- Tak, tak miło mi. Swoją drogą nie jestem zbytnio przekonany do twojego bractwa. Krążą o nim dziwne plotki. Oczywiście nie można ich brać przez pryzmat doświadczeń jednostek trzecich. Sam nie miałem z wami jeszcze do czynienia, mam nadzieję, że można na was polegać. - Odpowiedział asura i podszedł bliżej do wozu po jakieś notatki. Hibens natomiast odpowiedział Saolai uprzejmym uśmiechem, po czym obrócił wzrok na pomocniczkę Diffi. - No cóż, niektórzy są aż nadto.
- Jak, to czego? To raczej jest wiadome. - Vistrowi odpowiedziała niespodziewanie Kitty. - Sławy, bogactw, pieniędzy. W szczególności pieniędzy... Gdyby nie korzyści pieniężne nigdy nie pchałabym się w jakąkolwiek wyprawę, jednak wiesz jak to jest. Monety mają dar przekonywania nawet najbardziej zatwardziałych.
- Tak, tak, tak. - Dopowiedział pospiesznie skritt ucieszony faktem, że jego brat został wyrzucony w inne miejsce. - Błyskotki mają wielki dar przekonywania!
Sylvari wyraźnie ucieszyła się z możliwości zabawy z Astonem. Na jej zielonej twarzyczce pojawił się uśmiech, a sama postać podeszła do niedźwiedzia i zaczęła drapać go za uszkiem.
Krajobraz stopniowo się zmieniał. Po chwilowych trudnościach w postaci gęstych drzew i krzewów nadeszła chwila na trochę odpoczynku. Flora zaczęła się rozrzedzać co ukazywało, że grupa zbliża się do pustyni. Ścieżka całkowicie już zanikła, jednak poza wysoką trawą nie było ani kamieni, ani głazów, czy pni, które mogłyby sprawiać trudności w poruszaniu się. Marmoxy zaprzęgnięte w wozy powoli szły przed siebie. Podróż przez lasy zajęła cały dzień, słońce powoli zaczęło chować się za drzewami, nadszedł czas aby rozbić obóz. Idealnym miejscem na rozbicie obozu okazała się niewielka polanka. Zwierzęta zostały odczepione od wozów, a Berrger stoczył jedną z beczek, otworzył i napoił swoje pupilki. Reszta zajmowała się różnymi sprawami. Malvyck ciągle poprawiał swoje mapy, Diffi i Aylain rozpoczęły zbieranie próbek pobliskich roślin, Rikki i Tikki znów pogrążyli się w kłótni. Reszta rozpościerała swoje śpiwory, szukała drewna na opał, bądź żywiła się zapasami ze skrzyń.
Wieczór minął szybko i nastała noc. Ogień paleniska ogrzewał i oświetlał wszystko dookoła. Przepiękne rozgwieżdżone niebo od czasu do czasu zasłaniane były kłębami czarnego dymu, nikt jednak się tym specjalnie nie przejmował. Wszyscy wiedzieli, że powinni odpocząć. Jednak ktoś musiał pilnować obozu... Na pierwszą wartę Kearon wyznaczył Protobota, Saolai, Lilac i Rilena, człowieka, który do tej pory jako jeden z nielicznych trzymał się na uboczu unikając jakichkolwiek rozmów. Po kilku godzinach sam maił ich zmienić razem z Pahallą, Juvitonem i Rondearem.