postanowił odpowiedzieć również jemu. - Zwierzęta do tej pory karmiliśmy oczywiście tym co mieliśmy. Lubimy być niezależni. Zresztą prowadząc gospodarstwo nigdy nie narzekaliśmy na ilości jedzenia, także i dla zwierząt zawsze się coś znalazło. Jeśli jednak mowa o samych zniszczeniach, to na moje oko wygląda to dość dziwnie. A nie ukrywam, że mam w uprawie nie małe doświadczenie. Rośliny zaczęły się zachowywać bardzo dziwnie. Mimo tego, że nie rosły zbyt dobrze, to zdawałby się nagle przekwitać, by następnie lada moment zgnić. Zresztą możesz zobaczyć sam - Wskazał popielcowi drogę prowadzącą na uprawę. - A od czego się to wszystko zaczęło, to niestety nie pamiętam. Tak jak już mówiłem tej młodej dziewczynie. Przykro mi - Powiedział smutno.


Bernard tak jak obiecał, ruszył do swojego domu i zaczął wypełniać pakunek różnego rodzaju mięsem. Część była świeża, idealnie nadająca się do spożycia w najbliższym czasie, ale gospodarz dodał również sporo ususzonego mięsa, które z pewnością posłuży na dłużej. Kiedy skończył, ruszył ponownie w stronę obozowiska i kładąc pakunek na ziemi powiedział - Tyle będzie musiało Wam wystarczyć. Więcej niestety nie jestem w stanie Wam ofiarować. Ale jeśli chcecie, zawsze możecie ruszyć do lasu i coś upolować -
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości