Wieczna Wojna - Prolog

Dział przeznaczony dla pisanych sesji RPG prowadzonych przez MG.
Warden

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: Warden »

ObrazekObrazekObrazekObrazek
Obrazek
Po długich godzinach lotu oraz przybyciu na dany scenariusz wszystko okazało się być nie snem, a jawą. Wyciągnięci nagle z pięknego snu, zauważyli jak wygląda prawdziwe oblicze walki z Prastarym Smokiem. Wpierw po pustym polu, gdzie miały się pojawić namioty oraz inne obiekty wymagane do konfrontacji, przemierzali różni żołnierze Paktu oraz najemnicy. Po niebiosach latały Charrkoptery oraz sterowce odpierające desant z powietrza od strony pomiotów Kralkatorrika.

Po przekazanych instrukcjach Nassan zareagował jako pierwszy biorąc parę miętówek do pyska, by zniwelować odór. Popielec czuł wewnątrz siebie odpowiedni poziom alkoholu we krwi, można powiedzieć, że zadowalający i pozwalający mu jednocześnie normalne funkcjonowanie. Zapach pochodzący od niego już nie irytował, tak bardzo, lecz został zakamuflowany. Po szybkiej odprawie Popielec ruszył na zachodnią część, gdzie zaczął pomagać z fortyfikacjami. Siła Nassana oraz jego zapał okazały się przydatne, współpracownicy wykorzystali całą pomoc, jaką otrzymali. Na sugestię, by ustawić pewną śliską substancję, żołnierze Paktu oraz operujący nimi strateg - nie zgodzili się oraz skupili się na swej głównej pracy, by jak najszybciej ustawić, to co trzeba. Prace u Popielca trwały długo i jednocześnie były męczące, lecz dali sobie radę w sam raz. Będąc w najdalszym zakątku, widział ogromne cielsko Kralkatorrika oraz jak dziwnie emituje energią. Był jednocześnie najdalej od zagrożeń, które mogły być widoczne z dołu, a występujące ku niebiosach.

Złata czuła zapewne napięcie oraz sporo myśli przebiegało przez jej głowę, lecz zachowała swój profesjonalizm. Radna wyruszyła w mig wspomóc ustawianie namiotów, jednocześnie przeciskając się przez innych żołnierzy, którzy mieli swoje do roboty. W gąszczu skrajnych emocji oraz wobec oblicza samego Kralkatorrika, nawet rangi nie pomagały. Słychać było jednak od czasu do czasu warknięcia Almorry, która sama miała problemy by nad wszystkim zapanować. Złata spotkała na swej drodze dobrych współpracowników, a sama kobieta, wypoczęta i pełna sił, nawet zdziwiła się, jak wiele ludzkie ciało może przenieść ciężarów oraz jak dużo pracy można wykonać. Adrenalina płynęła w żyłach każdego, nie czuła zatem też zmęczenia, lecz nawet pewną werwę do dalszej pracy. Kruk przez ten czas zauważył, co prawda nie zagrożenie bezpośrednie, ale nadal dość ważny znak. Towarzysz łowczyni był na tyle wysoko, że widział jak Kralkatorrik jest pokryty pewną twardą dziwną substancją, wydzielającą pewne ciemno-purpurowe kłęby zjonizowanych magicznie chmur. Zwierze od razu wiedziało, że to nie jest dobry znak. Również zauważyło, jak na niebiosach statki strzelały w smoki, a przerośnięte pomioty uderzały w sterowce. Niektóre z latających pojazdów wybuchały, tak samo jak silne jednostki smoka upadały do morza, wcześniej postrzelone ciężko przez artyleryjne pociski. Tam na ziemi jednak od czasu do czasu upadały odłamki z sterowców, jak czerwony jasny deszcz ognisty z nieba. Złata została ostrzeżona przez swego kruka i jednocześnie udało się jej wraz z Szarym schować za skałą. Radna widziała, jak do jej miejsca chciał podbiec również panikujący Asur z Paktu. Niemniej jednak tuż dojściem do azylu, jego małe ciało upadło bezwładnie na ziemie, a Złata zauważyła wielką dziurę w głowie ofiary, która sączyła się krwią. Samemu ptasiemu towarzyszowi nic się nie stało, natomiast Złata mogła powrócić do pracy, choć zapewne nieco spanikowana nagłym aktem zgonu współpracownika. Również mądrze postępująca kobieta odpoczywała i dostała swoją rację żywnościową oraz wodę, zgodnie z standardowym przydziałem Paktu. Pożywiła się oraz nawodniła, po czym wyruszyła do dalszej owocnej pracy, jednocześnie mądrze pożytkując czas.

Xerion po szybkim spotkaniu ze Złatą wyruszył wkrótce do dział przeciwlotniczych, a raczej do miejsca, gdzie miały one zostać ustawione. Człowiek wraz ze swoim sprzętem, przeszedł przedzierając się przez tłumy żołnierzy idących do swych obowiązków, lecz bez większych problemów. Widząc jednocześnie sytuację na niebie, trafnie ocenił potrzebę posiadania wsparcia do walki powietrznej. Xerion nie marnował czasu, wyruszył do pracy wraz ze swoimi współpracownikami, którzy powierzali mu odpowiednie zadania, polegające głównie na doniesieniu odpowiednich komponentów w skrzyniach, czy innych workach oznaczonymi odpowiednimi numerami seryjnymi. Dzięki swej ostrożności, Xerion podczas krótkiego deszczu ognistego z wraku powietrznego statku, ukrył się oraz przeczekał, widząc jak reszta żołnierzy spanikowała, a paru z nich padło. Widział również jak sanitariusze sprzątają zabitych tak jak rannych, po czym wyruszają w swoją stronę w dużym skupieniu. Człowiek mądrze pracował oszczędzając siły, ale też nie obijając się. Uzupełniał swe potrzeby fizjologiczne oraz bez problemu mógł kontynuować swą misję. Na sugestię z wychodkami, został poinformowany, że to dobry pomysł, po czym za wysłuchaniem pomysłu Xeriona, zrobiono w ustronnym miejscu dołki na nieczystości. Poinformowano również wszystkich o tym fakcie, co zapewne dało Xerionowi pewnego plusa, jeśli chodzi o siły Paktu.

Edward widząc smoka, zapewne odczuł ogromną fascynację graniczącą z ekspresją nieco wyższych form szczęścia, jakie można odczuć psychofizycznie. Wlepił swe oczęta w niebiosa, wpatrując się w tamtejszą walkę - można powiedzieć, że myślami odfrunął, przez co gdy stał tak jak kołek, był popychany i trącany przez przebiegających żołnierzy, aż upadł tyłkiem na błoto. To z pewnością przywołało Edwarda z powrotem na ziemię w trybie ekspresowym, choć wręcz natychmiastowym. Człowiek pozbierał się w sobie oraz wyruszył do mapy, zapoznając się z nią. Przez myśl Edwarda przeszła pomoc z mostami, co oczywiście miał zamiar zrobić. Przez moment nie był pewny od którego zacząć, ale w końcu zdecydował się by pójść na stronę zachodnią, gdzie również poszedł Nassan. Dzięki temu Edward ominął deszczu ognia, ale widział w oddali oznaki paniki oraz poruszenia. Niemniej jednak poszedł do zachodniej bramy i wraz z Asurami zaczął ustawiać most oraz słuchać się ich instrukcji. Jednocześnie Mesmer mógł odczuć nagły przypływ adrenaliny, szczęścia, czy też innych dziwnych skrajnych emocji - zauważył duży kawałek ciała Kralkatorrika oraz był najbliżej niego niż reszta towarzyszy. Ogromny przepotężny prastary twór leżał osłabiony, lecz nadal skrajnie niebezpieczny, pokryty kryształami i emanujący brandową energią oraz zjonizowanymi chmurami magicznymi. Edward mógłby tak podziwiać godzinami ten twór, lecz nie miał czasu. Mocno zdezorientowany nic nie jadł, ale też coś pomagał, głównie gapiąc się na smoka. Udało się jednak ukończyć zachodni most.

Alarug z kamienną twarzą, ale z wewnętrznym niepokojem myślał spokojnie i racjonalnie. Miał ze sobą swoją torbę oraz wysłuchał wytycznych odnośnie jego zadania. Miał na myśli pomoc przy mostach, lecz trochę ich było. Jeden z Paktowiczy poprosił go o pomoc przy południowym moście, gdzie miał najbezpieczniejsze warunki do pracy oraz jednocześnie najpiękniejsze widoki na wyrwany kawałek z Mgieł, należący do Melandru. Miał tam najlżej i w sumie pracował bez większego problemu, dostosowywał się do poleceń swych współpracowników oraz pomagał, jak tylko mógł - nic ponad siły.

Astariss ostatecznie nie zdrzemnęła się w sterowcu. Same próby kończyły się tym samym, niepowodzeniem oraz zapewne lekką irytacją. Na lądzie jednak miała pozbierane myśli oraz wobec ogromnego natłoku niebezpieczeństwa skupiła się by myśleć chłodno i logicznie, choć odczuwała nieco zmęczenie poprzez odpoczynku w irytujących warunkach. Po odprawie oraz odnalezieniu się w nowym otoczeniu wyszła do jednego z sanitariuszy oraz dzięki temu była w stanie pomóc z rannymi, chociażby tymi, którzy oberwali deszczem ognia od góry. Została ona przydzielona do składu, który zajmował się tymi najlżejszymi przypadkami uszkodzeń fizycznych, gdzie się bez problemu odnalazła. Słusznie przewidziała nawet wypadki w tworzeniu obozowiska, gdyż przyszedł jakiś Popielec, któremu spadła na łeb belka. Kobieta widziała, jak obecni tam medycy opatrzyli mu głowę, przez co finalnie Popielec wyglądał dość zabawnie. Brakowałoby tylko do tego naklejki o treści "Dzielny Pacjent". Widziała również jak w oddali sanitariusze zajmują się zwłokami tych, co zabrał ze sobą ognisty deszcz, a dokładnie wsadzano do worków i jednocześnie składowano w odległym miejscu od prac.

Claire rozejrzawszy się widziała wszystko to co znajdywało się dookoła, czyli obraz nadciągającej walki oraz przygotowań na najgorsze. Prace ruszyły mocną parą do przodu, a sama po odprawie przeszła do rozdawania racji żywnościowych i broni. Jej wzrok utkwił na niebie, szukała, szukała... Aż znalazła i na szczęście ominęła skutki wybuchu statku, noszące pustoszące deszcze ogniste. No cóż, miała przeczucie łowczyni. Wykonywała swoją robotę tak jak trzeba, nikt jej nie przeszkadzał.

Vis wydawał się wręcz wyrwany jak z innego świata. Tam gdzie wszędzie ogromny stres, to on zachował swe pozytywne podejście. Nikt nie zwracał większej uwagi na niego, każdy miał swoje obowiązki i własne plany. Po krótkim przygotowaniu się oraz hydracji przeszedł do mapy i ruszył na zachód, gdzie Nassan oraz Edward. Lecz zanim przeszedł spotkał się z Claire i przekazał jej swoje plany, choć widział jak łowczyni była kompletnie zestresowana, nie widząc nigdzie swej wilczycy, lecz widocznie wiedziała, że gdzieś tu jest. Vis nie miał czasu do stracenia, po czym poszedł na zachodnią stronę by pomagać, jak tylko się da. Przy okazji zobaczył Hati, jak się kręciła gdzieś i skitrała się pod skałą. Zwierze również było dość zestresowane. Na miejscu mężczyzna dostał lekkie zadania, głównie wypatrywanie, czy nic nie nadciąga na most oraz nie chce zjeść budowniczych. Na szczęście ominęło go to, tak jak ognisty deszcz z góry.

Gremuar tak jak przeczuwał, rzeczywistość okazała się taka jak nieceremonialny cios otwartą dłonią w twarz. Postawny i wielki, choć stary Norn, wielce przydał się przy namiotach i widział, jak jeden durny Popielec poprzez swoją nieuwagę dostał żelaznym prętem mocno w łeb, aż wydał z siebie dziwny dźwięk. Widział, jak ten sam niezdara został skarcony i jednocześnie posłany do sanitariuszy. Jeśli chodziło o pytania o Ivy, raczej nikt nie miał czasu mu odpowiadać. To nie był czas na rozmówki, znaczna większość osób pracowała i była skupiona wyłącznie na tym, by zabezpieczyć obóz, tak jak trzeba. Wyposażenie co prawda zostawił w widocznym miejscu, ale czy na pewno to był dobry pomysł? Norn załatwiając swoje sprawy oraz wykonując robotę wyśmienicie, zauważył w międzyczasie, że ktoś zawinął cały jego plecak. O zgrozo... Gremuar czuł tą niepewność, a ona stała się rzeczywistością. Niemniej jednak dzięki swej czujności udało mu się uniknąć deszczu ognistego.

Gidoko po wyjściu na ląd przywołał swe sługi w mrocznych obłokach, ale niestety jedno z nich zostało pospiesznie zdeptane na śmierć zupełnie przypadkiem przez przebiegających obok żołnierzy i odesłane z powrotem. Pozostał zatem Nekromancie ostatni sługa, po czym Gidoko zacisnął zęby oraz wyruszył na zachód, tam gdzie całkiem spora część swych towarzyszy. Sprawnie i słuchając poleceń mocno przysłużył się w budowie mostu, gdzie słuchał się Asurańskich inżynierów oraz ich wytycznych. Tak jak reszta osób, które znajdywały się w tamtym miejscu, uniknął deszczu ognia.

Kaeiles po opuszczeniu statku posiliła się oraz oszczędzając wodę (ecologists aprrove!), nawilżała sobie twarz, sprytnie przepędzając niedogodności fizjologiczne. Tak jak Vis, gdy Radna sobie przycupnęła gdzieś na uboczu, wyglądała jakby wyrwała się z innego scenariusza. Niemniej jednak było to na plus, bo mogła odczuć w sobie większe poczucie witalności, czy spokoju ducha. Wkrótce po przygotowaniach i zaspokojeniu potrzeb wyruszyła w południowo zachodnie miejsce, gdzie przyczyniła się do pomocy. Również była z dala niebezpieczeństwa, więc ominął ją deszcz ognia. Na szczęście Radna nie musiała wykorzystywać woich umiejętności ofensywnie oraz skupiła się na pomaganiu, oceniając racjonalnie swoje umiejętności. Również mogła zauważyć Wardena, który odwiedzał ją i dodawał jej otuchy na kilka minut, a potem wracał do swoich spraw, uzgadniając z Almorrą kluczowe sprawy organizacyjne.

Pralinka natomiast w locie również nie mogła zasnąć, ze względu na mocno irytujące i ciężkie warunki do snu, natomiast ubrała sówkę w uroczy kubraczek. Przyczyniło się to do jej irytacji, czy też sówki jednocześnie. Na polu bitwy natomiast po zapoznaniu się z sytuacją, kobieta wyruszyła do kuchni polowej i tam pomagała z przydzielaniem racji żywnościowych oraz ich tworzeniem. Wewnątrz szybko zrobionej kuchni, odnalazła się idealnie oraz wykonywała zadania zlecone przez żołnierzy Paktu, na szczęście nikt nie wymagał od Pralinki by się rozdzielała z Shiny, przy czym mogła skupić się na swoich sprawach z towarzyszką na ramieniu. Kobieta również uniknęła konsekwencji deszczu ognia, no i Shiny podleciała do właścicielki, by przypomnieć jej o jedzeniu, czy piciu. Warto o takich rzeczach przypominać, lecz Pralinka finalnie tego nie wykonała, nie wiedząc czemu.

Greyvart zapewne zaskoczony otaczającym go scenariuszem mógł poczuć się jeszcze bardziej zadziwiony. Czując niepokój poszedł śladem Xeriona i pomagał przy artylerii, która miała pomóc statkom walczącym w niebiosach. Zastanawiał się nad wyglądem tej artylerii oraz przyglądał się jej, ale był szybko przeganiany do roboty przez Asura, który poganiał brudną szmatką człowieka wrzeszcząc "Nie obijaj się!". Niestety przez cały ten natłok emocji, nie mógł dokładniej zbadać obiektu swych zainteresowań.

Airra jakoś reagował jako ostatni, może podróż na niego jakoś zadziałała nieprzychylnie. Widząc Kralkatorrika jednak ożywił się i jednocześnie poczuł w sobie nieco więcej energii płynącej z agresji. Wkrótce wyruszył do mapy i obserwował gdzie poszli jego towarzysze, przy czym zapoznał się z rozpiską graficzną terenu oraz planami. Airra pozostawił swoje części zamienne do pancerza i mniej potrzebne rzeczy, przy czym nieco później podzielił los Gremuara... Ktoś chytry, lub nieroztropny, zakosił te rzeczy. Posłał swe spojrzenie Asti tuż przed wyjściem w swą stronę, po czym wykorzystując swą podstawową wiedzę odnośnie maszynerii artyleryjnej przyszedł do miejsca, gdzie trwały już budowy dział. Na nieszczęście nie było to zupełnie nic, co kojarzył Strażnik. Dokładniej to była prototypowa technologia, którą świetnie ogarniały Asury, koordynujące tamtejszymi ruchami. Airra widział również ognisty deszcz spowodowany zniszczeniem statku oraz osłonił siebie oraz paru innych za pomocą Bohasterskiego Bastionu, który wytrzymał nagłe zdarzenie. Pomagał jak mógł, no i znalazł wolną chwilę, przy czym przygotował obie Mantry.


Godziny mijały, prace trwały, a walki w powietrzu ciągle się rozgrzewały. Wszystkie oznaki wojny, konfliktu oraz potyczek były tutaj widoczne oraz bardzo wyczuwalne. Dla tych, co nie odpoczęli zaczęły następować pierwsze objawy głodu i odwodnienia, tak jak powoli postępującego zmęczenia. Niemniej jednak pracy trwały nadal, a adrenalina wisiała w powietrzu, co pozwalało na zignorowanie tych bodźców. Co innego, Aiwijczycy, którzy się przygotowali na to, nie czuli żadnych negatywnych efektów. Wkrótce, gdy obóz nabrał kształtów, nareszcie nastąpiła głośna syrena, docierająca do wszystkich uszu wewnątrz placu działań.

Nie było wyjścia, każdy musiał przybyć na miejsce, porzucając swoją pracę, a jedynie Ci, co posiadali twardo wydane rozkazy - pozostali na swych miejscach. Almorra Soulkeeper zebrała wszystkich oraz wydawała nowe rozkazy poszczególnym oddziałom, aż przyszła pora na Aiwijczyków, którzy zostali zgromadzeni jako ostatni, by mieć dłuższą chwilę na podjęcie własnej decyzji. Dumna i postawna Popielka odparła do obecnych - Dzięki za pomoc, lecz na tym dopiero zaczynamy. Zachodnia brama oraz artyleria obecnie są w najlepszym stanie. Działa już pomagają niszczyć i odpierać smoki w przestworzach, co kupi nam nieco czasu na swobodę działań. Też nie zapomniałam o Waszej pomocy przy przydzielaniu zapasów, czy stawianiu namiotów, dzięki czemu również mamy poprawioną koordynację działań... Jednak... Mamy teraz główny problem. Nie ma czasu do stracenia, Kralkatorrik leży i mamy okazję go wykończyć, dlatego, obmyśliliśmy strategię. Waszym zadaniem będzie przyłączenie się do jednej z trzech ścieżek, które zajmą się skoordynowanym atakiem...

Pierwsza ścieżka, prowadzi na południe przez leśne gęstwiny, które należały do domeny Melandru. Wyruszycie tam wraz z moimi ludźmi, prowadząc urządzenie, które zabezpieczy Was przed tamtejszymi wyładowaniami. Droga przez leśne terytoria łatwa nie będzie, sporo jest tam dzikich zwierząt oraz niebezpieczeństw, przy czym mamy informację, że trzeba również wybudować most...

Druga ścieżka, będzie skupiona na dostaniu się do odłamków, należących do domeny Zaświatów. Co oznacza, że musimy przejść blisko Kralkatorrika, jest to równie niebezpieczne, co wymagające, nie wiemy czego możemy się spodziewać po drugiej stronie. Wedle zwiadowców, występują tam niebezpieczne istoty, które chcą zgładzić każdego, jednocześnie... To najdłuższa droga.

Trzecia ścieżka, prowadzi przez odłamki Wiecznego Pobojowiska, które było królestwem Balthazara. Jest tam wiele ognia i potężnych wrogów, niemniej jednak będzie to najkrótsza droga. Przy okazji trzeba będzie przejść koło Kralkatorrika i wspomóc w budowie mostu, lecz głównym zadaniem będzie bezpieczne dotarcie do punktu docelowego.

Nie traćmy czasu... Zagłosujemy tu i teraz. Większość zadecyduje, gdzie się wybierzemy. W przypadku braku porozumienia, sama Wam wyznaczę drogę. Więc? Jakie jest Wasze zdanie?


Po tych słowach Almorra zamilkła i skrzyżowała ręce, prostując się wysoko. Obecni na miejscu Aiwijczycy wewnątrz Centrum Placówki, mieli do podjęcia jedną z kluczowych decyzji strategicznych. Mieli również wyruszyć od razu, po podjęciu decyzji wraz z odpowiednim oddziałem. Jaką szybką decyzję podejmą Aiwijczycy? Którą drogą wyruszą na pierwsze działania przeciw Kralkatorrikowi?

OOC
Deadline - 07.10.2019 - 23:59

- Przebieg czasu IC - minęło 6 godzin. Sama decyzja będzie trwać nie więcej niż kwadrans, jest to decyzja dynamiczna, kończąca dany rozdział i jednocześnie prolog.

- Zagrożenie - brak

- Ocenianie czynności - Głosowanie, niemniej jednak przy braku porozumienia Almorra będzie brać pod uwagę argumenty Aiwijczyków.

- Pozostałe zasady, jak w poście z zapisami

~ W razie błędów dajcie mi znać na PW, to masywny post. Jeśli macie pytania, też śmiało. :)

Zmiany:
#poprawiona ocena u Claire
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Xerion mimo rozmowy nie zamierzał tracić czujności. Postanowił obserwować okolice i być gotów do tego, że cielska martwych smoków i zniszczone sterowce paktu nie latają, więc miał na uwadze, żeby poinformować jeśli zobaczy jakieś zagrożenie ze strony wraków czy martwych ciał smoków spadających na obóz i starać się znaleźć bezpieczne miejsce, w które będzie mógł się udać, jeśli będzie taka konieczność, starając się również zabezpieczyć i odeskortować Złatą, jeśli będzie taka potrzeba i jeśli nie będzie bezpieczna.

Kiedy doszło do podjęcia decyzji, rozejrzał się po obecnych.

- Jak dla mnie najlepszą drogą będzie ta, na której będę miał nieco więcej przestrzeni i wygodnych pozycji strzeleckich, żeby móc osłaniać oddział. Wydaje mi się, że niezależnie od długości trasy, jako dodatkowe wsparcie paktu, powinniśmy wybrać tę drogę, którą obarcza największe ryzyko, według waszych zwiadowców. - Przerwał na moment by wziąć łyk z manierki i sprawdzić jej stan. - Jeśli o mnie chodzi, sugeruję jako priorytet trasę z dogodnymi pozycjami strzeleckimi, albo jeśli wiecie, że pozycje snajperskie są porównywalne na każdej z tras, wybór tej, która jest obarczona największym zagrożeniem ze strony wroga, a nie terenu.

Po swoich słowach spojrzał na resztę, czekając ich decyzji.

Następnie po ich podjęciu zamierzałby dowiedzieć się, czy i gdzie może uzupełnić zapasy, głównie mając na myśli wodę. Jeśli czuł potrzebę, postanowił skorzystać z przygotowanej latryny uprzednio sprawdzając czy są w niej potrzebne środki sanitarne, by jeśli ich brakowało, zorganizować je.
Zlata Tereshar

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: Zlata Tereshar »

Wiedziała, że na wojnie nie mogło obyć się bez ofiar, ale widok ginącego towarzysza nie napawał optymizmem. Radna przeklęła pod nosem, gdy zobaczyła, że asura był martwy i nie mogła pomóc mu w żaden sposób. Gwizdnęła na swojego kruka i pozwoliła mu wylądować na swojej rękawicy, a później poszukała dwóch osób, które wyznaczyła, wskazując palcem, bo szukanie ochotników w takiej sytuacji wydawało się jej stratą czasu.
Pochowajcie go; widok martwego obniża morale – wydała krótki rozkaz. – Nie forsujcie się; pamiętajcie o wodzie i posiłku – mówiła do osób, które pracowały razem z nią, gdy widziała, że się przepracowywali.
Nim odeszła na spotkanie z Almorrą, napoiła wilka i kruka, a następnie uwolniła tego drugiego ze swojej ręki, pozwalając mu krążyć po niebie nad obozem.
Nie zastanawiała się długo nad wyborem ścieżki, ponieważ wśród wymienionych znajdowała się jedna, która wydawała się najbliższa jej sercu. Informacja o konieczności budowania zniechęcała i sprawiła, że Srebrnooka zastanawiała się chwilę dłużej, ale ostatecznie miała swoją decyzję.
Jestem za pierwszą ścieżką, ponieważ wydaje się najbliższa temu, co znamy – powiedziała krótko i konkretnie, podając ogólny argument. Wybrała ścieżkę, kierując się własnym doświadczeniem, znajomością leśnego terenu, zwierzyny i bestii, ale zdawała sobie sprawę z tego, że każdy mógł czuć się lepiej w czymś innym. Patrzyła po zebranych uważnym spojrzeniem.
Edward

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: Edward »

Edwardowi ciężko było się skupić na budowaniu mostu gdy na horyzoncie widać było upadłego pradawnego smoka. Czuł się w tym miejscu niemalże jak w raju, wszędzie w okół smoki. Co prawda zapewne równie łatwo jak dostrzec tu smoka jest i umrzeć więc starał się nie rozpraszać za bardzo, choć przynajmniej teraz średnio to wychodziło, zapewne trochę bardziej ochłonie z czasem, ale na ten moment.. nawet trochę pomógł przy budowie mostu w przerwach od przyglądania się wspaniałym bestią. Starał się wykonywać dokładnie polecenia Asur i niczego nie zepsuć przy okazji aż nazbyt się nie rozpraszając i utrzymać skupienie na wykonywanym działaniu. Zdając sobie sprawę z tego co spadło na obóz z jednej strony trochę cieszył się że nie spadło to przy nich, jednak z drugiej miał nadzieję że pozostali są cali. To zdarzenie sprawiło iż odrobinę bardziej skupił się na budowie..

Gdy budowa mostu została pomyślnie zakończona i usłyszał syrenę udał się niezwłocznie na kolejną odprawę. Po wysłuchaniu słów Almorry i opisu dostępnych trzech ścieżek z której mieli wspólnie wybrać jedną przemyślał szybko możliwości i wyraził swoje zdanie.
-Osobiście niezbyt podoba mi się opcja trzecia, wszechobecne płomienie mogą brzmieć fajnie, ale gdybym miał wybierać postawiłbym na pierwszą, bądź drugą opcję. Pierwsza jest o tyle dobra że może być nas ciężko dostrzec, jednak równie ciężko będzie dostrzec wrogów, na drugiej powinno być wręcz przeciwnie, łatwo dostrzec wrogów jak i nas. Tak więc byłbym za opcją pierwszą lub drugą, z może lekkimi skłonnościami bardziej w kierunku opcji drugiej.

Zakładając że nikt już nie będzie go o nic pytał i zdając sobie sprawę z tego iż całkowicie zapomniał o jedzeniu przez ta ekscytację, postanowił jeszcze przed podjęciem decyzji przez pozostałych szybko skonsumować małą porcję racji i napić się wody, nie za dużo by nie przeszkadzało mu to podczas działań po wymarszu, ale wystarczająco by zaspokoić swoje potrzeby. Przy okazji wysłuchiwał opinii pozostałych i od czas do czasu zerkał na niebo.
Nassan Bloodclaw

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: Nassan Bloodclaw »

Nassan mógł się nie czuć zmęczony, za sprawią alkoholu, werwy do pracy, oraz doświadczeniu*. Mimo tego zdawał sobie sprawę że zmęczenie w końcu go dopadnie, gdy awijczycy zostali wezwani odetchną z ulgą.
Gdy Almorra wyznaczyłą do wyboru droge, a popielec miał możliwość "zgłosować" Nassan dość konktetnie i z powagą na pysku odparł, że obecna sytuacja jest ciężka i pójdzie tam, gdzie najbardziej będzie potrzebna pomoc.

Popielec nastepnie usiadł gdzieś z boku, by nie przeszkadzać i uzupełnić siły oraz poziom alkoholu we krwi. Sięgająć łapą do torby wyciągnął i spożył dwa kawałki suszonego mięsa, które popił wodą i alkoholem. Reszte czasu posświęcił na odpoczynek, przysłuchując się.



*Zużyte zapasy: 2 kawałki suszonego mięsa, 0,5 litra spirytusu, 1/10 bukłaka z wodą, który uzupełnia na bierząco.

*Popielec brał udział w "Czają się mroku" jak i innych wydarzaniach z ciężką walką, gdzi z jednej z nich dostał nawet wiecej wytrzymałości OMG, lecz ten system nieaktualny i wspominam do rozważenia Lorowo.

Podsumowanie Ekwipunku
Skórzana zbroja: Na pasie 12x naboji Karabin, oraz 12x pistolety, 1 x granat. Kieszeń 24x karabin/24x pistolet, dodatkowo 5 amunicji przeciwpancernej [karabin]. 3x piersiówki z spirytusem

Duża popielcza torba: 120x naboji karabin, oraz 120x pistolety dodatkowo 24x przeciwpancernej [karabin]. 4x granaty wybuchowe, 2x butelki 1l spirytusu, 1x butelki 0,5l spirytusu. Apteczka [3x bandaż, penseta, nóż, 5 x tabletek przeciwbólowych.] bukłak z wodą [9/10], oraz 10x kawałków szuszonego mięsa.

Amunicja po podliczeniu:
Karabin 156 szt. + 3 sztuki załadowane
Karabin [przeciw pancerna] 29 szt.
Pistolety 156 szt. + 12 szt. załadowane

*Amunicja przeciwpancerna: As w rękawie popielca, pocisk ze zdolnością przebicia najtwartszego pancerza, lub odłupania jego fragmentu. Ze względu na długi czas tworzenia pojedynczej sztuki, wysoki koszt tworu, oraz egzotyczne surowce, sprawia że Nassan używa ich tylko w sytuacjah kryzysowych. Woli oddać strzały z normalnej amunicji by powoli osłabiać, by na końcu odłupać kawałek panerza, niż używać bezmyśle owej amunicji na każdym napotkanym wrogu.
Claire Rowan

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: Claire Rowan »

Słysząc syrenę wzięła głęboki oddech, wiedząc, że czas nadszedł. Przedsmak tego co ich czeka poznała, gdy szczątki uszkodzonego statku rozbłysły nad jej głową niczym zły omen. Ruszyła bez zwłoki na spotkanie z Almorrą i spojrzała po reszcie zebranych Awijczyków. Bała się, ale widok ich wszystkich, zdeterminowanych i gotowych do działania podniósł ją na duchu.
- Jestem za pierwszą ścieżką. - Powiedziała, gdy nadszedł czas podjęcia decyzji. Wysłuchała opinii reszty i jeszcze przed podjęciem ostatecznego werdyktu postanowiła coś zjeść, uzupełnić wodę w manierce, a także nakarmić i napoić również wilczycę. Gdy plan działania został wyznaczony szybko sprawdziła i przygotowała swój oręż, ekwipunek i wyposażenie. Znalazła Visa, by móc iść obok niego i pogłaskała stojącą obok jej nogi Hati. Wyczuwała jej niepokój, ale wiedziała, że obie nie ugną się przed niczym. W drodze zapaliła jeszcze papierosa. Rozglądała się czujnie po okolicy i niebie, a każdym buchem delektowała się jakby miał być to jej ostatni. Kto wie? Może był.
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy nadszedł czas na zebranie: przybył i dokładnie wysłuchał wszystkich, którzy do tej pory mówili. Po Claire, wystąpił i rzekł:
- Ja również jestem za pierwszą ścieżyną. Wydaje mi się, że dobrze się tam sprawdzimy i odnajdziemy, jak to też wspominała Złata - po czym obrócił się na pięcie, i wstąpił do szeregu.

W wolnej chwili Vis się przygotował do wymarszu, zregenerował siły, napoił się i zjadł. Jeśli była okazja, chwilę jeszcze medytował, by być później lepiej skupionym i móc w razie czego korzystać częściej ze swojej magii cienia. Zajął się też swoją bronią, sprawdził dokładnie pistolety, sztylety, a także resztę ekwipunku w swojej torbie i na pasie.

Ogólnie, trzymał się też blisko Claire i Hati, mogli wymienić kilka zdań przy okazji, bądź chwile porozmawiać.

Do tej pory był w wyraźnie lepszym humorze, ale stres w końcu osiągnął jeszcze wyższy poziom. Żarty się skończyły... chociaż może jeszcze gdzieś mu się zdarzyło coś głupie palnąć, ale reszta mogła jedynie pokręcić głową z dezaprobatą.
Kaeiles Mathre

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: Kaeiles Mathre »

Nie próżnowała i chociaż była sama to pomagała tam gdzie siły jej na to pozwalały. W trakcie całego przygotowania wsunęła do ust kawałek suszonego mięsa oraz powoli przeżuwała go popijając od czasu do czasu wodą.
By się nie przegrzać od czasu do czasu przemywała twarz i szyje zmoczoną ostrożnie szmatką.
Ustawiając kolejną barykadę usłyszała wezwanie Almorry do, której dołączyła, wysłuchując w ciszy jej słów spojrzała w niebo, a wyraz jej twarzy był ciężki do odgadnięcia.
Dłonie spłotła z tyłu pleców i mrużąc od czasu do czasu oczy wpatrywała się w niebo nie trwało to długo gdyż po kilku minutach zerknęła na awijczyków oraz Almorrę.
Trzecia ścieżka pomimo tego iż jest najkrótsza jest zbyt niebezpieczne by ja wybrać, pomimo tego iż sama ognia się nie boję to nie powinniśmy ryzykować przejścia koło samego kralkatorrika to samo dotyczy drugiej ścieżki.
Mój wybór pada na pierwszą ścieżkę będąc w leśnej gęstwinie możemy działać z ukrycia, a przynajmniej niektórzy z nas, a jeżeli będą tam skały na które można się wspiąć to i lustrować teren będzie można i tak jak powiedziała Złata to teren, który nie jest niewiadoma.
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Greyvart dokładnie przyglądał się wszystkim towarzyszom i przysłuchiwał się ich wypowiedziom. Popatrzył w niebo na bitwę powietrzną rozgorzałą nad ich głowami. Wystrzały pokładowych dział wciąż napawały go wielkim zainteresowaniem.
-Wszystkie zajęcia, które przydzielono nam tutaj, poszły dość sprawnie - pomyślał.
Spojrzał jeszcze raz na pracującą artylerię, wspomagającą sterowce w bitwie.
Wziął głęboki oddech i powiedział:
-Pierwsza ścieżka, nie pozwala nam zapoznać się bliżej z Kralkatorrikiem, dlatego może wydawać się najprostsza - oznajmił. - Lecz, czy nie powinniśmy wziąć na siebie większej odpowiedzialności jako, że jesteśmy jedną z potężniejszych części paktu? - spokojnie zapytał. - Jesteście bardziej doświadczeni ode mnie, pójdę za wami, nie mam zamiaru udawać, że wiem co jest lepsze w tej chwili, zdam się na waszą analizę sytuacji - powiedział, po czym wyciągnął bukłak z wodą i napił się.
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Jego stworzony towarzysz został zadeptany w wojskowym tłoku. Zaciskając zęby wchłonął jego uciekające życie.
Alarm wyrwał go ze skupienia przy pracy. Odszukał znajomych twarzy na placu kierując się do nich z dreptającym za nim golemikiem. Czekając na kolej Aiwe zjadł odrobinę suszonych owoców popijając je wodą. Zamyślony słuchał argumentów swoich towarzyszy w kwestii wyboru ich wojennej drogi. W jego głowie kotłowały się myśli. O ile jego umysł drgnął ekscytacją na myśl możliwości ujrzenia domeny Zaświatów to jednak chwilę później przerodziło się to w coś innego. Wcześniej co prawda był świadomy możliwości utraty mu bliskich to jednak nie podlegało to kwestii wyboru w jakiejkolwiek części. Rozejrzał się trochę niepewnie po twarzach obecnych. Słysząc propozycje wypuścił cicho powietrze z płuc przez usta. W końcu niezależnie od tego gdzie pójdą wszędzie będą ginąć ludzie a prawie każdy jest czyimś bliskim. Grunt by pokonać smoka. Z jego oczu zniknęła chwilowa niepewność.
- Generalnie też bym był za pierwszą lub drugą ścieżką. Bardziej tam gdzie jest potrzebna większa pomoc.
Jeśli przed wymarszem jeszcze mieli chwilę to chciał sprawdzić czy nie było jakiś racji żywnościowych przypisanych dla Aiwe by mógł uzupełnić zapas wody i wziąć coś do jedzenia. Zaś jeżeli wyruszali od razu, poprawiłby jedynie ekwipunek przygotowując się do wymarszu.
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielec stale zachowywał powagę. Spełniał swoją rolę i chociaż miał ambicje, by podjąć się cięższych zadań, robił zwyczajnie co swoje uznając, że nawet najprostsze działania są istotne.
Stawił się na wezwanie tak szybko, jak tylko mógł. Cały czas z zewnątrz był jak posąg. Nie zdradzał emocji poza powagą, żadnych drgnięć ogona, ruchu uszu, stroszenia futra czy prychania i innych popielczych dźwięków. Dopiero widząc Almorę coś błysnęło mu w oku... W końcu miał przed sobą żywą legendę. Zasalutował i po tym, pozostał wyprostowany, odrzucając na kilka minut zwyczaj przygarbienia, tak bardzo pielęgnowany przez większość przedstawicieli jego rasy. Wysłuchał wypowiedzi liderki Vigilu, a następnie tego, co mieli do powiedzenia Awijczycy
- Zgadzam się z obraniem pierwszej ścieżki. Na pewno stracimy trochę na zasięgu - skinął do Xeriona - Ale większość z nas, jak rozumiem, lepiej czuje się w bliższej odległości, z możliwością osłony. Jeśli to faktyczny gąszcz, to w dodatku będziemy musieli uważać, żeby się nie pogubić. - Potrząsnął łbem - Ale dla nas to nic
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Airra mimo że nadwyrężony użyciem mocy wersetów z Bohaterskiego Bastionu widocznie ulżyło mu że zdołał ochronić tych z którymi współpracował, ale co najbardziej nie dawało mu spokoju to fakt, że nie mógł trzymać bacznego oka na Astariss. W trakcie spotkania pierwsze co chciał zrobić to odnaleźć ją i zbadać czy nic jej się nie stało, jak również w następnej kolejności powiódł wzrokiem po reszcie Awijczyków sprawdzając ich stan zdrowia.

Po zapoznaniu się z opcjami utkwił wzrok w Asti. ~"Ja się wybieram tam gdzie ty."~ Rzekł patrząc jej w oczy. Chwilę potem wodził wzrokiem po wszystkich obecnych. ~"Jednak jeśli będzie to możliwe, to proszę o przydzielenie mnie bardziej na front oddziału, najlepiej tarczowników gdzie będziemy mogli trzymać się jakiś sensownych formacji."~ Powiedział poważnie i z przekonaniem, prawie salutując. Po wysłuchaniu wszystkich opinii pragnąłby skorzystać z pozostałego czasu by zjeść, uzupełnić prowiant i odpocząć w towarzystwie Astariss.
OOC
Airra ciągle ma niewykorzystane mantry sprzed głosowania. Dla przypomnienia Mantra Pocieszenia i Mantra Mocy
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Praca nie była dla niej zbyt ciężka. Pomaganie innym i bycie w ciągłym ruchu sprawiało jej wręcz dziwną przyjemność. Co więcej udało się jej nawet zdrzemnąć, opierając się o jedno z przygotowanych prowizorycznie łóżek.
Tuż przed zebraniem odnalazła Airrę, uważnie sprawdzając, czy nie zrobił sobie czegoś. Kiedy udali się na spotkanie i nadszedł czas decyzji, wystąpiła krok do przodu.
- Skoro większość chce iść pierwszą ścieżką, dopasuje się i poprę Wasz wybór. I ja i Airra. - słysząc deklarację mężczyzny, lekko zmarszczyła czoło. "Jak zwykle na przedzie... Jak zwykle najbardziej narażony...".
Korzystając z chwili przed wymarszem wypiła zapas wody i zjadła jedną z racji. Potem skupiła na chwilę swoją magię, odnawiając zapasy w menażkach - swojej i Tsero. Jak tylko czas pozwolił, regenerowała siły, starając się nie dopuszczać do siebie złych myśli.
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kończąc pracę w kuchni polowej poprosiła o przysługujące awijczykom racje żywnościowe, które zaniosła swoim towarzyszom na umówione spotkanie. Na spotkaniu wysłuchała uważnie przedstawionych im opcji i opowiedziała się za pierwszą opcją - w lesie sądziła, że będzie czuć się mniej obco. Po zebraniu odpoczęła chwilę z Shiny, przegryzając suszoną rybkę, co drugi kęs oddając sówce. Wypiły też trochę wody i starały się przygotować do wymarszu.
aiwe_database

Re: Wieczna Wojna - Prolog

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy nekromanta zorientował się że zgineły mu jego żeczy, jedyne co mu zostało to jego kosa, która mimo usilnych prób nie zmieściła się do plecaka i zmuszony był ciągle trzymać przy sobie. Kiedy Heksagon zakończył pracę udał się ich poszukać. Bardzo zalerzało mu na odnalezieniu tego plecaka, nie chodziło mu tylko o zapasy ale w szczegulności o zestaw do przyżądzania herbaty, który był dla niego jak drugi towarzysz podczas długich podruży. Chodził po obozie szukając swojego sprzętu i pytając każdego kogo mógł i przeszukując każdy kąt , szczególnie w okolicach doków, polach namiotowych i na.iotach z zapasami. Niestety wkrótce musiał tymczasowo zakończyć poszukiwania.
Kiedy przyszedł czas na zebranie udał się tam czym prędzej. Słuchał uwarznie słów Almory, kiedy przyszedł czas na podjęcie decyzji postanowił kierować się rozwagą. Podrapał się po siwej brodzie i skrzyżował ręce.
-leśne gęstwiny wydają się dobrym pomysłem, może nie jest tam za bespietcznie ale z dzikimi zwierzętami łatwiej sobie poradzć. Nawet jak będziemy musieli wybudować most damy rade pod warunkiem że dostaniemy odpowiedni sprzęt i dobrych ludzi. Nie możemy tracić czasu. Co sądzicie?
-Nekromanta rozejrzł się po obecnych. Po uzyskaniu odpowiedzi udał się dalej szukać swojch żeczy i coś zjeść, lub jeśli w cześniej udało mu się je znaleść wcześniej zjadł jeden pieczony schab i wziął jedną maść na znieczulajoncą
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości