Wieczna Wojna - Rozdział III

Dział przeznaczony dla pisanych sesji RPG prowadzonych przez MG.
Nassan Bloodclaw

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Nassan Bloodclaw »

Część I
Popielec posprawdzał czy jego wyposażenie jest kompletne, czy jakieś bandaże nie są lużne, nie będą latały i się rozwijały, doprawił się wiekrzą iloscią alkoholu oraz naładował broń. Psychicznie ustawił mu się popielczy protokół walki i dyscypliny, a krew w jego żyłach buzowała z zaangażowania zabicia smoka napędzana alkoholem.
Jeżeli znajoma asura Eva nie zamierzała lecieć na gapę i nie miała żadnych zastrzażeń dosiadł się do niej. Waga oraz ostrożność i bojażliwej Evy sprawiała u Nassan wrażenia bezpieczeństwa i konkretnych działąń na rzecz misji. Jeśli jego prośba o przyłoczenie się została odrzucona lub Eva sama się dosiadła do norna, sam poleciał jako pasażer jegnego z nich.

Część II
Gdy padły słowa do działania, po wejsciu na wierzchowca trzymał się stabilnie wierzchowca, starał się nie obciązac niebołuska balansując swoim ciałem, a zarazem miec możliwośc korzystanie jednej z broni, dzięki jednej z wolnych łap.
Dezi

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Dezi »

CZĘŚĆ I
Dziewczyna podrapała się po nosie. W powietrzu unosił się zapach, kojarzący jej się z tym, który zazwyczaj odczuwa się po ciężkiej burzy. I zdecydowanie była tu jakaś burza. Może nie dosłowna. Różowowłosa rozejrzała się. Wszystko w około niosło ślady zniszczenia. Powyłamywane drzewa, budynek obrócony niemal w proch…

Wszystko to sprawiło, ze zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco niż wcześniej. Czuła, że zalewa ją kolejna fala potu. Cieszyła się, że miała spięte włosy. W przeciwnym razie pewnie teraz wyciskałaby je jak barową ścierkę. Teraz naciągnęła na nie kaptur, który jakiś czas temu sprowadził dla niej Kotta. Nie chciała, aby kolor jej włosów rzucał się w oczy na polu bitwy. Z taką fryzurą byłaby łatwym celem. Gdy była w obozowisku, denerwowała się trochę. Teraz czuła, że zaczynają jej się trząść ręce. Wyciągnęła z kieszeni piersiówkę i wzięła z niej solidny łyk, żeby ukoić skołatane nerwy. Zrobiła kilka głębokich wdechów i podeszła do Punktu Zbiorczego.

Podchodząc zauważyła leżącą na ziemi stertę plecaków. Zdjęła ten który miała na sobie i przepakowała swoje klamoty do jednego z nich. Wojskowy sprzęt był w zdecydowanie lepszym stanie, niż jej podziurawiony worek. Wewnątrz były jakieś włócznie i Wieczny Ogień. Postanowiła wszystko zatrzymać.

Jej przyjaciele byli zajęci. Nie chcąc im przeszkadzać postanowiła, że sama poradzi sobie z Niebołuskiem. Zbliżyła się do jednego z gniazd. Starała się to robić delikatnie, chociaż na twarzy miała nieco wymuszony uśmiech. - Dam sobie radę –powtarzała w duchu. Smoczęcie wydawało się nieco mniejsze niż pozostałe. Z pyska wyglądało bardziej sympatycznie, niż groźnie. – Mam nadzieję, że jesteś lepszym jeźdźcem niż ja – powiedziała i wyciągnęła w jego kierunku dłoń, tak aby mógł ją obwąchać. Zwierzę wyglądało na oswojone względem człowieka, ale nieco pobudzone. Delikatnie wzięła lejce do ręki i powędrowała ze swoim Niebołuskiem w kierunku przemawiającej Sylvari. Zwierzę nie miało nic przeciwko Dezi. Przynajmniej nie w tym momencie.

Minęła grupę Normów. Jej szczególną uwagę przykuł duży mężczyzna w ozdobionej kośćmi i czaszką zbroi. – Wygląda zupełnie jak moja ulubiona butelka whisky- dziewczyna rozmarzyła się trochę widząc szeroką szczękę przybysza.

CZĘŚĆ II
Dezi podeszła do swojej grupy. Cieszyła się że będzie miała u boku Radnych. Doświadczeni kompani, zwiększają szansę na powodzenie całej operacji. - Mam tylko nadzieję, że ja niczego nie spartolę. Chciała się przydać z całych sił, więc najlepiej będzie jeśli podąży za bardziej kompetentnymi osobami. Po chwili do całej trójki dołączył ktoś czwarty- nieznajomy. Jego prawą brew przeszywała blizna. - Pewnie ma za sobą kilka bitew, a to trofeum po jednej z nich- Pomyślała. W tym samym czasie mężczyzna rzucił w ich stronę -No to co? Wracamy w przestworza? Dezi przecząco pokręciła głową. –To mój pierwszy raz, więc chyba nie ma na co czekać? – rzuciła i wskoczyła na stojące obok niej Smoczęcie.
Ilfilmera Falumen

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Ilfilmera Falumen »

CZĘŚĆ I
Zaraz po wyjściu z Drogowskazu uderzyła w nią fala gorąca. W miarę, gdy przyzwyczajała się do nowego otoczenia, rozglądała się dookoła. Namiastka boskiego wymiaru robiła na niej wrażenie. Nieprzystępność terenu, gorąc i piekielny ogień. Nie bez powodu Balthazar był bogiem wojny, a wojna wisiała w powietrzu.

Klepnięcie ogona Kotty wyrwało ją z zamyślenia. Podążyła za partnerem, chwytając najbliższy pełny plecak z Wiecznym Ogniem. Zważyła też w ręce Włócznię Smoczej Krwi. Ciśnięcie nią nie powinno różnić się bardziej od operowania manifestacją jej cnoty. Zabierając swój przydział już rozglądała się za Niebołuskiem.

W oko wpadło jej jedno zwierzę. Zbliżyła się do niego ostrożnie wyciągając dłoń przed siebie, by wierzchowiec mógł zapoznać się z jej zapachem. Bystre oczy obserwowały strażniczkę.
- Witaj mój drogi, oboje jesteśmy w tej trudnej sytuacji. Co ty na to, żeby uśmiercić pewnego Prastarego Gada?
Łusek odpowiedział jej przyjaznym pomrukiem. Zadowolona z odpowiedzi kobieta szybko sprawdziła siodło i wskoczyła na grzbiet smoczęcia. Poderwała go do próbnego lotu. Zakochała się w jeździe na tym wierzchowcu od pierwszego machnięcia jego skrzydłami. Podziwiała pracę jego stalowych mięśni, blask odbijający się od błękitnych łusek. Może nie był to największy okaz, kobieta jednak szybko wyczuła, że ma potencjał. Szybki i zwrotny, odpowiadający jej stylowi jazdy. Z pewnością da radę unieść ją i Kottę. Miała nadzieję, że zwierzę tak samo dobrze czuje się z nią na grzbiecie. Wylądowała blisko pozostałych.

Wznosiła właśnie swoją Egidę, wciąż nie mogąc nadziwić się, że od usunięcia kryształów z ręki przychodzi jej to z taką łatwością. Słysząc wezwanie Sylvara zbliżyła się z wierzchowcem do grupy, by wysłuchać planu.

CZĘŚĆ II
Przytaknęła na ostatnie słowa Koordynatora. Skinęła głową do Dezi życząc przyjaciółce powodzenia. Pomogła ukochanemu jak tylko mogła, by ten usadowił się na wierzchowcu. Zdziwiona, gdy jej hełm nagle został zdjęty, zrozumiała o co chodzi, gdy poczuła jak Kotta obejmuje ją w pasie. Wtuliła się w jego policzek i cmoknęła go w bliznę na pysku. Wymieniła z nim pełne czułości spojrzenia i oboje wrócili do przygotowań. Poprawiła półtorak u pasa jak i plecak, by mieć łatwy dostęp do Ognia i Włóczni. Skinęła na uwagę popielca i zapamiętała, by ustawiać się jak najlepiej, by dawać mu opcję czystego strzału. Chwyciła za lejce i skierowała Łuska w stronę krawędzi. Zrównała się z jadącą na swoim wierzchowcu Claire i Detektywem. Posłała Łowczyni ciepły uśmiech. Wiedziała, jak wiele straciła przez Kralkatorika. Odruchowo dotknęła swojej piersi, jakby chciała dotknąć łusek Deldrimoru chroniących jej serce. W duchu miała nadzieję, że ktoś będzie nad nią czuwał. Chciała, by wszyscy wrócili cali.
- Byłby z ciebie dumny. - szepnęła do przyjaciółki, po czym rozpędziła wierzchowca, by wybić się dobrze w powietrze i ruszyć do wyznaczonego celu.
Demiurge Eva

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Demiurge Eva »

Część I
Eva ponownie przejrzała zawartość swojego plecaka. Policzyła batoniki i sprawdziła manierkę z sokiem owocowym. Dokładnie sprawdziła niezbędne części służące do różnych konstrukcji - może trzeba będzie na szybko coś naprawić w wirze walki, a chciała być przygotowana na wszelakie okoliczności. Wyświetliła na techokularze stan pancerza i temperaturę reaktora fotonowego - wszystko było w porządku. I najważniejsze - upadochron, powinien się automatycznie włączyć gdy mała inżynier będzie ze zbyt dużą prędkością spadać. Nie chciała wypaść z siodła niebiołuska i w tak głupi sposób zakończyć swój żywot. Właściwie to w cale nie chciała kończyć żywota, jest jeszcze tyle rzeczy do wymyślenia i zbudowania. Odstawiła swojego golema do jednego z namiotów, -Będziesz musiał tu na mnie poczekać mój mały-podrapała Kotka miedzy metalowymi uszkami, a ten zamiauczał żałośnie - tam w powietrzu jest zbyt niebezpiecznie, poczekaj tutaj i miej baczenie na obóz.

Część II
Mały golem kiwał się i pomiaukiwał smutno jak jego pani ruszyła by odebrać swojego niebiełuska. Na początku niepewnie a następnie śmielej pogłaskała gada po pysku. Przyjrzała się jak inni jeźdźcy obchodzą się ze swoimi latającymi wierzchowcami i wskoczyła na siodło. -Kierowanie tym stworem chyba nie jest trudniejsze niż sterowanie pancernym golemem- pomyślała i wzbiła się odbyć próbny lot. Podstawowe sterowanie nie powinno sprawiać jej problemów, przecież to nie budowa Thaumanova, a bardziej skomplikowane manewry trzeba będzie improwizować. Jeszcze tylko odebrać włócznie ze smoczej krwi i bedzie gotowa. Już po chwili stała obok Nassana ze swoim wierzchowcem. Ciągle się bała co przyniosą najbliższe chwile, ale była zdeterminowana by pomóc swoim towarzyszom w nadchodzącym ostatecznym starciu. Będzie się trzymać blisko popielca i miała nadzieje, że wszyscy z tej straszliwej walki wyjdą cali i zdrowi.
James Crott

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: James Crott »

Czesc I
W drodze do Kaplicy Balthazara co jakiś czas spoglądał na Claire, kilka razy nawet udało mu sie trafić na jej spojrzenie i mimo, iż nie zamienili podczas podróży ani słowa, to James przeczuwał co białowłosa chciała mu powiedzieć. Szczególnie, że już w przeszłości jakimś cudem zdarzało im sie wielokrotnie rozumiec bez słów - wystarczały im spojrzenia, czy gesty.

***

Na miejscu uderzyło go to, że powietrze zdawało sie byc tam jakies inne, ale nie przykuło to jego uwagi na dłużej, bo dość predko dostrzegł rozmaite zasoby i zgromadzoną tam broń. Postanowił z niej skorzystać i wziął ze sobą piec sztuk Włóczni Smoczej Krwi, które przewiesił przez ramie. Nastepnie skierował sie w strone gniazda Niebołusków, gdzie dłuższa chwile rozgadał sie za odpowiednim dla siebie, a gdy już znalazł, to pogładził go pieszczotliwie po pysku i poczestował go swoim prowiatnem. Kiedy wszystko wskazywało na to, że wierzchowiec nie ma nic przeciwko, by James był jego jeźdźcem podczas nadchodzącej misji, to ten dosiadł go. Człowiek spedził chwile na oswajaniu sie z Niebołuskiem, jeżdżąc na nim po okolicy - wtem jego oczom ukazała sie ponownie Claire i czym predzej zahamował tuż obok niej i zeskoczył z wierzchowca. Poprawił włosy rozwiane przez wiatr i usmiechnał sie do kobiety, ciesząc sie w duchu, że cały manewr mu wyszedł i sie przy niej nie ośmieszył - I jak tam, gotowa? - Zapytał, po czym zbliżył sie do niej i pogładził ją po policzku, przypatrując sie jej z wyraźnym uczuciem - Pamietaj, by nie dać sie rozproszyć. Choćby nie wiem co sie działo, musisz pozostać skupiona na naszej misji, dobrze? - Nagle jednak przytulił ją do siebie i pogłaskał delikatnie po głowie - Badź dzielna. I uważaj na siebie - Wtem Niebołusek Jamesa zdawał sie tracic już cierpliwość i szturchnął ich pare razy swoim pyszczkiem. Mezczyzna wypuścił Claire z objec i popatrzył jej w oczy. Zbliżył sie do jej ust i musnal je delikatnie swoimi.

Wziął ją za reke i wraz z nia ruszył w kierunku sylvara, który objaśniał właśnie plan działania i dzielił wszystkich na grupy. Gdy dowiedział sie, ze bedzie w tej samej co Claire, to obrócił sie do niej i uśmiechnął. Przyjął tą informacje jako dobry znak.

Cześć II
Sprawdził na szybko, czy o czymś nie zapomniał, a nastepnie dosiadł wierzchowca i wzbił sie w powietrze.
Claire Rowan

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Claire Rowan »

CZĘŚĆ I
Wychodząc z Drogowskazu od razu uderzył ją intensywny zapach otoczenia. Odruchowo chciała naciągnąć na twarz swoją bandanę, ale jej uwagę przykuło to, że miejsce, w którym stoczyli poprzednią walkę tak bardzo się zmieniło. Po plecach przeszły ją ciarki jakby dopiero teraz naprawdę dotarło do niej jak blisko byli poprzednim razem, by wybuch pochłonął i ich. Rozbiegany wzrok szybko przerodził się w determinację, gdy zobaczyła, że inni nie marnują czasu. Zacisnęła mocniej usta i ruszyła do miejsca, gdzie znajdowały się Włócznie Smoczej Krwi. Wzięła jeden plecak i założyła go, poprawiając przy tym swój łuk, tak aby oba obciążenia układały się miarowo na jej barkach. Już miała zbierać się, by iść w stronę gniazd niebołusków, gdy jeden właśnie zajechał jej drogę. Podniosła swoje bystre, zielone oczy na jeźdźca i oglądając jego popisowy zeskok zaśmiała się pod nosem. - Nieźle. - Skomentowała wyczyn, po czym skinęła głową. - Jestem gotowa na tyle na ile mogę być. Na dotyk Jamesa zareagowała delikatnym uśmiechem, który jednak pobladł lekko po wysłuchaniu jego słów. Wiedziała co ma na myśli przez nierozpraszanie się. Wiedziała też, że nie mogła mu tego obiecać. Nie dopuszczała do siebie myśli, że coś mogłoby mu się stać, ale ta i tak sprawiła, że przez moment Białowłosa czuła jakby w środku coś nagle zaczęło jej ogromnie ciążyć. Przytaknęła jednak Jamesowi i wtuliła się w niego mocniej. - Ty też na siebie uważaj. To nie czas, by zgrywać bohaterów. Oboje mamy stąd wrócić żywi. Odsunęła się, gdy wierzchowiec Detektywa o sobie przypomniał, ale jeszcze nie chciała puścić jego dłoni ze swoich. Dopiero gdy mężczyzna się zbliżył, a ona oddała czule jego pocałunek była gotowa, by ruszyć wysłuchać poleceń Koordynatora.

CZĘŚĆ II

Jej twarz rozświetlił ciepły uśmiech, gdy podchodziła do swojego niebołuska. Delikatnie pogładziła go po nosie, a następnie przeniosła dłoń, by podrapać go pod pyskiem. Następnie spojrzała w oczy wielkiemu stworzeniu, jakby samym tym gestem przekazując mu w duchu słowa otuchy i swoją prośbę o jeszcze jeden udany lot. Zamocowała po bokach siodła swoje kołczany, wplatając paski w szlufki i ustawiła je tak, by nie przeszkadzały one ani jej, ani zwierzęciu. Następnie wchłonęła duszę swojej wilczycy, która do tej pory nie opuszczała jej boku. Poklepała niebołuska po boku szyi i wsunęła swoją stopę w strzemię, jednocześnie odbijając się od podłoża i siadając miękko w siedzeniu. Poprawiła ekwipunek, sprawdziła zapięcia na popręgu i siodle, po czym przełożyła sobie wygodnie lejce w dłoniach. Widząc Ilfilmerę odwzajemniła jej uśmiech. Na słowa Strażniczki tylko skinęła głową, jednak wewnątrz dodały jej one sił. Akurat tyle ile właśnie potrzebowała. Spięła łydkami niebołuska i pognała go do lotu.
Kaeiles Mathre

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Kaeiles Mathre »

Gdy tylko dźwięk drogowskazu przebrzmiał, a błysk zgasł niczym szybko zdmuchnięta świeczka, rozejrzała się po okolicy mrużąc oczy. Pamiętała tą okolicę lecz nie wiedziała co się z nią stało gdy opuściła pole bitwy z rannym Nasanem i niebołuskiem, to co zarejestrował jej wzrok nie napawało jej serca radością.
Ścisnęła mocniej lejce w obliczu zniszczenia jakie zobaczyła, niebołusek odwrócił łeb w jej stronę patrząc na nią z niemym pytaniem w oczach, on też musiał pamiętać ten teren, okolicę w której pomimo swojej siły oraz odporności został ranny.
Z zadumy wyrwał ją głos męża, którego obdarzyła ciepłym uśmiechem, a w jej wzroku pojawiła się czułość, kochała tego mężczyznę ponad swoje życie, podeszłaby do niego by otulić go swoim ciepłem, lecz wiedziała, że on jest teraz w swoim żywiole, a w jego umyśle rozgrywa się partia szachów w której awijczycy stoją naprzeciw przerażającego przeciwnika.
Widziała skupienie na jego twarzy oraz ściągnięte brwi gdy wzrokiem przeczesywał okolice, oderwała się od twarzy ukochanego i sama powiodła spojrzeniem po twarzach awijczyków.
Ilekroć zatrzymywała na dłużej swoje turkusowe oczy na znanej sobie osobie mgła przeszłości przysłaniała jej widok, czuła wtedy zapach spalonego prochu, a do jej uszu dobiegały odgłosy walki, głuchy szczęk oręża, głośny huk wystrzału oraz świst strzał przecinających powietrze i chociaż od tamtego czasu minęło już parę lat, to twarze poległych w jej umyśle dalej pozostawały jak żywe.
Jej ogniste pukle zatańczyły wokół jej drobnej okrągłej twarzy, uniesione szybkim ruchem głowy, wyraz determinacji pojawił się na jej licu, a kolor oczu płynnie przeszedł w ognistą czerwień.
Owinęła sobie lejce wokół prawej dłoni i ścisnęła udami boki niebołuska kierując zwierzę w stronę zapasów z wiecznym ogniem.
Przytroczyła sobie do pasa sakwę wypełnioną kulami i spojrzała na okolicę prostując się w siodle i z dumą wpatrując się w dal. :" Claire,Nassan,Dezi,James,Ilfilmera, Kotta, Eva, Edward, wiem, że dacie z siebie wszystko. Warden" Nim koordynator krzyknął w ich stronę jej wzrok spoczął na posturze męża, a z mimiki jej twarzy można było czytać jak w otwartej księdze.
Obawa przegranej przeplatana była pewnością zwycięstwa, strach przed utratą bliskich jej osób mieszał się z determinacją ich bronienia. Powieki opadły, nastała ciemność, :"dum, dum, dum, dum, dum, dum" kołatanie serca nie ustępowało, rozluźniła palce, a klatka piersiowa uniosła się w górę by po chwili powoli opaść :"dum...dum, dum...dum, dum..."rytm wrócił do normalnego, miarowego, spokojnego.
Długie, ciemne rzęsy zatrzepotały unosząc się górę,spojrzenie ognistych oczu nabrało ostrości, jej palce momentalnie zacisnęły się na lejcach, a ciało wyprostowało się niczym struna.
Niebołusek wyczuwając zmianę u swojej pani uniósł w górę łeb wypuszczając z pyska chmurę płomieni unoszących się i znikających w powietrzu, a chrapy jego nozdrzy poruszały się miarowo.

II

Podeszła na swoim niebosłuku do koordynatora by dobrze słyszeć jego słowa:" a więc Dezi, Warden i Edward"
Spojrzała na każdego z osobna, dłużej zatrzymując się na dziewczynie, której posłała ciepły i pokrzepiający uśmiech
- Dasz radę Dezi, wierzę w Ciebie - kiwnęła głową unosząc w górę kąciki ust.
- Komu w drogę, temu czas - odpowiedziała po słowach Edwarda i dając znak zwierzęciu miała zamiar wzbić się w powietrze o ile nikt jej nie przeszkodzi.
Warden

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Warden »

ObrazekObrazekObrazekObrazek
Gorące powietrze, przesycone ogromnymi ilościami magii było już bardzo dobrze znane Aiwijczykom. Lecz mogli odczuć pewną dziwną sensację... Jakby pewne masywy niewidzialnej energii dopływały falami do ran Kralkatorrika. Prawdawny Smok, tak jak zauważyła genialna naukowiec Taimi, leczył się... Jedynym sposobem by pokonać wiecznego wroga, było otworzyć rany i dobić go od środka... Tutaj wszyscy grali istotną rolę - Pakt, Aiwijczycy oraz Sojusznicy na zewnątrz - Natomiast od wewnątrz - Czempion z Aurene oraz najbliższymi jego towarzyszami...

Jakie czekają losy wszystkich dzielnych herosów, podczas tej bitwy...?

Obrazek
Wszyscy usłyszeli swoje plany, przygotowali się już ostatecznie do wyjścia naprzeciw swemu wrogu, który był odpowiedzialny za niezliczone klęski związane z jego działaniami. Kralkatorrik, pogrzebany i zbierający swe siły, był na wyciągnięcie ręki każdego z Aiwijczyków... Był tak wielki, jakby samo jego ciało formowało góry pokryte fioletowymi groźnymi kryształami, pełnymi zgromadzonej magii...
Obrazek
Obrazek
Najemni Nornowie wyglądający dość groźnie, sprawiający wrażenie doświadczonych wojaków, prowadzili w swej grupie. Jeden z nich spoglądał dokładnie na horyzont, gdy się zbliżał bardziej do pierwszego widocznego celu... Był to wielki i świecący się punkt, który rzucał się w oczy już z daleka. Emanował ogromną energią oraz wydawał się buzować oraz pobierać otaczającą energię Linii Ley oraz pozostałej magii...

Niemniej jednak cel był chroniony przez powstałe z Brandu cielska Uzdrowicieli. Można było rozpoznać, że była to żmijowata postać humanoidalna, a dokładniej przedstawiciel rasy -Zapomnianych. Jego ciało było dość duże, a sama postać wysoka na około 3 metry. Miała cztery ręce, ciężki pancerz oraz łeb przypominający żmiję, lecz nieopancerzony, a przykryty kryształami, tak jak ramiona, brzuch oraz uda. Stworzenie dzierżyło wielki kostur z brandu oraz zaginało energię Linii Ley, by leczyć ranę swego mistrza...

Dookoła tej postaci znajdowała się trójka łuczników oddalona od swego mistrza o 2 metry, a od siebie nawzajem o 3. Były to przemienione w kryształy ludzkie ciała, które dzierżyły łuki wykonane z standardowego wyposażenia Vigil - Ekwipunek z czarnej stali. Po chwili trójka łuczników widząc nadlatujących wrogów, zacięła strzały na cięciwy oraz wymierzyła po strzale na każdego Niebołuska. Po czym dokonały wystrzał trzech pocisków, lecących w stronę Grupy Żółtej

Odległość drużyny od celów - 100m (można wyprowadzać ataki dystansowe, w pojedyczne cele (jednostrzałowce) lub we wszystkie (ataki obszarowe).)

- Norn #1 - 5 szt. włóczni, jeździec,
- Norn #2 - 5 szt. włóczni, jeździec,
- Eva - jeździec,
- Nassan - pasażer (Eva)

Obrazek
Kaeiles, Warden, Edward oraz Dezi wyskoczyli majestatycznie na swoich wierzchowcach. Poczuli dokładnie gorący i przesączony magią wiatr we włosach. Byli niebawem już w połowie drogi do swojego pierwszego celu. Zauważyli dokładnie swój cel ataku, był to również wielki i świecący się punkt, który rzucał się w oczy już z daleka. Emanował ogromną energią oraz wydawał się buzować oraz pobierać otaczającą energię Linii Ley oraz pozostałej magii...

Co więcej, Edward mógł odczuć ogromną frajdę. Zbliżał się do samego Kralkatorrika coraz to bardziej i bardziej, wraz ze swoimi towarzyszami. Kaeiles zauważyła natomiast coś dziwnego, dokładniej to, że przy tej ranie nie było zupełnie nikogo. Ani wroga, ani sojusznika... Był zupełnie pusty. To samo wkrótce spostrzegł Warden, co wydało mu się naprawdę dziwne...

Wielki migoczący punkt tylko czekał, by zostać uderzonym przez drużynę. Choć, tylko czy nie jest to pułapka? Dookoła teren na ciele Kralkatorrika był wyboisty, pokryty wieloma skałami oraz pełnymi magii kryształami. Co więcej, ta rana wygląda nieco inaczej niż pozostałe... Była bardziej pancerna. Zapewne zwykłe standardowe uderzenia włócznią czy orężem nie dałyby rady zniszczyć tego materiału... Ponadto obok tej rany były widoczne cztery kryształy, które ostro emanowały energią... Jakby wchodziły z tą raną w jakąś korelację...

Im bliżej drużyna sie przybliżała do celu, tym bardziej Niebołuski były zaniepokojone i skrzeczały, jakby wyczuwały nadciągający magiczny atak z okolicy rany Prastarego Smoka... Co więcej kryształy obok rany zaczęły mocniej się buzować i pokrywać niebezpieczną energią elektryczną, która przeskakiwała bardzo jasnymi strugami po wszystkich kryształach, jak zarówno po ranie...

Odległość drużyny od celów - 100m (można wyprowadzać ataki dystansowe, w pojedyczne cele (jednostrzałowce) lub we wszystkie (ataki obszarowe).)

- Warden - 5 szt. włóczni, jeździec,
- Kaeiles - 4 szt. wieczny ogień, jeździec,
- Dezi - 5 szt. włóczni + 5 szt. wieczny ogień = Przeciążony plecak - "Spowolnienie reakcji bojowych z ramienia postaci. Możliwe podczas większych manewrów zgubienie jednego zestawu broni", jeździec,
- Edward - 5 szt. włóczni, jeździec,

Obrazek

Kotta, Ilfilmera, James oraz Claire również wyruszyli w stronę swych celów. Lecz już z daleka widzieli, że coś się święci. Widzieli bardzo dobrze najbliższą ranę na Kralkatorriku, co reszta towarzyszy na froncie - był to również wielki i świecący się punkt, który rzucał się w oczy już z daleka. Emanował ogromną energią oraz wydawał się buzować oraz pobierać otaczającą energię Linii Ley oraz pozostałej magii...

Lecz w ich przypadku zaczęło się z grubej rury. Widzieli w oddali Uzdrowiciela oraz pilnującą go ogromną Hydrę z Brandu, której pyski emanowały energią. Wielka bestia z kryształów stała na dość równym terenie, zasłaniając swoim cielskiem Uzdrowiciela (Kryształowego Zapomnianego - patrz opis grupy żółtej). Sama Hydra była ogromna, wysoka na 10m, a szeroka na jakieś 6m, a długa na 15m (wliczając ogon -> Bez niego 11m). Była cała pokryta kryształami, a jeden z łbów poprzez zwykłe kichnięcie wypuścił z siebie przypadkowo ostry laser energii, który wbił się w ziemię. Stworzenie warknęło i dwa pozostałe łby spojrzały na ten, co wystrzelił. Po czym wszystkie skupiły się na nadlatujących Aiwijczykach, zaczynając powoli obierać swój cel. Sama Hydra stała 3m od Uzdrowiciela. Już wtedy każdy łeb skupił się na poszczegółnym latającym Niebołusku, zaczęły ładować swoje laserowe ataki w obu pyskach...

krótkim pokazie laserowego wystrzału Aiwijczycy mogli zdać sobie sprawę z kilku rzeczy:
- Wiązka energii jest silna i destrukcyjna oraz piekielnie szybka.
- Sam łeb, który dokonuje strzału widocznie musi się skupić na swoim celu oraz zapełnić paszczę przez sekundę ogromnym ciśnieniem magicznym.
- Hydra ma ciężki pancerz z kryształów i trzy łby, które mogą oddzielnie i samoistnie strzelać.
- Po uderzeniu laseru, widać było że miejsce było doszczętnie zbrandowane i wypalone.
- Uzdrowiciel za Hydrą leczył ciągle ranę oraz zasklepywał ją w mocniejszy pancerz.
- Niebołuski są w stanie wyczuć nadchodzącą wiązkę, która będzie skupiona na danej jednostce z jeźdźcem.

Szczęście! Pomoc snajperów - Aiwijczycy zauważyli, że czerwony laser zaczyna celować w ramię Uzdrowiciela, lecz pod takim kątem, że Hydra nie jest w stanie tego zobaczyć, tak jak sama ofiara. Czerwony ślad stara się wycelować dokładnie w głowę, lecz zajmie mu to trochę czasu... Oraz od tego, czy Hydra nie zasłoni swoim ciałem (ogonem, czy czymkolwiek innym) ostrzału snajpera...

Odległość drużyny od celów - 100m (można wyprowadzać ataki dystansowe, w pojedyczne cele (jednostrzałowce) lub we wszystkie (ataki obszarowe).)

- Claire - 5 szt. włóczni, jeździec,
- James - 5 szt. włóczni, jeździec,
- Ilfilmera - 5 szt. wieczny ogień, 1 szt. włóczni (w dłoni), jeździec
- Kotta - 5 szt. włóczni, pasażer (Ilfilmera)

OOC
✦ Deadline - 07.06.2020 - 23:59

✦ Tura walka; duże zagrożenie.

✦ Tl;dr - Podzielono Was na 3 grupy. Każdy ma swoje zadanie. Każda z grup jest 100m przed celem i rozpoczęła się już walka. Następują tury bojowe.

✦ To masywny post - w razie pytań, nieścisłości, błędów - zgłaszać via Discord ;)

✦ Skyscale przydzielone już mieli - Edward, Claire, Kaeiles, Warden.

✦ Nagroda za II Rozdział "Wsparcie Strzelców Wyborowych" - Istnieje szansa, że podczas tury snajper wystrzeli z daleka. Uważajcie, bo działa tu Friendly Fire.

✦ Wierzchowiec OPCJA NPC - Osoba, która dosiądzie się do Norna (NPC'a) opisuje dwie postacie - czyli NPC, którego zapożycza oraz swoją własną. Statystyki Norna: Wojownik, 2 lvl jeździectwa, 5 szt. włóczni, 4 lvl miecz dwuręczny (Mithril), 4 lvl okrzyki, pełny ciężki pancerz kościany. Kara za zapożyczenie - Niebołusek szybciej się męczy.

✦ Wierzchowiec OPCJA GRACZ - Można wejść do kogoś na "przylepę", ale wtedy taką osobę oraz jeźdźca czeka friendly fire. Czyli obrywa jeździec, pasażer i wierzchowiec, nawet jeśli będzie to wynik czyjegoś błędu! #TakNaLogikę.

Organizacyjne prośby od GMa:
> Brak <
Ilfilmera Falumen

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Ilfilmera Falumen »

Wkroczyli w strefę zagrożenia. Kobieta poczuła dreszcz na plecach. Poziom fluktuacji magii przekraczał jej najśmielsze wyobrażenia. Uważnie obserwowała okolicę. W całej swojej karierze nie była nigdy tak blisko prastarego jaszczura. Ogarniała ją ekscytacja. Niestety ten zapał szybko osłabł, gdy dostrzegła przeszkody na drodze do pierwszego celu.

Zmarszczyła brwi na widok Uzdrowiciela leczącego ranę swojego suwerena. Natomiast broniąca go Hydra i ogrom mocy śmiertelnego lasera utwierdził ją w przekonaniu, że lądowanie nie będzie dobrym pomysłem. Poczuła jak Łusek zareagował na kichnięcie trójgłowego potwora. Czerwona wiązka lasera snajperskiego i przyciągnięcie uwagi łbów bestii zrodziły w jej mózgu dość śmiałą myśl. Ważąc wszystkie opcje postawiła na jeden plan.

- Kotta! Prawy mniejszy łeb hydry. Celuj w miękką tkankę. Weź wieczny Ogień z mojego plecaka!

Nie umiała zdobyć się na więcej niż krótkie, szybkie polecenia. Adrenalina buzowała w jej krwi. Zacisnęła ręce na lejcach i spięła boki wierzchowca, by ten przyspieszył. Miała zamiar polecieć łukiem od prawej strony zmniejszając dystans i zagwarantować popielcowi przestrzeń po ich lewej do strzału. Całą swoją uwagę skupiła na łbie hydry. Wiedziała jak szybkie i niebezpieczne są jej wystrzały. Polegając na własnej obserwacji i odczytywaniu reakcji wierzchowca chciała wykonać manewr. Oczekiwała sygnału Kotty, obserwując bestię. Była gotowa przylgnąć do szyi zwierzęcia i dać nura przed laserem.
Kotta

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Kotta »

Pokaz Hydry utrwalił Kottę w tym, jak wielkie stoi przed nimi ryzyko. Popielec jednak nie okazywał po sobie lęku, nie było już odwrotu. Nic, poza tym co jest w tym starciu, nie miało zupełnie żadnego znaczenia.
Widząc dalsze działania jaszczura, łotr zaczął szykować swoją broń. Naciągnął mechanizm, wystarczyło już tylko załadować amunicję. Jak tylko usłyszał Ilfilmerę, postanowił się jej posłuchać i skorzystać z niestandardowego rozwiązania. Korzystając z tego, że miotacz wisi na pasie, puścił go jedną łapą i sięgnął do plecaka strażniczki i sięgnął po wieczny ogień. Chciał go bezpośrednio załadować do miotacza, jednak to było rozwiązanie prowizoryczne. Szykował się na trzy możliwe opcje.
Pierwsza było to, że ogień sam się zmieści i będzie możliwy do wystrzelenia z miotacza. Wtedy po prostu go załaduje i ustawi się do strzału.
Druga, że będzie do tego potrzebna strzała z oczkiem na linę. W razie takiej potrzeby, popielec spróbuje ogień wczepić lub przywiązać, by po tym złożyć się do strzału.
W tych scenariuszach, będzie celował trochę ponad łbem stworzenia niż gdyby miał celować normalnie. Nawet, jeśli sam kamień mógł mieć wagę podobną do bełtu, to był na pewno mniej aerodynamiczny. Chciałby strzelić do wnętrza otwartej paszczy, ale pod takim kątem, żeby w pionowej linii pod nią była szyja. Miało to być gwarantem, że nawet nietrafienie do gęby pozwoli na trafienie w inną część stwora.
Trzecia opcja to zupełny brak możliwości załadowania ognia. Wtedy zwyczajnie trzymałby go w łapie i czekał, aż zbliżą się do bestii dostatecznie blisko. Rzuciłby nim do wnętrza tej niebezpieczne, laserowej, gadziej paszczy, lub prosto na nią zamkniętą.
Po ataku, da Ilfilmerze sygnał
- Gotowe - By wiedziała, że doszło do ataku. Działania cięciwy i rzutu mogłaby nie zauważyć przez zawieruchę bitwy.
Cały czas zwracał uwagę na ruch ciała lubej. Nie potrafił rozszyfrować zwierzęcia na którym lecieli, ale znał Ilfilmerę i po jej działaniach wnioskował jakie rozkazy wyda wierzchowcowi. Gdy rozpozna, że kobieta próbuje zrobić jakiś żwawy manewr, to przerwie swoje działania i złapie się mocno za siodło.
Warden

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Warden »

Przyzwyczaił się już do metalicznego posmaku w ustach oraz przesytu magicznego, który był dookoła. Dodatkowo tak wielkie pokłady Linii Ley, które wchodziły w ciało Kralkatorrika, nie tylko on dostrzegł. Najbardziej go niepokoiło natomiast to, że nie było żadnych wrogów przy pierwszym celu. Choć zwróciły jego uwagę kryształy, które nasączały się coraz mocniej energią magiczną. Niebołuski skrzeczały i wyraźnie dawały znać, że coś nadciąga. Coś, co prawdopodobnie jest wycelowane w nich... Odparł do reszty swych towarzyszy głośno - Zachowajcie ostrożność! Coś mi tu nie gra. Te kryształy koło celu wyglądają, na podejrzane... Wyrzucę włócznię wraz ze swoją magią, jako przynętę. Bardzo możliwe, że te kryształy działają tak jak jadeitowe wieżyce i atakują wszystko, co się do nich zbliża wyładowaniem energii! - Wyciągnął czym prędzej jedną ze swoich włóczni z Smoczej Krwi oraz wtopił w nią część swej magii. Następnie rzucił mocno oraz celnie w stronę kryształów oraz rany. Następnie mocno chwycił lejce wierzchowca i wyczekiwał widocznie skutków tego efektu. Starał się nie lecieć zbyt blisko kogokolwiek, żeby nie wejść w kolizję z żadnym z jeźdźców. Głównie trzymał się na przedzie, zabezpieczony swą Egidą, doglądając czy wrogowie nie chowają się za jakimiś skałami. Zwolnił również tempo lotu, trzymając się dość wysoko ponad swoimi celami (50 m), jeśli doleci ponad cel, stara się zawiesić się w powietrzu swoim wierzchowcem, uważając na wszelakie ataki.
Edward

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Edward »

Edward jeszcze przed startem lekko zdziwił się na to że ktoś odpowiedział na jego pytanie które skierował do smoka. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego nikt mu nie powiedział że niebołuski potrafią też rozmawiać. Nie zajęło to jednak aż tak długo nim zdał sobie sprawę że to nie słowa smoka a dziewczyny o jakiś chyba fioletowych włosach? Mówiącej coś że pierwszy raz będzie latać.
Odpowiedziałem krótko lekko się śmiejąc.
-Ha! Mój drugi.
Po czym także wystartowałem zastanawiając się czy to przypadkiem nie pierwszy raz od przybycia tu gdy zamieniłem z kimś z Aiwe parę słów..

Po chwili lotu zbliżyliśmy się do celu na tyle by móc mu się zacząć przyglądać.
Niby było tam pusto, jednak wcale nie rzucały się w oczy elektryzujące kryształy i teren idealny na pochowanie w nim paru przeciwników tak byśmy ich nie widzieli.. widziałem już gorsze pułapki.. W każdym razie w trakcie lotu trzymałem się raczej na tyłach tak jak poprzednio. Po dostrzeżeniu terenu postanowiłem się zacząć wznosić powoli jak najwyżej by nabrać trochę przewagi wysokościowej oczekując na wynik planu Wardena. Byłem gotów na wykonanie błyskawicznego przelotu do kryształu i wywabienia przeciwników by reszta mogła się w nich wbić, ale skoro radny zaczął od rzutu włócznią przynajmniej na razie się wstrzymam.
Kaeiles Mathre

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Kaeiles Mathre »

Pęd wiatru wbił się w jej włosy rozrzucając pasma na wszystkie strony, gdy niebołusek wzbił się w powietrze, przez tą jedną długą sekundę twarz dziewczyny zajaśniała delikatnym uśmiechem.
Chwyciła mocniej i pewniej lejce oraz nachyliła się nad szyją zwierzęcia obserwując teren, jej wzrok bardzo szybko zatrzymał się nad widniejącą w dole raną:"brak osób". Jej brwi ściągnęły się a na czole powstała pionowa zmarszczka, właśnie jej usta otwierały się by ostrzec przyjaciół, lecz głos Wardena doszedł do niej bardzo szybko. Odwróciła głowę w jego stronę i tylko kiwnęła głową wzbijając na bezpieczną odległość zwierze i zatrzymując je w locie.
- Uważajcie - powiedziała, lecz w tym krótkim słowie zawarta była cała jej obawa o bezpieczeństwo drużyny.
Położyła dłoń na szyi zwierzęcia po czym zbliżyła do siebie palce zbierając moc z otoczenia wokół jej ciała zaczęła zbierać się jasna otoczka:"tym razem Cię ochronię". Myśl pojawiła się w tym samym czasie w którym otaczała ciało niebołuska i swoje arkanową ochroną.
W międzyczasie obserwowała ruchy męża, gdy ten wyrzucił włócznię śledziła wzrokiem tor lotu oraz ewentualne niebezpieczeństwo. Jej ciało było spięte, gotowe by zareagować, jeżeli faktycznie te kryształy są takie same jak poprzednie i wystrzelą to była gotowa ominąć pociski unosząc się w powietrzu klucząc między pociskami, bądź zrobić unik . Jeżeli w jej polu widzenia była Dezi obserwowała ja kątem oka by nie dopuścić, by jej się coś stało i w razie niebezpieczeństwa otoczyć i ją arkanową osłoną, w przypadku gdyby jednak dziewczyny nie widziała, to po pierwszym ostrzale wzmocniłaby osłonę i skierowałaby swojego latającego przyjaciela w dół by stworzyć arkanowy promień i przecinając jeden z najbliższych jej kryształów,a potem szybko unieść sie w górę.
Demiurge Eva

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Demiurge Eva »

Eva poderwała niebołuska do startu -Trzymaj się!- krzyknęła do Nassana który siedział za nią. Mały smok machnął z wysiłkiem skrzydłami i już po chwili byli w powietrzu. Kierując się za nornami, Eva wykonała parę próbnych manewrów by sprawdzić jak niebołusek reaguje na jej polecenia z dodatkowym obciążeniem w postaci sporego popielca. -Uwaga na nieprzyjacielski ostrzał!- krzyknęła za siebie dostrzegając zapomnianego i jego ochronę. Eva trzymała lejce w łapce do której miała magnetycznie zainstalowaną tarcze, przekierowała moc z pancerza uruchomiając pole magnetyczno-kinetyczne tarczy odbijające pociski i zrobiła zbliżenie techokularem na łuczników oznaczając ich jako cele. -Najważniejsze to wyeliminować obronę przeciwlotniczą- pomyślała strategicznie. Przestawiła reaktor w tryb aktywny i krótkimi seriami świetlistej energii,by nie generować za dużo ciepła, odpaliła z drugiej łapki w kierunku łuczników.
Nassan Bloodclaw

Re: Wieczna Wojna - Rozdział III

Nieprzeczytany post autor: Nassan Bloodclaw »

Popielec nie czuł się komfortowo ponownie na grzbiecie wierzchowca, trzymał się stabilnie oraz balansował ciałem by sprawiać jak najmniejszy ciężar.
Nassan widząc pociski lub inne obiekty lecące w jego stronę, robił uniki. Uchylał się, przechylał wszelkie czyności by nie oberwać ponownie.
Jeżeli będzie miał możliwość oddawał strzały z pistolety w strone łuczników wolną łapą, trzymajac się drugą.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości