Przekleństwo cholernej magii

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Szanowna gildio Aiwe,

Pewien czas temu dołączyłem w Wasze szeregi i starałem się jak mogłem pomagać Wam, gdy tylko tego potrzebowaliscie. Odkrywalismy razem mroczne tajemnice starej krypty, dziesiatkowalismy ostepy nieumarlych i ratowalismy szczenieta z ucisku plomiennego legionu.
Ale nadszedl ten czas, kiedy to i ja potrzebuje pomocy.

Chyba wystarczy tego patosu. Przejde do rzeczy. Jakis czas temu po dokonczeniu kuzni i uporaniu sie z wiekszoscia zlecen wrocilem na Srebrne Pustkowia aby przypomniec sobie co to znaczy przygoda, adrenalina i niemycie sie przez kilka tygodni. I niestety przypomnialem sobie rowniez co to znaczy zadzieranie z magia.

Nieszczesliwym zbiegiem okolicznosci, ale tez i paradoksalnie ogromna dawka szczescia zostalem oblepiony dziwna, magiczna zbroja, ktorej za cholere teraz nie moge zdjac.

Nie pamietam wszystkich szczegolow tego co sie stalo, ale wiem jedno. Ekipa z ktora ruszylem na ta wyprawe wedruje juz wsrod Mgiel, a ja jakims cudem ocalalem z tym paskudztwem na sobie.

Potrzebuje kilku odwaznych, a przede wszystkim bystrych smialkow, ktorzy pomoga mi rozwiklac zagadke tej cholernej, kamienno - magicznej zbroi i jakos to ze mnie zdejma. Szczegoly przekaze wszystkim chetnym, a to co pamietam opowiem jak juz sie spotkamy. Licze na Was, Aiwe!

Z powazaniem,
Loxley
Ostatnio zmieniony 17 paź 2021, 4:29 przez aiwe_database, łącznie zmieniany 1 raz.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Davros przeczytał ogłoszenie zamieszczone na tablicy przez Loxley'a ze ściśle rosnącym zainteresowaniem i uśmiechnął się na koniec. Zdecydowanie sprawa wyglądała na bardzo ciekawą i okazja do zbadania tajemniczej, magicznej zbroi z pewnością nie była czymś, co miałby ochotę przegapić. Co więcej, nie zamierzał ignorować prośby Loxley'a o pomoc, więc oczywiście złożył pod ogłoszeniem swój podpis.

Kiedy już odchodził od tablicy z wyraźnie poprawionym humorem uświadomił sobie nagle jedną przygnębiającą rzecz — zaangażowanie się w tę sprawę na pewno będzie wymagało zgody przełożonych w Klasztorze Durmanda, lecz ci ostatnio byli coraz mniej chętni na pozwalanie popielcowi na dłuższe nieobecności...

Zatrzymał się w pół kroku i obrócił z powrotem do tablicy, patrząc na ogłoszenie w czasie, gdy myślami szukał czegokolwiek, co mógłby powiedzieć, żeby jednak dostać tę jeszcze jedną przepustkę... i aż parsknął śmiechem, kiedy uświadomił sobie, jak bardzo proste jest rozwiązanie tego problemu. Przecież istotnie zamierzał zajmować się badaniem pewnego artefaktu, a na to niemal nie mógł nie dostać pozwolenia. Pozostawało tylko sklecić naprędce list, ubierając w nim całą sprawę w słowa na tyle zawile, by nie podać zbyt wiele informacji (przecież Loxley mógłby sobie tego nie życzyć), znaleźć odpowiedni argument, by nie wysłano mu nikogo do pomocy (co nie powinno być trudne — rąk do pracy stale brakowało) i wreszcie, tak na wszelki wypadek, wysłać list w takim terminie, by nie zdążyli mu dostarczyć odmownej odpowiedzi.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari długo nie mógł się odnaleźć w nowej siedzibie. Od powrotu w szeregi Gildii co i rusz wyruszał do macierzystego lasu by tam odnajdywać spokój.
To ogłoszenie przykuło jego uwagę.

- Coś.. nieoczekiwanego.

Jego szeleszczący głos kierowany był do dwóch latających kolo niego ptaków. Orzeł i Kruk zdawały się być zaciekawione sytuacją.

- Coś.. klasycznego?

Pytanie zdziwiło łowcę bardzo. Coś jakby w odmętach pamięci rozkwitło i nadało cel.

- No to pora zbierać zapasy.

Szelest wypowiedzi zniknął podczas poruszania się liściastego pancerza.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Stojąc przy Tablicy Ogłoszeń, segregowała stare i nowe. Te stare składała na jeden stosik, który następnie włożyła do teczki. Podniosła ją z ziemi i trzymając oburącz, przyjrzała się nowszym ogłoszeniom awijczyków. Część z nich była tu od długiego czasu i dotyczyła reklamowania usługi, ale kilka zwracało uwagę, tak jak to napisane przez Loxleya. Gdy Złata dostrzegła imię popielca w podpisie, niemal od razu się zainteresowała. Prześledziła treść uważnym spojrzeniem, po czym przełożyła teczkę w jedną rękę i wygrzebała z kaletki pióro. Sięgnęła do ogłoszenia, by złożyć pod nim podpis: Złata i Szary.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słowa "Liczę na was" i"Srebrne Pustkowia" najbardziej rzuciły jej się w oczy. Uwielbiała to miejsce, a włąściwie to co było pod nimi. Fascynowała ją ta cisza i ciemność, w której każda istota promieniowała zyciem jakby grała własną muzykę. Do tego Loxley ich potrzebował. Przyjrzała się liście już zapisanych i złożyła swój podpis poniżej "Ereltana", dodając dopisek zamiast nazwiska małymi literkami. "Thorin dopisz się."
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Detros spokojbie przechadzał się po siedzibie z dłońmi zaplecionymi z tyłu. Spokojbnie obserwował z przyjaznym uśmiechem na twarzy, po drodze minał jakiegoś strażnika i z szacunkiem kiwnał mu głową. Przystanął przy tablicy ogłoszeń, a w oczy rzuciła mu się informacja loxleya. Przeczytał wszystko wolno i powoli po czym wzruszył ramionami i wyciągnął swoje pióro by napisać swoje imie i tytuły a mianowicie "Lord Bon Erte I Detros z rodu Trevelyan i Sinesi" na koniec narysował ładne serduszko.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Thorin zlustrował ogłoszenie bardzo dokładnie, zastanawiając się czy ruszyć z pomocą, gdy nagle zobaczył podpis Erel. - Przecież nie pozwolę jej iść samej. - mruknął pod nosem i bez zastanowienia złożył podpis. Następnie odwrócił się i odszedł w kierunku lecznicy.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Suchy Szczyt był o tej porze dokładnie tym, na co wskazywała nazwa. Gorące powiewy wiatru błyskawicznie wyciągały z wszystkiego resztki wilgoci, a do każdego zakamarka zbroi i ekwipunku dostawał się piasek. Na tak niegościnnym terenie niewiele było placówek, w których można było znaleźć przyjazną duszę. Jedną z nich była jednak Stacja Naprawcza, obudowana resztkami wraku jednego ze statków floty Zefirytów, który rozbił się tu już lata temu. Teraz świadczy ona schronienie dla śmiałków, którzy odważą zapuścić się w te rejony pustyni.

Podchodząc wystarczająco blisko Stacji, dało się dostrzec migoczące ognisko, wokół którego kręcił się Loxley. Popielec starał się upiec kawałek mięsa żuka, którego ubił w pobliżu, ale żar bijący od ognia w połączeniu z Primordusową temperaturą, jaka tu panowała, nie pozwalała mu siedzieć dłużej w jednym miejscu. Co chwilę stawał i wachlował się kawałkiem drewna, znalezionym nieopodal, przeklinając upał.

Wojownik, zgodnie z tym co wcześniej opisywał, miał na sobie dziwną białą skałę, emanującą błękitnym światłem. Za każdym razem gdy się poruszał ze szczelin pancerza wydobywał się niebieski obłok, który gdy tylko przysłonił wzrok popielca, dodatkowo go irytował.

Głodny i wyraźnie zmęczony już sytuacją, w której się znajduje, Loxley przycupnął na kawałku drewna i oczekiwał swoich towarzyszy.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pojawiła się na Suchym Szczycie w towarzystwie Thorina. Była ubrana w zakrywający szczelnie ciało przewiewny strój w kolorze piaskowym, na głowie miała kaptur, usta przesłaniała chusta, a oczy zakrywały gogle. Można ją było zauważyć jedynie z bliska, gdyż z daleka wtapiała się w krajobraz. Niosła dość pokaźnych rozmiarów plecak, zapewne wypełniony medykamentami i niezbędnikami podróżniczymi. Podpierała się swoim kosturem, ale po za tym miała do pasa przytwierdzoną pochwę ze sztyletem i wachlarz. Co dziwniejsze targa pod pachą żywą kurę, która grzecznie daje się nieść, zwierzak ma do łapki przytwierdzony sznurek, zapewne po to by nie uciekła.

Gdy zbliżyła się do obozowiska przesunęła gogle na czoło i odsłoniła usta. Postawiła kurę na piasku, by sobie pochodziła, a koniec jej sznurka przytwierdziła do kostura i dopiero wtedy się odezwała.
- Witaj Loxley. - Przyjrzała mu się dokładnie – A więc to... - Chyba chciała zapytać o zbroję, jednak zatrzymała się w połowie zdania zauważając pieczeń z żuka przy ogniu. - Czy mogą się poczęstować pieczenią? - zapytała przybierając niewinna minę wygłodniałego bezdomnego zwierzaczka.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari pojawił się w pobliskim drogowskazie. Na jego ramionach siedziały dwa ptaki. Orzeł i Kruk. Po dwóch krokach łowcy obydwa ptaki wystartowały z jego ramion i zaczęły krążyć wokół niego.
Gdy się poruszał liściasty pancerz okalający jego ciało nie wydawał najmniejszego szelestu. Gdyby nie chrzęst piasku pod stopami wydawać by się mogło, że stąpa powoli fantom lub duch.
Jedynym widocznym elementem samego ciała łowcy były oczy zerkające ze szczeliny osłony twarzy.
Bez słowa podszedł do Loxleya oraz Erel. Złożył niski ukłon trzymając prosto plecy. nie spuszczał jednak wzroku z obojga awijczyków.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Dostała się do Suchego Szczytu najbliższym Drogowskazem, którego namiary wcześniej wczytała w ten, który znajdował się w Siedzibie Bractwa Aiwe. Z racji tego, że miejsce wyznaczone przez popielca znajdowało się niedaleko, mogła być pewna wypoczęcia na początku przygody, ale i nie musiała zastanawiać się nad transportem. Przyszła na piechotę. Po wyjściu z Drogowskazu przysłoniła chustą usta i zmrużyła lekko oczy. Przebywała wśród Piasków Elony wystarczająco długo, by przywyknąć do pustynnego klimatu, ale nigdy nie była i nie zapowiadało się, by miała zostać jego fanką. Podobnie Szary. Otoczenie zdawało się być dla niego wyłącznie ogromną kuwetą. Gdy zanurzał nos w piasku, by podjąć jakiś trop, drobne ziarnka wchodziły mu w nozdrza i do pyska. Już na samym początku wilk kichnął głośno. To on ruszył przodem, prowadzony zapachem towarzyszy, których znał.

Zbliżyła się do zebranych i przyjrzała uważnie zbroi, którą miał na sobie popielec. Wiedząc jednak, że temat zostanie poruszony, gdy zbiorą się wszyscy, przystanęła niedaleko towarzyszy z Aiwe i zsunęła chustę z ust. Szary zatrzymał się przy ognisku i zainteresował kurą Ereltany. Wodził za nią spojrzeniem, jakby nie rozumiał, dlaczego jedzenie chodziło na smyczy.
- Witajcie - przywitała się z obecnymi i rozejrzała dookoła. Wciąż miała lekko zmrużone oczy, aby chronić je przed ziarenkami piasku. - Pustynne klimaty. Mało brakowało, a bym się stęskniła za dostającym się wszędzie piaskiem - zażartowała, choć w jej głosie na próżno było szukać rozbawienia.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Davros poruszył lekko ramionami, żeby poprawić wiszący na jego grzbiecie plecak. Jak zawsze, kiedy brał go ze sobą, tak też i tym razem skórzane Trolla sprawdzało się doskonale. Zamiast skórzanej zbroi, w której na ogół udawał się na gildijne wyprawy, obecnie Popielec miał na sobie szatę noszoną przez członków Klasztoru Durmanda, będącą właściwie ich znakiem rozpoznawczym. Jego ubranie było jednak znacznie jaśniejsze, niż to bywało zazwyczaj — specjalnie przygotowane w kolorze zbliżonym do pożółkłego zwoju, miejscami przechodzącym w brąz, miało z jednej strony nie rzucać się w oczy w tutejszym terenie i jednocześnie być na tyle jasny, by w miarę skutecznie chronić przed słońcem. Idąc przez pustkowie Popielec w łapie trzymał kostur, ale nawet nie próbował używać go jako podpory ze względu na wszechobecny piasek. Z ciężkiego plecaka na jego grzbiecie zwisał dwuręczny miecz i bukłak z wodą zamocowany tak, by można było do niego łatwo sięgnąć nie zdejmując torby.

Cały ten strój sprawiał, że Popielec trochę dziwnie się czół. Od dłuższego czasu, czyli mniej więcej od kiedy dołączył do Aiwe, nie brał udziału w dłuższych wyprawach badawczych i większość zadań, jakie wyznaczał mu Klasztor wykonywał w jego siedzibie w Dreszczogórach. Co więcej, nawet wcześniej, gdy jeszcze częściej zdarzało mu się wyruszać na takie wyprawy, nigdy nie był kierowany w takie suche i gorące klimaty, więc nie nosił szat w takiej kolorystyce. Oczywiście całkiem niedawno spędził trochę czasu wśród piasków Elony, za co teraz był bardzo wdzięczny, gdyż dzięki temu upał zdawał się być choć trochę bardziej znośny, ale wówczas nie nosił klasztornego stroju.

Pogrążony w rozmyślaniach Davros nie zauważył wystającego z piachu kamienia i potknął się. Udało mu się na szczęście nie przewrócić — skończyło się na kilku wymachach łapami i ostatecznie wbiciu kostura na kilkanaście centymetrów w piach. Popielec zatrzymał się wyrwany z zamyślenia, i po wyciągnięciu broni z piachu postanowił się rozejrzeć. Zdjął więc kaptur, który choć skutecznie chronił przed słońcem, to jednak znacząco utrudniał rozglądanie się.

Dookoła zobaczył dużo skał i piasku — czyli dokładnie to czego się spodziewał. Po uważniejszym przyjrzeniu, dostrzegł również porozrzucane przez wiatr drobniejsze fragmenty rozbitego statku Zefirytów. Podążając wzrokiem za rosnącym ich zagęszczeniem dostrzegł w końcu coś, co mogło być wspomnianą przez Loxley'a stacją. Przywołał w pamięci mapę, którą przez kilka ostatnich dni, po kawałku, pieczołowicie przerysowywał i po oszacowaniu przebytej odległości oraz pory dnia stwierdził, że z dużym prawdopodobieństwem to może być właśnie umówione miejsce spotkania.

W tym momencie powiał nieco mocniej wiatr, tak gorący, że zdawał się zupełnie nie nieść ze sobą żadnej ochłody. Przenosił natomiast chmarę drobnych ziarenek piasku, które natychmiast zaczęły wciskać się w futro, oczy i nozdrza, więc Davros od razu z powrotem założył kaptur. Nie obyło się jednak bez kilku parsknięć i kichnięć, żeby wyrzucić je z pyska i nosa. Zdecydowanym krokiem Popielec ruszył dalej w stronę coraz bliższej stacji.

Kiedy był już dostatecznie blisko zobaczył, że istotnie kręci się tam Loxley, który ma na sobie coś dziwnego. Zaraz potem dostrzegł też dwie znajome sylwetki — Złatą i Ereltanę oraz jeszcze kogoś, kogo jak mu się zdawało nie kojarzył, ale nie mógł być tego zupełnie pewien, bo owa osoba była zaskakująco szczelnie okryta ubraniem.

Przyśpieszył nieco i już po kilku chwilach znalazł się w odległości kilku kroków od pozostałych awijczyków.

— Witajcie tego pięknego słonecznego dnia! — powiedział starając się udawać, że pomimo żaru niemniejszego niż wokół Wielkiego Imperialnego Pieca, dalej ma dobry humor.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Osoby będące na miejscu mogły zauważyć, że zbliża się coś do nich z daleka, z dużą prędkością. Pył unosił się za osobnikiem niczym dym z rury wydechowej mechanicznej maszyny. Słońce świeciło najjaśniej jak mogło, taka byla właśnie pustynia, mało osób lubiało takie klimaty, jednak nie Detros... w końcu poczuł szczęście, kochał, gdy jest gorąco i gdy piasek otaczał go dookoła, a nie jakieś mroczne moczary z brzydkimi nieumarłymi, których tak nienawidził. A więc wracając... postać zmierzała do wyznaczonego celu, gdy obecni się przyjżeli zauważyli, że Detros... jeździ po piasku na swoim bukłaku... Jak... na desce serfingowej z którego otworu z tyłu wylatuje piasek jak z odkurzacza... tylko odwrotnie. w tle słychać:
WOOO-HOOOO! Ale jazda, jupiii! - gołym okiem widać, że młodzik ma dzisiaj w sobie dużo werwy, bo postanawia trochę poużywać swojej piaskowej magii na idealnym terenie dla niego. Widać, że w tej chwili zabawa jest dla niego wszystkim, używa swojej mocy by po prostu się przemieszczać, widząc, że ejst już blisko celu postanawia oczywiście zrobić super wejście. Przed nim pojawiła mała skocznia z piasku, którą na szybko stworzył i wybił się w powietrze. Leciał niczym asur rzucony przez Janusza, jednak trochę źle ocenił swoje umiejętności i zamiast wjechać z klasą, to stracił równowagę i spadł prosto na główke do kupki piasku niedaleko całej grupy, wyglądał jak ludzki struś. Bukłak wylądował niedaleko jego. Elementalista wyciagnął głowę z piasku, wyszczerzył się a z jego ust wysypałsię piasek. Szybkimi ruchami otrzepałswoją głowę witając się głośno:
- Witajcie! Mam nadzieję, że się nie spóźniłem - podniósł swój bukłak i założył na plecy by usiąść, aby odpocząć, gołym okiem widać było, że ta zabawa kosztowała go dużo wysiłku, ale ten uznał, że skoro i tak mają spotkać sie w obozie to napewno troche odpocznie. - Huh ale się zmęczyłem... Prawie cały wyprułem się z magii, a to był tylko kawałek

Ubranie miał luźne, przewiewne i co najważniejsze wygodne, zwykle cały czas tak się ubierał, jednak teeraz czuł się ideealnie, uznał, że pustynia dla elemntalisty jego pokroju to chyba najlepsze miejsce do życia, przynajmniej na obecną chwilę. Widać, że młodzik na wyprawę przygotowywal sięna szybko, jedynie co miał to swój magiczny bukłak z piaskiem, sztylet, malutki bukłak z wodą i mieszek w którym znajdowalo sie troche suszonego mięsa i pieniążków.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Najpierw pokazał się cień ptaka, który zatoczył kilka kółek nad obozem i usiadł na pobliskiej skale. Wydał z siebie donośne “kraaa”, po czym zaczął się wpatrywać swoimi czerwonymi jak krew ślepiami w sylvariego i jego dwoje latających towarzyszy.

Chwilę później na horyzoncie można było zobaczyć zbliżającą się czarną postać z plecakiem na plecach. Thorin miał na sobie tradycyjną swoją czarną szatę, lecz z bardzo przewiewnego materiału, na głowie miał kaptur, który przysłaniał cała jego twarz, że nie szło nawet z bliska dostrzec czy się poci. Brnął przez piaszczyste podłoże dość pewnie stawiając kroki, wspierając się przy tym kosturem, na nogach miał buty przystosowane do dalekich podróży. Mimo tak niecodziennego stroju na takie klimaty, który rzucał się w oczy z bardzo daleka na jasnym piasku, nie widać było po nim objawów zmęczenia.

Gdy zbliżył się do obozu sięgnął pod kaptur i ściągnął chustę, którą szczelnie opatuloną miał twarz. - Witajcie. - skinął delikatnie głową do towarzyszy i omiótł wzrokiem obozowisko, zatrzymując dłużej wzrok na nieznanym mu Sylvarim, oraz Loxley-u i jego zbroi.
aiwe_database

Re: Przekleństwo cholernej magii

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Choć towarzyszom dotarcie w to miejsce nie zajęło zbyt wiele czasu, przez żar lejący się z nieba popielcowi wydawało się, że trwało to wieczność. Tym bardziej ucieszył go widok pierwszej zbliżającej się osoby.
- Dzień dobry Erel. - Spojrzał na nekromantkę, potem na jej kurę na sznurku, a po chwili znowu na nekromantkę. Ze zdziwienia wyrwało go jej pytanie. - A śmiało. Co prawda mięso jest jeszcze wpół surowe, ale nie zamierzam siedzieć ani sekundy dłużej przy tym ognisku. Choć z tego co widzę świeże mięso masz już przy sobie. Całkiem sprytne, kurczak się nie zepsuje, a i nosić w plecaku tego nie trzeba. - Wytarł pot z pyska i dostrzegł kolejnego z towarzyszy. Bhalethon nie wydawał się jednak zbyt rozmowny, więc popielec skinął mu jedynie głową, w odpowiedzi na jego ukłon. Widząc krążące nad przybyszem ptaki, wojownik zastanawiał się czy nie połaszą się na pierzastą towarzyszkę Erel. Jakby zwierzyńca było mało, do Stacji przybiegł również Szary, wierny towarzysz Zlaty, a po chwili, z piaskowej zadymki wyłoniła się również jego pani.
- Witaj. - Wydłubał sobie z ucha trochę piasku. - Nawet mi o tym nie mów. Jak temperatura podskoczy jeszcze trochę to w butach będę miał małą hutę szkła. - Wyczesał z grzywy jeszcze trochę ziarenek i wskazał łapą ognisko, jakby zapraszał łowczynie do siebie. Po krótkiej pogawędce dołączył do nich również Davros. Loxley uśmiechnął się krzywo na jego pogodowy komentarz i również zaprosił go do ogniska. - Poczekamy jeszcze chwilę na pozostałych, ale nie rozsiadajcie się. Wkrótce ruszamy dalej przez pustynię, a wszystko opowiem po drodze.
Gdy towarzysze przeglądali swój sprzęt, nagle zza wydmy usłyszeli głośne "WHOO-HOO", a po chwili mag piasku wylądował twarzą u samych stóp Loxleya. - Ano witaj. Nie spóźniłeś się, ale obawiam się, że na nie poświęcimy dużo czasu na odpoczynek. Nie zamierzam spędzać w tym miejscu ani chwili dłużej niż to absolutnie konieczne. Naładujesz moc po drodze. - popielec strzepnął z butów piasek, naniesiony przez upadek Detrosa i przez chwilę rozglądał się po pozostałych.
- Brakuje nam chyba jednej osoby... - W tym momencie dało się usłyszeć "śpiew" kruka, a po chwili kolejna postać dołączyła do zebranych. - O wilku, a może raczej o kruku mowa. Witaj. - Spojrzał z ciekawością na cały drób, który przyprowadzili towarzysze. - Przynajmniej mamy pewność, że w sytuacji kryzysowej będzie co jeść. - Pozwolił sobie i towarzyszom na wymianę kilku zdań i sprawdzenie sprzętu. - No dobra, starczy tego obijania się. Zbierajcie manatki i za mną. Kierunek - jaskinie na południu. - Machnął łapą, zaciągnął chustę na mordę i ruszył przodem.

Krok za krokiem drużyna brnęła przez piach i skały, mijając mikrą pustynną faunę i florę. Olbrzymie żuki i niewielkie żywiołaki piasku, które się tu kręciły, nie stanowiły żadnego zagrożenia dla wprawionych w boju Awijczyków. Po pewnym czasie, gdy wiatr nieco ucichł, popielec zdjął szmatę z pyska i zaczął w końcu opowiadać, o co tu tak właściwie chodzi.
- No to od początku. Ruszyłem na Srebrne Pustkowia, żeby przygotować się na dalszą wyprawę do Elony. Po zasiedzeniu się w kuźni stwierdziłem że trochę treningu w pustynnych klimatach mi się przyda. Pomogłem więc kilku karawanom przebrnąć przez piach i ubiłem trochę pomiotów Mordremotha, które dalej się tam kręcą. Standard. - Wziął łyka wody z menażki przypiętej do pasa i kontynuował. - Gdy już zbierałem się do powrotu w Obozie Postanowień, zagadał do mnie jakiś asur i zaproponował zlecenie. Mówił że nazywa się Blomm, a jego ekipa zbiera się właśnie w Stacji Naprawczej, aby przeprowadzić eksperyment w pobliskich jaskiniach i szukają ochroniarzy do pomocy. Jak to asury... W każdym razie zgodziłem się, zostawiłem Blomma w Obozie, a sam spotkałem się z ekipą i przybyłem wraz z nimi... O, właśnie tutaj.
W tym momencie drużyna weszłą między skały prowadzące wgłąb ziemi. Wiatr nieco zelżał, a z groty zawiało przyjemnym chłodem. Krajobraz z piaszczystych wydm zmienił się płynnie w szare skały, a następnie w omszałe ściany jaskini. Wojownik przez całą drogę kontynuował opowieść.
- Przyznam że nie słuchałem ich szczególnie. Rzadko to robię. Spędzając tyle czasu z asurami na wyprawach nie chce mi się próbować zrozumieć całego ich bełkotu. Wiem tylko że chodziło o zbieranie i magazynowanie mocy magicznej... chyba. W każdym razie pamiętam jedynie że rozbiliśmy obóz, mózgowcy rozłożyli się ze swoim sprzętem i coś przy nim gmerali. - Loxley drapiąc się po brodzie, intensywnie się zamyślił. - Resztę widzę jak przez mgłę. Kojarzę krzyki, walkę z... czymś i buzującą magię dookoła. Musiałem zemdleć, albo doznać jakiegoś szoku, bo kolejne co pamiętam to pobudka w oazie na północy z tym cholerstwem na sobie. - Uderzył pięścią w skałę na piersi, a błękitny dym wzbił się w powietrze. - Pamiętam że byłem półprzytomny i okropnie obolały. Czułem każdy mięsień i każde ścięgno. Mimo to próbowałem zdjąć z sobie to coś, ale nie mogłem. Okazało się że skała jest przyczepiona do mojej skóry i każda próba jej zerwania wiąże się z okropnym bólem. Wiedziałem że muszę się wydostać z oazy i znaleźć bezpieczniejsze miejsce, więc podniosłem swoje cielsko i powłócząc nogami doczłapałem do Miasteczka Dobrobytu. Mieszkańcy zlitowali się nade mną i doprowadzili mnie do porządku. - Zatrzymał się na chwilę na rozstaju dróg i skręcił w lewo z niepewną miną. - Leżałem tam chyba kilka dni, próbując dojść do siebie, do czasu aż odwiedził mnie Blomm. Mówił że do Obozu Postanowień dotarł jeden z członków ekipy, który zdążył wycedzić tylko, że wszyscy nie żyją, po czym sam zemdlał z wyczerpania. Kilka dni po tym zmarł z powodu odwodnienia i odniesionych ran. - Zamilkł na chwilę, jakby chcąc uczcić pamięć dzielnego asura. - Blomm stwierdził, że nie ma odwagi sprawdzić co się tak właściwie stało, ale jeśli tylko się czegoś dowiem to muszę dać mu znać. Sam postanowił wrócić do Rata Sum i uporządkować to, co zostało z odkryć jego drużyny. Ale dobra, starczy tej przydługiej i smętnej opowieści. Dotarliśmy na miejsce.

Obrazek

Waszym oczom ukazała się ogromna grota, z unoszącymi się w powietrzu formami skalnymi, przez które przepływały błękitne Pokłady Magii. Cała jaskinia iskrzyła różnokolorowymi światłami, a mech i prosta roślinność porastały większość ścian. Po środku tego wszystkiego na ziemi można było dostrzec istne pobojowisko. Z większość namiotów po środku groty zostały jedynie resztki szmat i stelaży. Różne skrzynie, stoły z asurańskim sprzętem i pozostałości golemów walały się na obszarze wielkości placu głównego w Lwich Wrotach. Wiatr, który wpadał czasem do jaskini nosił ze sobą resztki notatek z badań. Gdzieniegdzie dało się też dostrzec pozbawione życia ciała naukowców z ekipy Blomma, a jeden z nich kurczowo trzymał wiadro odwrócone dnem do góry. Popielec spojrzał na ten przykry obraz i nie mógł się nadziwić, jak wyszedł z tej masakry cało. Szybko jednak opanował emocje i z determinacją w głosie zwrócił się do towarzyszy.
- Nie mam pojęcia co tu się tak właściwie stało, ale gdzieś muszą leżeć jakieś wskazówki. Szybko, przekopmy ten bałagan i zobaczymy co uda nam się znaleźć. Ale miejcie oczy dookoła głowy. - Ruszył naprzód i zaczął przewalać deski pozostałe z jednej ze skrzyń w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości