Wieczna Wojna - Rozdział III
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Popielec został chwilę na ziemi. Zawroty głowy nie pozwalały mu szybko się podnieść, tak samo jak fakt tego, że w tej chwili nie rozumiał, co w ogóle się stało. Po kilku długich jak wieczność sekundach w końcu usiadł i potarł się po ramionach. Gdy wyczuł swoje łapy, zaczął się uważnie rozglądać. Najbardziej zależało mu na dostrzeżeniu Ilfilmery, ale brał pod uwagę możliwą obecność wrogów i jej potencjał też brał pod uwagę. Chciał sprawdzić stan strażniczki, ale żeby to zrobić, nie mógł dać siebie ani jej zabić po drodze. Była jeszcze jedna ważna kwestia. Po zobaczeniu strażniczki, najpierw dotknął nóg by się upewnić, że ma w nich czucie i dopiero po tym wstał. Czując nasilenie nudności, zgiął się i "zrzucił" zbędny balast w postaci ostatniego posiłku. Mlasnął ze zniesmaczeniem.
Gdy świat zwolnił ze swoim wirowaniem, ruszył do lubej chwiejnym krokiem. Sprawdzał każdy element swojego ekwipunku i poprawiał go, by mieć pewność, czy nie zgubił broni ani amunicji. Po dotarciu do Ilfi, uklęknął przy niej i dotknął jej ramienia
- Jesteś cała, dasz radę iść dalej? To jeszcze nie koniec Rozejrzał się znowu, by wiedzieć, czy nic się nie zbliżyło. Widząc martwego łuska, skrzywił się bardzo nieprzyjemnie. - Nie możemy tu zostać. Musimy iść dalej, albo poszukać pomocy.
Skupił swe błękitne oczy na Ilfilmerze, patrząc na nią z pełnią troski. Sprawdzał jej stan i odpowiedź, by podjąć kolejne kroki.
Jeśli strażniczka również uzna, że trzeba iść dalej, to Kotta się podniesie, przytuli ją i powie coś do niej cicho. Po tym załaduje Miotacz Bełtów zwykłym bełtem i poszuka jakiegoś punktu obserwacyjnego. Zacznie wyszukiwać wzrokiem najbliższej rany na ciele smoka, żeby wyznaczyć drogę i jeśli dostrzeże jakąś dość bezpieczną drogę, zacznie nią prowadzić. Chyba, że dostrzeże innych Aiwijczyków, którzy potrzebują pomocy. Wtedy skieruje się prosto na nich, zostawiając atak na ranę na później.
Wyciszał swój zmysł magiczny i skupił się na tych fizycznych. Nie chciał przeładować się nieprzyjemną magią. Jeśli zobaczy jakiś atak wyprowadzony na siebie lub Ilfilmerę, spróbuje zrobić unik lub odciągnąć ją z linii ciosu czy pocisku. W najgorszym wypadku, będzie siebie i ją ratować krokiem cienia. Liczył na to, że uda mu się spokojnie obrać drogę, ale mocno się martwił i czuł, że w końcu nie może zrobić się łatwiej.
Gdy świat zwolnił ze swoim wirowaniem, ruszył do lubej chwiejnym krokiem. Sprawdzał każdy element swojego ekwipunku i poprawiał go, by mieć pewność, czy nie zgubił broni ani amunicji. Po dotarciu do Ilfi, uklęknął przy niej i dotknął jej ramienia
- Jesteś cała, dasz radę iść dalej? To jeszcze nie koniec Rozejrzał się znowu, by wiedzieć, czy nic się nie zbliżyło. Widząc martwego łuska, skrzywił się bardzo nieprzyjemnie. - Nie możemy tu zostać. Musimy iść dalej, albo poszukać pomocy.
Skupił swe błękitne oczy na Ilfilmerze, patrząc na nią z pełnią troski. Sprawdzał jej stan i odpowiedź, by podjąć kolejne kroki.
Jeśli strażniczka również uzna, że trzeba iść dalej, to Kotta się podniesie, przytuli ją i powie coś do niej cicho. Po tym załaduje Miotacz Bełtów zwykłym bełtem i poszuka jakiegoś punktu obserwacyjnego. Zacznie wyszukiwać wzrokiem najbliższej rany na ciele smoka, żeby wyznaczyć drogę i jeśli dostrzeże jakąś dość bezpieczną drogę, zacznie nią prowadzić. Chyba, że dostrzeże innych Aiwijczyków, którzy potrzebują pomocy. Wtedy skieruje się prosto na nich, zostawiając atak na ranę na później.
Wyciszał swój zmysł magiczny i skupił się na tych fizycznych. Nie chciał przeładować się nieprzyjemną magią. Jeśli zobaczy jakiś atak wyprowadzony na siebie lub Ilfilmerę, spróbuje zrobić unik lub odciągnąć ją z linii ciosu czy pocisku. W najgorszym wypadku, będzie siebie i ją ratować krokiem cienia. Liczył na to, że uda mu się spokojnie obrać drogę, ale mocno się martwił i czuł, że w końcu nie może zrobić się łatwiej.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Edward lecąc nad polem bitwy za Wardenem rozglądał się po okolicy. Na tyłach zdaje się że poszło bezproblemowo, jednak dziwa działy się dopiero na przedzie.. Co prawda z jakiegoś powodu przeciwnicy pod drugim kryształem padli jakby martwi, to nie napawały go radością widoki towarzyszy leżących na ciele Kralkatorika.. Jedna osoba leżąca ze swoim Niebołuskiem i druga leżąca obok dwóch części swojego Niebołuska.. Był to dosyć wstrząsający widok, jednak mesmer nie mógł zbyt długo zwlekać ze swoją decyzją, w końcu był jenym z nielicznych jak nie jedynym medykiem polowym w Aiwe. Co prawda praktycznie nie pełnił swoich obowiązków i nie miał kompletnie pojęcia o obecnym stanie lecznicy.. ale wciąż miał jakieś doświadczenie i odbył swe szkolenie.
-Warden! Skorzystajcie z okazji póki nikt nie ochrania tej rany, choć może to być pułapka nie ma co się zatrzymywać. Za pozwoleniem odłączę się i wspomogę rannych. Wrócę do was jak szybko zdołam!
Gdy ujrzał tylko potwierdzenie radnego natychmiast skręcił w stronę rozbitków. Wpierw natrafił na leżącego nieopodal przepołowionego smoka rannego nieznanego mu człowieka. Mimo iż wstępnie Edward poczuł do niego swego rodzaju urazę widząc co się stało z jego wierzchowcem tak czy inaczej musiał mu pomóc.. ale mógł to zrobić trochę później, w końcu nie wygląda na to by znajdywało się tu jakieś zagrożenie, a tam kawałek dalej leży smok który bardzo prawdopodobne że jeszcze może przeżyć, może inni woleli by wspomóc pierw człowieka, jednak dla Edwarda wybór był prosty. Ominął człowieka z zamiarem wpierw udzielenia pomocy smokowi. Zamierzał wylądować zaraz obok poklepując swojego smoka prosząc by zachował czujność, samemu zsiadając z niego i zbliżając się do upadłego smoka. Rzucił okiem na białowłosą jeźdżczynię zadając szybkie pytanie:
-Jesteś cała? To była dość pokaźna eksplozja..
Jednak w trakcie nie tracąc czasu miał zamiar zacząć już doglądać jej wierzchowca. Po spędzeniu wolnego czasu na rozmowie z badaczem Niebołusków może będę w stanie go jakoś ocucić. Jak na razie przywrócenie go do zdrowia jest moim priorytetem. Następnie jeżeli Claire wymaga wsparcia medycznego, otrzyma je. Jeżeli nie ostatnim celem wsparcia będzie człowiek którego tymczasowo pominąłem.
-Warden! Skorzystajcie z okazji póki nikt nie ochrania tej rany, choć może to być pułapka nie ma co się zatrzymywać. Za pozwoleniem odłączę się i wspomogę rannych. Wrócę do was jak szybko zdołam!
Gdy ujrzał tylko potwierdzenie radnego natychmiast skręcił w stronę rozbitków. Wpierw natrafił na leżącego nieopodal przepołowionego smoka rannego nieznanego mu człowieka. Mimo iż wstępnie Edward poczuł do niego swego rodzaju urazę widząc co się stało z jego wierzchowcem tak czy inaczej musiał mu pomóc.. ale mógł to zrobić trochę później, w końcu nie wygląda na to by znajdywało się tu jakieś zagrożenie, a tam kawałek dalej leży smok który bardzo prawdopodobne że jeszcze może przeżyć, może inni woleli by wspomóc pierw człowieka, jednak dla Edwarda wybór był prosty. Ominął człowieka z zamiarem wpierw udzielenia pomocy smokowi. Zamierzał wylądować zaraz obok poklepując swojego smoka prosząc by zachował czujność, samemu zsiadając z niego i zbliżając się do upadłego smoka. Rzucił okiem na białowłosą jeźdżczynię zadając szybkie pytanie:
-Jesteś cała? To była dość pokaźna eksplozja..
Jednak w trakcie nie tracąc czasu miał zamiar zacząć już doglądać jej wierzchowca. Po spędzeniu wolnego czasu na rozmowie z badaczem Niebołusków może będę w stanie go jakoś ocucić. Jak na razie przywrócenie go do zdrowia jest moim priorytetem. Następnie jeżeli Claire wymaga wsparcia medycznego, otrzyma je. Jeżeli nie ostatnim celem wsparcia będzie człowiek którego tymczasowo pominąłem.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Warden widząc kolejny wybuch, mógł zrobić jedynie duże oczy. Pomyślał sobie zapewne - No zaje**ście... - lecąc w stronę kolejnego kryształu. Co więcej, zauważył jak ze strefy wybuchu wypadają Claire na swoim Niebołusku, a nieopodal James, trzymając się resztek swojego wierzchowca. Doszedł niebawem do niego głos Edwarda i skinął głową jedynie, pozostawiając Medykowi zajęcie się ocalałymi z wybuchu. Sam natomiast widząc, że kryształ jest niechroniony, ma zamiar skorzystać z okazji. Wyciąga zatem kolejną włócznię oraz szybuje w dół, by nabrać prędkości, uderzyć w kryształ oraz wznieść się gwałtownie w powietrze na swym Niebołusku.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Kiedy minęła radość po zlikwidowaniu rany, przeklęła w duchu własną niezdarność. Jeszcze kilka chwil temu narzekała na niego i chciała rzucić go w przepaść. Kiedy spadł sam, była na siebie zła. – A to był taki piękny plecak – pomyślała – Miałam go zabrać po wszystkim na pamiątkę. Nareszcie jednak mogła choć trochę wyprostować plecy. Gdy próbowała poprawić postawę usłyszała delikatne – HRYT!. Podczas ruchu delikatnie strzeliło jej w kręgosłupie. Poczuła ulgę i wydawało jej się, że może poruszać się bardziej swobodnie.
Rozejrzała się w około. Widziała, że Warden przekrzykuje się z nieznajomym z ich grupy. Nie słyszała dokładnie o co chodzi. Postanowiła jednak nie zmieniać swojego pierwotnego planu- cokolwiek się działo, chciała podążać za Radnymi i ich rozkazami.
Ruszyła w tym samym kierunku co Warden. Starała się omiatać wzrokiem okolice, szybując bardziej to w jedną, to w drugą stronę, spodziewając się wroga mogącego ich zaatakować w każdej chwili. Jeśli widziała, że Radny celuje swoją włócznią w kryształ, chciała zachować od niego bezpieczną odległość w razie wybuchu. Zatrzymała się, ścisnęła mocniej lejce w swoim Niebołusku i czekała na kolejną falę uderzeniową.
Rozejrzała się w około. Widziała, że Warden przekrzykuje się z nieznajomym z ich grupy. Nie słyszała dokładnie o co chodzi. Postanowiła jednak nie zmieniać swojego pierwotnego planu- cokolwiek się działo, chciała podążać za Radnymi i ich rozkazami.
Ruszyła w tym samym kierunku co Warden. Starała się omiatać wzrokiem okolice, szybując bardziej to w jedną, to w drugą stronę, spodziewając się wroga mogącego ich zaatakować w każdej chwili. Jeśli widziała, że Radny celuje swoją włócznią w kryształ, chciała zachować od niego bezpieczną odległość w razie wybuchu. Zatrzymała się, ścisnęła mocniej lejce w swoim Niebołusku i czekała na kolejną falę uderzeniową.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
-Mamy go! Giń łobuzie!- krzyknęła i zakryła sobie pyszczek łapka zdziwiona swoim bojowym nastawieniem. -Ojoj to do mnie nie podobne, to miejsce źle na mnie działa- pomyślała. Dobra robota Nassan, masz cela! -zawołała do pasażera, nabierając wysokości. Gdy osiągnęli bezpieczny pułap wyłączyła tarcze pozwalając reaktorowi się ostudzić. -Mam nadzieje że z pozostałymi celami pójdzie równie sprawnie-powiedziała i skierowała niebołuska w kierunku następnej rany.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Popielec szczerzył kły pod hełmem, ale milczał. W końcu dopisuje mu szczęście, ale na jak długo?
Nadal balansował ciałem z duża uwagą na obiekty i pociski w powietrzu, jego rany i tak dawały mocno w kość. Jeżeli widział kolejny cel oddał kolejne pociski w jego strone jeżeli miał możliwość. Był skupiony oraz gotowy do obrania kolejnego celu
Nadal balansował ciałem z duża uwagą na obiekty i pociski w powietrzu, jego rany i tak dawały mocno w kość. Jeżeli widział kolejny cel oddał kolejne pociski w jego strone jeżeli miał możliwość. Był skupiony oraz gotowy do obrania kolejnego celu
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Pisk w uszach. Ostatnim co widziała była zbliżająca się z zawrotną prędkością ziemia. Nie miała nawet chwili, by móc jakoś zareagować. Zamknęła oczy godząc się z każdym możliwym zakończeniem. Wtedy nastąpił upadek. Gdyby nie ból, który czuła w całym ciele nie wiedziałaby czy w ogóle przeżyła. Zaklęła pod nosem i spróbowała się podnieść. Krajobraz, który ujrzała sprawił, że jej serce zamarło. Zatoczyła się lekko i upadła na jedno kolano, próbując uspokoić swój oddech oraz zawroty głowy. Splunęła na ziemię czując, że robi się jej niedobrze, ale ponownie podniosła się z ziemi. Białowłosa w duchu wiedziała, że gdyby nie wspomagająca ją energia życiowa wilczycy, pochodząca ze Stanu Bestii czułaby się zdecydowanie gorzej. Trochę zajęło jej przyswojenie tego, że Edward wylądował obok niej i o coś się zapytał. - Tak, tak. - Odpowiedziała zachrypniętym głosem i przetarła twarz. - Jestem cała. Zajmij się niebołuskiem. Proszę... Nie pozwól, by zginął. Stawiając ciężko kroki ruszyła w stronę Jamesa. Skrzywiła się widząc co stało się z jego wierzchowcem, a po plecach przeszedł ją dreszcz na myśl, że przydzielone jej zwierzę, do którego już zdążyła się przywiązać mogłoby podzielić taki sam los. Nie mogła sobie jednak pozwolić na łzy, które już zaczynały zbierać się w jej oczach. Z jeszcze większą zaciętością przyspieszyła kroku i dopadła do leżącego na brzuchu Detektywa. W emocjach nawet nie zauważyła złamanej kostki. Wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego pleców, ale ręka zawisła w powietrzu. Nie godziła się z tym, że mężczyzna może być martwy. Wahanie trwało jednak zaledwie parę sekund. Łowczyni zawsze stawiała na działanie, a martwienie się zostawiała na później. Zebrała w sobie siły i po przekręceniu Jamesa na plecy sprawdziła czy ten w ogóle oddycha. Kamień spadł jej z serca słysząc powolny, ale stabilny wdech i wydech. Uklęknęła tak, by położyć sobie głowę Detektywa na nogach i ucałowała jego czoło. - James? - Wyszeptała, czując zaciskające się gardło.- James powiedz mi, że wszystko w porządku. Palcami zaczęła gładzić go po włosach, jednocześnie wplatając w ruchy orzeźwiającą i mającą na celu ukoić ewentualny dyskomfort magię natury. Nie zorientowała się kiedy po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Nie pozwoliła sobie na chwilę radości, na jej twarzy próżno było doszukiwać się emocji, pozwoliła sobie jedynie na jeden czuły gest względem niebołuska.
Unosiła się w powietrzu z dłonią przyłożoną do szyi zwierzęcia, a jej skupione spojrzenie przeczesywało teren.
- To jeszcze nie koniec - powiedziała cicho spokojnym tonem głosu po czym skierowała się do kolejnego celu zachowując bezpieczną odległość.
Widziała, który atakuje jej mąż i Dezi dlatego wybrała inny kryształ, wtedy jej wzrok padł na leżących na ciele smoka Awijczyków, jej dłonie zacisnęły się na lejcach, a na twarzy pojawił się niepokój już była gotowa pikować w dół w stronę Claire i Jamesa, gdy zauważyła Edwarda.
"Uratowani" jej klatka piersiowa szybko uniosła się, a po chwili powoli opadła, zmrużyła oczy i przeniosła wzrok na kryształ.
- Ruszajmy - zwróciła się do niebołuska i pomknęła w stronę celu.
Jeszcze chwile temu na jej twarzy panował stoicki spokój teraz wymalowany był gniew mieszający się z determinacją, w jej oczach można było dopatrzeć się iskrzących z furii ogników.
Jak tylko znalazła się niedaleko kryształu obniżyła lot powoli nie robiąc gwałtownych ruchów robiąc ledwo zauważalny ruch ręką zebrała wokół zwierzęcia oraz siebie tajemną magię arkan by zabezpieczyć się przed ewentualnymi skutkami wybuchu bądź obstrzału.
Położyła się na szyi niebołuska i spojrzała na kryształ wyciągając w jego stronę rękę, zbierała niestabilną magię tuż przy celu tak by w momencie uniesienia ręki wywołać wybuch arkan.
Przycisnęła udami zwierzę i w momencie gdy jej wierzchowiec zaczął się wznosić ona zacisnęła dłoń po czym rozprostowała place unosząc rękę i czym prędzej wznosząc się w górę przytrzymując barierę.
Unosiła się w powietrzu z dłonią przyłożoną do szyi zwierzęcia, a jej skupione spojrzenie przeczesywało teren.
- To jeszcze nie koniec - powiedziała cicho spokojnym tonem głosu po czym skierowała się do kolejnego celu zachowując bezpieczną odległość.
Widziała, który atakuje jej mąż i Dezi dlatego wybrała inny kryształ, wtedy jej wzrok padł na leżących na ciele smoka Awijczyków, jej dłonie zacisnęły się na lejcach, a na twarzy pojawił się niepokój już była gotowa pikować w dół w stronę Claire i Jamesa, gdy zauważyła Edwarda.
"Uratowani" jej klatka piersiowa szybko uniosła się, a po chwili powoli opadła, zmrużyła oczy i przeniosła wzrok na kryształ.
- Ruszajmy - zwróciła się do niebołuska i pomknęła w stronę celu.
Jeszcze chwile temu na jej twarzy panował stoicki spokój teraz wymalowany był gniew mieszający się z determinacją, w jej oczach można było dopatrzeć się iskrzących z furii ogników.
Jak tylko znalazła się niedaleko kryształu obniżyła lot powoli nie robiąc gwałtownych ruchów robiąc ledwo zauważalny ruch ręką zebrała wokół zwierzęcia oraz siebie tajemną magię arkan by zabezpieczyć się przed ewentualnymi skutkami wybuchu bądź obstrzału.
Położyła się na szyi niebołuska i spojrzała na kryształ wyciągając w jego stronę rękę, zbierała niestabilną magię tuż przy celu tak by w momencie uniesienia ręki wywołać wybuch arkan.
Przycisnęła udami zwierzę i w momencie gdy jej wierzchowiec zaczął się wznosić ona zacisnęła dłoń po czym rozprostowała place unosząc rękę i czym prędzej wznosząc się w górę przytrzymując barierę.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
James po upadku leżał przez dłuższą chwilę na brzuchu, a kiedy oprzytomniał i zdał sobie sprawę z tego, co się właśnie wydarzyło, próbował się uspokoić na tyle, na ile mógł. Choć było to bardzo trudne. Nim wykonał jakiś gwałtowny ruch, poruszał najpierw po kolei różnymi częściami ciała, które całe zresztą było obolałe, ale prędko wyczuł, że jedynie kostka odmawia mu posłuszeństwa. Była prawdopodobnie złamana. Trochę go to uspokoiło, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że taki upadek mógł skończyć się dla niego dużo gorzej. Nagle jego uszu dobiegł głos Claire. Poczuł też jej dotyk. Magię, której używała. I że obróciła go na plecy - w międzyczasie, mimowolnie kątem oka, przez zmrużone oczy spostrzegł rozszarpanego Niebołuska - na moment zrobiło mu się niedobrze, co dodatkowo potęgował metaliczny posmak w jego ustach. Starał się nie patrzeć w tamtą stronę, ale domyślił się, że jego małe obrażenia są spowodowane tym, iż jego wierzchowiec przyjął na siebie znaczną część ataku. Gdy poczuł pocałunek na czole, otworzył oczy i spojrzał na Claire - Ale lot, co? Mam tylko nadzieję, że nie wyglądałem podczas spadania jak zestrzelony bażant - Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech - ewidentnie starał się lekko rozładować nerwową atmosferę po tym, co własnie się wydarzyło i dać tym samym znać Claire, że nie jest z nim źle - Dobrze widzieć, że i Ty jesteś cała - Przeniósł dłoń na jej twarz i odgarnął z niej niesforny kosmyk włosów. Pogładził ją delikatnie po policzku. Patrząc jej przy tym głęboko w oczy - Dzielna łowczyni. Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś Ci się stało - Wyjął papierosa i go odpalił. Po paru zaciągnięciach zaoferował go też Claire, po czym spojrzał w końcu na swojego Niebołuska - Twój też tak skończył? - I jeśli dowiedziałby się, że wciąż jest szansa na odratowanie jej wierzchowca, to poleciłby jej udać się do niego. By spróbowała podtrzymać go przy życiu. Ponieważ stan Jamesa zdaje się być stabilny. I dzięki magii, którą Claire już na nim użyła, będzie pewnie w stanie poczekać na ekipę ratunkową.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Ilfilmera czuła twardy grunt pod sobą, jeszcze zanim otworzyła oczy. W uszach słyszała szum swojej krwi i przyspieszone tętno. Nim zebrała sobie wystarczająco sił, by wstać musiała przypomnieć sobie, jak się oddycha. Zaburzony zmysł równowagi sprawił, że kobieta czuła się jak na chyboczącej się łajbie. Nie pomagał też fakt, iż jej śniadanie postanowiło właśnie opuścić żołądek i podskoczyło jej do gardła. Wstrzymując wymioty zacisnęła pięści i po cichu odliczyła do trzech w myślach, by podnieść się na rękach. Nagły ból przeszył ją na wskroś i wybił dech z płuc. Upadła, zaciskając zęby i zwijając się z cierpienia. Odczucie palenia żywcem, którego dawno nie czuła, promieniowało znad jej mostka. Spięcia magiczne wywołane wybuchem musiały wpłynąć na pozostały w jej ciele jedyny kryształ. Pomimo tego, że kamień był od dawna nieaktywny, jego magiczna budowa rezonowała i doprowadziła do nagłego skoku mocy. Strażniczka z trudem łapiąc oddech wyciszyła wszystkie magiczne zmysły. Gdy katusze ustały sprawdziła połączenie z sygnetami, ciesząc się, że ich pasywne działanie nie zostało zakłócone. Ponowiła próbę podniesienia się, co na szczęście obyło się bez dodatkowych niespodzianek. Pomasowała skronie i otworzyła oczy.
Morze bezwładnych ciał leżących wokół, trzask metalu i wybuchy magiczne. Oddalone krzyki i warkoty maszyn bojowych. Bezpośrednio przed nią coś blokowało przejście. Nadal z rozmazanym wzrokiem, trochę po omacku, dopełzła do ciała. Uklękła przy nim i ujęła bezwładną głowę w zakrwawione dłonie. Odskoczyła w szoku z krzykiem. Głowa opadła na ziemię. Uderzenie serca później przeszył ją wzrok zamglonych brązowych oczu. Martwe wargi wyszeptały coś. Nie usłyszała słów, te jednak zadźwięczały w jej sercu.
Twoja wina
Strażniczka nie mogła dłużej powstrzymać nudności. Wyrzuciła z siebie całą zawartość żołądka. Otarła usta rękawicą i uspokoiła oddech. Jeszcze raz spojrzała na ciało. Nie był to wcale ludzki mężczyzna o brązowych włosach opadających na twarz. Przed nią leżało truchło Niebołuska. Otaczające ją sceneria Orr ustąpiła widokowi ciała Pradawnego Smoka zakopanego pod wyspami z Mgieł. Wokół nie było nikogo martwego, a w jej stronę zmierzał szary Popielec. Poczuła ulgę i cisnące się jej łzy do oczu. Szybko je zdławiła i obejrzała towarzysza szukając ran.
- Chodźmy - Skwitowała cicho, po czym wstała.
Rozejrzała się dookoła za swoim ekwipunkiem. Chwyciła miecz w dłoń, poprawiła każde zapięcie zbroi i nałożyła hełm. Plecak z Wiecznym ogniem na plecach, co jeszcze? Ah. Szukała wzrokiem wcześniej trzymanej włóczni, jeżeli ją znajdzie, to podniesie. Czując dalej metaliczny posmak na ustach, jeszcze raz wyciszyła zmysły magiczne. Ruszyła dalej, nasłuchując i obserwując otoczenie. Szczególną uwagę zwracała, na potencjalnych wrogów. Poszukiwała innych towarzyszy, bądź najbliższej rany. Priorytetem byli dla niej jednak Aiwijczycy. Podążała za Popielcem cicho dziękując Bogom za to, że przynajmniej on jest cały.
Morze bezwładnych ciał leżących wokół, trzask metalu i wybuchy magiczne. Oddalone krzyki i warkoty maszyn bojowych. Bezpośrednio przed nią coś blokowało przejście. Nadal z rozmazanym wzrokiem, trochę po omacku, dopełzła do ciała. Uklękła przy nim i ujęła bezwładną głowę w zakrwawione dłonie. Odskoczyła w szoku z krzykiem. Głowa opadła na ziemię. Uderzenie serca później przeszył ją wzrok zamglonych brązowych oczu. Martwe wargi wyszeptały coś. Nie usłyszała słów, te jednak zadźwięczały w jej sercu.
Twoja wina
Strażniczka nie mogła dłużej powstrzymać nudności. Wyrzuciła z siebie całą zawartość żołądka. Otarła usta rękawicą i uspokoiła oddech. Jeszcze raz spojrzała na ciało. Nie był to wcale ludzki mężczyzna o brązowych włosach opadających na twarz. Przed nią leżało truchło Niebołuska. Otaczające ją sceneria Orr ustąpiła widokowi ciała Pradawnego Smoka zakopanego pod wyspami z Mgieł. Wokół nie było nikogo martwego, a w jej stronę zmierzał szary Popielec. Poczuła ulgę i cisnące się jej łzy do oczu. Szybko je zdławiła i obejrzała towarzysza szukając ran.
- Chodźmy - Skwitowała cicho, po czym wstała.
Rozejrzała się dookoła za swoim ekwipunkiem. Chwyciła miecz w dłoń, poprawiła każde zapięcie zbroi i nałożyła hełm. Plecak z Wiecznym ogniem na plecach, co jeszcze? Ah. Szukała wzrokiem wcześniej trzymanej włóczni, jeżeli ją znajdzie, to podniesie. Czując dalej metaliczny posmak na ustach, jeszcze raz wyciszyła zmysły magiczne. Ruszyła dalej, nasłuchując i obserwując otoczenie. Szczególną uwagę zwracała, na potencjalnych wrogów. Poszukiwała innych towarzyszy, bądź najbliższej rany. Priorytetem byli dla niej jednak Aiwijczycy. Podążała za Popielcem cicho dziękując Bogom za to, że przynajmniej on jest cały.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Gorące powietrze, przesycone ogromnymi ilościami magii było już bardzo dobrze znane Aiwijczykom. Co więcej, gdy się zbliżali do celów swej misji, zauważali pewne wielkie kryształy, które zapewne były ranami Pradawnego Smoka. To właśnie w nie wchodziły Linie Ley, a słudzy Kralkatorrika - Menderzy, starali się wesprzeć swego pana. Cel Aiwijczyków był jasny... Pogłębić rany oraz zabić Kralkatorrika, gdy reszta sił Paktu przeprowadza swoje własne przydzielone działania...
Jakie czekają losy wszystkich dzielnych herosów, podczas tej bitwy...?
Najemni Nornowie po zabiciu kolejnych celów ruszyli na kolejną ranę smoka (2#), chwycili za swoje lejce oraz mocno zaszarżowali do przodu mknąc w przestworzach. Nassan oraz Eva również to wykonali po dłuższej chwili. Im uwadze również nie umknął komunikat od koordynatora oraz spory wybuch, lecz mieli swoją działkę roboty...
Nassan, Eva oraz Nornowie będąc 50m od kolejnego krysztalu zauważyli, że Brandedzi dookoła niego, byli nieprzytomni albo bardzo niemrawi. Niemniej jednak im więcej czasu mijało, to wrogowie wracali do swojej oryginalnej siły. Było ich czterech - dokładniej rzecz biorąc golemitów z Brandu, którzy potrafili wystrzeliwać kawałki kryształów oraz je naprowadzać. Ich zasięg nie był zbyt duży, lecz zmasowany atak byl w stanie narobić szkód...
Dodatkowo przy krysztale był Mender, którego zadaniem było leczenie Kralkatorrika. Co więcej, wrogowie byli bardzo osłabieni i podatni na atak z zaskoczenia... Aiwijczycy w takiej sytuacji mogli bardzo szybko przejść do ofensywy...
Co więcej... Grupa zauważyła czerwony laser wycelowany w kryształ... Byli to zapewne strzelcy wyborowi ze wsparciem dla nich. Jedyne co pozostało zrobić w tej sytuacji to wykończyć wrogów, znajdujących się koło siebie...
Ponadto Aiwijczycy zauważyli sojuszników z Paktu, których była ogromna fala nadchodząca ze wschodu. Były to wspomniane posiłki liczące dziesiątki ochotników wszelkiej nacji oraz rasy. Byli tam również różni poszukiwacze przygód, którzy chcieli zadać ostatni cios Kralkatorrikowi. Sojusznicy zaatakowali rany [5, 4, 3]...
Norn 1# - 4 szt. włóczni, jeździec,
Norn 2# - 4 szt. włóczni, jeździec,
Eva - jeździec, [Reaktor wyłączony 80%, spada],
Nassan - pasażer (Eva),
Wielki wybuch zwrócił uwagę wszystkich, Edward widząc poszkodowanych oraz ofiary wydarzenia, zaczął ku nim szybko lecieć - wcześniej oczywiście informując Wardena o tym fakcie. Medyk czym prędzej oddzielił się od grupy oraz poszybował prędko w stronę rozbitków. Najpierw był nieopodal Jamesa... Medyk już wiedział, że z tego Niebołuska już nic nie będzie, stwierdzając zgon. Dlatego Edward widząc potrzebę pomocy innemu jeźdźcowi, udał się ku Claire czym prędzej... (Edward tymczasowo przeniesiony do grupy zielonej).
Natomiast Warden widocznie nie był zadowolony z faktu, że doszło do nastepnej eksplozji. Musiał robić swoje i posunąć się do przodu z atakiem na kryształ, świadom że Edward ruszy z pomocą. Radny poszybował mając włócznię w dłoni oraz uderzył w ranę i zniszczył osłabiony kryształ. Co więcej, Warden zauważył, że doszło do czegoś dziwnego... Kryształ nie naładował się magią, być może dlatego, że Mender nie zdążył jeszcze w niego tknąć swej magii. Warden po zniszczeniu kryształu wzniósł się ponownie w powietrze.
Kaeiles oraz Dezi dogonily niebawem Wardena i również dostrzegły rozbitków na południu - Jamesa i Claire. Kryształ został zniszczony, kobiety o tym wiedziały... Kaeiles postanowiła natomiast wyruszyć na trzeci kryształ. Jako, że Dezi była najbliżej Radnej oraz mogła na niej polegać, wyruszyła automatycznie za nią w stronę kolejnej rany...
Obie kobiety szybko przemieściły się dalej w zawrotnym tempie pikując oraz korzystając z chwilowej słabości wroga. Dezi i Kaeiles widziały następny cel, były oddalone od niego o około 60-50m. Co więcej, było tam jedynie dwóch wrogów i jeden Mender, którzy skołowani bardzo powoli się podnosili z gruntu. Widocznie do zniszczenia kryształu oraz wroga, wystarczyła jedna dobra taktycznie akcja, którą Kaeiles miała wymyśleć i przekazać rozkazy Dezi... To była ich chwila...
Co więcej - Edward, Warden, Kaeiles oraz Dezi - widzieli również od wschodu masowe posiłki, które wyruszyły w ich stronę. Sojusznicze siły Paktu oraz najemników zaczęły atakować kryształy (nr 4 i 5)...
Warden - 3 szt. włóczni, jeździec,
Kaeiles - 3 szt. wieczny ogień, jeździec,
Dezi - 4 szt. włóczni, jeździec,
Wybuch był niemiłosierny... Aiwijczycy czuli się, jakby cudem wyszli z tych tarapatów. Przeładowanie magiczne w ich ciałach było dość spore, zatem również odczuli tego konsekwencje...
Kotta usiadł na ziemi oraz zbierał w sobie siły, uspokajając swoje ciało. Zauważył Ilfilmerę oraz podszedł do niej dość ociężale. Kobieta leżała na ziemi i oddychała, a po chwili otworzyła oczy. Popielec widział, jak Ilfilmera również doznała odruchu wymiotowego, który na szczęście powstrzymała. Opadła na bok oraz widocznie walczyła z odczuwalnym bólem. Widocznie na moment również odpłynęła... Kotta był koło niej i zauważył, jak zwymiotowała jak kot nieopodal siebie, co zapewne jej pomogło. Wzrokiem dostrzegła martwego Niebołuska, cóż, nie był to miły widok... Wtedy wstała powoli oraz usłyszała słowa Kotty. Finalnie ocaleńcy postanowili iść dalej. Ilfilmera zebrała się oraz była gotowa ruszać... Niestety jej włócznia została zniszczona, pozostały jedynie nic nie warte kawałki...
Kotta oraz Ilfilmera widzieli Aiwijczyków w oddali, zarówno jak kolejny kryształ. Była to dość spora i męcząca droga, biorąc pod uwagę wycieńczenie po wybuchu. Co więcej dostrzegli nadchodzące ze wschodu posiłki, które miały przynieść im pomoc. Dodatkowo, słyszeli z oddali łopot mechanicznych skrzydeł Charrkopterów - wychodziło na to, że mogli odpocząć oraz czekać na ratunek...
Claire po dłuższej chwili doszła do siebie, odczuwalny ból w jej ciele był dość spory, lecz przeżyła, zarówno jak jej Niebołusek. Dodatkowe siły zapewniała jej Hati, która aż wręcz wierciła się w środku z przerażenia. Po krótkiej chwili ogarnęła się i wstała z ziemi, widząc przy okazji Edwarda, który wylądował koło niej. Claire nakazała Medykowi zająć się jej wierzcowcem, gdyż ten wymagał fachowej pomocy. Następnie kobieta ruszyła powoli w stronę Jamesa, powoli przyzwyczajając się do przeładowania magicznego...
W tym czasie Edward stwierdził, że wierzchowiec jest ostro przeładowany magicznie oraz doznał szoku i pewnego rodzaju hiperwentylacji. Niebołusek oddychał szybko oraz ciężko, był poobijany, lecz przeżył. Medyk zdał sobie sprawę, że Niebołusek musi po prostu odpocząć, natomiast musiał go ocucić, by nie wpadł w śpiączkę. Medyczne doświadczenie podpowiadało Edwardowi, by poklepał delikatnie Niebołuska krawędzią włóczni po czubku głowy. Lekki wstrząs magiczny oraz smocza magia, mogłyby u niego włączyć instynkt przetrwania, a tym samym go mocno pobudzić, niemniej jednak zwierze na pewno byloby skołowane i niezdolne do dalszego lotu. Wtedy Edward uslyszał dźwięk zbliżających się Charrkopterów oraz posiłków, które miały uderzyć w resztę kryształów..
W tym samym czasie Claire doszła do leżącego na brzuchu Jamesa. Dostrzegła, że człowiek żyje i mogła się nieco uspokoić, wtedy emocje dały górę i kobieta puściła łzy, mówiąc do niego. Ponadto kobieta zaczęła leczyć Jamesa oraz ostrożnie położyła go na plecy. Mężczyzna zdał sobie sprawę, że kostka została uszkodzona, a wszystko inne było obolałe. Widząc martwego niebołuska, odwrócił wzrok i skupił się na Claire oraz wymienili ze sobą parę zdań. Dzięki Claire człowiek nie czuł ogromnego bólu, lecz nie był zdolny do walki. Kobieta również poczuła, jak przez to leczenie oraz wybuch po prostu wypruła się z sił. Oboje musieli czekać na pomoc... Niebawem również i do nich dobiegł dźwięk łopotania skrzydeł Charrkopterów...
Wszyscy członkowie grupy mogli dostrzec, że pozostałe kryształy są atakowane przez sojusznicze siły Paktu. Wyglądało na to, iż to już końcówka ich walki na froncie... Ratunek już niebawem...
Edward - 5 szt. włóczni, jeździec,
Claire - 4 szt. włóczni, jeździec (Wierzchowiec - żywy), osłabienie i niezdolność do walki,
James - 4 szt. włóczni, złamana prawa noga w kostce, osłabienie i niezdolność do walki,
Ilfilmera - 4 szt. wieczny ogień, osłabienie i ból w ciele, niezdolność do walki,
Kotta - 5 szt. włóczni, osłabienie i niezdolność do walki,
Wiadomość od bazy
Koordynator - Do wszystkich jednostek... Flota Charrkopterów wyruszyła by zająć się rannymi oraz ewakuować siły, gdy dojdzie do zabicia Kralkatorrika. Siły wsparcia atakują wschodnią flankę Prastarego Smoka, powstarzam - siły wsparcia atakują wschodnią flankę Prastarego Smoka. Zalecamy ostatnie działania oraz podjęcie ewakuacji wraz z Charrkopterami.
Jakie czekają losy wszystkich dzielnych herosów, podczas tej bitwy...?
Najemni Nornowie po zabiciu kolejnych celów ruszyli na kolejną ranę smoka (2#), chwycili za swoje lejce oraz mocno zaszarżowali do przodu mknąc w przestworzach. Nassan oraz Eva również to wykonali po dłuższej chwili. Im uwadze również nie umknął komunikat od koordynatora oraz spory wybuch, lecz mieli swoją działkę roboty...
Nassan, Eva oraz Nornowie będąc 50m od kolejnego krysztalu zauważyli, że Brandedzi dookoła niego, byli nieprzytomni albo bardzo niemrawi. Niemniej jednak im więcej czasu mijało, to wrogowie wracali do swojej oryginalnej siły. Było ich czterech - dokładniej rzecz biorąc golemitów z Brandu, którzy potrafili wystrzeliwać kawałki kryształów oraz je naprowadzać. Ich zasięg nie był zbyt duży, lecz zmasowany atak byl w stanie narobić szkód...
Dodatkowo przy krysztale był Mender, którego zadaniem było leczenie Kralkatorrika. Co więcej, wrogowie byli bardzo osłabieni i podatni na atak z zaskoczenia... Aiwijczycy w takiej sytuacji mogli bardzo szybko przejść do ofensywy...
Co więcej... Grupa zauważyła czerwony laser wycelowany w kryształ... Byli to zapewne strzelcy wyborowi ze wsparciem dla nich. Jedyne co pozostało zrobić w tej sytuacji to wykończyć wrogów, znajdujących się koło siebie...
Ponadto Aiwijczycy zauważyli sojuszników z Paktu, których była ogromna fala nadchodząca ze wschodu. Były to wspomniane posiłki liczące dziesiątki ochotników wszelkiej nacji oraz rasy. Byli tam również różni poszukiwacze przygód, którzy chcieli zadać ostatni cios Kralkatorrikowi. Sojusznicy zaatakowali rany [5, 4, 3]...
Norn 1# - 4 szt. włóczni, jeździec,
Norn 2# - 4 szt. włóczni, jeździec,
Eva - jeździec, [Reaktor wyłączony 80%, spada],
Nassan - pasażer (Eva),
Wielki wybuch zwrócił uwagę wszystkich, Edward widząc poszkodowanych oraz ofiary wydarzenia, zaczął ku nim szybko lecieć - wcześniej oczywiście informując Wardena o tym fakcie. Medyk czym prędzej oddzielił się od grupy oraz poszybował prędko w stronę rozbitków. Najpierw był nieopodal Jamesa... Medyk już wiedział, że z tego Niebołuska już nic nie będzie, stwierdzając zgon. Dlatego Edward widząc potrzebę pomocy innemu jeźdźcowi, udał się ku Claire czym prędzej... (Edward tymczasowo przeniesiony do grupy zielonej).
Natomiast Warden widocznie nie był zadowolony z faktu, że doszło do nastepnej eksplozji. Musiał robić swoje i posunąć się do przodu z atakiem na kryształ, świadom że Edward ruszy z pomocą. Radny poszybował mając włócznię w dłoni oraz uderzył w ranę i zniszczył osłabiony kryształ. Co więcej, Warden zauważył, że doszło do czegoś dziwnego... Kryształ nie naładował się magią, być może dlatego, że Mender nie zdążył jeszcze w niego tknąć swej magii. Warden po zniszczeniu kryształu wzniósł się ponownie w powietrze.
Kaeiles oraz Dezi dogonily niebawem Wardena i również dostrzegły rozbitków na południu - Jamesa i Claire. Kryształ został zniszczony, kobiety o tym wiedziały... Kaeiles postanowiła natomiast wyruszyć na trzeci kryształ. Jako, że Dezi była najbliżej Radnej oraz mogła na niej polegać, wyruszyła automatycznie za nią w stronę kolejnej rany...
Obie kobiety szybko przemieściły się dalej w zawrotnym tempie pikując oraz korzystając z chwilowej słabości wroga. Dezi i Kaeiles widziały następny cel, były oddalone od niego o około 60-50m. Co więcej, było tam jedynie dwóch wrogów i jeden Mender, którzy skołowani bardzo powoli się podnosili z gruntu. Widocznie do zniszczenia kryształu oraz wroga, wystarczyła jedna dobra taktycznie akcja, którą Kaeiles miała wymyśleć i przekazać rozkazy Dezi... To była ich chwila...
Co więcej - Edward, Warden, Kaeiles oraz Dezi - widzieli również od wschodu masowe posiłki, które wyruszyły w ich stronę. Sojusznicze siły Paktu oraz najemników zaczęły atakować kryształy (nr 4 i 5)...
Warden - 3 szt. włóczni, jeździec,
Kaeiles - 3 szt. wieczny ogień, jeździec,
Dezi - 4 szt. włóczni, jeździec,
Wybuch był niemiłosierny... Aiwijczycy czuli się, jakby cudem wyszli z tych tarapatów. Przeładowanie magiczne w ich ciałach było dość spore, zatem również odczuli tego konsekwencje...
Kotta usiadł na ziemi oraz zbierał w sobie siły, uspokajając swoje ciało. Zauważył Ilfilmerę oraz podszedł do niej dość ociężale. Kobieta leżała na ziemi i oddychała, a po chwili otworzyła oczy. Popielec widział, jak Ilfilmera również doznała odruchu wymiotowego, który na szczęście powstrzymała. Opadła na bok oraz widocznie walczyła z odczuwalnym bólem. Widocznie na moment również odpłynęła... Kotta był koło niej i zauważył, jak zwymiotowała jak kot nieopodal siebie, co zapewne jej pomogło. Wzrokiem dostrzegła martwego Niebołuska, cóż, nie był to miły widok... Wtedy wstała powoli oraz usłyszała słowa Kotty. Finalnie ocaleńcy postanowili iść dalej. Ilfilmera zebrała się oraz była gotowa ruszać... Niestety jej włócznia została zniszczona, pozostały jedynie nic nie warte kawałki...
Kotta oraz Ilfilmera widzieli Aiwijczyków w oddali, zarówno jak kolejny kryształ. Była to dość spora i męcząca droga, biorąc pod uwagę wycieńczenie po wybuchu. Co więcej dostrzegli nadchodzące ze wschodu posiłki, które miały przynieść im pomoc. Dodatkowo, słyszeli z oddali łopot mechanicznych skrzydeł Charrkopterów - wychodziło na to, że mogli odpocząć oraz czekać na ratunek...
Claire po dłuższej chwili doszła do siebie, odczuwalny ból w jej ciele był dość spory, lecz przeżyła, zarówno jak jej Niebołusek. Dodatkowe siły zapewniała jej Hati, która aż wręcz wierciła się w środku z przerażenia. Po krótkiej chwili ogarnęła się i wstała z ziemi, widząc przy okazji Edwarda, który wylądował koło niej. Claire nakazała Medykowi zająć się jej wierzcowcem, gdyż ten wymagał fachowej pomocy. Następnie kobieta ruszyła powoli w stronę Jamesa, powoli przyzwyczajając się do przeładowania magicznego...
W tym czasie Edward stwierdził, że wierzchowiec jest ostro przeładowany magicznie oraz doznał szoku i pewnego rodzaju hiperwentylacji. Niebołusek oddychał szybko oraz ciężko, był poobijany, lecz przeżył. Medyk zdał sobie sprawę, że Niebołusek musi po prostu odpocząć, natomiast musiał go ocucić, by nie wpadł w śpiączkę. Medyczne doświadczenie podpowiadało Edwardowi, by poklepał delikatnie Niebołuska krawędzią włóczni po czubku głowy. Lekki wstrząs magiczny oraz smocza magia, mogłyby u niego włączyć instynkt przetrwania, a tym samym go mocno pobudzić, niemniej jednak zwierze na pewno byloby skołowane i niezdolne do dalszego lotu. Wtedy Edward uslyszał dźwięk zbliżających się Charrkopterów oraz posiłków, które miały uderzyć w resztę kryształów..
W tym samym czasie Claire doszła do leżącego na brzuchu Jamesa. Dostrzegła, że człowiek żyje i mogła się nieco uspokoić, wtedy emocje dały górę i kobieta puściła łzy, mówiąc do niego. Ponadto kobieta zaczęła leczyć Jamesa oraz ostrożnie położyła go na plecy. Mężczyzna zdał sobie sprawę, że kostka została uszkodzona, a wszystko inne było obolałe. Widząc martwego niebołuska, odwrócił wzrok i skupił się na Claire oraz wymienili ze sobą parę zdań. Dzięki Claire człowiek nie czuł ogromnego bólu, lecz nie był zdolny do walki. Kobieta również poczuła, jak przez to leczenie oraz wybuch po prostu wypruła się z sił. Oboje musieli czekać na pomoc... Niebawem również i do nich dobiegł dźwięk łopotania skrzydeł Charrkopterów...
Wszyscy członkowie grupy mogli dostrzec, że pozostałe kryształy są atakowane przez sojusznicze siły Paktu. Wyglądało na to, iż to już końcówka ich walki na froncie... Ratunek już niebawem...
Edward - 5 szt. włóczni, jeździec,
Claire - 4 szt. włóczni, jeździec (Wierzchowiec - żywy), osłabienie i niezdolność do walki,
James - 4 szt. włóczni, złamana prawa noga w kostce, osłabienie i niezdolność do walki,
Ilfilmera - 4 szt. wieczny ogień, osłabienie i ból w ciele, niezdolność do walki,
Kotta - 5 szt. włóczni, osłabienie i niezdolność do walki,
Wiadomość od bazy
Koordynator - Do wszystkich jednostek... Flota Charrkopterów wyruszyła by zająć się rannymi oraz ewakuować siły, gdy dojdzie do zabicia Kralkatorrika. Siły wsparcia atakują wschodnią flankę Prastarego Smoka, powstarzam - siły wsparcia atakują wschodnią flankę Prastarego Smoka. Zalecamy ostatnie działania oraz podjęcie ewakuacji wraz z Charrkopterami.
OOC
✦ Deadline - 13.07.2020 - 23:59
✦ Tura walka; duże zagrożenie.
✦ Tl;dr - Podzielono Was na 3 grupy. Każdy ma swoje zadanie. Grupa trzecia przeżyła wybuch, ale są osłabieni i niezdolni do walki. Wsparcie sojuszu uderza we wschodnią flankę, a Charrkoptery wyruszają by dokonać ewakuacji. Jest to końcówka walki z Kralkatorrikiem.
✦ To masywny post - w razie pytań, nieścisłości, błędów - zgłaszać via Discord ;)
✦ Skyscale przydzielone już mieli - Edward, Claire, Kaeiles, Warden.
✦ Nagroda za II Rozdział "Wsparcie Strzelców Wyborowych" - Istnieje szansa, że podczas tury snajper wystrzeli z daleka. Uważajcie, bo działa tu Friendly Fire.
✦ Wierzchowiec OPCJA NPC - Osoba, która dosiądzie się do Norna (NPC'a) opisuje dwie postacie - czyli NPC, którego zapożycza oraz swoją własną. Statystyki Norna: Wojownik, 2 lvl jeździectwa, 5 szt. włóczni, 4 lvl miecz dwuręczny (Mithril), 4 lvl okrzyki, pełny ciężki pancerz kościany. Kara za zapożyczenie - Niebołusek szybciej się męczy.
✦ Wierzchowiec OPCJA GRACZ - Można wejść do kogoś na "przylepę", ale wtedy taką osobę oraz jeźdźca czeka friendly fire. Czyli obrywa jeździec, pasażer i wierzchowiec, nawet jeśli będzie to wynik czyjegoś błędu! #TakNaLogikę.
✦ Organizacyjne prośby od GMa:
> Dajcie szybko odpisy, to już końcówka PBFa :) <
✦ Tura walka; duże zagrożenie.
✦ Tl;dr - Podzielono Was na 3 grupy. Każdy ma swoje zadanie. Grupa trzecia przeżyła wybuch, ale są osłabieni i niezdolni do walki. Wsparcie sojuszu uderza we wschodnią flankę, a Charrkoptery wyruszają by dokonać ewakuacji. Jest to końcówka walki z Kralkatorrikiem.
✦ To masywny post - w razie pytań, nieścisłości, błędów - zgłaszać via Discord ;)
✦ Skyscale przydzielone już mieli - Edward, Claire, Kaeiles, Warden.
✦ Nagroda za II Rozdział "Wsparcie Strzelców Wyborowych" - Istnieje szansa, że podczas tury snajper wystrzeli z daleka. Uważajcie, bo działa tu Friendly Fire.
✦ Wierzchowiec OPCJA NPC - Osoba, która dosiądzie się do Norna (NPC'a) opisuje dwie postacie - czyli NPC, którego zapożycza oraz swoją własną. Statystyki Norna: Wojownik, 2 lvl jeździectwa, 5 szt. włóczni, 4 lvl miecz dwuręczny (Mithril), 4 lvl okrzyki, pełny ciężki pancerz kościany. Kara za zapożyczenie - Niebołusek szybciej się męczy.
✦ Wierzchowiec OPCJA GRACZ - Można wejść do kogoś na "przylepę", ale wtedy taką osobę oraz jeźdźca czeka friendly fire. Czyli obrywa jeździec, pasażer i wierzchowiec, nawet jeśli będzie to wynik czyjegoś błędu! #TakNaLogikę.
✦ Organizacyjne prośby od GMa:
> Dajcie szybko odpisy, to już końcówka PBFa :) <
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Widząc, że kolejny kryształ został zniszczony postanowił wspomóc Kaeiles oraz Dezi, które mogły już wyruszyć na kolejny cel. Miał nadzieję zbliżyć się również na około 50m od celu oraz dostrzec dokładniej co się tam dzieje. Sam za wiele już nie mógł zrobić, bo zanim doleci bardzo możliwe, że kobiety się rozprawią ze swoim zadaniem. Wardenowi widocznie humor się poprawił, widząc posiłki z drugiej flanki oraz nadciągające śmigłowce do ewakuacji. Wiedział, że jeszcze trochę i Kralkatorrik stanie się jedynie historią...
Ścisnął mocno lejce swego Niebołuska oraz starał się podążać za Dezi oraz Kaeiles, lecz był na tyle z tyłu, iż nie mógł wykonać nic więcej, to była chwila dla tych pań, by się wykazać. Krzyknął do nich niebawem - Kaeiles, Dezi! Atakujcie, póki okazja! Zaraz zabijemy go! -
Ścisnął mocno lejce swego Niebołuska oraz starał się podążać za Dezi oraz Kaeiles, lecz był na tyle z tyłu, iż nie mógł wykonać nic więcej, to była chwila dla tych pań, by się wykazać. Krzyknął do nich niebawem - Kaeiles, Dezi! Atakujcie, póki okazja! Zaraz zabijemy go! -
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Gdy Edward dotarł do swego celu Białowłosa poinformowało go jedynie o tym by zajął się smokiem i że jej samej nic nie jest po czym odeszła. Tak więc jego atencja przeniosła się w pełni na Niebołuska. Po krótkiej chwili doglądania co mu tak właściwie mogło się stać. Pierwsza rzecz o której warto wspomnieć to to że prawdopodobnie będzie dobrze, zahiperwentylował się, przeładował magią, stracił przytomność, ale najpewniej nie straci tu życia.. Człowiek doszedł do tego że by zapewnić mu przetrwanie starczy go przebudzić co prawdopodobnie można nie tak trudno wykonać.. Wtedy jego uszu dotarła wiadomość od koordynatora i wtedy dopiero zorientował się o przybyciu wsparcia atakującego od wschodu.
-Jakoś im się nie śpieszyło..
Zarzucił pod nosem i będąc świadomym wysłania Charkopterów w celu ewakuacji rannych nie chciał tracić więcej czasu i przeszedł do pomocy bestii. Coś podpowiadało mu że wystarczy by poklepać go delikatnie krawędzią włóczni po czubku głowy.. Tak wiec upewnił się że ani on ani jego własny towarzysz nie stoją centralnie przed nieprzytomnym stworzeniem nie chcąc by ten przypadkiem zionął w któregoś z nich, Łusek może by to jeszcze był w stanie bez problemów przetrwać, ale sam Edward nie był w jakikolwiek sposób odporny na płomienie co było problemem już wcześniej.. Chwycił więc za włócznię i stając z boku smoka chciał wykonać delikatne stuknięcia w Niebołuska będąc gotowym na to że nagle przebudzony smok skołowanym będąc może poczuć się zagrożony i próbować się bronić. Claire poszła do tego typa z martwym smokiem, więc osoba z którą się najbardziej zżył prawdopodobnie nie będzie go uspokajać i to zadanie przypadnie Edwardowi. Co prawda plus był taki że jeszcze ani ona ani tamten człowiek nie wołali go więc najpewniej nie potrzebowali jego pomocy i mógł się skupić na przebudzeniu smoka i próby uspokojenia go oraz ewentualnego wskazania gdzie znajduje się jego jeźdźczyni. Jeżeli Niebołusek by tego zażądał spróbowałby go także odeskortować do niej. Mesmer nie był jednak pewien czy ten będzie w stanie przebyć taką drogę.
-Jakoś im się nie śpieszyło..
Zarzucił pod nosem i będąc świadomym wysłania Charkopterów w celu ewakuacji rannych nie chciał tracić więcej czasu i przeszedł do pomocy bestii. Coś podpowiadało mu że wystarczy by poklepać go delikatnie krawędzią włóczni po czubku głowy.. Tak wiec upewnił się że ani on ani jego własny towarzysz nie stoją centralnie przed nieprzytomnym stworzeniem nie chcąc by ten przypadkiem zionął w któregoś z nich, Łusek może by to jeszcze był w stanie bez problemów przetrwać, ale sam Edward nie był w jakikolwiek sposób odporny na płomienie co było problemem już wcześniej.. Chwycił więc za włócznię i stając z boku smoka chciał wykonać delikatne stuknięcia w Niebołuska będąc gotowym na to że nagle przebudzony smok skołowanym będąc może poczuć się zagrożony i próbować się bronić. Claire poszła do tego typa z martwym smokiem, więc osoba z którą się najbardziej zżył prawdopodobnie nie będzie go uspokajać i to zadanie przypadnie Edwardowi. Co prawda plus był taki że jeszcze ani ona ani tamten człowiek nie wołali go więc najpewniej nie potrzebowali jego pomocy i mógł się skupić na przebudzeniu smoka i próby uspokojenia go oraz ewentualnego wskazania gdzie znajduje się jego jeźdźczyni. Jeżeli Niebołusek by tego zażądał spróbowałby go także odeskortować do niej. Mesmer nie był jednak pewien czy ten będzie w stanie przebyć taką drogę.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Eva leciała za nornami, choć nabrała już trochę odwagi i pewności siebie, to cały czas zdawała sobie sprawę, że jest tylko małą asurą na wojnie ze starożytnym smokiem. Małą asurą z rozgrzanym reaktorem. Tym razem nie będzie szarżować przed szereg, zostanie trochę z tyłu w odległości pozwalającej Nassanowi prowadzić celny ostrzał z broni.
-Właściwie to jak on trafia?- zastanowiła się mała inżynier- przecież jest ciągle pod wpływem wysokoprocentowych destylatów. Wzruszyła ramionami, teraz nie jest dobra chwila by się nad tym zastanawiać. Obserwowała uważnie przeciwników przez techokular. W razie nieprzyjacielskiego ognia włączy tarczę by osłonić siebie, Nassana i niebołuska przed trafieniem. Skoncentrowała się na wykonaniu postawionych przez siebie celów.
-Mam nadzieję że już niedługo będzie po wszystkim- pomyślała jeszcze widząc zbliżające się posiłki.
-Właściwie to jak on trafia?- zastanowiła się mała inżynier- przecież jest ciągle pod wpływem wysokoprocentowych destylatów. Wzruszyła ramionami, teraz nie jest dobra chwila by się nad tym zastanawiać. Obserwowała uważnie przeciwników przez techokular. W razie nieprzyjacielskiego ognia włączy tarczę by osłonić siebie, Nassana i niebołuska przed trafieniem. Skoncentrowała się na wykonaniu postawionych przez siebie celów.
-Mam nadzieję że już niedługo będzie po wszystkim- pomyślała jeszcze widząc zbliżające się posiłki.
Re: Wieczna Wojna - Rozdział III
Zwracał uwagę na strażniczkę. Oceniał, czy jest w stanie iść dalej i gdyby którekolwiek z nich opadło z sił, powiedziałby, żeby się zatrzymać i odpocząć. Nie chciał przemęczać ani siebie, ani Ilfilmery, szczególnie wiedząc, że pomoc jest niedaleko i dalsza droga może być zupełnie zbędna. Jeśli będzie taka potrzeba, w drodze będzie podpierał białowłosą lub nawet ją zaniesie.
- Spróbuję wyrzucić w niebo rozbłysk cienia jeśli posiłki będą dość blisko. Powinien zadziałać jak flara - Dał sygnał i zaczął kumulować odrobinki energii w łapach.
Faktycznie chciał wyrzucić magiczną flarę w niebo gdy tylko zbliżą się posiłki, by dać im znak, gdzie se znajdują. Biorąc pod uwagę wyczerpanie i potrzeby, chciał użyć tylko cząstki swojego potencjału i zrezygnować ze wszystkich efektów zaklęcia poza świetlnymi rozbłyskami.
Jeśli to się nie uda, ostatecznie wystrzeli w niebo kilkukrotnie z rewolweru, pochylając lufę w kierunku, z którego nie ma sojuszników i będzie machał drugą łapą, mając nadzieję, że to wystarczy do zwrócenia ich uwagi.
- Spróbuję wyrzucić w niebo rozbłysk cienia jeśli posiłki będą dość blisko. Powinien zadziałać jak flara - Dał sygnał i zaczął kumulować odrobinki energii w łapach.
Faktycznie chciał wyrzucić magiczną flarę w niebo gdy tylko zbliżą się posiłki, by dać im znak, gdzie se znajdują. Biorąc pod uwagę wyczerpanie i potrzeby, chciał użyć tylko cząstki swojego potencjału i zrezygnować ze wszystkich efektów zaklęcia poza świetlnymi rozbłyskami.
Jeśli to się nie uda, ostatecznie wystrzeli w niebo kilkukrotnie z rewolweru, pochylając lufę w kierunku, z którego nie ma sojuszników i będzie machał drugą łapą, mając nadzieję, że to wystarczy do zwrócenia ich uwagi.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości