Kryjówka Raviela

[aiwe_database]

Drzwi za Ethirem otworzyły się na oścież, pozwalając wejść wysokiemu mężczyźnie. Spojrzał się szmaragdowymi oczyma dookoła, lustrując wystrój kryjówki. Wyglądał na nieco rozczarowanego, spodziewał się czegoś więcej. Mniejsza. Wślizgnął się i szybko zamknął za sobą drzwi, stojąc z rękoma w kieszeni i przeszedł wgłąb domu jakby nigdy nic. Nawet nie przywitał się z Ethirem.
- Ciekawie urządzone, muszę przyznać. - Mruknął donośnym głosem, po czym rozłożył ręce, kręcąc się, jakby dom był kompletnie pusty. Ethira nadal ignorował, chociaż widać było, że przez ułamek sekundy jego wzrok się na nim zawiesił. - Podobno tutaj można cię, żołnierzyku znaleźć, mniejsza. Powiedzmy, że mam sprawę związaną z takim małym, podobno należącym do mojej rodziny pasożytem...

[aiwe_database]

Na dworze było już całkiem ciemno, toteż ciężko było jej stwierdzić w jakiej sytuacji się znalazła. Co prawda z jednej strony oni nie widzieli jej, ale ona też nie widziała ich. Dostrzegła jedynie poluzowane deski, jednak szybko dotarło do niej, że w ten sposób na pewno nie dostanie się do środka domu. Pozostawało jedno wyjście - walka.

Ostrożnie wysunęła się zza krzaków i ruszyła na frontową część domostwa, po chwili usłyszała słowa Ethira. Stwierdziła, że z dwojga złego woli śmierć niż oddawanie się w ręce jakieś tam rady. Najważniejsze było dla niej to, aby nie zdradzić swojej tożsamości.

Wiatr powiał mocniej, toteż zatrzęsła się z zimna, będzie ciężko jej walczyć, a jeśli ten canthajczyk dołączy do walki to będzie ona już niezłym wyzwaniem dla rudowłosej. Musiała jakoś to rozegrać. Poprawiła kaptur, na chwilę przymknęła powieki, aby móc skupić energię na tyle, by stworzyć kilka swoich klonów. Chwyciła za rapiery i obserwowała uważnie to, co robili jej przeciwnicy, wolała zaczekać na jakiś ich ruch.