Siedziba "Bractwa Pamięci"

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dłoń Evviego przejechała jego zrezygnowaną twarz.
Asura mimo wszystko wszedł do gabinetu.
-Niezbyt mądra decyzja. Ale przynajmniej twoja własna. Przygotuj się na "bractwo", gdzie idiotyzm, szaleństwo i ignorancja są na porządku dziennym.
Położył medalik na środku biurka, przełożył obecne na nim papiery i księgi na podłogę.
-Ale w końcu masz tam najwięcej przyjaciół. Mimi i Mimi i Mimi. I Gnomex. I Deffi. I całą resztę. Więc wydaje się to logiczne. Z twojej strony.
Asura chwycił dwuręczny, arkaniczny miecz, oparty o ścianę. Magiczne wiązki i iskry przebiegły po jego ostrzu, gdy właściciel uniósł je w górę:
-Zupełnie inaczej niż z mojej, o ile cię to cokolwiek obchodzi - zamachnął się - Być może dlatego, że ta cała gildia tyle dla mnie znaczy!
Ciemny asura wystrzelił w kierunku niewinnego drewnianego biurka i jeszcze mniejszego medaliku. Fioletowe i niebieskie ślady magii wypadły w powietrze, a błyszczące ostrze pędziło w kierunku przedmiotu.
Zielony błysk, szczęk metalu, asura poleciał na podłogę, miecz wbił się w ścianę.
Ovelia podbiegła w kierunku drzwi i zatrzymała się za Rixxem, patrząc, czy z Evvim wszystko w porządku. Kassina zasłoniła dwójkę dzieci swoim ciałem, i patrzyła na Evviego jak na idiotę, który zapomniał, że w pobliżu są dzieci.
Srebro herbu zostało lekko uszkodzone. Szmaragd powoli gasł i stygł, nietknięty. A może wcale nie szmaragd?
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rixx na to całe zamieszanie, jęknął niemo nie mogąc uwierzyć w działania Evviego. Samozwańczy Mistrz jak tylko otrząsnął się z osłupienia, podbiegł do Arcasigner'a i mocno go przytulił do siebie. Mimo brakach w siły, pociągnął go od ziemi tak, by go mógł ująć w swych drobnych ramionach. Nie chciał go puszczać w tej chwili.
- Evvi... Wszystko mnie obchodzi. Ty dla mnie znaczysz najwięcej. - zaskamlał lekko patrząc na podłogę. - Ja tylko...
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Dwie, ściskające się asury. To rzadki widok - stwierdziła Ovelia
Nawet Kassina się uśmiechnęła i wróciła do zajmowania się dziećmi.
Evvi tkwił w siedzącej pozycji, przytulony przez Rixxa. Cała złość wyparowała. Czuł się nawet nieswojo. W końcu jednak odetchnął i uśmiechnął się.
-Przepraszam - wyciągnął rękę i poczochrał Rixxa po głowie - Poczekaj tutaj chwilkę...
Wysunął się z objęć małego asury, wszedł do gabinetu. Podszedł do biurka i wpatrzył w medalik.
Mała rzecz bezczelnie trwała po środku, bez większych obrażeń. Evvi wziął herb w dwa palce i przyjrzał mu się uważnie. O co mogło chodzić w tym małym, tajemniczym przedmiocie?
Schylił się do niższych półek, poprzekładał parę rzeczy i wyciągnął małą maszynkę, wyglądającą na coś między maszyną do szycia a mikroskopem. Postawił medalion w centralnym miejscu, przekręcił parę korbek, spojrzał na malutki panel. Coś zaiskrzyło, zabuczało, lampki się pozapalały, a na panelu zaczęły pojawiać się zdania w asurańskim alfabecie.
Evvi po krótkim przejrzeniu uzyskanej treści, wyciągnął kartkę papieru, pióro i zaczął coś szybko pisać. Ostatecznie złożył kartkę w zwój, owinął błękitną wstążką. Zabrał medalik i podszedł do Rixxa.
-Weź to - powiedział, wręczając mu herb Leth mori Aiwe - Zanim dostaniesz swój na Inicjacji... może minąć trochę czasu. I do tego czasu może być już za późno. Tobie przyda się bardziej niż mnie, skoro wstępujesz do Bractwa.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Ja, cóż... dziękuję. Jeżeli jednak masz jakieś obiekcje wobec tego... - odetchnął lekko, przyjmując mimo wszystko emblemat i popatrzył na niego z pewnym zaciekawieniem, a i przestrachem w głębi oczu. - ...Całego mojego pomysłu. Po prostu, nie wiem, zawsze mnie fascynowaliście... A do tego całą, yyyh... - nie dokończył i rozmasował sobie kronie. -I to ja przepraszam. Gdyby nie ta cała wizja o skrwawionym i cierpiącym ptaku... pewnie nie myślałbym o tym. I... I... - Rixx nerwowo zrobił kilka kółek od jednego krańca pokoju do drugiego, dokładnie dwa w te i we wte. Potem stanął blisko mesmera i spuścił wzrok w dół. -I nadal mam życie, uczę się. Będziesz ze mnie dumny.... No... yeh.... Chciałbym tego.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Evvi zmarszczył brwi na słowa o "skrwawionym i cierpiącym ptaku", ale wysłuchał Rixxa do końca, patrząc jak śmiesznie chodzi w te i z powrotem, po czym uśmiechnął się do niego i powiedział:
-Mam nadzieję. I miło słyszeć, że nadal się uczysz...
Stał przez chwilę obok Rixxa, po czym ostatecznie go przytulił:
-Powodzenia... w czymkolwiek, co robisz. Tylko rób to dobrze!
Popatrzył jeszcze przez chwilę na małego asurę, po czym skinął głową do Ovelii i powiedział:
-Wrócę za godzinę... Muszę coś załatwić.
Spojrzał jeszcze ostatni raz na Rixxa, skinął mu głową i wyszedł, ze zwojem w ręku.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- To, uh, mogę wam w czymś pomóc? - elementalista zwrócił się do Ovelii i cóż, jeśli zgodziła się, to pomógł w czym mógł, a potem po prostu pożegnał się niemo i ruszył z Siedziby Bractwa Pamięci. Czuł się nadal niepewnie, ale był zadowolony z przyzwolenia Evviego. I memento od niego.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

"Przypływ i odpływ"

-Możemy już zapalić, możemy, możemy?!
-Czekaj na znak Dixxi! - Ovelia poczochrała małego asurę po włoskach - Wszyscy muszą zapalić na raz, o to w tym chodzi!
-Mhm... To możemy już?!
Ovelia i Keena opiekowały się grupką sierot na plaży. Wśród nich wiele było także innych istot, ale większość zdecydowała się jednak wypłynąć łódką. Wszyscy byli tutaj z tego samego powodu - w miesięcznicę zabicia Scarlet wypadającą na Halloween, chcieli uczcić wszystkich zabitych w ataku, i zapalić na zatoce światła.
-Po co mamy zapalać te świeczki, jak damy do wody to się wywrócą i utoną!
-Jak jesteś taką fajtłapą to na pewno ci utonie.
-Musisz tylko delikatnie je puścić i powinny popłynąć, są niskie i dość szerokie.
-Hmpf.
-Czemu nie popłyniemy łódką?
-Nie zmieścilibyśmy się wszyscy do jednej! Poza tym, tu jest bezpieczniej.
-Quiddip, mógłbyś w końcu ściągnąć ten kostium ducha...? - Keena zerknęła na małego quaggana
-Nie! Quaggan pozooOOOoostanie w nim już na zawsze!
-Cóż, jeśli chcesz....
Coś gruchotnęło za plecami grupki. Ovelia odwróciła się, by zobaczyć ciemnego popielca z blizną na piersi, który właśnie postawił pudełko świeczek.
-To już wszystkie.
-Dzięki Marcus - uśmiechnęła się do niego i zaczęła wypakowywać zawartość
-Więc, to nasz nowy nabytek? - Keena zmierzyła młodzieńca od łap po pysk, na co ten odwdzięczył się naburmuszonym spojrzeniem
-Hm? O, tak, Marcus pomaga nam trochę gdy potrzeba silniejszego ramienia... Sama wiesz jak to u nas bywa, dwie kobiety i para asur.
-Nie narzekam, od czegoś ma się golemy.
-Więc, mogę sobie pójść...?
Ovelia spojrzała to na Marcusa, to na Keenę, nie będąc pewna, czy właśnie w ciągu kilku sekund bez powodu rozegrał się i skończył konflikt.
-Awww, droczę się tylko - uśmiechnęła się w końcu asurka - Przyda się każdy do pomocy.
Ovelia posłała Marcusowi uspokajające spojrzenie, na co ten tylko wywrócił oczami.
-Cassiny nie będzie?
-Nie, została ze swoim dzieckiem.
-Mhm, właściwie nikogo nie straciła w ataku na Wrota.
-Straciła rok temu, z innego powodu... - Ovelia zamyśliła się przez chwilę - Ale ten czas leci...!
-Czas leci, Tyria się zmienia, nie wiem, czy na dobre - Keena rzuciła wzrokiem na ruiny nad nimi
-Tyria może się zmienia w gorsze miejsce, ale sądzę, że... Tyryjczycy są coraz lepsi.
-Pocieszające słowa - uśmiechnęła się Keena - Tego się spodziewam po sylvari. A Cirro?
-Wolał zostać w siedzibie.
-Biedny chłopak... Całe życie latać po niebie, a teraz być uziemionym.
-Evvi znajdzie jakiś sposób, by mu pomóc... Właśnie, gdzie on konkretnie jest, mówił Ci?
Keena tylko zamrugała porozumiewawczo, ale Ovelia nie zrozumiała:
-Mówił, że też tutaj będzie.
-Emmm, pewnie jest. Gdzieś tam - skinęła głową na środek zatoki
-Czemu nie ma go tutaj z nami? Dzieci by się ucieszyły...
-Bo jest z kimś innym.
-Co?
-No.
-Ohh...
-No właśnie.
-Z nią...?
-Mhm.
-Z tą, tą...? - pokazała na włosy
-No chyba.
-Hmmm... mhm - schyliła się by wyjąć ostatnią świeczkę, ale wyprostowała się jeszcze i spojrzała na Keenę - ...Poważnie?
-To takie dziwne?
-Bo ja wiem... Nie... Może... To nie w jego stylu.
-To w stylu każdego mieć kogoś bliskiego - parsknęła Keena - Zwłaszcza w jego wieku. Na co ma czekać? Aż znowu zniszczą to miasto albo ktoś zginie?
-Ciszej, bo dzieci usłyszą...
-Też mogłabyś sobie kogoś znaleźć.
-Ymmm!
-No co? Jesteś w wieku w sam raz na takie przygody!
-Jestem sylvari...
-Więc może będziesz w tym wieku całe życie. Zazdroszczę.
-Nikogo jeszcze takiego nie spotkałam... - Ovelia lekko zarumieniła się
-A myślisz, że Evvi ją poznał, bo szepnął mu do uszka miłosny duszek? Czasem trzeba się tylko rozejrzeć, by coś zacząć!
Ovelia nieśmiało więc odwróciła się:
-Na mnie nie licz. - odburknął Marcus, stojący tuż za nią
-Tak...
-Zaczyna się, zaczyna się! - krzyknął mały charr, widząc pierwsze światełko na wodzie.
-Znak Commodore! Uwaga wszyscy, zapalcie swoje świeczki!
Dzieci rzuciły się więc do zapalania, na co szybko musiały zareagować Ovelia i Keena, by żadne się nie poparzyło.
-A teraz ostrożnie, delikatnie... O tak... i puść!
-Łaaa!
Świeczki sierot powoli wypłynęły na wodę, jednak skromne fale niezbyt umożliwiały im wypłynięcie gdzieś dalej. Ovelia postanowiła więc im pomóc, lekko manipulując wodą...
-Świecą i płyną!
Nim ktokolwiek zauważył, wszędzie na zatoce i brzegu pozapalały się inne światełka. Woda oświetlała blaskiem Lwie Wrota. Blask tysiąca świeczek oświetlał twarze wszystkich uczestników tego niesamowitego wydarzenia, światło odbijało się w ich oczach.
Ovelia miała wrażenie, że właśnie widzi najpiękniejszy widok w swoim życiu.
-To tak jakby... gwiazdy spadły do wody...!
Większość dzieci stała oczarowana widowiskiem. Parę zaczęło jednak szlochać.
Keena przytuliła jedną z dziewczynek
-Tęsknię... za nimi....
-Wszyscy za kimś tęsknimy. Bez względu na to, gdzie i kiedy się urodzimy - uśmiechnęła się do niej, po czym wskazała na jezioro - Widzisz? Każde to światełko to ktoś, za kim ktoś tęskni. Wszyscy tutaj kogoś straciliśmy.
-Cz-czy oni to widzą?
-Na pewno. I myślę, że nie tylko to. Twoi rodzice na pewno patrzą na Ciebie z Mgieł, gdziekolwiek trafili. I będą z ciebie bardzo dumni!
-Wydaję mi się, że ich tam widzę.
Ovelia zerknęła na Keenę, nie spodziewała się po niej aż tak delikatnych zachowań. Jak widać nawet doświadczona, asurańska medyczka jest do tego zdolna.
-Trzeba mieć tupet... Przyjść na wspomnienie zmarłych, i jeszcze udawać, że zajmuje się dziećmi...!
Ovelia zerknęła zaniepokojona w bok.
Para nornów patrzyła na nią nienawistnie.
-Może podziwia, ile osób przez nią zginęło...
-Co oni jeszcze robią w tym mieście? Lwa Gwardia powinna ich wszystkich wygnać, nim zabiją tych, którzy pozostali!
-Scarlet zabiła też wiele sylvari - Keena rzuciła głośno do nornów - Ich też chcemy dzisiaj wspomnieć.
-Kto chce, ten chce.
Marcus stanął pomiędzy grupką a parą, i chrząknął znacząco, co skutecznie zniechęciło nornów do dalszej konwersacji. Keena chwyciła Ovelię za rękę, ta tylko westchnęła. Przyzwyczaiła się już do podobnych słów. Patrzyła na wszystkie te światła i dała się ponieść tej przedziwnej atmosferze. Miała wrażenie, że czuje czyjeś emocje... Emocje innych sylvari w pobliżu. Nie było ich wielu, ale wszyscy byli zachwyceni tym, co widzą.
Nie jest tutaj sama.
-Wszystko w porządku... - spojrzała na Keenę - Jesteśmy tutaj przede wszystkim dla tych dzieci. Musimy o nie dbać, bo to wszystko co zostało z ich rodzin.
-O tak... - westchnęła Keena - Tyle generacji, pokoleń wymiany genów nie może się zmarnować. Oni są ostatni ze swoich rodzin, i muszą je przekazać dalej...
Ovelia wzdrygnęła się:
-A już myślałam, że potrafisz być romantyczna...
-Przecież to było romantyczne - asurka spojrzała zdziwiona na sylvari

***

Cała ceremonia udała się. Widok rozświetlonej zatoki pozostał wszystkim w sercu. Co ważniejsze, nikt nie zginął, nic nie spłonęło. Jedynymi problemami były pozostawione świeczki. Te, które rozpuściły się wpół, pływały na wierzchu i utrudniały transport na zatoce. Te, które rozpuściły się w pełni, okazały się być z jakiegoś powodu atrakcyjne dla paru ławic ryb, które znaleziono dziś rano wytrute. Tak czy inaczej, nikt nie żałował poprzedniego wieczoru.
Evvi siedział w swoim gabinecie, bujając się lekko na fotelu i wpatrując w pogodne niebo przez okno. Myślał. Zazwyczaj myślał o wielu sprawach. Dziś tylko o jednej.
Akurat ziewnął, gdy do gabinetu weszła Keena, z dwoma kubeczkami kawy.
-Zaspany...?
-Może trochę.
-Spałeś chociaż trochę tej nocy? - postawiła kubki na biurku i usiadła z drugiej strony
-Szczerze mówiąc... nie. To była niezapomniana noc.... - westchnął
Wzrok Keeny mówił wszystko.
-...Nie, to nie to co myślisz.
-Ooooo....
-Ale... było bardzo... fajnie.
-Mhm.
Evvi przez chwilę wpatrywał się w kubek z uśmiechem, zamyślony nad czymś. W końcu westchnął i upił trochę.
-Więc porodu za 9 miesięcy nie będę odbierała.
Evvi prawie się zakrztusił:
-Keena!
-No co? Myślisz, że nie widziałam, jak wynosisz ją z tej łódki?
-Więc ty też nie spałaś...
-Zniknęliście w waypoincie...
-Zasnęła, ktoś musiał ją zanieść do jej laboratorium.
-Szkoda, że nie tutaj.
-...
-Szkoda, że zasnęła...
-...
-Nie wie, co straciła, hoho! Albo i nie straciła? I tak byś mi nie powiedział.
-Nie jesteś za stara na takie docinki?
-Muszę być przegięta w tą stronę, skoro młodzi są przegięci w tamtą drugą.
-Pfff. To była wspaniała noc i nie czuję, żebyśmy coś stracili. Wręcz przeciwnie. Ale nie oczekuj ode mnie, żebym... meh - zarumienił się lekko
-Rozumiem. Nie lubisz jeść całego ciastka na raz.
-Keena!
-No co?
-Deffi to nie ciastko.
-Mówiłeś, że jest słodka?
-Jest o wiele słodsza niż wszystkie ciastka - wypił kawę do końca i podszedł do okna.
Keena pokręciła głową, ale uśmiechnęła się:
-Tajemniczy jak zawsze. Ale jestem pewna, że byłeś już w swoim laboratorium i powiedziałeś wszystko Zaggowi.
-Tak, byłem. Ale rozmawialiśmy przede wszystkim o tym, jak uczcić pierwszy rok Lilly z nami...
-Kogo...? Ah tak, Lilly, ta dziewczynka... A faktycznie, to już rok. No, ale na pewno nie rozmawialiście tylko o tym.
-Tak, tak, rozmawialiśmy o niej też... o nas w sumie. Ale, wiesz Keeno, nie lubię spowiadać się osobom trzecim z wydarzeń, które zostały wymyślone tylko dla dwojga.
-Chcę tylko mieć pewność... Widzisz Evvi, jesteś młody, dobry i tak dalej... Powiedzmy, że masz wiele dzieci, te wszystkie sieroty którymi się opiekujemy, zresztą to też nie tylko dzieci. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy tutaj rodziną. Masz to Bractwo, tamto Bractwo Aiwe, Klasztor Durmanda, Pakt, laboratorium... To... dużo rzeczy. Ale obok tego wszystkiego znajdziesz jeszcze czas na coś... bardziej wyjątkowego niż to wszystko.
Evvi westchnął. Keena również podeszła do okna.
-Wielka Alchemia przeznacza to dla każdego. I ty nie jesteś wyjątkiem.
Dotknęła jego ramienia:
-Wiem, że możesz myśleć inaczej... po wszystkich tych poprzednich przeżyciach. Ja też wciąż pamiętam Leiddę.
Evvi opuścił uszy na to imię.
-Ale czy gdybyś Ty był dla kogoś bardzo ważny, i zniknął... Chciałbyś, by osoba, którą pozostawiłeś, martwiła się do końca swoich dni? Oh wiem, że było tego znacznie więcej... Ostatnio ta cała Gnomex czy Aurra, jak się w końcu nazywa...
-To było... skomplikowane.
-Ty masz same skomplikowane przypadki. Ale chyba ten jeden jest prosty?
Skinął głową i uśmiechnął się lekko.
-Deffi, tak? Kojarzę ją trochę... I pamiętam chyba jak się spotkaliście w Forcie Trójcy. Parę lat temu już. I nic nie wskazywało na to, żebyście mieli się polubić.
-Była jedną z wielu wtedy.
-Inaczej było z Leiddą. To było... inspirujące i dodające otuchy. Obserwować Was obydwu - światło, miłość i nadzieja w miejscu, w którym było tyle cienia, tyle śmierci.
-I to światło zgasło.
-Tak. Ale spójrz na dalszy ciąg twojego życia. Jesteś trybem Wielkiej Alchemii, którego droga jest zawiła i zmienna. Przeszedłeś i światło, i cień, ale teraz znowu nadszedł czas na to pierwsze. Przecież to nie przypadek, że Deffi też była wtedy na Kryształowej Pustyni i to przeszła.
-Wiem... myślałem o tym dużo. Zagg powiedział tak samo.
-Zawsze dużo myślałeś. Może zbyt dużo. I widzę, że powoli zaczynasz działać. Ale nie chcę, by skończyło się tak jak poprzednim razem. Więc, czy masz pewność...? Czy podjąłeś decyzję?
Evvi oderwał w końcu wzrok od chmur i spojrzał na Keenę:
-Czy to nie oczywiste? Gdybym nie podjął, nie zabrałbym jej wczoraj na środek zatoki.
Keena uśmiechnęła się.
-Kiedy Deffi... dowiedziała się... To był jakiś impuls. Wtedy mogłem ją naprawdę stracić. I doszło do mnie, że nie mogę wiecznie czekać. I kiedy mi wybaczyła... Doszedłem do tych samych wniosków o których wszyscy mówicie. Ughh, trudno o tym opowiadać...
-Skoro tobie trudno znaleźć słowa, to znaczy, że wszystko jest jednak na dobrej drodze.
-Wyglądała... tak pięknie w tych wszystkich światłach.
-Powiedziałeś jej to...?
Skinął głową
-To i wiele innych rzeczy... O których nie zamierzam ci mówić.
-A to najważniejsze?
-Tak... i że... Nie wiem, co przyniesie przyszłość, czy straszne, czy dobre rzeczy... Ale to bez znaczenia, bo i tak już przeszliśmy parę i wiem, że możemy przejść następne, i nam się uda, i chcę, żebyśmy byli razem.... Ughh, niech cię Primordus pochłonie, za dużo mówię!
Keena zaśmiała się:
-Obyś przy niej też mówił za dużo takich rzeczy.
-Mhm...
-Evvi, poważnie. Stawiłeś czoła smokowi. Stawisz czoła jeszcze wielu rzeczom. I cieszę się, że zaczynasz stawiać czoła tej najważniejszej, nie odkładając jej na koniec.
Asura zarumienił się lekko.
-To krępujące rozmawiać o tym z osobami trzecimi, więc lepiej już idź sprawdzić czy cię nie ma poza gabinetem!
-Pfff! - parsknęła Keena, ale po tym zaśmiała się.
Zanim jednak zdążyła wyjść, do gabinetu wleciał gołąb. Wylądował na biurku. Przy jego nóżce wisiał mały zwój z błękitną pieczęcią.
Asury popatrzyły po sobie. Evvi chwycił delikatnie gołębia, odczepił wiadomość i wypuścił na zewnątrz. Przełamał pieczęć Paktu i rozwinął papier.
Kiedy skończył czytać, spojrzał na Keenę.
-Więc... jednak?
Skinął głową. Keena zaniemówiła przez chwilę.
-To... może... Najpierw musimy... Ovelia musi... Oh... Cholera, w końcu!
-Uspokój się. Pójdę tam, zorientować się w sytuacji i po rozkazy. Ty zostań tutaj i wyjaśnij wszystko Ovelii - podał asurce list
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowany, Arcasignerze... Po tak długiej przerwie.
-Na smoka nigdy nie da się być przygotowanym. Ale już jednego przeszliśmy.
-Chodzi mi o to, czy będziesz gotowy przeżywać teraz tyle rzeczy na raz.
-Co? Przecie.... Oooooh, Keena!
-Ha!
-Przestań, mam jeden wielki chaos w głowie, muszę się skupić!
-Jak pięknie być młodym...
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wieczorem, dobę po trzecim etapie Turnieju...

Przed wejściem do Bractwa Pamięci zatrzymały się dwie asury. Obie ubrane na czarno. Asurka o różowych włosach obejrzała się na blondyna obok siebie. Od wczoraj wyglądał źle. Całkowicie złamany, zniszczony. Ten silny, odważny i bezczelny brat umarł wczoraj na turnieju. Ten, który stał obok był smutny, okryty wstydem i żalem. Dobrze, że udało im się chociaż uniknąć wścibskich fanów, albo gorzej- składających kondolencje. Na przyjście tutaj musiała go ogarnąć. Sama też nie wyglądała zdrowo, ale nie miała wyjścia. Istniało ryzyko, że Evvi wróci na front w każdej chwili, a to z nim chciała rozmawiać.
- Myślisz, że mnie przyjmie?- zapytał cicho Terrex
- Potrzebują wolontariuszy. A ty potrzebujesz tego. Dla siebie... dla Assi...
Asura przełknął ślinę i spojrzał na drzwi. Odwrócił głowę w stronę siostry:
- Dalej nie rozumiem, czemu to robisz. Ale dziękuję.
Syiena nie skomentowała tego. Podarowała bratu tylko krótki, ciepły uśmiech. Następnie minęła go, aby zapukać do drzwi Bractwa.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Drzwi otworzyła Ovelia o rozczochranych liściach na jej głowie. Zmęczonym i skołowanym wzrokiem, z paroma papierami na rękach, spojrzała na parę asur:
-Ughhh, witam. Nowi uchodźcy, tak...? Proszę chwilę poczekać, dam coś ciepłego do picia i zapiszę... Moment... Muszę tylko zapisać piętnaście innych rzeczy... Proszę wchodzić!
Sylvari zniknęła we wnętrzu
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Właściwie to nie uchodźcy. - odparła uprzejmie asurka - A wolontariusz. O ile potrzebujecie dodatkowych rąk do pracy.

Asury weszły do środka za kobietą i rozglądały się. Uprzejmie czekali za progiem, nie chcieli w żaden sposób przeszkadzać. Terrex tylko rozglądał się uważnie, wyłapując wzrokiem wszystkie szczegóły wnętrza.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W poczekalni, która stanowiła w sumie większą część wnętrza, ujrzeliście krzesła pod ścianą, na których siedziała ranna para: charr i człowiek, z rękami na temblaku. Obok nich jakaś młoda nornka. Dalej wejście do gabinetu Evviego, do którego właśnie weszła Ovelia, tachając jakieś skrzynie. Po chwili wyszedł z nich ciemny charr z blizną na piersi. Marcus spojrzał na Was wzrokiem, od którego od razu odechciewało się coś kombinować. Dalej ustawione było biurko Kassiny, która zajęta była papierami. Obok niej, na krzesełku, drzemał jej synek. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się parę skrzyń.
Po chwili Ovelia wyszła z gabinetu i doszła do Was:
-Każda pomoc się przyda - uśmiechnęła się sylvari - Ale wolontariusz...? Dokładnie, o co chodzi? I kim jesteście?
Ovelia teraz zaczęła baczniej przyglądać się nieznajomej parze asur.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Asurka obejrzała się na brata. Czekała, aż on się odezwie. Musi to powiedzieć, musi to z siebie wydusić. Na tym w końcu polega poprawa, aby samemu zacząć. Aby chcieć. Ale po twarzy Terrexa i dłuższym milczeniu straciła wiarę, że ten się odezwie. Więc już otworzyła usta, kiedy...
- Jestem Terrex Dawnload. Jestem zwykłym... asurą. Mam duży warsztat, sporo pieniędzy... ale to wszystko teraz jest puste. Nijakie. Bez celu. Dlatego szukam czegoś co - przełknął ślinę i skierował wzrok na swoje buty - pomogłoby wypełnić te... ten czas. Syiena - tu podniósł wzrok i wskazał dłonią asurkę - zaproponowała, że mógłbym tutaj pomagać. Jestem zdolnym technikiem, znam się na fizyce, metalurgii, metamagii, językach i tak dalej. Nie brzydzę się pracą, nawet ciężką. Skończyłem kolegium z wyróżnieniem, mógłbym uczyć. Mógłbym... nie wiem, nawet prać, naczynia zmywać. Po prostu chciałbym się na coś przydać.
- Niedawno pochowaliśmy dwóch braci po Turnieju Technologicznym. - mówiła ze smutkiem przebijającym się przez jej spokój - Ostatnie czego potrzebuje, to masa fanów i tłumy składające kondolencje. Tutaj mógłby być przydatny, nieść pomoc bez tego całego... bałaganu w Rata Sum.
Terrex spojrzał tylko na siostrę i krótko, ale szczerze uśmiechnął się w jej stronę. Jej wsparcie, w dodatku po tym wszystkim, było mu potrzebne. Ona była mu potrzebna. Nie miał już nikogo, poza tą jedną, jedyną osobą, do której kiedyś odwrócił się plecami. Odwrócił spojrzenie na drugą stronę, znów dopadł go ten wstyd.
aiwe_database

Re: Siedziba "Bractwa Pamięci"

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ovelia przyglądała się jeszcze dłuższą chwilę nieufnie dwójce asur. Asury nigdy nie były proste, zawsze im o coś chodziło. Mimo wszystko, słyszała co nie co o wydarzeniach na Turnieju... Sylvari postanowiła wpuścić Terrexa i Syienę do środka. Zaczęły się rozmowy.
Gdy Evvi oficjalnie potwierdził 'prawdziwość' historii rodzeństwa, Terrex został Bractwowym "mechanikiem". Naprawiał, gdy coś się zepsuło. Ale co ważniejsze, zaczął nauczać. Wielu bezrobotnych, ofiar ataku Scarlet, pozbawionych rodzin, domów, dawnej pracy, a często i trwałego zdrowia, znalazło dzięki niemu zatrudnienie, gdyż znali się na trudniejszych mechanizmach.
Wkrótce wszyscy zaczęli przygotowywać się do Wintersday. Zbieranie funduszy, prezenty dla sierot, a także organizowanie wigilii wśród coraz większej społeczności "klientów" Bractwa Pamięci, wypełniło pierwsze Wintersday w jego historii, i pierwsze Wintersday w mieście po ataku Scarlet. Tak zakończył się pierwszy rok działalności organizacji, 1327, a rozpoczął nowy - 1328.

Bractwo Pamięci kontynuowało swoją działalność przez następne miesiące we względnym spokoju. Evvi często odwiedzał i nadzorował wszystko, gdy pozwalała mu na to chwila przerwy od wydarzeń na zachodzie, jednak to Ovelia stawała się stopniowo głównym zarządcą. Przezwyciężyła przesądy o jej rasie, pomagając coraz większej ilości osób. Wiele inwalidów, biedaków i osób ze zniszczonym życiem, których w Lwich Wrotach nie brakowało od czasu ataku, powoli stawało ponownie na nogi, podobnie jak całe miasto.
Stopniowo, proces odbudowy Lwich Wrót postępował. A Bractwo Pamięci okazało się być bardzo ważną kroplą w morzu jego wielkich potrzeb.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 181 gości