Jeździec bez Głowy

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nekromanta wahał się przed zejściem w dół, jednak jego wrodzona ciekawość była silna, upewnił się czy aby blisko schodów niczego nie ma, po czym wolnymi krokami zszedł na dół.
- Ugh, smród rozkładu, jak cuchnie. - Zaklął pod nosem, nawet maska nie zatrzymywała tegoż zapachu którego tak nienawidził, spróbował powstrzymać smród dodatkowo rękawem szaty, jednak na niewiele to się zdało, wiercenie w żołądku nie pomagało.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon wsłuchiwał się dobrze w słowa nieznajomego, wyczuwał w nich lekkie kłamstwo, ale na razie na nie, nie zwracał uwagi. Gdy nieznajomy zwrócił z lekkim przerażeniem głowę w stronę Junza i powiedział mu, że ktoś go przysłał, aby mu pomógł i jeśli chce dostać pomoc niech mu teraz pomoże. Łowca na słowa człowieka lekko się zaśmiał, ale od razu się pohamował. Zwrócił głowę w stronę Junza i przemówił.
- On miał ci pomóc mam rozumieć? Czy ta cała Tania powiedziała ci jak będzie on wyglądać? - chwilka ciszy - Po za tym jak wybiję mu rękę to i tak dalej będzie mógł cię zaprowadzić tam gdzie chcesz.
Jeśli Junzo powie, aby Daimon zostawił człowieka, to ten to zrobi. Później po wszystkim podejdzie do tablicy ogłoszeń i sprawdzi gdzie można znaleźć zleceniodawce na jeźdźca, a później najpewniej pójdzie w jego stronę.
Jeśli jednak Junzo powoli mu łowcy na ukaranie człowieka, to zrobi to on z przyjemnością, a później zrobi to co napisałem wcześniej. Pójdzie do tablicy i poszuka zleceniodawcy.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mikael przemierzał zatem kolejne stopnie dość ostrożnym krokiem, aż w końcu sąsiedztwo kamiennych ścian jakie towarzyszyły mu z początku przez dłuższy czas, a które to były zdobne w rozpalone pochodnie, dobiegło końca. Sam nekromanta z kolei przekroczył próg, który prowadził do czegoś co w bardzo małym stopniu przypominało wnętrze typowej krypty, a bardziej coś na wzór jaskini, choć i tego nie mógł być do końca pewien albowiem jej ściany były skryte w wielu miejscach przez wezbraną ciemność.

Tu także znajdowały się schody, które to prowadziły dalej w dół, a jedyne źródło światła stanowiły trzy spore koksowniki, które rzucały je to na podłoże, to na przepaść. Tak jak nekromanta prędko mógł odkryć i to już na samym początku, gdy stał to u ich szczytu, po minięciu progu poprzedniego lokum. Stopnie nie miały w praktyce żadnej barierki i można było stając na ich skraju, podziwiać nieprzebraną ciemność z której to dochodził ów nadmierny smród. Co więcej jednak, gdy adept się rozejrzał, mógł także zauważyć kilka innych ciekawych cech nowego rejonu w jaki to zawitał. Po pierwsze nieopodal każdego z koksownikó znajdował się spory, kamienny gargulec, a na samym dole w świetle światła rzucanego chyba przez pochodnie w nim, znajdował się tunel prowadzący gdzieś dalej wgłąb. Najciekawsza była jednak inna rzecz, mianowicie tajemnicze człapanie i pomlaskiwanie jakie Mikael słyszał schodząc tu po drodze przez pierwsze pomieszczenie. Całkowicie do tej pory ucichło.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mężczyzna zmierzył dość kpiącym wzrokiem kapelusznika wskazał za siebie w stronę jakiegoś tam budynku po czym rzucił. -Dobra facet, spieprzaj stąd. W głosie Junzo była spora niechęć do mężczyzny a kiedy ten odszedł rzucił w strone blondyna. - Co za dupek...żeby od razu łamać dłonie. Obserwował uważnie mężczyznę obserwując jego dłonie.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon bez oporu złamał dłoń blondynowi, na co ten wydarł się wniebogłosy i upadł na swoje oba kolana, pochylając teraz głowę i z miną godną męczennika, obdarzając pełnym rozpaczy spojrzeniem swoją uszkodzoną kończynę. Następnie Łowczy udał się dalej, mijając ofiarę i ruszając wgłąb rynku, w kierunku pokaźnej tablicy ogłoszeń, przy której to zastał jakiegoś przygrubego pijaczynę walającego się u jej podnóża, który obecnie chrapał oraz drugiego, wyglądającego na czternastoletniego młokosa, który to zasiadał przy ścianie karczmy i gapił się na Daimona tępym, podpitym spojrzeniem, uśmiechając się do niego głupkowato. Nie zajmując się jednak nimi dłużej, przybysz skupił ostatecznie swój wzrok na ogłoszeniach spowijających tablicę i gdzieś wśród nich wszystkich odnalazł informacje o grupce ludzi jaka miała orientować się w sprawie Jeźdca, którymi byli niejacy Lord Luthias Reins, Burmistrz Elberg Einsberg, Sierżant Maxwell Tokrid, Kupiec Valtrix, Sędzia Jonnatan Einsberg, Kapłan Grentha Jonah Verthe. Te miana nie mówiły mu jednak zbyt wiele, a już tym bardziej nie dawały mu informacji gdzie może ich znaleźć, prócz jednego. Gdy albowiem awanturnik spojrzał w prawo ujrzał coś co mogło być ratuszem miejskim, obecnie rozświetlonym przez światła dochodzące zza kilku okien na parterze i mogącym być miejscem gdzie spotka przynajmniej samego burmistrza. Nie tracąc więc czasu udał się w jego kierunku, zastając przed jego wejściem dwójkę serafów, którzy zmierzyli go swymi spojrzeniami taksująco, acz świadczącymi zarazem o tym, że są już skrajnie zmęczeni, aż jeden z nich w końcu się odezwał:

- Czego tu chciał? Karczma jest za tobą -

Jego głos z kolei był wyraźnie ochrypły i miał bardzo nie miłą intonację wskazującą na to iż stróż prawa nie ma chęci na dłuższe rozmowy.

Junzo nim zbliżył się do blondyna, zobaczył jeszcze jak niewzruszony zbytnio sytuacją przybysz mija go i udaje się w kierunku lokalnej karczmy.. W tym samym czasie klecha który zagadywał wcześniej nekromantę także gdzieś się oddalił i po jakimś czasie przy studni po środku głównego rynku znajdował się jedynie przybysz oraz niedoszły złodziej. Ten ostatni natomiast walczył jeszcze jakiś czas z bólem, aż oznajmił w kierunku długowłosego, unosząc przy tym zadziorniej głowę i zerkając na niego nieco gniewnie:

- Spokojnie...już chłopacy zajmą się tym suczym synem, niechaj się modli o szybką śmierć. A ty... -

Okaleczony zamilkł na jakiś czas, by następnie wstać i macając wciąż swoją uszkodzoną dłoń kontynuować, przy okazji rozglądania się po rynku jakby czegoś bądź kogoś na nim szukał. Co ciekawsze, Junzowi mogło się wydawać, że miejscom w które zerkał blondas towarzyszyły jakieś ruchome cienie, tak jakby ktoś czaił się w nich i oczekiwał.

- Mam nadzieje, że masz pieniądze -

Było to być może zaledwie kilka słów, ale wyraźnie mówiły o tym, że nieznajomy i jego "towarzysze" oczekiwali jakiejś rekompensaty za swoje informacje. Przemawiający ponadto nie miał wyraźnie zamiaru ślęczeć przy studni dłużej, bo w pewnej chwili od tak ruszył w kierunku jednej z uliczek między domami, ale nie na tyle szybko, by nekromanta mógł go nie dogonić.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Łowca po sprawdzeniu tablicy porozglądał się na boki jego uwagę przykuł budynek bardzo przypominający ratusz. Nie tracąc czasu ruszył w jego stronę, aby przy wejściu spotkać dwóch serafów. Daimon popatrzył się po strażnikach i szybko odpowiedział jednemu z nich.
- Chwilowo karczma mnie nie obchodzi, jestem tu w sprawie zgładzenia Jeźdźca, który podobno nęka wioskę. Z ogłoszenia dowiedziałem się, że informacji na jego temat dowiem się od burmistrza. - chwilka ciszy - Im szybciej mnie wpuścicie tym szybciej pozbędziecie się Jeźdźca i odpoczniecie.

Daimon zapewne będzie czekać na odpowiedź strażników, jeśli pozwolą mu wejść to podziękuje im i spróbuje jak najszybciej przejść do rozmowy z burmistrzem, zadając wszystkie możliwe pytania na temat jeźdźca. Gdzie się pojawia, jak wygląda, w co jest uzbrojony czy ktoś przeżył spotkanie z nim i gdzie łowca go znajdzie itd.

Jeśli jednak strażnicy nie pozwolą wejść łowcy, będzie próbował ich jeszcze jakiś czas przekonać, a jeśli to mu się nie uda to zapewne pójdzie do karczmy. Tam zamówi coś do jedzenia i spróbuje znaleźć pokój.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Po przekroczeniu progu nowego pomieszczenia, odczekał chwile, aby jego wzrok mógł na nowo przyzwyczaić się do innego światła. Nekromanta schodził wolno i uważnie, nie ściągając ręki z usta, aby nie wdychać tego okropnego smrodu. - Na Grentha, tutaj śmierdzi gorzej niż wcześniej, co oni tutaj trzymają, bo na pewno nie same trupy. - Mikael zaklął pod nosem i kontynuował podróż wgłąb, po chwili zdał sobie jednak w końcu sprawę, iż fakt pomlaskiwania ucichł. - Oho, to nie może świadczyć dobrze, już się przyzwyczaiłem do tego irytującego dźwięku, a ono teraz nagle ucicha. - Mimo niepokojącego zdarzenia, nie przerywał on kroku, ciągłe kierował się dalej, wszak powiedział że da sobie rade.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Mężczyzna uśmiechnął się dość dziwnie wyobrażając sobie poobijanego Łowce, dobył swojego mieszka po czym rzucił. - To ile chciałeś za informacje o Jeźdźcu Bez Głowy? Zapytał się wpatrując się głęboko w jego oczy, spojrzenie Junza było dość nieprzyjemne, natarczywe oraz lekko przerażające, na chwilę przeniósł wzrok na cień mężczyzny towarzysząc mu kroku.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy Daimon spróbował się bardziej rzeczowo rozmówić z dwójką serafów przed ratuszem, Ci nie tylko obdarzyli go pełnymi pogardy spojrzeniami i widokiem swoich zakazanych, obecnie bardzo nieżyczliwie się prezentujących gęb, ale także krótkim, acz stanowczym stwierdzeniem iż "busrmistrz obecnie wypoczywa w swojej posiadłości". Bez względu jednak na próby Daimona, żaden nie chciał mu zdradzić gdzie owa willa leży, kwitując jego nachalnie ostatecznie jedynie równie rzeczowym "nie twój interes włóczęgo". To zaś zaowocowało tym, że nasz dzielny łowczy udał się w końcu w stronę karczmy i tu, tuż przed jej wejściem czekało go nie lada zaskoczenie. Mianowicie pary obdartusów, którzy gdzieś zniknęli, zapewne w chwili gdy mężczyzna rozmawiał z dwójką strażników. W ich miejsce pojawiła się dość kształtna i pewnie prezentująca się kobieta, odziana w nieco nazbyt elegancki skórzany strój. Kimkolwiek była ta dziewka, przyglądała się Daimonowi zajadle, a gdy ten zbliżył się dostatecznie, posłała mu nieco szyderczy uśmiech i zagadnęła otwarcie:

- Uszkodziłeś moją własność. Zapłacisz za to złotą monetą bądź sam wynagrodzisz mi to zostając moją nową własnością -

Co więcej, po chwili, jakby nie czekając nawet zbytnio na jego odpowiedź, dobyła zza pasa pary dość eleganckich sztyletów i odbiła się plecami od drzwi o jakie to do tej pory się wspierała nimi, prostując się. Sam Dai mógł natomiast dostrzec iż z jego prawej zbliża się do niego jakiś zakapturzony drab, w płaszczu nachodzącym na twarz, który miał w prawej dłoni obnażony miecz. A zza jego pleców rozlegały się kroki kolejnej osoby, kto wie kogo, ale raczej nie serafów, gdyż Ci mimo iż byli jakieś jedenaście metrów za przybyszem i zapewne wszystko widzieli, nawet się nie kwapili by odezwać.

Mikael brnął dalej, teraz jednak znacznie ostrożniejszy, gdyż spodziewał się czegoś złego. To coś zaś postanowiło objawić się mu nawet w pewnym momencie, gdy w chwili w której to pokonywał właśnie połowę schodów i dosłownie może jakieś siedem bądź dziewięć metrów od siebie, miał łagodnie oświetlone przejście wgłąb. Coś kapnęło mu na głowę. Raz, drugi...trzeci. Czymkolwiek było, z początku nekromancie mogło się wydawać iż była to woda, która zebrała się na suficie i teraz opadała ku jego nakryciu głowy w jakże irytujący sposób. Prędko jednak okazało się, że z wodą niewiele miało to tak naprawdę wspólnego, albowiem w odróżnieniu do niej, wydawało się być o wiele bardziej gęste oraz lepkie? Tak, mężczyzna w końcu dotknął tego odruchowo i okazało się, że to albo swego rodzaju maź, albo coś w rodzaju...śliny? Do tego te dziwne mlaski, powtórzyły się, a na domiar złego dołączyły do nich także i nieludzkie piski, które przyprawiały o gęsią skórkę. Coś było nad nim i to nie jedno, a kilka "Cosiów". Co więcej światła koksowników stojących u skraju przepaści, pokazywały jak te dziwne stwory poruszają się na suficie, gdyż ich szkaradne, skrzydlate? Cienie, poruszały się chaotycznie w rozjaśnionych częściach sali.

Blondyn, gdy tylko Daimon go zostawił i dał mu trochę czasu na ogarnięcie się, nie tylko zaczął chyżym krokiem zmierzać przed siebie, ale także rozglądał się żwawo na wszystkie strony, ostatecznie posyłając Junzowi dość przyjazny uśmiech, tak jakby wcale chwilę temu nie odczuwał strasznego bólu i nie błagał o litość. Z jego ust zaś wydostały się szybko, uplecione w miłe brzmienie słowa:

- To mój drogi przyjacielu, nie zależy ode mnie, ale od mojego szefa...zresztą poznasz go niebawem. Nie tak jak tamten krowi-syn -

Na wzmiankę o tym ostatnim, jegomość zatrzymał się na moment i skinął głową w prawo. Było to w momencie gdy dwójka mijała właśnie okrężną drogą karczmę i miała lada moment zniknąć za jej rogiem. Jeśli Junzo zdecydowałby się zerknąć zaś w owym kierunku, mógłby zauważyć jak dwie odziane w ciemne płaszcze postacie zbliżają się z wolna z mieczami do Daimona. Jego nowy kamrat nie wydawał się być tym jednak zbyt przejęty i po prostu ruszył drogą dalej dodając:

- Nie wiem czy Tania Ci rzuciła jakiekolwiek konkrety...ale nie masz się już czymkolwiek martwić, gdyż jesteś w dobrych rękach. Trafiłeś albowiem na odpowiednich ludzi, którzy mają odpowiednie środki by zarządzać tym miejscem i pomagać "gościom" takim jak ty na różne sposoby -

Minęło trochę czasu i para musiała pokonać przynajmniej dwie dłuższe uliczki, by dostać się w końcu na skraj miasta, gdzie na nieco większym otwartym placu znajdowało się wejście do sporego budynku z szyldem głoszącym "Miejski Magazyn Żywności". Jakkolwiek niewinnie to jednak brzmiało, przed wejściem do owego "spichlerza" stała aż czwórka rosłych, łysych drabów z mieczami i toporkami dzierżonymi w dłoniach, którzy bardziej przypominali lokalnych bandytów, niźli jakikolwiek rodzaj służb bezpieczeństwa miejskiego. Jasnowłosy wydawał się jednak ich znać, gdyż tylko skinął im głową i rzucił jedno krótkie słowo:

- My do Pana Xarfio -

Sprawiając tym samym, że para drągali otworzyła spore blaty drewna i pozwoliła parze wejść do długiego, pustego korytarza. W którym to znalazłszy się, przewodnik Junza zerknął na niego i zagadnął tylko jakby dla pewności

- Jeśli masz jakieś pytania, to dobra chwila by je zadać. Xarfio będzie chciał rozmawiać jedynie o interesach -
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon po nie uzyskaniu żadnych ciekawych informacji od strażników skierował się do karczmy. Gdy tak zmierzał w stronę karczmy dostrzegł uzbrojoną kobietę, a więc na wszelki wypadek szybko, ale także dyskretnie przeniósł pistolet z pasa do rękawa, aby móc go szybko dobyć jeśli zajdzie taka potrzeba. Dobrze wiedział, że kobieta ma coś do niego i pech chciał, że akurat miał rację. Po wysłuchaniu kobiety kiwnął tylko lekko głową i zaczął mówić.
- Mam rozumieć, że chodzi ci o tego najbardziej nieudolnego złodzieja jakiego widziałem w swym życiu? Jeśli każdy twój złodziej taki jest to bardzo ci współczuje, pewnie więcej tracisz niż zarabiasz na nich. - podniósł rękę spokojnie pokazując, że nie chce nic zrobić i poprawił sobie kapelusz, oczywiście w tym czasie po prostu szybko się porozglądał i dostrzegł resztę zagrożeń - Mam świetny pomysł. Załatwmy to gdzieś indziej, wiesz musisz to zrozumieć. Nikt nie chciałby zobaczyć kałuży krwi wychodząc z karczmy. Złodzieje, zabójcy też mają trochę honoru w sobie, prawda? - powiedział to wszystko spokojnie i stanowczo.
Popatrzył na kobietę i udając ciekawość spytał - A jakie stawki proponujesz? W ogóle gdybym do ciebie dołączył to ile bym tak średnio zarabiał albo czym bym się zajmował? Polowanie na potwory i czasami, ale tylko czasami na ludzi nie jest zbyt dobre, małe stawki rozumiesz. - oczywiście wszystko co mówił było dobrze odgrywanym kłamstwem.

Jeśli kobieta nie zechce załatwić całej sprawy gdzie indziej to potoczy się to tak jak już wcześniej zaplanował sobie łowca. Nawet jeśli się zgodzi na zmianę miejsca to i tak Daimon rozpocznie walkę. Szybko dobędzie ukryty pistolet i strzeli w człowieka za nim i człowieka po boku, ale tak, aby oby dwaj nie zginęli, a tylko odpadli z zabawy. Później szybko dobędzie miecz i jeśli kobieta go zaatakuje ten będzie próbował zablokować cios po czym strzelić kobiecie w nogę. Jeśli kobieta upadnie to rozkaże jej odrzucić broń, później rozebrać się i zrobić to samo z ciuchami. Po tym wszystkim spokojnie przejdzie do rozmowy.
Jeśli jednak kobieta nie będzie atakować to Daimon po prostu w nią wyceluje i będzie kazał się jej podać, jeśli tego nie uczyni oberwie w nogę, ale jeśli to uczyni rozkaże jej opuścić broń na ziemię i odsunąć od siebie, po czym popatrzy na nią i bez chwili zawahania rozkaże jej się rozebrać i ciuchy także wyrzuć z dala od siebie. Później przejdzie do rozmowy z nią wiedząc, że kobieta nie może mu nic zrobić.
Oczywiście jeśli uda się przejść do rozmowy sam na sam to będzie cały czas ostrożny wobec niej. Nigdy nie wiadomo co taka kobieta ma przy sobie.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon odwrócił się zatem i w pewnym momencie strzelił do mężczyzny za sobą, trafiając go bez żadnego problemu w lewe ramie, tak iż ten mimowolnie upuścił sporą kuszę jaką dzierżył do tej pory oburącz. Co więcej, krótki rzut oka w tamtejszym kierunku, nim łowca zdecydował się strzelić do kolejnego rzezimieszka, zaoferował przybyszowi widok dwójki serafów jakich wcześniej odwiedził i z którymi to jeszcze dosłownie chwilę temu rozmawiał, a którzy to obecnie właśnie zmierzali w jego stronę. Czyżby w końcu mieli ruszyć leniwe tyłki i zareagować? Nie było niestety czasu by się nad tym zastanawiać i dosłownie sekundy dzieliły Dai'a od kolejnego wystrzału w draba jaki chciał go zajść z prawej. Tu dla odmiany pocisk przebił prawe udo i sprawił iż łotr z obnażonym mieczem upadł na ziemie. Kobieta zaś widząc to wyraźnie się zawahała, zbladła i wydawała się wątpić w swoje możliwości, po czym krzyknęła tylko z lekką desperacją, a potem wręcz z gniewem w głosie

- Brać tego skur#@!syna! -

To zaś zaowocowało czymś niezbyt raczej z razu spodziewanym. Gdyż tak jakby na rozkaz, teraz dla odmiany dwójka sprawnych serafów, zaczęła obchodzić Daimona z obu jego stron i jeden z nich rzucił nawet do niego

- Rzuć broń łachudro! odpowiesz za to przed sędzią! -

Najwyraźniej para była w zmowie z dziewką, widać musieli być skorumpowani. Mimo to ich twarze wyrażały równie spory niepokój i zdenerwowanie co ta ich "nowej" liderki.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy oby dwaj przeciwnicy zostali postrzeleni tak jak Daimon miał w planie wydarzyło się coś niespodziewanego. Strażnicy, z którymi jeszcze chwilę temu rozmawiał na rozkaz kobiety zaczęli go otaczać. Łowca popatrzył po twarzach dwójki serafów i zauważył, że oni tak samo jak kobieta przed nim wydają się być lekko przerażeni. Cóż pewnie nie spodziewali się takiego przeciwnika. Daimon westchnął, poprawił miecz w ręce i przemówił.
- Łachudro? - na te słowo zaczął się lekko śmiać, lecz po chwili zamilkł żeby znowu zacząć mówić - Cóż myślałem, że serafowie to porządna jednostka, której nie da się przekupić. Myślałem, że jesteście od chronienia ludzi, a nie od pomagania złym. Naprawdę panowie się na was zawiodłem, chyba nawet będę musiał złożyć skargę na was to najbliższego wysoko postawionego serafa. - skierował lekko głowę w stronę dwójki, ale miał także oko na kobietę - Jesteście żałośni, wiecie co grozi skorumpowanemu serafowi? Śmierć, ale ja was nie zabiję. Zrobi to ktoś inny, ja będę tym dobrym człowiekiem i dostarczę was na miejsce.
Po swoich słowach skierował głowę w stronę kobiety, popatrzył na i lekko przechylił głowę w bok. Wyglądało to tak jakby ona była dla niego czymś wielce zabawnym. Po chwili wyprostował się i przemówił do niej takim samym tonem jak wcześniej.
- A co do ciebie, kobieto. Rozumiem, że jesteś bardzo potężna skoro przekupiłaś nawet strażników. Przez ciebie i twojego pseudo złodzieja straciłem już za dużo czasu, chyba czas kończyć naszą zabawę. - łowca zakręcił pistolet w ręce po czym wymierzył go w kobietę - Jak mówiłem wcześniej, podaj się to nic ci nie zrobię.

Jeśli kobieta nie zechce się podać, a zapewne nie zechce to Daimon strzeli jej w nogę. Jeśli nie uda mu się tego zrobić to po prostu strzeli drugi i trzeci raz, aż w końcu trafi czy to w rękę czy w nogę, oczywiście jeśli kobieta zacznie na niego szarżować to ten spróbuje ją zablokować. Na strażników jeśli także będą na niego biec użyje granatu błyskowego, oślepi ich on na wystarczająco długo, aby on mógł zając się kobietą. Jeśli uda mu się ją pokonać czyli np. ogłuszyć lub pozbawić całego uzbrojenia. Po prostu odwróci się w stronę strażników i powie im, że mają wybór: Poddać się i pójść grzecznie po karę lub dostać łomot i zostać tam przyciągniętym siłą. Jeśli się podadzą to Daimon rozkaże im opuścić broń i pójść przed nim do najbliższej placówki straży. Jednak jeśli się nie podadzą to dostaną łomot, łowca spróbuje ich ogłuszyć tak, aby nie odnieśli w walce żadnych ran ciętych, kłutych czy postrzałowych. Później jeśli mu się uda to po prostu zwiąże ich i pójdzie zawiadomić innych strażników, że na "rynku" są skorumpowaniu strażnicy i dwóch zbirów. Kobietę oczywiście zmusi lub weźmie z sobą, aby tam powiedziała mu to co ten chce usłyszeć.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Junzo podrapał się po swoich zniszczonych, długich włosach, przez chwilę wgapiał się w Blondyna jakby nad czymś myśląc, przegryzł lekko usta po czym rzucił. - Pan Xarfio nie ma żadnych dziwnych nawyków, nie wiem...coś w stylu że nie uznaje za obrazę na przykład wypuszczenia gołębia. Parsknął lekko pod nosem. - Rozumiesz? Po prostu chce wiedzieć w jaki sposób mógłby się łatwo się wkurzyć żeby tego za wszelką cenę unikać.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Daimon mógł poczuć się zaskoczony tym iż kobieta w pewnej chwili zaczęła opuszczać dłonie w których to dzierżyła broń, a nawet zdecydowała się je rozewrzeć na oścież i na oczach Dai'a pozwolić dotychczas trzymanym elementom uzbrojenia, by te upadły na podłoże z łoskotem, ostatecznie dając łowcy chwilę tryumfu, gdy widział ją bezbronną. Ten moment chwały był jednak wystarczający, by dwójka skorumpowanych serafów rzuciła się na przybysza z gotowymi do boju mieczami. Na to jednak zabójca potworów był świetnie przygotowany i zgodnie z planem wykorzystał granat błyskowy, by oślepić atakujących, zamykając przy tym samemu z musu na sekundę oczy. I wtedy właśnie przyszło mu wpierw usłyszeć wystrzał z czyjegoś pistoletu, dokładniej z miejsca za swoimi plecami, a potem poczuć jak pocisk z broni, która dopiero co się ozwała, wbija się w jego prawy bok, jakże boleśnie kąsając jego zmysły. To musiał być jeden z tych postrzelonych wcześniej łotrów - przeszło Daimonowi przez myśl. A potem gdy otworzył powieki, zobaczył tylko jak z jego prawej strzela ku niemu ten sam, kuśtykający teraz na wpół napastnik, celując nań w jego osobę z wydobytym przez się pistoletem. Na szczęście łowca okazał się być wciąż na tyle mobilny iż odskoczył w bok, to jednak jak okazało się chwilę po tym, nie tylko pozwoliło mu uniknąć kolejnej rany, ale także dało kobiecie czas by wbiec do karczmy przed drzwiami której to stała. Dai miał zatem po obu swoich stronach, jeszcze oślepionych serafów, którzy jednak powoli dochodzili do siebie, przeładowującego pistolet łotra, który chyba nie chciał spocząć na laurach oraz jego kolegę, który to kuśtykał postrzelony w stronę jednej z uliczek.

Junzo mógł zobaczyć drobny kontrast przechodzący przez wyraz twarzy blondyna, ten nawet pochylił głowę i wlepił wzrok na kilka chwil wlepiając tym samym spojrzenie w deski podłoża na którym to oboje trwali, aż w końcu oznajmił jakby po chwili dłuższego zamyślenia:

- Nie dawaj pustych obietnic. Okaż mu szacunek i...przytrzymaj żołądek, Szef jest dość...specyficzny -

Złodziej wyprostował się pewniej, westchnął i przejechał prawą rozwartą dłonią wzdłuż swojej twarzy, teraz dla odmiany wyraźnie poddenerwowany, a potem udał się dalej przed siebie, w kierunku jedynych drzwi jakie znajdowały się w tym pokaźnym, jakże zaniedbanym i brudnym holu. Nim jednak je pchnął, zawahał się jeszcze raz i spojrzał przez ramię na długowłosego.

- Jeśli mimo swoich słów nie masz jednak złota - Zagadnął wyraźnie ściszająć głos - To zaoferuj w zamian jakąś przysługę, czasy są ciężkie i Szef ceni każdy "zysk" -

Chwilę po tych kilku słowach przewodnik nekromanty pchnął dłońmi drzwi, rozwarł je i wszedł jako pierwszy do środka, nie oglądając się nawet za kompanem, ale także nie zachowując się przy tym jakoś podejrzanie. A przynajmniej tak mogło się wydawać Pi, który przekroczył próg tuż za blondasem. Salka do której wkroczyła dwójka okazała się być o dziwo dość niewielka, widać przejście do dalszych części magazynu musiało znajdować się gdzieś indziej bądź być dobrze ukryte. Ważniejsze było jednak to, że w owym niewielkim kwadratowym pomieszczeniu, a dokładniej po jego środku, znajdował się stół przed którym zasiadał oświetlony przez blask dwóch znajdujących się na blacie świeczników, ludzki mężczyzna.

Tajemniczy jegomość był ubrany w dość elegancko przycięta skórznie, ciemnej barwy, która to ciasno przywierała do całego jego ciała. Wątłego i jakże niepozornie w niej się prezentującego. Najciekawszym elementem jego jestestwa była jednak jego głowa. Otoczona przez kaskadę długich, tłustych i pokrytych łupieżem, czarnych włosów. Najciekawszą jej częścią pozostawało jednak jej "centrum", czyli oblicze owego człeka. Pokryte zmarszczkami, zaniedbane, zarośnięte i osnute całymi watahami wrzodów oraz wyprysków, jak u kogoś kto o mydle i higienie osobistej nigdy w życiu nie słyszał. Ciekawsze mogło być jednak to, że gdy blondyn zaczął się kłaniać siedzącemu u stołu, Junz zauważył drobny, niemalże niedostrzegalny ruch w każdym z czterech kątów salki w której to się teraz znajdowali. Ktokolwiek chował się w tych skrytych obecnie w cieniu przestrzeniach, wyraźnie ich obserwował i był niedostrzegalny przez parę. Czas zastanawiania się jednak nad tym kim są owi "ludzie" został prędko przycięty przez słowa Pana przy stole.

- Jestem Xarfio, a Ty...ponoć szukasz kogoś, do kogo mogę Cię doprowadzić i potrafisz się odwdzięczyć za takową przysługę. Powiedz mi zatem nieznajomy, Jak wiele jesteś gotów mi ofiarować wzamian za te informacje bądź jak wiele jesteś gotów mi za nie dać? -

Dotychczasowy przewodnik cofnął się momentalnie na ową przemowę w tył i przystanął za plecami Junza, tuż przed wyjściowymi drzwiami. Oczy tajemniczego Xarfia wierciły z kolei bezlitośnie tonią swego bladego błękitu, dziurę w spojrzeniu nekromanty. A on sam wyczekiwał na jego odpowiedź.
aiwe_database

Re: Jeździec bez Głowy

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Łowca nie spodziewał się ataku z strony łotra, którego postrzelił jako pierwszego. Zwykle po dostaniu kulki odpuszczali, ale widocznie ten był twardszy. Postrzał w ramię był dość bolesny, ale wytrenowany umysł pozwala przezwyciężyć ból. Gdy udało mu się odskoczyć usłyszał drugi strzał, który na szczęście go nie trafił, słyszał także, że łotr przeładowuje pistolet. Wtedy otworzył oczy dostrzegł, że kobieta wbiegła do karczmy, drugi łotr kuśtyka i próbuje uciec, a serafowie powoli się otrząsają z granatu błyskowego. Bardzo niskim i chrapliwym głosem powiedział.
- No to teraz żeś mnie wkurzył, pożegnaj się z życiem.
Szybko się odwrócił, strzelił w łotra celując w okolice serca i w tym samym czasie tuż po wystrzale skoczył w bok. Następnie, obrócił się w stronę drugie zbiera i strzelił znowu w nogę, chcąc go w końcu powalić. Jednak jeśli strzeli w pierwszego zbira i nie trafi, to po prostu strzeli drugi raz od razu po skoku w bok. Jeśli uda mu się to zrobić, ruszy biegiem w stronę strażników i rękojeścią miecza walnie jednego strażnika w hełm, aby go ogłuszyć, a drugiego powali na ziemie, tak aby ten nie mógł wstać. Oczywiście jeśli ci dobędą broni ten sparuje ich ciosy i wtedy spróbuje ich powalić. Jak uda mu się to zrobić to przytomnego strażnika dosyć nie miłym głosem zapyta gdzie jest Kaplica Grentha. Jeśli uda mu się uzyskać odpowiedź ogłuszy strażnika i ich zwiąże. Po czym zostawi przy nich kartkę z napisem " Skorumpowani strażnicy na usługach herszta tutejszej bandy, szukajcie dość ładnej blond włosej panienki z dwoma sztyletami. Nie musicie dziękować, z poważaniem D. "
Po dowiedzeniu się gdzie jest ów kaplica skieruje się w jej stronę, raną zajmie się najpewniej na miejscu. Idąc w stronę kaplicy cały czas będzie się rozglądał i tym razem nie da się zaskoczyć.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości