Wyprawa na Kryształową Pustynię

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy ostatni warg padł, Allison rozejrzała się za Astonem. Zobaczyła go stojącego ze zwieszoną głową, na karku jego białe futro było mocno zaczerwienione. Podbiegła szybko i podniosła głowę niedźwiedzia.
-A ty co, zaspałeś? Jeden mały warg cię tak urządził?-widząc spojrzenie swego towarzysza dodała szybko -Nie martw się, wiem, że zawsze robisz wszystko co możliwe. No nic, zaraz temu zaradzimy, nie ruszaj się- mówiąc to sięgnęła po jedną z manierek. Zawierała ona prawie czysty alkohol, jednak dodatek rożnych rzadkich ziół, zebranych przez Allison w kilku tajemniczych i niedostępnych miejscach Tyrii, czynił z niego miksturę leczącą o wielkiej mocy.
Nornka szybko wylała kilka kropel na kark niedźwiedzia i wtarła je delikatnie w rany. Aston jęknął, ale stal spokojnie, nie był to dla niego pierwszy raz.
Dopiero wtedy Allison rozejrzała się po pobojowisku i zebranych członkach wyprawy.
-Ktoś potrzebuje mikstury?- zapytała.
-I gdzie jest Saloai?
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

W momencie gdy ogłuszyła Warga przypomniała sobie, że jeszcze niedawno w okolicy były Mormoxy. Bawiąc się sztyletem zaczęła się zastanawiać czy faktycznie powinna udać się im na pomoc w zamian za całą aferę z trzecim zwierzęciem. Rozejrzała się po polanie i zauważyła, że brakuje jednej Sylvari z Bractwa...
-"Saolai"- mruknęła gdy przypomniała sobie jej imię i widok jej biegnącej za Mormoxami tuż przed egzekucją planu ogłuszenia wilka.

Krzyknęła głośniej -"Saolai pobiegła za Mormoxami! Jeszcze nie wróciła więc może warto ruszyć za nią?"- po czym wskazała stronę w którą o ile dobrze pamiętała pobiegła Sylvari, sama wyruszając. W myślach tylko dodała "Nie możemy pozwolić by to Nowicjusz był pierwszą ofiarą pustyni."
Mając złe przeczucia sztylety dalej trzymała w gotowości i tym razem przywołała Błyskotkę by była koło niej na wypadek nagłego ataku.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy sylvari dostrzegła martwego charra, coś w niej pękło. Zarżnięto go na jej warcie, co, wedle jej nieco wypaczonego poczucia sprawiedliwości, było jej winą.
- Zapasy. - warknęła cicho, patrząc, jak dwójka ogrów znika z nimi za drzewami. - Bez nich nie przetrwamy drogi.
Nie, nie ma mowy, żeby siedziała w krzakach i tylko patrzyła.
- Leć po resztę. Nie mogą dotrzeć z nimi do swojej wioski. - rzuciła do Rilena i, nim ten zdążył nabić jej trochę oleju do głowy, zaszarżowała prosto na napastników obdzierających marmoxy ze skóry. Wykonała morderczy piruet ze swym pokaźnym ostrzem, jednak od razu po tym przeszła do postawy defensywnej. Ogry były… Wielkie. I jeżeli miała przetrwać, to kluczem będzie unikanie ich ciosów do czasu, aż się nie odsłonią.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdyby Protobot oddychał, dyszałby teraz ciężko po walce z Wargiem. Ciało padło nieżywe a odgłosy walki cichły. Jednak Robot wolał mieć pewność. Kiedy biegł w kierunku obozowiska usłyszał Gnomex pytającą o Sylvari która ruszyła gdzieś sama. Nie zatrzymując się robot popędził obok obozu i biegł w kierunku wskazanym przez Asurę. Stamtąd dobiegł ich ten przeraźliwy pisk. Zwierzęcy pisk, a jedynym zwierzęciem oprócz Astona w tej grupie były mormoxy. Atak drapieżników był podejrzanie dobrze zorganizowany. Nikt z walczących nie był w stanie się dostać do zwierząt. Zupełnie inaczej od ataku dzikiej watahy. Nie było czasu na wołanie innych, Protobot gnał co sił by zdążyć na czas.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Oceniwszy, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, Cath wolnym krokiem podeszła do miejsca, w którym ukryła mormoxy. Szepcząc niby w pustkę, machnęła lekką ręką, chcąc rozproszyć cień. Z niemałym zaskoczeniem odkryła, iż zwierząt nie ma.
Rozejrzała się dookoła, szukając ich śladów.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Saloai i Protobot
Bez chwili namysłu sylvari wyskoczyła z zarośli z mieczem skierowanym na najbliższego przeciwnika. Wykonała efektowny obrót i przecięła pierś niczego nie spodziewającego się ogra. Ten nieco zdziwiony natychmiast wstał trzymając się jedną ręką za krwawiącą ranę, drugą natomiast obrócił parę razy kawał żelaza przypominający miecz i zamachnął się na przygotowaną do obrony Saloai. Nie zdążył jednak przymierzyć ataku, kiedy rozległ się dźwięk wystrzału. To Rilen, który zignorował polecenie towarzyszki i pozostawszy na miejscu schował noże i wystrzelił z jednego ze swych pistoletów trafiając ogra prosto w środek czoła. Stworzenie cofnęło się parę kroków do tyłu upuszczając oręż, po czym z hukiem padło. Całe to zdarzenie nie mogło ubiec uwadze drugiego przeciwnika, który po zignorowaniu sylvari tym razem także zostawił swoją pracę, wyciągnął podobne żelastwo, które posiadał jego kolega i cisnął nim w kierunku stojącego w zaroślach Rilena. Po pozostałych złodziejach natomiast nie było ani śladu.
Przy dopalającym się już ognisku mimo gładkiego zwycięstwa nie panował spokój. Wszyscy dookoła rozglądali się aby upewnić się, czy wszyscy są cali i czy nic im już nie zagraża.
- Kearon, brakuje Berrgera, Rilena, golema i tej sylvari! Musieli się od nas odłączyć! - Krzyknęła Vicky, która jako pierwsza zorientowała się co tak, naprawdę się stało.

Nagle rozległ się odgłos wystrzału.
- O nich się nie martwię. Dadzą sobie radę! Teraz musimy sprawdzić co z marmoxami. Jeżeli coś im się stało... wolę o tym nawet nie myśleć... Pahalli, Kitty i jeszcze dwie osoby szybko! Musimy sprawdzić czy nic im nie jest. Vicky, ty zostań z resztą i uważajcie, czy nic więcej się tu nie czai, wypatrujcie też zaginionych, zaraz wracamy. - Odpowiedział Kearon, który wraz z grupą odbiegł do miejsca, gdzie stały wozy z przypiętymi marmoxami.
Osoby, które zostały przy ognisku
Dookoła leżały trupy zwierząt, na całe szczęście trawa dookoła nie zapaliła się od użycia ognia. Można to nazwać szczęściem, bądź też umiejętnościami osób się nim obchodzących... Dookoła panowała ciemność rozjaśniana przez przygaszające ognisko. Seveth powoli zabrał się do zbierania zwłok w jedno miejsce pogwizdując przy tym, on chyba jako jedyny zdawał się być nie przejęty, a wręcz zadowolony z ostatnich zdarzeń.
- Chyba jest już bezpiecznie... Ale skąd te stworzenia się wzięły i dlaczego nie bały się ognia...Dzika zwierzyna zazwyczaj powinna instynktownie unikać oświetlonych miejsc. - Zabrała głos Deffi.
- Może i powinny, ale te najwyraźniej nie unikały. Co więcej wydawały się dobrze wiedzieć co chcą zrobić... - Odpowiedział Tekkt, po czym głos zabrała Vicky.
- Myślisz, że chciały nas zatrzymać? W takim razie ich celem nie byliśmy my? Marmoxy!
- Tak, to jest raczej oczywiste... Nie powinniśmy ich trzymać tak, daleko... Że też Berrger uparł się, że przez ogień te jego "pociechy" nie zasną...
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Brak kilku osób zaniepokoił Allison, odgłos wystrzału zaniepokoił ją jeszcze bardziej. Oznaczał, że gdzieś w ciemności czaił się nieznany przeciwnik, lub przeciwnicy. Co gorsza nie było wiadomo co z marmoxami.
Na słowa Kearona Allison poprawiła więc łuk i krzyknęła -Zaczekajcie, idę z wami!-
Ruszając zerknęła na Astona i widząc jego spojrzenie powiedziała do niego -Dobrze, możesz iść, ale trzymasz się z tyłu i nie atakujesz nikogo, chyba że powiem.-
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari ze zdziwieniem spojrzała na przestrzelone czoło ogra. Z jednej strony była wdzięczna człowiekowi za pomoc, z drugiej natomiast zła, że nie pobiegł zaalarmować reszty. Cóż, oby huk wystrzału wystarczył, bo mieli coraz mniej czasu, by złapać resztę napastników.
- Uwaga! - krzyknęła do Rilena, kiedy w jego stronę poszybował kawał żelastwa. Sama natomiast postanowiła wykorzystać moment rzutu i zamachnęła się mieczem na odsłonięty korpus ogra. Była całkowicie skupiona na przeciwniku i na razie nie zwracała w ogóle uwagi na to, co działo się dookoła niej.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Alchemik stał spokojnym, ze zblazowanym, niemal znudzonym wyrazem twarzy. Zakręcił lufą pistoletu na palcu, po czym schował ją płynnym ruchem za pas.
Może tutejsza zwierzyna targnęła się na akt desperacji? Z resztą, szkoda trwonić słowa. Ciężki, nieprzyjemny baryton rozległ się w powietrzu. Sylvari machnął ręką, po czym sięgnął po rozżarzony kij wystający z ogniska. Z wolna podszedł do ciał bestii, i powstrzymał ruchem ręki przed jakąkolwiek interakcją z nich. Przykucnął, i wbijając małe źródło światła, coś wyjął. Przy bladym płomyczku można było dostrzec jego zaabsorbowanie truchłem.
Co takiego robi Alcemik?
Okulary rozszerzyły swe soczewki, wpuszczając cenne światło. Vistro wyjął skalpel, oraz sierp. Dwa narzędzia wtopiły się w skórę na wpół wtopionego warga. Trysnęła posoka, kwas zabulgotał groźnie, po czym na półksiężycu narzędzia ostało się trocvhe na wpół wypalonej skóry. Skalpel wbity w mięso. Alchemik wyjął jedną buteleczkę i przekroił próbkę na pół. Jedną część delikatnie wsunął do cylindrycznego naczynia i szybko zakorkował. Drugą część mięsa… Wziął do ust. Zasyczały jego trzewia, twarz w grymasie zmarszczyła się z bólu, po czym głośnym plunięciem próbka wylądowała na trawie.
Nadal za mały odczyn kwasowy. Grubszych kości na pewno nie przeżre… Powiedział niemal zdumiony. Z zamyśleniem spojrzał na rządek mrówek, nieśmiało zbierających się ku niedawnemu „posiłkowi” Vistro.
Interesujące…
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słysząc dźwięk wystrzału Gnomex skrzywiła się tylko i stwierdziła
-"Wiedziałam, że skoro nie wróciła to wpakowała się w kłopoty..."- po czym wraz z Błyskotką. bez słowa wyruszyła za grupą Kearona. Biegnąc powiedziała cicho w stronę żywiołaka
-"Wolę nie wiedzieć co się tam dzieje.... Albo wręcz przeciwnie, chciałabym wiedzieć czego się spodziewać"- Biegnąc zaczęła się zastanawiać co na tej pustyni jest tak duże by polować na Mormoxy... i na tyle inteligentne by przeprowadzić atak odwracający uwagę... Jednak odpowiedź cały czas wymykała jej się poza świadomą wiedzę.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Protobot nie zatrzymywał się. Usłyszał ryk jakieś dzikiej bestii, odgłos wystrzału. Działo się tam sporo więc nie zatrzymywał się by przeanalizować całe zajście. Wybiegł i spostrzegł Ogra ciskającego wielkim mieczem w krzaki i Sylvari z dobytym mieczem. Ostrze leciało w kierunku zarośla z którego wydobywał się błękitny dym prochu strzelniczego. Robot nawet się nie zatrzymał. Wykorzystał rozpęd i zbliżył się do celu. Ogr nie spodziewał się nowego przeciwnika, Protobot wybił się wysoko i skoczył prosto na niego. Zamierzał wbić oba ostrza w kark dzikusa nie czekając na jego reakcję. By powalić tak wielka bestie trzeba uderzyć albo bardzo nisko, albo bardzo wysoko. A Protobot uderzał najwyżej jak mógł.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Juvi który już wcześniej wyczuł zapach ogrów, pędził w stronę mormoxów.Zatrzymał się kilka metrów od krzaka który nagle wystrzelił trafiając jednego nieprzyjaciela prosto w czoło. Nagle spostrzegł drugiego ogra który zamierzał rzucić mieczem w te krzaki. Nie widział kto jest w krzakach, więc nie mógł się tak poprostu tam rzucić, mając nadzieje że kogoś złapie i z nim wyleci. Mógł być to norn, więc siła potrzebna do jego wypchnięcia byłaby dużo większa niż siła potrzebna do wypchnięcia sylvarii. Gdyby wskoczył tam mógłby zrobić sobie krzywdę, bądź komuś kto tam się znajduje. Jedyne co mu przyszło na myśl, to to żeby odbić to ostrze -Jak dobrze że wziąłem swój miecz...- mruknął do siebie. Szybko popędził w stronę krzaków mając nadzieję że zdąży zablokować ostrze nim te zabije, bądź zrani osobę która się kryła w krzakach.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Saloai, Protobot, Allison, Gnomex i Juviton
Ostrze zostało wyrzucone. Saloai postanowiła wykorzystać tą chwilę i zamachnęła się swoim mieczem celując w korpus ogra. Ten nie miał zbyt wiele czasu na reakcję. Ostrze wykonało szramę na jego cielsku, za którą momentalnie się chwycił. Druga ręką wydobył natomiast podobną maczetę, do tej, którą rzucił. Nie zdążył jej jednak użyć gdyż naskoczył na niego asuriański golem. Ogr, pod ciężarem maszyny upadł na ziemię z przeciętą tętnicą. Krew rozbryzgała się na Protobota. Dopiero wtedy nadbiegła Allison z Astonem, Gnomex, Juvi i Nabu, Kearon, Pahalli i Kitty. Niestety, Rilen padł na kolana, a następnie na ziemię z żelastwem wbitym w pierś.
- Rilen! - Krzyknął nadbiegając Kearon, nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi na sylvari i pseudo asurę stojących nad ciałami ogrów. Od razu udał się w zarośla i wytargał z nich człowieka. Przewrócił na plecy, spojrzał bezradnie na ranę i sprawdził tętno. Niestety, było już za późno.
- Kearon... Berrger... jemu też nie udało się przetrwać ataku. - Dopowiedziała nornka kładąc rękę na ramieniu człowieka. Wszyscy wiedzieli, że wyprawa może sprowadzić krwawe żniwo, jednak strata zawsze boli... Kitty podeszła do wozów i dokładnie oglądnęła straty. Marmoxy leżały w połowie obrane ze skór, wóz z zapasami został prawie doszczętnie ogołocony. Pozostały zaledwie dwie skrzynie z suszonym mięsem oraz jedna beczka wody i wina. Sytuacja lepiej wyglądała ze sprzętem badawczym, choć nie stanowiło to żadnego pocieszenia. Zniknęło tylko kilka specjalistycznych narzędzi i dwa namioty badawcze. Pozostałe przedmioty nie miały jednak teraz tak dużego znaczenia jak woda i pożywienie.
Vistro
Kątem oka zauważyłeś, że kawałek za tobą stała Aylain. Nieco jeszcze przestraszona wydarzeniami, które wyrwały ją ze snu uważnie przyglądała się temu co wyprawiasz. Wydawała się być zainteresowana, choć najwidoczniej nie miała na tyle odwagi aby podejść do ciebie bliżej. Nawet chciała coś powiedzieć, kiedy usłyszeliście kroki dobiegające z oddali. Grupa która poszła do marmoxów właśnie wracała.
- Ja wam mówię, coś tam musiało się stać. Gdyby nie, już dawno wszyscy bylibyśmy w jednym miejscu. - Zaczęła siać niepokój Deffi. - Tak, tak. Coś musiało ich zatrzymać.[/color]
- Spokojnie, zaraz będą. Na pewno cali i ... - Hibens nie zdążył dokończyć zdania kiedy z oddali słychać było kroki. Po chwili w blasku ognia pojawiła się cała piątka w towarzystwie Saolai i Protobota. Niestety towarzyszyły im dwa trupy, które bez słowa zostały ułożone tuż przy ogniu. Przepołowionego Berrgera i zadźganego Rilena.
- Nazbierajcie więcej drewna... nie mam zamiaru walczyć z nimi po śmierci... - Powiedział bez wyrazu Kearon. Nikt mu nie odpowiedział... dla wszystkich strata towarzyszy była wielkim ciosem.

Dalsza część nocy przebiegła bez nowych niespodzianek, choć była bardzo aktywna. Tym razem ogień skutecznie odstraszył inne stworzenia zamieszkujące te lasy.
Po spaleniu zwłok poległych i przybliżeniu do obozowiska pozostałych zapasów, grupa miała tylko kilka godzin na sen. Rankiem grupa posiliła się upieczonymi na ogniu resztkami z bitwy... mięso wargów było suche i twarde, jednak marmoxy miały lepszy smak. Nie było sensu zabierać padliny w dalszą drogę, w ciągle wzrastającej temperaturze bardzo szybko zaczęłoby wydzielać nieprzyjemny zapach, który mógłby bardziej narazić i tak znacznie utrudnioną ekspedycję. Grupa dość przybita i niewyspana wyruszyła zaraz po śniadaniu. Zabrano ze sobą tylko najpotrzebniejsze przedmioty. Resztkę zapasów, wodę, wino oraz kilka map i katalogów.

****

Podróż bez powolnych marmoxów obciążonych dodatkowym ciężarem przebiegała znacznie szybciej. Jeszcze przed południem grupa opuściła lasy charakterystyczne dla północnych terenów. Pojedyncze drzewa zaścielały krajobraz, który z lasu stopniowo przeszedł w sawannę. Wysokie wysuszone trawy sięgały w niektórych momentach nawet ponad pas. To był dobry znak, oznaczał bowiem, że te tereny nie było często odwiedzane, co zmniejszało ryzyko ataku. Zniknął przyjemny cień dawany przez drzewa, przez co automatycznie odczuwalna temperatura znacznie wzrosła. Żar lał się z bezchmurnego nieba na coraz bardziej zmęczonych podróżników. Wyprawa zaczęła tracić jakikolwiek sens. Zapasy zaczynały się kończyć, nie mówiąc już o wodzie, sprzęt badawczy został pozostawiony, grupa straciła już dwóch pierwszych członków... Wszystkie te czynniki niekorzystnie wpływały na morale. Skończyła się beztroska wycieczka do lasu, a zaczęła, prawdziwa, niebezpieczna wyprawa...

Czas wszystkim mijał bardzo powoli. Brak dłuższych przerw na odpoczynek i brak snu, sprawiał, że wszyscy tracili siły. Do tego te chmury... ciemne kłębiaste chmury unoszące się w oddali. Grupa zbliżała się do miejsca, które chyba najbardziej sprawiało obawy...Miejsca, znajdującego się najbliżej Smoczego Leża na całej trasie. Jedno z nielicznych wzniesień zasłaniało bezpośredni widok na to straszne miejsce, jednak drużyna postanowiła na nie wejść i zobaczyć ten przerażający krajobraz...
W oddali aż po horyzont, cała ziemia przybierała czarny kolor. Kryształowy krajobraz rozciągał się na całym polu widokowym. Był on jednak na tyle daleko, że widzom nic nie zagrażało... Nie było widać ani smoka, ani jego sług. Wszystko wydawało się takie odległe a zarazem bliskie... Fioletowe wyładowania co chwilę uderzały w tamten teren, a potężne grzmoty było słychać nawet z tej odległości. Do głów cisnęło się tylko jedno pytanie. Czy tak ma wyglądać przyszłość, jeżeli smoki nie zostaną pokonane? Tak puste, zniszczone, pozbawione sensu... Mimo złych nastrojów, ten widok tylko jeszcze bardziej wszystko pogorszył. Bowiem myśl, że istnieje stworzenie, które bez najmniejszego wysiłku mogło stworzyć coś tak potwornego, wszystkich pochłonęła całkowicie.

****

Dalsza podróż przebiegała cały czas podobnie. W ciszy, przemyśleniach, melancholii. Trawy robiły się znacznie niższe, także drzewa i inna roślinność zaczęła powoli zanikać, a w zamian nich pojawiały się kolejne skały. Jedne mniejsze, drugie trochę większe. Przybierały najprzeróżniejsze kształty, które przykuwały uwagę przede wszystkim Deffi i Aylain. Ziemia pod stopami także zaczęła się zmieniać. Nie był to już twardy grunt, teraz przypominało to bardziej żwir, który zmieniał się w piaskowe poszycie. Nogi jeszcze w nim nie grzęzły, jednak poruszanie się na pewno było znacznie utrudnione. Do tego wszystkiego dochodziło dziwne wrażenie bycia obserwowanym. Tak, jakby ktoś lub coś obserwowało każdy wasz ruch, śledziło wasze poczynania. Dookoła jednak nie było widać żywej duszy. Jedynie co jakiś czas napotykano na węże, skorpiony, jaszczurki wygrzewające się w słońcu, czy też różnej wielkości owady. Grupa zeszła nieco niżej, a teren zdawał się łagodnieć, wzniesienia zniknęły, a przed wami rozciągały się spalone słońcem równiny. Żadne większe stworzenie nie mogłoby tu przetrwać. Upał, brak wody i pożywienia, stanowiły powody, dla których życie na tych terenach nie rozkwitało. Jednak po jakimś czasie mogliście zauważyć sylwetki stojące na dwóch nogach, które szły waszym śladem. Znajdowały się dość daleko i nie wyglądały jakby miały zamiar zacząć was gonić.
- Coś nas śledzi. Chyba mamy towarzystwo... - Jako pierwsza ciszę przerwała Kitty.
- To zapewne nieumarli... Na tych terenach to dość częsty widok... - Skwitowała Deffi, po czym wtrąciła się Sunrise.
- Spokojnie. Nie wyglądają, jakby mieli zamiar nas gonić...
- Nie dziwię się. Wiedzą, że nie mamy zbyt dużych szans na przeżycie. Poczekają aż skończą się nam zapasy i pomrzemy z głodu i pragnienia. Dopiero wtedy zbliżą się do nas... - Odpowiedział pesymistycznie Kearon, po czym zapadła cisza. Wszyscy wiedzieli, że są małe szanse aby wszyscy wrócili żywi z tej wyprawy.

Podróż w nieproszonym towarzystwie trwała do późnego popołudnia. Wszyscy przez cały czas byli czujni, jednak nieumarli nie wykazywali żadnej agresji. Szli w bezpiecznej odległości za grupą. W pewnym momencie jednak się zatrzymali. Nie wiadomo z jakich przyczyn zostawili grupę w spokoju.Zniknęli za horyzontem, jak gdyby nigdy nic. Czyżby to umysły zaczęły płatać już figle, a może oni byli rzeczywiści i coś ich zaatakowało... Nikt tego nie wiedział i za bardzo nią miał zamiaru o tym rozmyślać. Bowiem trawa zaczęła całkowicie zanikać , a teren znów się obniżać. Jednak w nieco inny sposób. Tylko część trasy zaczęła łagodnie opadać w dół, natomiast po obu stronach drogi ziemia zaczęła powoli się wznosić tworząc skaliste ściany. Grupa wchodziła do kanionu...
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Rondear, wciąż nie do końca stabilny psychicznie po nocnych wydarzeniach, nie zapomniał o bezpieczeństwie, ba, myślał praktycznie tylko o nim, uznał więc, że, najlepiej będzie jeśli, tak jak poprzednio będzie pilnował tyłów grupy. Poczekał aż wszyscy wejdą do kanionu i (pociągając łyk z ostatniej butelki piwa, jaka mu została) wszedł do kanionu jako ostatni, wiedział, że ze względu na jego wzrost nie zauważy, tego co znajduje się przed nim, gdyż osoby podróżujące przed nim będą mu zasłaniać. Postanowił więc zaufać wzrokowi idących na przedzie i praktycznie całą swoją uwagę poświęcił obserwacji tego co znajduje się za nim i nad nim.
aiwe_database

Re: Wyprawa na Kryształową Pustynię

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Alchemik trzymał skorpiona, który to biedaczek zamknięty w szklanej butelce, ślizgał się po przeźroczystych ścianach. Taki mały, a takie szybkie kroczki. No, zobaczymy, jak wpłynął na ciebie klimat naumarło-smoczych krain. Wiele nam powiesz. Rozejrzał się po towarzysząc, uśmiechając się do Aylain, oraz mimowolnie do Sal. No, to który zapalczywy zechce pierwszy pójść za zwiad i zbadać to miejsce? Może na górnych półkach czają się na nas przemienieni? Albo zaraz nieumarci wyskoczą spod stóp, przykryci cienkim piaskiem. Który z epickich bohaterów rzuci się jako pierwszy w wir walki?* Jego zabawowo-bezczelny ton głosu był już delikatnie wnerwiający. On chyba czekał, aż ktoś zapali lont tej tykającej bomby.*
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości