Gdy nikt nie patrzy

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Ciemna sylwetka poruszała się płynnymi ruchami po połyskującej złotem posadzce siedziby gildii. Jej kroki były bezszelestne i pełne gracji. Czerwone oczy wbite były w oddalony punkt, do którego zmierzała. Z daleka poznawała swoją kartkę, którą dzień wcześniej zawiesiła. Pod rysunkiem twarzy widniało pięć podpisów. - Ciekawe ile z nich wymięknie w pierwszych dniach... - pomyślała dziewczyna rozglądając się po okolicy. Nie czuła się komfortowo na otwartych przestrzeniach i pomimo tego, że wiedziała, że nic jej tu nie zagraża to był to odruch, którego nie potrafiła powstrzymać. Szybkim ruchem oderwała kartkę i przeanalizowała podpisy. - Jack, Owiq, Kraylok, Veripma i Yenneya... - powiedziała do siebie - Teraz już wiem do kogo traficie... - ciągnęła dalej wyciągając koperty z kieszeni i podpisując kolejno każdą z nich.

Zawartość każdej z kopert:
Spotkajmy się za 2 dni w wiosce położonej u podnóża głównego wejścia do twierdzy. Znajduje się tam opuszczony budynek, do którego mapę macie rozrysowaną na drugiej stronie tej wiadomości. Podróżujcie w pojedynkę. Najlepiej udajcie się do oddalonych drogowskazów, a końcowy etap podróży pokonajcie na piechotę. Nikt nie może wiedzieć, że znaliście się przed dotarciem do twierdzy. Pozostałe informacje otrzymacie na miejscu. Po zapoznaniu się z mapką spalcie tą wiadomość.
Opuszczony budynek nie wyróżniał się niczym szczególnym. W paru miejscach można było dostrzec spróchniałe deski pokrywające dach. Cisza przerywana była jedynie co jakiś czas gdy szlak, przy którym się znajdował, przecinała karawana zmierzająca do twierdzy Ebonhawk. Pozostałe domy w wiosce znajdowały się w jednym skupisku kawałek dalej. Z jakiegoś powodu budowniczy mieli za zadanie odizolować to miejsce od wścibskich sąsiadów. Wyrastające dookoła drzewa i krzaki tylko potęgowały ten efekt. Kilkoro dzieci nadbiegło z okolicy przepychając się i wymachując patykami. Jedno z nich oddaliło się od pozostałych i podbiegło na moment bliżej domu. Młody chłopczyk zerkał kolejno na otwarte okna. Po chwili dostrzegł ruch w oknie znajdującym się na najwyższym piętrze. Zimny pot zlał jego plecy. Słyszał wiele opowieści mieszkańców o tym opuszczonym budynku, do którego nikt nigdy się nie zapuszczał. Wszystkie historie o demonach i innych potworach zamieszkujących ten budynek przebiegły mu w tej chwili przez głowę. Wpatrywał się w miejsce, w którym przed momentem wydawało mu się, że widział jak coś się poruszyło. Dwa ciemne ptaki poderwały się z polany nieopodal podnosząc na chwilę tętno chłopca. Pewien, że coś widział nieprzerwanie wpatrywał się w to samo okno. Po chwili z krzykiem ruszył do pozostałych - ON TAM JEST! - pozostali podbiegli do niego nie rozumiejąc co się stało - WIDZIAŁEM JEGO ŚLEPIA! TAM JEST DEMON STAREJ GRIMIS! - pozostali wybuchli śmiechem, oddalając się od budynku naigrywali się z chłopca, który klął się na wszystko, że mówi prawdę. Po chwili w oknie, wyłaniając się z mroku pomieszczenia, pojawiła się postać uśmiechniętej sylvari zerkającej na oddalającą się grupę. Rozejrzała się po okolicy wypatrując piątki osób, które podpisało się na jej ogłoszeniu.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Spotkanie w opuszczonym domu. Przytulnie. Mruknęła Yenneya jednocześnie przyglądając się mapie. Po zapamiętaniu drogi schowała wiadomość do koperty i pstryknęła palcami. Patrząc jak informacje płoną zastanawiała się co powinna ze sobą zabrać. Szybko wrzuciła swój wysłużony notatnik z ołówkiem do torby, którą zawsze ze sobą zabierała na podróże. Zaraz przed wyjściem wróciła się po pudełeczko z ziołami - Zawsze są przydatne powiedziała szybko przeglądając jego zawartość.
Oparta o swój kostur stanęła w drzwiach i szybko ogarnęła wzrokiem swoje mieszkanie. - Ciekawe kiedy wrócę... pomyślała ruszając w podróż.

Pojawiła się przy drogowskazie niedaleko małej wioski, w której znajdował się opuszczony dom. Czekała ją niecała godzina marszu, więc nie zwlekając ruszyła w drogę rozglądając się po nieznanej okolicy.
W miarę zbliżania się do wioski słyszała coraz wyraźniej bawiące się dzieci. Wreszcie zobaczyła opuszczony dom, o którym była mowa w wiadomości. Postanowiła przycupnąć w odpowiedniej odległości od domu wciąż mając go w zasięgu wzroku i poczekać, aż dzieci odejdą. Lepiej żeby nikt nie widział jak próbuje się wślizgnąć do rudery.

Powoli zaczynało się ściemniać, a okolica opustoszała. Sylvari nie zwlekając, aż znów ktoś się napatoczy ostrożnie zakradła się na tyły domu i weszła w nieznane...
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dostał list w momencie gdy tulił do siebie Alydot, lekko poirytowany faktem, że mu się przerywa wstał i otwarł kopertę. Przebiegł wzrokiem po treści, spojrzał na mapę i ściągnął brwi, wpatrywał się jeszcze chwile w obrazek zapamiętując go w każdym szczególe i po chwili zrobił delikatny ruch ręką po której kartka zniknęła.
- Muszę iść kwiatuszku - położył jej palec na ustach by uprzedzić jej sprzeciw - wrócę - pocałował ją i skierował się w stronę drogowskazu.
Gdy pojawił się na bagnach w Queensdale, wziął głęboki wdech i wyszczerzył się, *długo mnie tu nie było* pomyślał i od razu skierował swoje kroki do miejsca, które przysposobił sobie jako lokum, tam usiadł w spokoju, nie niepokojony przez nikogo, zamknął oczy, łapy położył na kolanach wierzchem ku dołowi i zaczął medytować. Zbierał w sobie energię i przygotowywał mantry, *lepiej być przygotowanym na wszystko, niż się potem niemile zdziwić* pomyślał i skupiał się na otaczającej go energii.
Gdy uznał, że mantry są gotowe i tylko od niego będzie zależało, kiedy je aktywuje wstał i otrzepał ubranie, rozejrzał się po pomieszczeniu i zaczął przygotowywać rzeczy, które ze sobą zabierze. Sięgnął po długi ciemny płaszcz, który zarzucił na równie ciemną koszulę wykonaną ze wzmocnionego materiału mającego na celu chronić go przed kulą czy też sztyletem, bądź nożem, do pasa przyczepił podręczne sakwy do których pochował środki nagłej potrzeby, czyli bandaże, gazy, opatrunki, zioła wzmacniające, kapsułki zapobiegające krwawieniu, kilka batonów energetycznych. Nie używał broni już od bardzo dawna, lecz tym razem zrobił wyjątek, do pasa przytroczył berło, specjalnie dla niego wykonane i pokryte tajemnymi znakami i runami by lepiej kanalizować moc. Resztę potrzebnych rzeczy wrzucił do niedużego plecaka, krzesiwo, sznurek, pled, manierkę z wodą .
Nie wiedział co ich czeka, więc wolał być gotowy na wszystkie ewentualności, gdy już poukładał w plecaku rzeczy poprawił spodnie, ubrał wysokie buty i wyszedł kierując się do najbliższego drogowskazu.

Światło drogowskazu zabłysło i wyszedł z niego cicho wzdychając, okolica była mu znana, nie raz już tędy przechodził, to tutaj stracił swoją bandę, poprawił płaszcz i nałożył kaptur. Do najbliższej wioski miał kawałek, niebo zasnute dymem i zapach unoszącej się siarki tak bardzo przypominały mu czasy spędzone w Ascalonie. Pokręcił łbem odganiając myśli i skupił się na zadaniu, przed oczami zwizualizował sobie mapę i zaczął powoli nie wzbudzając niczyich podejrzeń kierować się w stronę domostw, wiedział, ze niedaleko na uboczu stoi opuszczona chata i właśnie tam zmierzał.
Przeszedł już dobry kawałek drogi gdy zobaczył w oddali wioskę *tak to ta* pomyślał i zszedł z traktu dyskretnie się rozglądając czy ktoś go nie śledzi. Mógłby użyć swoich umiejętności, lecz lata praktyki nauczyły go używania jej tylko wtedy, gdy zachodzi taka konieczność.
Zbliżając się do osamotnionego domostwa usłyszał krzyk dziecka, a może młodej kobiety, by po chwili usłyszeć głośny śmiech i tupot małych stóp. Skrył się w cieniu gdy dzieci przebiegały koło niego naigrawając się z chłopca, który im opowiadał o zjawie. Spojrzał na domostwo i skierował do niej swoje kroki, przekraczając próg chaty zastanawiał się po co zostali ściągnięci na takie zadupie i po co te całe szopki.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Łotrzyca zerkała z ukrycia na przesiadującą nieopodal sylvari. Gdy ta wstała i zaczęła się zbliżać w kierunku chaty zaczęła się rozglądać po okolicy czy nikt jej nie śledził. Widząc jak nowo przybyła zachodzi chatę od tyłu i wślizguje się przez spróchniałe drzwi uśmiechnęła się do siebie - Wchodzi pewnie jak do siebie... no to się zdziwi... - pomyślała.

Yenneya nie podejrzewając niczego weszła do środka i gdy tylko postawiła pierwszy krok na drewnianej podłodze usłyszała delikatny syk. Spod jej nogi zaczęła się unosić maleńka strużka dymu emanująca magią. Pułapka cienia aktywowała się alarmując Vaetrillę. Po chwili, wykorzystując skok cienia do rozstawionej wcześniej pułapki, w odległości pół metra pojawiła się znikąd ciemna postać z rozpostartymi skrzydłami i rozbawionymi czerwonymi oczami i syknęła- Świeżak? Wchodzisz jak na spotkanie w Grove ze starymi znajomymi... - dodała drwiąco - Ktoś Cię śledził? - zapytałą, lecz Yen nie zdążyła udzielić odpowiedzi, ponieważ obie usłyszały jak z drugiej strony domu nadchodziła kolejna postać. Przykładając palec do ust nakazała ciszę i dodała - Sprawdzę tylko czy nowy gość ma zaproszenie na tą zabawę. - i ruszyła bezszelestnie do przeciwległych pokoi zostawiając elementalistkę samą w ciemnym pokoju, w którym znajdował się jedynie zdezelowany fotel, a na środku pomieszczenia mieniła się ciemna plama jakiejś gęstej cieczy.

Vaetrilla stałą już przed drzwiami, które właśnie ostrożnie otwierał Kraylok. Puściła mu zadziorne spojrzenie na powitanie gdy ten tylko wszedł do pomieszczenia - Zapraszam na górę! Możesz zgarnąć po drodze "sadzonkę" z pokoju obok... postarajcie się tylko niczego nie dotykać... czekamy na resztę... - dodała i obracając się na pięcie ruszyła powoli schodami na piętro.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Właśnie robił krok by przekroczyć próg, gdy przed nim pojawiła się kształtna Sylvari, przeleciał po niej wzrokiem i uniósł lekko brew widząc jak posyła mu zadziorne spojrzenie.
- Jak sądzę to Ty nas tutaj sprowadziłaś, do tego - rozejrzał się - zadupia zabitego dechami - słysząc jej słowa warknął cicho - kolejna kobieta która myśli, że można mi rozkazywać - wszedł głębiej do pokoju i spojrzał na drzwi do drugiego pokoju, skierował się tam i próbował namierzyć wzrokiem tą "sadzonkę" o której mówiła Sylvari, jak tylko ją zauważył podszedł i bez żadnych ceregieli klepnął w ramię - nie połamiesz się na tej misji - powiedział spoglądając na nią z niemałym zainteresowaniem - mała drobna, jeszcze Ci się coś może stać
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Świeżak... Dawno nikt tak do mnie nie powiedział Pomyślała błądząc we wspomnieniach.
Szybko wyrwała się z zamyślenia i podeszła do dziwnej plamy mieniącej się na środku pokoju. Mając w tyle głowy jak wyglądają Tary była gotowa zareagować w każdej chwili. Gdy już miała przycupnąć, w drugim pokoju usłyszała głos tajemniczej Sylvari oraz drugi, niski ton Charra oraz zbliżające się kroki.

Popielec podszedł do niej i na wstępie klepnął ją w ramię co przy jej wzroście poskutkowało małym wytrąceniem równowagi. - Ja Ci dam, mała drobna. Powiedziała buńczucznie patrząc się Charrowi w oczy oraz posyłając mu jeden z jej przyjaznych uśmiechów. Wyglądało to komicznie ponieważ musiała ostro zadzierać głowę. - Nazywam się Yenneya. Może i nie wyglądam, ale potrafię o siebie zadbać. Sądzę, że i na misji nie powinno być źle. Mówiąc to pstrykała palcami, a między nimi pojawiał się i znikał mały płomyczek.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wywrócił oczami widząc płomyk na jej palcach
- Kolejna ognista - wyszczerzył się - Kraylok jestem, a teraz co tam oglądasz drobna osóbko - spojrzał na plamę - bo jak nic ciekawego to pod pachę i jazda na górę - popatrzył na nią rozbawiony
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rozjaśniła lekko pokój zachowując ostrożność aby ogień nie dotknął plamy lub charra. -Pod pachę? Może lepiej będzie jak wskoczę Ci na plecy? Zachichotała przyjaźnie.
- Wracając do plamy to nie wiem. Wygląda jak plama oleju, tylko skąd tutaj olej? Odpowiedziała do Krayloka. - Pewnie nasza gospodyni coś wymyśliła. Może lepiej to zostawmy i pójdźmy na górę?
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słuchał z uwagą co mówiła Yenn i skinął głową
- wskakuj na ramię, plecy są przeznaczone dla kogoś innego - i poklepał się łapą po ramieniu kucając
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Specjalne miejsce dla specjalnej osoby? Zapytała Yen wskakując na wskazane ramię. - Mięciutki jesteś! Zachichotała machając nogami, które ledwo sięgały piersi Charra gdy ten się wyprostował.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Drewniane koła modnej ludzkiej bryczki zaprzęgniętej w parę doylaków zaskrzypiały na szlaku. Woźnica spiął lejce i oznajmił że dotarli na miejsce. Z eleganckiego wnętrza pojazdu wydobył się cichy chichot, a później westchnienie zawodu skąpo odzianej pani, która dotrzymywała towarzystwa podróżnikowi. Sumiasty wąs, a później cała głowa owego podróżnika wyjrzały przez okienko.
- Ahh więc dotarliśmy! - Uradowany Lord rzekł donośnie i niechcący oblał winem wynajęta kurtyzanę. Odstawił bogato zdobiony pucharek wina, którym raczył się podczas podróży, po czym powoli otwarł drzwi. - TOM! Do mnie!. - Zawołał.

Na wezwanie, z siedziska na zadzie bryczki zeskoczył szamanej aparycji jegomość i pognał do drzwi na złamanie karku. Przy nich o nic nie pytając zszedł na czworaka. Lord powoli i z gracją używając swego sługi jako schodka zszedł na ziemię. - Teraz maszeruj po moje rzeczy i ogłoś me przybycie.
Sługa pobiegł wyładowywać wielgaśny plecak, w którym znajdowało się prawie wszystko. Od rzeczy potrzebnych do przetrwania w dziczy, po zapasowe stroje, czy prowiant, do rzeczy mniej przydatnych, jak bogato ilustrowane pisemko wydawane szczególnie dla żeglarzy w Lwich Wrotach. Kiedy udało mu się zdjąć plecak Lorda z wozu, narzucił go sobie na plecy, co przygarbiło jeszcze bardziej jego i tak nie prostą posturę. W tym czasie Lord Owikiusz Le Gras uregulował należność z woźnicą za podróż, oraz z Panią mu towarzyszącą za...inne rzeczy.
Poganiany przez Lorda Tom ruszył mało uczęszczaną ścieżka w stronę zrujnowanego domostwa. Lord stąpając kilka metrów za nim spoglądał tęsknie za odjeżdżającym powozem, oraz machającą w okienku kobietą.
Kiedy sługa dotarł do drzwi charknął, splunął, stęknął i w nie załomotał. - Lord Owikiusz Le Gras we własnej osobie przybył!
Święte słowa towarzyszu. Ku przygodzie. Mam tylko nadzieję że nie spotkam tu żadnych zapchlonych Popielców. Pomyślał Lord poprawiając zbroję i stając w dumnej pozie.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zarechotał na słowa Sylvari i już miał udać się na górę, gdy usłyszał przeraźliwy łomot i krzyk obwieszczający przybycie jakiegoś Lorda.
- Co się tu - zmielił w pysku przekleństwo - wyprawia - warknął
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Na schodach pojawiła się sylvari wyraźnie zdenerwowana zaistniałą sytuacją - Tajne spotkanie... gdzieś na uboczu... więc przyjadę rydwanem! A gdzie fanfary? Niewiaty rzucające płatki białych róż i mdlejące na widok lorda?! - komentowała zirytowana, po czym dodała kierując się w stronę drzwi- Dobra, chce przedstawienie... to je dostanie... Mam nadzieje, że cała hydraulika jest w porządku... - po czym dobyła jeden z noży z pasa i cisnęła go w sufit. Po chwili teleportując się do niego złapała wystającą z sufitu deskę, która okazała się ukrytą dźwignią, która powoli zaczynała wracać na swoje miejsce. Przed budynkiem na wysokości drzew zaczęła pojawiać się gęsta mgła zupełnie znienacka. Wieczór nadawał całości mistycznego wyrazu. Kurtyzana zaciekawiona wyszła zerknąć co się dzieje okrywając się białym futerkiem. Kilka sekund później budynek wraz z karocą lorda były otulone gęstą mgłą. Wtedy nagle drzwi otworzyły się pod wpływem kopniaka Vaetrilli uderzając prosto w nos Toma. Łotrzyca z buchającą czerwienią w oczach i odziana w długą, czarną szatę, którą chwilę wcześniej zerwała z wieszaka przy drzwiach pędziła przez polanę niczym upiór. Czarne skrzydła i ciemna szata, oraz rozłożone skrzydła tworzyły iście makabryczny widok. Kobieta odziana w futro z krzykiem chcąc ratować się przed zmorą wskoczyła na miejsce woźnicy i pogoniła dolyaki odjeżdżając w popłochu w stronę twierdzy Ebonhawk. Vaetrilla widząc, że osiągnęła zamierzony cel rzuciła kierując się do chaty - Rachunek za płyn do wytwornicy dymu prześlę na Twój adres, a teraz do środka zanim rozwieje dym i ktoś nas zauważy!
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Incognito, to lubię. - pomyślał Jack czytając wiadomość. Zaznajomiwszy się z mapą, podarł zawartość koperty, a następnie wrzucił wszystko do palącego się w pobliżu znicza. Gdy wrócił do zajazdu w Lwich Wrotach, gdzie wynajmował pokój, wyciągnął swój ździebko wysłużony plecak i rozpoczął przygotowania do podróży. W środku znalazły się standardowo trzy zagwozdki wraz z komponentami do zmajstrowania kolejnych trzech , mała skrzyneczka, której zawartością były trzy fiolki każdego stymulanta i dwie małe bomby dymne oraz trzy zapasowe komplety noży do rzucania. Oprócz reszty standardowego ekwipunku wziął jeszcze ze sobą łuk i kołczan strzał.
Umówionego dnia Jack wyruszył, wczesnym, ale już rześkim wieczorem. Gdy pojawił się przy oddalonym od wioski drogowskazie, srebrzysta tarcza księżyca była już widoczna nad widnokręgiem. Uśmiechnął się do siebie i dziarskim krokiem ruszył w stronę miejsca spotkania. Kiedy w oddali zauważył światło pochodni, Jack na wszelki wypadek okrył się swoją opończą cieni i skradając się przeszedł przez wioskę prosto do opuszczonego domu. Zbliżywszy się zauważył, że jedno z okien było uchylone, toteż, z pomocą kroku cienia, postanowił użyć go jako drzwi. Delikatnie zapukał w framugę okna po czym wyszedł z ukrycia i wygodnie rozsiadł się na parapecie.
aiwe_database

Re: Gdy nikt nie patrzy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy wiadomość zaadresowana do nekromantki w końcu dostała się w jej ręce, miała nieprzyjemność akurat przebywać w sercu Boskiej Przystani, w rezydencji swojego narzeczonego. Kiedy tylko ujrzała, że jeden z jej szkolonych kruków dziobie nerwowo w szybę, dłonią przegoniła służki, nakazując im prędko zabrać z pomieszczenia suknie ślubne. Gdy te nareszcie opuściły izbę, choć rzucając przez ramię ciekawskie spojrzenia, Veripma odetchnęła i przysiadła na parapecie, zagłębiając się w lekturę listu. Jej brwi zmarszczyły się, gdy studiowała mapę. Odwiedziła kiedyś Ebonhawke, mieszkała tam zresztą jej daleka ciotka. Odnowienie z nią znajomości wydawało się zatem doskonałą przykrywką jej nagłej obecności z dala od stolicy Ludzi, a także siedziby jej gildii czy Klasztoru Durmanda.
Złapała za pobliski świecznik i chwilę wahała się, trzymając kartkę ponad płomieniem. Jednak po chwili świecznik odstawiła, a list ponownie przymocowała do nóżki kruka, dając mu zarazem polecenie, aby wrócił z nim do ukrytej siedziby Aiwe. Patrzyła chwilę jak ptak znika za horyzontem, po czym podeszła do parapetu i siadła na nim. Nogi zadyndały jej nad ziemią, a po chwili zeskoczyła do zarośniętego ogrodu i z chichotem czmychnęła z posiadłości Lorda Elserpento, kierując się truchtem ku dystryktowi Rurikton. Stamtąd planowała skorzystać z bramy asurańskiej, która prowadziła od pewnego czasu już na stałe do twierdzy Ebonhawke.
Chociaż, jak zawsze, przy bramie zebrała się spora kolejka, dla Veripmy nie był to problem. Miała chwilę, aby u pobliskich kupców i handlarzy uzupełnić zapasy. Zaopatrzyła się w suchy prowiant, kilka ziół leczniczych, bandaże oraz nowy krzemień. Choć ozdoby i błyskotki kusiły jej wzrok, powstrzymała się, obiecując sobie, że po udanej misji nagrodzi swoje starania nową ozdobą do włosów czy broszką.

Dopiero po zachodzie słońca kobiecie udało się w końcu skorzystać z bramy do Ebonhawke. Dzień chylił się ku końcowi, ale w Ebonhawke nie oznaczało to mniejszej pracy czy odpoczynku. Nekromantka widziała wiele patroli, które przechadzały się po ulicach oraz po murach twierdzy. Nie czuła się jednak zagrożona, wiedziała, że gdyby w razie złapali ją na spytki, to miałaby faktyczne nazwisko, jakim mogłaby się osłonić. Wzięła głębszy oddech (czego prędko pożałowała, bowiem suche Askalońskie powietrze nigdy nie było dla jej płuc przyjemne) i ruszyła ku wschodniej bramie miejskiej. Opuszczali ją głównie górnicy i handlarze, ale byli wśród nich także i cywile, więc kobieta wciąż była spokojna. Sięgnęła do torby, wyciągając z niej jabłko i wgryzła się w nie, mijając kolejne patrole Hebanowych. Skinęła do nich z uśmiechem, po czym ruszyła w kierunku opuszczonego domu.

Nie spieszyła się. Miała dużo czasu do umówionego spotkania, więc stwierdziła, że może wykorzystać zapas na zapoznanie się bliżej z terenem i tym, co kryje pod sobą ziemia. Szła z zamkniętymi oczami, pozwalając oddychać swojej energii, szukając pod warstwą piasku i mchu kości i nikłej energii życiowej. Ludzie, Popielcy, zwierzęta, tu każdy był sobie równy. Ciekawiło ją jakie impulsy będą bić od budynku, czy i on skrywa w sobie dawno zapomnianą historię. Świetliki bzyczały wesoło przy jej uszach, nikłym blaskiem oświetlając wydeptaną ścieżkę. Okolica opustoszała kompletnie, mijała porzucone do rana siekiery drwali i eksperymentalne granaty inżynierów. Uśmiechnęła się lekko, kiedy w końcu w oddali ujrzała zarys opuszczonej posesji. Pod osłoną nocy nie musiała specjalnie martwić się, że ktoś ją zobaczy, więc kontynuowała spokojny przemarsz aż dotarła na ganek. Drewno zaskrzypiało wrogo pod jej stopami, a ona sama już miała otworzyć drzwi, ale jej dłoń zacisnęła się na klamce, nie drgnęła. Ściągnęła usta, kręcąc głową. Jej obawy były nieracjonalne - mijała w końcu wiele miejsc, w których ginęły setki, tysiące. Czemu czuła się tak dziwnie przed progiem jakiejś rudery?
Prychnęła pod nosem, śmiejąc się z samej siebie, i w końcu weszła do środka.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości