Kamienne wzgórze

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Aaaaaaa! - piszczała Dea próbując się wyrwać. Śmiała się bardzo głośno. W końcu przestała się szarpać i chwyciła się go mocno. - To teraz mnie wyczyścisz z tego piasku! - uśmiechnęła się i już po chwili oboje byli w wodzie ciesząc się jej chłodem. Dea odpłynęła dość spory kawałek od brzegu i ponownie swobodnie zaczęła dryfować na falach. Nagle poczuła jak ją coś ciągnie za nogę. Wątpiła, by Chavez tak szybko do niej dopłynął, dlatego też wpadła w panikę i zaczęła się topić...
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Latał nad okolicą chwytając te piękne chwile, w których wiatr z kropelkami pary wodnej rozbryzguje się o Twoje policzki. Co jakiś czas obniżał lot pod chmury aby sprawdzić czy Dea ma się dobrze. Przy jednym z takich wynurzeń zauważył coś niepokojącego. Zdawało się, że elfka zaczęła się topić. Pędem obniżył lot jeszcze bardziej, aż w końcu był na tyle nisko, aby wskoczyć do wody. Zanurzył się najpierw pod jej powierzchnię, później dopiero płynąc już, wynurzył się nad tafle. Ciężko pływało się w ubraniach lecz nie było czasu na ich ściągnięcie. Zanurkował i przepłynął za elfką obejmując ją w pasie. Machał nogami jakby miał na sobie płetwy zaczął powoli płynąć w stronę brzegu.

- Już spokojnie... Jestem przy Tobie i płyniemy do brzegu. Postaraj się proszę uspokoić oddech.
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wchodząc do wody wraz z elfką, zanurzył się powoli, choć szybko się ośmielił i biorąc przykład z Dei odpłynął za nią kawałek od brzegu.
- Ja umyje Ciebie, Ty umyjesz mnie.
Chlapnął przed siebie wodą, śmiał się, ciesząc się kąpielą w piękną pogodę, nie zwracając uwagi na to że nurkuje w wodzie w ubraniu, jakoś nie obchodziło go to zbytnio. Chciał podpłynąć do Dei po wodą robiąc jej żart ale zanim to zrobił coś go ubiegło, wyraźnie coś lub ktoś chwyciło przyjaciółkę za nogę pod wodą i próbowało wciągnąć pod taflę wody.
Z początku elf myślał że Dea pomyślała o tym samym i zwyczajnie się wygłupia, jednak szybko zauważył że to nie jest żart, mówiąc głośno, a głos rozniósł się po wodzie.
- Dea!
Nie tracił czasu na bezsensowne nawoływania, Dea była jakieś dobre kilka-kilkanaście metrów od Elfa, zanurzył się błyskawicznie pod wodę płynąc nurkiem najszybciej jak potrafił, jasno chcąc ratować towarzyszkę.

[...] Nie zdążył jednak dopłynąć, ubiegł go smoczy jeźdzco-skoczek który z nikąd pojawił się na latającej bestii i już po chwili trzymał Deę w ramionach.
Zaszokowany widokiem Inxysa który był niczym ich cień i wyraźnie zgrywał romantycznego bohatera, nie wtrącał się, liczyło się że Dea jest już bezpieczna? Hmm... Tak czy siak podążał do brzegu, ciekaw tego co się przydażyło elfce.
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy tylko Dea usłyszała głos Inxysa uspokoiła się nieco. Wyciągnięta ponad taflę jeziora łapczywie zaczęła chwytać powietrze. Starała się zalecić do zasłyszanych rad... Lecz ciężko było jej się uspokoić, a co za tym idzie- uspokoić oddech. Udało jej się to dopiero wtedy gdy poczuła pod sobą gorący piasek. Nieco zamroczona próbowała poskładać wszystko do kupy...
- Ja... Ja... Widziałam... To głupie ale na pewno widziałam... - W tej chwili jej wypowiedź przerwał przepiękny śpiew. Chwytał on za serca, przemawiał do duszy... Kusił i uwodził... Głos dochodził ze strony oceanu. Fale zaczęły szaleć, a na niedalekiej skale siedziała taka oto istota:

Obrazek

Dea spoglądała na nią zafascynowana...
-Jakaż ona piękna... - Chciała się do niej zbliżyć, móc jej dotknąć... Lecz nagle poczuła przeogromny ból w lewej nodze. Zauważyła ślady po ugryzieniu. - I niebezpieczna... - dodała po chwili. Nie potrafiła się jednak nadal wyrwać spod jej uroku. Syrena spoglądała na trójkę towarzyszy ze wściekłością...
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Inxys podróżował po świecie, spotykał mnóstwo ludzi, a ludzie mają to do siebie, że snują opowieści. Jedne nieprawdziwe, a drugie tak realne, że trudno stwierdzić czy jest w nich choć źdźbło prawdy. Dawno temu w tawernie przy porcie w Booty Bay pewien wędrowny bard głosił swoją opowieść. W swoim radosnym upojeniu opowiadał o najpiękniejszych istotach na ziemi. Inxys słuchał, lubił słuchać. Mężczyzna wypił jeszcze kilka głębszych i zaczął się wgłębiać w szczegóły swej historii. Co jakiś czas zmieniał miejsce, z którego przemawiał, a jego odór alkoholowy wędrował za nim unosząc się radośnie przy stukocie drewnianej nogi. A prawił on tak:

"Ściemniało się powoli, nie wiem co za pora dnia była. Chmurzyska na niebie, a łajbą kołysało jak nigdy. Sztorm jak nic pomyślałem. Szturchałem więc majtków co by szybciej się uwijali, a nie chlali rum pod pokładem. Trzeba było statek na burzę przygotować, a to już nie żarty. Kilka godzin minęło, a kilka butelek się pustych zrobiło. Wtem cud nastał, zza chmur słońce wyszło wprost na małą wysepkę. My żem z chłopakami patrzymy, a tamże na skałach panienki się wygrzewają. Ale jakie dupy to były!! Oczym, żeś my przetarli, a tam dupy od pasa w górę z gołymi cycami leżą, a od pasa w dół zamiast szkitów to one rybi ogon miały!! Ale za to jak śpiewały!! Żem babeczek od kilku miesięcy nie ruchali to w te pędy na wyspę ruszyliśmy. Śpiew ich jakby w głowach mieszał, ślina z ust zaczęła lecieć. Dotarli my na ląd, zeskakujem za burtę i gnamy do panienek. Już jednądorwać miałem i wydymać, aż tu pacze, a kuma mojego i jedna deską ździeliła że przytomność stracił. Ba, mało tego to jeszcze gryźć go zaczęła całe kawały mięsa od kości odrywając. Wrzasnął żem, a te baboryby już moją załogę wpierdzielać zaczęły! Jedna co mnie najbliżej była to już mi do nogi się dorwała. Wyjąłżem szabelkę i ździeliłem po pysku, że pół polika odpadło. Zasyczała ta *** jedna i gonić mnie próbowała. Ja żem wprost do wody wpełzł, a że na okręt nie było czasu wsiadać to chwyciłżem deskę jakąś i dryfowałżem kilka dni. Już myślałem, że z głodu i pragnienia umrę, albo że mnie ptaszyska lub inne cholerstwo pożre gdy nagle z daleka port zobaczyłem. To rękami wiosłować zaczełem aż dopłynąłem do Booty Bay. Jeść mi tu dali, napoili, ale na nogę to już za późno było, jakiś jad ta suka w pysku miała i mi odciąć trzeba było. Tak tu teraz chodzę i rozpowiadam coby od rybobab to z daleka trzymać się!!"

Po ostatnich słowach facet już nie przyjmując większej dawki alkoholu runął na ziemię. Wspomnienie to śmignęło Inxysowi w tej chwili, przelotnie niczym wiatr. Niewiele myśląc wyciągnął z saszetki wosk do polerowania strzał i wetknął sobie po kawałku w każde ucho. Teraz przynajmniej podły śpiew syreny nie zamiesza mu w głowie, co może okazać się przydatne zwłaszcza, że trzeba było teraz myśleć szybko i trzeźwo. Łowca naciął sobie dłoń ostrzem i kilka kropel krwi spłynęło n podartą suknię Dei. Wyjął jeszcze trochę wosku i na siłę wetknął w uszy elfki. Złapał ją za nogę i przyłożył własne usta w miejscu ugryzienia. Wysysał osocze i wypluwał zaraz obok, trwało to kilka sekund, aż szybując na niebie pojawił się szkarłatny smok. Inxys wziął elfkę na ręce i przeniósł na gada. Pogłaskał smoka po pysku.

- Moja kochana zabierz elfkę do nas. Będzie tam bezpieczna. Niedługo wrócę i spróbuje zabrać się trucizną w jej nodze.

Smok jakby na znak zrozumienia zatrzepał skrzydłami. Łowca nie tracząc czasu sięgnął po swój łuk i kołczan umocowany przy siodle. Chwilę później gad wzbił się w powietrze znikając na horyzoncie. Inxys nie tracąc czasu biegł już w stronę Chaveza. Nie mógł go zostawić i pozwolić aby został zjedzony przez to urocze stworzenie.
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Chavez mimo silnej woli i naturalnej wytrzymałości na uroki i czary, z początku nie dał się zwieść, jednak śpiew syreny był tak donośny, hipnotyzujący i w tym momencie piękny że elf nie mógł się powstrzymać - nie było to zwykłe upojenie chwilą, pięknem i muzyką, był to silny urok wysysający każdą cząsteczkę charakteru ofiary. Najwyraźniej mężczyźni byli o wiele bardziej podatni na hipnotyczne melodie a Chavez nie był wyjątkiem. Jego zielone ogniki w oczach przygasły a on sam wpadł w swojego rodzaju letarg, aż dziwne - tak silny charakter a w tym właśnie momencie stał się żywą, jeszcze żywą zdobyczą przepięknej syreny. Zamroczony, zahipnotyzowany urokiem i wdziękami wodnego stworzenia, szedł w jej kierunku, nogi niosły go same w stronę pół-człowieczej istoty. Zanim Inxys zauważył że prócz rannej Dei jest jeszcze Chavez, jego już nie było - Elf krok po kroku z plaży szedł w stronę wody a z wody zaś wynurzała się raz po raz nie wielka skałka, na jednej z nich siedziała właśnie syrena. Po kilku sekundach, otępiały i zauroczony, wręcz magicznie wchłonięty przez stwora zanurzył się w wodzie na tyle że zniknął całkowicie pod jej taflą. Wodna chórzystka zaprzestała na moment śpiewu co rozległo głuchą ciszę, zauważając że Chavez niczym w pajęczej sieci dał się złapać i wciągnąć do wody, o co właśnie chodziło syrenie. Elf topił się, nie oddychał, był w pełni zanurzony pod wodą, jednak w amoku i efekcie rzuconego uroku nie otrzeźwiał mimo zanurzenia w wodzie, wręcz przeciwnie po chwili zaczął sinieć a syrena szybkim ruchem wyciągnęła go z wody. Chavez w pół przytomny już po chwili leżał na skałce wodnej, na plecach. Syrena rozkoszowała się chwilą - rozerwała jego lekki pancerz i odsłoniła tors. Zimnym, lekko szorstkim i granatowo sinym językiem przejechała pod jego torsie od klatki piersiowej w górę, liżąc ponętnie ofiarę po szyi aż dotarła do jego ust w których powoli zanurzyła swoje lodowate nabrzmiałe wargi, poczynając całować mężczyznę jakby był to jej rytuał przed jego zjedzeniem. Elf cały czas zamroczony i nieświadom do końca tego co się dzieje, nie ruszał się, dotyki syreny były wręcz paraliżujące. Tak piękna, tak niebezpieczna istota - dłonie wplotła we włosy elfa bawiąc się nimi uwodzicielsko, całowała tak Chaveza jakby wstrzykując mu z sekundy na sekundę swój jad. Kilka chwil później po skosztowaniu ofiary, napawała się wonią ciała mężczyzny, przejeżdżając nosem po szyi i ramionach, zatrzymała się i powoli wgryzła ostre jak brzytwa jadowe zębiska w ramie elfa. Efektem ugryzienia był tylko delikatny, wręcz głuchy jęk mężczyzny, ból i jad przeszył jego ciało a samo ukąszenie było niczym oszczep wbity w ramie. Syrena jak wampir nie wypuszczała zębów z ramienia elfa - on sam próbował się ostatkiem sił bronić, ból nieco go ocucił ale było już za późno, jedyne co zdążył to chwycił rękoma za zimne poliki morskiego stwora, jakby błagalnym dotykiem prosił by przestała, nie mogąc wypowiedzieć słowa. Trucizna jaką go zainfekowała, sparaliżowała jeszcze w pół przytomnego który zaraz po tym totalnie odleciał mdlejąc. Miejsce po ugryzieniu zaczęło robić się sine, wręcz czarne, jakby wbito mu rozgrzany do czerwoności miecz. Uwodzicielka siedziała tak chwilę przy prawie martwym elfie w którego żyłach wręcz gotowała się śmiertelna trucizna - syrena nachylając się do ucha mężczyzny śpiewała mu po cichu jakąś upojną melodię, słowa były całkowicie nie zrozumiałe. Syrena jednak pod ukąszeniu elfa nie zaczęła go jeść - wręcz przeciwnie, siedziała przy nim, bawiąc się jego włosami i głaszcząc jego tors.
aiwe_database

Re: Kamienne wzgórze

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wosk w uszach okazał się bardzo dobrym pomysłem. Co prawda głośniejsze dźwięki dochodziły do łowcy ale śpiew syreny stracił już na swoim uroku. Inxys wyjął strzałę z kołczanu i nałożył na cięciwę kucnął, spojrzał i przymknął jedno oko. Nabrał powietrza w płuca i wstrzymał oddech. Trwało to chwilę. Cięciwa napięła się do granic możliwości, a palce w końcu zwolniły blokadę. Strzała zmierzała w kierunku głowy syreny. Cięła powietrze z zawrotną prędkością, do momentu w którym nie spotkała na swojej drodze przeszkody w postaci czaszki kobiety. Syrena padła na ziemię trzęsąc się jeszcze przez moment w konwulsjach. Łowca założył łuk na plecy i bez wahania wskoczył do wody płynąc w stronę Chaveza. Dotarł do skalnej wysepki i podbiegł do towarzysza. Sprawdził jego puls. Wydawał się słabnąć. Wyjął nóż i naciął gardło syreny w okolicach tętnicy. Przyłożył fiolkę do tryskającej krwi i poczekał aż się napełni. Trucizna zawarta w osoczu może okazać się przydatna przy ważeniu antidotum. Gdy zakończył tą czynność na niebie widoczny był już cień szkarłatnego smoka, którego odesłała Dea. Gad wylądował na skałce obok schylając pysk ku ziemi. Inxys zatkał fiolkę i podniósł Chaveza przerzucając go na gada. Ciężki ten skurczybyk. Łowca wskoczył na smoka chwytając za wodze i wzbił się w powietrze.

Do domu maleńka...
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość