Orr

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Powoli zbliżali się do celu swojej podróży. Orr zostało oczyszczone z bytu Zhaitana. Mimo to nieumarli wciąż tam są. Ściślej mówiąc, nadal jest ich całkiem sporo. Jednak Lakziz I Daenir do tej pory unikali walki z pomiotami smoka. Chociaż bardziej prawdopodobnym był fakt, że do tej pory żadnego nie spotkali.

-Nie spodziewałem się, że będzie tutaj tak brzydko- zaczął- Zupełnie jak w twoich rodzinnych stronach. Jakby się tak głębiej zastanowić... To ty nie masz rodziny. Więc mówiąc krócej- brzydko tu jakbyś ty tutaj mieszkał. Ale cóż. Nie po ,,Wspaniałe" widoki tutaj przybyliśmy.

Asura uniósł do góry swoją rękę na znak ostrożności nie dając czasu dla Sylvari na odpowiedź. Lekko się uśmiechnął na myśl o kolejnej przygodzie.

- MPW, tutaj może być aż zbyt ciekawie. Obserwuj okolicę. -zamyślił się przez chwilę, jakby czegoś zapomniał. W końcu doznał oświecenia- Ach, Daenir. Ty też możesz jeśli zechcesz.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Cóż, wielkie dzięki za pozwolenie gburowaty szczurze. Rzekł z uśmiechem Daenir sięgając ręką aby poprawić swój kapelusz. Niestety nie miał go na głowie więc zawadził dłonią o kaptur co spowodowało głuche, metalowe Jej kliknięcie gdy zderzył się ze swoim czołem. Niestrudzony pomimo żarcików Lakziza ostrożnie badał z każdym krokiem okolice, czy aby żaden truposz nie łapał ich za nogi, ani żaden uskrzydlony umarlak nie leciał w ich stronę. -Myślałem, że będzie tutaj ładniej, albo chociaż...mniej nieprzyjemniej. Terkotał bacząc też, czy aby Jastrząb również idzie przy nim. -Lak, masz na pewno odpowiednią ilość tabletek? Nie umiem przywracać asur do życia. Kontynuował do asura dreptającego żywo przed nim. -W sumie to nikogo nie umiem przywracać do życia. Przydałoby się nauczyć porządnie leczyć jak Mir... Tu zawahał się na moment i westchnął. -Jak Ci magiczni uzdrowiciele. Ożywił się w momencie i zrównał krok z asurą. -Hej, znasz może jakieś magiczne sztuczki z uzdrawianiem, cobyś mnie mógł ich nauczyć?
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słowa Daenira wchodziły jednym uchem, a wylatywały drugim, jednak w pewnym momencie Sylvari przykuł jego uwagę. Uniósł głowę i odpowiedział swojemu towarzyszowi:

-Czy ty mnie masz za idiotę? Mam go wystarczająco dużo aby przeżyć wiele miesięcy. Mój MPW także ma zapasy. Przywracać? Mnie? Czy ty aby przypadkiem nie sugerujesz, że będziemy szli cały czas razem? Bo jeśli tak to jesteś naprawdę skończonym idiotą. Jeśli nie- myliłem się. A co do uzdrowiciela? Mogę ci przestrzelić serce płomieniem. Też się liczy?
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Nie no wiem przecież, że za niedługo się rozdzielimy. Nawet ja mam swoje granice w słuchaniu Twojego bełkotu. Rzucił Lakzizowi drapiąc się za głową. -Cóż, widzę, że szkoła leczenia jest u Ciebie na podobnym poziomie co u Ignisa. Nieważne zresztą. Będę miał sporo czasu na myślenie kiedy już się Ciebie pozbędę. Uśmiechnął się do asury lustrując raz po raz otaczający ich krajobraz. Spojrzał się raz jeszcze na przyjaciela i wydawać się mogło, że chciał coś powiedzieć, lecz niemo pokręcił głową i nie przerywając niekrępującej ciszy, jaka często panowała podczas ich przygód szedł obok Lakziza.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Westchnął tylko ciężko.

-Tylko jakbyś umarł, wiedz, że nie poniosę twojego ciała. Więc nasuwa się prosta konkluzja- musimy wrócić. -Jego ton spoważniał-To miejsce jest zupełnie inne w porównaniu dżungli czy dreszczogór. Wyczuwam tu dużą ilość magii. Czuję ją pomimo faktu braku obecności smoka. Niesamowite. Wiele tutaj możemy się dowiedzieć. O zobacz! tam jest obóz. Zatrzymajmy się tam na noc.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari tylko pokręcił głową nie mówiąc nic o zmienności asury. -Nie widzę przeszkód. Nie jesteśmy na tyle, żeby umierać od trupów, ale na tyle blisko, ażeby śniły nam się koszmary. Doskonałe miejsce. Rzekł poważnym tonem kierując wraz z Lakzizem swoje kroki ku obozowi położonemu niedaleko nich. -Strasznie bym chciał czarować Lakzizie. Wciąż dręczył go tematem udając smutny ton.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Powoli zbliżali się do obozu w ciszy, gdyż Asura nie miał zamiaru odpowiadać na zagadywania swojego partnera. Jednak niespodziewanie Lakziz westchnął i odpowiedział mu:

-Jeśli tak bardzo pragniesz nauczyć się magii to nic nie stoi na przeszkodzie. Jednak pamiętaj, iż ktoś twojego pokroju może mieć stosunkowo duże problemy z wyuczeniem się takiej sztuki. Będąc z tobą absolutnie szczery- twoje szanse wynoszą około jedną setną procenta. Jednak to zawsze coś. Nie poddawaj się, Daenirze- Jego ostatnie zdanie powiało nutą sarkazmu.

Nim się zorientowali, znaleźli się przy obozie. Było już późno.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daenir i Lakziz weszli na teren obozu, a strażnicy nie przejęli się nimi za bardzo pomijając fakt, iż popatrzyli na Daenira podejrzliwym wzrokiem. Sylvari nie oglądając się za bardzo za Lakzizem wciąż trawiąc Jego słowa skierował się w okolice jednego z kilku ognisk i w pobliżu niego przykucnął, zdjął plecak z ramion i wyciagnął zeń śpiwór. Rozłożył go na suchej ziemi tam gdzie nikomu nie wadził, gdzie w pobliżu było już kilka śpiących osób i odpiął od pasa wszystkie sakwy i ułożył je obok śpiwora. Zdjął z siebie swoją zbroję i pozostał w krótkich spodenkach. Wpełzał niemrawo do śpiwora i użył plecaka jako poduszkę. Ziewnął przeciągle i obróciwszy się w przeciwną stronę od ognia zamknął oczy. -Też się prześpij Lakzizie. Za niedługo się rozdzielimy i będzie o wiele bardziej niebezpiecznie. Wypocznijmy póki możemy. Dobranoc. Rzekł znów ziewając i zapadł w sen.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Powiedział coś tylko do swojego golema, po czym także ułożył się do snu. Nie spało mu się za wygodnie, jednak był przyzwyczajony do takich warunków. Po przemierzeniu sporej części Tyrii był gotowy na wszystko.
Śnił o swojej przeszłości, w której beztrosko wychowywał się w Rata Sum tworząc swojego MPW-001. Wyglądało to jak wyjęte z marzeń. Świat bez trosk, bez zbędnych i krwawych walk czy śmierci innych. Jednak to nie trwało długo. Rzeczywistość uderzyła w niego szybciej niż myślał. Golem wybudził go z bujania w obłokach w środku nocy. Lakziz szybko się zorientował o co chodzi. Wziął swój kostur i po cichu wyszedł z obozu. Sam.

Na całe szczęście nikt go nie usłyszał.

*************************************************************************************************

-MPW, jak z zapasami? -zaczął mówiąc w powietrze, nie obracając się w stronę golema - W sumie, to chyba oczywiste, iż wyliczyłem je tak, by starczyły dla mnie na wystarczającą liczbę czasu. Nie odpowiadaj więc.

Wspiął się na parę skał, rozejrzał się po okolicy i ostentacyjnie powiedział:

- Tam... Tam wyczuwam spore skupisko magii. Nie potrafię dokładnie określić gdzie, lecz jestem gdzieś niedaleko. Czeka mnie wyborna droga na dół. Obym nic sobie nie złamał. MPW, schodzimy na dół.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari spał przez całą noc twardym snem, a jego marzenia senne były bardzo obfite. Wyobrażał sobie siebie jako maga żywiołów, potem jako nekromante a następnie śnił o przepysznej szarlotce i ciepłym mleku. Wstał głodny przeciągając się i nie bacząc, że jest w samych gaciach poszedł znaleźć beczkę z wodą i obmył się. Wróciwszy na miejsce swojego snu ubrał się w swoje odzienie i wyciągnął swoje racje żywnościowe i zaczął chrupać jeszcze swieży podpłomyk upieczony przez niego poprzedniego dnia. Popił go wodą z bukłaka i rzekł już bardziej rozbudzony. -Lakziz, zbieraj się ,czas nagli a Orr sie samo nie...Lakziz?Rozejrzał się podejrzliwie wokoło a jego towarzysza nigdzie nie było widać. -Mogłeś się chociaż pożegnać Ty paskudo. Powiedział sam do siebie z uśmiechem, na co Jastrząb zastrzygał uszami. Daenir zwinął śpiwór i przypiął wszystkie sakwy do pasa i założywszy kaptur na głowę ruszył w kierunku wyjścia z obozu, a jego zwierzęcy towarzysz dreptał dzielnie okob niego. Odprowadziły ich podejrzliwe spojrzenia strażników.

***************************************************

Sam za bardzo nie wiedział gdzie zmierza. Parł przed siebie coraz głebiej w ruiny rozmyślając znów o tym, w jaki sposób mógłby nauczyć się magii leczniczej. Jak dotąd mógł jedynie fizycznie pomagać ofiarom róznych incydentów z pomocą swoich ziołowych specyfików. Uzdrowicielska magia, nieważne jak prosta ułatwiłaby mu to zadanie. Tak więc szedł i rozmyślał czekając na olśnienie.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Spojrzał na dół i dopiero teraz zdał sobie sprawę z ogromu przepaści pod nim. Pomimo tego, że pod nim rozciągało się szerokie połacie wody wciąż czuł wysokie stężenie magii. Wychylil się jeszcze bardziej, tym razem w taki sposób, iż jego cała głowa wystawała zza klifu. Kątem oka zobaczył niewielką skarpę. Lakziz westchnął. Wiadomym było, że aby się tam dostać musi zejść po prawie pionowej ścianie. Jego MPW nie miał przy sobie żadnych urządzeń czy ekwipunku do wspinaczki. Musiał to zrobić o własnych siłach. Rozkazał golemowi, aby na niego tutaj zaczekał i w miarę możliwości unikał pomiotów Zhaitana.

Złapał się pierwszej losowej skały by powoli skierować się na dół. Powoli i ostrożnie postawił nogę. Coraz niżej i niżej. Wszystko szło gładko do momentu gdy trafił butem na luźno leżąca skałę. Tym oto sposobem kamień oraz Asura w szybkim tempie znaleźli się na dole. Miało to dobrą i złą stronę. Dobra była taka, że w szybkim tempie ,, zszedł" na dół. Zła, że upadł na plecy. Jego kostur się złamał na kilka części. Nie wróżyło to nic dobrego.

-Cudownie. Teraz nie mam czym się bronić. Może szczęście się uśmiechnie i jakoś przeżyje.


Po czym żwawo ruszył w głąb, jak się okazało - jaskini.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Z zamyślenia wyrwał Daenira głos. Można było go nawet zaklasyfikować jako krzyk. Machinalnie zboczył ze ścieżki wgłąb drzew a pęd jego biegu zrzucił mu kaptur z głowy. Po chwili jego oczom ukazała się polanka, a na niej było widać cztery sylwetki. Trzy z nich z daleka można było rozpoznać jako gnijące pomioty pokonanego niedawno smoka, a trzecią z nich był jakiś mężczyzna niepewnie trzymający kij.

Daenir zsunął z pleców swój łuk i machinalnie posłał ku zgnilcom nieprzerwaną serię strzał.
Trafiły one do celów bez problemu lecz pech chciał aby jeden z nich był nasiąknięty nekrotyczną magią i w chwili upadku wybuchnął w zielonym płomieniu rażąc bezpośrednio niedoszłą ofiarę nieumarłych. Nawet z odległości ponad stu metrów wyglądało to niezbyt dobrze, więc bez zwłoki ruszył ku poszkodowanemu chcąc zobaczyć co się z nim stało. Niestety z bliska jego rany wyglądały jeszcze bardziej fatalnie. W dodatku do licznych ran kłutych i ciętych większość jego ubrania i skóry była nadpalona zielonym ogniem. Ofiarą był młody człowiek, góra dziewiętnastoletni i wił się z bólu jęcząc i obficie pocąc się. Sylvari natychmiast przystąpił do prób pomocy. Wyciągnąl z sakwy specyfiki przeciwbólowe i maści przeciw krwawieniu i oparzeniom. -Nazywam się Daenir i zamierzam Ci pomóc, nie ruszaj się. rzucił i przystąpił do nakładania doraźnie leków. Każdemu dotykowi towarzyszyły jęki bólu a Daenir krzywił się zły na siebie. Po nałożeniu maści odczekał chwilę lecz niestety u rannego nie było widać poprawy. -Szlag by to moją nieudolność! Gdybym tylko..potrafił chociaż ulżyć Ci w cierpieniu... Mówił do obolałego i w tym samym przypomniał sobie moment, w którym pomagał uzdrowicielce Mirandzie w leczeniu Raviela. Położył wtedy ręce na ramionach kobiety i poczuł świadomość Jej ciała i procesów życiowych. Zdolna uzdrowicielka przekierowała to do ciała Raviela i wykorzystała w celach leczniczych. Z nową nadzieją spróbował tej rzeczy na osobniku przed sobą który skrzywił się czując ból spowodowany dotykiem Daenira.
Sylvari zamknął oczy i wyobraził sobie, że wysyła część siebie wgłąb rannego. Ku jego zdziwieniu zrobił to z łatwością i uczucie świadomości działania ciała ofiary uderzyły go. Sylvari nie mógł zobaczyć z zamkniętymi oczami, że jego ręcę nabrały żółtej, jasnej poświaty. Niestety gdy uderzyło go wrażenie funkcjonowania ciała rannego wiedział już jak poważny jest jego stan. Łatwość w wyczuciu wiązała się z liczbą ran młodzieńca. Nekrotyczna magia z każdą sekundą zatruwała młody organizm zakłócając pracę układów i organów. Nie wiedział jak się Jej pozbyć. Daenir odszukał źródła bólu z ran i poparzeń i spróbował wpłynąć jakoś na ciałka czuciowe w pobliżu zranień. Poświata zaświeciła mocniej gdy Daenir zmniejszył zauważalnie katusze odobnika. Daenir otworzył oczy i sam przewrócił się w tył dysząc ciężko dziwiąc się jak bardzo zmęczyła go czynność którą wykonał. Jego pacjent umierał lecz nie cierpiał już. Oddychał spokojnie lecz nie był przytomny. Wraz z upływem kilku minut jego oddech stawał się coraz płytszy i wolniejszy aż wkońcu ustał poprzedzony wydechem agonalnym. Daenir przyglądał się smutno ostatnim chwilom źycia mężczyzny i dopiero teraz zauważył, że podczas walki jego ówczesny pacjent bronił się kosturem, zgrabnym i smukłym. Daenir podniósł go i przytroczył na plecach obok swojego łuku który założył przed całą operacją.

*********************

Po dwóch godzinach skończył zakopywać prowizoryczny grób którego w żaden sposób nie ozdobił. Zmęczony operacją złożył łopatkę i wsadził do plecaka. -Wracajmy Jastrząb. Nic tu po nas, a możemy być następni. Odkryłem w sobie coś co wymaga głebszej uwagi. Rzekł do swojego wilczego towarzysza gdy zbierał resztę swoich rzeczy. Poprawił łuk i kostur na plecach i ruszył drogą którą przyszedł do tego paskudnego miejsca. Wilk szedł obok niego zmartwiony smutnym tonem właściciela. -Mam nadzieję, że Lakziz sobie poradzi.
aiwe_database

Re: Orr

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Lakziz zdecydowanie sobie NIE radził. W jaskinie, w którą wkroczył było ciemno, ponuro, a w dodatku niewielki Asura co chwile potykał się o niewidoczne dla niego kamienie. Jednak coś pchało go dalej. Tym czymś okazało się być niewielkie światełko w oddali.
Ostrożnie stawiał kroki. Nie chciałby się połknąć i spaść do hipotetycznego dołu z kolcami. Był skazany tylko na siebie. Po bardzo powolnym i mozolnym chodzie doszedł do źródła światła. Okazała się nim być niewielka wyrwa w suficie, która wrzucała niewielką ilość dziennych promieni słonecznych. Nim zdołał ocenić sytuacji usłyszał zdeformowany głos wymieszany z chrypaniem lub czymś podobnym. Niewątpliwie był to pomiot smoka. Nie było czasu na pytania skąd się tu wziął czy inne podobne bzdety. Był to wróg, którego trzeba pokonać. Bez magii był to jednak problem. Asura spanikował. Brał z podłogi kamienie i rzucał je na oślep w kierunku wroga. Kilka trafiło, inne zaś chybiły. Nieumarly zbliżał się do Lakziza, jednak ten się wycofywał. W końcu gdy jego przeciwnik znalazł się na oświetlonym miejscu okazało się, że był on popielcem. Niezbyt dużym, ale wciąż popielcem. Nieumarly przyspieszył kroku. Asura wpadł na inny pomysł. Wziął pobliski kamień i spróbował przez niego przekierować magię w kierunku wroga. Plan genialny, lecz wykonanie nie poszło zgodnie z planem. Lakziz wystrzelił płomień, lecz był on tak mały, że naznaczył swoją pozycję. Pomiot Zhaitana zaczął biec w kierunku Asury. Swoimi wielkimi pazurami ciął kilka razy na oślep. Pomino uników Lakziz raz dał się trafić. Z hukiem upadł na ziemię. Jego klatka piersiowa była zraniona, a ubrania zniszczone. Szybko złapał coś lewą ręką w akcie desperacji mając nadzieję na cud. Deus Ex Machina. To, co złapał zdecydowanie nie było kamieniem. Była to muszla w kształcie rgłowy szlakego, jakiego używają dowódcy podczas walki. Bez chwili zastanowienia nabrał powietrza i zaďął w róg. To był jeden z lepszych pomysłów w jego życui wydobyła się fala ognia, która szybko odrzuciła i spopielila nieumarłego. Jeden problem z glowy. Teraz musiał zatrzymać krwawienie. Jak przeczytał kiedyś w książce ,, ogień oczyszcza" . Chwila koncentracji i krwawienie zostało spowolnione. Teraz wszystko było w porządku. Miał nową broń oraz nową ranę. I bez ubrań.

- kamienie nie są dobrym środkiem ochronnym. Za to to cudeńko jest całkiem niezłe. Teraz tylko jak stąd wyjść. ...

wyjście znalazł po kilkunastu minutach. Teraz tylko znaleźć obóz i wrócić do siedziby Leth mori Aiwe.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 3 gości