Zagadki Queensdale

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po usłyszeniu, że niepokojący przybysze są tutaj na rozkaz Seraphów, twarz Davrosa przybrała nieco mniej groźny wyraz. Nie oznaczało to oczywiście, że zaufał ludziom w maskach. Wiedział jednak, że nie powinni wchodzić w konflikt ze strukturami wojskowymi ludzkiego królestwa. Widząc, że mężczyźni starają się iść dalej, ruszył z nimi, a kiedy znalazł się przed tym, który ,,odpowiadał'' na ich pytania, zwrócił się do niego:
— Nie mieliśmy zamiaru utrudniać pracy Seraphom. Jednak zostaliśmy obudzeni czyimś krzykiem, więc naturalnie spodziewaliśmy się, iż może dojść do walki. Więc nasza dość gwałtowna reakcja była spowodowana właśnie tą sytuacją, a nie chęcią przeciwstawienia się rozkazom waszych przełożonych. — Powiedział spokojnym głosem. Słysząc o przebadaniu ciała prawdopodobnie zmarłego gospodarza, odezwał się znowu — Czy jego żonę i córkę również zabieracie ze sobą, by poszukać u nich śladów choroby? Jeżeli tak, to obawiam się, iż my także powinniśmy się z Wami udać – również mieliśmy kontakt z zarażonymi zwierzętami; oraz z mięsem — Davros postanowił nie zaznaczać w swojej wypowiedzi, że mięso niekoniecznie musiało pochodzić od chorych zwierząt. Chociaż obawiał się, że istniała na to szansa. Czekając na odpowiedź starał się, wykorzystując swoje umiejętności nekromanckie, sprawdzić, czy gospodarz faktycznie nie żył.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mężczyźnie wyraźnie nie spodobała się wizja czekania tutaj na Seraphów, gdyż z pewnością wiązałoby się to z niewywiązaniem z zadania, które było jasne: mieli jak najprędzej przetransportować ciało zmarłego i je zbadać. Każda zwłoka mogła się odbić negatywnie na całym przedsięwzięciu. I miał właśnie to tłumaczyć, ale sylvari zapytał go również o potwierdzenie, że mają prawo to robić. Wtedy sięgnął do kieszeni i wyjął z niego pismo - Proszę, to powinno rozwiać Wasze wątpliwości. A teraz możemy...? - I napierali dalej przed siebie.

W międzyczasie słyszeli też głos popielca tłumaczącego dlaczego tak zareagowali, na co mężczyzna ze zrozumieniem pokiwał głową - Nie ma sprawy. Macie prawo być zaskoczeni. - Wtedy jednak rozmowa zeszła na żonę i córkę Bernarda, o których na chwilę jakby w całym tym zamieszaniu zapomniano, a które teraz stały na uboczu - patrząc tempo przed siebie. Mężczyzna się lekko zmieszał, bo ich przełożeni nie wzięli pod uwagę nikogo poza Bernardem, jakgdyby nie bardzo im zależało na tym, co stanie się z resztą osób. A może nawet czekali na ich śmierć od choroby, by dopiero wtedy zbadać ciała. Czy taki sam los miał spotkać Leth mori Aiwe, którzy spędzili noc nieopodal gospodarstwa? - Z nimi - Wskazał na kobiety - Najpierw będą musieli porozmawiać Seraphowie -
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Z niechęcią wziąłem pismo od mężczyzny i przeczytałem je szybko.
„Wygląda na prawdziwe... chyba" – pomyślałem i schowałem sztylety. Wyjąłem mniejszy nóż do rzucania i przybiłem pismo na okiennicy tak żeby pozostali mogli je również przeczytać.
- Jak dla mnie wygląda w porządku, ale niech ktoś obeznany lepiej spojrzy – powiedziałem do towarzyszy i stanąłem bardziej z boku przepuszczając mężczyzn. „Są tu osoby bardziej przydatne w rozmowach z Seraphami niż ja, więc rozmowę pozostawię im” – pomyślałem opierając się plecami o ścianę domostwa patrząc ponad wierzchołkami pobliskiego lasu.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słysząc odpowiedź, biały Popielec pokiwał głową.
— W takim razie, istnieje możliwość, że część z nas również może być już zarażona. Zatem całkiem możliwe jest, że Wasi przełożeni będą chcieli się zobaczyć również z nami. A przynajmniej tą częścią nas, która miała bliższy kontakt ze zwierzętami lub ich mięsem. — zwrócił się znów do domniemanego dowódcy przybyłej po Bernarda grupy. — W takim razie chyba najlepiej dla wszystkich będzie jeśli odpowiednia część z nas pójdzie razem z wami – to pozwoli uniknąć zwłoki związanej z koniecznością wysyłania kogoś w środku nocy... — słowo ,,kogoś'' wypowiedział nieco głośniej, a po słowie ,,nocy'' zrobił krótką przerwę w wypowiedzi — ...by nas sprowadził, a w walce z chorobą czas jest na wagę złota. — dodał jeszcze, odchodząc w stronę reszty grupy. Następnie zwrócił się do swoich towarzyszy.
— Zgodnie z tym, co powiedziałem, proponuję, aby część z nas, która miała kontakt ze zwierzętami udała się razem z wysłannikami Seraphów — zaproponował. — Jednocześnie myślę, że Ci, którzy nie jedli mięsa i większość czasu spędzili poza gospodarstwem, powinni zostać tutaj – raczej nie są zarażeni. Po pierwsze dlatego, żeby nie wprowadzać zbędnego zamieszania w garnizonie. Po drugie dlatego, że ktoś powinien zostać pilnować dobytku. — Po tych słowach rzucił Blamtu przelotne spojrzenie zastanawiając się, ile przybysze wiedzą na temat Sylvari. W szczególności miał nadzieję, że ci mogą uznać, iż wyglądająca jak rośliny rasa nie jada mięsa. Jednocześnie obawiał się, że może być wśród nich medyk, który będzie wiedział, że tak nie jest.
— Chyba, że ktoś z Was ma lepszy pomysł... — dodał nieco ciszej. Był bardzo niepewien, czy jego pomysł wysłania części grupy do Seraphów i pozostawienia części w gospodarstwie był dobry. Nie miał czasu dokładnie go przemyśleć, gdyż jak widać zamaskowanym mężczyznom dosyć się spieszyło. Wiedział, że o wiele łatwiej jest znajdywać luki w cudzym rozumowaniu, niż we własnym – co już stanowiło dobrą podstawę do zadania tego pytania. Był także świadomy, iż nie ma jakichkolwiek podstaw do rozkazywania innym członkom bractwa, więc każdy z nich mógł zgodzić się albo i nie na proponowane przez niego rozwiązanie. A skłócenie w tym momencie było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mężczyzna, który pokazał Blamtu pismo, chciał je z powrotem schować, jednak był zbyt wolny, gdyż sylvari wnet wziął je w swoje dłonie i zaraz po tym jak mu się przyjrzał, przybił je do framugi okna. Dzięki temu reszta grupy również mogła je przeczytać. A tekst głosił:
"Pilne.
Prosimy Was o to, byście natychmiast udali się do gospodarstwa znajdującego się w północno-wschodniej części Queensdale. Chodzi o domostwo zamieszkane przez Bernarda. Sprawdźcie w spisie gdzie dokładnie mieści się jego posiadłość, tylko zróbcie to prędko. Nie ma chwili do stracenia. Kiedy znajdziecie się na miejscu, zajmijcie się jego ciałem i przetransportujcie je do laboratorium. Zachowajcie szczególną ostrożność - ciało jest prawdopodobnie skażone. Wymaga gruntownego przebadania [...]
Straż Seraph"
Minęła chwila, zanim mężczyzna wyszedł z osłupienia po tym co się stało i szybko zerwał kartkę i schował ją do kieszeni. Popatrzył tylko spod byka na sylvari, utwierdzając się tylko w swoim przekonaniu, że ta rasa jest jakaś dziwna i ruszył w dalszą drogę, prowadząc zmarłego do labolatorium.

Tymczasem dowódca grupy odpowiedział popielcowi - Jeśli chcecie, część z Was może iść z nami. Chętnie Was przebadamy - Popatrzył z błyskiem w oku na grupę - Ale nie będziemy tutaj czekać aż się zastanowicie. Czas ucieka. Już dawno powinniśmy być w labolatorium - I w tym czasie mężczyźni odpowiedzialni za dźwiganie zmarłego upuścili go, a z jego ciała wydobył się dziwny "kurz", który rozproszył się po okolicy. A część roślinności, która się tam znajdowała i nie była jeszcze zniszczona chorobą, już po chwili zaczęła więdnąć. Tymczasem medycy szybko złapali ciało i ruszyli przed siebie. Lada moment znajdowali się jakieś dziesięć metrów dalej.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rejtan wstrząśnięty niedbałością z jaką mężczyźni upuścili ciało omijając lekkim łukiem świeżo zmarłą trawę ruszył za grupą. Ciekaw był czym dokładnie jest to skażenie i czy może jakoś na nim zarobić. W dodatku poczuł lekki zawód na myśl że dziewczyna może nie posiadać mocy jakie u niej podejrzewał. Pobiegł więc po swój plecak, po czym kilka mrugnięć i teleportacji dalej szedł już za ubranymi w białe kitle jegomościami.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przysłuchiwała się całej wymianie analizując słowa
- Badanie nie wchodzi w grę - powiedziała spokojnie - i szybkim krokiem udała się za mężczyznami
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Poczuł lekką ulgę widząc reakcje wysłanników Seraphów i grupy, z którą tu przybył. Po chwili jednak uczucie to ustąpiło miejsca lekkiemu zaniepokojeniu tym, co może ich czekać w garnizonie – oczywiście przy założeniu, że to Seraphów lub ich dowódców powinni się obawiać. Jednak ponieważ tym wyraźnie zależało na gospodarzu i być może jego rodzinie, to nie miał pomysłu, co lepszego mogli zrobić niż pójść za nimi. Ta myśl bardzo mu się spodobała, chociaż wiedział, że nie rozwiązuje żadnego problemu. ,,Ciekawe, czy istnieje związek między pogłoskami o konflikcie Bernarda z prawem, a zainteresowaniem, jakim obdarzyli go Seraphowie'' pomyślał, przypominając sobie rozmowę z przewodnikiem karawany, jaką odbył jeszcze w Klasztorze Durmanda. Oczywiście wyrażenie ,,konflikt z prawem'' może nieść za sobą bardzo wiele skrajnie różnych informacji, zwłaszcza jako fragment plotki. Zamyślony odwrócił się, by udać się za mężczyznami w maskach.

Opadające na ziemię ciało, oraz konsekwencje tego zdarzenia przerwały jego rozważania. Na widok gwałtownej reakcji na substancję wydostającą się z ciała zwolnił na moment i warknął cicho. Tempo zmian w organizmie nie napawało optymizmem – Popielec zadał sobie nawet pytanie, jak można było nie zauważyć żadnych obiadów... tego czegoś. Potem doszedł uświadomił sobie, że nie wie właściwie, gdzie znaleziono ciało Bernarda, i że to wcale nie musiała być jego chata.

Przywołał myślami do siebie stworzone wcześniej potwory i jednego z nich wysłał w stronę osiadłego już na ziemi kurzu. Kazał mu tam zostać, a sam w miarę zbliżania do tego miejsca obserwował reakcję. Kiedy już podszedł dostatecznie blisko, skupił się, aby po chwili wyssać całą energię życiową z fragmentu skażonej ziemi i w ten sposób usunąć całe znajdujące się tam życie. Oczywiście obszar objęty efektem zaklęcia był niewielki – Popielec nie chciał tracić więcej siły, niż było to konieczne. Był jednak na tyle duży, żeby zmieścił się tam kolejny z dwóch małych minionów, które za nim podążały. Dzięki temu doświadczeniu powinien się dowiedzieć, czy substancja z ciała Bernarda, która spowodowała więdnięcie trawy, była chmurą drobnych organizmów, czy martwą substancją. Na koniec jeszcze utworzył drobny organizm, wyglądem przypominający paskudną małą larwę. Stworzenie z pozoru było skrajnie nieprzydatne – nie potrafiło nawet się poruszać – ale było żywe i związane z Nekromantą jak wszystkie jego twory, a to wystarczyło. Davros poszukał w swoim ubraniu niewielkiej, czystej probówki. Ją również odkaził korzystając ze swoich umiejętności manipulacji energią życiową. Następnie zamknął w niej ów niewielki organizm – dzięki temu powinien być odizolowany zarówno od substancji chemicznych, jak i organizmów żywych, znajdujących się w otaczającym środowisku, ale już nie od magii. Tak przygotowaną próbkę rzucił delikatnie na więdniejącą trawę, ciągle zachowując od niej bezpieczną odległość. Dzięki temu eksperymentowi planował dowiedzieć się, czy to magia, choroba, czy jakaś trucizna doprowadziła Bernarda do ruiny.

Nie miał więcej czasu, więc nie mógł się przyglądać wynikom eksperymentu. Mimo to wszystkie biorące w nim udział stworzenia były jego tworami, więc chociaż nie potrafił ciągle dokładnie sprawdzać ich stanu, to mógł za pomocą swojej magii wyczuć, czy coś odbiera im życie. Oczywiście warunek był taki, że musiałby znajdować się odpowiednio blisko, ale sądząc po szybkości, z jaką trawa więdła, nie będzie musiał długo czekać.

Zadowolony, podążył za zamaskowanymi mężczyznami, którzy chociaż ze względu na niesione ciało nie poruszali się zbyt szybko, to zdążyli się już nieco oddalić.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przyglądałem się z ciekawością operacji Davrosa. Nekromanci zawsze mnie ciekawili, ale nigdy nie miałem okazji oglądać ich umiejętności poza walką. Gdy popielec ruszył za wysłannikami Seraphów podszedłem bliżej do miejsca, które badał nekromanta wyciągając po drodze nóż z okiennicy. Nigdy nie widziałem takich sztuczek i z zaciekawieniem przykucnąłem niedaleko miejsca eksperymentu obserwując efekty. Zerknąłem jeszcze tylko na odchodzących mężczyzn, którzy nieśli ciało Bernarda i wróciłem od obserwowania skrawka ziemi przed sobą.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Był poddenerwowany obecnym stanem sytuacji. Z jednej strony Bernard już nie żył, co oznaczało, że zlecenie siłą rzeczy "rozwiązało się samo". Z drugiej jednak strony, widząc idącą za mężczyznami Kae czym prędzej ruszył za nią.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wszystko wskazywało na to, że przyczyną skażenia są żywe organizmy - a przynajmniej to zdawał się potwierdzać eksperyment nekromanty, gdyż szczelnie zamknięta w próbówce "larwa" wierciła się w środku jak gdyby nigdy nic - choroba jej nie sięgała.

Gdy grupa ruszyła za medykami o dziwo okazało się, że nie tak łatwo ich dogonić. A czym bardziej się starali to zrobić, to zdawali sobie sprawę z tego, że tamci są coraz dalej i dalej... Czyżby jakaś magia? Było to bardzo dziwne. Medycy jednak w dalszym ciągu znajdowali się w polu widzenia, ale dlaczego dystans jaki ich dzielił nie malał?

Zaś od zachodu dało się dostrzec nadchodzącą grupę Seraphów, którzy dziarskim krokiem kierowali się w stronę posiadłości Bernarda.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Biały Popielec zatrzymał się gwałtownie i zawarczał szczerząc kły. Chociaż przez ostatnie kilka minut właściwie biegł na czterech łapach za medykami, to nie był w stanie ich dogonić. Rozejrzał się dookoła starając się zobaczyć, jak na tę nietypową sytuację zareagują pozostali. Okoliczności, w jakich się znaleźli wydawały się bardzo dziwne – z jednej strony, scena zabrania Bernarda z jego gospodarstwa oraz wyciek tajemniczych organizmów wydawały się być bardzo realistyczne. Z drugiej strony, obecnie przypominało to raczej jakąś iluzję, majacą na celu oddzielenie grupy od mężczyzn w maskach. ,,Albo utrzymania nas z dala od gospodarstwa. Gdyby chodziło tylko o ukrycie, to chyba łatwiej byłoby uczynić ich niewidzialnymi, zamiast podtrzymywać... to coś'' – przeszło mu przez myśl. Nie miał jednak pomysłu, jak mógłby sprawdzić, co się właściwie dzieje – nie znał się na iluzjach. To poczucie bezsilności bardzo go irytowało.

Po chwili dostrzegł na zachodzie grupę zbrojnych, zmierzającą w stronę gospodarstwa.
— Czy ktoś został w gospodarstwie? — rzucił pytanie, nie odrywając wzroku od maszerującej grupy Seraphów. — Może Blamtu? — zapytał, kiedy przypomniał sobie, że odchodząc od pozostawionego na farmie eksperymentu – chyba jedynej rzeczy, która mu się dziś udała – nie widział przez sobą Sylvari. Oczywiście ten mógł zwyczajnie iść za Popielcem, a nie przed nim.
aiwe_database

Re: Zagadki Queensdale

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Osobom starającym się dogonić strażników towarzyszyło dziwne uczucie - czym bardziej starali się to zrobić, tym gorzej im szło, a mężczyźni prowadzący ciało Bernarda byli coraz dalej i dalej. W końcu grupa zaczęła powątpiewać czy ta gonitwa ma sens i co rusz oglądali się za siebie, żeby zobaczyć jak daleki dystans już przeszli, ale droga powrotna również nie wyglądała zbyt interesująco. Szkoda byłoby teraz wracać. W oddali mogli jednak zauważyć, że córka Bernarda zachowuje się dość dziwnie, gdyż... tańczyła i śmiała się. A po jakimś czasie dołączyła do niej matka.

Stało się jednak tak, że mimo ogromnego trudu, wreszcie trafili do lecznicy, gdzie już po chwili z szerokim uśmiechem drzwi otworzył im nikt inny, jak Subortis, który popatrzył na grupę i z błyskiem w oku powiedział - Kogo ja tu widzę... Zapraszam na badania -

Całość jednak przerwało nagłe wtargnięcie Seraphów do lecznicy, którzy coś krzyczeli i zabierali się właśnie do skucia całej grupy. Aczkolwiek w tym momencie ktoś zaczął się buntować, co sprawiło, że strażnicy zrobili się jeszcze bardziej agresywni. Wnet w ruch poszła magia, a wydarzenie zamieniło się w horror. Tu i ówdzie polała się krew, a gdzieniegdzie dało się dostrzec postaci z połamanymi, albo nawet utraconymi kończynami.
Obrazek

Davros nagle się obudził, a jego sierść była delikatnie wilgotna od potu. Już po chwili zdał sobie sprawę z tego co go obudziło - ktoś właśnie dobijał się do jego namiotu, nawołując głośno. Wkrótce okazało się, że to strażnicy Seraph, którzy chcieli pilnie rozmawiać z obozowiskiem rozbitym na terenie gospodarstwa Bernarda. Do popielca docierało właśnie, że ostatnie wydarzenia były tylko złym, chociaż bardzo realistycznym snem.


Na zewnątrz zobaczył resztę grupy Leth mori Aiwe - wyglądali na zaspanych, widocznie również zostali niedawno wybudzeni. Jednak jego uwagę przykuła postać Bernarda, który z uśmiechem na ustach szedł właśnie w towarzystwie swojej rodziny i Seraphów w jakimś kierunku.

Niebawem obozujący, jak i rodzina Bernarda zostali przetransportowani do lecznicy, w której bardzo dokładnie ich przebadano. Okazało się, że teren gospodarstwa był skażony, czym zajęły się już odpowiednie służby.
Wyglądało na to, że Leth mori Aiwe udało się spędzić tam tylko jedną noc i nie zaczęli nawet swojego zadania. Ale z późniejszych rozmów wynikało, że zrobili wystarczająco wiele - gdyż wyszło na to, że słuchy o tym, iż gildia postanowiła pomóc Bernardowi, doszły również Seraphów. A Ci nie chcieli tak całej sprawy zostawiać, żeby nie rozeszły się plotki, że ignorują mieszkańców Queensdale i nie wypełniają swoich obowiązków. Dlatego zostali niejako zmuszeni do tego, żeby zainterweniować w sprawie Bernarda.

Koniec.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 382 gości