Cień Agroppo

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Siedziba Gildii Leth mori Aiwe

Od wydarzeń w rezydencji Lorda Scarsdale'a minął tydzień. Tydzień dziwnej ciszy. Do uczestników balu nie docierały żadne niepokojące sygnały. Co dziwne - nie powstały żadne plotki. Zupełnie jakby bal się odbył, a przerwała go zwyczajna awaria thaumicznego generatora elektryczności. Śmierć ministra oraz lordowskiej pary sklasyfikowano jako nieszczęśliwy wypadek - widać Lord Scarsdale nie szczędził środków, by ukryć prawdziwe źródło kłopotów. Na dobrą sprawę, nikt poza niewielką grupą z Leth mori Aiwe nie wiedział, co zaszło na balu. Lecz tak zostać nie mogło. Zło zostało uwolnione. Należało je powstrzymać. W tej materii dyskusji nie było.

Lecz jak powstrzymać coś, czego się nie zna?
Jak walczyć z czymś, co wydaje się niezniszczalne?

Odpowiedź: Magia
Rozwiązanie tkwi w szczegółach, a wyjątki potwierdzają regułę. W magii nie ma miejsca na błędy, nawet improwizacja musi być mistrzowska. Kluczem do sukcesu jest dogłębność poznania sprawy. Dopiero znając wszystkie elementy układanki można wyeliminować najsłabsze ogniwo i patrzeć jak problem imploduje.
Odpowiedź: Miecz
Kto mieczem wojuje, od miecza ginie - prosta, ludzka mądrość towarzyszy wojownikom odkąd sięgają pamięcią. Dla wielu jest to jedynie sprawiedliwa śmierć, inaczej zejść z tego świata się nie godzi. Dla nich niemożliwe nie istnieje, wystarczy odpowiednia ilość uderzeń mieczem i będzie po problemie. Wszak nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać.
Po Boschu słuch zaginął, odkąd Cathowl wyprowadziła go z rezydencji, a Fae kursowała ciągle między bibliotekami w Przełęczy Lornara, Boskiej Przestrzeni i Rata Sum. Lord Scarsdale do tej pory nie odzyskał przytomności, a jego syn, Henry wyruszył w pogoń za potworem. Świadomość zagrożenia nie opuszczała gildiowiczów. Nie mogli dłużej czekać i oglądać się co chwilę z niepokojem przez ramię. Musieli działać.
Aby się zapisać
Chciałbym byście odpowiedzieli mi na pytanie: magia czy miecz i dlaczego? Nie będę wyjaśniał czemu takie pytanie. Po prostu odpowiedzcie, używając kodu spoiler=odpowiedź na pytanie, a poza spoilerem wpiszcie normalnie clima post w odniesieniu do zadań, jakie postawiłem i kontekstu, jaki nakreśliłem. Za mało kontekstu? Kto pyta nie błądzi. (Wspominałem, że wpis ma być clima?)
Zadania
Uczestnicy Balu w Rezydencji
Zadanie 1:
- zebrać grupę śmiałków, by stawić czoło zagrożeniu
Zadanie 2:
- opracować koncepcję działania, wymienić się informacjami, żeby nakreślić pozostałym tło
Zadanie 3:
- wybrać lidera, zebrać ekwipunek
Chętni do dołączenia
Zadanie 1:
- zdobyć kontekst od innych uczestników
Zadanie 2:
- określić motywację: czemu chcecie pomóc
Zadanie 3:
- wybrać lidera, zebrać ekwipunek
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ciepłe włócznie słońca odbijały się od atłasowego wamsu arystokraty. Bursztynowe guziki napawały pięknem, a biała chusta pod szyją zdawała się być utkana z mgieł. I jeszcze ta brosza z herbem Tisów. Koszula nienagannie czysta, fioletowe jedwabie, jak przystało- najwyższej klasy. Rękawiczki idealnie dopracowane. Włosy ułożone, dzięki aromatycznej ambrze. Żaden kosmyk nie zaznał przypadku. Lecz prawdziwą istotą była maska. Misternie zdobiona, o lekkim a zarazem tajemniczym wyrazie. I ten wzrok wizjonera, wypływający swobodnie z hebanowych oczu pewnego Mesmera. To był piękny dzień.

Rastin leżał na wielkim kamiennym dziobie orła okalającego zewnętrzną część areny Pawilonu Korony. Rastin leżał nieopodal przepaści, czując pod sobą miarowy chłód podłoża, tak harmonijnie kontrastujący z ciepłem bezchmurnego nieboskłonu. Leżał w zachwycie. Już odpływał w horyzonty zbliżającego się snu, ale jeszcze zdawał sobie sprawę z otaczającej go przestrzeni. Z satysfakcją chłonął swobodę. Pozwalał myślą dryfować, niemal od niechcenia. Świeży podmuch wiatru musnął gołą skórę dłoni. Wyjątkowo, bez rękawiczek. Z każdych stron napływały tylko trójdźwięki ciszy.

Rastin wyciągnął rękę. Dłoń otworzył, po czym chwycił powietrze. Powietrze twarde, pulsujące energią. Powietrze, które stopiło się w fioletowych kłębach eteru. Chwycił w dłonie swoją nieodłączną broń. Towarzysza, który był z nim od niemal, niepamiętnych czasów.
Jak mogłem posługiwać się tamtym brzeszczotem? Spytał sam siebie. Miecz. Magia. Głowę zaprzątnęła mu myśl. Poruszona wycieszeniem magii. Mistycznymi kanałami tak chaotycznymi na niespokojnym Orr. Niegdysiejszym boskim mieście. Lyssa, dwojaka bogini piękna i iluzji. I jej najwyższa ludzka kapłanka. Upadła. Pokonana przez smoka. Splugawiona.

Głębszy oddech wyrwał się z ust Mesmera. Wyrażający trwogę. Miecz. Magia. Magia. Miecz. Zaczął wyliczać sam sobie, a Wizja Mgieł pod prośbą dłoni poruszyło się nieznacznie, kołując ostrzem nieznaczne ósemki.

Odpowiedź
Magia.
Nadzwyczajna moc pozwalająca- wolą maga, swobodnie kreować rzeczywistość wedle swojego ja. Mesmerzy zyskali zdolność kreowania rzeczywistości-poprzez iluzje. Obrazy, kształty i zdarzenia. Tak sztuczne, nietrwałe i piękne. Zdolni do tworzenia impresji. Zmieniania prawdy, tak wulgarnie nazywanych przez innych kłamstwem. Potęga ukryta w obrazach. Iluzja- istota poszukiwania prawdziwego piękna. Wszyscy instynktownie dążą do piękna, odnajdując je w różnych aspektach tego świata. Poznanie prawdziwego piękna, to poznanie prawdy uniwersalnej. Rozwiązanie zagadki uniwersum.
Prawdziwa Omniscjencja.
Magia pozwala zbliżyć się do tego ciepła, które kieruje każdą naturalną istotą. I chociaż wyskoki zwinnej akrobatki, tak giętkiej i żwawej. W tańcu pełnym żaru uczuć. Lub walka mężnego wojownika, każde cięcie zaplanowane, każdy ruch mocny. Tors wyginający się prężnie.
To jednak nie pomoże w zrozumieniu nieuchwytnych ideałów, które nas kreują. Umysł, rozwaga, inteligencja i wiedza. Kreatywność. Sposób patrzenia-główne narzędzia dobrego Mesmera. To pomoże. Słowa zamieniające się w czyn. Coś, co dla broni jest niewykonalne.
To jest istota Dorego oręża.
Magia.
Rastin wyrwał się. Energicznie zacisnął dłoń na skraju oszlifowanego kamienia. Podciągnął się do pozycji siedzącej, tak, że oparł się o wyższą kondygnacje, czyli głowę orła. Słońce już powoli chyliło się ku ziemi, barwiąc całą Boską Przystań na nadzwyczajne kolory złota, żółcieni i intensywnych pomarańczy. Prawdziwa uczta dla oczu potrafiących patrzeć. Uśmiechnął się tylko ze swoich przemyśleń, po czym założył rękawiczki. Wizja mgieł dawno się ulotniła, czekając na właściwą chwilę. W sumie, to nawet nie do końca na rozkaz. Mesmer zamyślił się chwilę, po czym pokręcił głową, wyciągając zza wewnętrznej strony wamsu małe pudełeczko. Sztywne, z dobrego drewna lśniącego w promykach zachodu. Złocone zatrzaski puściły cichutko.

I dwoma palcami wyjął pierwszą, pokaźną omniomjagodę w czekoladzie. Trzask brązowej słodyczy, wraz z intensywnym aromatem egzotycznego owocu. Poezja. Ideał uzupełniający się tak samo, jak magia mi miecz.

Położył pudełeczko tuż obok, otwarte. Obserwował ptaki kołujące w ostatkach słońca. Pełen podziwu. Słyszał ich śpiew. Widział ich taniec. Czuł ucztę godną królów. Nagrzany kamień pulsował przyjemną aurą. Dokończył omniomjagodę, i wyjął kolejne pudełeczko. Tym razem z niewidzialnej torby. Ułożył nogi w bezpieczną arenę, po czym wysypał swoje skarby. Uśmiechając się.
Mała buteleczka, pełna lawendowego płynu. Oznaczona drobną pieczęcią, z ledwie dostrzegalnym, różowym listkiem.
Tuż obok kawałek obsydianu. Dumnie czarniał, nie poddając się żadnym kolorom.
Niżej pęknięty wytrych. Wiedział, do kogo on należy i w jakim zamku gościł.
Kłębek futra. Zapewne rysia.
Pióro z drewna. Ozdabiane jadeitem. Z wielką literą „D” i „M”.
Upadł z trzękiem guzik. Z Orr. Zadziwiający, pobudzający fascynację i przypominający ostrożność.
Jeszcze mały kryształ, z napisem: KrystaloGraf.

I pośród tych fantów, znalazł kawałek pękniętej zębatki. Z dziwnego materiału, niemal złowrogo patrzyła na właściciela. Wyjął swój notes, oznaczony pochyłym i wysublimowanym napisem: Poronione Memuary. Magiczny zamek ustąpił bez chwili wahania, a kartki przewertowały się za wolą Mesmera. Na napisie. Na dwie stronnice. Czarny atrament wyznaczył napis.
Mordremoth
Rastin spojrzał, mrużąc oczy. Spojrzał jeszcze raz na zniszczoną część. Szybkim ruchem schował uważnie wszystkie skarby. Podrzucił brązowy smakołyk do ust, po czym wstał, oklepując pobieżnie plecy i pośladki. Jeszcze raz omotał całą Boską Przystań. Podobnie jak słońce, które skrywało się niemal całe za murem miasta. Podskoczył na głowę kamiennego orła i zaczął spokojnym i ostrożnym ruchem schodzić z korony pawilonu.

Wiedział jak łatwo jest oszukać mechanicznych strażników. Wiedział jak rozmawiać ze strażą. Wiedział, że może polegać na swoim orężu, swojej broni. Na swoich przyjaciołach. Ale wiedział też wiele więcej.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Z gatunku tych figlarnych, szelmowskich uśmiechów. Zdradzający chęć działania.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielec stał na placu ćwiczeń naprzeciwko drewnianej kukły. Charr wyciągnął pazury i zaczął chodzić powoli wokół kukły. W końcu doskoczył zadając kilka szybkich ciosów, by zaraz odskoczyć. Kilka kroków, doskok, cios, odskok, doskok, cios, odskok. Trwało to niezwykle długo...


Inferno zmęczony wracał do swojego pokoju, by przygotować się do podróży. Po namyśle zgarnął ręcznik i ruszył do łaźni. Sprawy układały się niezwykle dobrze. Nikt nie wiedział co się naprawde stało na balu, co było Mesmerowi na rękę. Miał zadanie do wykonania, a wydarzenia na balu odsuneły to zadanie na dalszy plan, co już nie było Mesmerowi na rękę. Wypuszczona ochyda postawiła pytanie. "Czy miecz sprosta trudnością?".
Odpowiedź
Mimo, że Levittoux nigdy nie lubił tego robić, tym razem musiał. Takie zadanie było do wykonania tylko za pomocą magii. Broń owszem przyda się, ale główne skrzypce musi odgrywać magia.
Popielec westchnął. Musi się przygotować, musi zebrać ludzi, musi działać.


Charr ubrany w czarny strój na modłe dowódcy drużyny legionu krwi z metalowymi naramiennikami i metalowymi rękawicami, które gildyjny bibliotekarz tak ich nie lubił. Lazł za Popielcem krok w krok szukając pretekstu pozbycia się go z drogocenej biblioteki. Levittoux sięgnął po książkę, której szukał, starając się zignorować zduszony okrzyk Asury. Wrzucił książkę do torby i ruszył do wyjścia wśród pisków bibliotekarza, zatrzymał się, by wpisać się na karte. Pochyłym pismem napisał "Elitarna Magia, część 3 Iluzje - Inferno Levittoux", poczym wśród pisków asury opuścił biblioteke...
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pogodny wieczór nastał w Lion's Arch. Miasto tętniło swoim szybkim rytmem. Handlarze zaczęli powoli zbierać swoje towary i zamykać stoiska. Ludzie zbierali się do domostw, a niektórzy rybacy wyruszali na nocne połowy. Latarnicy chodzili od latarni do latarni rozświetlając miasto niesamowitym blaskiem. Mimo, że nastawał zmrok nie całe miasto udało się na spoczynek. Pobliskie karczmy, damy zabaw, kasyna tętniły życiem. Zza przymkniętych drzwi wydobywały się dźwięki skocznych melodii, uderzających o siebie kielichów i radosne śpiewy.

W jednej z tych karczm bawiła się Iris. Razem z grupką najemników wesoło pląsała na parkiecie. Jej zgrabne ruchy wprawiały w podziw nie jednego towarzysza, dziewczyna nie zwracała jednak na to specjalnej uwagi. Dobrze się bawiła i to się dla niej liczyło. W pewnym momencie usłyszała z oddali odgłos tłuczonego szkła. To przy jednym stoliku świętowano jakieś zwycięstwo, poprzez stłuczenie pustych kieliszków. Dziewczyna początkowo nie zwróciła na nie uwagi, kiedy jednak rytuał powtórzył się po raz kolejny, na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Ku smutkowi zebranych dookoła niej, stanęła ukłoniła się parę razy i przeciskając się przez tłum wyszła na zewnątrz karczmy.

Ciepłe wieczorne powietrze od razu w nią uderzyło. Uśmiechnęła się zatem i rozłożyła ręce zamykając przy tym oczy. Chwilę stała tak przyjmując powiew i samej przenosząc się w miejsce radości, szczęścia i ukojenia, które często sobie wyobrażała. Gdy uczucie bezpieczeństwa wreszcie minęło nadszedł czas na rozmyślania.

Minął już tydzień, ona jednak nie mogła powstrzymać swojej ciekawości. Pytania: co to było i jak to w ogóle się wydarzyło ciągle ją nurtowały. Nie wiedziała co robić, jednak jej wewnętrzne ja, podpowiadało jej, że nie może pozostawić tych pytań bez odpowiedzi. W końcu spojrzała na jakiś punkt w oddali miasta i głośno powiedziała sama do siebie, - Koniec! Nadszedł czas na działanie. - Westchnęła głęboko i jeszcze raz postanowiła się zastanowić.

Magia, ta która zawodziła, ta która nigdy nie była całkowicie poznana, jednak ta która stanowiła jej jedyną osłonę. Ona musi być zarazem pytaniem, jak i odpowiedzią. To ona jest przewodnikiem, jak i trudnościami, które trzeba pokonać. Mocno chwyciła łuskę, którą trzymała przy pasie i jeszcze raz tym razem głośniej powiedziała. - Magia, to ona mnie poprowadzi. - Wypuściła z uścisku łuskę z Sanktuarium Zefirytów i ruszyła do Deborhy, do miejsca zamieszkania. Przed jakimkolwiek wyzwaniem należało się wyspać. Z nikłego doświadczenia wywnioskować można było tylko jedno. jeżeli szukasz pytań zawsze znajdziesz je w siedzibie. Właśnie tam, z samego rana wyruszyła Iris...
Odpowiedź
Magia. To jedyny właściwy wybór w tej historii. Tajemnicza, niepoznana, a czasami i mroczna. Nadnaturalna, dlatego to ona zdoła okiełznać nadnaturalność...
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek
Nestrella od paru dni wędrowała po świecie, szukała odpowiedzi. Wciąż tak wiele było niejasności. -Kim są ludzie, noszący znak niebieskiej rękawiczki? Oni powinni wiedzieć coś więcej...- Nes szeptała sama do siebie. Stała na szczycie jednego ze wzgórz, tuż obok siedziby bractwa Leth mori Aiwe. Ten tydzień był dla niej ciężki. Martwiła się o Lorda, który nadal się nie wybudził. Martwiła się o gildię i o zło, które zostało wypuszczone. Księga i wiedza w niej zawarta, tylko pogłębiały powagę sytuacji. -Sama nie dam rady. Musimy coś zrobić, inni na pewno mi pomogą.- mamrotała pod nosem, nieświadomi ruszając w stronę fortecy. -Jeśli to zło jest tak potężne, to któż, jak nie LmA się z nim zmierzy?- potrząsnęła głową, zdając sobie sprawę, że ostatnio strasznie często mówi sama do siebie. Wszedłszy do głównej izby w siedzibie, usiadła przy kominku, czekając aż zbiorą się tu członkowie. Godzina była jeszcze młoda, zapewne większość spała. Różowa miała czas, aby obmyślić każde słowo i informację, którą przekaże reszcie. -Mam tylko nadzieję, że nie pójdziemy na pewną śmierć...- westchnęła.
Magia
Magia, to żywioł Nestrelli. Iluzje, siła woli, sztuczki, nawet jej miecz jest magiczny. Ostrze to zdecydowanie, nie jest wybór dla tej sylvari.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

I byli oni w różnych świata częściach, tak jakby spotkać się nie mogli. Lecz nie był to zarzut w ich stronę. Każdy swe sprawy załatwiał i swoją nić przeznaczenia snuł. Lecz zbierać się zacząć powinni, przy tej, co wiedziała najwięcej. Nikt jednak nie nakazywał, tego co niósł sztandar brakowało. A dziać się zaczeło...
Zdarzenie 1: Aurora's Remains, Brisban Wilds
Clima
Roth nadal nie wiedziała dlaczego skończyła w tej części maguumańskiej dżungli. To miejsce zawsze przyprawiało ją o gęsią skórkę. Miejsce bitwy, pełne niespokojnych duchów, krwiożerczych pająków i wielkich wurmów. Teraz nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać. Te inqueście psy były zbyt blisko. Gałęzie boleśnie uderzały ją w twarz, rozcinając korę na policzkach, gdy pędziła przez zarośla. Jeszcze trochę sił, jeszcze kilka przeskoczonych pni, jeszcze trochę, a na pewno asurańskie karły odpuszczą, myślała gorączkowo, rozglądając się czujnie za schronieniem. Wtem niefart i przerażone spojrzenie. W popłochu zdołała jedynie zamachać rękoma, gdy grunt nagle osunął jej się spod stóp i runęła wgłąb szczeliny.

Ciemność otoczyła liściastą. Nawet jej bioluminesencja nie zdawała się na wiele. Wtem wyczuła coś. Pierw mrowienie skóry, następnie jej liście nastroszyły się z podświadomego przerażenia. Potem poczuła obecność. Zimną, pierwotną, wygłodniałą. Kolory odpłynęły jej z twarzy, gdy rozglądała się z przerażeniem dookoła. Swój oręż straciła w tamtym laboratorium, o czym sobie boleśnie przypomniała, szukając starego sztyletu. Po omacku zaczęła się cofać. Czuła bowiem czyjś duszny oddech, słyszała ciężkie kroki. Z każdej strony. Owa obecność otaczała ją ciaśniejszym kręgiem. Sylvari łzy pociekły po policzkach. Więc tak pisane jej było skończyć? W zapomnianym przez Blade Drzewo rowie, gdzieś w Brisban Wilds. Wtem rozbłysnęło światło!


Roth przetrwała, choć nie pamięta w jaki sposób. Znajduje się obecnie w Mrot Boru, dochodząc do siebie. Opowieść o jej spotkaniu znana jest w osadzie, jednak nie spotkała się ze zbyt dużą uwagą otoczenia. Tamte okolice słyną z dziwnych fenomenów, jednak historia sylvari przykuwa uwagę członków Leth mori Aiwe...
O co chodzi?
Kto pierwszy ten lepszy. Jest to zadanie na kreatywność. Jeżeli chcecie wziąć udział w tym zdarzeniu należy opisać:
1. Jak wasza postać znalazła się w Mrot Boru
2. Jak spotkała się z Roth i poznała jej historię (dialogi z tym NPCem również w waszej gestii)
3. Jak zakończyła się historia Roth - ona nie pamięta, macie ją uzupełnić. Czy pojawił się sojusznik, czy wróg? Czy była to halucynacja, czy może nie? Tylko pamiętajcie - będzie to miało oddźwięk na dalszą fabułę.
nonclima
Akcja wyjątkowo dzieje się w ciągu tygodnia poprzedzającego akcję właściwą (czyli po balu, a przed "zbiórką"). Wpis równa się z deklaracją uczestnictwa w dalszej rozgrywce. Do zdarzenia może zapisać się więcej jak jedna osoba. Wówczas po prostu przybywa jako druga i tak dalej. Jednak najważniejsza część zadania przypada osobie pierwszej.
Zdarzenie proszę opisać w spoilerze. Poza spoilerem warto wspomnieć o przybyciu do Nestrelli w siedzibie gildii, na przykład
Zdarzenie 2: Las Caledon, Sleive's Inlet
Clima
Wieczór nastał szybko, a z nim gęsta mgła zstąpiła na las. Niedoświadczony przewodnik ściągał karawanę ze szlaku nieświadom zagrożenia, wszak tereny te opanowane były przez Nieumarłych, nędzny pomiot Zhaitana. Na twoje uwagi nie reagował, jak i pozostali, w większości asury. Kto by tam się słuchał zaprawionego/nej w bojach podróżnika/niczki? Już miałeś/łaś odłączyć się od grupy i zostawić ich na pastwę losu, lecz dziwny skurcz w twoich trzewiach ci na to nie pozwolił. Uczucie znane, towarzyszące ci przed każdą walką, bezwarunkowy odruch. Podświadomie czułeś, że w mroku i mgle coś się czai. Śpiew słyszałeś/łaś? I nie byli to nieumarli. Zbyt dobrze ich znasz, brakowało typowego dla nich smrodu gnijącego cielska, a zasadzki nie należały do mocnych stron zdziczałych truposzy.

I wtedy pojawiła się liściasta, ledwie z mgły się wychyliwszy. Karawana stanęła zdezorientowana, lecz nikt broni nie dobył. Ucichło wszystko. Ktoś spróbował zapytać, przewodnik ruszył w stronę postaci. Błędy, same błędy. Nie mogąc na to patrzeć, dobyłeś/łaś miecza...

Wszystko wydarzyło się szybko. Za szybko, nawet jak dla ciebie. Z nienaturalnym wrzaskiem i prędkością liściasta dopadła przewodnika i ostrymi pazurami rozorała mu pierś. Krew buchnęła, aż para poszła. Sylvari zawyła i rzuciła się między kupców. W końcu dotarła do ciebie...
Clima
Obrazek
Przetrwałeś/łaś, choć nie masz pojęcia jak, lecz z każdą chwilą zaczynasz sobie to przypominać. Musiałeś/łaś ratować się ucieczką, bowiem ta liściasta nie była niczym, z czym miałeś/łaś do czynienia na szlaku. Jak początkowo dotrzymywałeś jej pola, tak furia, jaką w niej to wyzwalało w końcu cię przemogła. Demon nie liściasta, gorejące czerwone oczy, ostre pazury, obłęd i wrzaski...
O co chodzi?
Kto pierwszy ten lepszy. Jest to zadanie na kreatywność. Jeżeli chcecie wziąć udział w tym zdarzeniu należy opisać:
1. Dlaczego dołączyliście do karawany
2. Jak przebiegł atak liściastej na kupców (a w zasadzie rzeź)
3. Dlaczego musieliście uciekać (bo musieliście) ?
nonclima
Akcja wyjątkowo dzieje się w ciągu tygodnia poprzedzającego akcję właściwą (czyli po balu, a przed "zbiórką"). Wpis równa się z deklaracją uczestnictwa w dalszej rozgrywce. Do zdarzenia może zapisać się więcej jak jedna osoba. Na przykład spotyka pierwszą osobę w jakieś karczmie i rozmawiają o wydarzeniach, bądź natrafia na nią w krzakach ledwo żywą - zależnie jak autor pierwszego posta zażyczy sobie skończyć, bowiem do niego należy najważniejsza część zadania
Zdarzenie proszę opisać w spoilerze. Poza spoilerem warto wspomnieć o przybyciu do Nestrelli w siedzibie gildii, na przykład
Zdarzenie 3: Gaj, tylni tunel korzenny
Clima
Darcy gościł w Gaju po raz pierwszy. Młody mesmer, wysłany przez nadgorliwego ojca na nauki do ponoć najlepszej guwernantki i mesmerki wśród Liściastych, eterycznej Sive, zabłądził. Tyle się domyślił, mijając po raz piąty ten sam liść. Choć może nie był to ten sam liść? Dla człowieka wszystko wyglądało tu tak samo. Chciał zapytać się o drogę, lecz zdumiony dostrzegł, że jest całkowicie sam. Nagle półmrok panujący w tunelu wydał mu się cięższy i bardziej namacalny. Magiczny zmysł przeszedł mu dreszcz. Mając więcej doświadczenia wyczułby nietypowy "ciąg" magii, jakby strumyk, bądź podmuch wiatru, lecz wytężył najbardziej zawodny zmysł ze wszystkich: wzrok, zamiast skupić się na tym właściwym, prawdziwie mesmerskim postrzeganiu. Lecz i to przyniosło jakiś skutek. Zza zakrętu korzennego tunelu dostrzegł jakby poświatę. Zadowolony ruszył w tę stronę. Zmysły wygłuszył, nieczuły na aurę mroku i zła, mrożącą krew w żyłach i osocze w łodygach, bowiem i fosforyzujące kwiaty przymierały, czego młodzian nie widział. A zło czaiło się wszędzie wokół...
Clima
Obrazek
Cóż zobaczył biedny pan Darcy? Na pewno coś, czego nie powinien. Może stracił od tego wzrok? Lub może pozbawiło go to głowy? A może zniknął, wessany wirem magii? Kto wie, a nuż ktoś to widział? Albo zacznie go szukać, choćby dla kilku złotych monet? Kto wie, jak ta historia się rozwinie...
O co chodzi?
Kto pierwszy ten lepszy. Jest to zadanie na kreatywność, chyba najbardziej z pozostałych. Jeżeli chcecie wziąć udział w tym zdarzeniu należy opisać:
1. Co się stało z panem Darcy?
2. Dlaczego los pana Darcy'ego był dla waszej postaci istotny?
3. W jakim stanie i jak udało się wam go odnaleźć?
nonclima
Akcja wyjątkowo dzieje się w ciągu tygodnia poprzedzającego akcję właściwą (czyli po balu, a przed "zbiórką"). Wpis równa się z deklaracją uczestnictwa w dalszej rozgrywce. Do zdarzenia może zapisać się więcej jak jedna osoba. Na przykład spotyka pierwszą osobę w jakieś karczmie i rozmawiają o wydarzeniach, bądź natrafia na nią w krzakach ledwo żywą - zależnie jak autor pierwszego posta zażyczy sobie skończyć, bowiem do niego należy najważniejsza część zadania
Zdarzenie proszę opisać w spoilerze. Poza spoilerem warto wspomnieć o przybyciu do Nestrelli w siedzibie gildii, na przykład.
Czy jest jakiś wspólny mianownik? Nie dowiedzą się, póki nie wyjaśnią sobie kilku rzeczy. Jak na razie zaczynają, lecz nie wolno zapominać, że zło nie próżnuje, a jego macki zaczynają sięgać coraz dalej...
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielec widząc ciężko rannego człowieka ruszył biegiem w jego strone. Teraz był już pewny, że szybkie opuszczenie liściastych jest złudnym marzeniem. Charr dopadł poszukiwanego Mesmera i rozpoczął prowizoryczną pierwszą pomoc. Przez kilka kolejnych minut Mesmer rzucał zaklęcia lecznicze w których nie był zbyt dobry. Inferno w końcu skończył bandażując klatke piersiową ciężko rannego. W całym swoim wysiłku Levittoux zatamował krwawienie i jako tako ustabilizował stan poszkodowanego. Co tu się stało? zastanowił się charr wystrzeliwując race. Takie okaleczenie stworzenia w środku Gaju było dziwne. Kto mógł popełnić taką zbrodnie? Popielec rozglądnął się dookoła. Zwiędnięte rośliny, wyczuwalne resztki dziwnej aury oraz pokiereszowany omdlały człowiek pośrodku Gaju Sylvari. Inferno zobaczył biegnących Sylvari. Sylvari po krótkich oględzinach wzieli ostrożnie rannego i ruszyli z nimi ku żywszej części Gaju...



Popielec stał naprzeciw Sive. Sylvari nie była zadowolona z całej sytuacji.
- Napewno niedługo przybędzie ojciec Darc'iego
Westchneła. Popielec rozumiał zmartwienia Sylvari. Takie wydarzenie to skandal i chańba dla liściastych. Charra to mało obchodziło. Dostał poządaną książke od Sivy, jednak kultura i kolejny interes zmuszał go do kiwnięcia powoli głową i powiedzenia.
- Niewątpliwie jest to poważna sprawa. Masz Pani pomoc bractwa Leth mori Aiwe w tej sprawie. Osobiście zostane tutaj jeszcze przez pare dni. Czy poszkodowany już się obudził?
Siva pokręciła smutno głową mówiąc
- Nestety nie. Dziękuje Ci za wsparcie i pomoc w tej sprawie. Przygotujemy Ci zakwaterowanie....


Popielec usiadł na brzegu łóżka Darciego. Człowiek nadal spał, ale to akurar bylo charrowi na reke. Inferno otworzył księgę...

Darcy szedł w strone aury. Po głębszym przysłuchaniu się można było usłyszeć strzępki zdań: Zdobędziemy to... Nie przeszkadzą nam. Leth mori Aiwe nic tak naprawde nie wie... Ktoś idzie
Mesmer jednak szedł dalej zauroczony aurą. W końcu doszedł do zakrętu i zobaczył dwie kobiety Sylvari. Na jego widok pierwsza doskoczyła do niego z nożem. Była szybka. Pierwszy cios zostawił na klatce piersiowej człowieka rozległą rane. Kopnięcie złamało mu noge. Ciosy sypały się gęsto. Już Mesmer miał omdleć, gdy nagle usłyszał głos drugiej Sylvari
- Chodź już. Zostaw go, on i tak się wykrwawi.
Darcy nim zemdlal zobaczył jak obie kobiety przechodzą przez portal.


Popielec otworzył oczy. Wspomnienia Darciego przeszło mu przed oczami. Nie dowiedziałem się za wiele, jednak to powinno wystarczyć. Musze troche powęszyć charr zamyślił się wracajac do pokoju. W połowie drogi zawrócił do centrum Gaju i nadał krótki list do siedziby.
W Gaju dzieje się coś niedobrego. Prosze o szybkie przybycie
Inferno Levittoux
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gnarl powoli wszedł do głównej izby, na plecach miał adamantowy miecz dwuręczny skrzyżowany z Charrzooką ausf. B. Za sobą, trzymając za jedną nogę, targał bezgłową białą moa, prawdopodobnie w drodze do siedziby odstrzelił jej głowę. Truchło nie zostawiało za sobą śladów krwi, wszystko pewnie wyciekło po drodze.
odpowiedź
Gnarl jest wojownikiem więc nie może używać magii, nawet gdyby mógł, to prawdopodobnie nigdy by się do tego nie przyznał. "Klasyczne" metody anihilowania przyszłych obiadów i wrogów są wszystkim czego potrzebuje.

Niedbale wwalił bezgłową moa na drewniany stół *łup* i podszedł do gildyjnej minikuchni, licząc że znajdzie duży nóż do przygotowania swojego obiadu, w ostateczności poradzi sobie pazurami. -Strzałka Nes, jak leci?- rzucił do zamyślonej sylvari i otworzył jedną z górnych szafek. Gdy tylko otowrzył drzwiczki, na głowę spadł mu *ding!* garnek, *clang!* garnek, *brzdęk!* patelnia, i jeszcze jeden *bing!* garnek. -*** mać! Co za idiota nie potrafi zapakować do szafki garnków?!- wydarł się popielec i na odwal wrzucił wszystko z powrotem, następną osobę spotka podobny los.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rastin pojawił się w progu siedziby. Cały, czysty i ambrą zalatujący jak same wnętrzności wieloryba. Co rusz marszczył no, czy wycierał dyskretnie rękawiczką łezki z oczu. Towarzysz z gildii powitał niemal wzruszająco, mówiąc załamanym głosem.
Ness? Gnarl? Miło was widzieć. Po tym, co się zdarzyło w... *Wyciągnął chustkę z jedwabiu, po czym otarł łzę z policzka* …W rezydencji tego Lorda. Ale do rzeczy. *kolejna łza skapnęła mu z twarzy* Czy refektujecie na podróż ze mną, do Lasu Caledon? Poszukiwanie legendarnego Białego Jeźdźca Wiatru. Ich macki, sposób poruszania i te inteligentne oczy pełne głębi, zawsze mnie fascynowały. Co wy na to?
Postronnej osobie, która była nieczuła na zapach nowego pachnidła, bądź zbyt głupia aby wyczuć wysublimowane aromaty, mogło się zdawać, że Mesmer zaraz ryknie wzruszającym płaczem. Sam Rastin natomiast nieumiejętnie starał się maskować niechęć do tak wyszukanego „zapachu”.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Odpowiedź
Miecz, zwykły czy magiczny, potrafi zmusić do twojego punktu widzeniu zarówno rzeczy martwe, jak i żywe. Wystarczy odrobina "perswazji". Każdy może po niego sięgnąć. To, jak go użyje, to już inna sprawa.
Młoda kobieta obserwowała samotną warownie w śnieżnej, górskiej dolinie. Widziała różową sylvari stojącą na pobliskim wzgórzu, tak wiotką i bezbronną, wystawioną na cel samotnego strzelca. Obróciła się i spojrzała na zaspę. Na wpół przysypany śniegiem leżał odziany na czarno łucznik. Z jego piersi wystawał teraz grot kryształowej strzały. Twarz wyrażała dziwną mieszankę bólu i zdziwienia.

- Trzeba było ubrać się na biało... - wycedziła przez zęby rozwijając list, który miał przy sobie zabity. Zaschnięte ślady krwi mówiły jej, że trup nie był pierwszym właścicielem listu i poprzedni oddał go w niezbyt przyjemnej sytuacji.

- W Gaju dzieje się coś niedobrego. Proszę o szybkie przybycie. Inferno Levittoux - Przeczytała list, po czym na powrót go zwinęła. - Inferno... ciekawe jak teraz wygląda? - Pomyślała, ale jej myśli skoncentrowały się już na nowym celu.

Obserwowała charra, który wciągał przez bramę truchło moa, zostawiając za sobą krwawą ścieżkę. Towarzyszący dziewczynie wilk z niemałym zainteresowaniem spoglądał to raz na wojownika, to raz na swoją panią. Widząc jej minę, położył się w śniegu i oblizał na myśl o zatopieniu zębów w drobiu, ale nie ruszył się ani o cal.

W końcu ich odnalazła - Leth mori Aiwe - bohaterowie, mordercy, przyjaciele i wrogowie. Naciągnęła na siebie ciężki poszarpany płaszcz. Na prawym rękawie wyszyty czarnymi nićmi symbol gildii zdawał się pochłaniać każdy promień padającego nań słońca. Znak tak podobny do złotego haftu LmA, a jednak inny - stary... zniszczony... zapomniany... Już dawno podjęła wędrówkę do tych ludzi, znajomych, ale jednak innych. Wiedziała jedna, że Oni jej nie znają i nie zaufają. Niczego innego nie spodziewała się po legendarnych Leth mori Aiwe. Zresztą i ona im nie ufała. Na razie będzie ich śledzić, zobaczy co się stanie. Czasu jest coraz mniej.

Zdjęła z pleców błyszczący łuk. Przetarła dłonią znak "LR". Popatrzyła przez chwilę na mieniącą się w słońcu broń. Po chwili jednak wybiła się z zadumy, obwiązała list wokół strzały i napięła cięciwę. Cichy lot strzały przerwał dopiero dźwięk tłuczonego szkła i ciche stuknięcie zaklętego grotu wbijającego się w kamienną posadzkę.

- Zobaczymy... -
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gnarl wyrwał sylvari z zadumy. Nieco zdezorientowana, przygladała się poczynaniom popielca. -Oo cześć Gnarl! Co słychać? Coż, bywało lepiej...- nadejście Rastina nieco ją rozproszyło. W jej nozdrza uderzył dziwny zapach. -Witaj Ran! Co to za zapach, czujecie to? Gnarl to pewnie ten moa, wyrzuć go bo jeszcze się zatrujesz.- Gdy Rastin wspomniał o Białym jeźdźcu, zastanowiła się chwilkę. W sumie nie ma tutaj co tak siedzieć, mogę opowiedzieć im po drodze o moich obawach... -Kim jest ten biały Jeździec? Z resztą, chętnie odwiedzę moje rodzinne strony.- zapytała zainteresowana.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zdarzenie 1
- Czyli jednak żyjesz! Myślałam, że nie... ale jednak tak!
- Zaraz, gdzie ja jestem? - Roth powiedziała powoli. Nie wiedziała co się dzieje ani gdzie się znajduje. Z prób przypomnienia sobie czegokolwiek z tajemniczego rowu nie przynosiły żadnych skutków. Teraz, leżała przy jednym z namiotów asur w Mort Boru, a nad sobą widziała młodą ludzką dziewczynę.
- Tak w ogóle jestem Iris. - Przedstawiła się posyłając jednocześnie ciepły uśmiech. - Nieźle mnie nastraszyłaś kiedy zemdlałaś po wejściu na schody. Rozumiem, że stopni jest dużo, ale żeby aż tak się zmęczyć przy wchodzeniu na nie... Nie myślałam, że tak można. Chyba masz strasznie słabą kondycję! Dobrze, że już dostarczyłam te papierki od Priory, bo te asury pewnie by cię tak zostawiły... - Dziewczyna mówiła i mówiła. Sylvari nie za wiele z tego rozumiała, przez oszołomienie ciągle słabo kojarzyła fakty. - A i te twoje oczy! - Iris spojrzała Roth prosto w oczy. - Hmmm... teraz się nie świecą... Zrób tak jeszcze raz jak wcześniej! Były takie piękne. Świeciły się jak jakieś diamenty! Lubię diamenty, choć są za drogie... ale zawsze można przecież je podziwiać. Ahhh tak... a propos podziwiania, ładny dzisiaj mamy dzień! Słońce świeci, ptaki śpiewają. Wszystko jest takie piękne. I ten wiaterek! Tak wspaniale porusza tymi liśćmi... - Roth powoli podniosła się z ziemi. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że znajduje się w Mort Boru. - Ale jak ja się tu znalazłam... - Jak to jak?! Przecież sama się wdrapałaś po tych schodach! - Sylvari spojrzała ze zdziwieniem na towarzyszkę. - To ty mnie wtedy uratowałaś? W tej szczelinie? Moja głowa... - Chwyciła się za głowę dając do zrozumienia, że ciągle nie czuje się najlepiej. Iris chwyciła ją pod ramię i udała się do namiotu medycznego. - Uratować? Ale od czego? Przecież nic się nie działo... - Ale ta szczelina, te cienie, a potem światło! To uczucie było tak przeszywające... - Wtedy nagle się zatrzymała i zaczęła dokładnie przeszukiwać swój pas. Dokładnie obmacała wszystkie kieszenie i skrytki, po czym głośno zaklęła. - Muszę tam wrócić! - Najpierw odwiedzimy lekarza... - Skwitowała Iris i używając nieco siły zaciągnęła ją do namiotu.
Iris pod wieczór dotarła do siedziby. Weszła do środka i od razu uderzył ją dziwny zapach. - Fujj co tak cuchnie? To śmierdzi jak... - Nie dokończyła, zauważyła bowiem znanych już gildiowiczów. Gnarl! Nes! Rastin! Jaka miła niespodzianka! Następnie rozejrzała się dokładnie dookoła. Jej wzrok zatrzymał się na kominku, a konkretniej na spasionym kocie wylegującym się na dywanie. Szybkimi krokami do niego podbiegła, chwyciła go, obróciła się z nim parę razy i usiadła na dywanie. - Panie Puszku Grubuszku! Nawet ty tutaj jesteś! Dobrze cię rozumiem, na zewnątrz ziąb, a przed kominkiem znacznie cieplej.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gołą łapą oderwał jedną z nóg ptaszyska, przystawił do nosa *niuch niuch* i wzruszył ramionami, mięso jak mięso. Następnie skierował nos w kierunku Rastina *niuch niuch* skrzywił się tak, jakby wąchał skarpety spoconego norna i czym prędzej oddalił się od mesmera -Cholera Rastin! W gnoju się tarzałeś czy co?! Bueee!- Czując resztki smrodu w swoich nozdrzach, wziął pogrzebacz leżący obok kominka, nadział na niego urwany kawałek mięsa i nadstawił nad ogień. -Jak chcecie, to mogę iść z wami po tego Jeźdźca. Ale od Rastina trzymam się z daleka!- Przyszła mu do głowy pewna myśl, jaką minę będzie miał mesmer gdy strzałem z charrzooki rozerwie te inteligentne oczy pełne głębi, które zawsze fascynowały Rastina.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zdarzenie 2 Las Caledon
Jeszcze tego samego dnia,Iris, Rastin, Gnarl i Nes, wyruszyli do Lasu Caledon, w poszukiwaniu tajemniczego jeźdźca. Zamiast tajemniczej osoby, napotkali karawanę. Była to nieprzyjazna okolica, pełna nieumarłych stworzeń. Powietrze wokół aż gęstniało od aury niebezpieczeństwa. Zaprawiona w boju drużyna, starała się przekonać przewodnika aby znalazł lepsze miejsce. [font=comic sans ms][size=10pt]-A mówi się, że asury są nad wyraz inteligentne...- [/size][/font]westchnęła różowa sylvari. [font=comic sans ms][size=10pt]-Lepiej chodźmy, zanim coś zaatakuje tych głu...- [/size][/font]nim dokończyła zdanie, z mroku wyłoniła się tajemnicza sylwetka. W uszach zadźwięczał piękny głos, śpiew był tak mylący i słodki. Oczom bohaterskiej czwórki, ukazała się tajemnicza sylvari. Wszystko trwało ułamki sekund. Drużyna oniemiała patrzyła na rzeź, którą urządziła tutaj liściasta. Powoli, każdy dobywał swej broni, lecz stwór miał nadprzyrodzoną prędkość. Wir walki ograniczał się do słabej defensywy, nawet Gnarl nie mógł zaatakować istoty z mgieł. Demoniczna kobieta, tak szybka i zwinna, przenikliwe czerwone ślepia i ten nienaturalny głos, wszystko niczym z koszmaru. Przerażona grupa przyjaciół, rzuciła się do ucieczki, to była jedyna droga ratunku. Dziś nie mogli pokonać czegoś tak niezwykłego...
Ta noc wydawała się być snem. Grupka z Leth mori Aiwe, odpoczywała w Gaju. Nikt nie mówił nawet słowa, wszyscy byli zbyt przerażeni. Czy to mogło się wydarzyć naprawdę? Widzieli już tak wiele, pokonali tak wielu wrogów, ale to.. coś, przerastało ich. To była bezsenna i długa noc.
aiwe_database

Re: Cień Agroppo

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po spotkaniu z tajemniczą sylvari, jeśli naprawdę nią to coś było, Gnarl wyraźnie zamilkł. Widział wśród Popielnego Legionu wielu niesamowicie zwinnych i szybkich żołnierzy ale istota z lasu przerastała ich wszystkich razem wziętych. Zszokowany i zadumany, niczym duch podążał za resztą drużyny. Nie drapał się gdzie popadnie. Nie zrzędził jak to Gaj mu się nie podoba. Nie wyzywał od rzodkiewek i pomidorów sylvari których mijali. Nie niósł zawadiacko swojego miecza dwuręcznego na barku jak to miał w zwyczaju. Gdy jak przez sen usłyszał kogoś z drużyny, że warto by coś zjeść po podróży, jego odpowiedź prawdopodobnie zaskoczyła wszystkich bardziej niż sylvari którą spotkali przy lesie -Nie jestem głodny, nie mam apetytu.-
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 288 gości