Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

We wschodnim skrzydle siedziby Aiwe jakiś czas temu skończono urządzanie pokoju rodziny Trevelyanów. Pokój w tym skrzydle siedziby służy Veripmie nie tylko jako miejsce odpoczynku, ale też jako gabinet i niejako mała pracownia badawcza, gdzie studiuje historię Tyrii oraz Aiwe. Na biurku zawsze stoi imbryczek, gotowy, aby poczęstować gości pyszną herbatą z Ebonhawke, natomiast regał powoli wypełnia się książkami różnej tematyki, pamiątkami z podróży i misji. Dodatkowo, w pomieszczeniu pojawiły się także przedmioty osobiste, należące do męża Opiekunki, Jacka.

Do pomieszczenia drzwi nigdy nie są zakluczone, toteż każdy jest mile widziany, aby przyjść pomówić, lub po prostu skosztować tego, co ma do zaoferowania najstarsza Trevelyan.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zapukał w ościerzbicę drzwi by nie wchodzić do pomieszczeń od tak. Czekał aż ktoś otworzy.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nie musiał czekać długo na odpowiedź, chociaż pojawiła się z nieoczekiwanej strony. Veripma kroczyła w stronę mieszkań od drogowskazu, trzymając w rękach podniszczoną szkatułkę. Choć jej kroki można było usłyszeć z daleka, wzrok uniosła dopiero nieopodal wejścia do pokoju. Spojrzała na Mariusa, zamyślenie ustąpiło miejsca uprzejmemu uśmiechowi.
- Dzień dobry - powitała go. - Czekasz na ktoreś z nas?
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ukłonił się lekko gdy tylko podniosła wzrok
- Na ciebie moja droga. Zaniepokoiła mnie wczorajsza eskapada i ranienie jednej z naszych nowicjuszek. Do tego zmartwiłem się, gdy powiedziano mi o dosyć osobliwym zajściu chwile później.
Odsunął się by zrobić dla niej miejsce.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Ach... - uśmiech momentalnie spełzł z jej twarzy, ustępując miejsca zmartwieniu. Milczała przez chwilę, po czym weszła do pokoju, gestem dłoni wskazując Mariusowi krzesło. Sama zasiadła na skrzynce nieopodal. - Sytuacja wymknęła się nieco spod kontroli - zaczęła ostrożnie, podnosząc w końcu wzrok. - Anna, z tego co mi wiadomo, otrzymała od razu pierwszą pomoc, a następnie Jack i Rejtan zadbali o to, by została bezpiecznie przetransportowana do lecznicy. Nie sądziłam, że zostanie ranna jednak z takiego powodu. Stawiałabym już prędzej na jakąś luźną deskę, belkę... Tak przynajmniej mielibyśmy chwilę na reakcję... - westchnęła, zaciskając dłonie na szkatułce. - Muszę ją wkrótce odwiedzić - dodała ciszej, jakby do siebie, po czym znów podniosła bardziej głos. - Na pogorzeliskach pojawił się niespodziewanie Lord, z którym moja matka wiele lat temu zaręczyła mnie za obopólną zgodą dwóch szlacheckich rodzin. Lord Elserpento, tak brzmi jego tytuł - mimowolnie skrzywiła się nieco przy wymawianiu syczącego nazwiska mężczyzny. - Wiedziałam o tym od zawsze, jednak sądziłam, że po pożarze i upadku mojej rodziny Lord zaniecha zaręczyn, woląc raczej związać się z córką z bogatszej rodziny. Myliłam się, tym samym narażając całą ekipę na niebezpieczeństwo. - wzięła głębszy oddech. - Liczyłam, że w ruinach odnajdę cokolwiek, co byłoby pamiątką rodową, że cokolwiek nie spłonęło lub nie rozpuściło się przez ogień. To byłby cud, znak od Szóstki, pokazujący, że Trevelyanie się odrodzą, niczym feniks z popiołów - zaśmiała się gorzko na swoje celne porównanie. - Jednak nic nie znaleźliśmy. W obecnej sytuacji jedyne co mi pozostało, to przystać na zaślubiny z Lordem, mając nadzieję, że ten sojusz pozwoli odbudować nasze dawne kuźnie.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W szedł i oparł się o poręcz krzesła nie chcąc zarysować mebla pancerzem.
- To było moje kolejne pytanie Veripmo. Czy będziesz godziła się na to małżeństwo. Pamiętaj, że do tego potrzebna jest też obecnie twoja zgoda. Co do odbudowy kuźni to możesz wybrać ekonomicznie prostszą drogę, lecz trudniejszą dla ciebie. Możesz tez odwrócić te proporcje i wybrać swoje szczęście kosztem cięższej pracy. Na początku odbudowa jednej z kuźni i przeznaczenie zysków na powolne odbudowywanie następnej. Środki na odbudowę pierwszej pozyskać albo z wolnego rynku lub poprosić o pomoc radę. Część zysków oczywiście będzie musiała pójść na spłatę długu, jednak kuźnia może w razie czego świadczyć usługi po niższych cenach co może rozwiązać kwestie pieniędzy szybciej.
Spojrzał się uważniej na dziewczynę i badawczo się jej przyglądał.
- Faktem jednak jest, że członek Aiwe został raniony. Z tego co wiem Anna została staranowana przez osoby wchodzące do twojego dawnego domu. Zwyczajowe zwyzywanie członków bractwa pominę na obecnym etapie sprawy.
Wypuścił powoli powietrze z płuc i potarł dłonią skronie
- Pamiętaj proszę moja droga, że jeżeli podejmiesz decyzję o ślubie to nikt nie będzie stał na drodze. Jeżeli zaś stwierdzisz, ze od początku to ty odbudujesz swój ród od niemal zera to bractwo ci pomoże.
Spojrzał na policzek Veri
- Pamiętaj też, ze nikt nie ma prawa bić cię, zwłaszcza publicznie. A przecież było wokół ciebie wielu członków Aiwe i powstrzymałaś ich od reakcji. A tego już nie rozumiem. W przeszłości mieliśmy już podobne sytuacje. Członkini Aiwe poprosiła bractwo o pomoc a gdy przyszło co do czego byliśmy tylko biernymi widzami wydarzeń. Zastanawia mnie jak to jest w naszym przypadku moja droga.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Westchnęła głęboko, wbijając wzrok w czubki butów.
- Twoje słowa naprawdę mi tego nie ułatwiają. Uwierz mi, chciałabym naprawdę, żeby ta sytuacja była tak prosta jak sugerujesz - podniosła wzrok, wpatrując się z powagą na jego twarz. - Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za to, co stało się Annie w czasie ekspedycji. Upewnie się, by zostało jej wypłacone odpowiednie odszkodowanie i aby zaopiekowano się nią należycie, aby mogła wyzdrowieć. Jeśli chodzi o wyzwiska, jestem w trakcie przygotowywania pisemnych przeprosin - potarła skroń, po czym przesunęła okulary na czubek głowy, marszcząc nos. - Nie znaleźliśmy w pogorzelisku absolutnie nic, poza tą zamkniętą szkatułką. Nawet nie wiem czego mogę spodziewać się w środku - spojrzała na przedmiot w jej dłoniach. - Poza tym, absolutnie nic. Zero, nul, nada. Egzekutorze, moi rodzice wychowali mnie w nienagannych warunkach, dbali o nas. Teraz, kiedy ich nie ma, moim zadaniem jest zapewnić taką samą ostoję mojemu rodzeństwu, nawet jeżeli moim kosztem. Liczyłam, że odnajdziemy w zgliszczach cokolwiek, co mogłoby mnie uchronić przed ślubem, ale niestety nic nie przetrwało. Aktualnie jedynym moim wyjściem jest zawarcie małżeństwa z kimś, z kim w Boskiej Przestrzeni liczy się szlachta. Nawet gdybym próbowała sama odbudować nasze stare kuźnie, to tylko bardziej bym się zadłużyła. Nasze nazwisko nie budzi już takiego wrażenia jak kiedyś. Musiałabym zatrudnić szemranych pracowników, bo ci wykwalifikowani już dawno znaleźli pracę u osób, które budzą szacunek. A nawet i ci szemrani mogliby nie być zbyt chętni, by pracować na niepewnym stanowisku. Do tego dochodzi jeszcze prestiż marki, kto by kupował niepewne produkty? Kiedyś broń wykuta przez rzemieślników Trevelyanów była czymś naprawdę pożądanym, a teraz? Już przychylniej patrzy się na drewniane mieczyki bezkastowych dzieciaków - uśmiechnęła się słabo. - Zaręczyn nie mogę odwołać. Mogłaby zrobić to jedynie moja pani matka, ale... nie może, nie ważne jak bardzo bym tego chciała. Niech Szóstka ją chroni. Drugą opcją byłoby pojawienie się kogoś, kto w trakcie ślubu przerwałby ceremonię, tym samym deklarując swoją chęć na zaślubiny ze mną. W innym wypadku nie ma opcji... Zresztą, co ja wygaduję. Tak naprawdę powinnam być Lordowi wdzięczna, że wciąż pragnie powiązać się z moją rodziną, tym samym dając mi szansę na stworzenie dla Pepper i Lonana dogodnych warunków do życia, warunków, w których tyle lat się wychowywali, a teraz zostały im brutalnie zabrane. Nie chcę ze względu na moje egoistyczne humorki pozbawić ich tego, co im się zwyczajnie należy - głos jej drżał. Otarła oczy skrawkiem rękawa, biorąc głębszy oddech. - Lord Elserpento... jest znany ze swojej wybuchowości. Jeżeli kilka jego ciosów pozwoli Pepper i Lonanowi na bezpieczne życie, to przyjmę je z dumą. Jeżeli mam urodzić jego dzieci, to zrobię to, tak długo, jak moje rodzeństwo nie zazna krzywdy.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Pokiwał głową w zrozumieniu.
- Moja droga. Obecnie macie tutaj naprawdę wygodny kąt i chwile oddechu. Co do kuźni to naprawdę nie widzę przeciwwskazań, by członkowie Aiwe nie pomogli wam na samym początku. Zawsze znajdzie się paru chętnych do pomocy. A Olaf pomimo bycia gburem przyjmie paru czeladników do nauki. Oczywiście zrobisz co chcesz w tym temacie.
Posłał jej spokojny, niemal ojcowski uśmiech.
- A co do pana Esperanto. To nie chciałbym, by jakiś szlachecki ród oskarżył go o jakieś przestępstwo i zażądał próby walki. Uprzedzając twoje pytanie tak miało to już miejsce w historii Aiwe. Ale to już w ostateczności. W sumie sam mogę mu to powiedzieć, bo zamierzam się wybrać w odwiedziny do niego i postawię sprawę jasno.
rozejrzał się po pomieszczeniu
- Nie ty powinnaś przepraszać tylko on to po pierwsze. Po drugie to Esperanto poturbował Anne i to on powinien poczuwać się do odpowiedzialności. Twoje umartwianie się i granie osoby dorosłej nie za wiele teraz pomoże moja droga.
Przeszedł się parę kroków.
- Jeżeli chcesz odbudować swój ród to na samym początku postaw się na stanowisku nestorki rodu. Przecież jak zostaniesz żona lorda Esperanto to ród Trevelyan przestanie istnieć. Cały majątek jako twoje wiano przejdzie pod zarząd rodu Esperanto. Twój brat jako jedyny będzie mógł przekazać nazwisko dalej, ale nie będzie on miał już majątku i będzie zdany na laskę swojego szwagra.
Podszedł do Veri i spojrzał na nią spokojnym obliczem
- Tyle mojej rady. Zrobisz jak będziesz chciała. Pamiętaj, że jeżeli poczujemy, że jako członek Aiwe jesteś w niebezpieczeństwie to zadziałamy także. Obiecaj mi przynajmniej, że nie zrobisz niczego pochopnie i nie dasz sobą poniewierać jak przystało na głowę starego rodu
Spojrzał na szkatułkę.
- Co to tego drobiazgu to udaj się do Olafa. Kowal szybko powinien otworzyć to pudełko.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Nie chcę zabrzmieć, jakbym nie była wdzięczna Aiwe za pomoc, bo jestem niezmiernie, ale nie chcę nadużywać waszej uprzejmości. Sam fakt, że daliście nam dach nad głową wiele dla mnie znaczy - uśmiechnęła się delikatnie. - Nie mogę was jednak tak długo wykorzystywać, nie dając nic w zamian. Póki co jedyne co robię, to żeruję na waszej gościnności, najpierw w lecznicy, teraz tutaj. Moje sumienie samo nakazuje mi, aby się odwdzięczyć, a na pewno nie zrobię tego będąc pasożytem. Nie wiem, co działo się tutaj wcześniej, powód zapewne znasz, choć możliwe, że nie byłam jeszcze wtedy członkiem. Tak czy inaczej, nie wiem co się wydarzyło, ale nie jestem tą osobą. Nawet po zawarciu małżeństwa nasz ród nie przepadnie. Nazwisko bowiem zachowam, nie ma innej opcji. Tak zresztą zostało to wiele lat temu ustalone, dzieci z tego związku także będą nosiły moje nazwisko; albo samotnie, albo łączone. Mój brat... - urwała, wzdychając. - Chcę, by chociaż on mógł ożenić się z miłości. Tak samo i Pepper. Nie chcę, by odczuli na sobie ciężar, który jako obecna głowa rodziny jestem zmuszona dźwigać. Oni niczym nie zawinili, są wciąż dziećmi. Nawet Lonan - na jej twarzy pojawił się nostalgiczny uśmieszek. Głaskała chwilę szkatułkę, oglądając ją uważnie. - Nie wiem czy młot się tu na cokolwiek zda. Próbowaliśmy już otworzyć ją wytrychami, magią, ale zamek nie ustępuje. Roztrzaskanie pudełka nie wchodzi w grę. Boję się, że można uszkodzić zawartość, ale spróbuję udać się do Olafa, skoro go tak zachwalasz. Być może wpadnie na jakieś inne wyjście, które pozwoli bez szkód dostać się do wnętrza.
Odstawiła ostrożnie szkatułkę na łóżko i otrzepała dłonie, odwracając znów wzrok na Egzekutora.
- Wiem, że wszystkiemu jest winny Elserpento, ale jako jego narzeczona w mojej kwestii leży przeproszenie ludzi, z którymi ja sama mam lepszą znajomość. Poza tym, nie spodziewałabym się po nim przeprosin, zdziwię się, jeżeli w ogóle zgodzi się przyjąć ciebie w swoim domu. Jest... problematyczny - odparła po chwili, widocznie szukając dobrego określenia. - Przynajmniej kiedy ma przy sobie obstawę. Sam na sam nie powinien sprawić kłopotów - wstała, podchodząc do biurka i biorąc z niego karteczkę. Piórem nakreśliła kilka słów, po czym podała świstek Mariusowi. - Gdybyś chciał faktycznie go odwiedzić, to jego adres. Jest mocny w gębie, czasem podniesie rękę, ale jest raczej nieszkodliwy. Uwierz, naprawdę mogłam trafić gorzej - zaśmiała się nerwowo, splatając dłonie za plecami. - Jestem jednak... bardzo wdzięczna Aiwe za odzew. Nie sądziłam, że tak wiele osób stanie wtedy po mojej stronie. Powstrzymywałam ich, bo nie chciałam, by polała się krew. Wystarczy, że Anna została raniona... To i tak o jedną osobę za dużo. Teoretycznie Elserpento nie popełnia żadnego przestępstwa - jako jego przyszła żona jestem także jego własnością, może więc zrobić ze mną co zechce. Gdy określiłam gildyjczyków jako swoich przyjaciół, cóż, było to moim błędem. Poczuł, że w takim razie i oni należą do niego. Będę musiała to naprostować przy kolejnym spotkaniu z nim - skrzywiła się na samą myśl, ale po chwili zasiadła znów na skrzynce, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Naprawdę nie chcę sprawić Aiwe więcej kłopotów. Wręcz przeciwnie. I nie jest to kwestia grania dorosłej, nie o to mi chodzi. Po prostu mam pewne obowiązki, które muszę wykonać jako głowa rodziny, czy mi się to podoba, czy nie. Przemyślę jednak twoje słowa. Dziękuję ci - dodała nieco ciszej, jednak patrząc mu prosto w oczy.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przyjął karteczkę i schował ją do kalety.
- Jak już mówiłem zrobisz jak chcesz moja droga. A jesteś członkinią Aiwe więc pomoc należny ci się według zasady braterstwa. Może poproszę Ravaela i Inferno by mi towarzyszyli przy tej rozmowie z panem Esperanto
Patrzył się uważnie na Veri
- jeżeli traktujesz siebie jak jego własność to mogę polecić ci wizytę u Kaeiles, bo to co mówisz jest po prostu bzdurą.
Położył jej prawa dłoń na ramieniu w geście uspokojenia
- jak rozumiem daty ślubu w kontrakcie nie zapisano?
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Na jego słowa parsknęła śmiechem.
- Widać, że wychowywano nas inaczej - uśmiechnęła się do niego pomimo lekkiej obrazy. - Ślub ma się według umowy odbyć w dniu moich dwudziestych piątych urodzin. Czyli za miesiąc - westchnęła cicho. - Proszę was tylko, abyście byli ostrożni w rozmowie z nim. Naprawdę nie chcę, żeby z tego wywiązał się jakiś kłopot - zacisnęła prawą dłoń na lewym ramieniu, opuszczając wzrok. - On... nie słynie z tolerancji. Uważa, że tylko ludzie są czegoś wartą rasą. Nasi Radni mogą zostać przez niego obrażeni tylko ze względu na swoje pochodzenie.
Opuściła dłoń, po czym odchrząknęła.
- Przemyślę to wszystko jeszcze, rozważę za i przeciw. Na chwilę obecną i tak nie mogę zaręczyn zerwać, więc to co tu zaproponowałeś to tylko gdybanie, co jeżeli, a co gdyby.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Uśmiechnął się lekko.
- Tak Veripmo. wychowano nas zupełnie inaczej. Wychodowano chyba będzie lepszym określeniem. Jak zawsze będziemy uważać. A co do ślubu to jeżeli będziesz sobie tego życzyć to nie dojdzie on do skutku moja droga. Ale to wszystko zależeć będzie od Ciebie i twojej woli.
Wzruszył ramionami po jej stwierdzeniu o gdybaniu
- Rozważam możliwe opcje. Nic więcej moja droga.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zmarszczyła brwi na jego słowa.
- Bardzo proszę, byś nie komentował tego w taki sposób. Moi rodzice starali się dla nas o najlepsze warunki, na swój sposób - powiedziała, siląc się na grzeczność, chociaż to, co powiedział, widocznie ją zabolało. - Wolałabym, aby małżeństwo nie doszło do skutku, to oczywiste, ale nie zawsze możemy mieć to, czego chcemy. Czasem trzeba się pogodzić z losem.
Wypuściła z płuc powietrze, krzyżując dłonie na piersi.
- Proszę was tylko o zachowanie tej rozmowy na cywilizowanym stopniu. Nie chcę, żeby przerodziło się to w zbędną wojnę, zamieszki, bójki czy cokolwiek innego. To będzie tylko źle świadczyło o gildii.
Spojrzała na niego z powagą, mimo wszystko wciąż na jej twarzy malowała się uraza poprzednim stwierdzeniem Mariusa.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Wybacz jeżeli moje stwierdzenie było zbyt bezpośrednie. Świadczy to po prostu o tym jak poważnie to traktuje. Co do rozmowy, to nie idę tam rozpoczynać nowej wojny przecież. I naprawdę nie musisz mi przypominać o imieniu Aiwe i jego obronie.
Skinął głową
- Tak nie zawsze otrzymujemy to co chcemy otrzymać. Chce jednak byś wiedziała, ze nie zostawimy Cię samej. Tylko tyle i aż tyle.
aiwe_database

Re: Pokoje rodzeństwa Trevelyan

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Wybacz i mnie - westchnęła. - Wiem, że przyszedłeś tu w dobrej wierze i że wiesz jak powinieneś się zachować - uśmiechnęła się lekko. - Wasze wsparcie to wiele, naprawdę o wiele więcej niż mogłabym prosić. Dziękuję wam.
Na podkreślenie swoich słów, dygnęła przed Mariusem, nisko chyląc głowę.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 37 gości