Kataklizm

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kilka minut przed atakiem, Shirang wyszedł z głównej izby. Szedł jednym z korytarzy na piętrze, gdy pierwszy pocisk trafił w wieżę. Podbiegł szybko do okna, zobaczyć co się dziej. Jedyne co zauważył, to pocisk szybko zbliżający się do jego pozycji, ułamek sekundy później uderzający w pomieszczenie pod nim. Podłoga pod asurą zatrzęsła się i runęła w dół, razem z tą częścią twierdzy. Ciało Shiranga uderzyło o stertę gruzu pod nim, jednak, nieco zamroczony asura, zdążył odtoczyć się miejsca, gdzie po chwili wylądował duży kawałek stropu. Z góry leciały kolejne kawałki, były jednak zbyt duże, by usunąć je siłą wiatru, i było ich za dużo, by wszystkich uniknąć. Nie mając czasu na myślenie, silnym uderzeniem powietrza, odepchnął się z gruzowiska, prosto w stronę dziedzińca. W locie miał bliskie spotkanie z kilkoma mniejszymi kamieniami, ale jednak udało mu się wydostać z pułapki. Leżał przez chwilę poobijany na dziedzińcu, krew ciekła mu z kilku niezbyt głębokich, czuł duży ból w głowie i klatce piersiowej, ale żył. Z niemałym wysiłkiem podniósł się z ziemi, przez pryzmat krwi, napływającej mu z rany do oczu, cała scena wydawała się jeszcze tragiczniejsza. Z krwistego nieba sypały się sypały się pociski, rozrywające na strzępy wszystko na swej drodze, rozrzucając przy tym krwiste kamienie po całym terenie. Przez myśl asurze przemknęła, że to Primordus wyszedł ze swych czeluści, i zaatakował siedzibę, jednak szybko pozbył się tej myśłi. Odwrócił się w stronę twierdzy, jednak zobaczył tam tylko stertę gruzu...
Oby więcej osób przeżyło pomyślał, po czym rozejrzał się za ocalałymi. Zlokalizował przygniecioną Azę, ruszył w jej kierunku, ledwo mogąc utrzymać się na nogach
- Nie dam rady tego z Ciebie zdjąć. Wytrzymaj jeszcze trochę, wezwę pomoc - Shirang wyciągnął rękę w górę, i cisza, jaka nastąpiła po zakończonym ataku, została nagle przerwana grzmotem, gdy błyskawica wystrzeliła z jego dłoni, wskazując miejsce, gdzie się znajdowali.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Miał to być taki spokojny dzień. Etahel wrócił wreszcie z nowego przyczółka bractwa w Maguumie i, stwierdziwszy że w bibliotece jak zawsze wszystko jest w porządku, zamierzał odsapnąć przez jakiś czas. W momencie ataku znajdował się na bibliotecznym zapleczu, które z uwagi na ciszę i spokój często służyło mężczyźnie za jego prywatną czytelnię.
Etahel przerzucał leniwie stronę książki, kiedy dotarł do niego pierwszy wstrząs. Nie przejął się nim jednak zbytnio, jako że w siedzibie nierzadko coś wybuchało. Kiedy jednak pierwszemu zawtórowało kilka kolejnych, o wiele silniejszych, do bibliotekarza natychmiast dotarło, że dzieje się coś złego. Szybkim ruchem chwycił oparty o ścianę miecz i wybiegł do głównej sali biblioteki. W tym samym jednak momencie poczuł potężny wstrząs, a ułamek sekundy później dostrzec jak kopuła zwieńczająca pomieszczenie załamuje się gwałtownie, wraz z ogromną ilością gruzu spadając w dół. Mężczyzna uniknął pogrzebania tylko dzięki połączeniu refleksu i doświadczenia w sztuce mesmerskiej, które to pozwoliły mu w ostatniej chwili teleportować się do wyjścia. Następnie bibliotekarz rzucił się w desperacki bieg przez walący się korytarz siedziby, podczas którego jeszcze kilkukrotnie zmuszony był ratować swoje życie magią. W końcu udało mu się dotrzeć do jednego z wyjść prowadzących na mury, z których to, nie obracając się nawet za siebie, wskoczył w najbliższą zaspę. Kiedy wreszcie się z niej wygrzebał i udał się do głównej bramy, by sprawdzić co tak właściwie się stało, nie było już niczego co można by nazwać siedzibą.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zaledwie kilka dni przed smutnymi wydarzeniami Fearguz ponownie zjawił się w siedzibie bractwa. Wrócił bowiem z kolejnej wyprawy - zlecenia na niegroźnego Quaggana w okolicach wzgórz Kessex - bogatszy, ale i kompletnie wymęczony. W kwaterach Leth Mori Aiwe odnalazł chwilę spokoju i uzdrawiającej umysł ciszy.
Ten dzień - niby dzień, jak co dzień - odmienił jednak jego życie. Fearguz spędzał kolejne godziny przy palenisku, czyszcząc broń, naprawiając ekwipunek i przeliczając w myślach zarobione sztuki złota. Wnet silne uderzenie, wręcz przerażający huk, wyrwało go z letargu. Niewielkie części sypiącej się wieży wraz z kurzem wdarły się do pomieszczenia. Zaślepiony i zaskoczony, nie czekając na kolejny impuls, podjął desperacką próbę ucieczki. Podniósł tarczę leżącą w kącie pokoju, uniósł ją przed twarz i pośród unoszącego się dymu ruszył ku wrotom. Na kamiennej posadzce przed budynkiem dało się dostrzec pierwsze ofiary bestialskiego ataku, krew, a nawet oderwane kończyny - nikogo jednak nie rozpoznał w tym pośpiechu.
Wybiegł wreszcie na dziedziniec, rozejrzał się wokół, dostrzegając ogromne zniszczenia. Nagle usłyszał kolejne uderzenie, tuż za jego plecami. Budynek główny siedziby rozpadł się niczym domek z kart, a jego części szalały po okolicy. Fearguz otrzymał mocne uderzenie w plecy i upadł powalony, nieprzytomny na ziemię.

O poranku, niedobitki wraz z miejscowymi wieśniakami ponownie pojawili się na miejscu katastrofy. Z siedziby bractwa Leth Mori Aiwe ostały jedynie zgliszcza, gruz i dopalające się kawałki drewna oraz węgla. Choć w ciszy i smutku, czym prędzej przystąpiono do rozkopywania ruin, by uratować kolejnych poszkodowanych.
Wpośród rozrzuconych kamieni i zniszczonych mebli lśniły skrawki stalowej, potężnej zbroi. Na niektórych jej częściach pojawiały się obrzydliwe, drzewne odrosty przypominające korę... bądź skórę Sylvari. Fearguza - ani jego ciała - tego dnia nie odnaleziono.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Godzina 4:34

Wczesnym rankiem, wstała... Było zimniej niż szła spać, ale ona lubiła czuć takie zimno, które ją momentalnie budziło.
Ubrawszy się, przemyla twarz i dlonie, aby nastepnie zjesc cos.
Wyszła z siedziby kiedy wszyscy jeszcze spali.
Poszła szukać ziół i leśnych owoców, które wczoraj widziała nieopodal siedziby.

Godzina 6:09

Weszła do wioski, poszła się napić grzanego wina, aby się rozgrzać i usłyszeć ploteczki.
A zarazem nabyć najpotrzebniejsze skladniki jak i rozmowic sie z kowalem w sprawie ceny.
Rozmowa byla bardzo wciągająca, więc od mezczyzny wyszła dużo później niż się spodziewała.

Godzina popołudniowa

Wracając do siedziby z zamysłeń wyrwał ją huk i rumor...
Je oczy ujrzały... ruiny... Ich siedziba... nie... to już była ruina... Kuchnia, sala, biblioteka...
Ale co ważniejsze ludzie...
pobiegla rozgladajac sie, czy nie jest potrzebna komus pomoc, na medycznych aspektach sie nie znała, wiec zostalo jej tylko pomoc w odgruzowywaniu rannych.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Na słowa Trilight i Aescorala Markus przewrócił oczami i wręcz ze złością rzucił.
-Medyka, medyka... Medycy mogą właśnie konać pogrzebani.
Pchnięcie Trilight nie zrobiło na nim wrażenia, chwycił się za wystający kamień z łuku bramy i podniósł się na nogi. Zwrócił się do Aescorala.
-Chcesz pomóc? Rozpal ognisko, mróz rannych nie oszczędzi.
Zakrywając ręką twarz od pyłu a drugą dalej trzymając się za żebra ruszył powolnym krokiem do miejsca które kiedyś było główną izbą. Podniósł dłoń z żeber a światło przybrało formę kuli którą oświetlił zgliszcza i zaczął krzyczeć.
-Czy ktoś mnie słyszy?!
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Harrald próbował nasłuchiwać między jęków spod kamieni, kiedy niedaleko od jego aktualnej pozycji niebo przecięła błyskawica, zaczynajca się od gruzowiska. Zaintrygowany tym zjawiskiem Norn ruszył pędem w kierunku, gdzie pojawił się piorun.

Po chwili dopadł do Shirnaga oraz Azy, leżącej pod belką. Zerknął szybko na stojącego Asurę. - Matko jedyna, chłopie, nie wyglądasz dobrze... Przy bramie widziałem parę ocalałych osób, idź tam. Pomóż mi ją wyciągnąć. Jak podniosę belkę - wyciągaj ją. - powiedział Norn, wskazując na niezbyt znaną mu przedstawicielke Asur. Po tych słowach, spróbował unieść drewniany element konstrukcji.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Do Fezza uwięzionego pod kamieniami w miejscu, gdzie jeszcze jakiś czas temu był korytarz prowadzący do laboratorium niewiele docierało. Stłumione krzyki i niewielkie drgania powodujące spadanie kolejnych chmurek pyłu na jego ciało. Lampa pracowała bez zarzutu w chwili największego zagrożenia w przeciwieństwie do ciała Asury, które ogarniało zmęczenie. Jej ciepły blask był jedynym miłym punktem w tej niewielkiej przestrzeni pod gruzami twierdzy. Słyszał, że coś się działo, ale mięśnie powoli opadały z sił. Gdy jedno ramię ledwo co mogło uderzać kluczem w kamienie przekazał go drugiej dłoni i dalej to robił, gdy nagle usłyszał czyiś krzyk dobiegający jakby z daleka. Cichy, stłumiony, ale zrozumiały.
-Tu...tuta...j
Próbował krzyczeć, ale zaschnięte gardło pełne drobin kurzu i piasku nie potrafiło wydobyć z siebie niczego więcej niż cichy, chrapliwy jęk. Zamiast tego jednak zaczął mocniej i częściej uderzać narzędziem w kawały gruzu mimo mięśni piekących już z bólu i zmęczenia.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Popielec tego dnia siedział w gabinecie rady starając ogarnąć narastające papiery związane z bractwem. Po jakimś czasie zmęczony papierkową robotą wstał i przeszedł się po gabinecie przecierając oczy łapą. Po kilku minutach jego kroki skierowały się w stronę kominka. Charr przesunął fotel trochę bliżej ogniska i usiadł. Ciepło oraz widok ognia spowodował, że radny nie był wstanie zwalczyć w sobie pokusy drzemki..
Z błogiego stanu wybudził go huk uderzenia pocisku w siedzibę. Na ten dźwięk Inferno instynktownie zerwał się z fotela i padł na ziemie.. Po ciągnącej się w nieskończoność chwili mesmer podniósł ostrożnie głowę. Upewniwszy się, że pierwsze zagrożenie minęło popielec usiadł i gwizdnął cicho na widok połowicznie zawalonego gabinetu. Część, gdzie jeszcze jakiś czas temu siedział radny ucierpiała najbardziej. Charr nie czekając wstał i podszedł do resztek stołu. Dosyć szybko znalazł miejsce, gdzie była tajna szufladka, która przez silne uderzenie, otwarła się. Mesmer złapał dziennik i ostrożnie ruszył w stronę wyjścia mając nadzieje, że przejście nie będzie zablokowane.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Podczas ataku Dedmurt przebywał na dziedzińcu, a dokładnie stał obok muru. Nagle zastrzygł lekko uszami słysząc świst, a po chwili pierwszy pocisk uderzył w siedzibę. Na widok latających odłamków skał i walących się murów, Dedmurt jakby to powiedzieć nie przejął się. Pozostał spokojny i teraz próbował się skupić na odnalezieniu pewnej sylvari i wyciągnąć ją z tego bagna. Od razu pierwsze co rzuciło mu się w oczy to sylvari stojąca na samym środku trzymająca dwuręczny miecz. W tym całym chaosie podbiegł do niej i powiedział spokojnie kilka słów.
- Chmurka? Mam cię stąd zabrać, chodź.
Popatrzył na nią i na miecz, którzy trzymała albo na którym się opierała. Był zdecydowanie za ciężki dla niej więc wyciągnął dłoń i powiedział.
- Daj mi go, potrzymam go dla ciebie, oddam ci go jak się stąd wydostaniemy.

Po czym jeśli da mu miecz zacznie szukać wyjścia po za mury siedziby.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Starprowler ujrzał w oddali wielki rozbłysk światła. "To nie może być nic dobrego". Miał złe przeczucie, wybuch pochodził z kierunku w którym zmierzał. Nie myśląc wiele zaginając czasoprzestrzeń przeniósł się w miarę możliwości jak najszybciej do siedziby gildii. Opróżniło to jego już i tak wątłe rezerwy. Na miejscu zastał jedną wielką pożogę. Pod zbudzonymi budynkami znajdowały się ciała innych gildiowiczów. Starał się zlokalizować jakichś rannych, ale widocznie ktoś im musiał już udzielić pierwszej pomocy. Skierował się zatem do głównego holu by tam szukać odpowiedzi.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Trilight poczuła jak do oczu napływają jej łzy, znów wychodziło na to, że chciała dobrze, a było jak zwykle. Tym razem nawet nie blokowała ruchów mężczyzny. Nie miała na to sił ani fizycznych, ani tym bardziej psychicznych. Przed oczami miała nie tylko obecną tragedię, ale zaczęła widzieć obrazy ze swojej bolesnej przeszłości. Znów miała to nieprzyjemne odczucie, że jest mało przydatna. Z kieszeni wyjęła mały szklany flakon wypełniony żółto-złotawą cieczą. Otarła łzy z oka rękawem, a z lewego oka zdjęła monokl, nie przejmując się już za bardzo, że słabiej widzi, po czym za skórzane paseczki przytroczyła go do paska swojego ubrania.

- Weź chociaż to- zwróciła się do mężczyzny, po czym włożyła mu flakonik w dłoń – To eliksir regenerujący tkanki, dostałam go od mnicha z Zakonu Durmanda.

Westchnęła po czym powróciła do miejsca, gdzie wcześniej leżał. Zebrała swoje rzeczy, a z leżącej obok sterty desek ułożyła mały stosik. Następnie wyjęła pistolet z kabury, załadowała własnoręcznie zrobiony nabój i wycelowała we wcześniej ułożone deski, które w oka mgnieniu zaczęły się palić. Spojrzała w niebo ze smutkiem, miała wrażenie, że to nie koniec złych zdarzeń. Po chwili jednak ruszyła dalej, co jakiś czas rozpalając kolejne ogniska za pomocą swojej „niezwykłej” amunicji.Przy okazji sprawdzała też czy ktoś potrzebuje pomocy.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kolejny dzień nie zapowiadał się jakoś szczególnie wyjątkowy Ravielowi. Kolejna pobudka po serii nocnych koszmarów, spowodowanych poczuciem winy, kiepskie samopoczucie... Cóż, gorzej być nie mogło, a przynajmniej tak sądził białowłosy wojownik. Normalnie wyruszyłby powalczyć z jakąś silną bestią, ale rana po pojedynku z Mirandą wciąż nie była kompletnie zagojona. Dodatkowo Lin, jego kuzynka niedawno wyruszyła w jakąś dłuższą podróż, więc stracił możliwość sparingu z nią.
-Kolejny dzień psu w dupę - stwierdził pod nosem, po czym z przyzwyczajenia zaczął zakładać swoją najlżejszą zbroję i zabrał kilka swoich mieczy, w szczególności jeden miecz dwuręczny, który nie zawierał żadnych elementów chroniących dłonie, takie jak jelec. Nie mając nic lepszego do roboty, postanowił połazić po siedzibie i ewentualnie posiedzieć trochę w sali treningowej. Będąc w sali treningowej, oparł się o ścianę, po czym oddał się myślą. Nie wiedział ile jest w tym stanie, dopóki nie usłyszał pierwszego huku, a także poczuł jak cała siedziba się trzęsie oraz z sufitów zaczynał lecieć pył. Rozglądnął się po sali, jednak nie widząc nikogo nabrał złych przeczuć...

Po chwili ściany zaczęły wybuchać. Parę kamiennych odłamków raniło wojownika w różnych miejscach, robiąc też grube, podłużne cięcie przez lewe oko. Jakkolwiek gałka oczna na szczęście była cała, to jednak spływająca krew zasłaniała widoczność, nie mówiąc już o bólu. Przez chwile był ogłuszony z powodu wybuchów, jednak gdy szybko się ogarnął, zaczął się rozglądać. Widoki, które zdołał zauważyć nie były pokrzepiające... Wielu rannych lub zabitych, cała siedziba kompletnie w gruzach... Gniew zaczął się zbierać w Ravielu. Nie mógł ochronić kilku osób, czasami chcąc dobrze przyczyniając się do ich śmierci, a teraz jeszcze miejsce, które mógł nazywać swoim domem, swoją ostoją, jest kompletnie zniszczone.
-Jeżeli tak bardzo mnie nienawidzicie "bogowie" to w końcu skończcie ze mną... - warknął cicho, po czym zaczął biec w stronę wyjścia. Chętnie by oddał się gniewowi, jednak skoro ktoś w ten sposób zaatakował siedzibę, to na pewno jeszcze będzie chciał dobić tych, co przeżyli. Słysząc co chwile głosy w swojej głowie mówiące "Poddaj się" lub "To na nic, zawiedziesz", Raviel tylko zacisnął mocniej zęby, po czym jak szalony biegł w stronę dziedzińca, wyciągając dwuręczny miecz. Nie uratuje wszystkich, ale jeżeli jest w stanie walczyć, to przynajmniej da szansę paru osobom na ucieczkę...
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

"Konwój" składający się z dolyaka, nieprzytomnego norna i mesmera sylvari, zbliżał się powoli do chaty Harralda.
Quinn który siedział na dolyaku usłyszał ciche dwa słowa wydobywające się z ust Aendora: Litania gniewu...
W przeciągu sekundy z ciała Aendora zaczęły wydobywać się niebieskie płomienie, dało się usłyszeć dźwięk strzelających kości które wracały na swoje miejsce. Gdy Norn otworzył oczy, zabłysnęły blaskiem a jego białe tatuaże na całym ciele również nabrały niebieskiej, świetlistej poświaty. Nim mesmer zdążył się odwrócić, widział jak Aendor z impetem biegł w stronę ruin, chwytając przy tym jakiś młot leżący nieopodal, prawdopodobnie wyrzucony z siedziby z powodu wybuchu.

Kiedy dotarł do miejsca gdzie wcześniej stała główna brama, rozejrzał się szukając wzrokiem trebuszu który wcześniej zdemolował siedzibę, lecz nie mógł go dostrzec. Miał przeczucie, że oblężenie jeszcze się nie skończyło jednak nie widząc nigdzie aktywności nieprzyjaciela, oparł młot o jedyną stojącą w pobliżu ścianę i dołączył się do reszty pomagając innym członkom bractwa.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Harrald! Całe szczęście... - Shirang wyraźnie odetchnął, widząc znajomą twarz, która przybyła z pomocą, po czym na znak norna, zaczął wyciągać Azę spod belki, starając się przy tym nie uszkodzić jej jeszcze bardziej.
- Dasz radę wstać? - spytał poszkodowaną, po czym delikatnie próbował pomóc jej wstać, ale nic na siłę.
- Musimy znaleźć kogoś, kto Cię opatrzy - rozejrzał się, szukając ocalałych, o których mówił Harrald, jednak przez napływającą do oczu krew, niewiele już widział, wytarł więc szkarłatną ciecz rękawem, po czym nasunął na ranę opaskę, by choć trochę zatamować wypływ krwi. Po tym procesie zaczął nawet coś widzieć.
aiwe_database

Re: Kataklizm

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Lisa powoli otworzyła oczy. Bolała ją każda część ciała, a głowa istnie pękała. Powoli zaczęła rejestrować obrazy i zorientowała się, że nie jest to Główna Izba, w której była. Znajdowała się we wnętrzu Nornowej chaty, patrząc po wystroju wnętrz. Drewno wesoło trzaskało w kominku, dostarczając kobiecie sporo ciepła. Powolnym ruchem dłoni sprawdziła twarz i aż syknęła - zniknęła jej maska. Jednak szybkie rozejrzenie się po okolicy pozwoliło jej zauważyć, że na pobliskim stojaku jest powieszony cały jej pancerz, wliczając zakrycie twarzy. Powoli się podniosła i aż stęknęła z bólu, stając na nogach - zdecydowanie miała złamane przynajmniej dwa żebra, wybity bark, a także skręconą kostkę. Nie licząc jednak tych obrażeń i masy drobnych zadrapań, małych rozcięć oraz wielkiego guza na głowie, nie było z nią aż tak źle. Podkuśtykała do stojaka i założyła maskę, po czym rozejrzała się po izbie, szukając jakiejś wskazówki, co tutaj robi. Po chwili poszukiwań zobaczyła na jednym ze stołków kartkę zapisanego papieru. Wzięła i przeczytała:

Lisa,
Pewnie zastanawiasz się gdzie jesteś i czemu jesteś w takim stopniu ranna. Siedziba Gildii została prawdopodobnie zaatakowana. Znalazłem Cię w ruinach Głównej Izby - twój włosy wystawały spod ruin i tylko dzięki temu Cię zauważyłem. Sam łapię narzędzia i jadę pomagać w twierdzy. Nie wychodź z chaty - na moje oko jesteś zbyt ranna, żeby pomóc na miejscu. Mogą tu przyjeżdżać ranni i potrzebujący pomocy - zadbaj o nich w moim imieniu. Niech cię strzegą Duchy, Harrald.

Lisa złapała się za głowę. Próbowała przypomnieć sobie sam moment ataku, ale niestety, nic z tego. Podejrzewała, że guz na jej głowie mógł mieć z tym coś wspólnego. Na prośbę Norna jednak zaczęła robić szybki przegląd jedzenia oraz bandaży, a także szykować dodatkowe koce dla ewentualnych "gości". Po tym wszystkim usiadła przy kominku i spróbowała zebrać myśli.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości