Mentorzy cz.6 "Łamacz Zaklęć"
56 dnia Sezonu Zephyra, zgłosiła się grupa ochotników w składzie: Radna Kaeiles, Marius, Eastia, Claire oraz Paranahia. Drużyna pojawiła się w Drogowskazie gdzie ukazała się im się Placówka Makali. Dzień nie należał to zbyt upalnych, ale słońce dawało o sobie znać. Osada była spokojna, a Awijczycy przez ten czas zbierali się do drogi. Marius oraz Kaeiles przywołali gryfy, zaś reszta poruszała się za pomocą raptorów. Wkrótce wszyscy zebrali się do drogi, Paranahia wzmocniła towarzyszy nieco się osłabiając. Mieli przy sobie mapy od Wardena, po czym wyszli przez masywne wrota. Gdy wyszli z placówki, to ukazała im się ogromna pustynia, pokryta dużymi szkieletami niegdyś żyjących Lewiatanów. Dawało to dużo do myślenia, gdyż jeszcze przed upadkiem Abaddona mieściło się - według powieści miejscowych - morze. Marius za pomocą swego gryfa patrolował teren i wypatrzył zagrożenie, wówczas gdy Kae kierowała naziemną jednostkę Aiwe. Wojownik w powietrzu ujrzał trójgłowy kształt - dorosłą ognistą hydrę oraz ostrzegł swych kompanów w odpowiednim czasie. Kaeiles przez przypadek wybudziła swoją głośną komendą zakopaną dupą do góry Choyę, która pokręciła pośladkami zabawnie i wykopała się. Zdezorientowana roślino-podobna-bulwo-kształtna-kaktusowa istota zauważając Awijczyków zaczęło głośno się drzeć.
~Cytat dosłowny~ AAAAAAAAAAAAAAAAAA EEEEE UUU AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!! BLUUUUUU BUUU BUUU BUBUBUUUUU LUUUUUU UUUUAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Donośny dźwięk roznosił się szybko po pustyni, a Marius spostrzegł, że bestia zainteresowała się Awijczykami - dając sygnały rękoma. Kaeiles zajęłą się Choyą i wkopała ją pod ziemię, po czym - gdy wszyscy przeszli w zasugerowane przez wojownika bezpieczne miejsce - to Radna wzniosła się wysoko w górę swoim wierzchowcem. Widziała jak hydra podchodzi nie ubłagalnie, lecz miała pewien plan. Swoją mocą wyrzuciła zakopaną wcześniej drącą p... Pysk Choye oraz ta w przerażeniu robiła za wabik dla bestii. Hydra pobiegła za nowym pożywieniem, ale na szczęście dla Awijczyków - nie w stronę placówki. Grupa wkrótce się przegrupowała, aż mogli usłyszeć...
~Cytat dosłowny~ AAAAAAAAAAAAAAA UU AAAAAAAAAAAA *Haps* - Nagle urwany oraz tragiczny dla Choyi koniec -
Awijczycy wiedzieli, że już pora wyruszyć dalej, co oczywiście zrobili. Wkrótce dotarli do wejścia jaskini, wewnątrz której było miejsce spotkania z Mentorką Łamaczy Zaklęć. Zagłębili się w grotę oraz ujrzeli piękną oazę jakby nie z tego świata, umieszczoną pod piaskami pustyni. Jednak również był mocno zniszczony sufit z wielką dziurą, ujawniającą Awijczyków przed potencjalnym zagrożeniem. Wszyscy mogli się zachwycać pięknem miejsca, a do Claire podszedł jeden z Shadhavirów oraz zwierz wąchał jej włosy ciekawy co to za zapachy. Jednak piękno nie mogło trwać wiecznie - Paranahia postanowiła się podładować i zabiła żyjątka w rzeczce, zaś Eastia wcinała je, aż jej uszy się trzęsły. Spora masa małych stworzeń wypłynęła na powierzchnię i martwy dywan unosił się na tafli wody. Wkrótce Marius podczas przechadzki wiedział, że coś tu nie gra - było zbyt spokojnie oraz widział kątem oka przemykający ponad dziurawym sufitem cień. Gdy reszta Awijczyków się dołączyła, to wojownik spostrzegł lecący w nich granat i ostrzegł drużynę przed nim. Zasłonił Kaeiles Deldrimorową zbroją, zaś Radna użyła magii by stworzyć tarczę z piachu. Paranahia użyła swoich nekromanckich zdolności i energią z żyjątek, tworząc solidny pancerz magiczny. Eastia skitrała się robiąc odwrót taktyczny, po czym tak jak trzeba zwinęła się w kłębek futerka, wtulając w glebę. Claire jako jedyna cofnęła się i przylepiła do ściany, wystawiając sie na odłamki, na szczęście nic się nie stało, a kobieta wiedziała, by w przyszłości padać na glebę. Po wybuchu zapewne zamachowiec się ulotnił, widząc zbyt dużą liczbę Awijczyków i wolał nie mieszać się w starcie z nimi. Eastia podsunęła kluczową sprawę, że w Elonie na Bractwo są kontrakty o wysokiej cenie w złocie. Negatywna reputacja Aiwe sprawiła, że misje stały się jedną wielką niewiadomą. Po wybuchu granatu wszyscy uszli bezpiecznie, w większości reagując poprawnie. Wkrótce po tym wydarzeniu - do drużyny dobiegła nieco zestresowana ogromnym wybuchem kobieta, którą była Mentorka, po czym nawiązała kontakt z Awijczykami...
Rozmowa z Mentorką...
Miło mi Was ujrzeć. Tym bardziej w nieco spokojniejszych i lżejszych czasach, bez wpływów Joko oraz jego Przebudzonych. Wyczekiwałam Was. Jestem Łamaczką Zaklęć, choć też mogły Was zainteresować moje emblematy i ubiór, które należą do Słonecznych Włóczni. Jestem jedną z nich, tylko że... No nie używam włóczni. Nasze zdolności to powszechna wiedza w tych rejonach, ale jesteście w dużej mierze obcy. Pozwólcie, że Wam opowiem nieco o naszej przeszłości. Pytania pozostawimy na koniec, dobrze?
Wszystko się zaczęło setki lat temu, gdy Joko zdusił siły Słonecznych Włóczni... Wtedy zarządził, że ktokolwiek, kto posiada włócznię zostanie bezwzględnie skazany na śmierć i zabity. Zniszczenie nas nie nasyciło jego żądzy do końca. Chciał również wymazać nasz symbol. Nasi ocaleńcy zostali zmuszeni do działania "pod ziemią". Choć część z nas postanowiła, że będziemy trenować bez naszych włóczni. Nadal mogliśmy walczyć z Przebudzonymi - byliśmy w tym kreatywni. Nauczyliśmy się jak odpowiedzieć na ich magię. Czy też rozpoznawać ich tajnych agentów, przy czym uniemożliwić im ucieczkę. Jest to całkiem efektywne. Możecie zauważyć, że posiadam sztylety. Nie zawsze używamy tego oręża - w praktyce możemy uderzyć w splot magii każdą bronią - tyle, że sztylety są znacząco łatwiejsze w obsłudze i posiadają pewną wartość sentymentalną dla nas. Kiedy nasze włócznie zostały złamane, wielu z nas postanowiło przekuć groty w sztylety. Pomaga to zachować nasz symbol przy życiu...
Wracając... Specjalizujemy się w odpowiedziach na ataki i niszczeniu czarów wzmacniających. Możemy zabsorbować potężny atak przeciwnika, odpowiadając znacznie mocniej. Nie pomylcie niszczenia czarów z odczarowywaniem... Dosłownie je niszczymy. Wymaga to wiele praktyki, ale nauczyliśmy się wyczuwać sploty magii... Przy czym uderzamy tam, gdzie jest jej słaby punkt. Wielu magów to zaskakują nasze techniki i nie przewidują tych ciosów. Naszą podstawową umiejętnością jest pełna osłona. Jest to pewnego rodzaju bariera magiczna. Zbieramy adrenalinę oraz otaczamy się magiczną kopułą, która absorbuje siłę ataków fizycznych i magicznych, po czym odpowiadamy niszcząc efekty wzmacniające wroga. Siła uderzenia wraca, a my się nieco rozluźniamy wykorzystując zbiory adrenaliny w ciele. Potrafimy również korzystać z medytacji jak Strażnicy. Potrafimy się wyciszyć i pozwolić błyskawicznie Przejść magii w naszym ciele, by się przyspieszyć, albo dostrzec rzeczy ukryte za pomocą niewidzialności no i reagować na otoczenie. Nie potrafimy wejść w szał bojowy i jesteśmy bardziej opanowani podczas walk.
Jeśli chodzi o mnie, to raczej wszystko. Obecnie obozuję tutaj i od czasu upadku Joko, nie mam problemów. Jednak nadal są sympatycy Lisza, dlatego zdarzają się potyczki z nimi... Obecnie nie mam nic ciekawego do roboty, więc zapraszam Was indywidualnie do mojego obozowiska, by poćwiczyć i nauczyć sie tej magii. Nie będzie to łatwe, ale naprawdę ciekawe. Możemy zaczynać nawet od jutra. Tym czasem będę musiała Was przeprosić, muszę upolować sobie pożywienie...