Krew na Śniegu

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sylvari nieprzytomnym wzrokiem obserwowała dodatkowe pary rąk, Harralda, Markusa i Karwelosa, które pomogły jej pracować nad kamieniami. Gdzieś na granicy świadomości obijała się, niczym bezradna mucha w szklanym słoju, myśl, że przecież szła z towarzyszami, więc nie powinna się temu dziwić, jednak zmęczenie i odrętwienie całego ciała było silniejsze, niż trzeźwość umysłu. Wspólnym wysiłkiem odkopali nieszczęsnego sylvari i Anivien zwlokła się ze śniegu z powrotem na nogi, próbując pomóc wstać i jemu.

Chyba mam już zwidy. To koniec. Omamy.

Jej nieprzytomny wzrok padł właśnie na niewielką dziurę przed nimi. Wydostawał się z niej jasny promyk światła, niczym ostatnia iskierka nadziei, oraz... dłoń? Zamrugała kilka razy i szarpnęła niepewnie Markusa za rękaw, pokazując palcem znalezisko. Wyobraźnia? Przemęczenie? Może to tylko śnieg bawi się jej wzrokiem? Zrobiła kilka chwiejnych kroków w kierunku przedziwnego zjawiska.

To ostatnia próba... nie dam rady więcej...
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słysząc majaki Anivien, Markus chwycił ją za ramię i obrócił w swoją stronę. Świetlista kula wtopiła się w jego dłoń, następnie dotknął nią policzka sylvari i powiedział.
-Zostań z nami. Słowa te były o tyle dziwne albowiem rozebrzmiały echem, oraz jakby magią.
Następnie próbując utrzymać ją w jednym miejscu rozejrzał się po okolicy. Wiatr się nasilał, zamieć była coraz bliżej. Jego wzrok zaczął latać pomiędzy twarzami zgromadzonych a w głowie rozegrała się istna batalia myśli Co robić?
Jego wzrok zatrzymał się na Harraldzie i Karwelosie. Z bólem i żalem przeszły mu przez gardło słowa.
Nawet jeśli jeszcze kogoś uratujemy... zamieć przyniesie śmierć nam wszystkim... Musimy iść. Po resztę wrócimy później...
Światło ulotniło się z dłoni Markusa i poszybowało w stronę którą poszedł dolyak. Sam objął Anivien w klatce i próbował odciągnąć ją od jej majaków, by następnie doprowadzić lub przynajmniej dociągnąć mrożonkę do kuźni Harralda.
Wracając obejrzał się dwa razy, raz by upewnić się że pozostali poszli zanim. Drugi raz by obejrzeć przez chwilę resztki dawniej dumnej twierdzy.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Śnieżyca ustawła, było to dziwne zjawisko albowiem ruiny były całe pokryte w burzy śnieżnej zaś chata Harralda stała dumnie pośród śniegu i gór, tak jakby ktoś specjalnie przywołał śnieżycę aby dobić tych co mogli jeszcze przeżyć.
Aendor odstawił dolyaka przy jego wodopoju, otworzył ogromne drzwi do kuźni i pomógł Morenowi wejść do środka zostawiając go przy palenisku. Gdy reszta uratowanych którzy przeszli przez próg znaleźli swoje miejsca w gospodzie, norn wyjrzał przez drzwi spoglądając na ślady ubitego śniegu które zostawili po czym przymknął drzwi.

Aendor pozwolił sobie dojść do miejsca w którym przechowywane było jedzenie.
Wziął dużą tacę która leżała gdzieś w kącie i przetarł ją dłonią z kurzu, nałożył na nią miski dla każdego i napełnił gulaszem z dolyaka. Wziął do tego jeszcze chleb i ruszył do reszty rozkładając posiłek na stole.
Doskoczył jeszcze wesoło do beczki i nalał każdemu piwa dla rozluźnienia.

Mam nadzieję, że Harrald nie będzie się bardzo gniewał jak mu upijemy trochę piwa. Odparł z uśmiechem i postawił kufle na stole. Najwidoczniej mowa Aendora wróciła do normy, ciepło gospody zaczęło przywracać mu siły.
Nie czekając na resztę szybko zjadł i wypił po czym chwycił jakiś garnek stojący przy palenisku i napełnił go wodą.
Następnie zawiesił go obok gulaszu aby się nagrzał, z pewnością ktoś będzie chciał się odświeżyć lub przemyć rany a do tego przyda się ciepła woda.
Klapnął sobie przy kominku i zaczął dochodzić do siebie. Sięgnął dłonią do obszernej sakiewki wyjmując jeden z kryształów i przyglądał mu się mówiąc cicho do siebie: Takie małe a tak niebezpieczne... muszę znaleźć sposób na to aby lepiej korzystać z tej potęgi. Schował minerał do sakiewki i przyłożył dłoń do swojej klatki piersiowej czując, że znów po jego ciele zaczyna przepływać energia magiczna, powoli regenerująca wewnętrzne obrażenia.
Norn uśmiechnął się widząc jak wszyscy zaczęli się odprężać i oddychać z ulgą. Chwycił małą miseczkę napełniając ją nagrzaną już wodą, po czym skierował się do wyjścia aby obmyć się z zaschniętej krwi.

Norn wyszedł na zewnątrz, nachylił się nad miską przecierając ręce, twarz oraz resztę ciała zmywając krew która ciurkiem ulatywała wsiąkając w śnieg.
Po przemyciu się, Aendor oparł swoje ciało o futrynę drzwi i stał tak wypatrując z niecierpliwością tych, którzy lada chwila powinni się pojawić w pobliżu. Chłód już mu nie przeszkadzał a postanowił zostać na zewnątrz na wszelki wypadek jakby ktoś nagle padł z wycieńczenia tuż przed drzwiami.

Kiedy wszyscy co mieli wrócić przeszli przez próg chaty, to norn również wszedł do środka kręcąc się przy gulaszu i pomagając innym w opatrywaniu ran.
Jak już wszyscy rozgościli się w chacie Harralda, Aendor zjadł jeszcze jedną porcję gulaszu popijając piwem, po czym uwalił się na jakimś kocu i zasnął, cicho chrapiąc.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Aiitaa, Dirlond oraz Kliaxx zebrali się dość szybko, mimo argumentów Kliaxx o tym że powinni jeszcze poświęcić kolejną chwilę na szukanie to nie przekonało Głównego Technologa który utrzymywał stanowisko opuszczenie gruzowiska, i tak zrobili, marszem udali się do najbliższego drogowskazu i przenieśli się do Rata Sum.

***
Virlir został wygrzebany, był jeszcze dość mocno otumaniony i bez swoich najcenniejszych rzeczy: rapiera, maski oraz swojej książki. Rozglądał się dookoła będąc dość mocno zdezorientowany, chciał iść szukać swoich rzeczy za wszelką cenę, ale jednak wiedział że trupowi na nic się nie przydadzą, chwiejnym krokiem zaczął się salwować ucieczką przy okazji mocno ściskając swoją dłoń.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po słowach Markusa nastała trochę niezręczna atmosfera między pozostałymi, ale jakby nie patrzeć wszyscy czuli tak samo. Widząc że Markusowi dość ciężko, podszedł do niego i objął Anivien z drugiej strony aby mu pomóc. Podtrzymując ją najlepiej jak potrafił na obecną chwilę powlókł powoli nogami do przodu. Widząc kontem oka jak człowiek patrzy do tyłu, Karwelos zrobił się trochę smętny. Wiedział jaki widok go tam czeka wiec nawet nie patrzył. Wiatr wiał dość silnie wiec trudno było się poruszać, ale jakoś parli na przód. Wszyscy będąc na skraju wyczerpania mieli jednak z tym pewne problemy. Po całej wieczności, a bynajmniej tak się wydawało Karwelosowi, dotarli do chaty która była ich celem. Jak na złość zamieć właśnie w tym momencie postanowiła przestać im dokuczać. Potężny wiatr, kąsające zimno i śnieg które doskwierały im całą drogę powoli zaczęły ustępować. Widząc Aendora stojącego przy framudze ucieszył się bo zdał sobie sprawę że i jemu i Morenowi nic nie jest. Będąc jednak zbyt zmęczonym by okazywać ten entuzjazm, uśmiechnął się do niego przechodząc obok w kierunku izby. Razem z Markusem położyli Anivien na jednym z wolnych, prowizorycznych posłań. Gdy już zajęli się najważniejszymi rzeczami, Karwelos ruszył do garnka z którego unosił się smakowity zapach. Nałożył sobie porcje i przegryzając chlebem spałaszował wszystko co do ostatniej kropelki. Będąc najedzonym, obmył ranę głowy ciepłą wodą, po czym zabandażował ją trochę niezdarnie. Nie mając już na nic siły. Znalazł sobie szybko miejsce do spania i zapadł w głęboki sen.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Droga do kuźni Harralda ciągnęła się w nieskończoność. W międzyczasie dołączyło się do nich kilka osób, które co do jednego wyglądały jak siedem kilo nieszczęść. Moren właściwie nie miał pojęcia jak udało im się dotrzeć wreszcie do celu. Jego świadomość zaczęła dopiero niejako funkcjonować po przekroczeniu progu chatki. To nagłe uderzenie ciepła przypomniało mu, że jeszcze żyje oraz, że niedługo dotrą tu inne osoby, które mogą potrzebować pomocy. Przetarł twarz dłońmi, w nadziei, że to przywróci mu trochę energii. Kiedyś przynajmniej pomagało. Niestety teraz na niewiele się to zdało, a jeśli ktoś spojrzałby na jego twarz, to mógłby zauważyć, że wciąż jest nienaturalnie blady. Raczej nie było to normalne, biorąc pod uwagę zmianę temperatur.

Próbował przypomnieć sobie o czym mówiła Anivien. Co mieli przygotować a nie było jeszcze na wierzchu? Rozejrzał się tępo po pomieszczeniu i zdał sobie sprawę, że Aendor pognał już po jakąś strawę oraz napitek. Skąd on brał tyle energii? Postanowił zapytać go o to, kiedy nadejdą lepsze czasy. Powolnym flegmatycznym krokiem podszedł do czegoś co wyglądało na barek i zaczął sznupać po szafkach. Ku jego zaskoczeniu udało mu się natrafić na dokładnie to, czego szukał. Apteczka - to było zdecydowanie to, co powinno leżeć teraz w pobliżu. Nie sprawdzając zawartości, położył swe znalezisko na barku.

Przypomniała mu się jeszcze jakaś wzmianka o alkoholu. Cóż, trudno było nie zauważyć, że stało go tutaj co niemiara, więc tym raczej nie trzeba było się przejmować. Jeśli miał on służyć do odkażania ran, to chyba nawet z czystą wódką nie byłoby problemu. Przyszedł mu jednak do głowy pomysł, że mógłby zrobić coś jeszcze. Dokładnie to, co chciał zrobić zanim sufit zwalił im się na głowy. Grzane wino! Nie tylko rozgrzewa, ale także dobrze wpływa na krew. Tak, zdecydowanie zbyt wiele zostało jej dzisiaj przelanej.

Jak pomyślał, tak zrobił, jednak szło mu to strasznie mozolnie. Jako koneser tego wspaniałego napoju próbował znaleźć u Harralda co bardziej wyszukane przyprawy, lecz albo bardzo dobrze je schował, albo w ogóle ich tutaj nie trzymał. Musiał się więc ograniczyć do dość podstawowych rzeczy. Na dodatek wszystko wydawało mu się o jakieś dziesięć kilogramów cięższe niż faktycznie było. Kiedy wreszcie po wielu wysiłkach udało mu się doprowadzić do powstania ciepłego napoju, nalał sobie oraz innym do kubków i usiadł ciężko przy stole. Grzaniec wydzielał korzenny zapach, nadając temu miejscu przytulnego klimatu. Aby nie wystygł, Moren zostawił garnek na znalezionym podgrzewaczu. Po dwóch łykach i kilku minutach zasnął, wyglądając niczym żul z tawerny...
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dziewczyna słysząc radę nieznajomej jej sylvari poprawiła nieco Mirandę na jej rękach i napędzana nową nadzieją nieco przyśpieszyła kroku. Szła mozolnie i powoli, walcząc ze śnieżycą, aż w końcu dostrzegła grupkę przy dolyaku, i odetchnęła z ulgą prawie upuszczając Mirandę.
-H...hej! Pomóżcie mi z nią! - zawołała słabo mając nadzieję, że jej głos przebije się przez śnieżyce i dotrze do obecnych przy dolyaku. Widziała tam Lakziza i Daenira... żyli. "Całe szczęście..." pomyślała i razem z nieprzytomną uzdrowicielką ostatkiem sił dotarła do reszty... i mogła być już spokojna, będąc w rękach pozostałych przyjaciół, którzy wraz z nią i Mirandą mogli schronić się u Harralda. Tylko co będzie dalej...? Czy przetrwają coś takiego jak zniszczenie ich domu? Jej kolejnego domu...
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Harrald smutnym spojrzeniem spojrzał na ruiny tego, co było kiedyś jego drugim gomem. Wiedział, że nie pomógł wszystkim, ale wiedział również, że Markus miał rację. Mógł jedynie liczyć na to, że nieliczni pozostali pod gruzami jakoś przeżyją do czasu przeminięcia zamieci. Szybkim krokiem ruszył za światłem rzuconym przez Strażnika. Idąc, zastanawiał się, ilu ocalałych dotarło do jego chaty i jak sobie tam radzą. - Będę musiał wytoczyć zapasy z kuźni... - mruknął do siebie, mając na myśli jedzenie, alkohol i jakieś środki pomocy.

Śnieg padał dalej. Pomimo jego wrodzonej odporności na mróz, a także wyściełanej zbroi, czuł potężne zimno. Wiedział, że do domu nie jest daleko, lecz każdy krok był coraz trudniejszy - zmęczenie przerzucaniem szczątków nie pomogło.

Kiedy doszedł do kuźni, zobaczył całkiem spory tłumek siedzący w głównej izbie. Ściągnął hełm i zaczepił go na stojaku, po czym rozejrzał się, patrząc po śpiącym Morenie, gotującym gulasz Aendorze, a także reszcie, siedzącej i leżącej po całej izbie. Nieliczne koce, które wyciągnęła śpiąca przy kominku Lisa, zostały szybko zajęte. Norn westchnął i zszedł do kuźni, wyciągając ze znajdujących się tam skrzyń dodatkowe okrycia, bandaże, suszone mięso oraz troche więcej alkoholu, na rozgrzanie dla wszystkich. Kiedy wniósł to wszystko na górę, rzekł - Tutaj macie dodatkowe jedzenie, bandaże, picie i koce. Bierzcie ile potrzebujecie. - po czym ściągnął resztę pancerza, pozostawiając go na stojaku, wyciągnął kufel, nalał sobie potężną porcję zimnego piwa, po czym usiadł przy kominku i napił się, sącząc je powoli. To był ciężki dzień, ale następne nie zapowiadały się lepiej. Norn przetarł oczy i wbrew sobie powoli zapadł w sen.
aiwe_database

Re: Krew na Śniegu

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ciche, miękkie łapy krążyły wokoło ruin, niepewnie przemykając między skruszonymi resztkami muru. Delikatne ślady szybko znikały pod nowymi warstwami śniegu, niesionego wiatrem. Północ nastroszyła wąsy, próbując wyłowić w powietrzu zapach wracającej przyjaciółki, jednak nawet najczulszy węch na nic by się nie zdał przy przybierającej na sile śnieżycy. Jej długi czarny ogon wybijał nerwowy rytm i wzniecał wokoło biały puch. Ile czasu minęło, odkąd roztrzepana sylvari nakazała nie zbliżać się jej, dopóki nie zawoła...? A skąd kot może to wiedzieć? Szarówka przemieniła się w noc, i ostry zapach mrozu drażnił wrażliwe nozdrza potężnej czarnej pantery. Jej futro za dnia odznaczało się na śniegu niczym chorągiew, jednak gdy wokoło zapadły ciemności, stała się niemalże niewidoczna. Tylko jasne, płonące zielenią oczy mamiły wzrok dwoma jarzącymi punkcikami w szalejącym żywiole zimy.

Z gardzieli dobył się głęboki pomruk, gdy usłyszała z oddali krzyki, ale cierpliwie trwała w miejscu. Nie rozumiała decyzji przyjaciółki i próbowała pazurami powstrzymać ją od odejścia, ale ta jedynie niecierpliwie ofuknęła ją i kazała czekać na sygnał. Więc czekała. Zwierzę czuło zimno, ale grube futro i warstwa tłuszczu chroniły je przed kompletnym przemarznięciem. Ugięła barki, gotowa w każdej chwili wyskoczyć zza zaspy na powitanie liściastej kobiety.

Która nie nadchodziła.

***
Anivien próbowała szarpnąć się, gdy dłoń Markusa zbliżyła się do jej czoła, jednak na człowieku mogło to wywołać najwyżej wrażenie wyrywającej się myszki. Nie miała siły. Dziwne słowa nie zrobiły na niej wrażenie, jej lekko nieprzytomne spojrzenie pozostało takie samo. Próbowała cały czas wrócić do dziwnej dłoni wystającej ze szczeliny, ale nie tylko ten mężczyzna jej nie pozwolił, ale po chwili przyłączył się do niego Karwelos, ostatecznie uniemożliwiając jej wydostanie się z żelaznego uchwytu. Próbowała im powiedzieć, że to nie są zwidy, że tam ktoś czeka na pomoc, ale z jej gardła dobywał się tylko chrypliwy, cichy skrzek. Im bardziej się oddalali od dziury w ziemi, tym większa rozpacz i uczucie bezsilności pochłaniały jej serce. Niespodziewanie po jej policzkach pociekła pojedyncza łza. Przez nią ktoś nie przeżyje... chociaż mogła mu pomóc... Przełknęła ją powoli, dając się wlec w kierunku chaty Harralda.
Gdy tylko opuścili teren siedziby, do jej uszu dobiegł cichy pomruk. Nagła myśl rozświetliła się przed nią niczym latarnia. Naparła nogami na śnieg przed sobą, by wymusić na mężczyznach zwolnienie i wyszeptała w ciemność zachrypniętym głosem kilka słów w dziwnym, melodyjnym jezyku.
- Północ, alkarinqa, Północ. Tyelka dil, rant samno...ronda i urya olva...

Czarna, potężna kocica przystanęła w połowie kroku do swojej przyjaciółki, i zjeżyła sierść. Czuła instynktownie, że liścista istota jest tak słaba, że iskra jej życia ledwie się płoni mdłym światłem. Zwierzę nie mogło pojąć, dlaczego nie chciała, by do niej dołączyła, a do tego jeszcze wysyłała zupełnie w drugą stronę. Zakręciła się wokoło niepewnie.
- Tyelka... tyelka... mellon...

Pantera prychnęła i posłuchała. Wykonała bezdźwięcznego susa w drugą stronę i potruchtała w kierunku zawalonych budynków.

***
Mokry nos trącił wystającą ze szczeliny dłoń raz i drugi. Zapach, chociaż diametralnie różniący się od tego, który roztaczała Anivien, w jakiś sposób był panterze znajomy, tak, jak pies zawsze rozpozna drugiego psa, nieważne jakiej rasy. Kocica polizała ostrym, szorstkim językiem palce, a gdy i to nie przyniosło skutku, wydała z siebie długi pomruk niezadowolenia. I to nie wywołało żadnego efektu. Północy nie zostało nic innego, niż zacząć drapać pazurami zmarzniętą ziemię wokoło, i przesuwać masywnymi łapami kamienie. Poszerzenie otworu na tyle, by sama mogła się przez niego przecisnąć, zajęło dłuższą chwilę, a gdy w końcu dała radę, wepchnęła się do środka. Pomiędzy sufitem a rumowiskiem, na którym leżało nieprzytomne ciało sylvari, było bardzo niewiele miejsca. Kocica chwyciła delikatnie w zęby ubranie na karku zemdlałego i odciągnęła go od dziury, przez którą wpadało lodowate powietrze, by następnie położyć się obok niego, osłaniając przed zimnem i otaczając ciepłem buchającym od niej tak mocno, jak tylko od kota potrafi. Zaczęła głośno mruczeć i lizać jego twarz, a gdy ten się nie budził, Północ również powoli zapadła w sen. Szalejący żywioł na zewnątrz zdawał się być zamknięty za jej smukłą sylwetką i Owial nie czuł już przenikającego chłodu, a ciepło i bezpieczeństwo, bijące od niespodziewanego towarzysza.


Gdy obudziła się nad bladym porankiem, ponownie przystąpiła do pracowitego obśliniania jego twarzy ostrym ozorem. Jakiż człowiek, tudzież w tym przypadku sylvari, potrafiłby długo ignorować takie poczynania z jego własnym licem? Gdy Owial w końcu się przebudził, powitał go niezbyt przyjemnie pachnący, gorący oddech olbrzymiej pantery. Zamruczała donośnie na widok oprzytomnienia podopiecznego i ciężko podniosła się na łapy. W tym samym czasie gdzieś nad nimi oboje usłyszeli pokrzykiwania kilku osób, które już od jakiegoś czasu rozpracowywały powiększoną przez kota dziurę tak, by mogli wydostać rannego z pułapki. Słaby okrzyk ulgi wydostał się z piersi Anivien, gdy jej futrzasta przyjaciółka wygramoliła się i potruchtała do niej, by się przywitać, zadowolona z siebie, a wraz z nią silne ręce wyciągały obślinionego, ale z całą pewnością żywego ogrodnika Leth Mori Aiwe.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 4 gości