Pradawna Uraza: Bitwa!

Dział przeznaczony dla pisanych sesji RPG prowadzonych przez MG.
Evilberus

Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: Evilberus »

Obrazek
Bitwa weszła w najbardziej gorącą fazę. Zewsząd dobiegały odgłosy wal;ki, śmierci, nawoływania, powarkiwania, szczęk oręża mieszał się z bitewnymi okrzykami i uderzeniami kopyt i łap o ziemię. Ryk smoka co chwila dominował nad polem walki. Smok oczyścił pole wokół siebie uderzeniami łap oraz kolejnymi wyziewami, które spaczały wszystko co żywe. W okopach najbliżej Shaterera walka była najbardziej zawzięta. Smok zdobywszy nieco luzu chciał unieść się na skrzydłach w górę. Nagłe uderzenia głazów oraz dział strąciły go w dół. Zaryczał ponownie i zaczął wyszukiwać kto ośmiela się przeciwdziałać jego planom. Kolejne głazy uderzyły w jego łeb...

Pole walki podzielone było na poszczególne punkty oporu. Każdy okop i szaniec bronił niewielkiego wycinka bitewnego pola. Zaplecze pomimo tego, że tez atakowane broniło się i dawało nadzieję, że uda się zepchnąć oddziały smoka do defensywy. Po lewej stronie sztabu szaniec Aiwe walczył i miał pokazać czy jego wkład w ten wysiłek bitewny będzie pozytywny czy też nie.

Obrazek
Gremuar
Obrazek
Nekromanta zareagował jako pierwszy. Jego cieliste golemy uderzyły jako pierwsze chcąc dać odpór centaurom atakującym czerwia. Centaury widząc zagrożenie skierowały się wprost na szarżujące golemy. Norn widział jak jego żywe tarany nabrały prędkości i pochyliły swoje cielska. Sześc włóczni pochyliło się a kopyta centaurów uderzyły o ziemię. Dwie linie zbliżały się do siebie. co uderzenie serca nogi taranów pokrywały się jednak fioletowymi kryształami, które spowalniały impet natarcia. Na tyle, że w momencie zderzenia się dwóch linii ich pęd przypominał powolne człapanie. Pozbawione impetu ożywione ciała stały się łatwym łupem dla sześciu centaurów. Kamienne włócznie przeszywały ciała ożywionych konstruktów wypalając je żółtym ogniem. Każda rana pokrywała się kolejnymi kryształami i obracała ożywione cielska w coś innego. Nekromanta poczuł jak więź z jego sługami jest zrywana brutalnie. Tarany nie rozpadły się jednak. Pokryte fioletowymi kryształami ożywione stwory odwróciły się w stronę swojego dawnego pana i pochyliły łby. Powoli wbiły nogi w ziemię i zaczęły się rozpędzać prosto na Norna.
Sam Gremuar użył znaku by odpędzić szarżujące na Iovinę centaury. Znak zadziałał dobrze. Atak załamał się gdy przestraszone stwory rozpierzchły się
się w cztery strony. To spowodowało, że kościste ręce chwyciły tylko jednego centaura. Norn podbiegł do niego i gdy chciał chwycić kamienna włócznię przeciwnika jego ręka pokryła się fioletowym kryształem. Ból przeszył ramię nekromanty jakby włożył ją do pieca hutniczego. Silnym uderzeniem buta dal radę zgnieść głowę centaura.
Stał się celem ataku pozostałej trójki centaurów. Kamienne włócznie skierowały się na wprost serca Norna. Gremuar poczuł jak jego własne nogi pokrywają się kryształami i ograniczają jego możliwość poruszania się. Dostrzegł teraz swoje niedawne dzieła jak spaczone również rozpoczynają szarżę prosto na niego.
Obrazek
Złata
Obrazek
W chaos bitwy wzniósł się głos radnej. Łowczyni wyglądała teraz jak diament pośród popiołów ogniska. Gdy dookoła panował chaos i bitewna zawierucha łowczyni zdawała się stać jak posąg dawno zapomnianej łowczyni łowów. Każde sięgnięcie po strzałę do kołczanu, nałożenie jej na cięciwę i napięcie łuku było pokazem perfekcji. Gdy Złata puszczała cięciwę ramiona łuku prostowały się wyrzucając pociski w stronę nadlatujących wrogów. Każdy strzał powodował, że włosy Złatej poruszone nagłym wiatrem poruszały się lekko w rytm tego działania. W czasie krótszym niz dwa uderzenia serca w stronę gryfów leciało dwanaście grotów osadzonych na perfekcyjnie wykonanych promieniach. Pióra na ich końcach stabilizowały ich pewny lot. Po cztery strzały wbiły się w pokryte kamieniami cielska. Każde trafienie powodowało, że spadający z nieba przeciwnicy zbaczali lekko z obranego kursu...
Obrazek
Iovina Swordsinner
Obrazek
Popielka przygotowała magiczną barierę i czekała. Widziała jak twory norna obracają się przeciw nim. Widziała jak centaury dopadają do czerwia raniąc lekko potężne monstrum, które zaczęło się wić chcąc uderzyć we wrogów. Jej bariera rozpadła się nagle gdy magia wyczula zagrożenie. Iovina poczuła jak rosnące na jej nogach kryształy odpadły z odgłosem jaki towarzyszyłby tysiącu igieł spadających na kamienną podłogę. Warcząc w bitewnym uniesieniu aktywowała azyl. Magiczna kopuła rozbłysła nagle chroniąc zarówno ją jak i Gremuara. Szarżujące spaczone tarany odbiły się od bariery i wpadły na jednego centaura zmiatając go z bitewnego pola. Dwa kolejne zatrzymały się przed barierą nie chcąc się z nią zderzyć. Trafiły jednak na coś o wiele gorszego. Na gotową do walki popielkę. Jej miecz ranił ciężko jednego stwora. Drugi zaczął zasłaniać się włócznia i zadawać coraz śmielsze ciosy w stronę Ioviny. Pokryta kurzem i pyłem strażniczka nie dawała się sprowokować. Wyczekiwała na właściwy moment do ataku. Pod jej łapami chrzęściły fioletowe kryształy, które odpadły od ciał rannych i zabitych przeciwników.
Obrazek
Red Noctis
Obrazek
łotrzyk przez chwilę wydawał się mocno nie na miejscu. Widać było jak impet działań na moment go zamroczył. Jeszcze z nieco nieprzytomnym wyrazem oczu sięgną po pistolety i wycelował je w górę. {Pierwszy pocisk odbił się od kamiennej fałdy kolo oczu nadlatującego w stronę kuchni gryfa. Drugi strzał z drugiego pistoletu otoczył ranionego przez Złatę i zdezorientowanego strzałem w skroń gryfa gryzącym dymem ze spalającego się czarnego prochu. Red rzucił wzrokiem po pozostałych przebywających w kuchni istotach i szykował się do niesienia pomocy.
Obrazek
Tin Rho
Obrazek
Tin po przekalkulowaniu co i jak się dzieje uszczelniła maskę i wypaliła z sieci w stronę nadlatującego oślepionego stwora. Sieć oplotła przeciwnika i zamieniła jego końcowy lot w niekontrolowany upadek. Prosto na kuchnię Tin. Kamienne cielsko zmiotło miedziane rondle, połamało meble, zbiło słoje z przyprawami. Tin wypaliła w skrzydło potwora by nie mógł odlecieć. Cielsko stwora zaczęło się miotać po namiocie kuchennym. Przez chwilę każdy kto spojrzał na Tin mógł zobaczyć jak lewe oko zaczyna jej drgać mocno na widok zniszczeń. Miotające się opancerzone cielsko kontynuowało swój destruktywny taniec. Ogon rozwalił beczkę z wodą. Ta spłynęła do roztrzaskanego paleniska i wybuchająca para wodna razem z popiołem wystrzeliła po całej okolicy. Jeden z golemów oblany został olejem z garnka i zapalił się od rozrzuconych węgielków z paleniska. Sam Gryf też zajął się ogniem i zaczął kręcić się jeszcze szybciej.
Evilberus

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: Evilberus »

Obrazek
Respecta
Obrazek
Widząc lądowanie smoka, Respecta podparła się wszystkimi czterema łapami o swoje stanowisko. Hełm ukrywał wyraz jej pyska, nie dało się po nim widzieć emocji, ale popielczy ogon poruszał się na boki jak szalony. Dziwny dreszcz niepokoju i adrenaliny, ale jednocześnie chęci do walki i dziwnej fascynacji wrogiem i tym, co może się stać.
Wstrzymała się od pierwszej salwy. Patrzyła na to, jak działa sojusznik oraz wróg. Starała się rejestrować jak najwięcej z tego, co się dzieje. Uzbrojenie poszczególnych oddziałów Paktu, możliwości spaczeńców, słowa i rozkazy... Niektóre fakty ciężko było dokładnie zarejestrować. Respecta słyszała krzyki i polecenia, ale ciężko było jej odebrać z nich jakąkolwiek treść. Otworzyła skrzynię z amunicją...
Gdy światło ze smoka błysnęło w wizjer jej nakrycia łba, odchyliła się w dół, by nie patrzeć na źródło oślepiającego błysku. Jak tylko poczuła, że może unieść wzrok, to podniosła swoją sylwetkę częściowo ponad osłonę, by móc obrać cel dla siebie. Widząc grupę minotaurów i centaurów, sięgnęła po standardowy, wybuchowy nabój do wyrzutni. Skierowała lufę broni w górę i wprowadziła rakietę do lufy, a następnie przeszła w tył by mieć dostęp do przyrządów celowniczych. Przetarła muszkę z pyłu przy pomocy opuszka palca i spojrzała się na wrogów. Grupa spaczeńców. Z minotaurem miała okazję walczyć, spaczony centaur to jednak cel jeszcze nie poznany. W dodatku jest ich więcej i są na drugiej linii, jeśli wybuch podniesie zbyt dużo piachu, to przynajmniej nie zakryje aż tak wielu oponentów.
Skorygowała nastawienie szczerbinki do odległości wroga i wycelowała z kilkoma metrami wyprzedzenia. Chciała trafić w przód nieokreślonego szyku centaurów, mniej więcej jego środek. Odczekała na odpowiedni moment, gdy zobaczy, że przeciwnik jest już tylko kilka krótkich momentów przed miejscem, w które wycelowała. Wtedy pociągnęła za spust.

Gry tylko Recpecta nacisnęła spust działo wystrzeliło. Pocisk pewnie zmierzał do celu jakim jest środek szyki atakujących spaczonych centaurów.
Wybuchowy pocisk uderzył w ziemie tuz przed nogami jednego z napastników od razu powodując jego anihilacje. Składające się na ciało centaura kryształy z wielka prędkością poleciały we wszystkich możliwych kierunkach. Respecta widziała jeszcze jak odłamki i siła wybuchu ciężko rani jeszcze parę centaurów. Potem kurz i pył przesłonił szyk przeciwnika. Pośród pyłu widziała jednak że jeden wystrzał mocno zdezorganizował atak na szyk Aiwe. Widziała tez jak migotliwa bariera utrzymywana przez Wardena pulsuje. Wiedziała, ze w chwili obecnej przeciwnicy nie widzą jej.
Obrazek
Ian Cherlawy
Obrazek
Ian przyzwał strażniczą magie i zachęcał szyk straży do pozostania na miejscu. Jego głos niósł ze sobą magie i silę. Wykonany z magicznej mocy młot uformował się i czekał na swojego przeciwnika. Jeszcze parę metrów i.. silny wybuch rozerwał szyk centaurów na strzępy. Podniósł pył oraz drobne kamienie skrywając przeciwników za nieprzejrzaną małą burzą piaskową. Wysłany do przodu młot uderzył atakującego Minotaura. Nie było to jednak czyste trafienie. Siłą uderzenia oderwała kawal pancerza z barku atakującego stwora i skierowała go na inny tor. Przyzwana bariera skierowała szarżę rannego stwora na lewa flankę szyku Aiwe. Gdyby nie sygnety Iana strażnicy nie wytrzymaliby uderzenia. Ian usłyszał jak jeden z jego podwładnych został przebity rogami bestii. Widział jak okryta pazurami łapa ciężko rani innego powalając go na ziemię. Bestia oddaliła się ze swoimi ofiarami nieco w bok. Silnymi ruchami głowy chciał pozbyć się zalegającego na głowię ciała. Ian wyczul jak zarówno on jak i pozostali strażnicy Aiwe mają kłopoty z poruszaniem się. Ich nogi zaczęły pokrywać się fioletowymi kryształami, które szybko rozrastały się z każdą sekundą.
Obrazek
Sigma
Obrazek
Okrzyk Sigmy spowodował, że jeden Minotaur skierował się prosto na nią. Pod wpływem każdego uderzenia jego masywnych nóg ziemia wokół podskakiwała i drżała. Sigma widziała jak w jej stronę skierowane są kamienne rogi i jak front bestii bardziej przypomina litą skałę. Nornka zauważyła, ze przeciwnik nie będzie się wdawał w pojedynek szermierczy. To nie był myślący przeciwnik ale żywy taran mający na celu jedynie zmiażdżenie wszystkiego na swojej drodze. Gdy pył od wybuchu pocisku Respety zasłonił tło przeciwnika Sigma wysunęła swój miecz tak, by wbił się w cielsko przeciwnika. Wykonany wykrok pozwolił jej na unikniecie głównego impetu wielkiego cielska. Sztych miecza zagłębił się w piersi potwora. Ten nie mogąc wyhamować uderzył z całym impetem w przyzwana przez Iana magiczna tarczę. Bariera w tym momencie znikła. Rozjuszona bestia zaryczała i dwoma uderzeniami łap zmiotła dwójkę kolejnych strażników z pola bitwy. Jeden rozcięty na pół spadł pod stopy Sigmy. Drugi ciężko ranny został odrzucony niemal pod sam namiot medyczny. Sigma dobyła topora i jak planowała uderzyła w kark przeciwnika. Odłamki skał posypały się dookoła. Raniony ponownie przeciwnik odwrócił się by z bliska zaszarżować na Sigmę. Nornka widziała, ze łapanie czegoś tak dużego rogi i uderzenie z własnej głowy byłoby szaleństwem. Teraz poczuła jak jej nogi przestają jej słuchać. Wcześniej adrenalina pozwalała jej ignorować kryształy na stopach. Teraz miała już dwa duże kryształowe kamienie przyczepione do stóp.
Obrazek
Xerion Fisher
Obrazek
Strzelec nie był póki co atakowany bezpośrednio. Spokojnie wyszukiwał cele i strzelał raz za razem. Czterotaktowy zamek płynnie chodził i odgrywał swoją melodię razem z wystrzałem. Gdy Xerion zobaczył jak tumany kurzu podniesione przez działo Aiwe zasłaniają widok pola walki uniósł karabin nieco wyżej. Prosto na nadlatujące na zaplecze gryfy. Wstrzymał oddech i pociągnął za spust. Pocisk trafił opadającego na namiot medyczny gryfa tuz u nasady skrzydła. To nie wytrzymało naprężeń i oderwało się. Ciężko ranna bestia zamiast pikować spadała bezwładnie w dół.
Obrazek
Ereltana
Obrazek
Medyczka wybiegła z namiotu i zaczęła kumulować magie wokół swojej postaci. Kątem oka widzieli jak pozostali medycy uwalniają się od krepujących ich kryształów. Magia spływała do medyczki w postaci całych pasm zielonej poświaty. Czuła , ze nie jest jedyna istotą, która czerpie z tej ilości śmierci wokół. Uniosła nad głowę swoja broń i dostrzegła jak jeden z pikujących w dół Gryfów zostaje trafiony pociskiem a jego skrzydło odrywa się. Drugi skierował się na nią. Uwolniona magia strachu przebiła się nawet do spaczonego umysłu przemiecionego stworzenia. Nie na tyle by go wystraszyć lecz aby zmienił swój cel. Erel dostrzela jak jego nowy cel znajduje się w namiocie medycznym...
Obrazek
Warden Mathre
Obrazek
Warden klęczał przy urządzeniu i staczał w swym umyśle swoja własną bitwę. Jako inkwizytor wyczuwał czającą się tuż za granicami sfer silę. Siłę której ułamkiem był stojący gdzieś dalej smok. Wyciszenie artefaktu było dobrym pomysłem. Przestała rozpraszać go ciągłymi uderzeniami magii gdy kolejne portale się otwierały. Bariera trzymała mocno. Na tyle mocno że sam środek bastionu był niewidoczny dla przeciwników. Traktowali go jak skałę cz inni obiekt nie do przebycia. Trzymając dłonie na urządzeniu wyczuł coś jeszcze. Poza nim może jeszcze jedna czy dwie istoty na polu walki mogły to wyczuć. Pierwszy atak nie był nawet przywitaniem od samego Shaterera. To było ledwie spojrzenie przed uściśnięciem dłoni. Wardena czuł jak osnowa otwiera się w wielu miejscach na raz. Po drugiej stronie nie czekały bezmyślne stworzenia ale przygotowana do walki spaczona armia.
Obrazek
Joy Roze
Obrazek
Jeżeli ktokolwiek byłby się w stanie przyjrzeć łowczyni widziałby jak przez moment obowiązek walczy z innymi emocjami. Jak przez ułamek sekundy chciała skierować łuk w inna stronę niż do tej pory. Sięgnęła po pierwszą strzałę. Zamiast grotu na jej końcu widniał metaliczny, aerodynamiczny cylinder. Wykonany z pietyzmem pocisk miał w sobie skumulowane doświadczenia jakie Aiwe przeprowadziło na posiadanym odłamku samego Shaterera. Wychyliła swoje ciało w stronę Mariusa i dala sygnał Nivisowi. Teraz zjednoczyła się ze swoimi celami jakimi były szarżujące na Czerwia spaczone ogry. Ona i łuk oraz strzały zlały się w jedno. W momencie strzałów dało się słyszeć jeszcze jej okrzyk do swojego orła.
Pociski pewnie leciały w stronę celów. Nawet wykonane z deldimoru groty nie stanowiłyby dla atakujących kolosów wielkiego zagrożenia. Co innego pociski, które własnie na nie spadały. Stworzone z myślą o niszczeniu spaczonych stworów ładunki wysyłane pewna dłonią w stronę każdego przeciwnika. Trafienie i następujący tuż po nim wybuch spowalniały każdego atakującego. Wielkie kawały spaczonego ciała odpadały od Ogrów. Ich pancerze zdawały się rozpuszczać pod wpływem wybuchów. Ani jeden nie uniknął trafienia. Zamiast biegu człapały już tylko a jeden padł zanim ostatnia strzała dotarła do jego braci. Rozpadł się na setki małych kryształów. Joy wystrzeliła przygotowane pociski i wyczuła coś. Coś niepokojącego. Sama natura krzyczała o niebezpieczeństwie w jakim się znajdują.
Obrazek
Marius Roze
Obrazek
Wojownik nie zamierzał wdawać się w walkę z silnym Ogrem. Uderzenie miecza spowodowało, ze otaczające jego stopy kryształy odpadły z dźwiękiem, setek igieł spadających na blachę. Cofnął się pod palisadę i uskoczył w stronę centaurów.
W tym samym czasie z nieba spadł Nivis atakujący na Ogra i oślepiając go na chwilę. Szarżująca bestia Nie widziała bastionu oraz czających się tam niebezpieczeństw. Jej stopa najpierw wpadła w pułapkę, która uszkodziła silna kończynę. Potem ogr wpadł wprost na zaostrzone pale. Cześć z nich się złamała pod naporem cielska. Trzy jednak przebiły na wylot spaczone ciało, które znieruchomiały i zaczęło się rozpadać. Sam wojownik odbił dwie skierowane w jego stronę lance. Jedna ześlizgnęła się po ciężkim pancerzu. Centaury zaczęły otaczać Mariusa kołem. Jeden z centaurów wpadł w kolejna zastawiona pułapkę. Jego stopy splatały się i padł na ziemię dezorganizując biegających towarzyszy. Na zdezorganizowany szyk uderzył Marius. Płonący niebieskim światłem miecz uderzył w dwójkę lezących centaurów. Uniesiony potyczka pył zaczynał gęstnieć z każdym nagłym ruchem skrywając walczących w niewielkiej burzy piaskowej.
Obrazek
Gero Parte
Obrazek
Popielec przez chwilę nie mógł dojść do siebie widząc co się dzieje. Wybuch pocisku wystrzelonego przez Respectę sprawił, ze wrócił do rzeczywistości. Kierowana przez niego balista obracała się szukając celu. Dostrzegł osłabianych strzałami Joy przeciwników. Maszyna oblężnicza poruszyła się gdy celował. Gero znał z planów ta konstrukcje i pamiętał jaka ma donośność. Na tej odległości nie musiał brać pod uwagę paraboli lotu pocisku. Różnica centymetra nie robiła zasadniczej różnicy. Dostrzegł jednego oddalającego się nieco od grupy przeciwnika. Zwolnił hak cięciwy a ramiona balisty wyrzuciły pocisk. Podstawa machiny oblężniczej zatrzeszczała przy uwalnianych naprężeniach. Pocisk trafił w korpus ogra powalając go. Zanim padł na ziemię grot pocisku przebił się z drugiej strony masywnej postaci. Gero będąc pod osłoną bariery nie był niepokojony. Musiał włożyć sporo wysiłku by ponownie naciągnąć cięciwę balisty.

Obrazek
Merlin Oj
Obrazek
Norn widział jak spętany gryf demoluje kuchnie. Rzucił się z uniesioną w górze dwuręczną buławą. Pierwszy cios był spóźniony i rozbił skrzynię z przyprawami. Kaskada czerwono - czarnego pyłu wystrzeliła w górę . drugi cios jedynie drasną bark Gryfa i rozbił beczkę z wodą. Ta sprawiła, ze pancerz norna przypominał teraz piniatę karnawałowa pokrytą różnimy barwnikami. Obracający się gryf zaplątywał się coraz bardziej w sieć i namiot. dopiero trzecie uderzenie trafiło w łeb przeciwnika. Norn uderzał raz za razem powodując , ze tkanina namiotu była w strzępach. Każde uderzenie rozbryzgiwało byłe już potrawy po wszystkim dookoła. Jak usłyszał głośne chlapnięcie zmieszanej z błotem i przyprawami grzanki serowej spływającej z wizjera hełmu Tin przestał uderzać. Z jego ust wydobyło się jedno słowo
- Oj....
Obrazek
Kaeiles Mathre
Obrazek
Kaeiles zaczynała swój taniec ognia oraz ziemi. Posłała magię w stronę Mariusa by kryształy nie ograniczały jego ruchów. Widziała w podniesionym kurzu jak niebieski miecz krąży w powietrzu.
Teraz jej dłonie zaczęły przypominać dwa węże splecione w śmiertelnym boju. Widziała ranne ogry, które zostały pozbawione ostrzałem Joy swojego opancerzenia i siły. Widziała jak jeden pada przebity pociskiem z balisty. Gdy pozostałe przy życiu prawie dobiegły do czerwia uwolniła swój czar. Ziemia rozstąpiła się i uwolniła ognista borze podsycana magie elementalistki. Tam gdzie płomień dotknął zniszczonego wybuchowymi pociskami ciała stapiał je w coś co przypominało topiony wosk. Siła magicznego ataku była na tyle potężna, ze nawet Czerw odsunął się lekko zanim wyrzucił kolejny głaz w stronę gdzie powinien być Shaterer.

Obrazek
Sattraniel
Obrazek
Sylvari odzyskał zmysły tylko po to by zobaczyć jak pola namiotu ugina się i rozrywa tuz nad nim. Czul magie śmierci i widział jak dwaj pomocnicy medyczki uwalniają się z kryształowych okowów i odskakują. Coś w nim krzyknęło gdy kamienny dziób spaczonego Gryfa rozdarł tkaninę namiotu u uderzył w jego umęczone ciało. Siła uderzenia była tak wielka, ze z ciała samego Sattraniela niewiele zostało.
Obrazek
Czerw z lewej strony bastionu został obroniony. Miotał swoje głazy coraz szybciej w stronę Shaterera. Szyk straży Aiwe uginał się pod naporem dwóch żywych taranów. Z podniesionego przez pocisk Respecty pyłu w szyk straży Aiwe wpadło sześć centaurów. Dwa z nich zostały od razu powalone przez wyszkolonych strażników. Widać było, że żołnierze oczekują na konkretne rozkazy.
Obrazek
Shaterer został raniony paroma kamieniami. Rany były dobrze widoczne nawet w bitewnej zawierusze. Tak samo jak to, że pierwsze okopy obok zostały zniszczone na tym etapie bitwy. Nikt już z nich nie strzelał a spaczone istoty nie biegły w ich stronę.
Kolejne głazy trafiły w kark smoka odłupując spaczoną smoczą skórę. Ryk bólu przeszył przestrzeń. Sharerer opadł z sił.
Okrzyk radości przetoczył się po polu walki. Korsarze z jednego z okopów wytoczyli działo i rzucili się na rannego smoczego czempiona. Przebijali się z łatwością przez szeregi spaczonych istot.

Niebo zmieniło kolor na fioletowy. Wiatr ustał nagle i z głośnym odgłosem gromu osnowa znowu otworzyła się.
W wielu miejscach na polu bitwy pojawiły się pająko podobne potwory. Utrzymywały one otwarte szczeliny przez które magia spadała teraz na ciało Shaterera lecząc je.
Obrazek
Do tego otoczone były rożnego rodzaju wojskami. Jeden pojawił się tuż nad atakującymi korsarzami. Po jednym uderzeniu serca cały oddział został spaczony i obrócił się przeciwko wojskom paktu i sil sprzymierzonych.
Jeden z Czerwi po prawej stronie pola bitwy padł gdy spadł na niego wyłaniający się ze szczeliny stwor.

Tuż przed bastionem Aiwe otworzyła się szczelina. Bariera wspomagana przez Wardena zamigotała jakby nie chciała wpuścić tutaj obcego tworu. Urządzenia wspomagające wydały dziwny dźwięk i przegrzały się. Dym wystrzelił z generatora bariery gdy zadziałały zabezpieczenia mające zabezpieczyć urządzenie przed wybuchem.
Ze szczeliny wyłonili się spaczeni Przebudzeni. Z przodu ponurzy tarczownicy z wygiętymi w kształt sierpa mieczami. Za nimi łucznicy oraz elementaliści trzymający w dłoniach kościane kostury. Za ich plecami wielki jak sam bastion Aiwe czempion otrzymujący rozwartą szczelinę do mgieł. Od czoła bastionu pojawiła się mała armia. Tarczowników było dwudziestu. Łuczników tyle samo. Do tego posługujące się magia istoty dodały do tej listy jedną dziesiątkę.
Dotychczasowi przeciwnicy Aiwe wycofali się tuz za osłonę nowych sił. Zupełnie jakby chciały się przegrupować.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy zobaczyła migotanie osłony przed sobą, tylko wyszeptała"Bariera...". Musiała szybko podjąć decyzję. Zamiast przeładować wyrzutnię, oderwała się od niej i wręcz wyskoczyła do najbliższego sobie generatora osłon.
- Spróbuje to naprawić! - Wykrzyczała spod hełmu do najbliższych sobie Awijczyków i zajrzała do wnętrza urządzenia. Chciała szybko sprawdzić, co nie działa i dokonać szybkich napraw. Jeśli nie była w stanie naprawić go swoimi narzędziami, to zamierzała wybiec jak najszybciej do drugiego generatora, skrytego bliżej Gera. Sprawdziła, czy ten jest sprawny i jeśli był, to po prostu go uruchomiła, by zastąpił stary. Jeśli natomiast był przepalony, chciała przenieść oba urządzenia bliżej siebie i korzystając z części obu przywrócić przynajmniej jeden do sprawności.
Jeśli jej się uda, to oceni szybko wzrokiem stan Wardena i jeśli dostrzeże, że radny jest wyraźnie osłabiony, to ustawi generator na zasilanie z własnego źródła energii. Wolała osłonę bez wzmocnienia magii strażniczej, niż niestabilną osłonę. Oczywiście, krzyknęłaby przy tym do Strażnika, że nie musi już używać swoich mocy. Po skończonym procesie, niezależnie, od wyników, sprawdziłaby szybko stan przed szańcem. Jeśli widziała możliwość do użycia granatu defensywnego bez ryzyka ranienia sojuszników, cisnęłaby nim w jak najdalszą część szyku oponentów, do jakiej tylko mogła dorzucić. Jeśli sojusznicy byliby zbyt blisko, to użyłaby ofensywnego. Oczywiście, o ile zdąży.
A później miała wrócić biegiem do swojego stanowiska przy wyrzutni
Zlata Tereshar

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: Zlata Tereshar »

Szczelina! Niech każdy skupi się na niej! Aiwe, trzeba ją zniszczyć! – Wrzawa na polu bitwy nie pomagała w komunikacji. Słowa trafiały bezpośrednio do komunikatora, by Ian mógł przekazywać rozkazy znajdującym się dookoła niego żołnierzom. To nie była jeszcze pora, by robić rachunek zysków i strat, choć tych drugich był już ogrom.
Radna wyzwoliła z siebie astralną energię, którą do tej pory trzymała w swoim ciele, pozwalając jej wrzeć i przelewać się między palcami. Jej ciało pokryło się płaszczem mieniącym się setkami barw, a umysł sięgał wymiaru niefizycznego – astrala – i czerpał z niego moc. Energia otaczająca jej ciało szumiała w uszach, gdy Radna przybrała postać awatara. Wniosła ręce i rozpoczęła inkantację zaklęcia, które miało zesłać na oddziały wroga ogłuszający słup światła. Celowała w istoty zebrane przy szczelinie, chcąc opóźnić ich reakcje i dać awijczykom szansę na podjęcie odpowiednich przygotowań i działań.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielka kierowała się pierwotnym instynktem i doświadczeniem bojowym, gdy musiała zadawać kolejne ciosy. Nauczona pracy w drużynie, naturalnie nie dbała wyłącznie o siebie, ale również o walczącego tuż obok towarzysza, koncentrując się na jednej flance. Jej nogi miękko pracowały, ułatwiając kolejne pchnięcia i ochronę. Choć sam Shatterer ogromnie ją fascynował, nie mogła opuścić towarzyszy w potrzebie, szczególnie, gdy wróg wycofał się za linię kolejnego zagrożenia. Popielka fuknęła głośno, wypuszczając zebrany w nozdrzach pył i skierowała się ku szczelinie, by stanowić tam jeden z frontów. Jej tarcza pewnie osłaniała tułów, a miecz i strażnicza magia czekały na atak. Tym razem jednak nie rzuciła się w wir walki – czekała na rozkaz od Iana, by nie burzyć szyków i nie dekoncentrować żołnierzy. Jeżeli rozkaz się pojawił – ruszyła do ataku.
Warden

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: Warden »

Warden wyciszał Łzę Dwayny, by nie robiła za wabik, tylko za pomoc. Zrobił pokerową twarz, gdy urządzenie zawyło na swój charakterystyczny sposób, choć przez hełm nie było tego widać. Widząc Respectę, która przystępuje do napraw, skupia się oraz stara się kupić jak najwięcej czasu swoją własną barierą, starając się utrzymać ten sam efekt jak tamta wcześniejsza, ale nieco wytrzymalszy splot, by mógł wytrzymać napór wrogów oraz ostrzał. Oddychał głęboko i wycisza umysł, Egida na nim była wciąż aktywna. Gdy poczuje jak Łza Dwayny daje ostrzeżenie przed bezpośrednim atakiem w stronę Wardena, lub widzi zagrożenie to robi unik, tak by nie doznać obrażeń, a też nie wpaść w sojusznika. Poczuł determinację i chciał wytrzymać tyle czasu, by Respecta mogła naprawić i włączyć urządzenie - jeśli się uda, to wspomaga tak jak wcześniej. Jeśli nie, to stara się jak najdłużej podtrzymać bastion magią swej bariery i kupić jak najwięcej czasu sojusznikom.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gero znów załadował balistę jednym z bełtów obok niego, zaciągnął cięciwę w koryto i nałożył amunicję. Skierował balistę na czempiona z szczeliny celując w ciało tak by poranić go przy odnóżach, natomiast jeśli to będzie za trudny cel to bardziej w ciało. W razie jakiegokolwiek ataku na Gera zeskakuje za nasyp i przygotowuję się do ataku, załączając latarko miecz, by mieć czym się bronić. Jeśli to nie wyjdzie uaktywnij tryb pieca by móc szybko wyjść z opresji i znaleźć lepsze miejsce by nie zużyć całej energii na pojedyncze ataki w jego stronę, więc po ataku wyłączy piec i na zmianę atakując mieczem oraz pistoletem by starał się dostać w miejsce gdzie będzie miał możliwość kolejnych ataków na linię wroga z balisty czy innej maszyny bojowej.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nekromanta chcąc dotrzymać kroku towarzyszce nie zwracając uwagi na ból wyrwał sobie kryształy z ręki następnie wyciągając drugą dłoń w stronę osłabionego centaura używa magii krwi by zregenerować w miarę możliwości straconą tkankę. Gremuar w końcu bierze do ręki swój kostur i używa go by spowolnić tarany a następnie przyzywa rój owadów by te pożarły jeszcze nie skrystalizowaną tkankę. Czując ciężar na swoich nogach Heksagon choć poruszał się wolniej starał się wciąż kontrować nadchodzące w niego ataki.
Nekromanta widząc wycofywanie się wroga wrócił na swoje wcześniejszą pozycje obserwując pole bitwy i czekał na rozkaz dowódcy.
Kaeiles Mathre

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: Kaeiles Mathre »

Jej czoło zmarszczyło się, a szczęki zacisnęły się nadając twarzy surowości, jej dłonie na chwilę zacisnęły się w pięść widząc kolejną falę przeciwników.
Przeczesała wzrokiem przeciwników, a gdy zauważyła elementalistów, wzięła ich na główny swój cel, wiedząc jakie spustoszenie mogą zasiać na polu bitwy.
Nie oddalała się od czerwie lecz pozostawała mobilna tak by unikać skierowanych w jej stronę pocisków. jedna dłoń zaiskrzyła się czerwienią, a druga pokryła się grudkami ziemi. Uniosła ognistą dłoń w górę i nakreśliła nią okrąg, a w nim znaki przywołania, jak tylko ostatnia kreska miała się zetknąć z linią koła, przyłożyła do niego dłoń pokrytą ziemią łącząc dwie moce w jedno.
W powietrzu miały załopotać ogniste skrzydła wyższego elementala, wokół którego unosił się drobniutki piasek.
Jak tylko jej oczy skierowały się na elementalistów żywiołak zgodnie z jej wolą miał zacząć atakować przeciwników, jak nie ognistym podmuchem w którym znajdowały się ziarenka rozgrzanego piasku, to kulkami skondensowanego ognia.
Sama skupiła się na ochronie czerwia, wiedząc, że elemental poradzi sobie bez jej ingerencji.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W ferworze walki, czując ból związany z pokrywającym nogi spaczeniem oraz widząc, że oddział znajduje się w coraz bardziej beznadziejnej sytuacji Ian zorientowałby się na najbardziej osłabionym punkcie w obronie. Tam chciałby przenieść się z pomocą Miłosiernej Interwencji, co miało by zaleczyć po strażniczej teleportacji rany sojuszników dookoła. Starałby się wtedy skorzystać z swojego arsenału duchowych broni przywołując łuk prawdy aby ten ostrzeliwywał wrogów. W miejscu, w którym by się pojawił zadziałałyby mocniej pasywne efekty sygnetów oraz aktywowałby efekt Sygnetu Zmory starając się powalić wroga, którego uznałby największym zagrożeniem. W międzyczasie korzystając z młota walczyłby z spaczeńcami którzy przedarliby się do niego, by bronić siebie, ale głównie swoich żołnierzy. Jeśli widziałby że sytuacja robi się zła, skorzystałby z okrzyku "Ratujcie Siebie!", który poza komendą głosową miał roznieść się magicznym echem i uśmierzyć ból i rany oraz cierpienie sojuszników, przejmując ów ból, cierpienie oraz część z ran na siebie.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sigma czując, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa i widząc sytuację jaka zaistniała poczułaby przypływ furii budzącej w niej berserkerskiej magii. Teraz, zaćmiona byłaby chęcią wybicia wszystkiego co było dookoła niej nie patrzyłaby na rodzaj wykonywanych ataków. Poczułaby jakby spaczony minotaur posłał jej znieważające spojrzenie, może fuknięcie w którym w furii doszukiwałaby się sama swego rodzaju obelgi. Zaćmiona wściekłością nie oceniałaby racjonalnie. Skupiłaby wszystkie swoje siły i całą swoją uwagę by zarżnąć, zatłuc i zmasakrować minotaura, będąc gotowa stratować i zamordować wszystko i każdego kto będzie próbował jej w tym przeszkodzić. Niezależnie czy przyjaciela czy wroga, topory siekałyby każdego na drodze, a w szczególności jej wybrany cel - Minotaura.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Xerion widząc pojawiające się pajęczaki, które jak widział starały się otwierać wyrwy do mgieł i sprawiały, że wylewała się z nich spaczona arimia wspierająca Shaterrera postanowił ostrzelać te cele. Swoje strzały mierzył uważnie, ostrożnie, za każdym razem na spokojnie wstrzymując oddech i licząc amunicję by w odpowiednim momencie przeładować karabin. Po każdym strzale chowałby się za osłoną i wprowadzał nabój do komory, przekładając zamek i uwalniając łuskę. Na ubiciu pajęczaków podtrzymujących szczeliny i leczących smoka skupić miał się też oddział snajperski Xeriona.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zadrżała otrzymując potężną dawkę odczuć napierających zewsząd i znikąd jak jej się zdawało. Omiotła pole przed sobą spojrzeniem by dojrzeć coś przez kurzawę piasku wokół Mariusa, błysk płomieni pomiędzy nimi za sprawą Kae - iskry i stopione kawałki przeciwników zawiewał gorący wiatr więc mrużyła oczy wypatrując zagrożenia w zasięgu wzroku. Migotanie gorącego powietrza wzmagało również ledwo dostrzegalne migotanie bariery, emanacji towarzyszy i ich magii, a huk wystrzałów, ryk przeciwników i okrzyki sojuszników wypełniały jednym drżeniem wszystko wokół.
Dojrzawszy szczeliny i widząc co dzieje się upewniła się, że wszyscy przeciwnicy obok czerwia już są unieszkodliwieni. Jeżeli nie, upewni się strzałami, że tak jest.
Jeżeli zaś droga będzie wolna skupi się na szczelinie przed umocnieniami Aiwe i miejscu gdzie walczył... Marius.
Jej serce zabiło mocniej.

Usłyszawszy i raczej dojrzawszy wskazania by atakować te właśnie miejsca skąd wyłaniały się kolejne fale wrogów, naszykowała zapalające się pociski, i takie które miały półksiężyce na końcach, takie które miały ucinać, a nie przeszywać po czym ujęła mocniej łuk.

Nie znała się na zamykaniu takich portali, czy innych przejść. Mogła jedynie zrobić to co robiła zawsze, wspierać i ochraniać innych. Jeżeli dojrzała taką potrzebę oraz możliwość chciała posyłać strzały by wspomóc męża lub któregokolwiek z sojuszników.
Do tego jednak momentu skupiała się głównie na łucznikach oraz pajęczakach nie przestając jednak być wyczulona instynktownie na jakiekolwiek ataki z innych stron. Ufała też, że ewentualne kolejne gryfy nie widzą jej w miejscu gdzie gałęzie ocieniały jej stanowisko.

Jej wymuszane ruchy by być spokojną, jak by mechaniczne sięganie raz za razem, raz za razem, strzał po strzale na przemiennie zapalający grot w stronę wielonogów za plecy fal wrogów, to zaś półksiężycowate z cichym świstem tnące powietrze i kawałki ciał groty w łuczników.

Precyzyjne, pewne i wysoko mierzone strzały wzmogła furią która naturalnie rwała się z niej na myśl o jej partnerze. Tym samym Nivis wspomożony ową współdzieloną emocją pewniej i zwrotniej krążył nad głową Mariusa by w dogodnym momencie wspomóc wojownika.
Strzały tnące mierzyła w dłonie trzymające łuki oraz w miejsca które najbardziej mogły "odciąć" żywotność lub mobilność ożywieńców.
Jeżeli dostrzegła zagrożenie uchyla się, uskakuje lub pada.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Każdy kto mógłby spojrzeć na asurkę obecnie widział by posągową pewność siebie, stoicyzm w całej rozciągłości oraz punkt absolutnej równowagi pośród chaosu.
Jedynie Oj patrzący na resztki grzanki serowej mógł odebrać ten szczególny rodzaj emanacji kryjący się pod maską kucharki, który znany mu był z pracy z nią przez te lata.

Przez ułamki chwil Tin jak zamrożona patrzyła co dzieje się z JEJ kuchnią i z JEJ ukochanymi, wychuchanymi i wypieszczonymi najprzedniejszą pastą polerską utensyliami...po czym jej dusza zawyła.

Mogły to poczuć kierowane jakąkolwiek intuicją, emanacją czy instynktem stworzenia dookoła. Każdy obdarzony choćby odrobiną empatii mógł poczuć tę falę nieukierunkowanej furii jaka zrodziła się w tym małym ciałku.
Jej wrzask zniekształcony przez osłonę, szybki oraz filtry w hełmie brzmiały podejrzanie złowieszczo.

Po ocenie pobojowiska, upewnieniu się czy potwór odpowiedzialny za totalną destrukcję już nie ujawnia oznak życia - jeżeli nie to wpakuje mu serię z wrzaskiem w łeb - jej głowa obróci się jak w zwolnionym tempie w stronę Oj'a, a jej dłonie zacisną się na strzelbie.
Już, już można by pomyśleć, że wymierzy i wypali w osiłka obok niej, kiedy z ponowionym wrzaskiem rodem z furii największych kobiecych wybuchów...

...wyrwała z za pasa swój zestaw granatów, a wyrywając zawleczki odczeka przepisowy do najbardziej skutecznego działania i planowanego zasięgu rażenia czas po czym podbiega bliżej uważając by nie zostać stratowaną. Zaczyna rzucać ponad głowami sojuszników tam gdzie stoją najbliższe pajęczaki by je zamrozić.
Jeżeli trzeba dobywa pistoletów i strzela z totalnym zapamiętaniu w najbliższych przeciwników mierząc celnie. Szczególnie upodobawszy sobie statyczne pociski z ładunkami przypominającymi żywy piorun przeskakujący od przeciwnika do przeciwnika.
Gdyby asura w formie berserka była dostrzegalna na tyłach walk... smok by się lekko zastanowił.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Łotrzyk już chciał rzucić się skokiem by wydostać leżącego sylvari z namiotu orientując się w zmianie ataku gryfa, było jednak o ułamki sekund za późno. Impet spadającego gryfa zatrzymał łotrzyka w miejscu. Oddech zaparło mu w piersi, a dłonie zacisnęły się na pistoletach bielejąc pod rękawicami.
Przeładował i zbliżając się równym krokiem ładował raz za razem w łeb gryfa właśnie rozszarpującego rannego. Był gotowy odskoczyć w każdej chwili, lecz teraz wrzała w nim zimna wściekłość. Nie przestanie atakować póki istota spaczonego wroga nie przestanie się ruszać.
Usłyszawszy krzyk Złatej szykuje się by pomóc, jednak jego priorytetem jest doskakiwanie tam gdzie ranni potrzebują pomocy, lub zagrożeni wyciągnięcia poza zasięg rażenia. Stara się czujnie omiatać wzrokiem okolice nie pomijając powietrza ponad głowami z którego jak przed chwilą przecież może przecież jeszcze coś spaść. W tym wypadku skupia się na pozostałym najbliższym zagrożeniu ładując w nie kolejne pociski i uskakując.

Gdy dostrzega szalejącą Sigmę, klnie na czym świat stoi, po czym gotowi się do skoku by uratować ewentualnych nieopatrznych stojących na drodze...
- Cholerna wariatka... - warczy od nosem, jeżeli będzie miał przy tym możliwość czystego strzału to przy okazji ratowania, czy odciągania nie będzie od tego by komuś pobocznemu przywalić kolbą lub strzałem od serca.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości