Kataklizm

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Widząc przebiegającego Vincenta sylwari chciał do niego podbiec, lecz gdy tylko podążył wzrokiem za inkwizytorem zatrzymał się osłupiały. Nie mógł uwierzyć widokowi armii, tak zwykłej armi złożonej ze zwykłych mieszkańców Tyrii.
-Dalczego oni to zrobili? - powiedział do siebie z coraz bardziej wzrastającą furią. - Jak oni mogli!?
Z ostatnim krzykiem wyrwał zza pasa szytlet a róg który na szczęście zdołał pochwycić wybiegając z walącego się budynku, wzniósł i wydał z niego głośny tembr dodając sobie sił do biegu.
I było to ostanie co zapamiętał nim furia odebrała mu zdrowy rozsądek. Pamiętał tylko zadawanie ran i krzyki członków armi którą zaatakował biegnąc za Vincentem. Potem osunął się w ciemność nieprzytomności, gdy jego rany nie pozwalały mu dalej walczyć a furia osłabła.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Flo zginęła podczas pierwszego ataku. Świadkowie widzieli jak mała dziewczyna siedziała jak co rano na blankach, przyglądając się lekko zamglonym wzrokiem wierzchołkom gór które otaczały siedzibę. To było jedno z jej ulubionych zajęć, będąc Asurą nie miała zbytniej sposobności by badać ten zakątek Tyrii. Góry zawsze ją fascynowały, nic dziwnego, zważając, że przyzwyczajona była do pagórzastej i gęsto porośniętej dżunglą Magumy. Westchnęła więc cichutko, zadowolona z mroźnego, acz przepięknego poranka w egzotycznym, przynajmniej dla niej, łańcuchu górskim, zupełnie nie świadoma losu który na nią czeka.

Ciało dziewczyny zostało wyrzucone wysoki w powietrze, gdy pierwsze pociski uderzyły w mur twierdzy, burząc i niszcząc wszystko na swojej drodze. Tam gdzie chwilę wcześniej siedziała znajdowała się olbrzymia wyrwa, dymiąca i smoląca się po uderzeniu magicznego pocisku zapalającego. Przypominała ona ranę w ciele olbrzymiej bestii, sączącą krew (ogień) i ropę (dym).
Uderzyła ona w ziemię. Towarzyszył temu głośne i głuche pacnięcie, odbiła się i przeturlała, zupełnie jak niechciana, szmaciana lalka wyrzucona przez rozpuszczonego bachora, odrzucona i już niepotrzebna. Tragedia ta, mimo iż straszna i niepotrzebna, nie zdołał przebić się przez hałas i chaos panujący wszędzie w około. Czym była ta jedna nieszczęśliwa śmierć w porównaniu dziesiątek innych, dziejących się tuż obok?

To jednak nie był koniec, gdyż trup Flo zniknęła w kłębie fioletowego dymu.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Już mi...już mi dobrze, inni bardziej potrzebują pomocy.
Rzekł z pewną stanowczością w głosie odmawiając przyjęcia mikstury przez Helimngana. Sam natomiast wyprostował się na dowód swych słów, a przynajmniej spróbował, gdyż szybko zgiął się ponownie z jękiem. Mimo to przyjął jej ogromną ja na niego kurtkę i opatulił się nią drżąc nadal lekko...i na ręce się dał wziąć, chociaż tym razem z lekkim oporem i protestem.
-Sewei...dam radę, chcę pomóc...
Naciskał patrząc z dołu na Sewei i co jakiś czas rozglądając się wokół. Co prawda nie miał szans pracować fizycznie przy kopaniu, ale mógł szukać rannych lub próbować zebrać cokolwiek przedstawiało wartość. W końcu jakby nie patrzeć byli bez dachu nad głową, na mrozie i bez jedzenia. Sewei raczej sama wszystkich nie nakarmi i nie ogrzeje.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zauważyli kogoś kto machał mieczem w powietrzu, ale tez krzyczał i mówił.
Sewei wstała i uderzyła go w kark, aby zemdlał...
- Mial halucynacje... weź się nim zajmij, a ja poszukam jeszcze innych i siedźcie tu grzecznie.
Mowiac to odeszła od nich zostawiac ta 2 samą.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sewei odeszła, a Fezz nie zamierzał siedzieć z założonymi rękoma jak jakiś balast. Gdy tylko oddaliła się Asura owinął się szczelnie długą narzutką i lekko trzymając się za klatkę dłonią ruszył w kierunku zgliszcz, które nie płonęły już. Szedł po ruinach, gdzie niegdyś była jedna z wież próbując nasłuchiwać próśb o pomoc oraz szukać przedmiotów, które w obecnie mogły się przydać. Złom, szczególnie miedź, metal, który podłączony do źródła zasilania mógł szybko się nagrzać i pomóc w walce z mrozem. Pewne części miał, ale to było za mało.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Visterion nie był obecny podczas kataklizmu który spadł na siedzibę gildii. Gdy w zasięgu jego wzroku znalazły się zgliszcza, stanął jak wryty. Przez krótką chwilę przyglądał się ruinie, a następnie rozejrzał się po okolicy. Nie dostrzegłszy jednak żadnego zagrożenia ruszył żwawym tempem ku siedzibie. Gdy już się w niej znalazł, natychmiast przystąpił do poszukiwań ocalałych. Tym, którzy już zostali odkopani zaoferował kilka eliksirów przyśpieszających regenerację. Pozostałych poszukiwaczy poinformował, w razie potrzeby może utorować drogę do bardziej zasypanych korytarzy przy pomocy granatów.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kilka godzin chaosu później asura przysiadła, by odpocząć chwilę. Przywołując ghule do pomocy, by sprawniej przeszukiwać gruzowisko Aescoral zupełnie opadła z sił. Rozmyślając tęsknie o ciasteczkach i odpoczynku zauważyła poczynania Feza. Szybko po kojarzyła czego jeszcze potrzeba by ogrzać wszystkich rannych. Ogień ogniem, ale w noc taka jak ta to zdecydowanie za mało. Potrzeba jeszcze tylko jednego przetwornika naładowanego ujemnie by wywołać sprzeżnie zwrotne.... Gdybym tylko miała jeszcze jeden.... Wiem!.
-Fez, poczekaj, mam coś co możne sie nam przydać-Powiedziała wyraźnie dumna z siebie Aescoral wyciągając dziwnie wyglądające urządzenie z plecaka.
Fez popatrzał bez entuzjazmu na miejscami nadtopione urządzenie. Przez chwilę wyglądał jak personifikacja pytajnika. Aescoral niezrażona powiedziała -Mam coś co pozwoli nam zbudować maszynę generująca dość ciepła by ranni mogli przeżyć, tylko nie do końca umiem to podłączyć- to ostanie dodała tak cicho, że było prawie nie zrozumiałe. Fez pewien, że gdyby nie traumatyczne okoliczności nigdy by usłyszał takiej deklaracji od innej asury. W jej głosie dosłyszał determinacje, której się nie spodziewał u, z której strony by nie spojrzeć, zupełnie nowej osoby w bractwie. Podszedł do niej z wyraźnym zainteresowaniem.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Fezz zajęty był przeglądaniem ruin, lecz to szło mu nad wyraz ślamazarnie i nie mógł poszczycić się wielkimi sukcesami. Raz, że ból w klatce piersiowej skutecznie utrudniał poruszanie się, a dwa, że siedziba nie słynęła z zaawansowanej techniki, aby znaleźć w jej resztkach coś poza kamieniami i drewnem. Rozczarowany już miał dać sobie spokój, gdy nagle usłyszał czyiś głos skierowany do niego. Zaraz też dojrzał Asurkię, która choć zwróciła się do niego po imieniu nie była mu znana. Może ją spotkał kiedyś, teraz jego myśli były zbyt zaprzątnięcie ważniejszymi sprawami, aby chociaż próbował sobie przypomnieć. Zamiast tego okiem rzucił na wyciągnięte urządzenie. Bez entuzjazmu to wiele powiedziane, Fezz był zainteresowany czymkolwiek co mogło pomóc w obecnej sytuacji, chociaż trudno mu było wykrzesać z siebie więcej życia w obecnym stanie. Chwilę przyglądał się urządzeniu, starał się rozróżnić poszczególne elementy, materiały, ich przeznaczenie i możliwości wykorzystania...
-Hmmmm...
Zamyślił się, po czym skinął łebkiem.
-Zobaczę co da się zrobić.
Rzekł jedynie, po czym zdjąwszy torbę, w której miał narzędzia oraz kilka własnych drobiazgów zaczął kombinować jak to wykorzystać. Źródło ciepła...nie...żeby wszystkich ogrzać musiało by wydzielać ogromne ilości ciepła ze swojego źródła zasilania, źródła, które przy obecnej temperaturze nie pociągnęłoby zbyt długo. Izolacja...to było to czego trzeba było, ale czego brakowało. Pospiesznie zbierał różne szmaty, owijał je wokół metalowych przewodów, które zespawał razem swoją spawarką w charakterystyczną, płaską spiralę, a następnie przyspawał do ujścia zasilania wyjściowego przetwornika. Następnie podłączył ogniwo zasilające ze swojej lampy i uruchomił, kryształ zabłysł lekko, przewody zaczęły się nagrzewać, a Asura podciągnął maszynerię w najbliższe miejsce, gdzie ostała się przynajmniej jedna ściana.
-Ufff...gotowe.
Stęknął z ulgą, chociaż ból w klatce wciąż dawał się we znaki. Chcąc odpocząć usiadł pod ścianą i sapał cicho ściskając się za pierś. Oby tylko kryształ z jego lampy miał dość mocy, aby wytrzymać do rana.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Anivien leżała na łączce przy ruczaju... a raczej odmrażała sobie tyłek przy zlodowaciałym jeziorze Isenfall. Odkąd pojawiły się u niej problemy z koncentracją, zawroty głowy, a myśli zaczęły mącić, upodobała sobie mroźne krainy bardziej, niż dotychczas. Z dala od dżungli i niepokojących podszeptów w umyśle, zakopana w śnieżnej ciszy gór odnajdowała spokój i odzyskiwała kontrolę nad własnym umysłem. Czy była to kwestia szczypiącego mrozu, który skutecznie odwracał jej uwagę od wszelkich innych spraw, czy niezmocony spokój tych krain, nie wiedziała.

Grzebała palcami w śniegu, wpatrując się w zamyśleniu w oszronioną taflę nieruchomej wody, gdy z błogiego stanu równowagi wewnętrznej wyrwał ją potężny huk, który poniósł się echem aż do niej. Poderwała głowę z niepokojem, wypatrując źródła, i jeszcze nie zdążyła przyswoić tej informacji, gdy w powietrzu przetoczył się kolejny grzmot, głośniejszy niż poprzedni. Zerwała się na nogi i dostrzegła w końcu, w oddali, unoszący się coraz wyżej tuman dymu. Serce drobnej sylvari na ułamek sekundy zatrzymało się w miejscu, gdy skojarzyła, nad jakim miejscem się unosi. Poczuła się, jakby nagle urwał się jej film. W jednej chwili siedziała spokojnie nad brzegiem Isenfall, w następnej biegła jak oszalała w kierunku siedziby gildii, dysząc ciężko i potykając się w zaspach śniegu. Nie myślała, po prostu biegła, gnana przerażeniem.

Tragedia, jaką zastała na miejscu, odebrała jej wszelkie zdolności rozumowania. Ogarniała wzrokiem cały obraz zniszczeń, czując się, jakby oglądała to wszystko nie ze swojego punktu widzenia, a raczej jak na projekcji. Nie słyszała niczego, niczym zanurzona w otchłani wody. Dźwięki były głuche, ciche i rozmyte. Jak we śnie szła powoli między gruzami do epicentrum tragedii. Nie wiedziała, czy mijała kogoś znajomego, czy nie. Nie słyszała, czy może ktoś za nią wołał. Przedzierała się przez szczątki siedziby, coraz bardziej oddalała od niewielkiego kawałka placyka na którym zgromadzili się ocalali i łowiła wzrokiem wśród ciał. Weszła w zrujnowane resztki siedziby i nagle dotarło do niej czego, lub raczej- kogo szuka.

- MOOOREEEN!
Nagły krzyk, jaki wydarł się z jej gardła, przeraził samą sylvari. Obudziła się z transu i wciąż krzycząc zanurzyła się w niebezpiecznym labiryncie obluzowanych belek, kamieni i strzaskanych mebli, a rosnący strach dławił ją coraz bardziej.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Jej wzrok przepełniony chaosem, jakiego doświadczała nie tylko psychicznie, powędrował na Popielca. Oddychała ona nierównomiernie, była na skraju załamania oraz płaczu. Usta drżały, jak jej struny głosowe, które zdradzały jej strach. Dłonie oraz nogi trzęsły się jej niczym sadzonki na huraganie, targane negatywnymi emocjami. Nie wiedziała, co zrobić. Stała tak po prostu i wlepiała swoje duże, blado-czerwone oczy w Charra, oczekując od niego czegokolwiek, co zapewniłoby ją w bezpieczeństwie. Widać było, że była zbyt słaba fizycznie i psychicznie, by w ogóle oponować w odebraniu jej podpory bądź szarpnięciu.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Aza spojrzała na Shiranga i wypuściła powietrze z płuc, czego od razu pożałowała. Poczuła ból w klatce piersiowej, dodatkowo spotęgowany przez złamane żebra. Na plecach miała masę zadrapań, mimo wszystko większych obrażeń nie było można stwierdzić na pierwszy rzut oka. Oceniła pobieżnie stan Shiranga.
- Tobie jest bardziej potrzebna pomoc. - powiedziała, po czym stanęła na nogach. - Chodzić też mogę, dzięki. - rzuciła nieśmiało do norna, i do Shiranga. Trzymała się za ranną rękę, ponieważ nie mogąc nią ruszyć podejrzewała, że jest złamana.
- Nie dam rady wspomóc medycznie innych, co najwyżej mogłabym opatrunki zmieniać, albo podawać lekarstwa. Albo przy opatrzeniu ręki rozgrzać innych... - skrzywiła się, chętna jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Już i tak macie lepsze "ręce" do pomocy - rzuciła z lekkim uśmiechem, patrząc na norna.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dedmurt patrzył na chmurkę i widział nie tylko w jej oczach, ale w całej postawie, że jest przerażona. Sylvari nawet nie mogła mu odpowiedzieć więc tylko wlepiała w niego wzrok. Popielec niczego nie dał po sobie poznać, zachował spokojny wyraz twarzy w całej tej sytuacji. Bez chwili namysłu złapał miecz, który trzymała sylvari i założył na plecy po czym złapał sylvari i przewiesił ją przez ramię. Jednak zanim to zrobił skłamał mówiąc.
- Jestem znajomym Mery. Rozkazano mi cię strzec, a więc może mi zaufać.
Po swoich słowach i tym co zrobił zaczął rozglądać się za wyjściem za mury, ale nie mógł takowego dostrzec. Przypomniał skąd nadlatywały pierwsze pociski więc wyciągnął spod płaszcza linę z kotwiczką i ruszył w przeciwną stronę muru. Gdy udało mu się wejść na górę, szybko sprawdził okolicę, zaczepił kotwiczkę o mur, złapał za linę i zjechał na dół. Zaczął powoli oddalać się od siedziby razem z sylvari kierując się jak najlepiej osłoniętą drogą. Podczas tej ucieczki cały czas był czujny i rozglądał się na boki. Znał parę miejsc, do których mógł się udać, a które znał tylko dzięki swojemu szpiegostwu. W pobliżu znajdywała się kuźnia nie jakiego Harralda, który także należał do bractwa. Popielec popatrzył na sylvari na jego ramieniu, która dalej była przerażona cała tą sytuacją.
- Zabiorę cię do kuźni nie jakiego Harralda. Tam będziesz bezpieczna i to jest najlepsza decyzja. Miecz także przekaże ci na miejscu.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pewna płomiennowłosa dama w głównym holu z uśmiechem spojrzała na kilka zostawionych tobołów, którymi miała się opiekować.
– Ciekawe kiedy wróci? – zastanowiła się na głos.

Choć jegomość, który zajmował jej myśli nie miał w zwyczaju odwiedzać siedziby zbyt często, natura ludzka rządzi się swoimi prawami. Musiał czasem podłapać jakieś proste zlecenia, plotki i prowiant ze spiżarni.
Przez wzgląd na swą niewinną ciekawość lubił też ładować nos w nieswoje sprawy. Spośród wszystkich dni, akurat tego pamiętnego popołudnia woń odkrycia zaprowadziła go na samo dno gildyjnego kompleksu. Drzwi wejściowe były spróchniałe, a chrupot drewna przy otwieraniu był głośniejszy nawet od zgrzytu metalowych części. Gdy płomień świecy wypalił pierwsze pajęczyny ptaszek wiedział, że natrafił na coś ciekawego.
Pomieszczenie cechowało się niskim stropem, zamkniętą konstrukcją oraz kolekcją inwentarza niecodziennego użytku. Płótna, beczki, stare meble, para grabi i setki innych narzędzi tortur tworzyły klaustrofobiczny labirynt, który bezczelnie podniecał nadaktywną wyobraźnię.
Trzymając w dłoni źródło wątłego światła, Deph wypuścił z ust obłok pary i zakasał rękawy z zimna. Pierwszą rzeczą, która zwróciła jego uwagę podczas zmierzania w głąb nieczęsto odwiedzanego lokum była zaskakująco niska wilgotność. Biorąc pod uwagę fakt, iż wyżej znajdowały się łaźnie, suche ściany i podłoga coś sugerowały.
– Ujście?
Przeciskając się pomiędzy parą komód nasz śmiałek musiał uważać, by nie wdepnąć w czyjeś memento, które rezydowało na podłodze. Płomień świecy oświetlał na raz tylko kilka z dziesiątek metrów kwadratowych. Odrzucone manuskrypty, puste butelki… o!
Mężczyzna w krótkim prochowcu przykucnął, by podnieść z ziemi coś co wyglądało jak zakurzona moneta.
– A niech mnie szczur popieści. Wreszcie jakiś fart! – wypalił z kwitnącym uśmiechem na ustach, gdy złapał znalezisko w zużyte palce obandażowanej ręki.
Nieśmiało otarł kciukiem awers, by ocenić przydatność i wiek, lecz równie podekscytowany ruch powietrza buchnął mu światło jak na znak.
Niezręczna cisza zapanowała w absolutnej ciemności.
– Oczywiście… – wymruczał z rezygnacją.
Zanim jednak zaczął narzekać, schody odbiły odgłos nerwowych kroków. Komuś naprawdę się spieszyło, gdyż nowy gość wparował do piwnicy na złamanie karku, z trudem łapiąc dech.
Żaden z osobników nie widział drugiego, lecz świeżego łatwo było namierzyć. Panicznie przebijał się przez środek pomieszczenia, przechodząc ledwo o krok od klęczącego w zakłopotaniu Daephina. Nerwowo wywrócił z ogłuszającym hukiem dwie szafy, odrzucił na bok nawet stół z miedzianymi świecznikami. Brak szacunku dla cudzego mienia… chyba cudzego.
Zatrzymał się dopiero w rogu, a po niezręcznych klaśnięciach dało się wywnioskować, że zaczął łapczywie molestować ścianę.
Cichy do tej pory obserwator otworzył usta tylko po to, by przerwał mu potężny wstrząs, który zrzucił z sufitu część ostrych narzędzi. Strop w swym rozdygotaniu zaczął ronić coraz większe fragmenty budulca.
Deph wstał szybko na nogi nie wiedząc co się dzieje, kiedy nastąpiła kolejna fala. Nie miał czasu myśleć, musiał działać. Coś sypało się na jego głowę, a to nigdy dobrze nie wróżyło!
Kamienne ściany przywiodły korytarzem wzmocnione echo przerażonych krzyków i rumor skał. Odgłos trwogi w mroku burzył jakiekolwiek poczucie kierunku.
To brzmiało jakby sama ziemia chciała w gniewie połknąć cytadelę.
Wówczas promyk nadziei odbił się w oczach odciętych od reszty indywiduów. Blade, światło z mroźnym podmuchem zarysowały ukryte przejście i stojącą przed nim czarną sylwetkę.
Następny wstrząs wyrwał z dłoni Daephina zdobyczną monetę, która potoczyła się z gdzieś z brzdękiem.
– Cholera!
Pod rozsypującym się niebem uciekinier odwrócił się w jednej przelotnej chwili w stronę zagubionego towarzysza. Przez długie szaty i spadające sklepienie ciężko było go zidentyfikować. Mrugnął tylko zadowolony i wyrywając coś ze ściany wskoczył do lodowej jaskini po drugiej stronie.
Zamaskowane przejście zaczęło zamykać się z łomotem, a Deph miał tylko moment na decyzję. Widząc układ walącej się piwnicy odwrócił się od źródła światła, by uskoczyć prędko w kierunku schodów.
– Muszę im…
Wybuch przerwał jego myśl, kiedy tunel skruszył ryk skał. Fala wody i kamienia uderzyła z pełnym impetem w Daephina i rzuciła nim na przeciwną ścianę. Na szczęście, lub nieszczęście większy blok zablokował po tym korytarz i spowolnił potok, lecz… na zmianę niefortunnej decyzji było dla leżącego za późno.
Poturbowany wyrwał się spod rozchodzącej się szybko tafli wody. Głaz, który z wodą trafił go w klatkę piersiową musiał wbić mu jedno z żeber w płuco. Czuł jak krew dosłownie go zalewa. Co gorsza coraz więcej wody wypełniało pomieszczenie. Tajne wrota zasunęły się już niemal kompletnie, a on nie potrafił się dość szybko zerwać z miejsca.
– Nie żyję… – szepnął do siebie, czując jak prawdziwe przerażenie mrozi jego trzewia.
Wówczas stało się jednak coś niespotykanego. Sunąca ściana z piskiem mechanizmu się zatrzymała.
…Zapiekła się na byle monecie.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po kilku tygodniach nieobecności Qeton postanowił powrócić ze swojej podróży. Dżungla okazała się o wiele bardziej niebezpieczna niż myślał. W dłoni podrzucał brzęczący mieszek wypełniony monetami które zarobił sprzedając parę zdobytych błyskotek. Całą drogę marzył o wygodnym łóżku i ciepłej strawie. To co zobaczył na pewno nie było tym czego oczekiwał. Na widok tej tragedii osłupiał.
- Nie, nie, nie... To nie może być prawda - szeptał pod nosem przecierając gorączkowo oczy.
Po chwili słabości poczuł gniew. Miejsce które od kilku miesięcy było jego domem, miejsce w którym spędził tyle chwil wraz ze swoimi braćmi... Własnie... Co jeśli, co jeśli ktoś ucierpiał? Gdy tylko ta myśl do niego dotarła ruszył pędem w stronę ruin szukając kogokolwiek kto potrzebuje pomocy.
- Ci którzy są za to odpowiedzialni słono za to zapłacą - rzucił w biegu zaciskając pięści na rękojeści miecza który otrzymał na swojej Inicjacji - "Wyciągaj tylko w słusznej sprawie"? Myślę, że właśnie nadszedł twój czas przyjacielu.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przechodząc przez labirynt różnego rodzaju pozostałości po siedzibie, z całej siły starał się nie potykać. Oprócz nieustającego bólu w barku, nie odczuwał za bardzo nic. Ten stan wynikał prawdopodobnie z utraty sporej ilości krwi. Miał wręcz ochotę położyć się na środku i spać. W sumie zdziwił się, kiedy okazało się, że nagle faktycznie leży już na śniegu. Nie miał pojęcia jak do tego doszło. Widział niebo, zgliszcza, śnieg i Karwelosa, który coś mówił albo krzyczał. Wtem poczuł, że coś nieprzyjemnego dzieje się z jego raną a zauważywszy, że sprawcą jest towarzysz, chciał powiedzieć coś w stylu "Ej, zostaaaw!", ale z jego ust wydobył się tylko jakiś dziwny jęk.

Miał wrażenie, że zapada się gdzieś w ciemność. Wciąż próbował utrzymać świadomość, ale senne mary coraz mocniej mieszały mu się z rzeczywistością. Niebo, walka z pomiotami Jormaga, śnieg, znajoma twarz norna...? Nie, to Karwelos. Zgliszcza, siedziba piękna i dumna, obrazy, biżuteria, wino. Znowu śnieg, jest coraz zimniej, ciemno... a może jasno? Tyle białego śniegu... Zdawało mu się, że ktoś nagle go zawołał. Dramatyczny, rozdzierający krzyk, jakby znajomego damskiego głosu. Przeszły go ciarki i nagle otworzył szeroko oczy.
- Anivien? - Zadając to pytanie usiadł zamaszyście, rozglądając się wokół. Spojrzał na mężczyznę, który wciąż przy nim był, jakby oczekując odpowiedzi, czy faktycznie słyszał jej głos, czy to było tylko złudzenie. Ten przypływ energii nie trwał jednak zbyt długo i po chwili Moren padł z powrotem na śnieg.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 376 gości