Wieczna Wojna - Rozdział III
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Dezi widziała z góry Jamesa i Clarie. Nie wyglądali najlepiej, ale przynajmniej żyli. I chyba nie wymagali większej pomocy, bo medyk prawie natychmiast zajął się leżącym obok nich Niebołuskiem. Przez chwilę, zawahała się czy nie powinna skierować się w dół i udzielić im dodatkowej pomocy, ale widząc całą sytuację, stwierdziła że najlepiej będzie jeśli zostanie w walce. Nie ma pojęcia o leczeniu, ani opatrywaniu ran, więc jej interwencja mogłaby im tylko bardziej zaszkodzić. Siły AIWE i tak były już wystarczająco osłabione, a wykonanie zadania mogło uchronić całą resztę grupy przed dalszym podejmowaniem ryzyka.
Słyszała warkot Charrkopterów. Posiłki były już w drodze. Miała nadzieję, że nie długo będzie po wszystkim. Usiądzie na trawie i wyciągnie piersiówkę z której będzie mogła się napić. Weźmie solidnego łyka i na języku poczuje cierpki smak, mocnego alkoholu. Myśląc o tym delikatnie zmrużyła oczy i uśmiechnęła się. Poczuła jeszcze większą motywację do działania. Wzięła głęboki wdech. Jak do tej pory, mimo problemów, udało jej się utrzymać w siodle. Miała nadzieję, że nie przeszarżuje i uda jej się utrzymać w górze i tym razem. Ściągnęła wodze i przycisnęła swoją łydkę mocniej do ciała Niebołuska, aby ten przyśpieszył. Ruszyła w pogoń za Kaelis.
Jakimś cudem udało jej się dogonić Radną, więc czekała na jej dalsze rozkazy co do ustawienia się. Kątem oka obserwowała skołowanych wrogów podnoszących się z ziemi. Może jej i Kae uda się zakończyć sprawę zanim zdążą zainterweniować? Przez chwilę myślała, że po raz kolejny słyszy w głowie jakieś głosy. Po chwili zorientowała się, że to krzyk Wardena, zagrzewający do dalszej walki. Chwyciła mocniej jedną z włóczni i wycelowała. Rozejrzała się w około, aby upewnić się, że nikt niepowołany nie znajduje się na linii rzutu. Czekała tylko na znak.
Słyszała warkot Charrkopterów. Posiłki były już w drodze. Miała nadzieję, że nie długo będzie po wszystkim. Usiądzie na trawie i wyciągnie piersiówkę z której będzie mogła się napić. Weźmie solidnego łyka i na języku poczuje cierpki smak, mocnego alkoholu. Myśląc o tym delikatnie zmrużyła oczy i uśmiechnęła się. Poczuła jeszcze większą motywację do działania. Wzięła głęboki wdech. Jak do tej pory, mimo problemów, udało jej się utrzymać w siodle. Miała nadzieję, że nie przeszarżuje i uda jej się utrzymać w górze i tym razem. Ściągnęła wodze i przycisnęła swoją łydkę mocniej do ciała Niebołuska, aby ten przyśpieszył. Ruszyła w pogoń za Kaelis.
Jakimś cudem udało jej się dogonić Radną, więc czekała na jej dalsze rozkazy co do ustawienia się. Kątem oka obserwowała skołowanych wrogów podnoszących się z ziemi. Może jej i Kae uda się zakończyć sprawę zanim zdążą zainterweniować? Przez chwilę myślała, że po raz kolejny słyszy w głowie jakieś głosy. Po chwili zorientowała się, że to krzyk Wardena, zagrzewający do dalszej walki. Chwyciła mocniej jedną z włóczni i wycelowała. Rozejrzała się w około, aby upewnić się, że nikt niepowołany nie znajduje się na linii rzutu. Czekała tylko na znak.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Nassan zbliżając się do kolejnego celu wraz z Evą starał się jak najbardziej utrzymywać balans, uważająć na obiekty lecące w jego stronę. Schował "Pistolety" i wyciągnął karabin chwytając jedną łapą. Mając chwile załadował pazurami trzy pociski "AP".
-Na pohybel skurwysynom....-
Warknął pod nosem. Popielec miał zamiar wykorzystać możliwość, jeżeli taka wystapiła i nie zagrażała życiu, złapać broń dwoma łapami, oraz jeśli zdążył oddać trzy precyzyjne strzały w stronę Mendera
-Na pohybel skurwysynom....-
Warknął pod nosem. Popielec miał zamiar wykorzystać możliwość, jeżeli taka wystapiła i nie zagrażała życiu, złapać broń dwoma łapami, oraz jeśli zdążył oddać trzy precyzyjne strzały w stronę Mendera
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Wiatr rozwiewał jej włosy, gdy ona tworząc jedność z niebołuskiem lustrowała teren pod sobą, nie odwracała się manewrowała zwierzęciem ruchami ciała to w lewo to w prawo, kątem oka dostrzegła Dezi, blady cień uśmiechu przebiegł po jej skupionej twarzy.
- Dezi, ja zajmę się przeciwnikami, Ty rzuć włócznią w kryształ tylko mocno trzymaj się niebołuska i uważaj na deszcz meteorytów, zachowaj bezpieczną odległość.- krzyknęła do dziewczyny w momencie gdy w jednym z manewrów zrównała się z nią.
Po wypowiedzianych słowach odleciała od dziewczyny by ta miała przejrzysty widok na okolicę, a sama skupiła się na wrogach.
Oderwała ciało od pofałdowanej skóry zwierzęcia i zatrzymała go w locie zachowując bezpieczną odległość od powierzchni, uniosła rękę w górę i otworzyła dłoń, uniosła głowę, a jej ognisty wzrok skupił się na nieboskłonie.
Nie trwało to długo raptem kilka sekund gdy jej ręka szybko opadła jakby chwytając coś z góry z zrzucając w dół.
Na niebie pojawić się miał rój meteorytów, a ich celem mieli być przeciwnicy znajdujący się na dole.
Jej ciało na powrót ułożyło się na skórze niebołuska, gdy ona obserwowała oraz kontrolowała całe zajście mając na uwadze ewentualny odwet przeciwników w jej stronę , była gotowa zrobic unik i wznieść się w górę.
- Dezi, ja zajmę się przeciwnikami, Ty rzuć włócznią w kryształ tylko mocno trzymaj się niebołuska i uważaj na deszcz meteorytów, zachowaj bezpieczną odległość.- krzyknęła do dziewczyny w momencie gdy w jednym z manewrów zrównała się z nią.
Po wypowiedzianych słowach odleciała od dziewczyny by ta miała przejrzysty widok na okolicę, a sama skupiła się na wrogach.
Oderwała ciało od pofałdowanej skóry zwierzęcia i zatrzymała go w locie zachowując bezpieczną odległość od powierzchni, uniosła rękę w górę i otworzyła dłoń, uniosła głowę, a jej ognisty wzrok skupił się na nieboskłonie.
Nie trwało to długo raptem kilka sekund gdy jej ręka szybko opadła jakby chwytając coś z góry z zrzucając w dół.
Na niebie pojawić się miał rój meteorytów, a ich celem mieli być przeciwnicy znajdujący się na dole.
Jej ciało na powrót ułożyło się na skórze niebołuska, gdy ona obserwowała oraz kontrolowała całe zajście mając na uwadze ewentualny odwet przeciwników w jej stronę , była gotowa zrobic unik i wznieść się w górę.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Ból przeszywający jej ciało nie ustąpił, jedynie stępiał. Czuła wyczerpanie i szybko wywnioskowała, że nie ma nawet siły na ewentualną obronę. Z każdym kolejnym krokiem zbroja ciążyła jej coraz bardziej. Mózg bombardowany wieloma sygnałami od jęczącego ciała prawie zachłysnął się, gdy do uszu Ilfilmery dobiegł warkot charrkopterów. Ta z trudem podniosła wzrok i dostrzegła w oddali plamki, którymi zapewne byli Aiwijczycy oraz kawałek dalej błysk kolejnego kryształu. Instynkt kazał jej iść i wykonać zadanie - zniszczyć smoka. Na szczęście resztki rozumu odezwały się w porę i kierowały ją w stronę towarzyszy. W wyniku wewnętrznej awantury skołowane ciało stawiało niepewne kroki powłócząc nogami, ale zmierzało w stronę, gdzie nie czekała jej pewna śmierć - do reszty grupy.
Niepewnie skinęła głową po słowach Kotty. Nawet, gdyby upadła, starałaby się czołgać. Uśmiechnęła się niepewnie zaciskając szczękę. Mimowolnie jej oczy się zaszkliły. Chwilę później dwie łzy spłynęły jej po policzkach, te na szczęście krył hełm. Cieszyła się, iż towarzysz tego nie widzi. Wciąż starała się uporać z wizją masakry w Orr. Uczucie strachu i przerażenia nie opuściło jej nawet na uderzenie serca. Każdy oddech niósł ze sobą kotłujące się od lat poczucie winy. Żyła w nim tak długo. Teraz dopiero, widząc Aiwijczyków i chcąc pisać razem z nimi nowy rozdział życia zrozumiała, że najpierw musi postawić kropkę w poprzednim. Oby taka okazja nadeszła szybko...
Niepewnie skinęła głową po słowach Kotty. Nawet, gdyby upadła, starałaby się czołgać. Uśmiechnęła się niepewnie zaciskając szczękę. Mimowolnie jej oczy się zaszkliły. Chwilę później dwie łzy spłynęły jej po policzkach, te na szczęście krył hełm. Cieszyła się, iż towarzysz tego nie widzi. Wciąż starała się uporać z wizją masakry w Orr. Uczucie strachu i przerażenia nie opuściło jej nawet na uderzenie serca. Każdy oddech niósł ze sobą kotłujące się od lat poczucie winy. Żyła w nim tak długo. Teraz dopiero, widząc Aiwijczyków i chcąc pisać razem z nimi nowy rozdział życia zrozumiała, że najpierw musi postawić kropkę w poprzednim. Oby taka okazja nadeszła szybko...
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Gorące powietrze, przesycone ogromnymi ilościami magii było już bardzo dobrze znane Aiwijczykom. Co więcej, gdy się zbliżali do celów swej misji, zauważali pewne wielkie kryształy, które zapewne były ranami Pradawnego Smoka. To właśnie w nie wchodziły Linie Ley, a słudzy Kralkatorrika - Menderzy, starali się wesprzeć swego pana. Cel Aiwijczyków był jasny... Pogłębić rany oraz zabić Kralkatorrika, gdy reszta sił Paktu przeprowadza swoje własne przydzielone działania...
Jakie czekają losy wszystkich dzielnych herosów, podczas tej bitwy...?
Eva oraz Nassan zbliżali się corac to bliżej ku następnej ranie. Leżący nieopodal wrogowie powoli się podnosili, widocznie wyładowanie magiczne musiało u nich spowodować dłuższe ogłupienie, tym bardziej, że było ono przesączone specyficzną magią pochodzącą od prastarego smoka. Techolukar wykazał bardzo duży przesyt magiczny u każdego z wrogów co oznaczało mocny dysbalans w organizmach tych istot, co skutkowało zmniejszoną efektywnością oraz osłabieniem...
Wrogowie powoli się podnosili, laser wykierowany w stronę kryształu powoli się stabilizował, lecz nadal lekko krążył po ranie Kralkatorrika. Eva była wtedy coraz bliżej oraz w gotowości na odparcie ewentualnego ataku swoją tarczą z pulsującego gorącem reaktora, lecz ochładzającego się wraz z czasem...
Nassan w tym samym czasie, trzymając się solidnie Niebołuska Evy, schował swoje pistolety i wyciągnął swój karabin snajperski. Popielec chwycił mocno w łapę broń oraz załadował trzy naboje dużego kalibru. Następnie złapał solidnie dwiema łapami broń palną oraz wydaje trzy strzały...
Odrzut był mocny, kopał jak centaur, lecz dla masy Popielca to było nic. Nassan jedynie czuł popchnięcia w ramię. Niemniej jednak dzięki dobrej jeździe Evy, nie było trudności z celowaniem. Pierwszy pocisk Nassana ostro wbił się w ramię podnoszącego się Mendera, przebijając się z dużym rozbryzgiem kryształu oraz resztek nieprzemienionej krwi. Drugi strzał trafił centralnie w klatkę piersiową. Wytworzyła się po chwili duża dziura, tam gdzie niegdyś było serce stworzenia. Natomiast ostatni pocisk trafił celnie w głowę, usuwając prawą połowę czaszki z dużym rozbryzgiem karmazynowej posoki. Wytworzona mgiełka była spektakularna...
Po chwili nastąpiły dodatkowo zmasowane wystrzały z daleka. Był to jeszcze większy kaliber i bardziej wyspecjalizowana broń, niż ta Nassana. Czerwony laser zaświecił się, wyglądało na to, że kryształ został naznaczony. Nie minęło kilka sekund, a Eva, Nassan oraz Nornowie mogli podziwiać jak potężne ślady po krwisto czerwonych pociskach wdarły się w kryształ i zdemolowały go doszczętnie...
W wielkim krysztale powstała wyrwa głęboka i ukazująca pulsujące ledwo co magiczne żyły Kralkatorrika, które w kontakcie z powietrzem emanowały dziwną, niepojętą dla śmiertelników energią oraz wymierały chwilę później...
W tym samym czasie Nornowie wykorzystali słabość golemitów, oboje zaszybowali oraz rzucili w jednego, jak i drugiego wroga bardzo celnie włócznią. Ta przebijając się przez pancerz od razu wyniszczała wroga. Pozostałych dwóch porwali za pomocą szponów Niebołusków, wznieśli się ponownie w górę z zawrotną prędkością i finalnie wyrzucili je. Wystrzelone jak z moździerza golemy brandowe nie mogły zupełnie nic zrobić. Ich magia oraz możliwości brandu zaburzone przez przesyt, nie posiadali skrzydeł, a byli 50m nad ziemią - ich koniec był pewien...
Nassan oraz Eva, zarówno Nornowie, zauważyli w oddali jak pozostałe kryształy są niszczone przez dosłownie wielką falę nadciągających sojuszników. Słychać było nawet z tego miejsca, jak dźwięki wystrzałów, magii oraz tryumfalnych krzyków roznosiły się niebawem po okolicy. Dodatkowo widać bylo nadciągające Charrkoptery, by ewakuować rannych...
Dana grupa mogła z sukcesem wycofywać się do Punktu Zbiorczego, skąd przybyli... Dostali potwierdzenie indywidualnie od Koorynatora z zezwoleniem na powrót.
(Ostatnia emotka dla danej grupy wraz z opisem lądowania koło portalu)
Norn 1# - 3 szt. włóczni, jeździec,
Norn 2# - 3 szt. włóczni, jeździec,
Eva - jeździec, [Reaktor wyłączony 70%, spada],
Nassan - pasażer (Eva),
Dezi oraz Kaeiles leciały szybko ku swemu następnemu kryształowi mieniącemu się paletą fioletowych barw. Kobiety widziały bardzo dobrze całą sytuację z góry, a adrenalina wręcz pływała sporymi ilościami w ich żyłach. Czuły, że to jest ten kluczowy moment i chwila. Podkreślił to między innymi Warden, który niebawem ruszył za pędzącymi szybko w przestworzach kobietami. Była to kwestia kilku chwil już w oddali słychać było dobiegające krzyki zwycięstwa oraz końcowych walk na ciele Kralkatorrika...
Kobiety były najbardziej z przodu, Dezi widocznie czekała na rozkazy od Kaeiles, by móc podjąć się dalszych czynności. Wcześniej bowiem przygotowała swą włócznię do boju, co było jak najbardziej dobrym posunięciem ze strony kobiety. Czerwonowłosa na swym wierzchowcu ostrzegła swą towarzyszkę oraz wydała jej rozkazy. Sama wkrótce uniosła rękę w górę, jej oczy wkrótce pokryły się żywym ogniem, a niebo chwilę później nabrało ognistego piekielnego koloru widocznego nawet z daleka. Kaeiles za pomocą swego zaklęcia i wykorzystując duże ilości magii zaczęła tworzyć wysoko w atmosferze ogniste meteoryty, których miał zaraz spaść zmasowany deszcz...
Kaeiles szybko powróciła dłonią w dół, chmury przekolorowane na ciemny purpur oraz strzelające błyskawicami, nabrało krwawego koloru. Widać był nawet uciekające pomniejsze smoki oraz okręty z pojawiających się na niebie kul ognistych. Nagle w ciągu paru sekund przez chmury zaczęły przebijać się ogromne kule ogniste, które miały zalać pole walki całej grupy. Duże i zmasowane ilości ognia spadającego ostro oraz szybko jak grad z nieba, zaczął zsyłać płomienny gniew na smoka...
Dezi otrzymując rozkaz od Radnej, chwyciła mocno włócznię. Czuła jak jej ciało nabrało wielu sił, być może to adrenalina, być może to jeszcze dodatkowo motywacja oraz świadomość, że smok zaraz zginie. Tyle myśli w jednej chwili, lecz nadal była skupiona na pulsującej barwami ranie. Już raz to zrobiła, zadała poważny cios jednemu z najpotężniejszych bytów na całym świecie, mogła to wykonać raz jeszcze. Jej uścisk zamknął się na włóczni. Jej wdech wypełnił płóca przesyconym od magii oraz ferworu walki powietrzem. Jej mięśnie napięły się bardzo mocno, a żyły transportowały krew. Kobieta po chwili zacisnęłą się łydkami ostro na swym wierzchowcu, wykonała solidny wręcz olimpijski ruch, wycelowała w ranę oraz cisnęła swą włócznią z całych sił...
Wrogowie stali jak wryci patrząc w górę na zbliżające się z nieba zniszczenie. Byli bezradni, patrzyli jak ich koniec spływa jak grom z przestworzy. Nagle zauważyli, jak z ogromną szybkością oraz siłą, włócznia przedarła się przez kryształ. Oszczep jak po maśle trafił w istny słaby punkt, wbił się cały aż w kamienne ciało smoka oraz eksplodował z dużą siłą, odpychając wrogów na plecy. Ci leżąc patrzyli jak krwawiące ogniem niebo zsyłało ostateczny osąd...
Warden niestety oberwał jednym pociskiem, lecz Egida rozbryzgnęła potężny cios, który poczuł nawet Niebołusek. Radny natomiast dzięki pancerzowi oraz doświadczeniu w jeździectwu nie dał się zbic z równowagi. Niebołusek zaskoczony harknął oraz poprawił swój lot. Dezi natomiast wcześniej poinformowana przez Kaeiles była w stanie wykonywać oczywiście rozkazy, czyli unikać kul. Kobieta zwinnie wyminęła jedną z nich. Kaeiles natomiast poczuła się w pełni wyprana z sił magicznych, lecz mogła cieszyć się istną zesłaną apokalipsą...
Deszcz ognia spadł na wrogów i pokrył okolice w promieniu aż 75m ogniem, za sprawą uderzających potężnie pocisków. Wrogowie nie mieli szans, kule wściekle uderzały oraz wgryzały się. Temperatura była szalona, a ich ciała agonalnie rozpuszczały się i po chwili zamieniały w proch. Natomiast kryształ został dodatkowo wypalony. Było to idealne zagranie ze stron kobiet.
W oddali grupa widziała, jak reszta sojuszników wygrywa z kryształami oraz wrogami. Było ich mnóstwo, nastepnie otrzymali wiadomość od koordynatora - Co się tam od*ebało? Czemu nagle niebo stało się czerwone i spadł deszcz ognia?! O mało nie skasowaliście tym naszego okrętu bojowego! Mniejsza... wracajcie i to szybko do punktu zbiorczego! -
Warden, Kaeiles oraz Dezi dostali zielone światło na powrót do punktu zbiorczego, tym samym odnosząc sukces w danej bitwie. Należy teraz wykonać odwrót.
Warden - 3 szt. włóczni, jeździec, brak Egidy i lekkie oszołomienie,
Kaeiles - 3 szt. wieczny ogień, jeździec, magiczne wycieńczenie,
Dezi - 4 szt. włóczni, jeździec, adrenalina i zwiększona siła,
James i Claire wycieńczeni oraz bez sił wpatrywali się w siebie. Zauważyli również nieopodal ogromny deszcz meteorów, a tym samym bijącą od tamtego miejsca wielką temperaturę. Było bardzo duszno, a w tym stanie jakim obydwoje byli, ciężko o zachowanie świadomości oraz ustanie bez utraty przytomności. Claire poprzez wyssanie się z magii straciła przytomność i jednocześnie zerwała więź bestii. James dzięki jej leczeniu mógł zachować świadomość oraz dostrzegł, jak nagle z zielonego światła wyłoniła się Hati. Claire opadła na Jamesa, oddychając ciężko oraz oblewając się zimnym potem. Było to mocno pechowe dla mężczyzny, bo kobieta swoim ciężarem zaczęła go przyduszać. Hati zaczęła panikować oraz wyć, starając się jakoś wypchnąć Claire na plecy oraz z Jamesa. Lecz wilczyca nie miała na tyle sił, gdyż sama też była zmęczona dzieleniem się magią. To właśnie dzięki zwierzęcemu towarzyszowi James mógł w ogóle przeżyć - gdyż Hati kupywała mu swoim wysiłkiem mozliwość wykonania nawet jednego wdechu w ciągu złotych 10 sekund. Claire natomiast nie zagrażało niebezpieczeństwo, była zupełnie wyprana z sił, w takim stopniu, że omdlała. Hati natomiast w tym momencie automatycznie walczyła o życie, a jej białe futro znacząco odznaczało się w całym ciemnym otoczeniu - co mógł zauważyć Charrkopter z łatwością i dokonać niebawem ewakuacji...
Edward, pozostawiony sam na sam z Niebołuskiem wzorowo zdiagnozował stan zwierzęcia. Co więcej, człowiek idealnie wywnioskował potencjalne zagrożenie związane z leczeniem smoczęcia - a dokładniej wystąpienie zionięcia ogniem. Medyk wprawnie wyciągnął włócznię oraz przycupnął w dość bezpiecznym miejscu, o ile bezpieczeństwem można nazwać leczenie przeładowanego magią smoka, który był fizycznie conajmniej stukrotnie silniejszy oraz odporniejszy niż zwykły człowiek, którego mógł ukatrupić w mgnieniu oka. Edward miał to w świadomości, lecz był on Medykiem i wykonywał swą powinność. Wyciągnął włócznię oraz przystawił ją płaską krawędzią do czaszki smoczęcia, ostrożnie wymijając rogi. Zauważył, że broń zaczęła mocno reagować oraz się świecić, przy czym wierzchowiec dodatkowo warczał oraz otwierał szczękę, ukazując ostre jak brzytwa potęzne kły. Nagle z paszczy zaczęło dymić i wyłaniały się płomienie, których ciepło dało się już odczuć. Edward jednak stał dość bezpiecznie i raz klepnął smoka po głowie. Ten nagle zerwał się bardzo ostro, rozprostował skrzydła w takim ruchu, że powietrze odbiło Edwarda do tyłu oraz leżał jak długi. Zauważył dodatkowo, że Niebołusek zionął strumieniem potężnego ognia przed siebie, jakby chciał wyrzucić z siebie nadmiar magii oraz powietrza zgromadzonego na skutek hiperwentylacji. Człowiek pierwszy raz w życiu mógł zobaczyć z bliska wręcz majestatyczny i niosący dosłownie śmierć ogień. Nawet Kaeiles, będąca arcymistrzynią ognia, mogłaby pochylić nad tym czoło z dużym uznaniem. Edward mógł zobaczyć w pełnej okazałości smoczą siłę i czuć wręcz parzącą ostro promieniującą temperaturę, która mogła zamienić w proch żywą istotę. Łusek Edwarda aż zrobił duże oczy i skulił skrzydła. Po kilku sekundach ostrej fali, Niebołusek przestał i po prostu stał, jakby nigdy nic. Widocznie uregulował automatycznie swój organizm oraz mógł latać dalej. Po tym pokazie wręcz Edward mógł się posrać ze szczęścia, widząc coś, o czym za małego chłopca marzył by doświadczyć (choć miejmy nadzieję, że dosłownie nie popuścił - choć to już zależy od Edwarda i jego reakcji na odpis xD)...
Łusek Edwarda widząc to, automatycznie wręcz podleciał szybko do właściciela i zaczął mu się przyglądać, czy w ogóle żyje. Zwierze trąciło pyskiem klatkę piersiową Medyka, który był uszczęśliwiony w takim stopniu, że doznał szoku i patrzył się jak otępiały przed siebie. Niemniej jednak człowiek żył i miał się bardzo dobrze.
W tym samym czasie najbardziej oddaleni od reszty, Kotta oraz Ilfilmera, przechadzali się po pustkowiu oraz widzieli również ogromny deszcz ognia oraz zionięcie Niebołuska Claire. Nietrudno było to dostrzec z oddali. Niemniej jednak Kotta bardzo profesjonalnie oraz słusznie podszedł do zaistniałej sytuacji. Był świadom, że nie mieli trasnportu, są wyczerpani, a szalejące dookoła efekty magiczne mogły zwrócić na siebie uwagę pilotów Charrkoptera - tym samym zmniejszając szansę na przetrwanie. Popielec skupił swoją energie, co prawda był wyczerpany, lecz był w stanie skumulować energię w swej łapie oraz wyrzucić ją z dużą siłą w niebo. Powstał tym samym efekt magicznego ognika, który ostro wydzielił z siebie światło oraz pulsował na niebie. Dodatkowo Popielec dla pewności wystrzelił w niebo z rewolweru i machał łapą. Ilfilmera czuła się cholernie niedobrze, ale wytrzymywała. Niemniej jednak nogi odmówiły posłuszeństwa, upadła na ziemię, siedząc oraz łapiąc oddech ciężko. W tym samym czasie do jej uszu dobiegł dźwięk, który był wręcz jak zbawienie. Kotta natomiast zauważył, jak wielki śmigłowiec zaczął zbliżać się w ich stronę oraz rozświetlił ich dwójkę jasnym reflektorem. Następnie duża machina wojenna zniżyła swój pułap lotu oraz wyrzuciła otworu linę, drabinę oraz grupę medyczną Paktu. Byli to oczywiście wysoce wyszkoleni fachowcy, którzy od razu widzieli co się dzieje. Norn podszedł do Kotty oraz zaoferował mu pomoc w przejściu do Charrkoptera, tym samym zawiązując na nim odpowiedni przyrząd, by móc się doczepić do wciągarki. Natomiast osłabiona Ilfilmera została naniesiona na nosze oraz potraktowana miksturą regenerującą, która od razu działała oraz znieczuliła cały ból. Lecz kobieta nie mogła chodzić o własnych siłach. Po chwili dwójka ludzi podniosła ją oraz w odpowiedni sposób załadowała wraz z Kottą do Charrkoptera...
Nagle wielka machina uruchomiła się oraz odleciała. Na zewnątrz nie wyglądała na pojemną, ale w środku była dość przestrzenna. Pomieściła całą załogę oraz wyleciała w stronę Punktu Zbiorczego. Kotta oraz Ilfilmera mogli z ulgą odetchnąć oraz patrzeć przez małe kratkowane okrągłe okno na bojowisko, gdy wracali powoli na Punkt Zbiorczy. (Tutaj możecie, ale nie musicie dawać odpisu. Dla Was PBF automatycznie się skończy sukcesem, ale śmiało możecie przeprowadzić konwersację. Obie postacie są świadome oraz zdolne do mowy)
Wkrótce do uszu wszystkich z danych grupy (+ Edwarda) doszedł komunikat od Koordynatora - Wycofujcie się jak najszybciej, zaraz zabijemy smoka. Macie rozkaz powrócić do Punktu Zbiorczego, jakimkolwiek dostępnym środkiem transportu.
W przypadku Claire oraz Jamesa nadciągnął kolejny Charrkopter, który zauważył duży ślad po zionięciu Niebołuska, ale przede wszystkim białą jak śnieg Hati, która wybijała się bardzo z otoczenia. Wilczyca przestała odsuwać Claire, James finalnie stracił przytomność z przemęczenia. Niewielka mała istota zaczeła głośno skowytać, szczekać oraz podskakiwać, latając dookoła nieprzytomnej właścicielki oraz mężczyzny. Duży reflektor rozświetlił okolicę oraz nakierował na Hati. Po chwili transport zmniejszył pułap lotu oraz z transportowca wyskoczyli medycy Paktu. Nie minęła chwila, a po chwili odratowano dwójkę poszkodowanych w walce. Zarówno Claire oraz James, nieprzytomni, zostali wzięci na nosze oraz poddani pierwszej pomocy w Charrkopterze. Hati oczywiście została zabrana do śmigłowca... Natomiast w przypadku Edwarda... Cóż, medycy mu przekazali przez radio - Tutaj Pact-Med 23, Nie zmieścimy Niebołuska, czy dodatkowej osoby. Weź dwa smoki oraz wracaj do Punktu Zbiorczego, zgodnie z rozkazami bazy. Pact-Med 23, Bez odbioru. - Edward w tej chwili mógł już wiedzieć, co należy zrobić...
(James i Claire - K.O. - Będą nieprzytomni do następnego dnia oraz przetransportowani automatycznie do lecznicy Miasta Aiwe. Koniec tur dla tej dwójki. Edward natomiast musi powrócić do Punktu Zbiorczego.)
Edward - 4 szt. włóczni, jeździec,
Claire - 4 szt. włóczni, K.O. (Poważne uziemienie -> brak odpisu w terminie + brak informacji o spóźnieniu),
James - 4 szt. włóczni, K.O. (Poważne uziemienie -> brak odpisu w terminie + brak informacji o spóźnieniu),
Ilfilmera - 4 szt. wieczny ogień, osłabienie i ból w ciele, niezdolność do walki,
Kotta - 5 szt. włóczni, osłabienie i niezdolność do walki,
Wiadomość od bazy
Koordynator - Do wszystkich jednostek, tutaj baza... Ostatnia rana została zniszczona, mamy potwierdzenie ze Smoczej Straży, że Czempion wraz z Aurene weszli w ciało Kralkatorrika oraz go dobiją. Zarządzam natychmiastową ewakuację trzeciego stopnia! Powtarzam, zarządzam natychmiastową ewakuację trzeciego stopnia! Baza bez odbioru!
Jakie czekają losy wszystkich dzielnych herosów, podczas tej bitwy...?
Eva oraz Nassan zbliżali się corac to bliżej ku następnej ranie. Leżący nieopodal wrogowie powoli się podnosili, widocznie wyładowanie magiczne musiało u nich spowodować dłuższe ogłupienie, tym bardziej, że było ono przesączone specyficzną magią pochodzącą od prastarego smoka. Techolukar wykazał bardzo duży przesyt magiczny u każdego z wrogów co oznaczało mocny dysbalans w organizmach tych istot, co skutkowało zmniejszoną efektywnością oraz osłabieniem...
Wrogowie powoli się podnosili, laser wykierowany w stronę kryształu powoli się stabilizował, lecz nadal lekko krążył po ranie Kralkatorrika. Eva była wtedy coraz bliżej oraz w gotowości na odparcie ewentualnego ataku swoją tarczą z pulsującego gorącem reaktora, lecz ochładzającego się wraz z czasem...
Nassan w tym samym czasie, trzymając się solidnie Niebołuska Evy, schował swoje pistolety i wyciągnął swój karabin snajperski. Popielec chwycił mocno w łapę broń oraz załadował trzy naboje dużego kalibru. Następnie złapał solidnie dwiema łapami broń palną oraz wydaje trzy strzały...
Odrzut był mocny, kopał jak centaur, lecz dla masy Popielca to było nic. Nassan jedynie czuł popchnięcia w ramię. Niemniej jednak dzięki dobrej jeździe Evy, nie było trudności z celowaniem. Pierwszy pocisk Nassana ostro wbił się w ramię podnoszącego się Mendera, przebijając się z dużym rozbryzgiem kryształu oraz resztek nieprzemienionej krwi. Drugi strzał trafił centralnie w klatkę piersiową. Wytworzyła się po chwili duża dziura, tam gdzie niegdyś było serce stworzenia. Natomiast ostatni pocisk trafił celnie w głowę, usuwając prawą połowę czaszki z dużym rozbryzgiem karmazynowej posoki. Wytworzona mgiełka była spektakularna...
Po chwili nastąpiły dodatkowo zmasowane wystrzały z daleka. Był to jeszcze większy kaliber i bardziej wyspecjalizowana broń, niż ta Nassana. Czerwony laser zaświecił się, wyglądało na to, że kryształ został naznaczony. Nie minęło kilka sekund, a Eva, Nassan oraz Nornowie mogli podziwiać jak potężne ślady po krwisto czerwonych pociskach wdarły się w kryształ i zdemolowały go doszczętnie...
W wielkim krysztale powstała wyrwa głęboka i ukazująca pulsujące ledwo co magiczne żyły Kralkatorrika, które w kontakcie z powietrzem emanowały dziwną, niepojętą dla śmiertelników energią oraz wymierały chwilę później...
W tym samym czasie Nornowie wykorzystali słabość golemitów, oboje zaszybowali oraz rzucili w jednego, jak i drugiego wroga bardzo celnie włócznią. Ta przebijając się przez pancerz od razu wyniszczała wroga. Pozostałych dwóch porwali za pomocą szponów Niebołusków, wznieśli się ponownie w górę z zawrotną prędkością i finalnie wyrzucili je. Wystrzelone jak z moździerza golemy brandowe nie mogły zupełnie nic zrobić. Ich magia oraz możliwości brandu zaburzone przez przesyt, nie posiadali skrzydeł, a byli 50m nad ziemią - ich koniec był pewien...
Nassan oraz Eva, zarówno Nornowie, zauważyli w oddali jak pozostałe kryształy są niszczone przez dosłownie wielką falę nadciągających sojuszników. Słychać było nawet z tego miejsca, jak dźwięki wystrzałów, magii oraz tryumfalnych krzyków roznosiły się niebawem po okolicy. Dodatkowo widać bylo nadciągające Charrkoptery, by ewakuować rannych...
Dana grupa mogła z sukcesem wycofywać się do Punktu Zbiorczego, skąd przybyli... Dostali potwierdzenie indywidualnie od Koorynatora z zezwoleniem na powrót.
(Ostatnia emotka dla danej grupy wraz z opisem lądowania koło portalu)
Norn 1# - 3 szt. włóczni, jeździec,
Norn 2# - 3 szt. włóczni, jeździec,
Eva - jeździec, [Reaktor wyłączony 70%, spada],
Nassan - pasażer (Eva),
Dezi oraz Kaeiles leciały szybko ku swemu następnemu kryształowi mieniącemu się paletą fioletowych barw. Kobiety widziały bardzo dobrze całą sytuację z góry, a adrenalina wręcz pływała sporymi ilościami w ich żyłach. Czuły, że to jest ten kluczowy moment i chwila. Podkreślił to między innymi Warden, który niebawem ruszył za pędzącymi szybko w przestworzach kobietami. Była to kwestia kilku chwil już w oddali słychać było dobiegające krzyki zwycięstwa oraz końcowych walk na ciele Kralkatorrika...
Kobiety były najbardziej z przodu, Dezi widocznie czekała na rozkazy od Kaeiles, by móc podjąć się dalszych czynności. Wcześniej bowiem przygotowała swą włócznię do boju, co było jak najbardziej dobrym posunięciem ze strony kobiety. Czerwonowłosa na swym wierzchowcu ostrzegła swą towarzyszkę oraz wydała jej rozkazy. Sama wkrótce uniosła rękę w górę, jej oczy wkrótce pokryły się żywym ogniem, a niebo chwilę później nabrało ognistego piekielnego koloru widocznego nawet z daleka. Kaeiles za pomocą swego zaklęcia i wykorzystując duże ilości magii zaczęła tworzyć wysoko w atmosferze ogniste meteoryty, których miał zaraz spaść zmasowany deszcz...
Kaeiles szybko powróciła dłonią w dół, chmury przekolorowane na ciemny purpur oraz strzelające błyskawicami, nabrało krwawego koloru. Widać był nawet uciekające pomniejsze smoki oraz okręty z pojawiających się na niebie kul ognistych. Nagle w ciągu paru sekund przez chmury zaczęły przebijać się ogromne kule ogniste, które miały zalać pole walki całej grupy. Duże i zmasowane ilości ognia spadającego ostro oraz szybko jak grad z nieba, zaczął zsyłać płomienny gniew na smoka...
Dezi otrzymując rozkaz od Radnej, chwyciła mocno włócznię. Czuła jak jej ciało nabrało wielu sił, być może to adrenalina, być może to jeszcze dodatkowo motywacja oraz świadomość, że smok zaraz zginie. Tyle myśli w jednej chwili, lecz nadal była skupiona na pulsującej barwami ranie. Już raz to zrobiła, zadała poważny cios jednemu z najpotężniejszych bytów na całym świecie, mogła to wykonać raz jeszcze. Jej uścisk zamknął się na włóczni. Jej wdech wypełnił płóca przesyconym od magii oraz ferworu walki powietrzem. Jej mięśnie napięły się bardzo mocno, a żyły transportowały krew. Kobieta po chwili zacisnęłą się łydkami ostro na swym wierzchowcu, wykonała solidny wręcz olimpijski ruch, wycelowała w ranę oraz cisnęła swą włócznią z całych sił...
Wrogowie stali jak wryci patrząc w górę na zbliżające się z nieba zniszczenie. Byli bezradni, patrzyli jak ich koniec spływa jak grom z przestworzy. Nagle zauważyli, jak z ogromną szybkością oraz siłą, włócznia przedarła się przez kryształ. Oszczep jak po maśle trafił w istny słaby punkt, wbił się cały aż w kamienne ciało smoka oraz eksplodował z dużą siłą, odpychając wrogów na plecy. Ci leżąc patrzyli jak krwawiące ogniem niebo zsyłało ostateczny osąd...
Warden niestety oberwał jednym pociskiem, lecz Egida rozbryzgnęła potężny cios, który poczuł nawet Niebołusek. Radny natomiast dzięki pancerzowi oraz doświadczeniu w jeździectwu nie dał się zbic z równowagi. Niebołusek zaskoczony harknął oraz poprawił swój lot. Dezi natomiast wcześniej poinformowana przez Kaeiles była w stanie wykonywać oczywiście rozkazy, czyli unikać kul. Kobieta zwinnie wyminęła jedną z nich. Kaeiles natomiast poczuła się w pełni wyprana z sił magicznych, lecz mogła cieszyć się istną zesłaną apokalipsą...
Deszcz ognia spadł na wrogów i pokrył okolice w promieniu aż 75m ogniem, za sprawą uderzających potężnie pocisków. Wrogowie nie mieli szans, kule wściekle uderzały oraz wgryzały się. Temperatura była szalona, a ich ciała agonalnie rozpuszczały się i po chwili zamieniały w proch. Natomiast kryształ został dodatkowo wypalony. Było to idealne zagranie ze stron kobiet.
W oddali grupa widziała, jak reszta sojuszników wygrywa z kryształami oraz wrogami. Było ich mnóstwo, nastepnie otrzymali wiadomość od koordynatora - Co się tam od*ebało? Czemu nagle niebo stało się czerwone i spadł deszcz ognia?! O mało nie skasowaliście tym naszego okrętu bojowego! Mniejsza... wracajcie i to szybko do punktu zbiorczego! -
Warden, Kaeiles oraz Dezi dostali zielone światło na powrót do punktu zbiorczego, tym samym odnosząc sukces w danej bitwie. Należy teraz wykonać odwrót.
Warden - 3 szt. włóczni, jeździec, brak Egidy i lekkie oszołomienie,
Kaeiles - 3 szt. wieczny ogień, jeździec, magiczne wycieńczenie,
Dezi - 4 szt. włóczni, jeździec, adrenalina i zwiększona siła,
James i Claire wycieńczeni oraz bez sił wpatrywali się w siebie. Zauważyli również nieopodal ogromny deszcz meteorów, a tym samym bijącą od tamtego miejsca wielką temperaturę. Było bardzo duszno, a w tym stanie jakim obydwoje byli, ciężko o zachowanie świadomości oraz ustanie bez utraty przytomności. Claire poprzez wyssanie się z magii straciła przytomność i jednocześnie zerwała więź bestii. James dzięki jej leczeniu mógł zachować świadomość oraz dostrzegł, jak nagle z zielonego światła wyłoniła się Hati. Claire opadła na Jamesa, oddychając ciężko oraz oblewając się zimnym potem. Było to mocno pechowe dla mężczyzny, bo kobieta swoim ciężarem zaczęła go przyduszać. Hati zaczęła panikować oraz wyć, starając się jakoś wypchnąć Claire na plecy oraz z Jamesa. Lecz wilczyca nie miała na tyle sił, gdyż sama też była zmęczona dzieleniem się magią. To właśnie dzięki zwierzęcemu towarzyszowi James mógł w ogóle przeżyć - gdyż Hati kupywała mu swoim wysiłkiem mozliwość wykonania nawet jednego wdechu w ciągu złotych 10 sekund. Claire natomiast nie zagrażało niebezpieczeństwo, była zupełnie wyprana z sił, w takim stopniu, że omdlała. Hati natomiast w tym momencie automatycznie walczyła o życie, a jej białe futro znacząco odznaczało się w całym ciemnym otoczeniu - co mógł zauważyć Charrkopter z łatwością i dokonać niebawem ewakuacji...
Edward, pozostawiony sam na sam z Niebołuskiem wzorowo zdiagnozował stan zwierzęcia. Co więcej, człowiek idealnie wywnioskował potencjalne zagrożenie związane z leczeniem smoczęcia - a dokładniej wystąpienie zionięcia ogniem. Medyk wprawnie wyciągnął włócznię oraz przycupnął w dość bezpiecznym miejscu, o ile bezpieczeństwem można nazwać leczenie przeładowanego magią smoka, który był fizycznie conajmniej stukrotnie silniejszy oraz odporniejszy niż zwykły człowiek, którego mógł ukatrupić w mgnieniu oka. Edward miał to w świadomości, lecz był on Medykiem i wykonywał swą powinność. Wyciągnął włócznię oraz przystawił ją płaską krawędzią do czaszki smoczęcia, ostrożnie wymijając rogi. Zauważył, że broń zaczęła mocno reagować oraz się świecić, przy czym wierzchowiec dodatkowo warczał oraz otwierał szczękę, ukazując ostre jak brzytwa potęzne kły. Nagle z paszczy zaczęło dymić i wyłaniały się płomienie, których ciepło dało się już odczuć. Edward jednak stał dość bezpiecznie i raz klepnął smoka po głowie. Ten nagle zerwał się bardzo ostro, rozprostował skrzydła w takim ruchu, że powietrze odbiło Edwarda do tyłu oraz leżał jak długi. Zauważył dodatkowo, że Niebołusek zionął strumieniem potężnego ognia przed siebie, jakby chciał wyrzucić z siebie nadmiar magii oraz powietrza zgromadzonego na skutek hiperwentylacji. Człowiek pierwszy raz w życiu mógł zobaczyć z bliska wręcz majestatyczny i niosący dosłownie śmierć ogień. Nawet Kaeiles, będąca arcymistrzynią ognia, mogłaby pochylić nad tym czoło z dużym uznaniem. Edward mógł zobaczyć w pełnej okazałości smoczą siłę i czuć wręcz parzącą ostro promieniującą temperaturę, która mogła zamienić w proch żywą istotę. Łusek Edwarda aż zrobił duże oczy i skulił skrzydła. Po kilku sekundach ostrej fali, Niebołusek przestał i po prostu stał, jakby nigdy nic. Widocznie uregulował automatycznie swój organizm oraz mógł latać dalej. Po tym pokazie wręcz Edward mógł się posrać ze szczęścia, widząc coś, o czym za małego chłopca marzył by doświadczyć (choć miejmy nadzieję, że dosłownie nie popuścił - choć to już zależy od Edwarda i jego reakcji na odpis xD)...
Łusek Edwarda widząc to, automatycznie wręcz podleciał szybko do właściciela i zaczął mu się przyglądać, czy w ogóle żyje. Zwierze trąciło pyskiem klatkę piersiową Medyka, który był uszczęśliwiony w takim stopniu, że doznał szoku i patrzył się jak otępiały przed siebie. Niemniej jednak człowiek żył i miał się bardzo dobrze.
W tym samym czasie najbardziej oddaleni od reszty, Kotta oraz Ilfilmera, przechadzali się po pustkowiu oraz widzieli również ogromny deszcz ognia oraz zionięcie Niebołuska Claire. Nietrudno było to dostrzec z oddali. Niemniej jednak Kotta bardzo profesjonalnie oraz słusznie podszedł do zaistniałej sytuacji. Był świadom, że nie mieli trasnportu, są wyczerpani, a szalejące dookoła efekty magiczne mogły zwrócić na siebie uwagę pilotów Charrkoptera - tym samym zmniejszając szansę na przetrwanie. Popielec skupił swoją energie, co prawda był wyczerpany, lecz był w stanie skumulować energię w swej łapie oraz wyrzucić ją z dużą siłą w niebo. Powstał tym samym efekt magicznego ognika, który ostro wydzielił z siebie światło oraz pulsował na niebie. Dodatkowo Popielec dla pewności wystrzelił w niebo z rewolweru i machał łapą. Ilfilmera czuła się cholernie niedobrze, ale wytrzymywała. Niemniej jednak nogi odmówiły posłuszeństwa, upadła na ziemię, siedząc oraz łapiąc oddech ciężko. W tym samym czasie do jej uszu dobiegł dźwięk, który był wręcz jak zbawienie. Kotta natomiast zauważył, jak wielki śmigłowiec zaczął zbliżać się w ich stronę oraz rozświetlił ich dwójkę jasnym reflektorem. Następnie duża machina wojenna zniżyła swój pułap lotu oraz wyrzuciła otworu linę, drabinę oraz grupę medyczną Paktu. Byli to oczywiście wysoce wyszkoleni fachowcy, którzy od razu widzieli co się dzieje. Norn podszedł do Kotty oraz zaoferował mu pomoc w przejściu do Charrkoptera, tym samym zawiązując na nim odpowiedni przyrząd, by móc się doczepić do wciągarki. Natomiast osłabiona Ilfilmera została naniesiona na nosze oraz potraktowana miksturą regenerującą, która od razu działała oraz znieczuliła cały ból. Lecz kobieta nie mogła chodzić o własnych siłach. Po chwili dwójka ludzi podniosła ją oraz w odpowiedni sposób załadowała wraz z Kottą do Charrkoptera...
Nagle wielka machina uruchomiła się oraz odleciała. Na zewnątrz nie wyglądała na pojemną, ale w środku była dość przestrzenna. Pomieściła całą załogę oraz wyleciała w stronę Punktu Zbiorczego. Kotta oraz Ilfilmera mogli z ulgą odetchnąć oraz patrzeć przez małe kratkowane okrągłe okno na bojowisko, gdy wracali powoli na Punkt Zbiorczy. (Tutaj możecie, ale nie musicie dawać odpisu. Dla Was PBF automatycznie się skończy sukcesem, ale śmiało możecie przeprowadzić konwersację. Obie postacie są świadome oraz zdolne do mowy)
Wkrótce do uszu wszystkich z danych grupy (+ Edwarda) doszedł komunikat od Koordynatora - Wycofujcie się jak najszybciej, zaraz zabijemy smoka. Macie rozkaz powrócić do Punktu Zbiorczego, jakimkolwiek dostępnym środkiem transportu.
W przypadku Claire oraz Jamesa nadciągnął kolejny Charrkopter, który zauważył duży ślad po zionięciu Niebołuska, ale przede wszystkim białą jak śnieg Hati, która wybijała się bardzo z otoczenia. Wilczyca przestała odsuwać Claire, James finalnie stracił przytomność z przemęczenia. Niewielka mała istota zaczeła głośno skowytać, szczekać oraz podskakiwać, latając dookoła nieprzytomnej właścicielki oraz mężczyzny. Duży reflektor rozświetlił okolicę oraz nakierował na Hati. Po chwili transport zmniejszył pułap lotu oraz z transportowca wyskoczyli medycy Paktu. Nie minęła chwila, a po chwili odratowano dwójkę poszkodowanych w walce. Zarówno Claire oraz James, nieprzytomni, zostali wzięci na nosze oraz poddani pierwszej pomocy w Charrkopterze. Hati oczywiście została zabrana do śmigłowca... Natomiast w przypadku Edwarda... Cóż, medycy mu przekazali przez radio - Tutaj Pact-Med 23, Nie zmieścimy Niebołuska, czy dodatkowej osoby. Weź dwa smoki oraz wracaj do Punktu Zbiorczego, zgodnie z rozkazami bazy. Pact-Med 23, Bez odbioru. - Edward w tej chwili mógł już wiedzieć, co należy zrobić...
(James i Claire - K.O. - Będą nieprzytomni do następnego dnia oraz przetransportowani automatycznie do lecznicy Miasta Aiwe. Koniec tur dla tej dwójki. Edward natomiast musi powrócić do Punktu Zbiorczego.)
Edward - 4 szt. włóczni, jeździec,
Claire - 4 szt. włóczni, K.O. (Poważne uziemienie -> brak odpisu w terminie + brak informacji o spóźnieniu),
James - 4 szt. włóczni, K.O. (Poważne uziemienie -> brak odpisu w terminie + brak informacji o spóźnieniu),
Ilfilmera - 4 szt. wieczny ogień, osłabienie i ból w ciele, niezdolność do walki,
Kotta - 5 szt. włóczni, osłabienie i niezdolność do walki,
Wiadomość od bazy
Koordynator - Do wszystkich jednostek, tutaj baza... Ostatnia rana została zniszczona, mamy potwierdzenie ze Smoczej Straży, że Czempion wraz z Aurene weszli w ciało Kralkatorrika oraz go dobiją. Zarządzam natychmiastową ewakuację trzeciego stopnia! Powtarzam, zarządzam natychmiastową ewakuację trzeciego stopnia! Baza bez odbioru!
OOC
✦ Deadline - 18.07.2020 - 23:59 - OSTATNIA TURA I ZAKOŃCZENIE PBF'A!
✦ Tura walka; duże zagrożenie.
✦ Tl;dr - Nastąpił rozkaz ewakuacji - Nassan, Eva, Edward, Kaeiles, Warden, Dezi Muszą wracać do Punktu Zbiorczego.
Claire, James - K.O. (Na skutek braku odpisu oraz powagi ran, postacie po zakończeniu zostaną odstawione do Miasta Aiwe)
Kotta, Bona - Ratunek medyczny i transport do Punktu Zbiorczego. (Można, ale nie trzeba dawać emotek.)
✦ To masywny post - w razie pytań, nieścisłości, błędów - zgłaszać via Discord ;)
✦ Zasady - patrz 1 post.
✦ Skyscale przydzielone już mieli - Edward, Claire, Kaeiles, Warden.
✦ Nagroda za II Rozdział "Wsparcie Strzelców Wyborowych" - Istnieje szansa, że podczas tury snajper wystrzeli z daleka. Uważajcie, bo działa tu Friendly Fire.
✦ Wierzchowiec OPCJA NPC - Osoba, która dosiądzie się do Norna (NPC'a) opisuje dwie postacie - czyli NPC, którego zapożycza oraz swoją własną. Statystyki Norna: Wojownik, 2 lvl jeździectwa, 5 szt. włóczni, 4 lvl miecz dwuręczny (Mithril), 4 lvl okrzyki, pełny ciężki pancerz kościany. Kara za zapożyczenie - Niebołusek szybciej się męczy.
✦ Wierzchowiec OPCJA GRACZ - Można wejść do kogoś na "przylepę", ale wtedy taką osobę oraz jeźdźca czeka friendly fire. Czyli obrywa jeździec, pasażer i wierzchowiec, nawet jeśli będzie to wynik czyjegoś błędu! #TakNaLogikę.
✦ Organizacyjne prośby od GMa:
> Dajcie szybko odpisy, to już końcówka PBFa :) <
✦ Organizacyjne ogłoszenie:
Wraz z końcem PBF'a będę sumować i sprawdzać, czy wszyscy dawali odpisy oraz terminowość. Od tego zależy finalna nagroda za przejście PBF'a. Zasady nagród, cytowane z 1 posta:
✦ Nagroda za aktywny udział przez WSZYSTKIE rozdziały - BEZ POWAŻNEGO UZIEMIENIA, została już uzgodniona z Xarem oraz będziecie z niej zadowoleni. Będzie to ukłon w Waszą stronę, dodatkowo będzie wpis do Profilu Gracza ✦
✦ Osoby, które zignorowały odpis GMa w turze, dostały chociaż jedno POWAŻNE UZIEMIENIE lub nie brały udziału, nadal dostaną nagrodę, lecz z mniejszym bonusem. ✦
✦ Osoby, które dołączą na końcówce - będą miały możliwość otrzymania nagrody, lecz nie będzie ona tak doraźna jak w poprzednich przypadkach ✦
(Dla klaryfikacji z 1 posta) -
>>Poważne uziemienie - Czyli postać jest wyłączona do końca z danego Rozdziału z możliwymi konsekwencjami. Co finalnie przekłada się na zmniejszoną nagrodę na samym końcu.
>>Uziemienie - wyłączenie na daną turę, lecz nie będzie ona negatywna co do aktywności i nagrody. Pomniejszy negatywny efekt, ale nie aż tak poważny.
✦ Tura walka; duże zagrożenie.
✦ Tl;dr - Nastąpił rozkaz ewakuacji - Nassan, Eva, Edward, Kaeiles, Warden, Dezi Muszą wracać do Punktu Zbiorczego.
Claire, James - K.O. (Na skutek braku odpisu oraz powagi ran, postacie po zakończeniu zostaną odstawione do Miasta Aiwe)
Kotta, Bona - Ratunek medyczny i transport do Punktu Zbiorczego. (Można, ale nie trzeba dawać emotek.)
✦ To masywny post - w razie pytań, nieścisłości, błędów - zgłaszać via Discord ;)
✦ Zasady - patrz 1 post.
✦ Skyscale przydzielone już mieli - Edward, Claire, Kaeiles, Warden.
✦ Nagroda za II Rozdział "Wsparcie Strzelców Wyborowych" - Istnieje szansa, że podczas tury snajper wystrzeli z daleka. Uważajcie, bo działa tu Friendly Fire.
✦ Wierzchowiec OPCJA NPC - Osoba, która dosiądzie się do Norna (NPC'a) opisuje dwie postacie - czyli NPC, którego zapożycza oraz swoją własną. Statystyki Norna: Wojownik, 2 lvl jeździectwa, 5 szt. włóczni, 4 lvl miecz dwuręczny (Mithril), 4 lvl okrzyki, pełny ciężki pancerz kościany. Kara za zapożyczenie - Niebołusek szybciej się męczy.
✦ Wierzchowiec OPCJA GRACZ - Można wejść do kogoś na "przylepę", ale wtedy taką osobę oraz jeźdźca czeka friendly fire. Czyli obrywa jeździec, pasażer i wierzchowiec, nawet jeśli będzie to wynik czyjegoś błędu! #TakNaLogikę.
✦ Organizacyjne prośby od GMa:
> Dajcie szybko odpisy, to już końcówka PBFa :) <
✦ Organizacyjne ogłoszenie:
Wraz z końcem PBF'a będę sumować i sprawdzać, czy wszyscy dawali odpisy oraz terminowość. Od tego zależy finalna nagroda za przejście PBF'a. Zasady nagród, cytowane z 1 posta:
✦ Nagroda za aktywny udział przez WSZYSTKIE rozdziały - BEZ POWAŻNEGO UZIEMIENIA, została już uzgodniona z Xarem oraz będziecie z niej zadowoleni. Będzie to ukłon w Waszą stronę, dodatkowo będzie wpis do Profilu Gracza ✦
✦ Osoby, które zignorowały odpis GMa w turze, dostały chociaż jedno POWAŻNE UZIEMIENIE lub nie brały udziału, nadal dostaną nagrodę, lecz z mniejszym bonusem. ✦
✦ Osoby, które dołączą na końcówce - będą miały możliwość otrzymania nagrody, lecz nie będzie ona tak doraźna jak w poprzednich przypadkach ✦
(Dla klaryfikacji z 1 posta) -
>>Poważne uziemienie - Czyli postać jest wyłączona do końca z danego Rozdziału z możliwymi konsekwencjami. Co finalnie przekłada się na zmniejszoną nagrodę na samym końcu.
>>Uziemienie - wyłączenie na daną turę, lecz nie będzie ona negatywna co do aktywności i nagrody. Pomniejszy negatywny efekt, ale nie aż tak poważny.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Edward gdy tylko przystawił włócznie do Niebołuska zaczął się stresować, oczywiście nie zamierał się wycofać mimo świadomości tego jak szybko byłby w stanie umrzeć zaatakowany przez smoka. Nie musiał długo czekać by zostać dosłownie odrzuconym przez przebudzonego smoka dzięki czemu uzyskał całkiem niezłą perspektywę do obserwacji zionącego ogniem smoka. Mógł cieszyć się że dla odmiany przemyślał swoje działanie i nie uzyskał nieco innego widoku na te płomienie.. jednak był zajęty cieszeniem się z przyglądania się bestii z tak bliska i z tego że przynajmniej ten osobnik przetrwał. Mimo to nie popuścił w gacie (choć nasranie na pradawnego smoka było by dość specyficznym osiągnięciem) Mesmer zamarł na tyle że najwyraźniej nawet jego Łusek obawiał się o jego życie. Edward otrząsnął się szybko czując przy sobie oddech smoka oraz czując jego stuknięcie i zaczął powoli wstawiać przyjacielsko poklepując go po głowie.
-Spokojnie Łusek, to jeszcze nie czas..
Wtedy jego uszu doszedł komunikat o nakazie wycofania się do punktu zbiorczego oraz zbliżającej się śmierci Kralkatorika. Smok zdawał się wrócić do swoich sił mesmer zaczął się rozglądać za resztą poszkodowanych mówiąc jednocześnie zdaje się do smoków.
-Każą nam się wycofać, cel misji niebawem zostanie osiągnięty.
Udało mu się dostrzec przybyłe z odsieczą charkoptery. Jeden z nich zbierał właśnie Claire i nieznanego mu człowieka. Człowiek liczył że nie nawalił ufając im i priorytetyzując udzielenie pomocy smokowi. Nie miał jednak zbytnio czasu na zastanawianie się nad tym jako iż otrzymał komunikat od jednostki medycznej. Przez chwilę zastanawiał się czy przypadkiem go nie obrażają, ale nie było sensu zawracać sobie głowy takimi błahostkami.
-Mam nadzieję że nie będziesz miał większych problemów z lotem?
Powiedział upewniając się o obecnej sile niebołuska Claire po czym dosiadł i swego własnego i powiedział do obu.
-Te charkoptery lecą do punktu zbiorczego, udamy się tam i my. Nie wiem jak dobrze są uzbrojone, ale na wszelki wypadek skoro mamy ten sam cel możemy równie dobrze polecieć z nimi na wypadek napotkania jakiś przeciwników. Trzymaj się blisko nas.
Ostatnie słowa skierował już wyłącznie do mniej obciążonego ze smoków, po czym ruszył jak planował rozmyślając nad tym że w sumie t w ciągu tej fazy był całkiem pacyfistyczną jednostką i dla odmiany nikogo nie zranił, a może nawet pomógł..
-Spokojnie Łusek, to jeszcze nie czas..
Wtedy jego uszu doszedł komunikat o nakazie wycofania się do punktu zbiorczego oraz zbliżającej się śmierci Kralkatorika. Smok zdawał się wrócić do swoich sił mesmer zaczął się rozglądać za resztą poszkodowanych mówiąc jednocześnie zdaje się do smoków.
-Każą nam się wycofać, cel misji niebawem zostanie osiągnięty.
Udało mu się dostrzec przybyłe z odsieczą charkoptery. Jeden z nich zbierał właśnie Claire i nieznanego mu człowieka. Człowiek liczył że nie nawalił ufając im i priorytetyzując udzielenie pomocy smokowi. Nie miał jednak zbytnio czasu na zastanawianie się nad tym jako iż otrzymał komunikat od jednostki medycznej. Przez chwilę zastanawiał się czy przypadkiem go nie obrażają, ale nie było sensu zawracać sobie głowy takimi błahostkami.
-Mam nadzieję że nie będziesz miał większych problemów z lotem?
Powiedział upewniając się o obecnej sile niebołuska Claire po czym dosiadł i swego własnego i powiedział do obu.
-Te charkoptery lecą do punktu zbiorczego, udamy się tam i my. Nie wiem jak dobrze są uzbrojone, ale na wszelki wypadek skoro mamy ten sam cel możemy równie dobrze polecieć z nimi na wypadek napotkania jakiś przeciwników. Trzymaj się blisko nas.
Ostatnie słowa skierował już wyłącznie do mniej obciążonego ze smoków, po czym ruszył jak planował rozmyślając nad tym że w sumie t w ciągu tej fazy był całkiem pacyfistyczną jednostką i dla odmiany nikogo nie zranił, a może nawet pomógł..
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Warden widząc zesłane przez żonę inferno, aż przypomniał sobie dlaczego jej warto nie denerwować, zwłaszcza gdy ma te trudniejsze dni. Poprawił swój lot na Niebołusku. Nie umknęło jego uwadze również mocne oddanie rzutu przez Dezi, które perfekcyjnie zniszczyło kryształ i obaliło wrogów. Gdy już usłyszał rozkaz ewakuacji szybko odparł do kobiet krzykiem, by usłyszały - Świetny rzut Dezi! Kae, zrobiłaś im istne piekło! Wracajmy jak najszybciej do Punktu Zbiorczego, nie mamy czasu do stracenia! - Chwycił lejce ostro, po czym miał zamiar odwrócić Niebołuska w stronę PZ oraz przeprowadzić pikowanie. Miał zamiar poprowadzić najkrótszą i najszybszą drogą obie kobiety, a może również przy okazji Edwarda, jeśli ten się napatoczy po drodze. Miał trzymać się wierzchowca z całych sił, a podczas lotów odparł do niego oraz poklepał go po karku - Spisałeś się, mały... To była dobra walka. - Odparł zadowolony z czynów Niebołuska oraz szybował czym prędzej do PZ. Spojrzał się lekko za siebie, na ciało pogrzebanego pod gruzami Prastarego Smoka, miał pełną świadomość tego, że właśnie są świadkami tworzenia nowego epizodu historii, nie tylko Bractwa Aiwe, a całej Tyrii. Powrócił wzrokiem na gruzy pobojowiska oraz podczas lotu przypomniały mu się te wszystkie niebezpieczne chwile. Kolejna wojna... Kolejny smok... A ile jeszcze przed nim oraz Bractwem? Tego się zapewne dowie się z czasem.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Odebrawszy komunikat od koordynatora Eva zawróciła niebiołuska i skierowała się wraz z Nassanem w stronę obozu.-Chyba ich pokonałeś- powiedziała do popielca. Poczuła ogromną ulgę, odetchnęła głęboko i pozwoliła wierzchowcowi nieść ich do bazy. Po wylądowaniu nie czekając na Nassana szybko udała się po swojego golema. Przełączyła Kotka w tryb aktywny i uściskała swojego mechanicznego przyjaciela.-Wygraliśmy Kotku- zapiszczała pozwalając sobie na łzy szczęścia. Golem zamiauczał i odegrał wesołą melodyjkę wyczuwając nastrój pochlipującej asury. Eva zebrała się w sobie, przetarła oczka i ruszyła z Kotkiem w głąb obozu oczekując na swoich przyjaciół z Aiwe. Czuła jeszcze lekki niepokój ale była dobrej myśli, że wszyscy powrócą cali i zdrowi.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Wszystko w ciągu tych kilkunastu sekund było dla niej niczym sen na jawie. Jej udany rzut, niebo które dosłownie zaczęło płonąć. W ciele pulsowała jej każda żyła i każdy mięsień. Czuła napięcie w szyi, ramionach, a nawet szczęce. Jej klatka piersiowa szybko unosiła się na przemian w górę i w dół. Brakowało jej tchu, zupełnie jakby jej organizm domagał się więcej tlenu niż zazwyczaj. Jej twarz zrobiła się blada. Nagle usłyszała w głowie mocny pisk. Wszystko w około widziała coraz mniej wyraźnie, a świat przed nią zaczął migotać. Dźwięk był tak głośny, że zmrużyła oczy. Czuła, że ból, który przyniósł zaraz rozsadzi jej czaszkę. Rozrywał ją od środka. Jęk przerodził się w głos. Mówił do niej w języku, którego nie rozumiała. Spróbowała wziąć głęboki wdech. Jej mięśnie trochę się rozluźniły i odprężyły. Otrząsnęła się dopiero po kilku chwilach.
Dopiero teraz dotarło do niej co tak naprawdę się stało na polu bitwy. –Cholera, UDAŁO NAM SIĘ! Krzyknęła, zupełnie ignorując atak sprzed kilku chwil. Gdyby tylko była lepszym jeźdźcem pewnie zmusiłaby swojego Niebołuska żeby okręcił się w około własnej osi. Niestety jedyne co mogła zrobić, to starać się go delikatnie, ale radośnie poklepać po łebku. Ciekawiło ją czy ma jakieś imię. Może Szczęściarz? Szczęściarz by do niego pasowało.
Oceniła wzrokiem sytuację. Martwiła się o Radnych, ale gdy tylko zobaczyła, że właściwie nic im nie jest i utrzymują się na swoich Niebołuskach, odetchnęła z ulgą po raz kolejny. Z obrzydzeniem patrzyła na tlące się ciągle ciała wrogów. Smród spalonych członków mocno uderzał jej w nozdrza. Gdyby miała pecha to ona leżałaby tam w dole, żałośnie pojękując. W powietrzu unosił się zapach ognia, więc odruchowo sięgnęła ręką w tył, aby sprawdzić czy płomienie nie przypaliły jej bladoróżowej kitki. Ostatnio prawie osiwiała, ale szkoda by było gdyby całkiem straciła włosy. Wtedy na pewno żaden Norn, by się nią nie zainteresował. A skoro już miała żyć, to chciała żyć pełnią życia.
Ciągle jeszcze miała problem z odróżnieniem rzeczywistości od rzeczy, które dzieją się tylko w jej głowie. Głosy koordynatora i Radnego odbijały się echem w jej skroniach. Wyłapała tylko niektóre słowa. Wrócić. Do. Punktu. Zbiorczego. WRÓCIĆ. Starała się skupić z całych sił. Widziała Wardena, który prawie driftował swoim zwierzęciem, aby obrać właściwy kierunek. Sama zdecydowała się zrobić to o wiele łagodniej. Trochę nieobecna podążyła za Radnym. Starała już o niczym nie myśleć. Chciała, żeby wszystko chociaż trochę ucichło.
Dopiero teraz dotarło do niej co tak naprawdę się stało na polu bitwy. –Cholera, UDAŁO NAM SIĘ! Krzyknęła, zupełnie ignorując atak sprzed kilku chwil. Gdyby tylko była lepszym jeźdźcem pewnie zmusiłaby swojego Niebołuska żeby okręcił się w około własnej osi. Niestety jedyne co mogła zrobić, to starać się go delikatnie, ale radośnie poklepać po łebku. Ciekawiło ją czy ma jakieś imię. Może Szczęściarz? Szczęściarz by do niego pasowało.
Oceniła wzrokiem sytuację. Martwiła się o Radnych, ale gdy tylko zobaczyła, że właściwie nic im nie jest i utrzymują się na swoich Niebołuskach, odetchnęła z ulgą po raz kolejny. Z obrzydzeniem patrzyła na tlące się ciągle ciała wrogów. Smród spalonych członków mocno uderzał jej w nozdrza. Gdyby miała pecha to ona leżałaby tam w dole, żałośnie pojękując. W powietrzu unosił się zapach ognia, więc odruchowo sięgnęła ręką w tył, aby sprawdzić czy płomienie nie przypaliły jej bladoróżowej kitki. Ostatnio prawie osiwiała, ale szkoda by było gdyby całkiem straciła włosy. Wtedy na pewno żaden Norn, by się nią nie zainteresował. A skoro już miała żyć, to chciała żyć pełnią życia.
Ciągle jeszcze miała problem z odróżnieniem rzeczywistości od rzeczy, które dzieją się tylko w jej głowie. Głosy koordynatora i Radnego odbijały się echem w jej skroniach. Wyłapała tylko niektóre słowa. Wrócić. Do. Punktu. Zbiorczego. WRÓCIĆ. Starała się skupić z całych sił. Widziała Wardena, który prawie driftował swoim zwierzęciem, aby obrać właściwy kierunek. Sama zdecydowała się zrobić to o wiele łagodniej. Trochę nieobecna podążyła za Radnym. Starała już o niczym nie myśleć. Chciała, żeby wszystko chociaż trochę ucichło.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
-Zdychaj w męczarniach jebany gadzie....
Nassan warknął pod nosem. Mimo końca walki, trzymał sie stabilnie oraz zachowywał czujność podczas powrotu do bazy. Szczerzył kły pod hełmem zadowolony z przebiegu walki oraz współpracy z asurką, co było miłą odmianą w przeciwieństwie podróży z radną. Gdy wylądowali zszedł z wierzchowca rozbawiony reakcją Evy oraz kottka. Przypominało mu o jego sentymencie do broni.
Nassan warknął pod nosem. Mimo końca walki, trzymał sie stabilnie oraz zachowywał czujność podczas powrotu do bazy. Szczerzył kły pod hełmem zadowolony z przebiegu walki oraz współpracy z asurką, co było miłą odmianą w przeciwieństwie podróży z radną. Gdy wylądowali zszedł z wierzchowca rozbawiony reakcją Evy oraz kottka. Przypominało mu o jego sentymencie do broni.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Jej dłoń opadła na skórę niebołuska, a źrenice rozgorzały ogniem śledząc lecące kawałki ognistych kul, ściągnęła brwi i przymrużyła oczy, gdy słup ognia wzniósł się w powietrze.
Na ułamek sekundy jej twarz pojaśniała delikatnym uśmiechem by po chwili ponownie przyjąć kamienny wyraz.
Syknęła cicho gdy w jej uchu zabrzmiał głos, mimowolny grymas przeszył jej lico, rozejrzała się za Dezi, a widząc ją całą westchnęła z ulgą.
Rozkaz w jej uszach rozbrzmiewał wyraźnie, więc spięła niebołuska i wzniosła się w niebo by skierować go do punktu zbiorczego.
Na ułamek sekundy jej twarz pojaśniała delikatnym uśmiechem by po chwili ponownie przyjąć kamienny wyraz.
Syknęła cicho gdy w jej uchu zabrzmiał głos, mimowolny grymas przeszył jej lico, rozejrzała się za Dezi, a widząc ją całą westchnęła z ulgą.
Rozkaz w jej uszach rozbrzmiewał wyraźnie, więc spięła niebołuska i wzniosła się w niebo by skierować go do punktu zbiorczego.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Kotta nie miał pojęcia, czy po pierwszej próbie będzie w stanie zwrócić na siebie uwagę pilotów. Nie miał czasu przygotować się na najgorsze, sama jego obecność była wywołana najzwyczajniej spontanicznie. Myśl o możliwości śmierci już wcześniej pojawiała się w jego myślach, ale jeśli piloci nie przylecą, co wtedy? To najpewniej byłby koniec i dla nieog, i dla Ilfilmery. Jednak nie mógł rozpaczać, poczuł coś, co jest typowe dla jego rasy. Jeśli będą mieli zginąć, nawet wyczerpany, jeśli ma ginąć, to tylko w walce. Bez znaczenia, ile pomiotów miałoby się zjawić, i czy te ostatnie chwile życia dałoby się spędzić inaczej.
Widział znaki walki w oddali. Ogień, który odbijał się w jego wzroku. Zacisnął pięści. Mimo swoich doświadczeń, teraz chciałby być w jego zasięgu. Pustkowie dookoła było przygnębiające, dawało za wiele możliwości na myślenie. W boju, mógłby myśleć o samej walce. Teraz, chęć życia przeplatała się z beznadziejną wizją od tego, że ostatecznie, jakiekolwiek starania mogą nie mieć znaczenia i jego los jest przesądzony. Co najgorsze, nie tylko jego.
Popatrzył chwilę na Ilfilmerę i opowiedział jej o swoim planie zwrócenia uwagi pilotów, po czym spojrzał się na niebo. Nie dając sobie więcej czasu na gubienie się w swoich własnych odczuciach, posłał flarę w górę, zaczął strzelać i machać łapami. Po chwili zobaczył, co się stało z białowłosą.
Od razu do niej podbiegł i przy niej przykucnął, żeby podtrzymać jej głowę. Żeby nie leżała na niewygodnych, ostrych skałach. Spojrzał się jej w oczy i coś powiedział. Albo tylko mu się zdawało i nawet nie poruszył ustami. Teraz zwyczajnie nie wiedział, ten dźwięk, sprawiał, że popielec był głuchy na wszystko inne... To TEN dźwięk! Nie puszczając lubej, spojrzał się w górę, a oślepiony przez reflektor, zasłonił wzrok łapą. W tej chwili ani nie słyszał, ani nie widział. Jednak czuł, że to zbawienie. Bez żadnego oporu pozwolił przejąć Ilfilmerę i poddał się pomocy norna, który pomógł wciągnąć go na górę. Już w środku maszyny, po wyczuciu jej kołysania się i szarpnięć, podpierając się o cokolwiek po drodze, podszedł do kobiety i przy niej usiadł. Udało mu się uśmiechnąć "Znowu jesteśmy na niebie" Wyszeptał. W końcu, w tym miejscu, czując dotyk i czułoć najbliższej, uwolnił sie od złych emocji. Wiedział, że nadal są blisko walki. Widział ją przez okno. Ale był przekonany, że będzie dobrze.
Po dotarciu na miejsce, pozwolił na to, by medycy sprawdzili jego stan. Miał tyle szczęścia, że obeszło się bez większych uszkodzeń, ale zdecydowanie czuł obolałość i potrzebę odpoczynku. Myśli nakazywały mu jednak wstrzymać się z udaniem sie na spoczynek, na to będzie jeszcze dużo czasu później, teraz miał inną potrzebę. Dołączył do Ilfilmery kucając przy jej łóżku i ujął jej dłoń. Był zadowolony, dumny zarówno z siebie i z niej. Nie mógł się nawet gniewać na to, że wyrzuszyła na tę operację nie dając mu znać, bo się udało i widział ją w tej chwili przy sobie, żywą.
- Ja... - Uśmiechnął się szeroko. Nie potrafił szybo odpowiedzieć słowami na jej szept, ale gest przyszedł do niego bez namysłu. Pochylił się, by zetknąć się z nią czołami - Cieszę się, że mam to miejsce przy tobie.
Ryzyko było tak wielkie. Może wystarczyłoby, żeby ze złości za nią nie wyszedł z mieszkania tego ranka. Gdyby nie udało się zaklęcie. Albo gdyby zrobili coś innego przy spadaniu. Nie jeden raz otarli się o śmierć, wspólną, lub rozłączajacą ich od siebie. Jego oczy na moment się zaszkliły. Osłabienie organizmu i wycieńczenie sprawiły, że był bardzo blisko poddania się swoim emocjom, ale powstrzymał się przed uronieniem łzy.
Kolejne chwile zdecydowanie bardziej go uspokoiły. W końcu to właśnie to jest rzeczywistość, a jego myśli przecież już nie mogą się spełnić. Rozmowa była ukojeniem.
Po wielu minutach, które mimo zamieszania dookoła, były chwilami spędzonymi tylko we dwoje, posłał Ilfilmerze ciepły uśmiech i wstał, oznajmiając, że wyjdzie sprawdzić co z resztą. Po wydostaniu się z zamieszania polowej lecznicy, pożyczył od jednego z paktowiczy papierosa i wypytał się okolicznych osób czy wiedzą cokolwiek, co z resztą. Niestety, pozostało na nich czekać. Odszedł gdzieś na ubocze i w końcu zapalił pożyczone zawiniątko tytoniu, wypatrując cały czas w kierunku strefy walki. Sprawdzał każdy lądujący pionowzlot z nadzieją, że nie usłyszy wieści o poległych członkach bractwa. Żałował przy tym, że przez wyczerpanie nie jest w stanie samemu pomóc i pewnie byłby tylko przeszkodą, gdyby próbował sie udzielić.
Minęły niezwykle długie minuty, może nawet tak długie jak w trakcie wędrówki po upadku z nieba, zanim wrócił do namiotu i skierował się do miejsca, gdzie przebywała Ilfilmera. Natłok już istniejących emocji sprawił, że nawet nie był zaskoczony widząc znajdującą sie przy niej osobę. Nie zawrócił, a najzwyczajniej postanowił do nich dołączyć i zapoznać sie z sytuacją.
Widział znaki walki w oddali. Ogień, który odbijał się w jego wzroku. Zacisnął pięści. Mimo swoich doświadczeń, teraz chciałby być w jego zasięgu. Pustkowie dookoła było przygnębiające, dawało za wiele możliwości na myślenie. W boju, mógłby myśleć o samej walce. Teraz, chęć życia przeplatała się z beznadziejną wizją od tego, że ostatecznie, jakiekolwiek starania mogą nie mieć znaczenia i jego los jest przesądzony. Co najgorsze, nie tylko jego.
Popatrzył chwilę na Ilfilmerę i opowiedział jej o swoim planie zwrócenia uwagi pilotów, po czym spojrzał się na niebo. Nie dając sobie więcej czasu na gubienie się w swoich własnych odczuciach, posłał flarę w górę, zaczął strzelać i machać łapami. Po chwili zobaczył, co się stało z białowłosą.
Od razu do niej podbiegł i przy niej przykucnął, żeby podtrzymać jej głowę. Żeby nie leżała na niewygodnych, ostrych skałach. Spojrzał się jej w oczy i coś powiedział. Albo tylko mu się zdawało i nawet nie poruszył ustami. Teraz zwyczajnie nie wiedział, ten dźwięk, sprawiał, że popielec był głuchy na wszystko inne... To TEN dźwięk! Nie puszczając lubej, spojrzał się w górę, a oślepiony przez reflektor, zasłonił wzrok łapą. W tej chwili ani nie słyszał, ani nie widział. Jednak czuł, że to zbawienie. Bez żadnego oporu pozwolił przejąć Ilfilmerę i poddał się pomocy norna, który pomógł wciągnąć go na górę. Już w środku maszyny, po wyczuciu jej kołysania się i szarpnięć, podpierając się o cokolwiek po drodze, podszedł do kobiety i przy niej usiadł. Udało mu się uśmiechnąć "Znowu jesteśmy na niebie" Wyszeptał. W końcu, w tym miejscu, czując dotyk i czułoć najbliższej, uwolnił sie od złych emocji. Wiedział, że nadal są blisko walki. Widział ją przez okno. Ale był przekonany, że będzie dobrze.
Po dotarciu na miejsce, pozwolił na to, by medycy sprawdzili jego stan. Miał tyle szczęścia, że obeszło się bez większych uszkodzeń, ale zdecydowanie czuł obolałość i potrzebę odpoczynku. Myśli nakazywały mu jednak wstrzymać się z udaniem sie na spoczynek, na to będzie jeszcze dużo czasu później, teraz miał inną potrzebę. Dołączył do Ilfilmery kucając przy jej łóżku i ujął jej dłoń. Był zadowolony, dumny zarówno z siebie i z niej. Nie mógł się nawet gniewać na to, że wyrzuszyła na tę operację nie dając mu znać, bo się udało i widział ją w tej chwili przy sobie, żywą.
- Ja... - Uśmiechnął się szeroko. Nie potrafił szybo odpowiedzieć słowami na jej szept, ale gest przyszedł do niego bez namysłu. Pochylił się, by zetknąć się z nią czołami - Cieszę się, że mam to miejsce przy tobie.
Ryzyko było tak wielkie. Może wystarczyłoby, żeby ze złości za nią nie wyszedł z mieszkania tego ranka. Gdyby nie udało się zaklęcie. Albo gdyby zrobili coś innego przy spadaniu. Nie jeden raz otarli się o śmierć, wspólną, lub rozłączajacą ich od siebie. Jego oczy na moment się zaszkliły. Osłabienie organizmu i wycieńczenie sprawiły, że był bardzo blisko poddania się swoim emocjom, ale powstrzymał się przed uronieniem łzy.
Kolejne chwile zdecydowanie bardziej go uspokoiły. W końcu to właśnie to jest rzeczywistość, a jego myśli przecież już nie mogą się spełnić. Rozmowa była ukojeniem.
Po wielu minutach, które mimo zamieszania dookoła, były chwilami spędzonymi tylko we dwoje, posłał Ilfilmerze ciepły uśmiech i wstał, oznajmiając, że wyjdzie sprawdzić co z resztą. Po wydostaniu się z zamieszania polowej lecznicy, pożyczył od jednego z paktowiczy papierosa i wypytał się okolicznych osób czy wiedzą cokolwiek, co z resztą. Niestety, pozostało na nich czekać. Odszedł gdzieś na ubocze i w końcu zapalił pożyczone zawiniątko tytoniu, wypatrując cały czas w kierunku strefy walki. Sprawdzał każdy lądujący pionowzlot z nadzieją, że nie usłyszy wieści o poległych członkach bractwa. Żałował przy tym, że przez wyczerpanie nie jest w stanie samemu pomóc i pewnie byłby tylko przeszkodą, gdyby próbował sie udzielić.
Minęły niezwykle długie minuty, może nawet tak długie jak w trakcie wędrówki po upadku z nieba, zanim wrócił do namiotu i skierował się do miejsca, gdzie przebywała Ilfilmera. Natłok już istniejących emocji sprawił, że nawet nie był zaskoczony widząc znajdującą sie przy niej osobę. Nie zawrócił, a najzwyczajniej postanowił do nich dołączyć i zapoznać sie z sytuacją.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Do ogólnego chaosu w przestworzach dołączył rozbłysk łotra. Kobieta wpatrywała się w tą ostatnią iskrę magii i nadziei na ratunek. Ta szybko zgasła blednąć w porównaniu do niedalekiego deszczu meteorytów. Zobaczyła jak Popielec odwraca się do niej z determinacją w oczach. Nie zamierzał się poddawać. Przytaknęła, dając mu znak, że rozumie. Odwrócił się. Wystrzelił flarę. Robił wszystko, by zwrócić uwagę pilotów charrkoptera. Ilfilmera natomiast czuła, jak wraz z jej siłami opuszcza ją wola walki. Kłujący i pulsujący ból w klatce piersiowej rozniósł się po całym ciele, pożerając rezerwy magiczne. Szum w głowie, pulsujące skronie. Strażniczka czuła na karku oddech Grentha. Uśmiechnęła się zrezygnowana. Czy tegoż właśnie nie szukała w pogoni za smokami? Śmierci, ukojenia, wolności od codziennych koszmarów życia? Oczywiście, że tak. Jednak to było kiedyś. Widząc, jak nowo zbudowana przyszłość rozlatuje się jak domek z kart, tuż przed nią, wypełnił ją żalem. Zrozumiała, że straciła lata na tonięciu w bezsensownym poczuciu winy. Podcinając swoje żyły tak dawno temu, podcięła również własne skrzydła. Teraz, gdy zasmakowała życia i odrzuciła demony szepczące o poddaniu się, właśnie teraz miała to wszystko stracić. Czyż to nie ironia losu? A może to jej kara? Przeznaczenie? Wlokące się za nią fatum miało pociągnąć w objęcia śmierci nie tylko ją, ale i szarego Popielca. Tak młodego, mającego tak wiele przed sobą. Wyciągnęła w jego stronę rękę, chciała dotknąć jego ramienia, przeprosić. Jednak, gdy tylko zrobiła krok, nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła. Wtedy wszystko zalał mrok.
Poruszenie. Kroki. Łapy na jej policzkach. Widziała jak ten nachyla się w jej stronę. Widziała ruch warg, jednak nie dosłyszała słów. Zdała sobie sprawę, że nie słyszy nic. Czy to były te ostatnie chwile? Ostre, białe światło uderzyło w jej oczy. Musiała je przymrużyć, by dostrzec, co się dzieje. Charrkopter zawisł nad nimi. Drabina i kilku ludzi szybko znaleźli się na dole. Jakiś norn oderwał od niej Popielca. Kobieta chciała zawołać, powiedzieć coś, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. W przeciągu kilku uderzeń serca poczuła obecność innych. Zimną miksturę, wlewaną w jej gardło. Przeniesiona na nosze jak szmaciana lalka. Chwilę później poczuła, jak otępiający ból ustępuje. Najpierw wróciła ostrość widzenia, później słuch. Gorączkowe wymiany zdań członków Paktu. Natychmiastowa ewakuacja. Punk zbiorczy. Nie czekali długo, zgarnęli ich obojga na pokład maszyny.
Kątem oka dostrzegła siadającego u jej boku Kottę. „Znowu jesteśmy na niebie” wyszeptał, a w odpowiedzi do oczu Strażniczki napłynęły łzy. Zaśmiała się nerwowo, wypuszczając z tym śmiechem wszystkie ciążące jej uczucia. Strach, ból, ulga. Wszystko zmieszało się z warkotem charrkoptera. Ilfilmera wychrypiała cichą odpowiedź, ujmując pysk Popielca w dłonie. Ciesząc się ratunkiem, jak i jego obecnością u boku złożyła delikatny pocałunek na popielczym czole. Kotta otarł jej łzy i oboje zwrócili swoją uwagę na widok za małym oknem.
Powrót do Punktu Zbiorczego przebiegł bez niespodzianek. Ilfilmera została zaniesiona do namiotu medycznego, gdzie uzdrowiciele szybko sprawdzili jej stan. Ten, na szczęście nie był poważny, oprócz osłabienia. Dzięki wcześniej podanej miksturze, czuła się lepiej, jednak jej nogi dalej były jak z waty. Na szczęście udało jej się usiąść. Spojrzała na szarego Popielca z uśmiechem. Pomimo szalejącego wokół zamieszania, jej percepcja skupiła się tylko na towarzyszu. Widziała każdy jego oddech, najmniejszy ruch i gest. Chłonęła tę chwilę z radością, dziękując bogom, że żyją. Popielec dotknął jej dłoni masując ją kciukiem. W odpowiedzi na ten gest Strażniczka oparła się na jego ramieniu.
- Cieszę się, że jesteś – wyszeptała z lekką chrypą.
Siedzieli tak przez jakiś czas, rozmawiając, nawet żartując. W pewnej chwili Popielec wstał. Oznajmił, że wyjdzie sprawdzić, co z resztą Aiwijczyków. Opuścił ją po posłaniu ciepłego uśmiechu, który Strażniczka odwzajemniła. Kobieta spojrzała na swoje bezwładne nogi, próbując nimi poruszyć. Czuła napijające się mięśnie, jednak nie mogła odzyskać pełnej kontroli nad swoimi ruchami.
- Jesteś uziemiona księżniczko – usłyszała znajomy męski głos. Ilfilmera westchnęła, starając się odgonić nadchodzące wspomnienia. Uderzenie serca później zrozumiała, że nie usłyszała go w głowie. Dźwięk, całkowicie realny, dobiegał z jej lewej strony. Uniosła wzrok i zamarła.
Twarz, prześladująca jej sny od lat, zawisła nad jej ramieniem. Szlak blizn otaczających prawe oko, fale niesfornych włosów opadające na ramiona i ten uśmiech. Nie mogła go nigdy pomylić. Przed nią stał właśnie Taren we własnej osobie, a właściwie we własnej formie duchowej. Półprzeźroczysty mężczyzna zaśmiał się gromko i przysiadł obok kobiety. Ilfilmera poczuła, że jej serce zamarło. Kwestionowała przez chwilę rzeczywistość, gdy przerwał jej jego głos.
-Jak zawsze, najmniejsze rzeczy odbierają ci głos. Powinnaś nad tym popracować – Mruknął trącając ją palcem w nos. Z szokiem odkryła, że mara była namacalna. Chłód w dotkniętym miejscu ulotnił się po chwili. Nie wiedząc kiedy po jej policzkach spłynęły łzy. Mężczyzna zachwiał się, gdy kobieta rzuciła się na niego. Desperackie objęcie, w którym zawarte były lata tęsknoty i smutku. Zachłanność, jakby miał zaraz rozpłynąć się w powietrzu. Ten gest wystarczył, by zastąpić niewypowiedziane słowa. Taren pogłaskał białe włosy i zmusił Strażniczkę, do spojrzenia mu w oczy.
- Jeżeli tak trzymasz miecz, to nie dziwię się, że lądujesz u medyków.
Z rozbawieniem obserwował, jak kobieta prostuje się jak struna, a na białych licach wykwitają rumieńce. Żachnęła się, marszcząc nos w ten zabawny sposób. Nic się nie zmieniło. Jeszcze miała czelność na niego prychnąć. Oboje się roześmiali. Ilfilmera ocierając łzy spojrzała na niego z pytaniem wymalowanym w oczach. Wiedział, że będzie musiał jej wyjaśnić. Ale jak w prostych słowach oddać horror i zamieszanie, jakie Pradawny Smok rozpętał w Mgłach? Jak powiedzieć, że on, jak i wiele innych duchów było tu, wspierając Pakt jako armia Glint? Jednak spróbował. Obserwował, jak diamentowe oczy otwierają się szerzej, z każdym słowem. Potem nastała chwila ciszy.
- Bolało? – Zapytała drżącym głosem. Taren zrozumiał, o co pytała.
- Nie, to było szybkie. Żałuję tylko, ze nie mogłem nic więcej zrobić.
- Dzięki tobie przeżyli – Urwała – Gdybym była bliżej, może dałabym radę…
- Przestań. Podzieliłabyś mój los.
Strażnik dostrzegł w oczach kobiety ból i cierpienie. Zrozumiał, jak wiele katuszy narzuciła sobie, gnana poczuciem winy. Odsunął jej rękawy i pogłaskał kciukiem stare szramy na nadgarstkach. Ilfilmera uśmiechnęła się słabo. Opowiedziała mu o bractwie, o zmianach. Usłyszał tak wiele, że miał ochotę podziękować z osobna każdej osobie, która pomogła jej odżyć. Kobieta przerwała jednak w pewnym momencie.
- Chcę ci kogoś przedstawić, to dzięki niemu jeszcze oddycham – Odparła wskazując w stronę wejścia do namiotu. Taren odwrócił się i dostrzegł zbliżającego się Popielca. Uśmiechnął się, wstał i wyciągnął do niego dłoń.
Dziękuję
Poruszenie. Kroki. Łapy na jej policzkach. Widziała jak ten nachyla się w jej stronę. Widziała ruch warg, jednak nie dosłyszała słów. Zdała sobie sprawę, że nie słyszy nic. Czy to były te ostatnie chwile? Ostre, białe światło uderzyło w jej oczy. Musiała je przymrużyć, by dostrzec, co się dzieje. Charrkopter zawisł nad nimi. Drabina i kilku ludzi szybko znaleźli się na dole. Jakiś norn oderwał od niej Popielca. Kobieta chciała zawołać, powiedzieć coś, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. W przeciągu kilku uderzeń serca poczuła obecność innych. Zimną miksturę, wlewaną w jej gardło. Przeniesiona na nosze jak szmaciana lalka. Chwilę później poczuła, jak otępiający ból ustępuje. Najpierw wróciła ostrość widzenia, później słuch. Gorączkowe wymiany zdań członków Paktu. Natychmiastowa ewakuacja. Punk zbiorczy. Nie czekali długo, zgarnęli ich obojga na pokład maszyny.
Kątem oka dostrzegła siadającego u jej boku Kottę. „Znowu jesteśmy na niebie” wyszeptał, a w odpowiedzi do oczu Strażniczki napłynęły łzy. Zaśmiała się nerwowo, wypuszczając z tym śmiechem wszystkie ciążące jej uczucia. Strach, ból, ulga. Wszystko zmieszało się z warkotem charrkoptera. Ilfilmera wychrypiała cichą odpowiedź, ujmując pysk Popielca w dłonie. Ciesząc się ratunkiem, jak i jego obecnością u boku złożyła delikatny pocałunek na popielczym czole. Kotta otarł jej łzy i oboje zwrócili swoją uwagę na widok za małym oknem.
Powrót do Punktu Zbiorczego przebiegł bez niespodzianek. Ilfilmera została zaniesiona do namiotu medycznego, gdzie uzdrowiciele szybko sprawdzili jej stan. Ten, na szczęście nie był poważny, oprócz osłabienia. Dzięki wcześniej podanej miksturze, czuła się lepiej, jednak jej nogi dalej były jak z waty. Na szczęście udało jej się usiąść. Spojrzała na szarego Popielca z uśmiechem. Pomimo szalejącego wokół zamieszania, jej percepcja skupiła się tylko na towarzyszu. Widziała każdy jego oddech, najmniejszy ruch i gest. Chłonęła tę chwilę z radością, dziękując bogom, że żyją. Popielec dotknął jej dłoni masując ją kciukiem. W odpowiedzi na ten gest Strażniczka oparła się na jego ramieniu.
- Cieszę się, że jesteś – wyszeptała z lekką chrypą.
Siedzieli tak przez jakiś czas, rozmawiając, nawet żartując. W pewnej chwili Popielec wstał. Oznajmił, że wyjdzie sprawdzić, co z resztą Aiwijczyków. Opuścił ją po posłaniu ciepłego uśmiechu, który Strażniczka odwzajemniła. Kobieta spojrzała na swoje bezwładne nogi, próbując nimi poruszyć. Czuła napijające się mięśnie, jednak nie mogła odzyskać pełnej kontroli nad swoimi ruchami.
- Jesteś uziemiona księżniczko – usłyszała znajomy męski głos. Ilfilmera westchnęła, starając się odgonić nadchodzące wspomnienia. Uderzenie serca później zrozumiała, że nie usłyszała go w głowie. Dźwięk, całkowicie realny, dobiegał z jej lewej strony. Uniosła wzrok i zamarła.
Twarz, prześladująca jej sny od lat, zawisła nad jej ramieniem. Szlak blizn otaczających prawe oko, fale niesfornych włosów opadające na ramiona i ten uśmiech. Nie mogła go nigdy pomylić. Przed nią stał właśnie Taren we własnej osobie, a właściwie we własnej formie duchowej. Półprzeźroczysty mężczyzna zaśmiał się gromko i przysiadł obok kobiety. Ilfilmera poczuła, że jej serce zamarło. Kwestionowała przez chwilę rzeczywistość, gdy przerwał jej jego głos.
-Jak zawsze, najmniejsze rzeczy odbierają ci głos. Powinnaś nad tym popracować – Mruknął trącając ją palcem w nos. Z szokiem odkryła, że mara była namacalna. Chłód w dotkniętym miejscu ulotnił się po chwili. Nie wiedząc kiedy po jej policzkach spłynęły łzy. Mężczyzna zachwiał się, gdy kobieta rzuciła się na niego. Desperackie objęcie, w którym zawarte były lata tęsknoty i smutku. Zachłanność, jakby miał zaraz rozpłynąć się w powietrzu. Ten gest wystarczył, by zastąpić niewypowiedziane słowa. Taren pogłaskał białe włosy i zmusił Strażniczkę, do spojrzenia mu w oczy.
- Jeżeli tak trzymasz miecz, to nie dziwię się, że lądujesz u medyków.
Z rozbawieniem obserwował, jak kobieta prostuje się jak struna, a na białych licach wykwitają rumieńce. Żachnęła się, marszcząc nos w ten zabawny sposób. Nic się nie zmieniło. Jeszcze miała czelność na niego prychnąć. Oboje się roześmiali. Ilfilmera ocierając łzy spojrzała na niego z pytaniem wymalowanym w oczach. Wiedział, że będzie musiał jej wyjaśnić. Ale jak w prostych słowach oddać horror i zamieszanie, jakie Pradawny Smok rozpętał w Mgłach? Jak powiedzieć, że on, jak i wiele innych duchów było tu, wspierając Pakt jako armia Glint? Jednak spróbował. Obserwował, jak diamentowe oczy otwierają się szerzej, z każdym słowem. Potem nastała chwila ciszy.
- Bolało? – Zapytała drżącym głosem. Taren zrozumiał, o co pytała.
- Nie, to było szybkie. Żałuję tylko, ze nie mogłem nic więcej zrobić.
- Dzięki tobie przeżyli – Urwała – Gdybym była bliżej, może dałabym radę…
- Przestań. Podzieliłabyś mój los.
Strażnik dostrzegł w oczach kobiety ból i cierpienie. Zrozumiał, jak wiele katuszy narzuciła sobie, gnana poczuciem winy. Odsunął jej rękawy i pogłaskał kciukiem stare szramy na nadgarstkach. Ilfilmera uśmiechnęła się słabo. Opowiedziała mu o bractwie, o zmianach. Usłyszał tak wiele, że miał ochotę podziękować z osobna każdej osobie, która pomogła jej odżyć. Kobieta przerwała jednak w pewnym momencie.
- Chcę ci kogoś przedstawić, to dzięki niemu jeszcze oddycham – Odparła wskazując w stronę wejścia do namiotu. Taren odwrócił się i dostrzegł zbliżającego się Popielca. Uśmiechnął się, wstał i wyciągnął do niego dłoń.
Dziękuję
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Nagle w jednej chwili, gdy wszystkie kryształy zostały zniszczone, słychać było głośny stłumiony ryk. Cały Smokospad nagle zadrżał z niepojętą siłą, a powietrze wszędzie zjonizowało do granic poziomu anomalii. Co więcej czuć było, że coś dziwnego dzieje się z ciałem Kralkatorrika, gdyż jego ciało poczęła pokrywać kryształowa twarda niczym Deldrimor skorupa. Wszystkie oddziały sojuszu ruszyły czym prędzej w drogę powrotną zgodnie z rozkazem i w obawie o własne życie. Ponadto znajdujące się w powietrzu Charrkoptery czym prędzej ewakuowały rannych oraz niezdolnych do walki, kierując się ku swym bazom...
Edward jako pierwszy się zebrał, choć musiał jeszcze ogarnąć Niebołuska, który był nadal w szoku. Dzięki rozbudzeniu był pełen siły i werwy, lecz Medyk zdawał sobie sprawę z tego, że to mógł być chwilowy zastrzyk adrenaliny, a choroba magiczna raz jeszcze się ujawni. Łusek zaskrzeczał głośno i wyrwał się w powietrze, gdy jeździec już na nim się znajdował. Jednocześnie Niebołusek Claire również się wzbił w górę oraz podążał za Edwardem, który musiał nabrać prędkości, startując z ziemi. Człowiek widział również Wardena, który widocznie prowadził swoją grupę ku celu ewakuacji, wyglądało na to, że będą oni szybciej na miejscu niż Edward...
Eva kierując Niebołuskiem, a raczej dając się pokierować, myślała już tylko o tym, by powrócić do swojego golema "Kotka" i go wyściskać. Już miała jak prawie przed oczyma tą sytuację i wyobraziła sobie jak wyskakuje oraz radośnie skacząc biegnie jak strzała do swojego towarzysza w radości oraz szczęściu. Po chwili jednak ją na Tyrię sprowadził Nassan swoją osobą, który warknął wulgarnie na padającego Kralkatorrika. Towarzyszący im Nornowie dotrzymywali im lotu, lecz będąc lekko z tyłu...
Ilfilmera oraz Kotta natomiast zostali uratowani przez jednostkę odpowiedzialną za przeprowadzanie ewakuacji oraz operacji medycznych. Ich podróż była potencjalnie najbezpieczniejszym środkiem transportu do Punktu Zbiorczego. W ich przypadku, tak jak nieprzytomnych - Jamesa oraz Claire - podróż trwała najkrócej, by zająć się ranami odniesionymi na skutek wybuchu... Wiadomość od bazy
Claire oraz James byli nieprzytomni, natomiast wierna Hati nieco spanikowana niuchała swoją panią w obawie przed jej śmiercią. Niemniej jednak wilczyca wiedziała, że białowłosa jest pod dobrą i profesjonalną opieką, lecz nieprzytomna. Personel medyczny od razu się zajął odpowiednimi czynnościami, by ustabilizować bardzo niepewny stan przybyłych Aiwijczyków...
Chwilę później przybyli do punktu medycznego Ilfilmera oraz Kotta, którymi również się zajęto. W przeciwieństwie do Jamesa oraz Claire, byli oni przytomni oraz mogli od razu powiedzieć co im dokucza. Wtedy medycy podjęli się od razu czynności mających na celu stabilizację stanu zdrowia poszkodowanych. Niemniej jednak obydwoje nie otrzymali zbyt dobrych wieści, gdyż padli ofiarą choroby magicznej, spowodowanej wybuchem...
Po kilku nastepnych chwilach przybyli Nassan, Eva oraz dzielni najemni Nornowie, którzy już się cieszyli z wygranej. Ciężkie Nieboluski wylądowały na spopielonym suchym gruncie, a ich jeźdźcy zeszli zmęczeni oraz oblani potem. Eva zauważyła, że nawet po tak długim czasie reaktor był dość mocno nagrzany. Nassan natomiast jedyne co chciał, to posmakować alkoholu raz jeszcze w swych ustach, dlatego od razu opróżnił całą swą piersiówkę. Nornowie natomiast śmiali się, dało się usłyszeć wzmianki o budowaniu swej legendy oraz organizacji mootu na cześć pokonania Kralkatorrika...
Jako kolejna przybyła Kaeiles w towarzystwie Dezi oraz Wardena. Radna była widocznie spocona z tak mocnego popisowego ruchu oraz po całej bitwie. Krople potu spływały jej po delikatnych opalonych skroniach oraz policzkach, lecz widać było determinację oraz sukces w jej oczach. Dezi natomiast cała się trzęsła, lecz nie ze strachu czy fobii lub choroby, lecz z ogromnej ekscytacji oraz adrenaliny. Czuła w sobie ogromną dumę, miała powód, gdyż to była jej pierwsza wielka bitwa wojenna, w której zadała śmiertelne ciosy Prastaremu Smokowi, jednej z najpotężniejszych znanych w Tyrii istot. Widać było po kobiecie wręcz ogromny zaciesz, gdy zeszła z Niebołuska. Po chwili wylądował również Warden, który po lekkim doświadczonym lądowaniu, zeskoczył gibko z Niebołuska i poklepał go po karku. Radny ściągnął swój pełny hełm, a po jego twarzy... Cóż, nie było widać innych emocji, choć może cień nostalgii. Radny spojrzał się na krystalizujące ciało pokonanego wroga i westchnął. Doświadczony już przez wiele wojen i bitw Warden ruszył w stronę żony, by ją uścisnąć. Co dziwne, jego Niebołusek ruszył za nim, choć nie musiał. Małżeństwo objęło się z dużą ulgą i oglądali ostatnie chwile Prastarego Smoka wspólnie, a obok nich ich Niebołuski...
Jako ostatni doleciał Edward wraz z Niebołuskiem Claire, który zaczął ciężko dyszeć. Widocznie również i on doznał choroby magicznej, lecz w przypadku Nieboluska była ona bardziej zaawansowana. Edward zeskoczył z Łuska, a ten ruszył wraz z nim. Wierzchowiec Claire wyczuwając kobietę powoli podreptał do niej zdyszany i walnął się zmęczony, medycy również i nim się zajęli. Edward natomiast był wręcz uszczęśliwiony, kto by pomyślał, że podczas jednej wojny spełnią się prawie wszystkie chłopięce sny oraz marzenia związane ze smokami oraz legendami o nich. Edward czuł się, jakby osiągnął swój życiowy cel, lecz brakowało tylko jednego - narodzin nowego Prastarego Smoka - lecz wkrótce miało się również i to spełnić...
Gdy wszyscy odpoczywali i czekali na wieści od Aurene oraz jej czempiona, nagle wszystkie radiostacje, urządzenia oraz magiczne czary zaczęły drżeć, jakby coś naginało ich pole działania. Wszystkie właściwości magiczne stały się niestabilne, chaotyczne, a wręcz drżące. Moc nagle w całym Smokospadzie stała się niebezpiecznie niestabilna, a Linie Ley rozregulowały się, gotowe by przepuścić potężne ilości magii...
Nagle na niebiosach pojawił się potężny błysk białego światła, wszystkie pomniejsze smoki Kralkatorrika nagle padły bez życia oraz rozbijały się o podłoże. Chmury niegdyś ciemne i bijące fioletowymi błyskawicami rozeszły się jak popchnięte w szybkim tempie, ukazując jasne, pomarańczowe i pokryte gwiazdami niebo. Wydawało się, jakby wszystkie ogniki w kosmosie i Mgłach zajaśniały jeszcze bardziej w całej okolicznej sferze magicznej...
Jasny błysk w centrum Smokospadu mogli podziwiać prawie wszyscy, rozjaśniał cały archipelag wyrwany z Mgieł. Nassan aż się zakrztusił wypijając kolejną butelkę wódki, gdy widział co się dzieje na niebie. Eva zaczęła analizować to techolukarem, lecz ten został wyłączony, Asurka jedynie zrozumiała, że to co się tu dzieje jest niebywałe. James i Claire byli nieprzytomni niestety, lecz Hati wbiła wzrok również w jasne niebiosa, jakby również wyczuwała coś niepojętego. Dezi zrobiła aż duże oczy i przestała się trząść z pozytywnych emocji, taki kalejdoskop kolorów w niebiosach widziała po raz pierwszy. Objęci o siebie Warden Kaeiles wyczuli potężne pokłady magiczne w niebie, wiedzieli ze swojego przeczucia i doświadczenia, że to jest chwila historyczna. Ilfilmera oraz Kotta, pomimo wycieńczenia, mogli podziwiać wręcz bardzo unikalny widok. Edward natomiast zbierał szczękę z podłogi, nie dosłownie, lecz przeżywał dosłowny szok. Nagle po chwili niewielki jasny punkt rozszerzył się oraz zaczął tworzyć wielką celestialną posturę o kształcie smoka...
Wszyscy byli świadkami narodzin nowego Prastarego Smoka, Aurene, która przejęła całą moc Kralkatorrika oraz wyewoluowała poprzez wzniesienie. Jej postać była ogromna, czysta jak nieskazitelny kryształ. Smok pełen światła, ciepła oraz dobroci emanował ciepłą i delikatną energią na cały archipelag. Potężne światło o dziwo nie raziło w oczy, wszyscy mogli patrzeć na jej piękny majestat. W tym momencie Edward aż padł na tyłek i nie wierzył w to co widzi. Narodziny nowego Prastarego Smoka, w którym pokładane są największe nadzieje. Historia została spisana w tym momencie, wielka Aurene rozszerzyła swe piękne skrzydła oraz zmieniła się w snop czystej potężnej energii, który z zawrotną prędkością ruszył pozostawiając za sobą ślad czystej magii...
Wielki ślad pozostał na niebie, a Aurene wyruszyła w mgnieniu oka na kontynent Tyrii. W oddali widać było zaledwie potężny rozbłysk ciepłej energii, która świadczyła o końcu przemiany. Nowy Prastary Smok narodził się, powstając z zwłok pokonanego i zapomnianego Kralkatorrika. Nagle widać było, jak ciało zwalczonego przeciwnika zaczęło twardnieć i pokryło się bardzo twardym kryształem pozbawionym magii, jakby skorupą...
Po tym doświadczeniu Aiwijczycy byli osłupieni, nie wiedzieli co dalej... Przez dłuższy czas wszyscy obecni milczeli. Dopiero głuchą ciszę przerwał trzask radiostacji oraz radosny znajomy głos Taimi - O rany, o rany! Widzieliście?! To Aurene! Jaka piękna! Wygraliśmy! Wygraliśmy! Ale będę miała z tego materiały naukowe, o ja! O kurde, to kanał ogólny! - Nagle wszyscy otrzeźwieli, parę osób zaśmiało się słysząc pomyłkę Taimi. Po chwili do zebranych po środku Punktu Zbiorczego Aiwijczyków podchodzi Generał Almorra Soulkeeper oraz Koordynator, który ich nawigował...
Jako pierwsza odezwała się Popielka oraz powiedziała - Aiwijczycy, dziękujemy Waszemu Bractwu za odegranie jednej z kluczowych ról w pokonaniu Kralkatorrika... Nareszcie ten przeklęty gad padł... Dzięki Waszym ludziom, ofiarach oraz wielkiej pomocy i odwadze, byliśmy w stanie to zrobić. Należy się Wam za to wielka nagroda, a tym samym... Dalsza współpraca z Paktem. Radni, z wielką radością chcę Wam przekazać Niebołuski, które Wam towarzyszyły oraz jaja, które będziecie mogli wykluwać w swoim Mieście. Dodatkowo przekażemy Wam trofeum z Kralkatorrika oraz postaramy się oczyścić Wasze imię w Tyrii z ostatnich plotek. Stoicie na równi z bohaterami Tyrii, tak jak i reszta dzielnych dusz, które poległy oraz walczyły z Wami ramię w ramię... - Generał Almorra uśmiechnęła się do Aiwijczyków, czując zapewne dużą ulgę po zabiciu swego osobistego wroga. Posłała wszystkim obecnym bardzo przyjazne spojrzenie, pełne szacunku oraz respektu, po czym odeszła...
Aiwijczycy pozostali przy Koordynatorze, który również podziękował im oraz zaczął wręczać jaja Niebołusków, które przybyły niebawem Charrkopterem. Lecz nie otrzymał ich każdy, gdyż zabrakło, a do niektórych ich wierzchowce się już przywiązały. Obok Claire leżał jej Niebołusek, który widocznie pomimo choroby zżył się z kobietą i chciał z nią pozostać, lecz powinien zostać objęty fachową opieką medyczną. Łusek Edwarda podszedł bliżej i szturchnął człowieka w ramię, a po chwili nagle chwycił go paszczą za ubranie oraz nim podrzucił, po czym złapał posłanego w powietrze medyka na swój grzbiet lekko - był to wyraźny znak, że wierzchowiec chciał pozostać przy właścicielu i towarzyszu broni. Niebołusek Kaeiles trycnął ją skrzydłem w udo i zacharczał widocznie bardzo zaciekawiony magią ognia mistrzyni tego żywiołu oraz wyrażając chęć pozostania przy Radnej. Warden natomiast zauważył koło siebie siedzącego Niebołuska, który patrzył mu się głęboko w oczy. Radny i wierzchowiec znali swoje możliwości już bardzo dobrze oraz wykuli więź podczas walki z Kralkatorrikiem. Warden lekko uniósł kącik ust i poklepał Niebołuska po karku, przyjmując go pod swoje skrzydła...
Do Kotty podszedł natomiast Niebołusek, który widocznie zainteresował się jego zapachem. Nieznajomy nikomu wierzchowiec siadł uparcie przy nowym właścicielu i nie chciał w ogóle się ruszyć z miejsca, a każdego kto chciał go odprowadzić, gryzł. Dezi natomiast dalej układając w głowie, co się właściwie stało, dopiero zauważyła, że Koordynator wcisnął jej jajko, bardzo duże. Ilfilmera również je otrzymała, lecz to było dość zimne. Eva również je dostała, choć ledwo je niosła, to jej golem podbiegł oraz pomógł z targaniem obiektu. Natomiast Nassan miał już po prostu dość Niebołusków oraz zrezygnowany machnął łapą, po czym pokazał pazurem na kawał kryształu na ciele Kralkatorrika. Koordynator westchnął jedynie, ale o dziwo zgodził się na pozyskanie trofeum...
Aiwijczycy po walce, nie mieli zbyt wiele czasu do odpoczynku. Udali się wraz z Charrkopterami na Główny Obóz oraz weszli wraz ze swoimi wierzchowcami do Gniewu Aiwe. Nie mogli przecież podróżować przez Drogowskazy i Linie Ley, gdyż po takich wydarzeniach istniało duże ryzyko podróży za ich pośrednictwem. Popielczy Kapitan widząc wciskające się do statku cztery duże smoczęta, aż nie wiedział co powiedzieć. W sumie nawet nie mógł nic powiedzieć, gdyż nie chciał stać się ich pokarmem. Po prostu zaczął zrzędzić pod nosem, ale dość cicho, by im nie podpaść. Natomiast jego Asuriański asystent miał z tego dość duży powód do śmiechu...
Podróż powrotna do Złotego Miasta rozpoczęła się wraz z głośnym uruchomieniem silników Gniewu Aiwe. Wszyscy pozajmowali swoje miejsca, lecz... Nie wszyscy pierwotni uczestnicy misji wojennej nie wracali. Brakowało między innymi Xeriona, Visinera, Asti, Airry, Pralinki, Gremuara oraz Gidoko. Gdyby nie masywne Niebołuski oraz ich zabezpieczone jajka w ładowni, wydawałoby się, że Gniew Aiwe jest dość opustoszały. Nie wszyscy dotrwali do końca wojny z Kralkatorrikiem, nie wiadomo co się z nimi stało. Słuch o nich wszystkich zaginął, rzucony jak kamień w wodę... Być może niektórzy przeżyli, a niektórzy może nie... Lecz ich losy nie są znane Bractwu Aiwe...
Aiwijczycy mogli podziwiać z góry ogromne morze oraz oddalający się Smokospad, gdzie na środku widniały ogromne zwłoki Kralkatorrika skrystalizowane na fioletowy kolor. Był to ciężki okres oraz wymagające starcie dla wszystkich AIwijczyków. Wszyscy potrzebowali odpoczynku oraz regeneracji. Niektórzy również potrzebowali się wyleczyć, najbardziej rzucał się ciężko oddychający Niebołusek, który siedział obok nieprzytomnej i leżącej na łóżku polowym Claire...
Niemniej jednak Warden i Kaeiles wiedzieli, że odpoczynek nie będzie trwał długo. Przeczuwali, że zwycięstwo będzie świętowane dość krótko, a zacznie się kolejny problem na skalę światową, w której Bractwo Aiwe będzie musiało wziąć udział... Lecz, jest to opowieść na inny czas...
Podróż do Złotego Miasta trwała bardzo długo, ze względu na wyłączenie Drogowskazów w Tyrii oraz Elonie. Gdy Gniew Aiwe zacumował w Lwich Wrotach wszyscy Aiwijczycy rozdzielili się w swoje strony. Niektórzy wyruszyli na piechotę do Serca Maguumy, by wejść ściśle mocno pilnowanymi wrotami przez Tarir, a niektórzy czekali aż Drogowskazy zostaną aktywowane...
✦ STAN LORE - WSZYSCY WYRUSZYLI W STRONĘ SMOKOSPADU. OBECNIE ZACZYNA SIĘ PROLOG ORAZ CAŁY PBF. BĘDZIE ON TRWAŁ 2 DNI! POTEM AIWIJCZYCY WRÓCĄ.
PRZEZ OKRES (do 20.07.2020):
- NIE RPIMY POSTACIAMI, KTÓRE BIORĄ UDZIAŁ W PBF,
- NIE TWORZYMY EVENTÓW (BY NIE PLĄTAĆ TIMELINE),
- ZOSTANIE WPROWADZONY ULEPSZONY SYSTEM MOUNTÓW,
- ZOSTANIE DODANA NOWA LOKACJA ORAZ MECHANIKA W RP,
- ZOSTANIE DODANY DO KOMPENDIUM WIEDZY ARTYKUŁ O NIEBOŁUSKACH,
PRZEZ OKRES (od 21.07.2020 do 26.07.2020):
- MOŻEMY RPIĆ NA LUŹNO POSTACIAMI (WRÓCIŁY JUŻ Z PBFA ORAZ MAJĄ WSPOMNIENIA Z TEGO OKRESU - OGÓLNIE ODPOCZYWAMY I ŚWIĘTUJEMY),
- NIE TWORZYMY EVENTÓW, TERAZ DZIEJĄ SIĘ WYDARZENIA Z ICEBROOD SAGA (TIMELINE JEST ZAPCHANY),
- PRZEZ TEN CZAS BĘDĄ ZAMIESZCZANE INFORMACJE LORE O AKTUALNYM STANIE ŚWIATA TYRII,
- ZOSTANĄ ODBLOKOWANE POSZCZEGÓLNE NOWE MAPY Z ICEBROOD SAGA,
✦Stan Postaci, które brały udział w PBF:
- Nassan - Obrażenia związane z podpaleniem żywcem. Popielec będzie musiał być mumią, aż do końca sierpnia. Wtedy odrośnie mu futro i przestanie boleć ciało.
- Eva - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Dezi - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Ilfilmera - Lekka choroba magiczna, zaleca się odpoczynek postacią przez tydzień.
- Alarug - Brak obrażeń, lekkie zmęczenie.
- Kotta - Lekka choroba magiczna, zaleca się odpoczynek postacią przez tydzień.
- Niebołusek Kotty - Brak obrażeń.
- Edward - Mocne zmęczenie i lekki ból po oparzeniach, należy odpocząć przez tydzień.
- Niebołusek Edwarda - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 2 dni.
- Claire - Ostra choroba magiczna poprzez wyprucie się z magii w ratunku Jamesa. Dwa tygodnie odpoczynku.
- Niebołusek Claire - Ostra choroba magiczna poprzez absoprcję ogromnej ilości magii z wybuchu. Tydzień odpoczynku, gdyż Niebołuski szybciej wracają do zdrowia.
- James - Ostra choroba magiczna poprzez wybuch, zakwasy na całym ciele, trudności w oddychaniu, złamana noga w kostce. Rekonwalescencja potrwa około miesiąca.
- Kaeiles - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 3 dni.
- Niebołusek Kaeiles - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 2 dni.
- Warden - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 3 dni.
- Niebołusek Wardena - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 2 dni.
- Greyvart - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Złata - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Pralinka - Postać zaginiona, brak danych.
- Xerion - Postać zaginiona, brak danych.
- Astariss - Postać zaginiona, brak danych.
- Airra - Postać zaginiona, brak danych.
- Visiner - Postać zaginiona, brak danych.
- Gremuar - Postać zaginiona, brak danych.
- Gidoko - Postać zaginiona, brak danych.
✦Nagrody:
NAJWYŻSZE
Za komplet wszystkich odpisów w terminie (Prolog, R1, R2, R3): Zdrowy Niebołusek - Kotta, Edward, Kaeiles, Warden.
Za komplet wszystkich odpisów w terminie (Prolog, R1, R2, R3) (alternatywa dla postaci): Toporek z Smoczej Krwii - Alarug.
Za komplet wszystkich odpisów w terminie (Prolog, R1, R2, R3) (alternatywa dla postaci): Kawał martwego kryształu Kralkatorrika - Nassan.
WYSOKIE
Tylko jeden pominięty post ze wszystkich sesji PBF za K.O.: Tymczasowo chory Niebołusek - Claire
ŚREDNIE
Wzorowy udział w R2 i R3 - Idealne Jajo Niebołuska - Eva. (Normalny okres wyklucia - 7 dni. Okres dojrzewania 14 dni.)
NAGRODA POCIESZENIA
Udział w R3 + pozostałe braki - Niedoskonałe Jajo Niebołuska - Dezi, Ilfilmera, James. (Wydłużony okres wyklucia - 14 dni. Okres dojrzewania 21 dni.)
Dodatkowo James zostaje awansowany za zasługi na Mieszkańca "Aiwijczyka".
NAGRODA FABULARNA DLA BRACTWA AIWE
Za pokonanie Kralkatorrika z sojuszem Paktu, wydarzenia PBF'a oraz wszystkie postacie zostaną upamiętnione w Galerii Chwały.
✦ Prośba do korektora, wpisać nagrody do PG pod postać. Niebołuski ponadto można opisać w KP! Dodatkowo wszystkie informacje są zamieszczone i będą aktualizowane w Kompendium Wiedzy, odnośnie nich
Jeśli zauważysz coś o Niebołuskach, co warto dopisać, skontaktuj się do mnie via discord!
✦ GM - Warden
✦ Uczestnicy Rozdziału 3:
Nassan, Xar, Kae, Karo, Edward, Aracz, Dark, Dezi, Bona
✦ Notka końcowa od GM'a:
No, to była długa jazda... Prawie rok czasu prowadzenia PBF'a nareszcie dobiegł końca i możemy nadrobić mocnym sprintem aktualne lore. Dziękuję bardzo za wszystkie fajne odpisy oraz niezłą przygodę.
Więcej szczegółów odnośnie Niebołusków podam dopiero na dniach, ze względu na ogromny zakres materiału, który starałem się przygotować wcześniej. W Kompendium Wiedzy znajdziecie wszystkie wymagane info i wskazówki odnośnie RPienia Niebołuskami. Natomiast korzystanie ich bezpośrednio w RP będzie za niedługo objaśnione wraz z wprowadzeniem lokacji - Smoczego Gniazda.
Wraz z nim zmieni się drastycznie klimat Miasta Aiwe i stanie się ono slynne właśnie z posiadania Niebołusków. Niemniej jednak, posiadanie wierzchowca będzie wymagało tytułu "Mieszkańca", czyli przejścia Inicjacji. Więcej informacji oraz zapowiedzenie ułatwionego systemu wierzchowców, będzie podane w najbliższych newsach oraz szczegółowo opisane.
Za niedługo też dodamy dostęp do wszystkich map z Icebrood Saga i od tej chwili będziemy iść z fabułą gw2 równo, by nie tworzyć już więcej luk w timeline.
Mam nadzieję, że Wasze postacie mocno zaangażują się w Niebołuski oraz dostosują się do nadchodzącego nowego systemu, który będzie skupiony na udogodnieniu korzystania z wierzchowców oraz zachęcania do tworzenia z nimi eventów, a nawet do rpienia z nimi na luźno.
Jeszcze raz wielkie dzięki za super przygodę wszystkim uczestnikom oraz czytającym. Dla statystyk - cały ciąg PBF'a liczy ponad 28.000 wyświetleń na daną chwilę. To naprawdę duża i zaskakująca jak na PBF liczba.
Trzymajcie się ciepło!
~Warden
Edward jako pierwszy się zebrał, choć musiał jeszcze ogarnąć Niebołuska, który był nadal w szoku. Dzięki rozbudzeniu był pełen siły i werwy, lecz Medyk zdawał sobie sprawę z tego, że to mógł być chwilowy zastrzyk adrenaliny, a choroba magiczna raz jeszcze się ujawni. Łusek zaskrzeczał głośno i wyrwał się w powietrze, gdy jeździec już na nim się znajdował. Jednocześnie Niebołusek Claire również się wzbił w górę oraz podążał za Edwardem, który musiał nabrać prędkości, startując z ziemi. Człowiek widział również Wardena, który widocznie prowadził swoją grupę ku celu ewakuacji, wyglądało na to, że będą oni szybciej na miejscu niż Edward...
Eva kierując Niebołuskiem, a raczej dając się pokierować, myślała już tylko o tym, by powrócić do swojego golema "Kotka" i go wyściskać. Już miała jak prawie przed oczyma tą sytuację i wyobraziła sobie jak wyskakuje oraz radośnie skacząc biegnie jak strzała do swojego towarzysza w radości oraz szczęściu. Po chwili jednak ją na Tyrię sprowadził Nassan swoją osobą, który warknął wulgarnie na padającego Kralkatorrika. Towarzyszący im Nornowie dotrzymywali im lotu, lecz będąc lekko z tyłu...
Ilfilmera oraz Kotta natomiast zostali uratowani przez jednostkę odpowiedzialną za przeprowadzanie ewakuacji oraz operacji medycznych. Ich podróż była potencjalnie najbezpieczniejszym środkiem transportu do Punktu Zbiorczego. W ich przypadku, tak jak nieprzytomnych - Jamesa oraz Claire - podróż trwała najkrócej, by zająć się ranami odniesionymi na skutek wybuchu... Wiadomość od bazy
Aiwijczycy czym prędzej lecieli na swych wierzchowcach, a pozostali ranni wewnątrz Charrkopterów. Najpierw dolecieli wszyscy Ci zabrani przez jednostki medyczne, które wylądowały niebawem na wyznaczonym miejscu Punktu Zbiorczego, położonego na wysokiej skale przy Kaplicy Balthazara. Po raz kolejny wielkie śmigłowce otworzyły się oraz umieścili rannych do punktu medycznego, gdzie od razu się nimi zajęto...Koordynator - Do wszystkich jednostek, tutaj baza... Ciało Kralkatorrika zaczyna pokrywać się nieznaną nam substancją bardzo szybko. Mamy wieści od Smoczej Straży, serce Prastarego Smoka przestało bić, Aurene oraz jej Czempion kończą walczą we wnętrzu naszego wroga... Liczmy na najlepszy bieg wydarzeń...
Claire oraz James byli nieprzytomni, natomiast wierna Hati nieco spanikowana niuchała swoją panią w obawie przed jej śmiercią. Niemniej jednak wilczyca wiedziała, że białowłosa jest pod dobrą i profesjonalną opieką, lecz nieprzytomna. Personel medyczny od razu się zajął odpowiednimi czynnościami, by ustabilizować bardzo niepewny stan przybyłych Aiwijczyków...
Chwilę później przybyli do punktu medycznego Ilfilmera oraz Kotta, którymi również się zajęto. W przeciwieństwie do Jamesa oraz Claire, byli oni przytomni oraz mogli od razu powiedzieć co im dokucza. Wtedy medycy podjęli się od razu czynności mających na celu stabilizację stanu zdrowia poszkodowanych. Niemniej jednak obydwoje nie otrzymali zbyt dobrych wieści, gdyż padli ofiarą choroby magicznej, spowodowanej wybuchem...
Po kilku nastepnych chwilach przybyli Nassan, Eva oraz dzielni najemni Nornowie, którzy już się cieszyli z wygranej. Ciężkie Nieboluski wylądowały na spopielonym suchym gruncie, a ich jeźdźcy zeszli zmęczeni oraz oblani potem. Eva zauważyła, że nawet po tak długim czasie reaktor był dość mocno nagrzany. Nassan natomiast jedyne co chciał, to posmakować alkoholu raz jeszcze w swych ustach, dlatego od razu opróżnił całą swą piersiówkę. Nornowie natomiast śmiali się, dało się usłyszeć wzmianki o budowaniu swej legendy oraz organizacji mootu na cześć pokonania Kralkatorrika...
Jako kolejna przybyła Kaeiles w towarzystwie Dezi oraz Wardena. Radna była widocznie spocona z tak mocnego popisowego ruchu oraz po całej bitwie. Krople potu spływały jej po delikatnych opalonych skroniach oraz policzkach, lecz widać było determinację oraz sukces w jej oczach. Dezi natomiast cała się trzęsła, lecz nie ze strachu czy fobii lub choroby, lecz z ogromnej ekscytacji oraz adrenaliny. Czuła w sobie ogromną dumę, miała powód, gdyż to była jej pierwsza wielka bitwa wojenna, w której zadała śmiertelne ciosy Prastaremu Smokowi, jednej z najpotężniejszych znanych w Tyrii istot. Widać było po kobiecie wręcz ogromny zaciesz, gdy zeszła z Niebołuska. Po chwili wylądował również Warden, który po lekkim doświadczonym lądowaniu, zeskoczył gibko z Niebołuska i poklepał go po karku. Radny ściągnął swój pełny hełm, a po jego twarzy... Cóż, nie było widać innych emocji, choć może cień nostalgii. Radny spojrzał się na krystalizujące ciało pokonanego wroga i westchnął. Doświadczony już przez wiele wojen i bitw Warden ruszył w stronę żony, by ją uścisnąć. Co dziwne, jego Niebołusek ruszył za nim, choć nie musiał. Małżeństwo objęło się z dużą ulgą i oglądali ostatnie chwile Prastarego Smoka wspólnie, a obok nich ich Niebołuski...
Jako ostatni doleciał Edward wraz z Niebołuskiem Claire, który zaczął ciężko dyszeć. Widocznie również i on doznał choroby magicznej, lecz w przypadku Nieboluska była ona bardziej zaawansowana. Edward zeskoczył z Łuska, a ten ruszył wraz z nim. Wierzchowiec Claire wyczuwając kobietę powoli podreptał do niej zdyszany i walnął się zmęczony, medycy również i nim się zajęli. Edward natomiast był wręcz uszczęśliwiony, kto by pomyślał, że podczas jednej wojny spełnią się prawie wszystkie chłopięce sny oraz marzenia związane ze smokami oraz legendami o nich. Edward czuł się, jakby osiągnął swój życiowy cel, lecz brakowało tylko jednego - narodzin nowego Prastarego Smoka - lecz wkrótce miało się również i to spełnić...
Gdy wszyscy odpoczywali i czekali na wieści od Aurene oraz jej czempiona, nagle wszystkie radiostacje, urządzenia oraz magiczne czary zaczęły drżeć, jakby coś naginało ich pole działania. Wszystkie właściwości magiczne stały się niestabilne, chaotyczne, a wręcz drżące. Moc nagle w całym Smokospadzie stała się niebezpiecznie niestabilna, a Linie Ley rozregulowały się, gotowe by przepuścić potężne ilości magii...
Nagle na niebiosach pojawił się potężny błysk białego światła, wszystkie pomniejsze smoki Kralkatorrika nagle padły bez życia oraz rozbijały się o podłoże. Chmury niegdyś ciemne i bijące fioletowymi błyskawicami rozeszły się jak popchnięte w szybkim tempie, ukazując jasne, pomarańczowe i pokryte gwiazdami niebo. Wydawało się, jakby wszystkie ogniki w kosmosie i Mgłach zajaśniały jeszcze bardziej w całej okolicznej sferze magicznej...
Jasny błysk w centrum Smokospadu mogli podziwiać prawie wszyscy, rozjaśniał cały archipelag wyrwany z Mgieł. Nassan aż się zakrztusił wypijając kolejną butelkę wódki, gdy widział co się dzieje na niebie. Eva zaczęła analizować to techolukarem, lecz ten został wyłączony, Asurka jedynie zrozumiała, że to co się tu dzieje jest niebywałe. James i Claire byli nieprzytomni niestety, lecz Hati wbiła wzrok również w jasne niebiosa, jakby również wyczuwała coś niepojętego. Dezi zrobiła aż duże oczy i przestała się trząść z pozytywnych emocji, taki kalejdoskop kolorów w niebiosach widziała po raz pierwszy. Objęci o siebie Warden Kaeiles wyczuli potężne pokłady magiczne w niebie, wiedzieli ze swojego przeczucia i doświadczenia, że to jest chwila historyczna. Ilfilmera oraz Kotta, pomimo wycieńczenia, mogli podziwiać wręcz bardzo unikalny widok. Edward natomiast zbierał szczękę z podłogi, nie dosłownie, lecz przeżywał dosłowny szok. Nagle po chwili niewielki jasny punkt rozszerzył się oraz zaczął tworzyć wielką celestialną posturę o kształcie smoka...
Wszyscy byli świadkami narodzin nowego Prastarego Smoka, Aurene, która przejęła całą moc Kralkatorrika oraz wyewoluowała poprzez wzniesienie. Jej postać była ogromna, czysta jak nieskazitelny kryształ. Smok pełen światła, ciepła oraz dobroci emanował ciepłą i delikatną energią na cały archipelag. Potężne światło o dziwo nie raziło w oczy, wszyscy mogli patrzeć na jej piękny majestat. W tym momencie Edward aż padł na tyłek i nie wierzył w to co widzi. Narodziny nowego Prastarego Smoka, w którym pokładane są największe nadzieje. Historia została spisana w tym momencie, wielka Aurene rozszerzyła swe piękne skrzydła oraz zmieniła się w snop czystej potężnej energii, który z zawrotną prędkością ruszył pozostawiając za sobą ślad czystej magii...
Wielki ślad pozostał na niebie, a Aurene wyruszyła w mgnieniu oka na kontynent Tyrii. W oddali widać było zaledwie potężny rozbłysk ciepłej energii, która świadczyła o końcu przemiany. Nowy Prastary Smok narodził się, powstając z zwłok pokonanego i zapomnianego Kralkatorrika. Nagle widać było, jak ciało zwalczonego przeciwnika zaczęło twardnieć i pokryło się bardzo twardym kryształem pozbawionym magii, jakby skorupą...
Po tym doświadczeniu Aiwijczycy byli osłupieni, nie wiedzieli co dalej... Przez dłuższy czas wszyscy obecni milczeli. Dopiero głuchą ciszę przerwał trzask radiostacji oraz radosny znajomy głos Taimi - O rany, o rany! Widzieliście?! To Aurene! Jaka piękna! Wygraliśmy! Wygraliśmy! Ale będę miała z tego materiały naukowe, o ja! O kurde, to kanał ogólny! - Nagle wszyscy otrzeźwieli, parę osób zaśmiało się słysząc pomyłkę Taimi. Po chwili do zebranych po środku Punktu Zbiorczego Aiwijczyków podchodzi Generał Almorra Soulkeeper oraz Koordynator, który ich nawigował...
Jako pierwsza odezwała się Popielka oraz powiedziała - Aiwijczycy, dziękujemy Waszemu Bractwu za odegranie jednej z kluczowych ról w pokonaniu Kralkatorrika... Nareszcie ten przeklęty gad padł... Dzięki Waszym ludziom, ofiarach oraz wielkiej pomocy i odwadze, byliśmy w stanie to zrobić. Należy się Wam za to wielka nagroda, a tym samym... Dalsza współpraca z Paktem. Radni, z wielką radością chcę Wam przekazać Niebołuski, które Wam towarzyszyły oraz jaja, które będziecie mogli wykluwać w swoim Mieście. Dodatkowo przekażemy Wam trofeum z Kralkatorrika oraz postaramy się oczyścić Wasze imię w Tyrii z ostatnich plotek. Stoicie na równi z bohaterami Tyrii, tak jak i reszta dzielnych dusz, które poległy oraz walczyły z Wami ramię w ramię... - Generał Almorra uśmiechnęła się do Aiwijczyków, czując zapewne dużą ulgę po zabiciu swego osobistego wroga. Posłała wszystkim obecnym bardzo przyjazne spojrzenie, pełne szacunku oraz respektu, po czym odeszła...
Aiwijczycy pozostali przy Koordynatorze, który również podziękował im oraz zaczął wręczać jaja Niebołusków, które przybyły niebawem Charrkopterem. Lecz nie otrzymał ich każdy, gdyż zabrakło, a do niektórych ich wierzchowce się już przywiązały. Obok Claire leżał jej Niebołusek, który widocznie pomimo choroby zżył się z kobietą i chciał z nią pozostać, lecz powinien zostać objęty fachową opieką medyczną. Łusek Edwarda podszedł bliżej i szturchnął człowieka w ramię, a po chwili nagle chwycił go paszczą za ubranie oraz nim podrzucił, po czym złapał posłanego w powietrze medyka na swój grzbiet lekko - był to wyraźny znak, że wierzchowiec chciał pozostać przy właścicielu i towarzyszu broni. Niebołusek Kaeiles trycnął ją skrzydłem w udo i zacharczał widocznie bardzo zaciekawiony magią ognia mistrzyni tego żywiołu oraz wyrażając chęć pozostania przy Radnej. Warden natomiast zauważył koło siebie siedzącego Niebołuska, który patrzył mu się głęboko w oczy. Radny i wierzchowiec znali swoje możliwości już bardzo dobrze oraz wykuli więź podczas walki z Kralkatorrikiem. Warden lekko uniósł kącik ust i poklepał Niebołuska po karku, przyjmując go pod swoje skrzydła...
Do Kotty podszedł natomiast Niebołusek, który widocznie zainteresował się jego zapachem. Nieznajomy nikomu wierzchowiec siadł uparcie przy nowym właścicielu i nie chciał w ogóle się ruszyć z miejsca, a każdego kto chciał go odprowadzić, gryzł. Dezi natomiast dalej układając w głowie, co się właściwie stało, dopiero zauważyła, że Koordynator wcisnął jej jajko, bardzo duże. Ilfilmera również je otrzymała, lecz to było dość zimne. Eva również je dostała, choć ledwo je niosła, to jej golem podbiegł oraz pomógł z targaniem obiektu. Natomiast Nassan miał już po prostu dość Niebołusków oraz zrezygnowany machnął łapą, po czym pokazał pazurem na kawał kryształu na ciele Kralkatorrika. Koordynator westchnął jedynie, ale o dziwo zgodził się na pozyskanie trofeum...
Aiwijczycy po walce, nie mieli zbyt wiele czasu do odpoczynku. Udali się wraz z Charrkopterami na Główny Obóz oraz weszli wraz ze swoimi wierzchowcami do Gniewu Aiwe. Nie mogli przecież podróżować przez Drogowskazy i Linie Ley, gdyż po takich wydarzeniach istniało duże ryzyko podróży za ich pośrednictwem. Popielczy Kapitan widząc wciskające się do statku cztery duże smoczęta, aż nie wiedział co powiedzieć. W sumie nawet nie mógł nic powiedzieć, gdyż nie chciał stać się ich pokarmem. Po prostu zaczął zrzędzić pod nosem, ale dość cicho, by im nie podpaść. Natomiast jego Asuriański asystent miał z tego dość duży powód do śmiechu...
Podróż powrotna do Złotego Miasta rozpoczęła się wraz z głośnym uruchomieniem silników Gniewu Aiwe. Wszyscy pozajmowali swoje miejsca, lecz... Nie wszyscy pierwotni uczestnicy misji wojennej nie wracali. Brakowało między innymi Xeriona, Visinera, Asti, Airry, Pralinki, Gremuara oraz Gidoko. Gdyby nie masywne Niebołuski oraz ich zabezpieczone jajka w ładowni, wydawałoby się, że Gniew Aiwe jest dość opustoszały. Nie wszyscy dotrwali do końca wojny z Kralkatorrikiem, nie wiadomo co się z nimi stało. Słuch o nich wszystkich zaginął, rzucony jak kamień w wodę... Być może niektórzy przeżyli, a niektórzy może nie... Lecz ich losy nie są znane Bractwu Aiwe...
Aiwijczycy mogli podziwiać z góry ogromne morze oraz oddalający się Smokospad, gdzie na środku widniały ogromne zwłoki Kralkatorrika skrystalizowane na fioletowy kolor. Był to ciężki okres oraz wymagające starcie dla wszystkich AIwijczyków. Wszyscy potrzebowali odpoczynku oraz regeneracji. Niektórzy również potrzebowali się wyleczyć, najbardziej rzucał się ciężko oddychający Niebołusek, który siedział obok nieprzytomnej i leżącej na łóżku polowym Claire...
Niemniej jednak Warden i Kaeiles wiedzieli, że odpoczynek nie będzie trwał długo. Przeczuwali, że zwycięstwo będzie świętowane dość krótko, a zacznie się kolejny problem na skalę światową, w której Bractwo Aiwe będzie musiało wziąć udział... Lecz, jest to opowieść na inny czas...
Podróż do Złotego Miasta trwała bardzo długo, ze względu na wyłączenie Drogowskazów w Tyrii oraz Elonie. Gdy Gniew Aiwe zacumował w Lwich Wrotach wszyscy Aiwijczycy rozdzielili się w swoje strony. Niektórzy wyruszyli na piechotę do Serca Maguumy, by wejść ściśle mocno pilnowanymi wrotami przez Tarir, a niektórzy czekali aż Drogowskazy zostaną aktywowane...
✦ STAN LORE - WSZYSCY WYRUSZYLI W STRONĘ SMOKOSPADU. OBECNIE ZACZYNA SIĘ PROLOG ORAZ CAŁY PBF. BĘDZIE ON TRWAŁ 2 DNI! POTEM AIWIJCZYCY WRÓCĄ.
PRZEZ OKRES (do 20.07.2020):
- NIE RPIMY POSTACIAMI, KTÓRE BIORĄ UDZIAŁ W PBF,
- NIE TWORZYMY EVENTÓW (BY NIE PLĄTAĆ TIMELINE),
- ZOSTANIE WPROWADZONY ULEPSZONY SYSTEM MOUNTÓW,
- ZOSTANIE DODANA NOWA LOKACJA ORAZ MECHANIKA W RP,
- ZOSTANIE DODANY DO KOMPENDIUM WIEDZY ARTYKUŁ O NIEBOŁUSKACH,
PRZEZ OKRES (od 21.07.2020 do 26.07.2020):
- MOŻEMY RPIĆ NA LUŹNO POSTACIAMI (WRÓCIŁY JUŻ Z PBFA ORAZ MAJĄ WSPOMNIENIA Z TEGO OKRESU - OGÓLNIE ODPOCZYWAMY I ŚWIĘTUJEMY),
- NIE TWORZYMY EVENTÓW, TERAZ DZIEJĄ SIĘ WYDARZENIA Z ICEBROOD SAGA (TIMELINE JEST ZAPCHANY),
- PRZEZ TEN CZAS BĘDĄ ZAMIESZCZANE INFORMACJE LORE O AKTUALNYM STANIE ŚWIATA TYRII,
- ZOSTANĄ ODBLOKOWANE POSZCZEGÓLNE NOWE MAPY Z ICEBROOD SAGA,
✦Stan Postaci, które brały udział w PBF:
- Nassan - Obrażenia związane z podpaleniem żywcem. Popielec będzie musiał być mumią, aż do końca sierpnia. Wtedy odrośnie mu futro i przestanie boleć ciało.
- Eva - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Dezi - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Ilfilmera - Lekka choroba magiczna, zaleca się odpoczynek postacią przez tydzień.
- Alarug - Brak obrażeń, lekkie zmęczenie.
- Kotta - Lekka choroba magiczna, zaleca się odpoczynek postacią przez tydzień.
- Niebołusek Kotty - Brak obrażeń.
- Edward - Mocne zmęczenie i lekki ból po oparzeniach, należy odpocząć przez tydzień.
- Niebołusek Edwarda - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 2 dni.
- Claire - Ostra choroba magiczna poprzez wyprucie się z magii w ratunku Jamesa. Dwa tygodnie odpoczynku.
- Niebołusek Claire - Ostra choroba magiczna poprzez absoprcję ogromnej ilości magii z wybuchu. Tydzień odpoczynku, gdyż Niebołuski szybciej wracają do zdrowia.
- James - Ostra choroba magiczna poprzez wybuch, zakwasy na całym ciele, trudności w oddychaniu, złamana noga w kostce. Rekonwalescencja potrwa około miesiąca.
- Kaeiles - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 3 dni.
- Niebołusek Kaeiles - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 2 dni.
- Warden - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 3 dni.
- Niebołusek Wardena - Mocne zmęczenie, należy odpocząć przez 2 dni.
- Greyvart - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Złata - Lekkie zmęczenie, dzień odpoczynku.
- Pralinka - Postać zaginiona, brak danych.
- Xerion - Postać zaginiona, brak danych.
- Astariss - Postać zaginiona, brak danych.
- Airra - Postać zaginiona, brak danych.
- Visiner - Postać zaginiona, brak danych.
- Gremuar - Postać zaginiona, brak danych.
- Gidoko - Postać zaginiona, brak danych.
✦Nagrody:
NAJWYŻSZE
Za komplet wszystkich odpisów w terminie (Prolog, R1, R2, R3): Zdrowy Niebołusek - Kotta, Edward, Kaeiles, Warden.
Za komplet wszystkich odpisów w terminie (Prolog, R1, R2, R3) (alternatywa dla postaci): Toporek z Smoczej Krwii - Alarug.
Za komplet wszystkich odpisów w terminie (Prolog, R1, R2, R3) (alternatywa dla postaci): Kawał martwego kryształu Kralkatorrika - Nassan.
WYSOKIE
Tylko jeden pominięty post ze wszystkich sesji PBF za K.O.: Tymczasowo chory Niebołusek - Claire
ŚREDNIE
Wzorowy udział w R2 i R3 - Idealne Jajo Niebołuska - Eva. (Normalny okres wyklucia - 7 dni. Okres dojrzewania 14 dni.)
NAGRODA POCIESZENIA
Udział w R3 + pozostałe braki - Niedoskonałe Jajo Niebołuska - Dezi, Ilfilmera, James. (Wydłużony okres wyklucia - 14 dni. Okres dojrzewania 21 dni.)
Dodatkowo James zostaje awansowany za zasługi na Mieszkańca "Aiwijczyka".
NAGRODA FABULARNA DLA BRACTWA AIWE
Za pokonanie Kralkatorrika z sojuszem Paktu, wydarzenia PBF'a oraz wszystkie postacie zostaną upamiętnione w Galerii Chwały.
✦ Prośba do korektora, wpisać nagrody do PG pod postać. Niebołuski ponadto można opisać w KP! Dodatkowo wszystkie informacje są zamieszczone i będą aktualizowane w Kompendium Wiedzy, odnośnie nich
Jeśli zauważysz coś o Niebołuskach, co warto dopisać, skontaktuj się do mnie via discord!
✦ GM - Warden
✦ Uczestnicy Rozdziału 3:
Nassan, Xar, Kae, Karo, Edward, Aracz, Dark, Dezi, Bona
✦ Notka końcowa od GM'a:
No, to była długa jazda... Prawie rok czasu prowadzenia PBF'a nareszcie dobiegł końca i możemy nadrobić mocnym sprintem aktualne lore. Dziękuję bardzo za wszystkie fajne odpisy oraz niezłą przygodę.
Więcej szczegółów odnośnie Niebołusków podam dopiero na dniach, ze względu na ogromny zakres materiału, który starałem się przygotować wcześniej. W Kompendium Wiedzy znajdziecie wszystkie wymagane info i wskazówki odnośnie RPienia Niebołuskami. Natomiast korzystanie ich bezpośrednio w RP będzie za niedługo objaśnione wraz z wprowadzeniem lokacji - Smoczego Gniazda.
Wraz z nim zmieni się drastycznie klimat Miasta Aiwe i stanie się ono slynne właśnie z posiadania Niebołusków. Niemniej jednak, posiadanie wierzchowca będzie wymagało tytułu "Mieszkańca", czyli przejścia Inicjacji. Więcej informacji oraz zapowiedzenie ułatwionego systemu wierzchowców, będzie podane w najbliższych newsach oraz szczegółowo opisane.
Za niedługo też dodamy dostęp do wszystkich map z Icebrood Saga i od tej chwili będziemy iść z fabułą gw2 równo, by nie tworzyć już więcej luk w timeline.
Mam nadzieję, że Wasze postacie mocno zaangażują się w Niebołuski oraz dostosują się do nadchodzącego nowego systemu, który będzie skupiony na udogodnieniu korzystania z wierzchowców oraz zachęcania do tworzenia z nimi eventów, a nawet do rpienia z nimi na luźno.
Jeszcze raz wielkie dzięki za super przygodę wszystkim uczestnikom oraz czytającym. Dla statystyk - cały ciąg PBF'a liczy ponad 28.000 wyświetleń na daną chwilę. To naprawdę duża i zaskakująca jak na PBF liczba.
Trzymajcie się ciepło!
~Warden
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości