Pradawna Uraza: Bitwa!

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zaraz po wyjściu ze spotkania miałem już narzuconą dużą ilość pracy, dopiero po kilku chwilach zdałem sobie sprawę ile jej na siebie wziąłem. Jednak to nie było tak ciężkie jakby mogło się zdawać, pierw wróciłem do swojego mieszkania w Rurinkton zabrać ważne osprzętowanie i starych planów i zapisków. Na szczęście też nie musiałem tego wszystkiego sam ogarniać, Respecta mi pomoże tak samo jak ja jej, w końcu i ona ma swoje prace. Więc pierw rozłożyłem sobie harmonogram względem całego tygodnia by móc się wyrobić i zacząłem od najniższej linii oporu.

1. Dzień 1 - Flara
Zaraz po dotarciu do laboratorium zrzuciłem z siebie płaszcz i założyłem coś luźniejszego by wprawić się w lepszy nastrój. Do produkcji barwników wykorzystałem rośliny z okolicy jak i owady. Prostą rzeczą było wytworzyć sam barwnik, ale musiałem w tym samym czasie wymyślić najlepszą możliwą flarę, uwzględniając wiele możliwości konstrukt nie może być niskiej jakości, więc dopasowałem odpowiednie pod to materiały. Samą powłokę wykonałem z utwardzanego kartonu otulonego dwukrotne wzmacnianym plastikiem oraz wewnątrz utwardziłem manganem dzięki czemu spalanie nabierało na sile oraz odpowiednio wzmagał głębokość koloru. Sama mieszanina prochowa w środku w żaden sposób nie mogła wybuchnąć, ilość manganu oraz magnesu powodowała tylko szybsze spalanie i większy płomień, a dym wydobywający się z samej flary po kilku odpowiednich próbach zmiany kształtu dzięki mniejszej szyjce potrafi wyrzucić dym o małej średnicy ale był widoczny z ogromnych dystansów. Zapalnik również odgrywał ważną rolę został zrobiony jako długi szpikulec, który przy odpaleniu wyrzucał z siebie Krymtian (Fluorescencyjny proch) dzięki czemu nawet noc nie szkodziła widoczności słupa dymu. Po zakończonej budowie kilku sztuk zostawiłem to asystentom z laboratorium. Produkcja takiej ilości nie mogła zostać wykonana tylko przeze mnie.

W międzyczasie też była możliwość rozmowy z Respectą, w czasie kiedy ja pracowałem nad flarami Res poganiała pracę z Generatorem osłon dla Wardena.

- Generatory osłon - Tak usłyszałem co mnie lekko rozbawiło, chociaż czasem i ja coś pod nosem szeptałem. Niezbyt zawracała sobie łepek względnymi oględzinami laboratorium, chociaż oko jej na moment odleciało, jednak sam pozwoliłem jej na chwilę przerwy wiedząc ile musimy tu jeszcze przesiedzieć.
Często przekładała część układów generatorów, gdzie w każdym egzemplarzu była już skończona. Najważniejszym elementem który rzucił mi się w oczy były płytki aurilium z wypalonymi przy pomocy aurycznego płynu układami. To one były współrzędnymi dla magii Wardena, lub energii z baterii, żeby powstały bariery. Do tego zabrała mi szafir, który przerobiliśmy na soczewkę, która powinna skupić i wzmocnić magię, a do tego fragment smoczego pazura. Magia smoka nie działa na samą siebie, to będzie bezpiecznik służący do tego, żeby spaczeńcy nie byli w stanie przebić się przez bariery- kolejne jej słowa, które do mnie trafiały.
Respecta włożyła do urządzenia kilka płytek i z pomocą uniwersalnego narzędzia, połączyła je ze sobą przewodami z miedzi, która dobrze spisywała się jako taki łącznik. Zaraz za nimi soczewka, a przy części obudowy, dosłownie kilkumilimetrowy okruch pazura. Jeszcze kilkanaście minut strojenia kalibratorem i generator osłon był gotów. Teraz pora na jeszcze jeden. Pokręciła łbem, ale nie zwlekała, zabrała się do pracy.


Dzień 2 - smoczy specyfik
Dzięki szybkiej robocie z dnia poprzedniego mogłem bardzo wcześnie skupić się na najtrudniejszej robocie. Res załatwiła od Joy i jej Robaczka próbkę jadu, więc odgórnie będę mógł wykluczyć kwasy/trucizny z naturalnych środowisk, bądź na tym skończyć i poprawić jej moc. Załatwione wcześniej własne narzędzia alchemiczne dosyć szybko się przydały wszelakie szaliki palniki i wirniki na różnych różnościach kończąc. Przystąpiłem do pracy od rozlania próbek po fiolkach i szlakach, sprawdzając na jednej z nich poziom kwasowości by mieć pewność co do kolejnych produktów wzmacniających. Jedna z fiolek szybko skończyła w wirniku na programie sprawdzającym i wytrącającym najsłabsze ogniwa ów jadu. Kolejne z nich rozłożyłem na płycie na stelażu. Każda z nich poddałem różnym procesom by móc w razie potrzeby wytworzyć go więcej samodzielnie lub syntetyczny. Godziny mijały a ilość fiolek spadała tak samo szybko jak czas uciekał. Mimo tego pozwoliłem sobie na chwilę przerwy by móc z Respectą spróbować smakołyków od Tin. Cóż mimo tej przerwy pracy nie ubyło, ale w jej trakcie dostaliśmy większą ilość jadu, dzięki czemu miałem ostatnie możliwe rozwiązania by móc zmienić ją w broń na czempiona.

Gdy Respecta weszła do laboratorium usłyszałem jej głos pełen entuzjazmu - Zebrałam pomiary od Iana, Złatej i Reda. Teraz pozostało złożyć tylko obudowy. Nie będzie to trudne, chociaż trochę zajmie - Z każdym słowem jej entuzjazm malał. Podeszła do stołu, przy którym było całe oporządzenie niezbędne do zbudowania prostej obudowy z tworzywa sztucznego. Podłączyła do niego terminal i żyro, i zabrała się za majstrowanie. Przygotowywanie form zgodnie z tym, co wskazywał laserowy wskaźnik, kręcenie jakichś cienkich kawałków metalu na styl sprężyny, przygotowywanie mieszanki i uruchomienie pieca magimagnetycznego, który pozwalał na znaczące podgrzewanie materiału na obudowę i szybkie przeniesienie go w stan ciekły bez włączania do pracy przesadnie dużego źródła energii.
- Żeby bardzo się nie nudzić, opowiem ci, jak działają moje komunikatory -Nawet nie dała mi czasu na odpowiedź - Skorzystałam z tego, co udało nam się ustalić rozkładając komunikator z INQu, ale przystosowałam go do walki ze spaczeniem. To samo z resztą dołożyłam do swojego - Nie przerywała pracy, taka wielozadaniowość nie była dla niej problemem - Za rdzeń użyłam magnetytu. Jak w standardzie. Ale zamiast generatorów fal magicznych, użyłam spolaryzowanych cewek z mithrilium. Jedna to nadajnik, druga odbiornik. Są połączone z rezonatorami magimagnetycznymi, które generują, albo odbierają, drgania submagiczne. Czy to faktycznie submagia jest kwestią sporną, ale jak na razie teoria jest dość dokładna, żeby ta komunikacja działała - Chrząknęła pod nosem - Działa to tak, że zamiast generować własną falę magiczną, dźwięk kodowany i rozkodowywany przez magnetyt jest przenoszony w każdej magii, na jaką trafi po drodze. Nie ważne, czy to spaczenie, bariera, kula ognia, informacja wprowadzi najniższe stadium pływu magicznego w drgania, które przeniosą słowa. Jedyną wadą tego sposobu jest to, że ma mniejszy zasięg, około 500 metrów, plus minus trzysta. Ale powinno wystarczyć.
Co prawda trochę nie słuchałem, ale w pełni zrozumiałem, ale nie chciałem zbyt bardzo skupiać się na jej pracy.

Dzień 3 - Smoczy specyfik cz. 2
Zgiełk ciężkiej atmosfery wisiał w powietrzu czasu coraz mniej a pracy jeszcze dużo, tak samo zaczęliśmy w końcu próby na pazurze, sam specyfik ledwo ledwo roztopił się na nim. To nadal nie był ten efekt jaki mi siedział we łbie, więc zacząłem kombinować dodatkowo z innymi materiałami. Po kilku godzinach prób i błędów okazało się, że dzięki ametystowi oraz kryształu spaczeniowego, udało się zrobić coś na wzór szybko wchłaniającego się płynu. Po około 5 minutach było słychać jak pazur wydaje z siebie dziwne popiskiwanie lub inne trudne do opisania dźwięki, a wystarczyło lekko obstukać go mieszadłem i zaczął się zapadać, od razu zrozumiałem, że to nie byle co a ilość jaka będzie potrzebna jest dużo większą, dzięki wszelkim dostępnym narzędziom zacząłem powielanie wraz z kilkoma asystentami .

Wraz z moją pracą Respecta w tym samym czasie zaczęłą budować system nośny rakiety wraz z detonatorem.

Dzień 4 - Głowice
Wraz z każdym dniem coraz bardziej rozumiałem jak wiele robie dla sprawy, przynajmniej chciałbym by tak było. Wraz z Res zacząłem produkcję rakiet no ona kończyła z wczoraj a ja tylko głowice, ale praca przy tym samym stole pozwoliło chociaż na chwilę się sobą nacieszyć. Głowicę rakiet wypełniem środkiem przy którym pracowałem dosyć niedawno. Ilość łączna powstałych kompletnych rakiet wyniosła 40 sztuk, gdzie 20 z nich było normalnymi rakietami niekierowanymi.

Respecta przy okazji zaczęła przerabiać moździerz na rakietnice. Pozbyła się całego systemu wystrzeliwania amunicji w moździerzu. Na miejsce iglicy umieściła zapalnik magimagnetycznonetyczno-indukcyjny uproszczonej konstrukcji, w pełni odizolowany od zewnątrz. Tył byłego moździerza pozostawiła otwarty, by utworzyć miejsce na gazy powstałe przez spalanie paliwa rakiet. Zamontowała przyrządy celownicze umożliwiające celowanie na 50, 100 oraz 150 metrów. Mechanizm spustowy z prostym generatorem może być uruchamiany przez pociągnięcie spustu na spodzie wyrzutni przy jednym z chwytów, lub dzięki podstawie, detonatorem na półmetrowym przewodzie. Drewniana kolba umieszczona przy uchwytach pozwala na strzelanie z wyrzutni po oparciu jej na ramieniu. Bazując na konstrukcji moździerza, rakiety do wyrzutni są ładowane od przodu. Na tyle spotykają się z blokadą w postaci czterech kilkucentymetrowych kolców, zatrzymujących je w pozycji pozwalającej na aktywacje silników przez zapalnik

Dzień 5 - Golemy
Dostaliśmy od Tin 3 golemy, zostawiliśmy je tak jak są ale do 2 zamontowaliśmy narzędzia do stawiania umocnień. A jeden ma nosze do przenoszenia rannych, zostały też przeprogramowane, mają dodatkowe polecenia, takie jak stawianie umocnień czy przenoszenie rannych.
Po zakończeniu pracy z golemamami opracowywałem mieszankę substancji odurzających do powalenia smoka, użyłem resztek uśmiechu lyssy od Respecty oraz innych naturalnych substancji odurzających. Powstała maź zostanie wtarta w groty bełtów. Tak samo została przygotowana balista składana do montażu na polu bitwy.

Sama Respecta darowała sobie pracę przy narkotykach i tym podobnych substancji w imię przygotowania swojego skoczka.

Przez resztę dni przygotowywali się mentalnie oraz odpoczywali.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Poza pracami przy mapie i w laboratorium mającymi zwiększyć ogólną wartość bojową Awijczyków, Respecta upewniła się co do sprawności swojego ekwipunku, przeprowadziła testy wyrzutni rakiet oraz przygotowała swojego Skoczka. Zapewniła dla niego siodło z uchwytami na narzędzia, rozłożonymi tak, by mógł z nimi bez problemu skakać. Popielka uznała, że może jej się przydać młot oraz zestaw przydatny przy pracach z elektrycznością, piłka do metalu, spore nożyce i łom. Do tego 80 metrów 8 milimetrowej liny stalowej na kołowrotku oraz dwa haki. Respecta starała się wyliczyć i dobierać wagę sprzętu tak, by skoczek mimo wszystko mógł z nim dość wysoko skakać.

Dopracowała też generatory osłon dla Wardena. Początkowo było ich 5, ale 2 z nich zostały zmodyfikowane przez zamianę wewnętrznego kryształu z szafiru na magnetyt, mający zastosowanie w sytuacji, gdy trzeba coś przenosić w powietrzu, oraz wymianę płytek z aurilium na mithril i platynę. W ten sposób, 3 pozostały generatorami osłon, a 2 stały się pylonami, roznoszącymi w powietrzu wzmacniającą magię strażniczą, która zostanie w nie tchnięta.

Respecta przygotowała też zestaw wybuchowych strzał dla Joy. 20 sztuk, których groty składają się z cienkiej warstwy mithriliu, strzępków i opiłków platyny oraz dwóch nachodzących na siebie fragmentów magnezu, które przy trafieniu w cel mają wywołać iskrę i doprowadzić do wybuchu.

Na końcu zrobiła też inwentaryzację zaopatrzenia na wyprawę z laboratorium. Upewniła się co do obecności pompy i zbiorników na wodę, spakowania wszystkich 40 rakiet, 20 burzących i 20 ze specyfikiem na smoka, wraz z wyrzutnią, balistę i 40 bełtów robiących za jej amunicję, oraz pojemnika ze specyfikiem do wcierania w nie. Sprawdziła ilość flar, czy na pewno jest 30 zestawów po 4 różnokolorowe flary... Będzie tego dużo, żeby starczyło zarówno dla większości ochotników z Aiwe, oraz dla przynajmniej części reprezentantów straży.

Przez ostatnie wolne chwile Respecta postanowiła odpoczywać wraz z rodziną i przygotować się mentalnie, ale nie potrafiła oddać się w temu w pełni. Co kilka godzin musiała sprawdzać stan sprzętu.
Ostatecznie też miała pracować przy załadunku wszystkiego, co niezbędne, na zwierzęta oraz golemy i przeniesieniu tego przez drogowskaz.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Iovina nie miała żadnych specjalnych przygotowań, dlatego ograniczyła się do zadbania o swoją zbroję oraz wykorzystała swój świąteczny prezent w postaci sztabek deldrimoru. Przerobiła je na nowy miecz. Zadbała również o nową tarczę, którą podejrzewała, że i tak zostawi na polu bitwy, jeżeli przeżyje walkę.
Dziecko zamierzała zostawić w rękach niezawodnej cioci Raveli.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

(...)
Uśmiechnął się po tej milej chwili podczas przygotowań w domu. Jak zawsze gdy Joy chwaliła jego kuchnie pęczniał widocznie z dumy.
Wrócił do rozkładania wyposażenia na rozciągniętym na podłodze kawale płótna.
Jak zawsze na samym początku sprawdził bieliznę. Czy troczki oraz materiał są w dobrym stanie. Zobaczył uśmiech na twarzy Joy.
- nawet nie wiesz jak niewygodnie jest jak nagle pod pancerzem troczek od majtek się rozwiązuje i masz spory dyskomfort - zaśmiał się głośniej widząc grymas na twarzy łowczyni po czym wrócił do sprawdzania sprzętu.
Koszula wykonanego z grubego, wyprawiono lnu. W wielu miejscach naznaczona śladami rdzy, która wniknęła głęboko we włókna materiału.
Aketon wygnieciony w miejscach, gdzie pancerz od wielu miesięcy pracował razem z materiałem. Praktycznie druga skóra wojownika. Marius dokładnie sprawdził jakość troków oraz skórzanych pasów. Natłuścił skórę wymienił trok ściągający i zapinający całość na nowy. (...)
Po dokładnym sprawdzeniu zbroi oraz standardowego wyposażenia kalet wyciągnął plecak ze stelażem. Przytroczył do niego kilof oraz łopatę. Wypełnił całość suszonym mięsem oraz zapasem wina wymieszanego z woda oraz cytrusami z dodatkiem cukru. Wprawnie założył pancerz i sięgnął po miecz, który w jego dłoniach zapłoną niebieskim blaskiem.
- idę do Twierdzy. Dowiem się gdzie nas chcą ulokować oraz zabiorę raport Penturii. zobaczę czy uda mi się zabezpieczyć zaznaczone przez nią miejsca dla nas.
(...)
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Leżał na macie, nad nim medyczka monotonnym śpiewnym głosem powtarzała swoją mantrę. Czuł jak świadomość powoli odchodzi na drugi plan ustępując miejsca słodkiej I sennej nieświadomości. Poddał się temu, szczątki nadziei które wykrzesał z siebie, delikatna iskra nęcąca go odzyskaniem wspomnień ciągle błyszczała, gdzieś daleko w jego głowię. Więc spróbował. Wraz z ciężarem powiek które z każdym oddechem, raz za razem stawały się cięższe, ciemność otulała go do snu. Zaśpiew mantry wibrował w jego kościach i odbijał się echem w jego całym ciele.

Błysk

Uciekał przez ruiny. Czuł na sobie oddech. Nie oglądał się, czuł, że umrze kiedy się obróci. Biegł, a powietrze coraz trudniej znajdowało drogę do jego płuc.

Błysk

Leżał na ziemi, przygnieciony wielkim cielskiem Stygijskiego demonicznego kundla. Trzymał gardę i próbował uderzać jednak na marne. Ból przeszył jego istotę. Pies odgryzł kawał jego duszy i połknął ją, jego ciału jednak nie stała się żadna krzywda. Widział zamazane cząstki swojej egzystencji które właśnie traci bezpowrotnie.

Krzyk!

Pies Rwie i rozszarpuje kawałek po kawałku. Odskakuje nagle kiedy pod Sylvarem pojawia się portal do zimnych krain północy. Wściekłość… złość … Rzuca się na cień który wyrósł przed nim kiedy wstawał.

Ryk!

Frustracja! Nie przebił się przez tarczę potwora, inne cienie wyrosły wkoło niego, rzucił się na nie z pazurami. One też chciały go dopaść, one też pragnęły rozszarpać resztę jego duszy!

Cisza… ciemność.

Kobieta z sześciorgiem oczu podchodzi do niego zwiewnym lekkim krokiem. Uśmiecha się i wyciąga rękę.

Niepewność

Mimo to, podaje jej dłoń i pozwala się dźwignąć.
-Zawsze będę już przy Tobie Sattranielu.

Ból

Jego czaszka pragnie eksplodować. Sattraniel…. Sattraniel… Sattraniel… Widzi dżungle, nie jest sobą. Miecz przecina pędy i liany blokujące jego drogę. Jest tylko obserwatorem… bezsilność… lęk…

Cisza…

Jestem Varesh, ochronię Cię – jej usta przyozdobił przyjacielski uśmiech.

Wstał nagle, jak pocisk wystrzelony z procy. Oddychał ciężko i głęboko. Nie odezwał się. Wpatrywał się tempo w ścianę naprzeciwko, po czym upadł i zasnął zwykłym snem.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

...po wywodzie o majtkach i troczkach poczęstowała go jednym ze swoich spojrzeń po czym westchnęła i wróciła do przygotowań.
- Ja najpierw pójdę podrzucić nieco zapasów do przerzutu na miejsce, no chyba, że ta mała Tin ma faktycznie zamiar przygotować racje tu na miejscu. Potem pójdę odebrać zbroję, zajrzę do Reda i Ziny jak oni z przygotowaniami... - odłożyła kołczan pełen strzał z różnymi grotami i wzięła do ręki pas z zasobnikami sprawdzając po kolei, czy ma wszystko czego potrzebuje z jej zwyczajowego ekwipunku przy wyprawach. Plecak czekał na dopakowanie.
- A wiesz, że przenieśli się do Zacisza. W sumie Zina teraz gdy nie widzi ma stamtąd bliżej do lecznicy. No i nadal nie wiem czy Red z nami rusza. Widziałam, że się wahał.
Marius już otwierał drzwi przez które wtargnęła miniaturowa zawieja śnieżna tańcząc wirem na podłodze z grubych desek.
- Tak czy owak odbiorę tylko strzały od Respecty i będę gotowa by ruszyć z Tobą.
Posłała wychodzącemu ciepły uśmiech. Rozumieli się.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

(...)

Po rozmowie ze Złatą udała się w odosobnione miejsce, gdy do niego dotarła otaczała ją jałowa ziemia i zimne porozrzucane kamienie.
Przysiadła na jednym z zamkniętymi oczami i rozluźniła się, biorąc kilka głębszych wdechów, jej ciało po chwili zaczęła otaczać czerwona poświata, a gdy jej powieki uniosły się tęczówki nabrały czerwonego odcienia.
Wstała i wpatrzona w jeden punkt zaczęła tkać ogniste włókna otulone piaskową powłoką, dłonie jak w powolnym tańcu splatały się ze sobą unosiły i opadały. Buchające płomienie poruszały się zgodnie z jej wolą, by finalnie zbić się w jedną zwartą kulę przypominającą stopiony piasek wtedy jej dłoń zacisnęła się, a kula rozprysnęła się rozrzucając z wielką siłą płonące skorupy.
Na tym nie poprzestała jej trening trwał przez kilka ładnych godzin, aż ciało odmówiło jej posłuszeństwa, dopiero ciche parsknięcie sprawiło, że ogień zniknął, a skały opadły.
- Myślałam, że tutaj będę sama - odwróciła głowę spoglądając na Wardena siedzącego na swoim raptorze posyłając mu zmęczony uśmiech.
- Nie obawiaj się formy feniksa nie ćwiczyłam, mam tylko nadzieję, że nie będę musiała jej wykorzystywać - ruchem ręki zgarnęła z czoła mokre kosmyki włosów i wyciągnęła ręce w stronę męża, który uniósł ją i usadowił przed sobą.

(...)

- Daren zostaw Leę, nie wolno popychać siostry, ja wszystko widzę - pogroziła palcem ściągając usta i robiąc groźną minę, by po chwili chwycić malca i zacząć go łaskotać nosem po brzuszku
- i jak ja mam Was zostawić - spojrzała z czułością na syna odstawiając go na ziemię i siadając koło Lei by ją przytulić i złożyć na jej czole pocałunek, mimowolnie jej wzrok przesunął się na łóżko, gdzie leżały przygotowane rzeczy do wyprawy i tylko ciche westchnięcie wydobyło się z jej ust. Pogładziła główkę córki i delikatnie pstryknęła palcem w nos syna zbierając się powoli z ziemi.
Zakasała rękawy i pochyliła się nad łóżkiem segregując rozłożoną na części proste apteczkę
- I tak nic więcej nie będzie potrzebne - pokręciła głową odkładając niepotrzebne rzeczy i przemieszczając się w miejsce gdzie leżała jej skórkowa zbroja. Uniosła poszczególne części garderoby przyglądając się im uważnie.
- Warden będę musiała udać się do Twojego przyjaciela by mi zmodyfikował zbroję, chyba, że Ty to zrobisz, widzę po twoim wzroku, że chcesz stąd uciec. - Uniosła wzrok z nad łóżka i wbiła go w męża.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

(... - kontynuacja odpisu Kae) Warden spoglądał na przygotowującą się żonę, przy czym bawił jeszcze dzieci przed wyruszeniem. Jego spojrzenie spotkało spojrzenie Kaeiles, po czym odparł - Zabierzemy ją szybko do Boskiej Przystani. Kumpel przeprowadzi modyfikację. Lepiej jak się tym zajmie profesjonalista, prawda? - Uśmiechnął się łagodnie do żony. Niebawem gdy już skończyli przygotowywać rzeczy, pożegnali się z dziećmi zostawiając z opiekunem, a następnie ruszyli do Boskiej Przystani. Tam na miejscu znajomy rzemieślnik Wardena z czasów służby u Seraph, zaczął sprawdzać dokładnie opancerzenie zarówno Wardena jak i Kaeiles. Niebawem przygotowani, byli już gotowi na dalsze przygody.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wojownik analizował informacje dostarczone przez innych i analizował wiadomości dostarczane przez inne oddziały. widział stopień zorganizowania prac oraz szeroki zakres przygotowań.
Raz po raz był pytany o silę oddziału , jaki Miasto Aiwe zamierzało wystawić. Znal zakres przygotowań każdego z osobna. Widział ile serca całe Złote miasto włożyło w ten wysiłek. Zwłaszcza, ze chwile wcześniej większość z nich brała odział w eskapadzie na Orr.
Założył zapakowany plecak i raz jeszcze sprawdził czy okiennice domu są dobrze zamknięte a palenisko wygaszone.
Sięgnął po maskę i po zamknięciu doku ruszył przez śnieżyce w stronę drogowskazu.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Docierający na miejsce bitwy zobaczyli sami zakres przygotowań oraz jak wiele z ich planów musiało nagle ulec szybkiej modyfikacji. Oddział Złotego Miasta był jednym z wielu a główny sztab miał własne plany co do lokalizacji poszczególnych oddziałów. Same urozmaicenie sił mogła budzić w niektórych niepokój. Przebudzeni ramie w ramię ze Słonecznymi Włóczniami pracowali przy budowie umocnień. Korsarze wraz z Szeptami oraz Vigil kopało rowy i nosiło zaopatrzenie. Siły z Klasztoru wspomagały wszystkich swoją wiedzą.
Każdy widział jak otoczona przez oficerów Almora Soulkeeper rozsyła polecenia przez gońców i osobiście dogląda każdego elementu na miejscu.

Po sprawdzeniu medalionu Aiwe każdy przybywający kierowany był do odpowiedniego sektora. Nie było mowy tutaj o samowolce lub forsowaniu zmiany planów dowództwa.

Każdy członek Aiwe otrzymywał od kwatermistrza mapę z zaznaczonymi przydzielonymi punktami i kierowany prosto w stronę wyznaczonego dla Gildii. Jako jedyna gildia posiadała ona wyznaczone miejsce samodzielne wraz z możliwością wybudowania zaplecza.

Wojska inżynieryjne wstępnie usypały niewielki wal ziemny dokoła wyznaczonego miejsca. Nie był on wysoki. Zaledwie pół metra. Wyznaczał on okrąg o średnicy ośmiu metrów. Za nim ustawiona była niewielka palisada, która odgradzała dodatkowo przygotowywane pole walki od wyznaczonego dla Miasta Aiwe zaplecza.
Samo zaplecze było wykarczowane i wyrównane. Plac o wielkości 10 x 6 metrów.

Obok głównego sztabu piętrzyły się nieokorowane, świeżo ścięte drzewa. Z lewej strony rósł niewielki zagajnik. Jego drzewa korzeniami wbiły się mocno w niewielkie półki skalne. Były trudniej osiągalne niż drzewa, które rosły wcześniej na polu walki.

Siły inżynieryjne z surowców pozyskanych z wraku Vendetty Duszy zbudowały dwie półokrągłe rampy górujące nad przygotowanym teatrem zmagań. Przed wejściem na rampę ustawiali się łucznicy i strzelcy. Tuż obok nich Słoneczne Włócznie opiekowały się gryfami sprowadzonymi na ten teatr działań.

Do przybywających na miejsce podeszła na chwilę Nornka i zmęczonym głosem wskazała.

- Jak wiecie to miejsce wyznaczone dla was. Wiem, że przygotowaliście dla siebie zaplecze bojowe. To naprawdę imponujące. Większość przybyła tylko z tym co maja przy sobie. Ale mniejsza z tym. Jak widzicie obok sztabu znajdują się zapasy drewna. Możecie z nich korzystać do wzmocnienia fortyfikacji i budowy. Przygotowaliśmy też zapas wody dla was. cztery beczki. Każda z nich mieści po sto litro wody. Dla pewności w środku znajduje się srebrna spirala do utrzymania jej świeżości na czas walki. Waszym zadaniem jest w pierwszej kolejności utrzymać pozycje. Wiemy, że smok nie walczy sam. Dlatego aż tak głęboki teatr działań. Dodatkowo stanowicie lewą flankę sztabu i zaplecza medycznego.
Konwój ze sprzętem oraz posiłkami wyrusza za około dwadzieścia godzin. Według założeń dotarcie na miejsce zajmie mu od dwóch do sześciu godzin w zależności od przebiegu misji. Teatr działań jest ograniczony tymi wzniesieniami dookoła nas. Nie mammy sil na patrole wo innych lokalizacji. W przypadku niepowodzenia odwrót i miejsce zborne jest w miejscu gdzie każdy otrzymywał mapę.

Sierżant Vigil machnęła ręką w stronę namiotu dowodzenia

- Już idę! - krzyknęła i po salucie ruszyła truchtem w stronę namiotu dowództwa.

Pogoda jest niezwykle nieprzyjemna. Temperatura nad ranem oscyluje w granicach dwudziestu ośmiu stopni a słońce mocno przygrzewa już od godzin porannych. Prace inżynieryjne podrywają całe masy kurzu i pyłu pokrywając wszystko rdzawym osadem. Wiatr nie zawiał ani razu o poranku i nie oczyszczał powietrza z ziemnej zawiesiny.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Marius zaraz po dotarciu na miejsce i odebraniu mapy z zaznaczona pozycja zameldował się u głównodowodzącej. Zdał meldunek, że siły Miasta Aiwe powoli docierają na miejsce przygotowań.

Rozglądał się za Joy i ruszył na miejsce wyznaczone jako posterunek dla ich oddziału. Postawił spakowany plecak pośrodku okopanego okręgu. Założył chustę na twarz i głowę by osłonic się od palącego słońca. Upił nieco z manierki by zwilżyć usta i przygotował kilof by łatwiej ryż w spalonej słońcem ziemi.
Słuchał uważnie to co miała do powiedzenia sierżant Vigil odnośnie całości przygotowań.

-Tak więc mamy mniej więcej dobę na przygotowania oraz wypoczynek przed samym starciem. - powiedział do obecnych ze spokojem w ustach.

Rozejrzał się po placu i oszacował wielkość przydzielonego im pola.

- Na początku zajmę się przygotowaniem umocnień od strony spodziewanego ataku - wskazał front kolistego nasypu. - wyryje fosę a nadmiar ziemi rzucę na wał od frontu. Wbiję pale pod katem i zaostrzę je. Mozę i prymitywne rozwiązanie ale nad wyraz skuteczne.

Obrazek

Przez kolejna godzinę Wojownik znosił na miejsce drewniane pale ze składu. nie wybrzydzał i brał każdą długość. Następnie zaczął wkopywać je za pomocą kilofa w spieczona słońcem ziemie nasypu. Kilofem starał się wykonać fosę o głębokości około pół metra a ziemie rzucić w nabite pale. Nie rzucał się na całość na raz ale metr po metrze umacniał fortyfikacje zaczynając od północnego krańca i idąc półkolem w stronę wschodnią. Nie ostrzył jeszcze wbitych pali.
Po skończmy pierwszym metrze chciał podejść do plecaka i przygotować dla siebie i Joy niewielki posiłek. Suszone mięso oraz wino zmieszane z wodą i sokiem z cytrusów.
Czekał na wspólne posilenie się i wracał do pracy.

- gdzie dajemy wejście do naszego bastionu? - Zapytał się reszty - Proponuję trzy. Jedno z tylu i dwa na wschodzie i zachodzie. - rzucił przewalając metry ziemi na wał.
Co chwila starał się nawilżyć materiał chroniący głowę i twarz.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Erel miała na sobie strój nomada, który chronił delikatną skórę albinoski tak, że jedynie oczy były widoczne, twarz i głowa były starannie osłonięte. Jej plecak był załadowany, że miała problemy z poruszaniem się, zatem z radością go porzuciła na wskazanym dla Awijczyków miejscu. Oparła się na kosturze łapiac powietrze i rozglądając się po otoczeniu, szukając najlepszego miejsca by utworzyć ich punkt pierwszej pomocy. Następnie udała się do reszty, by pomóc przy rozładunku.
W czasie gdy jeszcze wszyscy byli zebrani, zwróciła się do obecnych zdejmując maskę, by lepiej być słyszaną.

- W tym miejscu ustawimy nasz punkt opatrunkowy - wskazała dłonią wybrany teren w pobliżu istniejącego już zaplecza medycznego. - Nie chcę, żeby w przypływie rannych komuś z naszych członków czegos zabrakło, dlatego będziemy trochę z boku od głownego punktu, a bliżej wyznaczonego dla nas miejsca do działań. ( Prostokąt 2 na mapie, strona wschodnia)


- Jeśli ktoś zostanie ranny, należy go niezwłocznie przynieść tutaj. Jeśli rana będzie głaboka i obficie krwawiła... róznież należy się udać tutaj, szybko opatrzę, tak by osoba, która będzie na siłach jeszcze walczyć, mogła wrócić na pole bitwy. - spojrzała po zebranych z powagą w oczach czekając moment, by "przetrawili" zasłyszane slowa- Jeśli ktoś da się zabić, wykorzystam jego zwłoki jako tragarza, by transportować pozostałych przy życiu. To tyle z mojej strony, życzę udanej bitwy.


Po tych słowach udała się do asystentów, którzy przybyli z nią z lecznicy. Ulfar i Ingred wykonywali jej polecenia z niemal nadnaturalną cierpliwością, nosząc przygotowane przez Zinę pudła we wskazane miejsce, ustawili też namiot i rozłozyli łożka polowe, a przy każdym z nich umieścili pojemnik z przygotowanym zestawem piewszej pomocy.

Erel własnoręcznie ustawiła w rogach namiotu otwarte słoiki ze swoimi szczurami, po 2 w każdym, po to by nieumarłe stwory mogły wyskoczyć z nich w miarę szybko i udzielić wsparcia w razie gdyby wróg przedowtał się przez ostatnią linię obrony. Ciecz, w której były zwierzaki, miała nieprzyjemny zapach, ale opózniała ich rozkład w pustynnym słońcu. Smród ten miał także na celu odstraszenie ewentualnych nieproszonych gości. Słoiki były tak ustawione, żeby nikt ich nie potrącił, tuz przy słupkach, które podtrzymywały dach namiotu.

Trochę czasu trwało nim wszystko zostało poustawiane i porozkładane, na koniec pracująca trójka usiadła w cieniu namiotu na macie i cieszyła się ostatnim posiłkiem przed bitwą.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tak jak ustalił ze wszystkimi i stajenną wcześniej był na miejscu dwa dni przed czasem by przetransportować wierzchowce by zapoznały się i oswoiły z miejscem. Część tego czasu zrobił delikatny rekonesans, by ustalić jaka droga ucieczki będzie najkorzystniejsza. Podsunął też Neshce pomysł, by zapoznać z tą drogą odwrotu raptory by lepiej znały teren, ale z racji innych obowiązków nie wiedział do końca czy to zrobiła. W punkcie odwrotu (8) ustawili wierzchowce pod cieniem drzew. Zapasy wody i surowego mięsa dla raptorów ustawili w stosownej odległości. Zanim przyszli Aiwijczycy, by nie tracić czasu zajmował się pomaganiem paktowi kopać ogólne umocnienia. Teraz, kiedy Awijczycy już się pojawili i przywieziono stelaż, Neshka poinstruowała go gdzie kopać i jak dokładnie będziemy wiązać Raptory. Bez słowa zajął się pracą. Czas uciekał więc cały czas poświęcił tylko na to, zostawiając stajenną z raptorami.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Pierwsze pół godziny poświęciła na zwiad. Przebiegła się lekkim truchtem w pobliżu wyznaczonego placu oraz wyżej z tyłu za skąpą roślinnością zostawiając plecak, oraz torbę z rzeczami obok tych męża. Sama chciała być pewna gdzie co jest i jak ustawiają się inni. Chciała sobie też wypatrzyć punkt z którego mogła by strzelać lepiej wspierąjąc swoich. Nie czekali w końcu na wizytę babci tylko zajmowali teren już od dawna nawiedzany przez istoty tutejszej "fauny", choćby najbardziej nienaturalne. Chciała mieć pewność, że na horyzoncie nie idzie ku nim nic co przeszkodzi zbytnio w okopywaniu się i przygotowaniach, oraz odpoczynku przed walką. Przynajmniej póki co.
Założyła kilka pułapek-niespodzianek za linią drzew po zachodniej stronie gdyby jednak coś od tej strony chciało ich zaskoczyć, o czym poinformowała innych.

Osłonięta głowa i twarz turbanem wzorem Elończyków, u których już się nauczyli z Mariusem jak radzić sobie z piachem i upałem. Wiadomo, za trochę będzie gorzej, ale na razie przygotowania...
W trakcie powrotu ze zwiadu zahaczyła o Tin która wraz ze swoim majdanem dotarła na miejsce. Asurka po raz kolejny zachwalała jakość już wstępnie obrobionego mięsa dostarczonego z zapasów Roze.
Uśmiechnięta łowczyni obiecała przekazać komplement mężowi, w końcu ona sprawiała tylko, że mięso już nie uciekało, lub nie gryzło.

Dostała od Tin mały woreczek z czymś co chlupotało w środku z wyjaśnieniem co to i podążyła do Mariusa.
Zobaczyła ile pracy już włożył w przygotowania.
- Świetna robota, ale pamiętaj, że potrzebujesz mnóstwo sił do samej walki. Poza tym sam tego wszystkiego nie zrobisz. Tin przekazuje, że jak skończy swoje przygotowania to Ci oddeleguje swojego pomagiera do pomocy. Taki duży norn... - zamyśliła się wyjmując z woreczka coś i pogryzając, podeszła do męża podając mu kilka małych kulek do ust - "Oj", chyba, tak go wołała. Śmieszna para. Mówią o sobie w trzeciej osobie.
Na pytające spojrzenie podawanych kulek odparła.
- Oliwki. Poprosiłam Tin by przygotowała ich dużo w roztworze soli. Wiesz jak organizm "zapomina" o pragnieniu im jest większy upał. Okazało się, że sama na to wpadła i to z rozmachem, ale większości nie zrozumiałam o składnikach, wartościach i powtarzam co zapamiętałam. Jedzone nie dość, że długo dodają minerałów których brakuje w wodzie to "przypominają" o pragnieniu dzięki soli.

Pomogła przynosić mu więcej pali na umocnienia i wypatrywała miejsc w których po postawieniu namiotu chciała ułożyć pułapki.
Opowiedziała o wszystkim co zobaczyła na pobieżnym zwiadzie.
- Wypatrzyłam miejsce tu - wskazała dłonią - wśród załomów skalnych przy wiążących to małe wzniesienie drzewach obok. To lepszy punkt osłonięty od tyłu, a uniesiony względem naszego punktu tutaj by was wspierać ostrzałem. Od garkuchni i medyków łatwiej do niego podejść niż od pola więc i Red będzie mógł podskoczyć tam w razie czego, czy Tin by rzucić parę granatów czy postrzelać ze strzelby. Oczywiście o ile nie będą akurat potrzebni gdzie indziej. W końcu Red zarzeka się, że poza wsparciem i pomocą zagrożonym czy rannym nie będzie się rzucał w ogień. Miał w robić za "ratownika medycznego" - powiedziała z przekąsem.
- Nie wiem czy rzucać tam jakieś umocnienie w postaci ze dwóch worków z piachem czy zostawić osłonięte naturalnie skałkami i krzakami. Wiem, że stamtąd szybko zejdę w razie czego by do was dołączyć jak zrobicie to dodatkowe wejście od tej strony. A i bokiem będzie łatwiej dołączyć do innych strzelców na rampy na przedzie.


Z Redem który przybył za raz po nich, oraz z pomocą Oj'a, rozbiła namiot z płachty brezentowej by przynajmniej kilka osób mogło w jego cieniu zjeść coś czy osłonić się przed słońcem przy ścianie garkuchni.

Obrazek

Tam Marius przygotował posiłek by mogli napić się wody z sokiem z cytryn i miętą, zjeść owoców i lekkostrawne jedzenie. Joy przyniosła jeszcze po misce zupy. Jedząc rozmawiali o terenie i możliwościach, a czerwonowłosa sprawdzała stan amunicji i sprzęt. Przy jej udzie widniał kołczan z "wybuchówkami" od Respecty. Pod ręką miała broń i rozglądała się czujnie mrużąc oczy.
- Chciała bym już rozłożyć pułapki, ale dobrze było by to zrobić jak już obudujemy bardziej nasz plac. Nie chcę by ktoś w to wlazł przy okopywaniu.

Jak tylko zostaną założone kolejne umocnienia chce założyć kolejne pułapki po ich zewnętrznych stronach.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obrazek

Tin po przybyciu na miejsce i zapoznaniu się z wymogami, oraz miejscem obrała zachodni kraniec zaplecza i z pomocą Oj, Pimpusia oraz wsparciu kilku pomocników którzy się akurat nawinęli (a którym widmo podpadnięcia kukowi z Gniewu wydającemu jedzenie było bardziej straszne niż spaczeńcy) postawiła spory namiot z dachem z kilku warstw materiału w którym utworzyła punkt zaopatrzenia i wydawania posiłków. Prowizoryczne palenisko plus golem który robił za piekarnik jak na sterowcu.
Osłonięte pojemniki i wodą, dobrze zabezpieczone przed pyłem dzbany z jedzeniem. Dzbany z owocami i warzywami na które kazała wkopać doły w ziemi i wstawić dobrze zakrywając swojemu pomagierowi. Paczki z suszonymi prasowanymi i zmieszanymi racjami żywnościowymi, obok produktów do przygotowania czegoś świeższego i bardziej zaspokajającego brzuch.

Ustawiając rzeczy dbała by informować każdą przybywającą, czy przechodzącą osobę po kilka razy.
- Pogryzać oliwki, mamy ich dużo! Będą przypominać dzięki zasoleniu o piciu i będziecie odruchowo sięgać po wodę! Pić dużo wody i herbaty! Ciepłe na dłużej zasyci pragnienie! I nie pić alkoholu bo punkt obok nie nadąży z tamowaniem krwi, a odwodnicie się w mgnieniu oka! Oliwki dadzą też potrzebne minerały i mikroelementy, a w czasie walki i przygotowań w tym upale będziecie tracić sporo. Osłabieniem nie pomożecie nikomu!

Przy wejściu stało sporo misek i pojemników by każdy mógł dostać porcję pożywienia. Królował tam wielki przygotowany w czasie całego rozpakowywania i organizowania punktu sagan z zupą. Pożywną, lekkostrawną i... co tu dużo mówić - mokrą. Stały też kosze z pieczywem.
Kto tylko wystawił łapę czy dłoń dostawał też owoc.

Zerknęła w book lekko podejrzliwie
- Oby starczyło wszystkiego w towarzystwie namiotu Erel - mruknęła cicho i zapobiegliwie poszła zanieść medyczce kosz z przysmakami. I tak długo by nie wytrzymały w upale który się zapowiadał więc wolała by się nie zmarnowało. A medyczce przyda się uzupełnić zapas energii.
Wróciwszy zjadła z innymi pomagierami i przyszykowała swój sprzęt by w razie czego służyć wsparciem. Przygotowała działka które w dużym skrócie miały chronić oba namioty na wszelki wypadek. Sama w osłoniętej głowie z okularami przeciw słonecznymi na nosie i dobrze chroniącym ją pancerzu sprawdzała, czy ma zapas amunicji i granatów, czy broń oraz golemy są dobrze działające w wszędobylskim piasku. Odpoczywała ile się dało.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 6 gości