Krew na Śniegu

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Miękki śnieg, delikatnie i miarowo, pokrywał zgliszcza dumnej niegdyś siedziby Leth Mori Aiwe. Atak ustał, a dojmującą ciszę rozdzierały jedynie jęki rannych i nerwowe dialogi tych ocalałych członków bractwa, którzy starali się odkopać jak największą liczbę ocalałych z ruin. Płatki opadały na roztrzaskane mury coraz gęściej i niechybnie zbliżała się zamieć, która wkrótce ostatecznie uniemożliwi ratunek niedobitków. Na razie ledwo wyczuwalny, ale narastający i mroźny wiatr świszczał cichutko w szczelinach, niczym upiorne przypomnienie o mijającym czasie. Tik-tak, tik-tak... cenne sekundy przesypują się między palcami medyków i tych, co przekopują się w labiryncie gruzowiska. Gdy rozpęta się piekło żywiołu, będzie za późno.

Sylvari o wyglądzie urodzonej koszmarytki przysłoniła powieki dłonią. Nasilający wiatr, chociaż jeszcze słaby, próbował wepchnąć jej w oczy garście śniegu. Mrugała zawzięcie, pokasływała i szeptała do siebie niczym w modlitwie, jedno imię. Przez jej stępiały umysł przewinęło się więcej znajomych twarzy tych członków bractwa, których poznała i przez których teraz czuła lekkie ukłucia zmartwienia, ale ta jedna blondwłosa głowa krzyczała w niej najgłośniej, nieustannie dobijając się o uwagę z subtelnością celnie rzucanych cegieł. Przeczesywała wzrokiem teren i jej serce zabiło mocniej, gdy zauważyła znajomą sylwetkę w oddali. Nie zważając na to, że mogła się pomylić w ocenie, puściła się pędem w jej kierunku, obijając o luźno leżące kamienie i ogromne odłamy drewnianych belek. Potknęła się i zaryła nosem o spękaną kamienną podłogę, ale od razu poderwała się z powrotem na nogi, jakby ból się jej nie imał. Gdy się zbliżała, dostrzegła gęstniejące krople krwi na zbierającym się śniegu, układające się w wyraźną śnieżkę do leżącego ciała oraz uwijającego się wokoło człowieka. Do jej oczu zaczęły cisnąć się niechciane łzy, gdy rozpoznała bladą twarz rannego.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Karwelos nie mając pojęcia jakby tu jeszcze pomóc przyjacielowi, zaczynał powoli panikować. Kiedy minuty dłużyły się niemiłosiernie, a żaden pomysł nie przychodził na myśl, pojawiła się ona. Osobą tą była szczupła i niewysoka sylvari o skórze koloru seledynu. Najwidoczniej znała Morena bo patrzyła na niego oczami pełnymi łez, które ni jak nie znajdowały ujścia. Karwelos widząc jej zachowanie spróbował trochę ją uspokoić. -Nie martw się krew ktorą widzisz jest stara. Kapała na śnieg zanim jej nie zatamowałem, niestety nie specjalizuje się w leczeniu i zdołałem zrobić tylko tyle. -Mówiąc to wskazał na rozległą ranę. -Nazywają mnie Karwelos, razem z Morenem byliśmy w kuchni kiedy wszystko się zaczęło, ale o tym kiedy indziej. -Przedstawił się po czym zapytał. -Potrafisz może leczyć, albo masz przy sobie jakieś medykamenty? Moren potrzebuje jak najszybciej być uleczonym. -Dodał zmartwiony.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po tym jak Sewei zabrała Fezza, Markus ruszył w okolice dawnych schodów. Chciał on znaleźć kogokolwiek z rady kto mógłby wyjaśnić mu całą sytuację. Zdążył jedynie postawić pierwsze kroki na gruzach kiedy usłyszał rozpaczliwy krzyk sylvari, więc ruszył w stronę lamentów. Nad jego otwartą dłonią znów pojawiła się świetliska kula którą oświetlał drogę przez zgliszcza. Po prośbach Karwelosa o pomoc zza pleców Anivien wyłonił się Markus. Sylvari mogła poczuć ciepło jakie bije od kuli światła. Widział że kobieta ledwo co trzyma się na nogach jednak Moren potrzebował pomocy bardziej, klęknął więc przy człowieku. Przekazał on Karwelosowi fiolkę którą dostał od Trilight a którą Fezza wypić nie chciał po czym powiedział.
-Podaj mu to, ja spróbuję zrobić coś z tą raną. W tym momencie kula wtopiła się w dłoń Markusa, przycisnął on tą dłoń do rany Morena. Zaczął powoli przesuwać dłoń po ranie, milimetr po milimetrze. Po chwili uniósł lekko dłoń by sprawdzić postępy, rana dalej była ale przynajmniej nie tak krwawa jak wcześniej. Markus przeleciał dość melancholijnym wzrokiem po Anivien i Karwelosie i powiedział dość cicho.
-Mam nadzieje że to pomoże, ale jeśli nie to przynajmniej umierać będzie lżej.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Aendor chodził od jednego miejsca w drugie tam gdzie widział kogoś, kto potrzebował pomocy w odkopywaniu rannych ofiar.
Przez chmury zasłaniające niebo ciężko było stwierdzić porę dnia. Śnieg począł spadać coraz gęściej a mróz stawał się coraz bardziej siarczysty dla tych którzy nie byli odpowiednio odziani, lub nieprzyzwyczajeni do klimatu.

Norn stanął na chwilę gdzieś samemu nie wiedząc już gdzie i patrzył na zastygnięte ruiny. Jego twarz była pokryta krwią a jego ręce mimo, że już wyleczone, pulsowały tępym bólem.
Odwrócił swój wzrok w stronę gdzie jeszcze kilka godzin temu stały mury i patrzył w dal w kierunku gdzie stał trebusz nieprzyjaciela. Widząc udeptany śnieg i zasypane paleniska zrozumiał, że przybyła tu cała armia której celem było zrównanie z ziemią tej siedziby i pogrzebanie żywcem członków bractwa... ale dlaczego ? Był jeszcze zbyt młody i nie wiedział nic o tym, że Leth Mori Aiwe mogło mieć z kimś na pieńku.

***

Po dłuższej chwili wpatrywania się w dal, ujrzał lekkie odblaski światła za sobą w których rozpoznał znajomą mu magię.
Odwrócił się i podszedł bliżej lekko kuśtykając a mijając popękaną ścianę ujrzał jedną sylvari i trzech ludzkich mężczyzn w tym złotowłosego leżącego na ziemi, z ciężko zranionym barkiem.
Kiedy stał na uboczu i przyglądał się jak Markus leczy ranę Morena, usłyszał słowa padające z ust strażnika na które twarz Aendora nabrała wyrazów smutku.
Mocny powiew wiatru zawiał a medalion na piersi Aendora dźwięcznie zabrzęczał, zdradzając jego obecność wśród zgromadzonych.
Chwycił lekko w dłoń ów naszyjnik który kiedyś należał do jego drogiej przyjaciółki i przyjrzał mu się dokładnie przecierając palcem zbierając brud.
Głęboko westchnął i podniósł głowę, na jego obliczu było widać determinację kiedy podchodził żwawym krokiem do zebranych. Uklęknął obok rannego Morena i zwrócił się do Markusa: Nie będziemy ciągnąć losów ze śmiercią, musimy być pewni, że przeżyje.
Ze swojej sakiewki wyciągnął drobny kryształek który zdobył na misji w Dry Top, rzekomo zwiększał magiczne zdolności tego kto go ma w swoim posiadaniu.
Również nie jestem wyspecjalizowany w leczeniu... ale najwyższy czas to zmienić.
Jedną dłonią trzymał medalion wiszący na piersi a drugą w której trzymał kryształ, uniósł nad raną mesmera.

Lekka aura zaczęła formować się wokół rannego, dłonie norna jednak zamiast niebieskiego światła, poczęły świecić kolorem nienaturalnym dla magii strażników albowiem przypominało blask świtu.
Po krótkiej chwili przyjemne ciepło otoczyło wszystkich niwelując chłód z zewnątrz, spokojne i kojące w swej istocie sprawiało, że rana przestała już w ogóle krwawić oraz powoli zaczęła zanikać lecz nadal obrażenie pozostawało widoczne.
Jestem pewien, że to ustabilizuje jego stan...
Kryształ wymusił z norna ogromne pokłady energii magicznej przez co nie mógł już kontynuować dalszego leczenia, włożył magiczny przedmiot do sakwy po czym zaczął sapać a z jego nosa ciurkiem płynęła krew.
Karwelos... podaj Morenowi tą fiolkę... zgaduję, że ma ona jakieś właściwości lecznicze.
Powiedział do drugiego strażnika.

Norn stał się blady i w kącikach jego ust zaczęła zbierać się krew, jednak siedział bez słowa i wpatrywał się co chwilę to na ranę, to na Morena mając nadzieję, że ich wspólne wysiłki uratują człowieka przed zgubą.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Podczas wcześniejszego nagłego zerwania się z ziemi, świeża jeszcze i dopiero co zakrzepła nieco rana, faktycznie została naruszona i zaczęła na nowo krwawić. To naturalnie nie polepszyło stanu i tak już bladego niczym śnieg Morena i zmusiło go do powrotu do pozycji leżącej. Zdawało się, że stracił przytomność. On jednak słyszał wszystko co dzieje się wokół, ale nie miał nawet siły by podnieść powieki. Przez chwilę zastanawiał się jak długo jeszcze może potrwać ten stan i czy nie lepiej byłoby już po prostu zasnąć? Ból w barku nie ustawał nawet na chwilę a do tego coraz bardziej czuł się jak kostka lodu. W końcu siedząc w ciepłej kuchni mało kto ubiera się w ciepłe kożuchy. Czy przypadkiem utworzona ścieżka krwi nie stanowiła teraz ciała stałego, które ciągnęło by się za nim, gdyby próbował stąd pójść?

Po chwili usłyszał gdzieś nad sobą jakąś wymianę zdań. A więc jednak ktoś po nich przyszedł! Zdawało mu się, że liczba osób wokół jakby znacznie się powiększyła. Kiedy złowroga ciemność znów zaczęła go pochłaniać, poczuł nagle jakieś ledwo wyczuwalne ciepło. Nie wiedział co to, ale przypomniało mu się... grzane wino przy skwierczącym kominku. Czy to znowu umysł płatał mu figle? Po jakimś czasie wrażenie to jeszcze wzmocniło się, jakby została użyta jakaś potężniejsza magia. Nawet ból w barku wydawał się jakby mniejszy.

Kiedy na nowo poczuł na twarzy ukłucie mrozu, jego umysł doznał pewnego rodzaju orzeźwienia. Westchnął cicho, wypuszczając ciepłe, parujące powietrze, a następnie otworzył wreszcie oczy. Zobaczył nad sobą całą gromadkę, która miała dość nietęgie miny. Naprawdę chciał uśmiechnąć się na ich widok, ale czuł się tak słabo jak liść na wietrze. Po chwili jednak zauważył, że wśród nich jest również Anivien, której twarz na dodatek była zalana łzami! No chyba to nie z powodu...
- Anivien... - Powiedział najgłośniej jak potrafił, czyli tak cicho, że ledwo ktoś mógł to usłyszeć.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po odkopaniu Azy i odesłaniu jej razem z Shirangiem w kierunku resztek bramy, Norn usiadł na kamieniach, oparł się o łopatę i otarł pot z czoła. Rozglądał się po gruzowisku, nasłuchując czy ktoś nie pomoże pomocy, ale jego uwagę zwróciło zgromadzenie w pobliżu. Podniósł się i ruszył w kierunku grupy, chcąc dowiedzieć się o co chodzi.

Kiedy podszedł, zobaczył znajome mu twarze - Morena, Aendora, Markusa czy zapłakaną Anivien. Zobaczył, że starają się zrobić co tylko mogą, żeby ocalić leżącego mężczyznę. Z racji, że jego wiedza medyczna była praktycznie zerowa, oparł się tylko o kilof i obserwował wysiłki reszty grupy, czekając na jakąś okazję do ewentualnej pomocy.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Jakby z oddali dosłyszała głos człowieka. Spojrzała lekko nieprzytomnym wzrokiem na niego i na moment zdziwiła się, dlaczego ma tak rozmazaną twarz. Dopiero po kilku sekundach zaiskrzyło w jej myślach zrozumienie i otarła niecierpliwym gestem oczy. Kiwnęła poważnie głową Karwelosowi i zachrypniętym głosem odpowiedziała:
- Jestem Anivien... i nie, nie znam się na leczeniu.

Podłamana, pochyliła się nad blondynem i delikatnie przyłożyła zmarzniętą dłoń do jego policzka. Był lodowato zimny. Zaczęła ją ogarniać panika. Dotąd jej priorytetem było "odnaleźć" ale nawet przez ułamek sekundy nie przyszło jej do głowy, by zaplanować działanie w przypadku, gdyby trafiła na rannych. Skołowana, wystraszona, rozejrzała się. Wokoło nich zaczęły gromadzić się kolejne niedobitki, skupieni przy leżącym Morenie. Chociaż z początku nie zdawała sobie z tego sprawy, poczuła się troszkę cieplej wraz z przybyciem nieznanego jej mężczyzny. Wydawał się emanować swoistego rodzaju aurą, uroczystą, niczym rycerz, chociaż wygląd nie wyróżniał go na tle innych ludzi. Zdusiła krzyk, gdy przycisnął do rany Morena dłoń, w której przed chwilą zdawał się tlić płomień.

Następne sceny ciężko przebijały się przez jej wymęczoną czaszkę. Norn, niezbyt wysoki, ale o solidnej budowie, roztoczył wokoło nich ciepło, które na chwilkę, krótką chwilę odgoniło zimno. Chciała przez chwilę powstrzymać go od używania kryształu. Bała się magii, jak każdy boi się tego, co nieznane, jednak strach przed śmiercią Morena wygrał nad strachem przed czarami. Jego działania przyniosły skutek i człowiek powoli otworzył oczy. Na cichutki dźwięk swojego imienia, sylvari zadrżała i oparła dłonie na ramionach norna i mężczyzny, zaciskając na nich słabo palce. Posłała Harraldowi spojrzenie pełne ulgi i zachwiała się lekko na nogach.
- Dziękuję wam... - wymamrotała przez zdrętwiałe wargi i spojrzała każdemu z nich w oczy, próbując wyrazić w ten sposób całą wdzięczność, jaka się w niej skłębiła. Z niepokojem zauważyła też ślad krwi w kąciku ust norna, jednak zimno zaczęło coraz śmielej dobierać się do jej kości i ledwo była w stanie formułować słowa.

- Czy... ktoś jeszcze został... w środku? - mówiła powoli, ledwo poruszając ustami i z niepokojem czekając na odpowiedzi. Każdemu słowu towarzyszył kłąb pary. Gdzieś w oddali dotarło do nich złowrogie skrzypienie. To stare drzewa otaczające ruiny siedziby jęczą w trwodze przed nadchodzącą zawieją.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Norn z ciepłym uśmiechem kiwnął głową na słowa podzięki Anivien oraz odetchnął z ulgą kiedy Moren otworzył oczy.
Lekko trącił wierzchnią stroną swojej dłoni ramię Markusa i powiedział: Dobrze, że zasklepiłeś wcześniej ranę albowiem nie wiem czy wystarczyłoby mi energii magicznej na dokończenie leczenia.
Cicho zachichotał pod nosem i zaczął kaszleć, przekręcił głowę na bok a krew poleciała mu z ust mieszając się ze starą, zaschniętą krwią na jego ciele.
***

Aendor nigdy nie używał kryształu zefirytów. Prawdą jest to, że takie przedmioty faktycznie potęgują możliwości magiczne lecz tylko kiedy ma się wiedzę jak ich używać. Norn uznał, że to będzie dobry pomysł jednak nieumiejętne użycie artefaktu zamiast pomnożyć jego siłę aby wzmocnić zaklęcie lecznicze, to efekt leczenia był przypłacony kosztem niemalże całej energii norna. Dodając do tego poprzednie obrażenia, jego stan nie należał do najlepszego.
***

Nie przejmując się tym jednak, zwrócił się do Anivien i mówił powoli starając się uśmiechać aby zakryć swój obecny stan:
Kiedy doszedłem do siebie... wróciłem do ruin i większość czasu spędziłem na...*ciężkie sapanie* ...na odkopywaniu. Byłem niemalże wszędzie już i... i znajdywałem zarówno żywych, nieprzytomnych... jak i martwych.
Rozejrzał się dookoła i nasłuchiwał za jakimiś wołaniami, jednak świst wiatru dudnił mu w uszach.
Powoli i głęboko oddychał, mówił spokojnym głosem przerywanym co chwilę przez napływającą do ust krew.
Zamieć się zbliża... nie wiem już ilu udało nam się wydostać... a ilu mogło jeszcze pozostać... zakopani pod gruzem. Jednak obawiam się... że w obecnej sytuacji... możemy nie dać rady już... wydostać kogokolwiek.

Jego ubranie było poszarpane wskutek wcześniejszej przemiany w formę niedźwiedzia i przyjęcia na siebie całego sufitu głównego holu byłej już siedziby, osłabione ciało tym razem było podatne na mróz jak na zwykłego człowieka.
Kiedy skończył mówić, otulił się rękoma starając się przepuścić przez swoje dłonie lekki ogień, jednak nie był już w stanie tego zrobić.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tajemnicza magia Aendora faktycznie zdziałała najlepsze rezultaty ze wszystkich poprzednich prób. Rana całkiem dobrze zasklepiła się, a wszak była to dziura na wylot przebita. Dodatkowo zmniejszyła się ona dość mocno, dzięki czemu samodzielnie nie mogła już zagrażać życiu mesmera. Nadal jednak był on bardzo osłabiony, gdyż trudno, żeby cała utracona krew zregenerowała się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nasilający się mroźny wiatr nie polepszał sytuacji a zdawało się, że najgorsze jeszcze przed nimi.

Moren usiłował podnieść się, ale szło mu to co najmniej żałośnie. Podpierając się dłońmi na śniegu, zdał sobie sprawę, że mróz wręcz paradoksalnie palił jego palce. Wzdrygnął się, kiedy zauważył kątem oka, na swych zamarzniętych na kostkę włosach, czerwone plamy. Udało mu się osiągnąć pozycję siedzącą, ale zaraz oparł się na będącym wciąż w pobliżu Karwelosie. Analizując słowa Aendora, zdał sobie sprawę jakim musiał być do tej pory utrapieniem dla całej grupy i bardzo pragnął to zmienić. Spoglądając jednak po wszystkich, trudno było nie przyznać mu racji, że raczej na niewiele się zdadzą teraz w misji ratunkowej. Trzeba było ratować przede wszystkim tych, co jeszcze żyli, a jeśli jak najprędzej się stąd nie wydostaną... Cóż, ich los mógł być raczej marny.

Spojrzał na Anivien. Nie miał pojęcia skąd się tutaj wzięła, nawet dawno nie miał okazji jej zobaczyć. A jednak to jej głos słyszał w otchłani ciemności, która go pochłaniała. Czyżby faktycznie szukała tutaj w zgliszczach właśnie jego? A może mu się tylko zdawało, wciąż nie miał pewności. Jedno było oczywiste. Nie mógł pozwolić, by z powodu z jakiego się tutaj znalazła, zginęła marnie, zamarzając w zamieci, która niechybnie zbliżała się coraz szybciej.

Aendor i Markus także nie wyglądali najlepiej. A to tego jeszcze Karwelos, przecież on dostał wielkim głazem w głowę! Moren przypominał sobie powoli co się w ogóle wydarzyło. Zdecydowanie trzeba było jak najszybciej stamtąd uciekać, tylko gdzie? Mesmer nie znał zbyt dobrze tej okolicy, zwykle przesiadywał jedynie w siedzibie...
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Markus podczas leczenia rany odparł Anivien.
-Widziałem Marsusa i Sewei, wspólnie odkopaliśmy Fezza. Do tego była jeszcze jakaś dwójka nowicjuszy i... Lynerys? Nigdzie nie było Mikaela a Mirranda ledwo trzyma się życia tak więc brak nam medyków. Nie widziałem także nikogo z rady...
Zabierając dłoń z rany Morena światło ulotniło się z niej ponownie formując kulę która lewitowała pomiędzy zgromadzonymi. Markus chciał coś powiedzieć jednak wydał z siebie dziwny bulgoczący dźwięk, odwrócił się żeby odkaszlnąć przez co zostawił czerwony ślad na rękawie, popatrzył na Aendora i powiedział zmęczonym głosem.
-Zamieć... tak... Nie przetrzymamy tu nawet godziny. Odwracając się do Harralda. Harrald, twoja kuźnia jest niedaleko?
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Tak, w godzinę spokojnie dotrzemy. - powiedział Harrald, prostując się powoli. - Mam jeszcze jednego Dolyaka z noszami, do ciągnięcia Morena. Jak ktoś się nie czuje na siłach, może też na niego wsiąść, Freki utrzyma ten ciężar. - Machnął łopatą w kierunku zwierzęcia stojącego przy bramie. - Tylko rzeczywiście trzeba się śpieszyć, bo zamiecie o tej porze roku potrafią być wyjątkowo potężne. Co do pozostałych tutaj... W paru miejscach pod kamieniami dalej czasem słychać ciche wołania o pomoc, jednak obawiam się, że nie mamy ani czasu, ani ludzi, anie sprzętu, żeby ich odkopać. Możemy mieć tylko nadzieję, że jakimś cudem przeżyją zamieć. - pokręcił głową Norn. Zmęczenie biło mu z twarzy, przykopane warstwą pyłu z przewalanych kamieni. - Dajcie tylko znać, a przywołam tu Frekiego, żebyśmy mogli szybko wyruszyć.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W miejscu gdzie były drzwi od Laboratorium zaczęło dochodzić do dziwnych ruchów, skały które zmiażdżyły biblioteczko-wejście zaczęły się osuwać, po chwili zaczął wystawać fragment Golema Bojowego powoli odsłaniający wejście do Laboratorium, z środka dobiegał głos.
- Szybciej! Szybciej ty kupo złomu! Był to głos Dirlonda który nie szczędził słów żeby krzyczeć na swojego golema.

***
Aiitaa powoli dochodził do siebie, jego hełm zatrzymał część uderzenia ale samemu później się rozpadł, z lekką migreną zaczął rozglądać się po resztkach kuchni po czym jego wzrok spoczął na Kliaxx, która sprawdzała jego stan.
- Ugh...Jesteś cała? Rzucił dość mocno zmęczonym głosem po czym przetarł oczy.
- Tak. Główna Kucharka rzuciła dość zdenerwowanym tonem głosu, rozejrzała się w okół siebie po czym rzuciła.
- Musimy poszukać innych członków gildii. Rzuciła dość stanowczym tonem głosu w stronę Fluxa, ten w reakcji na to stanął na nogi, rozejrzał się w poszukiwaniu swojego młota którego nie znalazł po czym skinął głową na znak że się zgadza.

***
Virlir ocknął się leżąc na gruzach schodów, ciągle czuł ból w okolicach całego ciała, jednak najbardziej czuł to w swojej lewej dłoni, spojrzał po raz kolejny na nią widząc że dalej jest zaklinowana w skałach, nie wiedząc za bardzo co robić starał się z wszystkich sił aby wyciągnąć dłoń spod gruzów, co zakończyła się dość głośnym wrzaskiem z bólu oraz kontynuowaniem mordęgi.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Czując ulgę że Moren jednak przeżyje, rana głowy zaczęła o sobie przypominać. Wiedząc jednak że nie jest to czas i miejsce żeby się nad sobą użalać zacisnął mocniej zęby i próbował zapomnieć o bólu. Próbując zaprzątnąć sobie myśli czymś innym przeniósł wzrok na Aendora. Widząc, że ten po uleczeniu Morena nie ma się za dobrze dał mu fiolkę z miksturą leczniczą
mówiąc -Proszę tobie chyba bardziej się teraz przyda jak Morenowi. Następnie podniósł się cieżko przy tym dysząc ponieważ rana głowy znowu o sobie przypomniała i pomógł wstać Morenowi, który będąc osłabionym był dość ciężki. -Myślę że możesz już przywołać swojego Dolyaka. -Zwrócił się do czarnobrodego norna, dysząc z wysiłku czemu towarzyszyła biała chmurka. Po czym popatrzył na chmury zwiastujące zamieć i modlił się w duchu żeby zdążyli do chaty zanim to lodowe piekło się rozpęta.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy życie Morena przestało wisieć na włosku, Anivien uspokoiła się nieco i pozwoliła sobie na kilka głębszych oddechów. Lodowate powietrze na chwilę zmroziło jej gardło i ten ból pozwolił jej znowu być sobą. Nie było czasu na użalanie się. Uważniejszym i zdecydowanie trzeźwiejszym wzrokiem zbadała uważnie twarz norna, który odpowiedział jako pierwszy na jej pytanie.

- Zaczniemy od tego, że jeśli znajdzie się ktoś... w potrzebie, kogo trzeba będzie wydostać... z siedziby, ty z nami nie idziesz. Potrzebujemy pledu albo chociaż... płaszcza dla Ciebie. Nie możesz się dalej narażać.
Wokoło jej głowy oddech zmieniał się w gęstą parę. Dalej miała trudności z mówieniem, usta piekły ją i mrowiły od zimna, jednak jej głos był spokojniejszy i bardziej zdecydowany. Ponownie położyła mu dłoń na ramieniu i z troską zajrzała w zmęczone ślepia.
- Potrzebujesz ciepła i odpoczynku. Zrobiłeś więcej niż niejeden w naszym bractwie dla tych... którzy zostali uwięzieni w tej kamiennej pułapce, która do dzisiaj była naszym domem. Proponuję, byś udał się do kuźni Harralda, gdzie wszyscy się zbierzemy, gdy upewnimy się, że wyratujemy tylu, ilu tylko zdołamy. Moren... - odwróciła twarz w kierunku blondwłosego mężczyzny - ty powinieneś iść z Aendorem. Musicie nabrać sił... by móc opatrzyć tych, których uda się nam odratować. Wszystko się przyda... ciepła herbata, gorąca woda do obmywania ran... czyste materiały do tamowania krwawienia, rozpalony kominek, koce. Prosta, ciepła strawa. Wiem, że dacie sobie radę.

Zwróciła teraz uporczywe spojrzenie dużych, fioletowych oczu w stronę Markusa.
- Nie widziałam Owiqa, ani Virlira... nie pamiętam też, by rzucił mi się w oczy nasz główny technolog, Dirlond. To nie wróży dobrze. W zasadzie... nie widziałam nikogo z radnych. To niepokojący znak. Musimy się upewnić, że nie ma ich w środku.

Zmarszczyła brwi, gdy jeszcze jedna znajoma twarz przemknęła jej przed oczami. Rozczos... oby Rozczos była bezpieczna... tę myśl przerwał głośny wrzask bólu, dochodzący od strony zawalonych schodów.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Markus dalej patrząc na Harralda odparł niemal ze złością.
-Przecież nie zostawimy tu nikogo na pewną śmierć. Jeśli słychać czyjś głos wciąż jest nadzieja.
Opierając się rękoma o nogi wstał z klęczek, przez chwilę słuchał Anivien i kiedy wspomniała ona o "wszystkim co się przyda" dodał.
Wszystko nawet alkohol i narzędzia kowalskie, przy poważniejszych urazach herbata i koc nie wystarczą.
Następnie zwrócił się do sylvari.
Radni... nie wierzę że nie wiedzieli o tym, ale przecież nie zostawili by nas na śmierć. Nie mniej jednak musimy pomóc komu tylko się da.
Krzyk odwrócił jego uwagę, w tym samym momencie magiczne światełko poleciało w stronę schodów.
A więc jednak wciąż jest nadzieja.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 385 gości