Gdy nikt nie patrzy

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari zerkała cały czas na kluczyk. Od momentu gdy lord wyciągnął go z skrytki w kubraku nie spuszczała go z oczu. Była zaskoczona, że gdy przeszukiwała wcześniej ekwipunek nieboszczyka nie znalazła tego drobiazgu. Jej rubinowe oczy wręcz pochłaniały każdy wzór i ornamet zdobiący klucz. Jej wybujała fantazja serwowała jej setki przypuszczeń dotyczących tego jakiej tajemnicy może strzec. Gdy zorientowała się, że przez dłuższą chwilę wszyscy dookoła milczą i czekają na jej wypowiedz otrząsnęła się i zaczęła zabierać się za owijanie trupa płótnem i obwiązywania go sznurem. - W takim razie postanowione, ruszacie bezemnie. Jack i Owikiusz obstawią tawernę, a reszta odwiedzi inżyniera... nazywają go Gwyck. - mówiąc to zacisnęła ostatni węzeł na "pakunku" i podniosła pakunek wyrzucając go przez okno. Z dołu dało się słyszeć jak ciało ląduje na ubitej ziemi, a kilka kości nieboszczyka gruchnęło pod wpływem upadku. Czując na sobie spojrzenie pozostałych, uśmiechnęła się i dodała - No co? Przecież nie będę go ciągnęła po schodach, a jemu i tak już wszystko jedno. Idę go zakopać nieopodal, razem z innymi moimi "byłymi". Już zmierzch ruszajcie. W razie potrzeby poślijcie po mnie lub przyjedzcie tutaj. Jeżeli mnie tu nie zastaniecie to na pewno zostawię wam gdzieś wskazówkę gdzie mnie szukać. Jack? Talar jest Twój, może Ci się przydać. Bywajcie... i powodzenia! - po tych słowach łotrzyca zostawiła talar na półce regału przy drzwiach i ruszyła spokojnym krokiem w dół schodów zostawiając pozostałych w pokoju.


Jack, Owikiusz i Tom znajdowali się przed wspomnianą przez Vaetrillę karczmą. Charakterystyczny dla tego typu miejsc zapach łączący w sobie pot i dym paleniska podkreślony zdecydowaną wonią alkoholu unosił się w okolicy. Wyglądało to tak jakby wręcz wabił okolicznych do zatracenia się w uciechach serwowanych przez ten przybytek. Przed wejściem stała dwójka mężczyzn racząc się świeżo skręconym papierosem. Zerkali co jakiś czas na gwieździste niebo i wymieniali co chwila półszeptem parę słów. Jeden z nich oparty był o słup niedziałającej latarni znajdującej się przed samym wejściem do karczmy. Ubrany w skromny strój nie wyróżniał się niczym poza nieładem włosów, który smagany przez wiatr co chwila formował z nich inną strukturę. Drugi z nich natomiast zaciągnięty miał na głowie kaptur zakrywając część jego twarzy, a jego ręce wyraźnie drżały gdy odbierał od towarzysza tytoń. Kilka osób minęło ich właśnie kierując się do wnętrza gospody. Gdy tamci otworzyli drzwi w tej samej chwili z gospody na bruk wyleciał niski mężczyzna wywleczony przez rosłego ochroniarza karczmy. Osiłek z rękoma niczym bochenki chleba otrzepał ręce o starte spodnie. Tatuaże na jego łysej głowie i jego postura nadawały mu wręcz mistycznego wyglądu. Kafar stojący w drzwiach z uśmiechem powitał nowych gości, a na wyrzuconego delikwenta splunął wymownie wzniecając tym ogólną radość nowo przybyłych. Mężczyzna wyrzucony z karczmy leżał bez ruchu przed karczmą, a stojący przy latarni nawet nie zwrócili na ten fakt uwagi.


Verimpa, Yen oraz Kraylok dotarli do budynku, w którym rezydował Gwyck. Fakt, że trafili pod prawidłowy adres potwierdzał z daleka jasny szyld znajdujący się nad wejściem.
Elementy zautomatyzowane oraz zdalnie sterowane
Leonard Gwyck
Natomiast poniżej widniała zawieszona tabliczka informująca o tym, że zakład jest obecnie zamknięty. Obok znajdowała się precyzyjna rozpiska kiedy w najbliższym czasie można umówić się na złożenie zlecenia lub tajemniczo brzmiącą "konsultację inżynierską". Ilość poprawek w planie, skreśleń i dopisków sugerowała, że terminy są stosunkowo niepewne, a pomimo tego lista chętnych była bardzo długa. Wewnątrz budynku panował mrok, ale małe okienko w drewnianej przybudówce rozświetlane było światłem lampy. Obok znajdowały się osobne, również drewniane, drzwi z napisem
WARSZTAT

Nie przeszkadzać!
Wtargnięcie może spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu!
Lampa rozświetlała zagracony pokój, w którym znajdowało się szerokie biurko z maleńkim krzesełkiem, na którym najwidoczniej Leonard przesiadywał w trakcie pracy. Wszystkie urządzenia i meble były bardzo maleńkich rozmiarów, a czasem były dostosowane i zmodernizowane różnorakimi drabinkami i chwytakami. Nigdzie nie dało się zauważyć gospodarza tego przybytku, ale dymiące urządzenie sugerowało, że jeszcze kilka minut temu ktoś korzystał z niego. Gdy drużyna zbliżyła się nieco do drzwi warsztatu dostrzegli, że są one lekko uchylone. Okolica była opustoszałą, a nieprzerwana cisza wręcz kuła w uszy.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Yen przyglądała się zagraconemu pomieszczeniu przez okno starając się dojrzeć różnego rodzaju pułapek jak i samego gospodarza, lecz niczego nie widziała. - Jak to chcemy rozegrać? Zapukamy i kiedy nam niegrzecznie odpowie zwyczajnie wejdziemy razem z drzwiami? Czy może jednak Veri stworzy chowańca i sprawdzi jak mają się sprawy w środku? Zapytała Sylvari odwracając się do towarzyszy. Czekając na odpowiedź wciąż zastanawiała się w jaki możliwy sposób można bezpiecznie wtargnąć do warsztatu. Lekko wzdrygnęła się na wspomnienie Vaetrilli pojawiającej się przed jej twarzą. Muszę bardziej uważać w takich sytuacjach... - A może Kraylok stworzy iluzję, która wchodząc ujawni czy czekają na nas jakieś pułapki? Trzeba również obejść budynek dookoła i sprawdzić czy nie ma innych wyjść żeby nasz mały przyjaciel nam nie uciekł. Mówiąc to wszystko nabierała coraz większej ochoty aby zwyczajnie wparować do środka z płomieniami w rękach w celu wywołania grozy u inżyniera. Dało się zauważyć jak jej oczy przybierają coraz jaśniejszą poświatę fioletu. A gdyby tak wykurzyć go jak szczura... Sylvari zaczynała coraz bardziej się podniecać na tę myśl, lecz nagle zrozumiała gdzie jest i lekko się opanowała. Muszę się opanować. Mówiąc to półgębkiem sięgnęła do swojej kieszonki i wypiła mały łyk z ciemnego flakoniku, a chowając go uśmiechnęła się przyjacielsko do pozostałych jednocześnie pytając: - To co robimy?
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Od samego początku trzymała się mocno na dystans. Wiedziała, że gdyby miała nawiązać się jakakolwiek walka, lepiej poradziłaby sobie na tyłach. Zamknęła oczy, aby skupić się bardziej i wyczuć czy poza nimi w otoczeniu znajduje się jeszcze jakaś inna energia życiowa. Samotne krople potu pociekły po jej karku, ale słowa Yen wytrąciły nekromantkę ze swoistego transu. Wysłuchała w milczeniu co sylvari ma do powiedzenia i raz jeszcze zlustrowała dokładnie budynek.
- Pchając się do środka ryzykujemy uaktywnienie się pułapek i zaalarmowanie naszego celu. Na pewno nie możemy tam tak po prostu wparować - zmarszczyła brwi w głębokim zastanowieniu. - Zarówno nasze ciała, jak i iluzje Krayloka oraz większość moich chowańców może je łatwo włączyć. Znam jednak czar, który pozwoli mi na stworzenie chowańca z czystej energii, bez ciała. Tak, jakby do środka wpuścić wiatr. Mogłabym jego oczami dokładnie zbadać pomieszczenie, ale na ten czas musicie mnie pilnować - spoważniała. - Rzadko przyzywam ten twór. Bazuje on na czystej, nekromanckiej, splugawionej śmiercią energii. Jeżeli jeszcze w dodatku będę miała się z nim połączyć zmysłami, to sporo ryzykuje. Muszę się na tym w pełni skupić, powierzyć wam moje bezpieczeństwo.
Milczała dłuższą chwilę. Nerwowo skubała mankiet rękawu koszuli, oczekując reakcji członków drużyny.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Veripmie udało się wyczuć nikłą obecność wewnątrz budynku. Energia życiowa nie dobiegała jednak z pomieszczenia znajdującego się bezpośrednio za drzwiami, ale w głębi budynku. Ze względu na to, że nie mogła się w pełni skupić nie była w stanie określić jak bardzo jej analiza była dokładna i trafna. Możliwe również, że na efekt jej akcji miały również wpływ założone jakieś zabezpieczenia magiczne, mały rozmiar istoty znajdującej się wewnątrz lub stan zdrowia w jakim ta istota się znajdowała.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Podszedł do okna, spokojnym i badawczym wzrokiem rozglądnął się po pomieszczeniu
- Osoba, która tutaj pracuje jest asurą - powiedział cichym głosem i odwrócił łeb do towarzyszy - do tego inżynier to faktycznie możemy spodziewać się czegoś specjalnego - wysłuchał jak i propozycji Yenn tak i Verimpy - kobieta ma rację, jeżeli są tam pułapki, a najprawdopodobniej tak, to jak i moje klony jak i chowańce zaalarmują właściciela i tyle go pewnie będziemy widzieć - spojrzał na kobietę - skoro proponujesz takie wyjście z sytuacji to możesz liczyć na moją pomoc, zapewnienie Ci spokoju i nie rozpraszanie Twoich myśli jest do zrobienia
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Skinęła głową do Popielca.
- Wyczuwam jakąś energię z wnętrza... ale ciężko mi stwierdzić dokładnie co to. Myślę, że jeśli popilnujecie mojego ciała, to będę w stanie po cichu przeszpiegować czy gość jest w domu. Jeśli tak, to mogę go na chwilę oślepić, ale wtedy musicie szybko ruszyć do środka... Samo utrzymanie przy życiu tego chowańca będzie mnie kosztowało wiele energii i samozaparcia, by oprzeć się splugawieniu, żeby kompletnie nie odpłynąć i nie zacząć atakować i was - szepnęła do nich, zaciskając dłoń na sztylecie za pasem. Kilkakrotnie nabrała głębokich oddechów w płuca, lustrując z uwagą twarze kompanów. - Decyzja należy do was. Jeżeli zapewnicie mi sterylne warunki, to wszystko powinno iść zgodnie z planem.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Tutaj, sterylne to niemożliwe - powiedział kręcąc łbem - ale popilnować ciała i zapewnić spokój mogę - zerknął na Sylvari - Yenn jesteś szybsza ode mnie, więc dobrze by było byś miała oko na to co dzieje się w środku, ja będę chronił kobiety.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari wysłuchała propozycji towarzyszy i skinęła głową - Dobry plan. Zróbmy to. Możesz liczyć na to, że prędzej zginę niż pozwolę żeby coś Ci się stało. Jeżeli będzie się robić gorąco to otoczę was kręgiem płomieni. Spokojnie, nic wam nie zrobią. Zachichotała cichutko na samą myśl o tym. Zajęła pozycję blisko okna tak aby widzieć co dzieje się w środku jednocześnie będąc niewidoczną. - Zaczynajmy. Szepnęła w stronę towarzyszy.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Spojrzał na Yenn mrużąc ślepia
- Z tym ogniem to uważaj, futro na tyłku mi się przydaje - wyszczerzył się - ale tak nie ma co bezsensownie gadać, działajmy
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Jack dotarł w okolicę karczmy dłuższą chwile przed Owikiuszem, który chcąc przebrać się w strój adekwatny do wykonywanego zadnia spowolniłby go jeszcze bardziej. Zresztą uważał, iż szlachecka maniera lorda tylko utrudni mu pracę, dlatego za bardzo nie ubolewał nad brakiem jego towarzystwa. Cały zabrany ze sobą ekwipunek miał przy sobie z tą różnicą, że jego srebrzysto-białe włosy zakrywał teraz czarny niczym smoła kaptur. Stanąwszy przed karczmą zaciągnął się charakterystycznym, znajomym zapachem.
- Karczmy - przybytek pijaństwa i plotek, w którym po parku głębszych każdy jest skory do gadania. - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. Nie był to jednak czas na wspominki, dlatego po chwili ruszył do drzwi lokalu z zamiarem wejścia do środka, mijając przy tym leżącego w błocie jegomościa.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy Jack zbliżał się do drzwi, te otwarły się z impetem i oczom mężczyzny ukazał się postawny popielec ubrany w dopasowaną skórzaną kamizelkę. Ciemne futro wydawało się wręcz pochłaniać światło księżyca kryjąc doskonale jakąkolwiek mimikę twarzy jegomościa. Jedyne co można było dostrzec to maleńkie przekrwione oczy wpatrzone w skrawek papieru trzymany w kosmatej łapie. Przechodząc obok Jacka trącił go ramieniem i warknął wystawiając białe, zakrzywione kły.
- Niżej ten kapelusz zaciągnij baranie... nie widzisz, że idę? - schował prędko skrawek papieru do kieszeni i położył rękę na pochwie miecza, który zwisał przy jego prawym boku - Uważaj żeby Cię czasem nie znaleźli z "czarnymi powiekami"!
Słysząc ostatnią groźbę nawet leżący w błocie mężczyzna zdawał się zastygnąć w bezruchu i wstrzymywać oddech, a mężczyźni stojący pod latarnią odwrócili głowy w druga stronę. Popielec wyczekiwał reakcji łotrzyka.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Choć było mu to nie w smak, Lord przed przybyciem w to szemrane miejsce przebrał się w mniej wyszukany stój i narzucił na się ciemny paszcz. Tak zwyczajnie ubrany w tłumie od Toma odróżniałaby go tylko postawa i brak zbędnych kilogramów.
Stojąc nieopodal wejście do zapomnianego przez bogów przybytku zwanego karczmą, dyskretnie ze złotej papierośnicy wyciągnął jedno tytoniowe zawiniątko. Nie przepadał za paleniem, ale czego nie robi się dla zdobycia informacji.
Widząc zaistniała sytuację z Popielcem i Jackiem przywołał ukrytkiem na Toma. - Zrób przedstawienie. - Powiedział do sługi i mrugnął porozumiewawczo. Następnie, skryty pod kapturem płaszczą ruszył do dwójki palącej przed karczmą. - No szlag by to trafił! - Zaczął mówić ze skrętem w ustach, przechodząc blisko nich i obmacując kieszenie płaszcza. - Poratujecie może ogniem Pany? - Zagadnął, starając się by sposób jego mówienia nie był, jak na co dzień, idealny.

Tom tymczasem przybrał wyraz twarzy debila, choć zbytnio starać się nie musiał i ruszył do leżącego przed karczmą. - Zdzisiek!? Znów cię baranie z karczmy wypieprzyli?! - Zaryczał sługa, udając że go zna i chwycił go za szmaty, po czym spróbował podnieść, nie przejmując się stojącym nieopodal Jackiem i Popielcem. - Twoja baba nogi ci z dupy powyrywa jak się dowi żeś tu był! - Darł się targając tamtego. Nagle Tom stracił równowagę, lub tylko to udawał i przewrócił się na biedaka.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Prychnął pod nosem i otrzepał się z kłaków zostawionych przez futrzaka. Mimo, że go korciło to wszczynanie burd w tym momencie na pewno przysporzyłoby mu więcej kłopotów niż pożytku, dlatego bez słowa wyminął popielca chcąc wejść do środka karczmy. Nie wiedział o co przerośniętemu kotowi chodziło z "czarnymi powiekami", ale tego wolał dowiedzieć się od karczmarza lub gości w środku.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Posłała swoim towarzyszom pogodny uśmiech. Wysunęła z sakiewki małą kostkę i ucałowała ją jeszcze, na szybko zmawiając krótką modlitwę o opactwo Dwayny. Gdy skończyła, kość znów spoczęła na dnie jednego z woreczków u jej pasa, a nekromantka uklęknęła na gołej ziemi.
Zamknęła oczy. Oczyszczała umysł ze wszelkich myśli. Jak zawsze przy tym musiała jakoś odwrócić swoją uwagę od splugawionej energii, która miała pochłonąć jej świadomość. Wolna, cicha melodia popłynęła z jej ust, a wargi lekko drżały. Setki obrazów mignęło przed jej oczami, setki dźwięków zagrało w jej uszach i jeszcze więcej zapachów wypełniło jej nozdrza. Chłonęła całą sobą wspomnienia miejsca, w którym byli, chłonęła każde utracone tu życie. Zadrżała. Czuła, że zbiera w sobie energię nie tylko dobrą i życzliwą, ale i czarną, mroczną i zabójczą. Jej ramiona trząsły się lekko, ale zmarszczyła brwi, czując, jak lodowate krople potu spływają po jej karku. Zacisnęła pięści na połach płaszcza.

I stało się.

Najpierw otworzyła oczy. Tęczówki zniknęły gdzieś po drugiej stronie czaszki, Yen i Kraylock mogli dostrzec śnieżne białka kobiety. Z jej ledwo uchylonych ust poczęła wypływać czarna, cienista energia... energia, która napawała okolice lodem, grozą i tajemnicą. Ciche szepty, kobiece, męskie, dziecięce, piski zwierząt i szum wiatru bębniły w uszach kompanów nekromantki. Dopiero po dłuższej chwili ostatni buch dymu uleciał spomiędzy warg nekromantki, formując się przed sylvari i popielcem na kształt czarnego jak smoła ducha. W cieniu błysnęły trzy pary ślepi, ślepi, które mrugały co chwila, jakby przyzwyczajając się do otoczenia.
Kobieta wciąż drżała, ale siedziała prosto jak słup. Kolejne krople potu spływały po jej skroniach i nosie. Utrzymywanie pod kontrolą tego chowańca faktycznie wymagało od niej nie tylko samej energii życiowej, ale też dużo samozaparcia i odporności na doprowadzające do szaleństwa szepty umarłych.
Pod nosem wydała bezgłośną komendę. Chowaniec bezszelestnie wpłynął do izby...
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ustawił się niedaleko dziewczyny by mieć oko na otaczającą ich okolice, stworzył parę klonów by zapewnić Veri bezpieczeństwo i chociaż pokaz umiejętności zrobił na nim wrażenie, nie pokazał tego po sobie stając z miną nie wyrażającą żadnych emocji.
- Yenn obserwuj co się będzie działo - powiedział szeptem by nie rozpraszać dziewczyny.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 317 gości