Po starej znajomości

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Otrzymałem list od swojego dawnego przyjaciela i dowódcy Pakoslawa Vanrijda, obecnie jednego z comanderów awangardy. Poinformował mnie w nim o niepokojącej go sytuacji która miała miejsce w zewnętrzenej zagrodzie na granicy zrujnowanych pól. W otwartym tam obozie mieszkańcy ebonhawk którzy postanowili dalej pracować na rzecz miasta skupili się na hodowli bydła i osuszaniu bagna strzegąc jednocześnie jedynej drogi lądowej jaka łączy wspólne ziemie, jak nazywamy teraz obszar na północ od miasta gdzie zgodnie z traktatem pokojowym możymy gospodarzyć wspólnie z już istniejącymi osadami popileców. Pchlarze nigdy nie oddały by rafinerii. Pakoslaw wysłał do ochrony posterunku, przejścia i rolników niewielką grupę weteranów pod dowództwem sojego syna, Lynna. Po kilku miesiącach dowiedział się z raportów, że w okolica jest spokojna i nie licząć starć z renegatami oraz miejscową fauną miejsce jest dobre dla nowej kolonii. Jednak zadowolenie rady miasta nie trwało długo. zaledwie dwa tygodnie później miał miejsce pierwszy incydent. Kilka sztuk bydła zniknęło z pastwiska. Mieszkańcy i straż szukali w lesie walcząc tam z pająkami i niszcząc ich gniazda oraz w okolicach bagna, kótrego póki co nie udało się jeszcze osuszyć jak też znaleźć bezpiecznej drogi na drugą stronę.

Nie minęło wiele czasu i zniknięcia zaczęły się powtarzać, na domiar złego niejaki Greg zwiedział się z kądś o niepokojach mieszkańców i pracowników wprawadzając się do obozu by siąć ferment i niechęć do rządzących grupą. Lynn próbował rozmówić się z nim, być może przekupić lub nastraszyć jednak ten pozostał nieugiety a póby użycia wobec niego siły kończyły się atakami separatystów na stada i osadę. Koniec końców pozwolon mu zostać nie chcąć doprowadzać do eskalacji konfliktu. Pakoslaw usprawiedliwia się dbaniem o ludzi, podobno walki w mieście i agresywne skupowanie ziemi przez jakąs grupę z Krytii niemal wyludniło mury Ebonhawk.

Dopiero jednak dwa tygodnie temu stało się coś co zmusiło ludzi do podjęcia bardziej radykalnych kroków. Zaczęli bowiem znikać ludzie, a w okolicy widziano Ratclawa, jednego z przywódców renegatów, z którym jeszcze w czasach wojny, Kiedy słyżył żelaznym, Wiele razy potykaliśmy się znim w tamtych czasach i to właśnie wieść o tym że może uda nam się na niego trafić skłoniła mnie do podjęcia misji w okolicy. Pakoslaw postaniwił że niezależnie od tego czy zjawie się czy nie on również przybędzie tam z kilkoma zaufanymi ludżmi by nie siać paniki i nie spłoszyć naszego znajomego pchlarza.

Szybko zorganizowałem wieć grupę śledczych i wojowników z którymi miałem zamiar wesprzeć mieszkańców w tej trudnej chwili. Postanowiłem jednak nie ujawniać im wszystkich faktów dotyczących naszego zadania, Ratclaw był bardzo niebeizpieczny i nie chciałem bezposąrednio narażać ich na walkę z tym potowrem. Rozwiesiłem więc ogłoszenie w kórym szukałem ludzi do rozwiązania zagadki znikających ludzi, nie wspominajać w niej o renegatach.

Na moje wezwanie odpowiedziało kilkoro członków gildii, w tym osoby które pomimo krótkiej znajmości chcę nazywać swoimi przyjaciółmi. Czigodna Kaeli, nasza egzekutorka i od niedawna małużonka Wardena Marthe z którym również zdazyłem się już zaprzyjażnić. Subortis Whitesneake dobry towarzysz broni, fatalny kompan do picia. Veripma Tralevney nie wiem czy zdobyła więcej dosąwadczenia bojowego od naszego ostatniego spotkania ale liczę że tym razem będzie ostrożńiejsza, pomimo leczenia wciąż czuje w kolanie naszą ostatnią przygodę. Oraz niejaki Avraan Stern, nieznajomy.

Już na zbiorce jednak okazało się że nie wszyscy uczestnicy dopisali. Suba i Avraana brakło. Zdaje się że zatrzymały ich jakieś ważne sprawy. Zostawiłem jednak sztygarowi współrzędne naszego celu. Liczę że będą w stanie do nas dołączyć. Nie martwiłem się jednak zanadto powodzeniem naszej misji ponieważ zastąpili ich Ereltana, świetna medyczka oraz zachartowana ciązką próbą śledcza, która wiele ryzykując udowodniła że posiada wszystkie kfalifikacje niezbędne by brać udział w najtrudneijszych zadaniach. Oraz niejaki Nebides Hedar którego do tej pory nie miałem okazji poznać.

Podczas rozmowy z nimi dowiedziałem się że Veri oraz Kae są ciężarne. Na szczęście nie była to jeszcze zaawansowana faza, uparły się że sobie poradzą a skoro nikt nie miał zastrzeżeń pozwoliłem im na wzięcie udziału w misji, decydująć się traktować je jak każdego innego wojwnika pod swoją komendą. Dla ostrożności ostrzegłem ich przed wzmożoną aktywnościa renegatów w okolicy i podałem cel oraz miejce misji. Po kilku pytaniach dotyczących zagadki oraz tego co wiem na ten temat udało nam się wyruszyć.

Na miejscu zaskoczyło nas suche, chłodne powietrze uwięzione na zawsze między górami zamkniętej doliny jak my, mieszkańcy Ebonhawk zwykliśmy zwać swój dom. Moje podejrzenia zbudziło nagłe poruszenie na wzniesieniu powyżej nas. skały które potoczyły się z tamtąd i świadomość obecności renegatów skłoniła mnei do wysłanai tam patrolu. W jego skład wchodził Warden którego doświadczenia bojowegi i umiejetności byłem pewien, uczyniłem go też dowodcą licząć że powaznie potraktuje swoje zadanie. Veripme żeby w razie czego miał ich kto poższywać, oraz Nebidesa mesmera który mógł posłużyć im jako zwiadowca.

Sam w raz z resztą odziału udałem się do osady, by dowidzieć się od Pakoslawa więcej o ruchach Ratclawa i dać czas śledczym by dowiedzieli się czegoś o zniknięciach. Z perspektywy czasu uważam że popełniłem błąd zostawiając ich tam we trójkę, pozostaje mi jedynie cieszyć się, że nie skończyło się czymś poważniejszym. do czego wrócę później.

Zaraz po przybyciu uderzyła nas bieda panująca w obozie, jak na zagrodę chodowców bydła. Skóry i mięso zawsze było chodliwym towarem ci ludzie posaidali zaskakująco mało. Solidny ostrokół i dobrze uzbrojeni strażnicy kontrastowali z znoszonymi ubraniami robotników i proszącymi się o naprawy namiotami pasterzy. Jedynie baraki i szopa były porządne.
Z drugiej jednak strony, lata spędzone poza ojczyzną rozpuściły mnie trochę i zapomniałem już jak się u nas żyje.

Po krótkiej rozmowie z Pakoslawem, który wyjaśnił diewczyną jak wygląda sytuacja z znikającymi osobami.

Pakoslaw: przysiadł na jednej z szkrzyń których pakowania doglądał w czasie gdy zbliżyli się do niego członkowie Aiwe i spojrzał na Kaelis tak więc od kilku tygodni mamy tu problem z zaginięciami. wskazał na wchodnią bramę gdzie za pastwiskami ciąłgły sie bagna Na początku ginęło tylko bydło, sprawa już wtedy była dziwna bo nie mogliśmy znaleźć ich śladów, jakby wyparowały. Pasterze i strażnicy przetrząsali całą okolicę, las i wzgórza jednak nie znaleźli nic prócz wygłodniałych hien i pająków. mimowolnie poruszyl ramionami więc daliśmy temu spokój ostatecznie bydło czasem ginie wykrzywił usta w wyrazie niesmaku. Ale kiedy zaczeli znikać ludzie, a ten mąciwoda Greg zaczął podburzać ludzi i oskarżać nas o zaniedbania rekrutując niby to do straży obywatelskiej a na boku do tych jebanych wywrotowców to już się miarka przebrała. pokiwał głową Wysłałem na poszukiwanie swojego człowieka, Paobla. Ale i on znikł jak kamień w wodę. zasłonił twarz dłonią Od tamtej pory zabraniam swoim zbliżać się do bagien kiedy coś zginie żeby nie zwiekszać liczby ofiar. Porozmawiajacie z ludźmi może wam uda się coś ustalić.

Po tej romowie moje towarzyszki ruszyły na spotkanie miejscowym, podczas gdy ja pod przykrywką kłótni z comanderem dowiedziałem się, że Ratclaw nadal jest w dolinie. Mało tego według ludzi Pakoslawa powinien w najbliżyszm czasie tędy przechodzić. Prawdopodobnie nie będzie sam jednak liczę na to że uda nam się go zatrzymać.

W czasie gdy rozmawiałem z przyjacielem, Ereltana poznała jego syna Lynna oraz wichrzyciela Grega. Obie kobiety miału okazję wysłuchać jego przemówienia, oraz poznać jak podadni na jego słowa są mieszkańcy osady. Zdawało się że są na skraju buntu. Jednak tym razem jeszcze rozeszli się po słowach strażnika. Lynn zaprowadził nas póżniej w okolice gdzie znikają zwierzęta. Udało się tam odnaleźć Ereltanie pióro, które po powrocie zidentyfikowaliśmy jako lotkę harpii co wyjaśniało by jak udało im się przedostać przez bagna nie zostwiająć żadnych śladów.


Kiedy wróciliśmy do wioski panowało w niej nie małe zamieszanie. Oto w środku ostrokołu pojawił się portal z którego wyszli moi pozostali towarzysze, nieprzytomna Veripma niesiona przez rannego i oblanego kriwą Wardena.

Ereltana natychmiast udała się do baraków żeby go poszywać podczas gdy Veripma i Nebides opowiedzieli nam co właściwie zaszło.

Zaraz po doatrciu do podnóża wzgórza na którego stoku pasły się marmoxy Warden zarządził drużynie rozdzielić się, tak by mogli szybko przeczesać jak największy obszar. Kilka minut łazili tam i zpowrotem tracąć czujność i jedno drugiego upewniajać, że z pewnością zwierzęta zrzcuiły kamienie, a Rejtan wysłał ich tam bez sensu. Kiedy udało się im znaleść masę petów na skarpie z której widać wnętrze ostrokołu. Niedługo po tym Veripma natknęła się przypadkiem na trzech popielców z któych jeden z nich rzucił się na nią z nożem, kiedy kolejny gdzieś znikną. Ponieważ wszyscy byli w niewidzialnej strefie, mesmer i strażnik stracili ją z oczu. Veri stworzyła olbrzymiego robala poza kopłuła. Nebides wziął go za wroga i strzelił w jego stronę o włos mijajać twarza Veripmy która jeszcze w tej samej sekundzie przeniosła sie do wnętrza przywołańca unikając tym samym śmierci. Straciła jednak przytomność, trudno powiedzieć czy to z winy huku, czy stresu. Nebides natychmiast skoczył do nieprzytomnej towarzyszki któtra zdołała jeszcze przełamać kamuflaż wroga zmuszając okoliczne owady by ich oblazły. Popielce zareagowały natychmiast ten z nożem wycelował w Wardena podczas gdy drugiemu udało się jakoś ponownie zniknąć. Strażnik teleportował sie do przeciwnika uderzająć go płonąca pieścia w czerep, kontrolowana eksplozja płomieni zmieniła jego głowę w pochodnię podpalajac jednacześnie oślepiające go i krążące w okolicy robale przez co i warden nabawił się lekkich oparzeń. Nim ktokolwiek zdążył nacieszyć się tym celnym atakiem towarzysz renegata pojawił się za strażnikiem i z całych sił zajebał mu kluczem w potylicę, aż wgiął się hełm a przeniesiony na czaszkę wstrząś zachwiał nogami strażnika. Uwalając się na ziemię złapał mocniej za rogi płonącego wroga i dla pewności zionął mu w twarza. Blękitny płomień zmieszał się z gejzerami krwi i gotującego się płynu z eksplodujących gałek ocznych martwego już przeciwnika. Widząc towarzysza w potrzebie Nebides pozostawił przy Veripmie jednego z swoich klonów i wystrzelił do niego z pistoletu, ten jednak odbił pocisk. Mesmer teleportował się za jego plecy i celował w szyje swoim rapierem, renegat wykazął się jednka nadludzkim refleksem i odwrócił się do niego skracajac dystans, przez co ostrze przeszyło jego klatkę piersiową, najwidoczniej jednak mijajać witalne cześci, ponieważ z sykiem magitechowej rękawicy złapał za nie i złamał zamachując się jednocześnie na człowieka. Widząc co się świeci pozbawiony czubka swojej broni Nebides odskoczył by strzelić w twarz popielca. W tym czasie Warden zaczął podnosić się z ziemi i śiagać po miecz, jednak cofajacy się przed pociskami przeciwnik podkną się o niego ponownie kładąć go na ziemi. Leżący u jego stóp Warden chciał podczołgać się do niego żeby złapać i udusić wroga, kiedy ten uruchomił swoje odrzutowe buty. Lądując kilka metrów od Wardena. Wsciekły już nie na żarty strażnik teleportował się do rannego popielca przebijajać mu gardło ostrzem miecza. Krew tryskałą na niego oślepiając go na moment podczas gdy ułomek miecza, rzucony w kierunku uciekajacego popielca trafił go w plecy dekoncetrujac go już zupełnie. Syczeniu rękawicy towarzyszyły wystrzały, z pistoletu jaki w tym zamieszaniu wyją popielec. Kule ślizgały sie po ciezkiej zbroi rozrywajac ją na skraju i przechodzac na wylot. Warden po chwili stłumił ból i udał się po nieprzytomną Veripmę. Oboje do obozu przeniósł mesmer, gdzie zajeła sie nim Ereltana.

Po zdaniu raportu Nebides udał się zwiedzać wioskę gdzie dowiedział się że krowy są w lesingu i że pasterz któremu jakaś zginie musi płacić część jej wartości, któą normalnie oddałby właścicielowi, zatrzymując dla siebię resztę zysku ze sprzedaży już po transakcji. Wymienił takze zdobyczne narzędzie, klucz popielca. Za patelnie, a tą za używany, ale w dobrym stanie miecz. Dowidział się też od wyjątkwo dobrze poinformowanego staruszka że idąc wzdłuż klifu nad wioską można pokonać tajemnicze bagna.

W tym czasie Veripma zbadała pióro i podąrzająć sladami esencji własciciela dowiedziała się, że harpie są głodne mieszkają za bagnami, że jest ich wiele i mają tam jakiś dziwny artefakt. Kiedy matrona nawiązała z nim kotant ich więz została przerwana a do umysłu kobiety dostały sie jakieś niepokojące i staszne obrazy których nie potrafiła sobie przyponieć. Póki co zostawiła to dla siebie nie niepokojąc reszty grupy.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Czyli podumowująć, rozejrzałem się po obecnych. Trzeba pozbyć się harpii mieszkających za bagnami, wskazałem wzgórze przed wioską. A jeden z zwiadowców wysłanych tu przez renegatów zbiegł. W chwili milczenia kiedy zbieralem myśli stało się dla mnie jasne że jeśli chce dopaść Ratclawa.. W takim razie myślę, że powinniśmy się rozdzielić, ja zostanę w obozie, w razie gdyby harpie lub popielce postanowiły nas tu odwiedzić, uderzyłęm piesćią w dłoń. Reszta powinna zająć się problemem na bagnach. Jacyś chętni?
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W międzyczasie...

Członek wyprawy nieudolnie przedstawiający się Nabidesem Hederem, bądź Nubidesem z Hetyna, okazał się być wysłanym przez Białą Opończę szpiegiem, używającym silnej magii iluzji do skopiowania wyglądu Nebidesa Hedar. Mając tym samym na celu infiltracje Leth Mori Aiwe. Niestety tak silna magia wypaczyła jego umysł, przez co prędko na jaw wyszło że jest tylko marną kopią oryginału. Począwszy od ciągłego mylenia swojego imienia i nazwiska, po godne pożałowania rezultaty bojowe, skończywszy na złamaniu marnej repliki miecza zwanego "Szach-Mat". Gdy jego szalone zachowanie sięgnęło zenitu, iluzja zniknęła, a przed resztą grupy stanął zdezelowany magicznie człowiek w szatach zdobionych białym znakiem.

Zdany był na łaskę Leth Mori Aiwe.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Poczułem grozę na myśl o tym co spotkało naszego towarzysza, skoro przebieraniec oszukał strażników to musiał mieć przynajmniej jego medalion. On sam co prawda działa tylko w rękach właściciela ale legitymując się nim na bramie mógł oszukać strzegących ją ludzi. Piowinni byli co prawda wykryć iluzję, jednak być może zmyliła ich profesja użytkownika.

Nie zastanawiajać się nad tym zbyt długo postawił wokoło obcego więzienie z bariery z krzykiem - żywcem go!

podczas gdy będący w obozie strażnicy awangardy wsparli więzienie i uderzyli w niego atakami telekinetycznymi ich dowódca pozbawił więżnia władzy nad ciałem.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Czekała z boku, aż zamieszanie w obozie dobiegnie końca, po czym podeszła do Rejtana. - Podmianka zapewne nastąpiła przy drogowskazie, bowiem nie mógł w żaden sposób podrobić medalionu, a skradziony by nie zadziałał. Skoro i tak mamy się rozdzielić, proponuję, by ta część co zostanie w obozie rozejrzała się przy drogowskazie, czy tam przypadkiem nie ma naszego prawdziwego towarzysza. -Spojrzała jeszcze na szpiega po czym usmiechnęła sie nieznacznie - Jeśli tam nic nie znajdziemy, trzeba będzie przesłuchać tego pajaca. Tak czy siak, moge być w grupie, która zostanie w obozie.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Jeśli masz przy sobie coś na uspokojenie to podaj mu dość żeby nie myślał o czymś głupim przez parę godzin. Wstałem z nad skrępowanego i zakneblowanego przebierańca, którego strażnicy oparli pod nawisem skalnym i załozyli mu worek na glowę.Masz rację, musiał zdaje się dołączyć później bo nie ma przy sobie medalionu
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Tak, nazywa się - patelnia. -usmiechnęła się wrednie, po czym pozyczyła patelnię od jednego z mieszkańców i zdzieliła więznia umiejętnie w tył głowy tak, że ten opadł jak szmaciana lalka. - Przeciez nie będę marnowała leków na szpiega? - mruknęła to ostatnie w ramach wyjaśnienia i oddała patelnię właścicielowi.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

coż można też i w ten sposób, - podrapał się po czole podczas gdy reszta obecnych zamruczała z uznaniem przyjmując nadzwyczajne zdolności Ereltany.

Nie żartowałeś kiedy mówiłeś że weźmiesz z sobą najlepszych ludzi - mrukną Pakoslaw
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy sprawdziła, że z jej mężem wszystko wporządku i może kontynuować misję podeszła do Erel
- Skoro Erel zostaje, to jej potowarzyszę - odpowiedziała spokojnym głosem odgarniając kosmyk z czoła
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pakoslaw: bardzo mnie cieszy że wszyscy chcecie nam tu pomóc przed możliwym atakiem renegatów, tylko nie zapominajcie po co tu przyszliście, - wymownie spojrzał w stronę bagien.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Całą sytuację obserwowała ze stoickim spokojem, widocznie pogrążona głęboko we własnych myślach. Bawiła się chwilę piórem w dłoni, po czym przysiadła na kamieniu, obserwując resztę.
- Zostając tutaj skazujemy misję na porażkę. Na bagnach jest pełno przeciwników, nie możemy sobie pozwolić na to, by więcej niż jedna osoba została w obozie - wsunęła piórko do jednej z sakiewek przy pasie i poprawiła pochwę sztyletu, która nieco się obsunęła na biodrze nekromantki. - Potrzebuję was - dodała z naciskiem, posyłając Rejtanowi, Erel, Wardenowi oraz Kae wymowne spojrzenie. Widać było, że nie chce pewnego tematu zdradzać w wiosce.
Nie chciała jeszcze bardziej martwić i tak już wykończonych mieszkańców.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Podchodzi do Kae i Erel po dłuższej chwili, uśmiecha się do żony:
-Wiesz, że tam gdzie Ty to i ja, hmm? Też jej potowarzyszę...-
Powiedział zdecydowanym i pewnym siebie głosem. Po chwili objął delikatnie prawą ręką swoją żonę dodając jej otuchy.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Uśmiechnęła się czule do męża i spojrzała na Veri zaintrygowana jej słowami
- W takim razie pójdziemy z Tobą Veri, mam nadzieję, że tutaj w obozie się nic nie stanie, jak nas nie będzie
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Proponuję zatem byście rozwiązali sprawę podstępem. - spojrzała po nich. - Nie wiecie ilu przeciwników spotkacie, zatem jeśli wykurzycie harpie dymem, będą łatwiejszym celem, wystarczy jedynie, że rozpalicie ogniska z mokrego drewna po zawietrznej.
aiwe_database

Re: Po starej znajomości

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Erel, jako nasza uzdrowicielka powinnaś chyba iść z nimi. - Rejtan przemówił po chwili milczenia zwracająć się do Erel. Jeśli znajdą tam rannych pasterzy, lub coś im się stanie - spojrzał na ciężarne koleżnki. Powinien być z nimi ktoś, kto może udzelić im natychmiastowej pomocy.

Przeniósł spojrzenie na Wardena, Ja w tym czasie obejżę miejsce waszej walki, - mówiąc zerkał na Erel nie wiedząc, czy ta zamierza go posłuchać. Czuł, że i jemu może przydać się medyk, a ona i tak zrobi co zechce. Może dowiem się czegoś o zniknięciu naszego towarzysza, - machną ręką w kierunku jeńca. Lub znajdę jeszcze coś przydatnego przy ścierwie popielców.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości