Przekleństwo cholernej magii

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielec przez większość czasu od zakończenia poprzedniej wypowiedzi tylko przysłuchiwał się tym, o czym mówili pozostali. Gdzieś w połowie wypowiedzi Blomma zaczął grzebać w piasku przed sobą trzymanym w łapie kosturem i przyglądać się temu z taką uwagą, jakby spodziewał się tam znaleźć co najmniej sens życia, wszechświata i całej reszty.

Dopiero pomysł Thorina i działania Ereltany oderwały jego uwagę od piaszczystego podłoża, a mina, jaką przybrał sugerowała, że przesypujące się ziarenka wcale nie były skore do udzielania odpowiedzi. Korzystając z chwili ciszy odezwał się cichym, lekko warkliwym głosem.

— Zupełnie nie pamiętam, do czego służą ciemnoniebieskie... To znaczy nie jestem znawcą kryształów i w jaskini miałem tylko na tyle czasu, żeby się im pobieżnie przyjrzeć, ale wydaje mi się, że te błękitne powinny służyć do skupiania magi Ley–linii. — zamilkł na chwilę, zamyślony — Nie jestem pewien, na ile dobrze rozpoznałem zielone, bo w tamtym oświetleniu odcień mógł być nieco zniekształcony, a w ich przypadku łatwo o pomyłkę — znowu przerwa, po której dodał dużo ciszej — Chociaż może nie tak łatwo, ale nie zwróciłem na to uwagi — a następnie kontynuował już normalnie — W każdym razie myślę, że zielone mogły dostrajać się do magii natury... Ale za to w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć nic o niebieskich. — przy tych słowach znowu zaczął grzebać końcem kostura w piasku.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przez jakiś czas trwała w bezruchu przyglądając się Loxleyowi. Wreszcie się odezwała.

- Jakkolwiek by nie było... to się tak dostroiło do Loxleya, że tworzy część jego osoby, teraz pozbywanie się tej zbroi to jak pozbywanie się wątroby czy nerki. - Zamyśliła się po tych słowach i odezwała już ciszej.

- Nie polecałabym usuwania jej, jest tak związana z Loxleyem, że mam wrażenie, że jeśli przelejemy energię zbroi na inny obiekt, stanie się to samo z jego energią i on nam umrze.

Przymknęła na chwilę oczy, potarła skronie, jakby zmuszając mózg do bardziej intensywnej pracy i znów sie odezwała.
- A może... jakiś sposób desynchronizacji? Organy niedopasowane ulegają odrzuceniu... - rzuciła to ostatnie jakby do siebie.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W trakcie wypowiedzi medyczki dalej bawił się piaskiem i kosturem, ale przestał mniej więcej pod koniec, kiedy Ereltana wspomniała o desynchronizacji przepływu energii zamkniętej w zbroi Loxleya z jego własną i przeniósł zaciekawiony wzrok najpierw na nią, a następnie na Loxley'a.

— To brzmi całkiem ciekawie. Jeżeli mówisz, że doprowadzenie do niezgodności w przepływie magii między nimi mogłoby być pomocne, to może warto spróbować użyć kryształów zostawionych w jaskini do zrobienia tego. — zrobił przerwę i podrapał się po łbie — Nie znam się za bardzo na kryształach, ale może bylibyśmy w stanie ustalić coś metodą prób i błędów, zmieniając tylko jeden czynnik na raz? — zamyślił się na moment.

— Gdybyś może mogła obserwować stan Loxley'a w zależności od... — urwał dość gwałtownie — w sumie nie mam pojęcia od czego. Może od jego położenia względem kryształów i Ley–linii, to udałoby się nam dojść do jakichś wniosków? — po tych słowach przeniósł wzrok na Blomma — A może Ty masz jakiś pomysł, jakie parametry trzeba by zmieniać w takim doświadczeniu, albo możesz nam załatwić jakieś notatki Twojej ostatniej ekipy lub urządzenie pomocne w pomiarze przepływu magii? — nie dając nawet szansy na odpowiedź, dalej podążał z potokiem myśli pojawiających mu się w głowie i zwrócił się do Loxley'a.
— A swoją drogą to byłeś jedynym ochroniarzem całej tej grupy asur? Bo jeżeli tak, to to wydaje się trochę... nietypowe. — i dopiero po zadaniu tego pytania wreszcie się zamknął.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielec uważnie przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy. Czując rękę Detrosa i słysząc jego słowa, mimowolnie wyszczerzył groźnie kły, a przez myśl przebiegło mu tylko krótkie "Grabisz sobie"... Miał już zareagować na litość piaskowego maga, ale w tym momencie usłyszał pomysł Davrosa, który wywołał w kowalu lekki niepokój.
- O nie nie nie nie... - Obszedł ognisko, dynamicznie kiwając głową. - Mam już dość magicznych eksperymentów. Tym bardziej, że z tego co mówi Erel, to coś jest ze mną sprzężone na stałe. Jeszcze przypadkiem urwiecie mi rękę, albo coś bardziej... istotnego. - Złożył ręce na piersi, dając do zrozumienia, że nie podda się żadnym próbom. - Poza tym, patrząc po tym zawalisku za nami, raczej nie ma tam już do czego wracać. A i horda chaków pilnująca zgliszczy nam w tym nie pomoże. - Spojrzał na asura, który najwyraźniej znowu odpłynął gdzieś myślami. - Musimy znaleźć jakiegoś eksperta. Jeśli dobrze zrozumiałem Blomma, to jego ekipa podkradła komuś pomysł na ten eksperyment. Ktoś musi wiedzieć więcej od tego jąkały. - Wyraźnie zirytowany upałem, magią i wybrykami Detrosa, podszedł do Blomma i lekko nim potrząsnął. - No dalej, mów co jeszcze wiesz.
- Wiem...? W-w-w-wiem! - Potrząśnięcie wyrwało go z letargu. - Wiem kto będzie mógł wam po-po-po-pomóc. - Twarz asura rozpromieniała lekko, jakby rozwikłał jakąś zagadkę. - Domyślam się ssssss-kąd moja ekpia wzięła... i-i-i-i-inspirację do tego eksperymentu. - Wskoczył na obalony maszt, aby wszyscy go dobrze widzieli i słyszeli.
- Swego czasu, w jednej z sssss-al wykładowych Rata Sum, słyszałem prezentację na temat okiełznania mocy Ma-ma-ma-magicznych Linii. Nnnnn-ie pamiętam kto tą prezentację prowadził, ale wiem k-k-k-k-to opiekuje się tą salą wykładową. To profesor Krazz z Ko-ko-ko-kolegium Dynamiki. - Asur wyraźnie wierzył, że naproawdził Awijczyków na jakiś trop. - Tak, on na pewno po-po-po-pomoże wam w znalezieniu specjalisty.
- No! W końcu jakiś krok naprzód. - Loxley zacierał ręcę. - I to bez urywania mi czegokolwiek. Nie ma co tracić czasu, musimy znaleźć tego profesora.
- Ch-ch-ch-chwileczkę. - Blomm odezwał się, zeskakując z masztu i podchodząc do popielca.
- Oczywiście, coś musi być nie tak... o co chodzi? Zaginął? Porwały go harpie? A może w ramach jakiegoś eksperymentu powędrował do Mgieł i jeszcze nie wrócił?
- Nnnnnnn-ie. Nic z tych rzeczy. S-s-s-s-spokojnie. On po prostu jest trochę... dziwny. Musicie mieć do niego ci-ci-ci-ci-cierpliwość.
Popielec westchnął głęboko i przeciągnął łapą po mordzie, jakby chcąc zetrzeć z niej choć trochę stresu. - Asury... Dobra, damy sobie jakoś radę. Najwyżej moi towarzysze będą mnie trzymali. Prawda? - Spojrzał na Awijczyków szukając w nich wsparcia. Po chwili wrócił wzrokiem na Blomma. - Idziesz z nami?
- Ja? Nnnnn-ie. Na razie nie. Muszę jeszcze zamknąć kilka spraw w tej o-o-o-o-kolicy. Miałem nadzieję, że pozbieracie t-t-t-t-trochę sprzętu z resztek obozu, ale z tego co widzę, nie ma sensu już tam wracać. - Spojrzał na zawalone wejście do jaskini, a w jego oczach dało się dostrzec ukłucie żalu. - Ruszajcie beze mnie. Mmmmm-usicie znaleźć salę 43B w częśći Rata Sum należącej do Kolegium Dynamiki. Profesor Krazz, z-z-z-zapamiętacie?
- 43B, profesor Krazz. Załapałem. - Wyciągnął łapę w stronę Blomma. - Dzięki za pomoc.
Asur uścisnął dłoń popielca. - Nie ma z-z-z-za co. Przynajmniej tyle mogę zrobić za to, że wpakowałem cię w to-to-to-to wszystko.
Loxely uśmiechał się jedynie niemrawo i kiwnął głową. Faktycznie, gdyby nie odpowiedział na prośbę Blomma, nie musiałby teraz szukać sposobu na wydostanie się z tej magicznej puszki. Nie było jednak czasu na obrzucanie winą. Gdy tylko drużyna chwilę odpoczęła, wszyscy pożegnali grzecznie Blomma i ruszyli w stronę Rata Sum.

Podróż przebiegła bez większych przeszkód. Jedynie w pewnym momencie, tuż przed wejściem do stolicy asur, kruki nie wytrzymały pokusy jaką była kura na sznurku Erel i się na nią rzuciły. Gdyby nie szybka reakcja właścicieli ptaków i przywołanie ich do siebie, kura mogłaby stracić nieco więcej nić kilka piór.

Obrazek

Rata Sum było bardzo zatłoczone o tej porze dnia. Przez ulice maszerowały tłumy asurów, a wszelkich osobników innych ras dało się łatwo dostrzec ponad głowami małych geniuszy. Z gwaru nie dało się wyłowić zbyt wiele poza standardowym asurańskim bełkotem, dlatego drużyna nie skupiała się na nim specjalnie. Mieli jasno postawiony cel. Kolegium Dynamiki, sala 43B i jej właściciel, profesor Krazz.
Po kilku spacerach schodami w górę i w dół, niejednym okrążeniu całego lewitującego miasta i wypytaniu kilkunastu miejscowych handlarzy, Awijczykom udało się w końcu dotrzeć pod drzwi upragnionej sali. Jako uprzejmy popielec, Loxley najpierw zapukał do drzwi i czekał na odpowiedź. Jako że taka się nie pojawiła, nie czekając dłużej, pchnął je lekko i wszedł ostrożnie do środka.
- Przepraszam, jest tu kto? - Przed Awijczykami rozpościerała się sporej wielkości sala, z kilkunastoma rzędami krzeseł, wyraźnie przystosowanych do asurańskich gabarytów. Przed nimi stało niewielkie, nadgryzione już zębem czasu biurko, a przy nim siedział równie stary asur, z siwiuteńką czupryną, pomarszczonymi uszami i typową szatą Kolegium Dynamiki.
- To już czas na kolejną grupę? - Zapytał sam siebie, wyraźnie zdziwiony. Jego głos był zachrypnięty, jakby mówił bez przerwy przez godzinę. - Jak ten czas leci... Zapraszam, zapraszam. Nie czajcie się jak raptory w krzakach. - Machnął zachęcająco ręką i wskazał przedni rząd.
- Yyyyy... Nie jesteśmy uczniami Kolegium. - Loxley odparł wyraźnie zdziwiony, że ktoś mógł go wziąć za typowego asurę.
Stary asur zmrużył oczy i przyjrzał się przybyszom dokładniej. - Ano też mi się wydawało, że jesteście trochę za wysocy na moich uczniów. Ale ta dzisiejsza młodzież tak szybko rośnie... Za czasów mojej młodości musieliśmy wskakiwać na krzesła, żeby wysłuchać jakiegoś wykładu... A może to były ławy? No nie wiem, w każdym razie były bardzo twarde. Nawet jak książkę podkładałem to nie mogłem wysiedzieć dłużej nić 10 minut. Musiałem wtedy...
Popielec był już przyzwyczajony do technicznej gadki, która zawsze towarzyszyła asurom, ale taki potok słów był dla niego nowością. Próbował wysłuchać całej opowieści, ale widząc, że nie brnie ona raczej do jakiegoś sensownego końca, postanowił się wtrącić.
- Przepraszam, profesor Krazz?
- No a któż by inny? Nie mówcie że chcieliście przyjść na wykład tego nudziarza Trokka. Ten to zawsze gada od rzeczy. Zawiłości biomechaniki pomiotów Mordremotha i jej zastosowanie w dzisiejszej botanice. Kto by tego słuchał.
- Taaa... zupełnie bez sensu. Ale my tu w innej sprawie. - Popielec postanowił wyrzucić z siebie jak najwięcej jednym tchem, widząc że dopuszanie Krazza do głosu znacząco wydłuży ich tutejszą wizytę. - Dowiedzieliśmy się od niejakiego Blomma, że jakiś czasu temu była tutaj przeprowadzana prezentacja o magazynowaniu mocy Magicznych Linii. Wiesz może kto ją prowadził?
- Blomm? Blomm, Blomm, Blomm... a, ten jąkała. Pamiętam młokosa. Śmieszny taki. Trochę to trwało zanim opowiedział swoją teorię na temat kondensatorów korpuskularnych. Wiecie jak to jest jak ktoś się rozgada i głupio mu przerwać? Trochę to niegrzeczne przerywać jąkale, ale tu zaraz czas wykładu się kończy, a on jest w połowie zdania...
Popielec zacisnął pięści i wycedził przez zęby. - A co z tą prezentacją o Magicznych Liniach?
- Co? A tak, Magiczne Linie. Było tu coś takiego. To dziwne, ale nie pamiętam kto to prowadził. Przewinął się przez moją salę tylko raz. Chyba nie spodobały mu się moje uwagi na temat możliwej niestabilności potencjalnych rezerwuarów mocy. Trzasnął drzwiami i wyszedł. Taka ta młodzież teraz niecierpliwa. Za moich czasów musieliśmy obronić się przed uwagami całego zgromadzenia Kolegium. A potem jeszcze samemu znaleźć luki we własnej teorii. To dopiero było wyzwanie.
- Magiczne Linie... - Loxley gwałtownie wypuścił powietrze nosem, a niebieski dymek ze zbroi zawirował wokół niego.
- Widzę że i ty cierpliwością nie grzeszysz. Ale dobrze już dobrze. Mam tu chyba coś co ten jegomość zostawił po wykładzie. Chciał żebym lepiej zapoznał się z jego teorią, ale nie miałem czasu się tym zająć. A i to co mi zostawił nie ułatwia mi zadania. - Krazz zgramolił się z biurka i wolnym krokiem ruszył na zaplecze. Aż dziwne, że ktoś kto wyrzuca z siebie tyle słów na minutę porusza się tak wolno. Cały czas mamrotał coś pod nosem, jakby musiał utrzymać swój rytm wypowiedzi, żeby się nie udusić. Po kilku minutach grzebania w niewielkim pokoiku obok sali, profesor wyłonił się z niewielkim, niebieskim pudełkiem w łapach.
- Takie to ustrojstwo mi młodzieniec zostawił. Pudełko jest zamknięte, ale na wieku widzę jakieś symbole. Niestety wzrok już nie ten i nie mogę rozpracować o co dokładnie tu chodzi. - Po chwili wyjął z kieszeni niewielki rysik, ze świecącą, kryształową końcówką. - To chyba jakieś pisadło, które pozwala uzupełnić brakujące symbole. Czegoś podobnego używamy do wypełnienia naszego grafiku profesorskiego. Przydatna rzecz, nie trzeba przynajmniej babrać się z piórem i atramentem. Wiecie jak to brudzi szaty? Raz wylałem cały flakon na siebie i nie mogłem tego doprać przez dwa tygodnie! Wyglądałem jakbym dopiero co z wykopalisk wrócił. A ja nawet archeologii nie wykładam!
Widząc że profesor znowu odchodzi od tematu, Loxley podszedł bliżej magicznego pudełka i wtrącając się już tym razem bez pardonu, zapytał. - Możesz pokazać jak to dokładnie działa?
- Oczywiście że mogę. Nic szczególnego. - Wpisał literę "A" w jedno z pustych pól znajdujących się na wieku pudełka. Ta świeciła przez chwilę niebieskim światłem, po czym zniknęła. - Domyślam się, że po wpisaniu odpowiedniej litery zostanie ona na miejscu. Takie to sobie koleżka zabezpieczenie wymyślił. Sprytne. - Krazz przyjrzał się bliżej rysikowi wnikliwym wzrokiem. - Oho, muszę was ostrzec. Rysik przeleżał u mnie trochę i stracił sporo energii. Patrząc po ilości pustych symboli i wątłym blasku rysika zostało wam jeszcze... z pięć, może cztery próby. Radzę się nie mylić zbyt często. Raz nam się nasz profesorski rysik wyczerpał w środku wypisywania planu zajęć. Zanim go naładowaliśmy, przez kolejne kilka dni cały czas myliliśmy się kto ma kiedy i gdzie zajęcia. Raz wszedłem na salę i zacząłem opowiadać o...
- Dziękujemy. - Popielec szybko wtrącił się w zdanie Krazza, zakładając że wie już wystarczająco dużo. - To my nie będziemy przeszkadzać i spróbujemy to rozpracować na zewnątrz, dobrze? - Zapytał nieśmiało, wyraźnie chcąc już uciec od potoku słów profesora.
- Nie, nie, zostańcie, pobawimy się razem. Swego czasu prowadziłęm zajęcia z metodyki rozwiązywania zagadek logicznych. Na pewno się do czegoś przydam...
W tym momencie drzwi sali otworzyły się, a do środka zaczęła wlewać się dość spora grupa młodych asur. "Wybawienie" pomyślał Loxley i zaczął powoli wycofywać się do wyjścia, dając innym znak, aby zrobili to samo. - Naprawdę, dziękujemy, myślę że damy sobie radę. Poza tym nie chcemy przeszkadzać w wykładzie.
- Co? - Profesor spojrzał na wejście jakby dopiero teraz do niego dotarło, że ktoś wchodzi do sali. - To już ta godzina? Patrzcie jak czas szybko leci przy miłej pogawędce. - Usiadł przy swoim biurku i dał znak wchodzącym, aby zajęli miejsca. - W porządku, bawcie się dobrze z tą łamigłówką. A w razie czego zajęcia powinny się skończyć za dwie i pół godziny... no chyba ze ktoś poruszy temat rozszczepienia kwantowego magii, o którym przygotowałem małą adnotację. - W tym momencie wyjął z szuflady notes grubości łapy popielca i z hukiem rzucił go na blat. - Z tym trzeba doliczyć jeszcze dwie godziny. Ale nadal zapraszam.
Loxley spojrzał z przerażeniem na księgę i przyspieszył kroku w kierunku drzwi. - Tak tak, na pewno wrócimy gdyby coś poszło nie tak. Jeszcze raz dziękujemy. - Łapą popędzał wszystkich do wyjścia, żeby nikt nie zaczął zadawać zbędnych pytań.

Popielec błyskawicznie zatrzasnął za sobą drzwi i otarł pot z czoła. - Już myślałem że zagada nas na śmierć. Dobra, zobaczmy co my tu mamy. - Przytrzymał magiczne pudełko tak, aby wszyscy je widzieli i wyciągając rysik przed siebie, żeby każdy chętny mógł go złapać. - Ktoś ma jakiś pomysł co z tym ustrojstwem zrobić? - Spojrzał na Awijczyków, licząc że ktoś bardziej oczytany będzie miał jakiś pomysł.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Davrosowi chwilę zajęło otrząśnięcie się z szoku, jaki zrobiła na nim sala wykładowa Krazza. Na szczęście asur mówił na tyle rozwlekle, że nie przegapił chyba żadnej istotnej informacji do momentu, kiedy już skupił swoją uwagę na starszawym wykładowcy. I tak słuchał tego, co z rzadko spotykaną u kogokolwiek poza asurami wypływało z jego ust, przy co mniej porywających fragmentach dotyczących choćby przygody malutkiego profesora z atramentem dalej rozglądając się po sali. Uparcie starał się dopatrzyć jakiejś tablicy z kredą — rzeczy wydawałoby się elementarnej w sali wykładowej, a jeśli tego nie znalazł, to czegokolwiek, co mogłoby być jej asurańskim odpowiednikiem.

Kiedy kilka monologów później, profesor Krazz przyniósł z zaplecza pudełko, popielec zaczął je oglądać tak dokładnie, jak tylko pozostali (z asurańskim gospodarzem na czele) mu na to pozwolili. Później, gdy drzwi do sali otwarły się, czym prędzej dołączył do wychodzącego Loxley'a, zanim któryś ze studentów zainteresuje się popielcami i zacznie ich o coś wypytywać (podobno takie asurańskie cuda zdarzały właśnie tylko w tym Kolegium) albo, co gorsza, postanowi przeprowadzić jakiś eksperyment z udziałem popielczego ogona...

Kiedy już znaleźli się za drzwiami, westchnął z ulgą i ponownie skoncentrował spojrzenie na pudełku, wykrzywiając pysk w nieco wymuszony uśmiech, którego zapewne nikt nie mający do czynienia popielcami nie skojarzyłby z uśmiechem i zaczął dzielić się swoimi przemyśleniami.

— Takie są najlepsze: kiedy zupełnie nie wiadomo o co chodzi. Jakbyśmy chcieli wpisywać literki na chybił trafił, to raczej pięć prób nam nie starczy. Podejrzewam, że czerwone pola w ostatnim rzędzie możemy już z góry uzupełnić na podstawie pierwszego rzędu... a jak się nie zgodzą, to chyba lekko mówiąc tragedia... — Davros nie wysilił się, żeby wytłumaczyć co takiego rozumie przez czerwone pola, ani jak niby chce uzupełniać ostatni rząd, który jakby był już uzupełniony liczbami.

— Ten zbitek liter u góry wygląda jakoś dziwnie, ale może uda mi się znaleźć wskazówkę w takiej jednej książce, jeżeli jest to jakiś znany cytat w znanym, starym język — przy tych słowach poruszał plecakiem na swoim grzbiecie, wskazując, gdzie znajduje się wspomniana księga — Bo na ten moment nie dostrzegam żadnej regularności, chociaż może łatwiej było by ją znaleźć mając coś do pisania...
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Loxley słuchał uważnie co Davros ma do powiedzenie, nadal cierpliwie trzymając rysik w powietrzu. Po chwili spojrzał na resztę towarzyszy, którzy wydawali się wręcz sparaliżowani zbitką liter na pudełku. Wkręcił mordę, jakby intensywnie nad czymś się zastanawiał, po czym z powrotem skierował wzrok na Davrosa.
- Śmiało, nie krępuj się. - Powiedział kierując rysik w jego stronę. - Wygląda na to, że nikt inny nie ma żadnego pomysłu. Od czegoś musimy zacząć. - Wpatrywał się w swojego pobratymca zachęcająco, mając nadzieję że jego próba wpisania czegokolwiek w puste pola nakłoni innych do współpracy.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Davros przejął do Loxlay'a szkatułkę i usiadł przy ścianie korytarza zdejmując z grzbietu plecak i kładąc go obok siebie. Pogrzebał w nim przez chwilę i wyciągnął zeń średniego rozmiaru księgę, która nosiła na sobie ślady częstego czytania. Przez moment jeszcze przyglądał się napisom na niej umieszczonym, po czym powiedział cicho, wskazując kilka znaków pierwszej linijki na pudełku:

— Znaki są trochę podobne do starokrytańskich, o ile się nie mylę. Zwłaszcza zakończenia wyrazów i to którkie słowo które może być przyimkiem... Z drugiej strony w takim przypadku te napisy powinny być raczej ułożone pionowo... chociaż wtedy to było by jak wielka tabliczka z napisem "Hej! Jestem po starokrytańsku", a może coś, co niekoniecznie nadaje się, jeżeli ktoś chce chronić dostęp zagadką...

W trakcie mówienia tego, kartkował cały czas książkę przeglądając jej stronice w takim tempie, jakby rzeczywiście był bardzo dobrze zorientowany w jej zawartości. Od czasu do czasu spoglądał też na pudełko-zagadkę. Wreszcie zatrzymał się gdzieś w dwóch trzecich objętości książki.

— To tutaj. Jeżeli mamy szczęście, to zdanie gdzieś tu będzie. — powiedział, wskazując na tytuł podrozdziału — "O języku starokrytańskim". Przewrócił już zdecydowanie wolniej kilka kolejnych stron, zanim znalazł coś, co przykuło jego uwagę — No proszę... ten krój liter użyty na pudełku rzeczywiście tu jest — taki zapis można spotkać tylko w zdobionych inicjałach. Sprytny asur, nie ma co...

Po przepisał treść pierwszej linijki napisu do zeszytu, ale tym razem zapisując znaki nieco inaczej. Dzięki temu bez problemu odszukał ów zapis na liście często używanych sentencji.

— "Przez trudy do gwiazd" — odczytał tłumaczenie. Następnie zapisał je w notesie, a poniżej liczby 5, 5, 2, 6 i zaczął powoli przeglądać listę pozostałych podanych w książce sentencji, licząc coś przy tym na palcach. — Żadna nie pasuje. — stwierdził z lekką irytacją, kiedy w końcu dotarł do końca listy. Wlepił więc wzrok w zawartość notatnika i zaczął się przyglądać zapisanym zdaniom nieobecnym wzrokiem.

To trwało kilka kolejnych minut, kiedy Davros nie odzywał się, tylko przyglądał zapisanym na papierze dwóm zdaniom i czterem liczbom, aż nagle, bez żadnego ostrzeżenia wybuchnął warkliwym, popielczym śmiechem.

— A no tak! "Przez trudy do gwiazd" — po tych słowach złapał za pudełko i rysik, po czym uzupełnił najpierw drugi rząd, następnie ostatni pomijając jedynie litery pozbawione numerka, a na koniec uzupełnił je również.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wszyscy uważnie przypatrywali się Davrosowi, gdy ten skupiał się na pudełku. Chwilę po wpisaniu wszystkich liter na miejsce, mechanizm pod wiekiem zrobił ciche klik, a zawartość pudełka przestała być dla drużyny tajemnicą.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Złata nie próbowała zrozumieć słów, których część była dla niej obca. Być może gdyby ktoś przedstawił jej sprawę łopatologicznie, mogłaby jakkolwiek pomóc. Obecnie mogła tylko dziękować, że mieli w drużynie Davrosa, który łapał trop i podejmował go z niezwykłą lekkością, jakby temat był mu bliższy niż niejedna osoba mogłaby się spodziewać.
Wizyta w Rata Sum nie rozwiała żadnych wątpliwości, które miała. Wsłuchiwała się, ale z czasem znacznie bardziej zainteresowała się otoczeniem i wróciła do rzeczywistości dopiero, gdy wyszli za drzwi.
- To wy się bawcie, a ja będę się rozglądała za niebezpieczeństwem. - Błysnęła zębami w wesołym uśmiechu. Szary, wyjątkowo znudzony, snuł się w pobliżu ze spuszczonym ogonem. Węszenie w asuriańskim mieście nie było jego ulubionym zajęciem.
Złata przechadzała się w dwie strony, starając się nie przeszkadzać Davrosowi. Gdy usłyszała wyczekiwane kliknięcie, zatrzymała się i zwróciła spojrzenie w stronę popielca.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Erel nie wydała się zainteresowana łamigłówka, licząc zapewne, że znajdzie się ktoś, kto ją rozwiąże. Bardziej skupiała się na Loxleyu, próbując zrozumieć układ energii w jakim się znajdował. Dla niej wyglądał jak ozdobione drzewko świąteczne i miała kłopot z koncentracją. Zatem nim się zorientowała, że patrzą na jakieś pudełko, Davros je otworzył, kliknięcie wieczka wyrwąło ją z zamyślenia.

- Świetna robota! - Rzuciła widząc wyraz twarzy popielca, nie mniej jej umysł wciąż błądził, gdyż fascynował ją efekt tej integracji popielca ze zbroją, a do głowy przychodziły coraz to nowe pomysły, jakby to przetestować.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari przypatrywał się uważnie temu co robi Davros.

- Wiele rzeczy jak widze sny nas nie uczą. Jestem pod wrażeniem działania.

Szeleszczący głos łowcy popłynął po otoczeniu.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ha! - Loxley wrzasnął głośno, a echo poniosło jego zachwyt po korytarzu. - No proszę, za pierwszym razem. Gratulacje! Już myślałem że będziemy musieli wrócić do tego rozgadanego profesorka... Szybko, zobacz co tam jest!
Davros powoli otwierał magiczne pudełko, zachęcony pierwszym sukcesem i gratulacjami swoich towarzyszy. Niestety, w środku nie znalazły się długo wyczekiwane odpowiedzi, a kolejna zagadka właściciela pojemnika, w postaci tajemniczego listu i bardzo dobrze wykonanego obrazka.

Wojownik podszedł do Davrosa i spojrzał na kartkę, którą trzymał w łapach. - No nie, kolejny szyfr? Od samego patrzenia mnie głowa boli... Ktoś wie co z tym zrobić? - Spojrzał z nadzieją na swoich towarzyszy, choć po ostatnim razie miał wrażenie, że w takiej sytuacji może już liczyć jedynie na swojego pobratymca.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rzucił szybko okiem na list i powiedział bez większego namysłu:

— To już wygląda na zwyczajny szyfr podstawieniowy... jak będziemy mieli szczęście, to monoalfabetyczny... zwyczajne przesunięcie alfabetu, jak jeszcze większe szczęście. To znaczy... —spojrzał na miny towarzyszy — Zamieniamy litery na inne litery według ustalonego klucza. W związku z tym dobrze jest szukać charakterystycznych zwrotów — powitań, pożegnań, krótkich słów — i na ich podstawie odgadywać klucz — znowu zerknął na list — Na przykład to ostanie zdanie to prawie na pewno "Do zobaczenia". — spojrzał na pozostałych — Może ktoś inny chce się tym zająć? — powiedział tonem, jakby już uznał zagadkę za rozwiązaną i dalsza część niespecjalnie go interesowała.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Erel przyjrzała się kartce w skrzynce i podeszła z notatnikiem do Thorina, przez chwilę prowadziła szeptem wymianę zdań, po czym już miała się odezwać głośniej do całej grupy, gdy usłyszała słowa Davrosa. Zmrużyła oczy patrząc na popielca.

- Czy myslisz, że jesteśmy za głupi, żeby wpaść na to, że jest to szyfr przestawny? Przecież to oczywiste. - jej ton głosu jest spokojny, gdy kontynuuje - Zatem łaskawie pozwalasz nam pobawić się w deszyfrantów, bo już sam znasz odpowiedz? Nie licz na to.

Uśmiechnęła się po tych słowach do Thorina, oczekując jego reakcji.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wpatrywał się w kartkę z chęcią rozszyfrowania jej po tym jak Erel wytrąciła go z amoku swoich przemyśleń.

Po słowach Erel odwrócił się w stronę popielca - Skoro jesteś taki mądry i znasz już odpowiedz co jest na tej kartce, to po co ta cholerna szopka? Nie zależy ci na czasie? Czy może lubisz sobie podrwić i popatrzeć jak inni odgadują to co ty już wiesz, uważając się za mądrzejszego od nich? - po tych słowach wziął Erel za rękę i skierował się w stronę wyjścia.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości