Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Nad Maguumą wschodzi słońce. Ten piękny widok może obserwować garstka podróżników lecących nad gęstą dżunglą na pokładzie sterowca “Nieulękłego”. Na dziobie stoi młoda asura która z otwartymi ustami wyraża swój zachwyt głośnym:
- Łał! -
Jej przyjaciel z krewe, Migg, nie wydaje się zadowolony. Trzyma się mocno barierki i myśli tylko o jednym - nie patrzeć w dół.
- Migg, patrz tam! Wyverny! Są tak daleko ale na tle słońca czasem którąś widać! -
Asura odwrócił się w stronę, w którą wskazywała Cayi. Rzeczywiście, na tle nieba widać było jakieś poruszające się kształty. Wiele kształtów. Migg wolał jednak nie patrzeć na nie. Chciał jak najszybciej znaleźć się na ziemi, na stałym gruncie, nie obchodził go zapierający dech w piersi widok dżungli. Obrócił głowę w drugą stronę, z której dotarł do niego głos jego szefa, profesora Qlaxxa.
- Cayi, proszę zapisz wszystkie swoje obserwacje, natychmiast! - Polecił starszy asura który właśnie zasiadł do stołu.
Na dziobie Nieulękłego został ustawiony długi stół z obrusem, na nim został przygotowany posiłek, śniadanie na ten wiekopomny dzień. Był to już prawie rytuał który został złamany tylko raz gdy padało. Lecieli już czwarty dzień, od wylotu z Queensdale aż tutaj, na obszary położone dość spory dystans na zachód od Verdant Brink.. Prawie wszyscy już się zebrali, Sigyn, Kenneth i Lynerys siedzieli po prawej stronie profesora, za nimi, bliżej Cayi i Migga, siedzieli Eylan i Boeniath. Po lewej od Qlaxxa zasiedli Bennet i Eva. Na mostek właśnie wmaszerowali razem popielczyca Futrzaczek i asura Owiq. Brakowało jedynie trójki osób, w tym pani kapitan Nieulękłego, Rikstie.
- Już Ci mówiłam, że wiadomość jeszcze nie przyszła. Zapewniam Cię, że będziesz jedną z pierwszych osób, które się o tym dowiedzą. - Mówiła podirytowana już Sigyn.
Wszyscy członkowie wyprawy, byli świadom o jakiej wiadomości mowa. Grupka łowczych z Zielonej Budy wyruszyła kilka dni wcześniej, by móc wybadać teren i stwierdzić czy jest wystarczająco bezpiecznie na przeprowadzenie badań.
- O, tam na dole! - Znów krzyknęła asura Cayi. - Stado saurian! Możemy zlecieć niżej? -
- Cayi, już Ci mówiłem! Pakt leciał nisko i strzelał w dżunglę to stracili całą flotę! My nie będziemy ryzykować tej głupoty! - Opieprzył ją profesor, a potem zwrócił się do Sigyn patrzą na nią jak na komara. - Jastrząb miał być wczoraj, ale my już tu jesteśmy. Mogę poczekać parę godzin, ale potem schodzimy. Do wyprawy zgłosiło się sporo osób i jestem pewny, że gdy już dolecimy do wyznaczonego miejsca nie będzie nam groziło niebezpieczeństwo ze strony smoka. -
- A niby skąd taka pewność? Właśnie po to mieliśmy czekać na tą wiadomość. Po za tym, jak chcesz tam przetrwać bez łowczych? Czy to nie przez nich zgłosiłeś się właśnie do nas? -
- Na miejscu potrzebni mi łowczy i Ci tutaj. - Posłał szeroki uśmiech do zatrudnionej pomocy. - Już dawno przelecieliśmy nad polem bitwy, Mordremoth zajęty jest odpieraniem ataku Paktu, od wczoraj nie widzieliśmy ani śladu jego roślin. Nie powinien się nami przejmować. -
- Jak grochem o ścianę… - skomentowała dziewczyna. - Mordremy, to nie jedyne niebezpieczeństwo, jakie na nas tam czyha. Nie wiemy nic, o florze i faunie. Nie wiemy, co może być dla nas przydatne, co niebezpieczne, a co będzie chciało nas zabić. - Mówiąc to, spojrzała w stronę wyvern, które latały po nieboskłonie.
Migg który stał bliżej wydawał się mocno nad czymś zastanawiać, nie odrywał wzroku od czegoś co zobaczył. Cayi cały czas z zachwytem obserwowała swoje stadko saurian.
- No już, po to właśnie mamy tych tutaj dzielnych śmiałków! Wszystko będzie dobrze? Co wy na to, moi wspaniali towarzysze? - Qlaxx zwrócił się do wszystkich, Futrzaczek i Owiq zasiedli właśnie przy stole.
Ostatnio zmieniony 17 paź 2021, 6:30 przez aiwe_database, łącznie zmieniany 1 raz.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Boeniath odetchnęła z ulgą. Oddalili się już dość daleko od strefy działań paktu by ten....głos już jej tak nie nękał. Rzuciła spojrzenie na Eylana i zastanowiła się czy on też miał z tym problem. Potrząsnęła jednak głową starając się zapomnieć o wczorajszym dniu i wróciła uwagą do jedzenia na stole.
Zaczęło się w porządku. Sylvari była bardzo podekscytowana wyprawą. Nie dość że mieli się udać w niezbadane i zapewne niebezpieczne tereny, to jeszcze mieli tam lecieć statkiem powietrznym! W życiu tylko raz leciała taką machiną.
- Dwa razy. - Poprawiła się w myślach, tnąc kawałek mięsa na małe kawałeczki. - Chociaż ten drugi się nie liczy skoro całą drogę byłam nieprzytomna.
Widoki były wspaniałe. Ziemia powoli przepływała daleko pod nimi. W bezchmurną pogodę można było zobaczyć niezwykle duży obszar Tyrii. Boeniath spędzała całe dnie na dziobie obserwując krajobraz dookoła nich i chłonąc wszystko co widziała. Szybko też zaprzyjaźniła się z jedną z asur krewe o imieniu Cayi. Asura była równie podekscytowana wyprawą co ona sama. Kiedy nie musiała pomagać Qlaxxowi, siadywała wtedy obok niej na dziobie i godzinami potrafiła opowiadać o swoich badaniach oraz tym, co mogą odkryć podczas tej podróży. Boeniath bardzo miło się jej słuchało i oglądało scenerię w dole. Kiedy znowu powróci do Grove, te widoki będą mogli oglądać wszyscy sylvari połączeni ze snem. Myśl ta wprawiła ją wtedy w uśmiech. Uśmiech, który znikł po chwili, zastąpiony zawziętym grymasem twarzy. Tak, bardzo dobrze wiedziała że kierują się bardzo blisko...tego.
- Jednak nie było tak źle. - Pomyślała ugniatając pokrojone mięso w małe kuleczki.
Kiedy tylko minęli kraniec pustynnych regionów i zaczęli lecieć na dżunglą, pojawiło się. Początkowo niewyraźnie i cicho, zupełnie jak w obecnej siedzibie bractwa albo podczas jej podróży. Jednak cały czas stawało się to głośniejsze, i głośniejsze, i głośniejsze. Stało się też wyraźne. Słowa...głęboki głos powtarzający te same słowa. Pamiętała że z całej siły starała się zagłuszyć ten głos. Czy to głośnym śpiewaniem, czy próbami medytacji. Pamiętała jak inni członkowie wyprawy rzucali jej uważne spojrzenia. Słyszała jak mówione było że zabieranie Sylvari na pokład mogło być błędem. Postanowiła wtedy zamknąć się w jakimś małym pomieszczeniu i poczekać aż głos minie. Recytowała przykazania tablicy Ventariego, głaszcząc pnącza Paszczusi zwinięta w kłębek na podłodze.
Skrzywiła się nieco kiedy to sobie przypomniała. Mając obecnie przed sobą małą stertę mięsnych kuleczek. Boeniath wyjęła woreczek który zabrała ze sobą. włożyła rękę do środka i nabrała szczypty czerwonego proszku. Był to sproszkowany krwawy kamień, substancja równie niezwykła, co bezużyteczna. Oczywiście nie dla niektórych, w tym jej samej. Starając się nie marnować proszku, sylvari posypała go ostrożnie na mięsne kuleczki. Zadowolona z rezultatu schowała woreczek i wzięła pokarm w garść. Następnie wybierając jedną z nich, przystawiła ją do swojego lewego ramienia. Po krótkiej chwili pojawiły się tam pnącza Paszczusi. Wodziły one lekko za kuleczką, którą trzymała w palcach. Kiedy zbliżyła karmę do roślinki, na największym pnączu otworzyła się powoli mała paszcza. Przypominające małą, fioletową muchołówkę szczęki pochwyciły mięso i zamknęły się na nim łapczywie. Boeniath zachichotała i wzięła w palce kolejną kuleczkę. To naprawdę było odprężające. Prawie mogła teraz ignorować te niewygodne szepty z tyłu jej głowy.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielka zamiast grzecznie zasiąść z resztą przy stole, na czterech łapach popędziła w stronę dziobu sterowca w chwili w której ujrzała latające na horyzoncie bestie. Wręcz wpadła na barierkę z przodu chwytając się jej łapkami i wychylając niebezpiecznie za nią. -Jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...- Westchnęła przeciągle na widok fruwających w oddali majestatycznych Wyvern.
-Proszę pana! Proszę pana!- Obejrzała się na profesora Qlaxxa jedną ręką wciąż trzymając się barierki a drugą wskazując latające jaszczury. Aż skakała w miejscu podekscytowana. -A na nich też będziemy laaaaaaaatać?!- Z oczami pełnymi nadziei patrzyła na asurę.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Początek podróży był dla Lyn istnym koszmarem. Ciągle klęła sama do siebie i chodziła zirytowana, że czegoś na pewno zapomniała... że na pewno nie wzięła wszystkiego co jej się przyda, a jej spory plecak zaległ w jej kajucie. I tak też było. Lyn oczywiście zapomniała swoich okularów, dlatego przez początek podróży była tak wściekła i rozdrażniona, że z kijem nie podchodź. Siedziała naburmuszona, a ci którzy do niej podchodzi, szybko rezygnowali bo odsyłała ich warknięciem lub wiązanką dość nieprzyjemnych określeń. W końcu jednak opuścili Krytę, i zagłębili się w dalsze zakątki Tyrii, dlatego Lynerys nieco się uspokoiła widząc nieznane jej miejsca z góry, niektóre widoki naprawdę zapierały dech w piersiach.

Kobieta stała teraz nieco dalej od reszty, opierając się o barierkę i podziwiając widoki. Odeszła od stołu po chwili chcąc podziwiać widoki póki miała okazje. Kapelusz pozostawiła wraz z innymi rzeczami w kajucie, a ona sama pozwoliła włosom falować na wietrze. Podróż mijała im jak dotąd spokojnie, a Lynerys zastanawiała się co się dalej stanie. Nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia niepokoju od początku podróży. Teraz jednak widziała wiwerny w oddali i wpatrywała się w nie z nieukrywaną fascynacją. Może jednak ta podróż nie będzie niezapomniana w złym tego słowa znaczeniu... może. I wtedy usłyszała słowa członków załogi, co wyrwało ją z rozmyślenia.
-Uważam, że faktycznie powinniśmy uważać na te tereny, zwłaszcza że zupełnie nic o nich nie wiemy, dlatego na pewno nie polecam podchodzić do sprawy zbyt... pochopnie i żywiołowo. - po ostatnim słowie zerknęła znacząco na Futrzaczka. W jej przypadku na pewno to się nie sprawdzi... zresztą Cytryna też nie była zbyt pewnym sojusznikiem, z tą myślą zerknęła również na sylvari, która właśnie karmiła swoją obrzydliwą narośl. Widząc to Lynerys wzdrygnęła się z obrzydzeniem i wróciła wzrokiem do pozostałych członków załogi, zatrzymując dosłownie na chwilę wzrok na Kennym.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

“Nieulękły” był wspaniałym sterowcem. Potężna maszyna przemierzała nie do końca odkryte krainy, lekko kołysząc się na wietrze.
Każda, choćby najmniejsza zmiana w nachyleniu powietrznego statku była dla Owika katuszą. Mało jadł i pił, gdyż większość i tak po jakimś czasie wylatywała za burtę, zwracana przy akompaniamencie stękań i pojękiwań pozieleniałego Asura. Widokami, choć zapierającymi dech w piersiach Owiq nie zawracał swojej genialnej głowy. W sumie, przebywając na pokładzie starał się patrzeć wyłącznie na jego drewnianą podłogę.

Na widok jedzenia na stole, choć bez wątpienia było apetyczne, Asura ze swymi żołądkowymi problemami musiał przyłożyć dwa palce do ust, aby zatrzymać odruch wymiotny. Kiedy poczuł jak wiatr cichnie i atak mdłości przechodzi postanowił nalać sobie szklankę wody, którą podczas lotu był zmuszony zastąpić alkohol. Siedział tak przy stole, ponury i markotny, nie odzywając się prawie wcale.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Eylan jadł powoli. Co chwila ukradkiem lustrując całą ekipę.
Kiedy już zjadł przeszedł się po statku, szukając jakiegoś zacisznego miejsca. Jeśli takowe znalazł, zaczął medytować. Po jakimś czasie zrobił się śpiący, więc zrobił kolejną rundkę po statku, tym razem znajdując jakieś przytulne miejsce przy barierce by usiąść i zasnąć. Zanim jednak odpłynął, krzyknął:
-Jakby mnie ktoś szukał, tutaj jestem!
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pani Eva Lacroix raczej nie marnowała czasu śniadania na takie głupoty, jak rozglądanie się po krajobrazach. Większą uwagę przywiązywała do swojej herbaty, niż do tego, co działo się za barierkami. I to wcale nie ze względu na szacunek dla posiłku, bo wyraźnie nie jadła jak przedstawicielka szlachty, którą podobno stała się całkiem niedawno. Nie, ją po prostu te widoki nudziły.
Całą dotychczasową podróż zresztą spędziła na grzebaniu w swoim karabinie i ostrych spojrzeniach na otaczający ją świat.
- Brak odpowiedzi to również odpowiedź. - stwierdziła spokojnie na pytanie Asury, przez chwilę jeszcze przyglądając się, jak jedna z sylvari pakuje właśnie jedzenie do swojej wypaczonej narośli na plecach. Pokręciła tylko lekko głową, zerkając w końcu na Qlaxxa. - Ale przecież nie jesteśmy tutaj tylko po to, by patrzeć na zwierzęta.
Wytarła palce o chustkę, którą niedbale wyrzuciła za pokład, by zaraz jednak na nowo przyjrzeć się temu, co jeszcze mogłaby zjeść.
Jeżeli ten szaleniec zdecyduje się niedługo lądować, to będzie potrzebowała sporo energii w zapasie.
- Motylku, podasz mi jajka? - zwróciła się do swojego męża z nieco krzywym uśmiechem. Tak delikatne słowo gryzło się bardzo z jej poharataną buzią i ochrypłym głosem. - Oswajaj się powoli z ich obecnością. Naprawdę liczę, że po tej wyprawie, będziesz mógł pochwalić się własną parą. - dodała z właściwą sobie wrażliwością, wyciągając w oczekiwaniu dłoń do Bennetta.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Cztery dni minęły Kennethowi jak oka mgnienie, gdyż większość czasu podczas każdego z nich spędzał pod pokładem, dbając o odpowiednie rozciągnięcie mięśni oraz ćwicząc z kilkoma przerwami na dzień, by nie stracić formy i być przygotowanym na potencjalny atak. Piękne widoki i egzotyczne zwierzęta jakie mijali, nie miały z kolei dla niego żadnej atrakcyjnej wartości i było jedynie kolejnym zagrożeniem, którego warto było się wystrzegać. Poświęcał więc im jedynie praktyczną uwagę w przerwach na odpoczynek, rozważając różne scenariusze podczas których nagle zostają rzuceni niespodziewanie na łaskę i niełaskę dżungli pod nimi.
Obecnie Kenneth drzemał, a przynajmniej mógł robić wrażenie śpiącego, gdyż z wywalonymi na stół nogami, trwał w krześle z przymkniętymi oczyma, przyodziany w lekkie odzienie podróżne. Jego twarz prezentowała się aż nazbyt spokojnie, tak jakby cokolwiek mu się śniło, posiadało w miarę pozytywny oraz relaksujący aspekt. Prawda była jednak taka, że słuchał cały czas rozmów osób w okół niego i starał się przy okazji zrelaksować, by zyskać nowe siły do dalszych ćwiczeń. Więc nawet sama Lynerys, mogła jedynie obejść się widokiem jego zarośniętej nieznacznie twarzy oraz pełnej ignorancji jej osoby dzisiejszego dnia.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Bennett siedząc na jednym z tych nie do końca wygodnych krzeseł i ze skwaszoną miną, oparł dłoń o policzek i lekko przekrzywił spojrzenie, zerkajac na migające w przestworzach skrawki chmur. Szlachcic zdawał się już dawno odstąpić od formalności w momencie, jak podczas pierwszego posiłku na pokładzie, jego żona z sosem na ustach postanowiła wydać z siebie dźwięk na miarę stworzeń jak Usta Zhaitana.
- Hmm? - jego wzrok zapadł na żonę, która tak umilnie poprosiła go o dalszy osiłek. Na jego ustach wyrósł niemal szamacki uśmiech, kiedy wyprostował się i sięgnął po talerzyk. - Och, ależ oczywiście. To nie tak, że ostatnio miałaś je w ... - Lacroix wykonał subtelny gest dłonią, kiedy postawił lśniace, białe jajeczka przed Evą. - Majonez jak zawsze? - zaproponował niemal lekkim tonem, sięgajac po jeden ze słoików.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Z oddali dało się usłyszeć ryczenie jednej z wiwern, mogła to też być jakaś inna bestia, pasażerom Nieulękłego trudno było to określić. Cayi wychyliła się na tyle, że ryzykowało to już wypadnięciem przez barierkę, siedzący obok niej Eylan już prawie odruchowo na tym etapie złapał ją za stopę wzdychając przy tym.

Qlaxx tym czasem zakręcił oczami słysząc tekst który podarowała mu Futrzaczek i zignorował popielczycę. Odwrócił się do Sigyn.
- Widzisz? Większość z nich nawet nie obchodzi czy zejdziemy teraz czy będziemy czekać na znak który może nie nadejść. - Profesor machnął dłonią na poszukiwaczy.
- Oby tylko później tego nie żałowali. - Odpowiedziała dziewczyna, popijając wodę. - Ale co ja tam wiem. - Dziewczyna wstała od stołu i skierowała się do środka sterowca.
Migg nadal stał przy barierce, bardziej blady niż zwykle. Nic nie mówił, nigdzie się nie rozglądał. Gapił się po prostu gdzieś w dal. Po dłuższej chwili nieobecności, Sigyn wróciła.
- Rozmawiałam z Panią Kapitan. Na miejscu powinniśmy być za parę godzin. - Dała znać Qlaxxowi, jak i pozostałym członkom załogi.Widząc wyraz twarzy Owiqa, zmartwiła się. - Na pewno się dobrze czujesz? Nie chcesz nic zjeść? Potem może nie być dobrej okazji, by najeść się smakowitym jedzeniem. - W jej głosie słychać było prawdziwą troskę.

Do zajadających śniadanie dołączyli dwaj ostatni członkowie wyprawy. Jednym był podróżujący po całej Tyrii sylvari o imieniu Zynester z cyklu Zmierzchu. Drugi twierdził, że jest słynnym żeglarzem z Elony, przedstawiał się jako Eko.
Ciemnoskóry mężczyzna podszedł do Kennetha i Lynerys i nachylił się między nich.
- Drodzy przyjaciele Eko! - Eko Prawie krzyknął. - Jak się wiedzie wam ten wspaniały poranek? Pan Eko spał bardzo dobrze!

Tymczasem popielato kory sylvari podszedł do stołu i usiadł przy małżeństwie Lacroix. Skinął tylko wszystkim głową i nałożył sobie na talerz trochę owoców. Śniadanie były jedną z nielicznych okazji, w których można było obaczyć Zynestera. Przez pozostały czas siedział gdzieś w głębi statku. Widząc, co robi Boeniath, zmarszczył brwi. Ciekawiła go ta narośl, jednak jakoś nie miał okazji się jej przyjrzeć dokładniej. Dlatego każdy jej posiłek, bardzo uważnie obserwował.

Profesor Qlaxx wspiął się na swój stołek by być lepiej widoczny, złapał za kieliszek i nóż. Kilka razy zadzwonił nożem o szkło i odchrząknął. Mając już uwagę większości zebranych zaczął swoją przemowę.
- Moi drodzy pionierzy, odkrywcy i badacze. Dziś nastąpi wiekopomny dzień dla historii Tyrii, dla jej nauki i wiedzy. Dzisiaj profesor Qlaxx...
- Tam… tam… - Migg zaczął się jąkać na dziobie, próbował coś krzyknąć.
Qlaxx odchrzaknął zirytowany.
- Dzisiaj profesor Qlaxx… - Próbował kontynuować.
- Tam daleko! - Migg krzyknął jakby go obdzierali ze skóry. - Tam są! Tam leci?
- Co leci? - Zapytała Sigyn, Qlaxx jakby mógł to by puścił parę z uszu. - Czy to jastrząb? Lazur?
- To… to… - Migg dalej się jąkał.
Nie było jednak trudno określić o co mu chodzi. Ci którzy spojrzeli w stronę którą wskazywał mogli zobaczyć wielkiego, skrzydlatego Sauriana lecącego w ich kierunku. Wiwerna zbliżała się szybko i w locie puszczała z paszczy strumienie płomieni.
- Łał! - Cayi wlepiła oczy w szarżującą bestię. - Zobaczymy ją z bliska! - Ucieszyła się.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Łał! Zobaczymy ją z bliska!- Futrzaczek zawtórowała Cayi i podskoczyła z radości. Wiwerna na pewno leciała na nich bo wyczuła dobre jedzenie ze stołu, bidulka musiała chyba niczego dziś nie upolować ani nie znaleźć. Kociczka planowała pomóc skrzydlatej jaszczurce i jej pustemu brzuszkowi.
Kucnęła za barierką na dziobie sterowca by się za nią jak najbardziej schować i z pluszowego plecaka wyjęła swoją procę wraz z dużą zieloną gruszką. Umieściła owoc na gumie procy i poczęła uważnie obserwować bestię. Planem Futrzaczka było wstrzelić do buzi wiwerny gruszkę, gdy ta wystarczająco zbliży się do statku i otwierając buzię da okazję do strzału. No bo przecież każdy lubi gruszki!
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy ciemnoskóry mężczyzna zaczepił ją i Kennetha, Lyn spojrzała na niego nieco zdumiona odrywając wzrok od wiwern latających w oddali.
-Całkiem przyjemny i spokojny, ale czas pokaże. - odparła tylko wzruszając ramionami. Następnie usłyszała dziwne zamieszanie wśród innych członków załogi i spojrzała w tamtym kierunku. Jeden z nich był czymś wyraźnie przejęty. -Przepraszam na chwilę. - zwróciła się do Eko i podeszła bliżej, aby zobaczyć o co chodzi. Widząc Migga, który ewidentnie na coś pokazywał, podążyła wzrokiem za jego gestem i zamarła. Jedna z wiwern leciała właśnie w ich stronę, a z jej paszczy co chwile wypluwała wiązkę płomieni. No świetnie, i nici ze spokojnej wyprawy, chociaż czy jedna wiwerna mogła zaszkodzić takiej maszynie, jak ta na której byli. Kątem oka dostrzegła co robi młoda przedstawicielka popielczej rasy i przewróciła oczami. Dobra, maszyna nie ma tu nic do rzeczy, tylko osoby się na niej znajdujące. Nieco niepewnie ścisnęła rączkę jednego z pistoletów przy pasie, nie miała jednak zamiaru atakować, aby nie rozzłościć zwierzęcia. Oby ten futrzak nie trafił w cel... -To chyba nie najlepszy pomysł... zdenerwujesz ją - mruknęła widząc co chciała zrobić Futrzaczek, ale wolała nie wpychać się między popielca a jego zdobycz, nawet jeżeli tym popielcem była ona.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Jak to?- Spojrzała zdziwiona na Lynerys, nie rozumiejąc w jaki sposób miałaby zdenerwować wiwernę. -Ja jej chcę tylko dać jeść.- Wyjaśniła nie wypuszczając gruszki z łapki.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Boeniath własnie kończyła karmić Paszczusię, kiedy przez obecnych została dostrzeżona wiwerna. Oczy sylvari zabłysły ciekawością kiedy zobaczyła skrzydlatego gada. W końcu był to pierwszy przedstawiciel tego gatunku jaki widziała.
Sylvari wstała i podeszła do barierki obok Cayi i Futrzaczka, zabierając jeszcze ze stołu kilka kilka trzy owoce. Trzy z nich podała narośli na plecach, która szybko je pochwyciła i wycofała winorośl. Opierając się o barierkę, obierała ostatni owoc palcami i przypatrywała się zbliżającej się bestii.
- Hmm, wygląda na to że zaraz tu dotrze. Czy ten statek ma jakiś mechanizm obronny albo coś w tym stylu? - Zapytała się asur z załogi zamyślonym tonem.
aiwe_database

Re: Zielona Buda: Wędrówki z Saurianami

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Siedząc lekko pozieleniały przy stole, marzył o tym by wreszcie zejść z tego przeklętego wynalazku na stały grunt.
Wspomnienie Sigyn o smakowitym jedzeniu wyrwało go z zamyślenia. Rzucił wzrokiem na potrawy i już miał skosztować jednego z białych jajeczek, jednak człowiek, którego nigdy wcześniej nie widział uprzedził go. Zasłuchawszy urywki konwersacji pomiędzy nim, a jego, jakby się zdawało małżonką, Owiq pozieleniał całkiem. Zerwał się z miejsca i pobiegł na rufę statku, gdzie przechylony wpół przez barierkę pościł solidnego pawia.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 398 gości