Legenda o Samotniach

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy mężczyzna znalazł się w kolejnej grocie, poświęcił chwilę by rozejrzeć się po jej suficie i nacieszyć oczy światłem jakie przenikało wyrwy w kamieniu. Mimowolnie nawet uśmiechnął się do siebie w jakże łobuzerski sposób, gdyż utwierdzał się tym samym w przekonaniu, że jest bliżej wyjścia, jak głębszych odmętów kompleksu. Nie przejmował się także losem Meramisciego oraz Evelyne, wmawiając sobie, że skoro Rada wpuszcza tu nowicjuszy. W tym niedoświadczonych smarkaczy, to raczej nic im nie grozi...no ale! jakby nie mieli dać znaku życia po czterech dniach, najwyżej pójdzie do kogoś w tej sprawie. Obecnie jednak miał czas i poświęcał go na relaksowanie się...co przerwał mu orzeł.

Vanthel zerknął więc na ptaka, a potem na skupisko ptaków, które z początku wydało mu się tak chaotyczne, że nie mógł stwierdzić, czy one biją się tam na wzajem ze sobą, czy też grzdzą. Co ani w jednej, ani w drugiej sytuacji niezbyt by go przejęło. Gdy jednak zorientował się, że to jakiś dziwny lincz, to po chwili zmagań z własnymi myślami. Postanowił w końcu ruszyć do skupiska raźniejszym krokiem i z ponurą miną spróbować przegonić katujące wronę pierzaste stworzonka. Drąc się przy tym w niesmaku - Sio! Won pierzaste skur#@! Dostaliście już swoją zemstę! -
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Vincent
Czarne ptaki poderwały się do lotu i rozpierzchły się, kracząc złowrogo i zostawiając po sobie tylko czarne piórka, latające w powietrzu.
Wrona popatrzyła na to zdezorientowana. Gdy w końcu rozeznała się w sytuacji, skinęła parze jakby dziękując. Zostawiła na ziemi małą gałązkę, którą trzymała dotychczas w dziobie. Po czym odleciała.
Orzeł, kulejąc, podreptał po nią, ujmując gałązkę w swój dziób. Spojrzał na Ciebie.
Ty za to poczułeś, jak medalion z herbem Leth mori Aiwe robi się... przyjemnie ciepły.
Wydawało Ci się, że pośród zmarzniętych ścian słyszysz delikatne szepty, nienależące do jednej osoby:

-Braterstwo.... braterstwo... brATERStwo... wytrwałość... wytrw.... braterstwo...wytrwałość....
Ta jaskinia była ślepym zaułkiem. Pozostawało Ci tylko wrócić, i pójść za rozwidleniem, do którego wszedł czarny paw.
Evelyne
Kolejny widok w dalszej części tuneli nie zadowolił Cię.
Znowu ten przeklęty krzak. Czemu ciągle go spotykasz? Czy to jakaś magia? Złe czary? Klątwa? Duchy rządzące tym miejscem bawią się Tobą? A może chodzi tu o coś ważniejszego?
Kolejne wróbelki padały. Ich martwe ciała powoli zamarzły, i rozpadały się w lodowy pyłek, uwolniony w powietrzu... Z każdym jednym szarakiem, jedno z zielonych liść krzewu zamarzło i odpadało, leniwie kołując ku zamarzniętej ziemi.
Paw popatrzył tylko na to wszystko i zaskrzeczał w Twoją stronę, po czym wskazał głową na krzew i na ptaki.
Meramisci
Gdy wszedłeś do tunelu, białe stado odpuściło. Poza tym, miało teraz inne zmartwienie. Do płonącej jaskini nadleciało czarne stado. Wywiązało się iście ptasie pandemonium.
W tej chwili ranna wrona schowana w Twoich ramionach wyjrzała głowę. I zobaczyła ciała wróbli na ziemi - ciała, które zaczęły płonąć.
Wrona zakrakała wściekle, zrzuciła się na ziemię i chciała pobiec w tamtą stronę, ale było już za późno.
Po chwili z białych ptaków nie został już ani jeden, a ciemne stado wleciało w korytarz. Ominęło Cię zręcznie i poleciało dalej.
Wrona wydawała się wściekła. Wróciła do Ciebie, zaczęła krakać, chciała Cię dziobnąć, boleśnie, miała pretensje. Ostatecznie jednak zmarnowana i zrezygnowana zwiesiła głowę i ponownie usiadła Ci na ramieniu.
Następna grota była dosyć ciemna. Źródło pochodziło tylko od dwóch pochodni, zawieszonych po obu stronach potężnych, stalowych, zamkniętych wrót. Sklepienie jaskini ginęło w mroku. Między ścianami powciskane był stare, trzeszczące, drewniane belki. Reszt rusztowań wspierały skały pomieszczenia. Siedzieli na nich członkowie ciemnego stada. Jeden z nich trzymał w dziobie błyszczący klucz.
Stado rozglądało się po okolicy, aż w końcu wzrok wszystkich spoczął na Tobie.
Melinda
Wchodząc do Samotni, Twój medalion z herbem zrobił się przez chwileczkę cieplejszy niż zwykle.
Przechodziłaś niewygodnymi, wąskimi belkami, starymi i niepewnymi rusztowaniami, ciemniejszymi korytarzami. Cienie i niepewność czaiły się po kątach. Przeszłaś obok tajnego, zamkniętego przejścia do Siedziby, przez jaskinię z jeziorem, aż w końcu doszłaś do Jaskini Sopli.
Pyre Deadthorn właśnie skończył swoje medytacje i wracał do Siedziby. Po drodze natknął się na Ciebie. Zmarszczył brwi, lustrując Twoją małą osobę:
-...Melinda? - odgadł w końcu imię - Dziecko, co ty tu robisz?! Nie jesteś radną, to niebezpieczne wchodzić tutaj zwykłemu adeptowi! I to samemu! Nie powinnaś być w kuchni? - charr nieco złagodniał, widząc stan, w jakim jest dziewczyna - Na krew i stal... Co się stało? Co ci jest? No dalej, nie płacz już...
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Była już zmęczona całą tą wędrówką po tych grotach a widząc po raz kolejny krzak dopadła ją całkowita rezygnacja.
Położyła ptaki koło krzaka a sama usiadła nieopodal, podkulając nieco nogi pod siebie. Myśli jej przelatywały przez głowę znacznie wolniej niż na początku aż po chwili pojawiła się kompletna pusta.
Siedząc tylko wpatrywała się w ptaka co jakiś czas leniwie spoglądając na krzak.
- Trudno, robiłam co mogłam, teraz już nie mam pomysłów - Burknęła do siebie. - Trzeba wiedzieć kiedy złożyć broń i się poddać.
Zerwała jeden listek z krzaka i zaczęła go obracać w dłoni. Dla niej to co tu się zaczynało dziać było już coraz mniej zrozumiałe. Zdecydowanie nie przywykła do takich dziwactw. Patrząc na pawia widziała, ze ten jej wskazuje na ten krzak i resztę ptaków.
Jedynie co zrobiła to podsunęła listek który wcześniej zerwała pod ptaka i z kompletną obojętnością patrzyła czy coś się stanie czy też nie.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Braterstwo - Burknął posępnie mężczyzna, ale nie było w tym negatywnych emocji. Chwile jeszcze wpatrywał się w orła, a potem odwrócił się i ruszył pewnym krokiem w kierunku korytarza z którego wychynął w to miejsce. Podczas swej powrotnej wędrówki nie oglądając się już zbytnio na ptaka z którym wędrował, bez względu na to czy ten ruszył za nim, czy też został na swoim miejscu.

Jego myśli zaczęły natomiast krążyć w okół osób Evelyne i Meramisciego. Gdyż Vanthel rozważał czy Oni także obecnie przechodzą takie dziwne spotkania. A także zastanawiał się, czy w danej chwili nie podglądają ich jacyś Radni i czy dobrze tym samym się nie bawią. To ostatnie jednak nie miało większego znaczenia w tej chwili.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Melinda była nieco zaskoczona spotkaniem z Pyre. Niby była świadoma gdzie się zapuszcza, jednakże nadal była to dla niej niespodzianka. Złapała Iwkę w ręce i skryła wtulając ją w swój płaszcz, bojąc się, że ptak się wystraszy i w panice ucieknie. Kucharka skuliła się nieco w sobie gdy Pyre do niej mówił. Ten ogromny charr zawsze ją nieco przerażał. Przetarła łzy rękawem płaszcza i spojrzała na radnego.
- Ja... ja wiem że nie powinnam. Ale nie mam wyboru. Ja... - urwała na chwilę szukając odpowiedniego słowa - musiałam. Szukam pomocy... A jak mówili jak trwoga to do boga... Ale bogowie nie odpowiadali. - opuściła głowę i krople łez uderzyły o posadzkę - Aiwe pomogło wielu osobom... może i jej pomoże. Ona jest za dobra żeby tak skończyć...
Melinda opadła na kolana i ze spuszczoną głową tak zastygła, szlochając i tuląc małą sówkę do siebie, jakby zwierze było w tej chwili jej jedynym oparciem.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nie dziwiła go reakcja wrony. Przyglądał się jej bacznie, zerkając czasem na powoli ginące w płomieniach ciała wróbli. Dopiero wtedy wydawało się coś w Merze pęknąć. Odwrócił wzrok, udając zainteresowanie czymś po jego lewej. Gdy ptak wrócił na jego rękę, odwrócił się powoli i ruszył w chwilowej ciszy w dalszą drogę. Wzrok zwierzęcia jednak nie dawał mu spokoju. Czuł, jak wściekłe ślepia wbijają się w niego jak ostre sztylety. - Przykro mi z tego powodu... - W końcu przełamał ciszę - Zrobiłeś, co mogłeś. Nie powinieneś się w sumie za to winić. W końcu byli silniejsi od Ciebie... - Spojrzał się na ptaka, wyciągając w jego stronę dwa palce, by pogłaskać go po główce, gdy wkroczyłdo kolejnej komnaty. -Wiesz, widzę, że mamy podobnie. Obaj coś straciliśmy w płomieniach. - Próbował pomimo refleksji na temat własnej przeszłości, jaką widok wrony na tle płonących ptaków przyniosła uśmiechnąć się, jednak wina mu to utrudniała, więc zaniechał próby.

W końcu weszli do drugiej komnaty, mijając i ignorując czarne stado przelatujące obok. Ręka ponownie zapaliła się, by zwalczyć mrok i powiękrzyć widoczność. Od razu dostrzegł klucz w jednym z dziobów tych "Czarnych". Wymiana wzroku potrwała chwilkę. Mera popatrzał na klucz, a ptaki na niego. - ...Twoi znajomi? - Czekał w niepewności na ruch ze strony loży na belkach.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Evelyne, Vincent
Orzeł z gałązką w dziobie podreptał za Vincentem. Oboje szli zimnym korytarzem, który w końcu doprowadził ich do... osobliwego widoku. Z oblodzonej ściany wyrastał zielony krzew, obok którego siedziała Evelyne z tarczą, na niej czarny paw i małe, zmarznięte wróble. Paw popatrzył na Vincenta zdziwiony, a potem nieco obrażonym wzrokiem obdarzył orła. Ten pewnie by prychnął na pawia, gdyby nie to, że miał zajęty dziób.
Szaraczek zaś, pod którego podłożono listek, zaczął... odmarzać. Zaczął spokojnie oddychać, przymknął dzióbek i obrócił się na bok. Żył dalej.
Meramisci
Ranna wrona patrzyła to na drzwi, to na czarne stado. Zakrakała parę razy. Ale czarne kolegium pozostało nie wzruszone.
Stado nie ruszało się. Patrzyło się na Ciebie i wronę. Czekało? Obserwowało? Sądziło? Nic nie mówiący wzrok ptaków i bezlitosna cisza zaczęły być coraz bardziej nieznośne.
Melinda
Pyre trochę zmieszał się na takie zachowanie dziewczyny. Rozejrzał się, czy przypadkiem Emilia go gdzieś nie podgląda zza skały, po czym zbliżył się do Melindy i przytulił ją.
Jego uwagę zwróciła także sówka. Spojrzał na nią zaskoczony i zdziwiony. Sówka nieco wystraszona skuliła się zahukała cicho. Deadthorn chciał zapytać Melindę o to stworzenie, ale na razie postanowił się powstrzymać:
-Spokojnie, już, spokojnie... Uspokój się. Aiwe nie jest bogiem... i nie może pomagać każdemu. Ale może to nie będzie konieczne. Spokojnie, powiedz wszystko. Jaka ona? Co się stało?
Charr przytulał ludzką dziewczynę, mając szczęście, że Emilia tego nie widzi. Drugą ręką wyciągnął palca i pogładził małą sówkę po główce. Chyba to polubiła. Spojrzał na nią uważniejszym wzrokiem.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zniżył rękę, na której przesiadywała wrona. Westchnął tylko, powoli podchodząc do jednego ze stada, by wyciągnąć do niego dłoń i spróbować odebrać klucz. Przesuwał się w jego stronę powoli, nieufnie obserwując ich reakcję, będąc gotowym do odsunięcia się w każdej chwili. - Powoli... I ostrożnie... Dobrze, a teraz... Kluczyk... No, grzeczny ptak. - Zacisnął palcami wystającą część klucza i powoli, używając nieco siły pociągnął go w swoją stronę od razu chowając go w zaciśniętej pięści, by potem błyskawicznie rozejrzeć się za wyjściem, bądź czymś, co mógłby według Mery dzięki kluczowi otworzyć.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Dziewczyna łkała jeszcze przez kilka chwil. Kiedy dotarło do niej, że wielki charr ją tuli, zesztywniała. Powoli i spokojnie uwolniła się, nie chcąc urazić radnego. Podniosła głowę i wzięła kilka głębszych wdechów. Dalej ściskała małą Iwe, jak swój drugi największy skarb na świecie.
- Abi... znaczy Ambicja... Ale pan nie powie nikomu? Oni nie mogą wiedzieć... Nie mogą...
Jej oczy znów zaszły łzami, lecz tym razem Melinda powstrzymała się od płaczu i opowiedziała spokojnie radnemu co sprawiło, że pojawiła się w tym miejscu. Opowieść była dość długa zważywszy na szlochy i przymusowe opanowanie histerii raz za razem.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Vanthel zatrzymał się na ten widok i jakiś czas przyglądał się swojej żonie oraz jej gromadce "podopiecznych". Krzyżując przy okazji ręce na wysokości torsu, aż w pewnym momencie pochylił głowę, pokręcił nią na boki i spojrzał na nich przychylniej z odrobinę delikatniejszym uśmiechem - no tak, Evelyn i jej wierny "fan klub". Więcej nie dało się przygarnąć? Swoją drogą, nie żeby coś, ale nawet nie myśl, że będą spać w naszym łóżku. W jaskini Grunvaldta i jego potomstwa też raczej nie odnajdą się w innej roli, prócz tej obiadu -
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy zauważyła Vincenta kompletnie nic nie powiedziała. Chwile mu się przyglądała po czym najzwyczajniej w świecie odwróciła wzrok na ptaki. Widząc co się stało z jednym z nich gdy dołożyła do niego listek postanowiła wypróbować to na innych ptakach.
Miała coś powiedzieć do niego, na pewno miała ochotę mu jakoś dopiec za to, że ją tu przyprowadził i jak gdyby nigdy nic jeszcze sobie żartuje a jej najzwyczajniej w świecie do śmiechu nie było. Zerkała jeszcze chwile na niego i ponownie wróciła do ptactwa. I jak liście krzaków działały na inne ptaki tak samo jak na tego pierwszego, zdecydowanie humor jej się poprawił. Jednak nadal nie wiedziała jak stąd wyjść a do tego jeszcze teraz jest Vincent. Z jednej strony cieszyła się, że z nim wszystko w porządku z drugiej...spojrzała kątem oka na orła - tak samo dumny, wyniosły i zapatrzony w siebie, pomyślała.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Widząc, że kobieta się nie odzywa i tylko ogranicza do niezbyt czułych spojrzeń przeznaczonych dla jego osoby. Rozpostarł w końcu ramiona na oścież, rozwarł dłonie i pojaśniał, posyłając jej nieco cieplejszy uśmiech dla odmiany - Żono moja. Serce moje. Nie mów, że masz mi coś za złe? W końcu jesteśmy znów razem i w końcu - Urwał zbliżając się do niej i przenosząc wzrok na ptaszki w okół niej - no chyba możemy się ruszyć...pomóc Ci z nimi? Co w ogóle z nimi robisz? - Posłał jej spode łba, pytające spojrzenie.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Nie mam pojęcia co się z nimi dzieje - Dodała jedynie, kompletnie pomijając jego nagły wybuch okazywania uczuć. - I tak mam całkiem sporo Ci do zarzucenia - Powiedziała bardziej do siebie.
Popatrzyła ponownie na męża i choć bardzo by chciała nie potrafiła się jakoś wysilić na uśmiech. Jednak zmęczenie całą ta skołowaną wędrówką dało jej w kość co potęgowało tylko uczucie rezygnacji a lekkość w zachowaniu męża nieco ją irytowała.
- Nie wiem jak chcesz wyjść, ale ja już straciłam kompletnie orientacje w tych korytarzach. - Dodała jedynie, obojętnym tonem.
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Eh, baby - Spojrzał na orła i przewrócił oczyma, a później znów na Evelyn, ale ze znacznie poważniejszą i rzeczową miną - On nas stąd wyprowadzi. Wydaje się być rozumniejszy niż się wydaje. Zresztą - Spojrzał na pawia w okolicach kobiety - Twoja "nowa przyjaciółka" też jakoś musi jeść i pić, by przetrwać. Zapewne nie robi tego tutaj, tylko opuszcza to miejsce. Albo ktoś ją karmi. A tym tokiem rozumowania mamy nasz bilet na wolność...pytanie tylko gdzie ta "cegła" Meramisci. Nie widziałaś go czasem? -
aiwe_database

Re: Legenda o Samotniach

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Evelyne, Vincent
Kontakt wróbli z liśćmi wyszedł im na dobre. Kolejne szare ptaki "odmrażały się", i zaczynały oddychać spokojnie. Parę nawet obudziło się i wstało, rozglądając się z ciekawością po okolicy. Oczywiście schowały główki jak najgłębiej w siebie, a piórka najeżyły się, tworząc ochronną warstwę puchu.
Paw i Orzeł byli zainteresowani swoimi osobami w ciekawy sposób. Oboje wydawali się na siebie lekko obrażeni, ale bogowie jedni raczą wiedzieć czemu. Paw od niechcenia zerwał z krzaka małą gałązkę, i trzymał ją w dziobie, podobnie jak orzeł swoją.
W okół Evelyne i Vincenta zaś zerwał się delikatny wiatr, powiew, który okrążał parę. Narzucająca się cisza tego miejsca ustępowała coraz głośniejszym szeptom.

-Kim ona jest... Kim.... kim... jesteś? Dlaczego... kim... tu jesteś? Czemu? Kim... Z kim...? Nie jest jedną z nas...nas.... nas... Kim jesteś... dla czego... z kim... po co tu... jesteś?
Meramisci
Rzecz, którą mógłbyś otworzyć owym kluczem, stała jak byk przed Tobą - wielkie, stalowe wrota czekały po środku ściany odkąd tylko się zjawiłeś w tej jaskini. Problem był jednak z kluczem...
Czarny ptak cofnął się o kroczek, gdy tylko chciałeś sięgnąć po rzecz w jego dziobie. I o kolejny, gdy spróbowałeś ponownie. Jasne było, że ptaki nie mają na razie powodu, by oddawać Ci klucz.
Tyle par oczu spoglądających na Ciebie zaczęło być nieznośnych po pewnym czasie. To było coś więcej, niż poczucie bycia obserwowanym, widzianym. Ich wzrok przenikał Cię na wskroś, Twoje wnętrze, fizyczne i niefizyczne. Widzieli wszystko.
I stado czekało. Na co? Na rachunek sumienia? Na spowiedź? Przyznanie się do winy? Obietnicę poprawy? Ukorzenie? Oddanie chwały? Czci? Ale przecież to tylko... ptaki.
Melinda
Sówka nadal patrzyła na popielca czujnym wzrokiem, chociaż nie wiedząc, czego może się po nim spodziewać. I charr odwzajemniał ten wzrok, słuchając cały czas opowieści rozpłakanej dziewczyny.
Gdy ta skończyła... westchnął głęboko i objął ją jeszcze wielkim ramieniem:
-To nieprawdopodobna historia - stwierdził - Ale nie jest też najgorsza. Sądzę, że da się znaleźć wyjście z tej sytuacji... Widzisz drogie dziecko, ja nie znam się na medycynie, ale w następnej jaskini znajdziesz... Emilię - Pyre obejrzał się w tamtą stronę, by upewnić się, że stara piratka nie stoi teraz w przejściu i się z niego nie naśmiewa - Jej darem od Aiwe jest dar leczenia. Aiwe rzadko kiedy zwraca się do nas bezpośrednio. Robi to w bardziej subtelne sposoby, również przez ręce innych. Może ręce Emilii i jej wiedza będą w stanie Wam pomóc.
Uśmiechnął się do Melindy i odsunął od niej. Spojrzał jeszcze uważniej na czarną sówkę, i zapytał:
-A to zwierzątko... Skąd je masz?
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości