Mordremoth - Leże Smoka!

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy zorientowała się w co się aktualnie wpakowała była już w powietrzu szybując śladem pozostałych. Kurczowo trzymając lotnię sterowała maszyną naśladując pozostałych i kierując maszynerię dokładnie tym samym torem, który przed sekundą pokonała Złata. Dopiero po chwili zorientowała się, że ta nie ruszyła wcale za pozostałymi, tylko wybrała nieco inne położenie aby siać zamęt w szeregach modremów. Lądując kawałek obok niej starała się wyplątać ze wszystkich pasów, które ktoś na niej zamontował. Gdy nareszcie zrzuciła z siebie lotnię dostrzegła, że Złata wykorzystała znak do powalenia przeciwników i szykowała się do ataku. Niewiele myśląc wyciągnęła swój sztylet i ruszyła by ramię w ramię wspomóc kobietę w walce.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Inferno leciał z całą resztą , mniej więcej w środku. Mesmer w locie utkał barierę mającą go chronić i zapikował w dół na wyspę będącą ich celem. Popielec nie poszedł w ślady osób szarżujących w jak największy zamęt, a wylądował na obrzeżach, nieco dalej od wrogów, ale też i od sojuszników. Gdy było to możliwe odpiął się od lotni, wyszarpał oba miecze i rzucił się do ataku na najbliższych przeciwników. W jego ruchach nie było żadnej finezji i gracji, a czysta siła i złość posiłkowana tylko odrobiną magii. Radny ciął, rąbał, zasłaniał się i unikał co jakiś czas zasypując najbliższych wrogów odłamkami, które wydobywały się z jego ciała.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Skakał tuż za Inferno. W jego oczach widać było prawie radość z tego co mają zrobić.
Red bowiem uwielbiał szybować na lotni.
Gdy popielec opadał z góry na wrogów, na moment dał się ponieść wywołującemu przypływ endorfin i adrenaliny lotowi i runął pikując w dół obracając się jak szalony tuż za kominem termalnym który oddzielał go od wyspy osłaniając przed strzałami.
Było to nie tyle nierozważne co narażało na rozbicie płynności kolejnych skoków i lotu każdego następnego z nich.
Przywoławszy się do porządku skierował skrętem ciało i lekkim rozpostarciem skrzydeł lotni ku kominowi.
W tej chwili zrozumiał, że dobrze zrobił nurkując tak nisko.
Bo będąc bardzo nisko...dostrzegł bowiem Owiala.
A w chwilę później Zlata...
Gdy szarpnął skrzydła rozpościerając je by złapać prąd powietrza który uniesie go w górę wiedział już co musi zrobić.
Prąd szarpnął brutalnie lotnią lecz balansując ciałem i ramionami bez problemu utrzymał się w prawidłowej pozycji. Zamiast jednak swobodnie opaść gdy nabierze odpowiedniej wysokości składając skrzydła... nagle z krzykiem którym wspomógł się wykonał bardzo silne wychylenie ciała z napięciem ramion zmieniając kierunek wystrzelił z komina z prędkością. Mając krawędź skały pod nogami gdzie nikt z towarzyszy nie stał, jeszcze w locie odpiął uprząż uwalniając się z niej sięgając jednocześnie do pasa po linkę. Wyuczonym rzutem wystrzelił linkę by opleść Owiala lub choćby jego ramię i wyciągnąć go z krawędzi zanim Zlata "odpali" glif.
Miał nie jasne przeczucie, że nim ogrodnik się wdrapie, coś go zepchnie w otchłań.
Chciał się razem z nim skokiem cienia przenieść nie zbyt daleko lecz poza zasięg czaru jasnowłosej na wysepkę. W drugiej dłoni miał już pistolet który siał w kierunku pozostałych wrogów oraz olbrzyma pociskami mającymi osłonić ich nim Owial się pozbiera.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Widząc jak Red beztrosko pikuje warknęła lecz ułamek sekundy później sama skoczyła tak jak by skakała do wody.
Ciało wyprostowane, a rozpostarte z gracją ramiona cięły powietrze gdy niby płomienny grot nurkowała w dół.
Widząc co dzieje się na wyspie i bojąc się by chaos następujących po sobie efektownych działań pierwszych z jej towarzyszy nie strącił czy nie ranił i jej, rozpostarła skrzydła pozwalając by powietrze uniosło ją na sam szczyt komina termalnego. Kątem oka dostrzegła kolejne jeszcze pozostałe na występnie skalnym osoby czekające na swoją kolej by skoczyć. Pęd ciepłego powietrza zatętniło uderzeniem w jej ciało wyciskając oddech z powrotem do płuc.
Gdy była już wysoko lekko przekrzywiła sylwetkę i napięła ramiona kierując je pod skosem, jednocześnie prostując nogi. W ten sposób wyszła ze szczytu komina i szybowała ponad skałą tak by kolejni skoczkowie mogli bez przeszkód dołączać. Obserwowała przez chwilę co następuje po sobie na dole i oceniając pozostałe siły wroga. Widziała pulsujące obrzydlistwo dające siłę poczwarze.
Wezbrała w niej furia. Skupiła się na sygnecie Kamienia by zyskać wytrzymałość podczas lądowania jakie chciała wykonać.
Widziała wirujące jak jedna smuga stali ostrze Mariusa. Za nim Ravaela wyglądającego jak śmiercionośne tornado. Varrusa, Rejtana i Jacka. Nastepujące po sobie wybuchy i ataki...
Reda w mgnieniu oka reagującego na zagrożonego Owiala...
Zlata i Vae oraz Inferno...
Pochyliła się i złożyła skrzydła pikując w dół lecz w połowie lotu rozpostarła je na tyle by hamując płynnie wyszarpnąć zapięcie odrzucając lotnię. Jeszcze wysoko nad ziemią wykonała w powietrzu piruet i wylądowała pewnie na ugiętych nogach tam gdzie nie latały już ostrza noży czy wybuchy energii towarzyszy.
Już miała w dłoniach łuk. Już napięty mierzył ostrzem strzały w pierś wrogów by mając czysty strzał zdejmować raz za razem kolejnego z łuczników, gotowa jednak cały czas by reagować unikiem lub wsparciem towarzyszy.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nie spuszczał oczu ze smoka był wręcz zafascynowany jego potęgą, gdy wszystko było gotowe zeskoczył w oka mgnieniu pikując przez chwile niczym sokół po swoją ofiarę. Cały ekwipunek był odpowiednio przymocowany by nie wypadł mu w czasie lotu. Z uśmiechem spoglądał na ziemię na której miał się zaraz znaleźć. W odpowiednim momencie uspokoił lot by wylądować w miejsce, to same co Joy nie chciał pozwolić aby jakieś wybuchy czy ślepe pociski spowodowały bolesny upadek. Po wylądowaniu szybko otoczył się widmową skorupą, która utwardziła jego skórę tworząc na niej ochronną warstwę, która nie zmieniła wyglądu użytkownika po czym ze spokojem rozejrzał się po polu bitwy wypatrując przeciwników, którzy mogliby mu zagrozić tuż po zetknięciu z gruntem. Jeśli tacy byli zabezpiecza teren mrożącymi znakami by spowolnić ich ruchy, aby cele Joy były łatwiejsze do namierzenia. Lecz nie na tym kończył ponieważ gleba pod ich stopami wydzielała po jakimś czasie trującą substancję która zapierała dech w płucach wrogów.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ravela czeka aż wszyscy inni polecą. Jako ostatnia ruszy na wyspę w stronę sanktuarium Rejtana i magią wiatru będzie starała się zablokować lot wrogich strzał lecących w stronę członków bractwa, którzy nie znaleźli się w ochronnej kopule.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Obserwowała jak towarzysze radzą sobie z lotniami, jak układają ciało i jak nimi kierują. Została jako jedna z ostatnich.
- No nic, trzeba to zrobić, przecież nie mogę tutaj zostać - powiedziała pod nosem i podeszła do krawędzi. Zamknęła na chwilę oczy zespalając się ze swoim żywiołem i skoczyła. Starała się pokierować lotem tak by znaleźć się nad kominem termalnym. Nie za bardzo potrafiła kierować lotnią, więc robiła to bardziej na wyczucie, tak gdzie wydawało jej się powinna złożyć skrzydła, składała je, a gdzie rozłożyć, to tez tak czyniła. Gdy znalazła się nad wyspą, złożyła skrzydła, a nad samą wyspą, rozłożyła je by wyhamować, zrobiła to trochę zbyt późno i zamiast płynnie wylądować to przekoziołkowała po ziemi. Szybko porozpinała uprzęż i odrzuciła lotnie, oceniając sytuację, skupiła wokół siebie na tyle ognistej energii, że otoczyła się ognistą tarczą.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Potężne cielsko smoka raz po raz zwijało się pomiędzy wyspami. Atakowane z powietrza ruszało za umykającymi zwinnie charkopterami. Żółte ślepia co chwila patrzyły na poszczególne wyspy, ale wyraz pyska świadczył dobitnie, że nie przejmuje się tak nędznymi siłami, które lądują na utrzymywanych przez kanały energetyczne wyspach. Do podniebnej batalii włączyło się nagle parę wywern. Na całe szczęście była ich niewielka ilość, ale i tak mocno utrudniały życie pilotom. Dwom kolejnym nie udało się uciec i ich maszyny zostały zniszczone przez masywne szczęki starożytnego smoka.

Na pozostałych wyspach desant trwał ze zmiennym szczęściem, ale nikt z członków Aiwe nie zawracał sobie teraz głowy patrzeniem dookoła, gdy trwał ich własny desant mający wybić dziurę w obronie centralnej wyspy.

Lot nurkowy Mariusa nie uszedł uwagi strzegącym wyspy łucznikom. Naciągnęli cięciwy i wypuścili grad strzał prosto na tor lotu wojownika. Zmienny tor lotu pozwolił mu uniknąć pierwszej salwy, druga poszła zbyt nisko, gdy nagle otworzył skrzydła lotni i wylądował na kamiennej płycie. Poderwany nagłym podmuchem wiatru pył otoczył lądującego i ta zasłona pozwoliła mu na rozpoczęcie walki.
Stojący na skraju platformy łucznik spał w bez denną przepaść z odrąbaną głową, drugi łucznik został cięty przez tors i padł na wznak. Silne okrężne cięcie i szarża pozwoliły wojownikowi przewrócić dwóch wojowników smoka, oraz wysłać do swojego stwórcy trzeciego łucznika.
W tym samym momencie w tworzący się wir stali i gniewu wpadła trzecia salwa strzał wystrzelonych przez czterech najbliżej stojących łuczników.
Dwie strzały przedarły się przez zamaszyste ciosy dwuręcznego ostrza i pokonały opór pancerza. Jedna strzała wbiła się w lewe udo wojownika grzęznąć do połowy promienia w ciele wojownika. Druga trafiła w brzuch, lecz jej promień zdawał się wystawać niemal cały.

Wszystko trwało sekundę, może jeszcze jedną więcej. Na cofniętego trafieniami wojownika ruszyło pięciu żadnych krwi uzbrojonych w miecze sług Mordremotha . Górowali wzrostem nad człowiekiem a ufni w przewagę liczebną nie spieszyli się. Widocznie żaden nie chciał podejść w zasięg dwuręcznego ostrza. Zamiast tego rozstąpili się by dać wolne pole ostrzału kolejnym łucznikom.

Pierwszy łucznik naciągnął cięciwę na cały zasięg drzewiastych ramion i nagle padł na ziemię gdy Ravael spadł na niego i wykorzystał kuzyna jako amortyzującej deski. Przyduszona do ziemie głowa dawała piękny przykład co się dzieje nawet z utwardzonym drewnem gdy zaczyna szurać o chropowata skałę. Zanim jeszcze Radny dobył swoich broni łucznik był martwy. Gdy Ravael zawirował w swoim śmiertelnym tańcu wyrzucone sztylety pomknęły w stronę rozstępujących się zbrojnych. Dwóch z nich padło na ziemię, reszta zasłoniła się pancerzami i przyjęła atak na utwardzoną korę. Sztylety wbiły się w pancerz nie czyniąc im krzywdy. Ołowiane pociski jednak wystrzelone z tak bliskiej odległości rozsmarowały kolejną dójkę trzymających miecze przeciwników.

To jednak otworzyło kolejną lukę dla ruszających z tyłu sług smoka. Ravael przyspieszony przez nagłe uderzenie magii emocji wyzwolonych walką zobaczył jak część strzał nie porusza się wolno. Uchylił się przed pierwszą w szybkim skłonie, druga odbił lufa pistoletu, trzecia przestrzeliła mu lewe przedramię i obróciła Radnego w miejscu. Siła postrzału była tak duża, że tylko lotki nie pozwoliły promieniowi strzały przejść pociskowi na wylot. Szampierz nie upadł jednak ale widział jak stojący obok pulsującej bulwy sługa Mordremotha patrzy się gniewnie na rannego już teraz Sylvari.

Napór Sylvari zelżał nieco po popisie Ravaela. Zwłaszcza, ze w momencie jak Ravael kończył swój wymuszony postrzałem obrót na platformę spadł Varrus. Górował posturą nad pozostałą dwójką członków Aiwe. Do tego łopoczący płaszcz i szczerzące się w grymasie kły nadawały mu groźny wygląd. Wygląd, który spotęgowały dwa pistolety siejące śmierć w najbliższej okolicy. Raz za razem ołowiane pociski przedzierały się przez pancerze i powodowały wypryski żywicznej krwi. Z nacierającego od czoła kontrataku nie pozostał już żywy żaden sługą Modremotha. Varrus położył ostatniego pierwszym pociskiem. Wziął na cel łuczników i postrzałem zrzucił jednego w przepaść a drugiego trafił prosto między zdziwione oczy.
Pozostałe pociski wymusiły na łucznikach rzucenie się płasko na ziemię. Ostrzał na towarzyszy ustał.
Gdy wykonywał ostatni obrót, by wymienić magazynki zobaczył jak na ich trojkę rzucają się pozostali walczący wręcz słudzy smoka. Dwudziestu trzech weteranów, którzy służyli Modremothowi za ostatnia linię obrony ruszyło biegiem w stronę wyłomu. Łucznicy leżący na ziemi nie mieli teraz czystego pola ostrzału. Stojący pośrodku platformy, wsparty na kosturze mordrem zawył dziko.
Za plecami Varrusa, Ravaela i Mariusa było czyste pole wielkości sali ogólnej w lecznicy znajdującej się w siedzibie Leth mori Awie.

Gdy do trójki członków Aiwe zbliżyła się pierwsza fala nacierających wojowników z góry spadł otoczony bariera Rejtan. Nie bawił się w składanie lotni. Opadł i czekał na nacierających przeciwników. Z każda chwilą zbierał moc w barierę. Był doświadczony i wiedział jak wiele zależy od kolejnych fal lądowań i ataków. Gdy pierwszych trzech wojowników uderzyło w jego barierę ta eksplodowała i dwójkę z nich w stronę nadbiegającej drugiej fali. Pierwszy, który uderzył przyjął na siebie większa część uwalnianej energii, która go rozsadziła.Sam Rejtan został odrzucony w tył. Zobaczył jednak jak jego akcja zachwiała falą atakujących. Leżał dysząc i gdy spojrzał za siebie zobaczył jak pozostali członkowie jego gildii lądują.

Jack spadł na oczyszczony plac i z miejsca przystąpił do działania. Złapał jednego z łuczników i wbił mu sztylet w pierś. Sięgnał do plecaka i rzucił niespodziankę w stronę nacierających przeciwników. Rzucona w środek nacierającej fali bomba nie mogła znaleźć lepszego czasu i miejsca na wybuch. z Dwudziestu dwóch atakujących po wybuchu bombki pozostało jedynie dwudziestu. Ranni wstali jednak szybko i ponowili natarcie kierując się w stronę Varrusa. Jack pojawił się tuż przy popielcu i wystrzelił w najbliższego, który był już prawie w zasięgu ciosu. Kula trafiła w pierś atakującego. Kolejna i kolejna zraniła dwóch pozostałych, którzy teraz z wyciem zamachnęli się do ciosu na Varrusa i Jacka.

Owial nie był wprawnym lotnikiem. Wpadł na lewitująca skałę jak mucha na szybę i kurczowo złapał się korzenia, który dostarczał do bulwy magiczne energię. Jednego z wielu korzeni. Wyczuł, ze ta jest niemal pełna. Gdy piał się w górę z każdym błyskiem energii wyczuwał, że platforma wybuchnie w ciągu kilkunastu sekund. widział pozostałych lądujących na platformie. Czuł, że ci ze sług smoka, którzy tu zginał bardzo szybko powrócą. Nagle poczuł jak jakaś siła odpycha go od skały...

Zlata po wylądowaniu miała dosyć miejsca i czasu by rozejrzeć się po tym co się dzieje. Ruszyła w bok ku krawędzi wyspy. Nie maiła pojęcia, ze tuz pod jej nogami Owial walczy o to by jak najszybciej dostać się na wyspę. Nacierająca para szermierzy i dwóch łuczników stanęła na chwilę widząc idącą w ich stronę kobietę, która nawet nie wyciągnęła broni. Gdy się ocknęli było już za późno. Pod wpływem mocy srebrne włosy łowczyni zafalowały i przez moment ozy zajarzyły się od magicznej mocy. Uderzyła skumulowana energia magiczną pod nogi atakującej czwórki. łucznicy zachwiali się i posłali strzały wysoko w powietrze. Kolejna eksplozja magii wyrzuciła łucznika i jednego szermierza poza krawędź. Zlata spokojnie podeszła do powalonego zbrojnego i silnym uderzeniem wbiła mu sztylet w gardło. Powalony łucznik zbierał się do kolejnego strzału w kobietę...

Wtedy nagle jak spóźniona modnie ciocia przybyła Vaeczka. Nekromantka przebiła gardło pewnego już zwycięstwa łucznika swoim sztyletem i poczuła jak ulatujące zewsząd życie napędza ją. Latarenka zaświeciła się a Vaeczka poczuła niepokojącą moc ze środka wyspy. Widziała dwoje płonących oczu wpatrujących się prosto w nią. Nagle jej świat przesłonił...

Red, który wystrzelił linkę poza krawędź wyspy i napinając ciało szarpnął Owiala na wyspę. Gdy odskoczył razem z ogrodnikiem na środek wolnej przestrzeni ujął pistolety i wymierzył w centralny punkt lewitującej wyspy. Pociski pewnie poleciały w stronę kilkumetrowego modrema. Pierwsze dwa zniknęły w błysku gdy magiczna bariera złapała je na siebie. Pozostałe cztery wbiły się głęboko w pierś kolosa i odrzuciły go od bulwy, która teraz zaczęła pulsować szybko jasnym światłem.

Obok rannego Ravaela spadł nagle Inferno, który z impetem i furią uderzył w bok nacierającej fali. Już przy lądowaniu jego miecz strącił w przepaść trojkę łuczników, którzy strzelali do niego, gdy leciał. Magiczna bariera wytrzymała jednak.
Kawałki szkła raz po raz strzelały w zbita masę wrogów. nie trzeba było długo czekać by atakujących została już tylko piętnastka. Mesmer dotarł do rannego towarzysza w momencie jak impet atakujących miał zmieść Sylvari z powierzchni wyspy. Teraz jednak mieli naprzeciw siebie jeszcze wkurzonego popielca.

Fala docierała już to najbardziej wysuniętego punktu wyłomu. Marius dwoił się i troił by odbijać ciosy i nie pozwolić by przeciwnicy dostali się za plecy ich wątłej linii. Widział jak dwudziestka pozostałych przy życiu łuczników podnosi się i dobiera za cel poszczególnych członków drużyny. Dwóch mijających go już wojowników padło nagle z promieniami strzał sterczącymi z oczodołów. Tak samo dwójka rannych mordremów atakujących Varrusa i Jacka padła ze sterczącymi z szyi i pleców strzałami.
Cztery strzały pomknęły w stronę łuczników i posłały dwójkę w stronę przepaści.
Joy po wystrzeleniu ośmiu pocisków rzuciła się nagle w bok, gdy łucznicy odpowiedzieli ogniem.

Gdy wystrzelili pierwsza salve zobaczyli jak bariera Rejtana odchyla cała salwę na boki. Varrus i inferno widzieli jak strząły tuż przed ich pyskami odbijają się od magicznej bariery. Vaeczka i Zlata doświadczyły takiego samego cudu, gdy ich ciała zostały osłonięte przed nagłym ostrzałem. Rejtan zaczął głośniej oddychać gdy bariera odparła wszystkie strzały. Zasłona zamigotała i opadła.

Na członków Aiwe naciera pozostała przy życiu ósemka szermierzy. Trzech rzuca się na Mariusa i zasypuje go gradem ciosów zmuszając człowieka do cofnięcia się. Szestnastka łuczników wymierzyła prosto w stojących jak na tacy członków Leth mori Aiwe.

Gdy tylko wystrzelili to z nieba spadła Ravaela i wykorzystując praktycznie cała magiczna moc wytworzyła powietrzny wir, który osłonił członków bractwa. Juz góry widziała, ze nie jest ciekawie. Podobnie jak Rejtan kupiła bractwu nieco czasu.
Zwłaszcza, że niedaleko niej upadła Kaeiles, która wstając otoczyła się płomienna tarczą.

Obok wylądował Subortis. Jak tylko Ravaela wypruła się z magii i oklapła jak zwiędnięty kwiat zobaczył jak łucznicy pewni siebie znowu naciągają cięciwy. Nekromanta nie był na wyspie wystarczająco długo by pożywić się ulatującymi życiami. Skupił swoją moc by przymrozić wtogie jednostki do ziemi. Kolejna osoba kupiła Aiwe nieco czasu.

Aksumanun stała na klifie skąd bractwo skoczyło. Miała przygotowane swoje mantry. obecnie główne siły paktu docierały na klif i z przerażeniem patrzyło na to jak wygląda obecnie bitwa.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przypominała sobie przez kupioną chwilę wszystko co wie o eterycznych polach ochronnych, zwanych w księgach Ethereal field. Skupiła w sobie eter potrzebny do rzucenia ochronnej kopuły.

Wzięła mały rozbieg i śmiało skoczyła przed siebie, kierując swym ciałem tak, by wzbić się na kominie termalnym w stronę wyspy, na której wylądowało Aiwe. Gdyby nie okoliczności przyrody, bawiłaby się doskonale, już na szkoleniach pokochała ten sposób przemieszczania się w terenie. Jednak w tym momencie najważniejsze było wylądowanie i wsparcie wojowników magią. Na tym skupiła swoje wysiłki. Wybrała bezpieczne miejsce do lądowania, z dala od największego zamętu, by mieć jak najlepszy ogląd sytuacji. Usiadła miękko, wykonując serię wyuczonych czynności. Zrzuciła z ramion lotnie, stanęła pewnie na nogach, wyciągnęła broń i skupiła maksymalnie moc, by w odpowiednim momencie rzucić ochronną bańkę. Odszukała wzrokiem Inferno.
- Inferno! -krzyknęła co sił w płucach za drugim mesmerem. - Feedback? - wzdłuż jej ramion, dłoni i nadgarstków gromadziła się czysta magiczna energia.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kolejni towarzysze sprawnie lądowali
Łagodnie osiadając broni dobywali
I w wir okrutnej bitwy zaraz się rzucili.
Jeno Varrus odwrócił łeb, aczle w ów chwili
Oczom jego ogiennej obraz się objawił
Kaeiles leżącej. Tedy w okamgnieniu
Łsnącej broni swej dobył, toteż w przerażeniu
Łypać poczęli Gildii zbrojni adwersarze.
Kielekroć mrugnął który kąkolik, on w darze
Złożonym swojej lubej kule w nich posyłał.
Wypalając ołownych pocisków grad zrywał
Więzy zgoła roślinne sługów złego smoka.
Odbiła się płomienna tarcza z jego oka
Którą stawiła luba jego, tworząc okoł
Mający dać ochronę przed atakiem. Srogo
Spojrzał na resztę wrogów. Nagle zawirował
Czarny ów padulament, który obejmował
Ciało jego dość szczelnie. Zali można za nic
Mieć go, gdy w tych obrotach mierząc sztyletami
Ciosy zabójcze począł czynić, coby ranić
Móc z siłą jak największą? Skończył i obrócił
Się by na bitwę spojrzeć. Wrogowie rozpruci...
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Srebrnooka posłała Vaeczce szybkie, dziękujące spojrzenie, ale na większe podziękowania zwyczajnie nie było czasu. Jasnowłosa wyrwała z szyi mordrema swój sztylet i po raz kolejny szybko przesunęła spojrzeniem po wyspie, chcąc zorientować się, ile wrogów zostało i czy towarzysze sobie radzą. Nie wyglądało to najlepiej. Ravael i Marius byli ranni, a większość członków Aiwe powoli opuszczały siły, które pozwalały im korzystać z własnej magii i umiejętności. To był moment, w którym Zlata porzuciła rolę osoby atakującej. Postanowiła wesprzeć sojuszników jak tylko potrafiła, wykorzystując do tego magię druidów. Od początku nauki objęła w tej dziedzinie ścieżkę, która miała być wsparciem dla towarzyszy i głęboko wierzyła, że teraz nareszcie będzie w stanie odpowiednio ją użyć.
- Vaeczko, osłaniaj mnie - zwróciła się do kobiety, w pośpiechu kierując się w stronę centralnego punktu wyspy. Jej lekko rozłożone ramiona i głęboki oddech świadczył o tym, że kumuluje w sobie energię pochodzącą z natury. Dookoła kobiety zaczęły krążyć jasne pajęczyny uzewnętrzniającej się astralnej energii, które przyspieszały z każdą chwilą, pokrywając jej ciało niebieską poświatą przywodzącą na myśl rozgwieżdżone niebo. Jasne iskry, które krążyły dookoła Zlatej przypominały planety, jakby kobieta stała się nagle jednością z układem astralnym gwiazd. To była najsilniejsza forma magii Srebrnookiej.
Kobieta stała w centrum z rozchylonymi na bok rękoma i luźno rozłożonymi dłońmi. Przede wszystkim skoncentrowała się na Mariusie i Ravaelu. Mrucząc coś pod nosem, wykorzystała Wpływ Księżyca, by jego uzdrawiające światło opadło na rannych, dając im chociaż trochę ukojenia, dbając, by zapomnieli o bólu. Gdyby w ich okolicy znajdował się jakiś mordrem, światło powinno go ogłuszyć. Następnie skoncentrowała się na podniesieniu sił witalnych sojuszników, starając się otoczyć Odmładzającym Pływem jak najwięcej osób. Wiedziała, że to ją wyczerpie, ale zwróci siły towarzyszom. O to jej chodziło. Zamierzała utrzymywać Aiwe przy życiu kosztem własnych sił. Przecież, gdyby całkowicie opadła z wyczerpania, towarzysze ją zabiorą, prawda..?
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Cofnął się o pół kroku i ułamał sterczący z nogi promień strzały tak, by nie przeszkadzał za bardzo. Ból przez chwilę spowodował, ze pociemniało mu przed oczami. Czując wsparcie od Zlaty uśmiechnął się w duchu. Nie miał jeszcze siły atakować. Widząc Ravaelę cofnął się nieco w tył i zbierając siły chciał osłaniać elementalistkę pancerzem i ostrzem. Wiedział, ze nie jest sam. Czuł obecność małżonki za swoimi plecami, wiedział co musiała teraz czuć. To spowodowało, że gniewał się, na siebie, na tego cholernego smoka, na wszystkich przeciwników będących na wyspie. Delikatne czerwone wiązki energii zaczęły powoli oplatać jego ciało gdy szykował się by wpompować w ciało niemal cała dostępną moc, by móc działać.
Gdy nacierający szermierze dopadli do niego zasypał ich sam gradem potężnych ciosów. Noga bolała go dlatego starał się ja oszczędzać jak tylko mógł. Wyprowadził pierwsze cięcie pionowo od góry i jak tylko ostrze napotkało opór skręcił ramiona i tułów i ramiona by wyprowadzić pojedyncze cięcie na wysokości talii atakujących go przeciwników. Liczył na wsparcie od pozostałych.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Oczy zabłysły jej niebezpiecznym czerwonym blaskiem, gdy chwyciła kostur w ręce, wzrokiem szybko omiotła walczących towarzyszy zatrzymując go na dłuższą chwilę na swoim mężu, który zawzięcie pokonywał kolejnych przeciwników. Widząc rannego Mariusa i Rava, zapłonęła żywym ogniem. Płomienna tarcza, która ją jeszcze przed chwilą otaczała, nagle zniknęła, a cała jej postać osnuta była jakby lekką poświatą ognia, iskry tańczące na jej dłoniach ostrzegały przed zbliżaniem się do niej. Całą energię skupiła na łucznikach, wyciągnęła rękę w niebo i pełnym złości wzrokiem skumulowała nad nimi moc ognia. Skorupa zastygłej lawy, która pojawiła się nad głowami wrogów, przybrała kształt ostro zakończonego kła, we wnętrzu którego gotowała się lawa. Kieł wirował wokół własnej osi, a jego przeznaczeniem było po zetknięciu się z ziemią eksplodować w łuczników ogniem.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy odskoczyła unikając ataku strzelców rozejrzała się szybko i widząc co dzieje się z Mariusem krzykneła jak ranione wściekłe zwierze, a sygnet łowów przyspieszył jej ruchy. Ruszyła w jego pobliże szyjąc z łuku z niesamowita prędkością i siłą do atakujących lub celujących w nich najbliższych wrogów. Oczy jej pałały furią, a energia otaczała ją unosząc kamyczki i pył w nikłej czerwonawej poświacie.
Będąc blisko niego i Ravaeli z impetem uklękła na kolano i położyła dłoń na skale obok skupiając całą moc jaką w sobie czuła by natura odpowiedział na jej prośbę. Czuła jak moc wyrywa się z niej jak przemawiają do niej prądy energii niedostrzegalnej gołym okiem.
Poczuła, że to co robi Zlata w jakiś sposób przemawia do niej i że jej ciało też chce stać się przekaźnikiem takiej właśnie energii, lecz umysł jeszcze nie rozumiał... Nie potrafiła kontrolować tego co czuła. Zamiast tego poprosiła Ducha Skał by wsparł ich swoją obecnością. By wspomógł ochronę towarzyszy... a gdy spełni jej prośbę by odchodząc unieruchomił wszelkie ruchy przeciwników stąpających po tym kawałku latającej skalnej wyspy.
Widziała co dzieje się z Mariusem.
Zacisnęła zęby wiedząc co może się stać lecz odegnała samolubne myśli.
Poza miłością do męża był jeszcze obowiązek wobec Tyrii. A także myśl o pozostałych członkach tej grupy, ich przyjaciołach...
Tu trzeba było działania jak kolektyw, a nie myślenia o jednostkach.
Zacisnęła dłoń na łęczysku swej Krabowej Bestyjki, a drugą niedostrzegalnym ruchem aktywowała amulet mylący jej ruchy. Była gotowa osłaniać każdego z pozostałych jeśli trzeba w zwarciu, topór i miecz u pasa gotowe były na dobycie ich w śmiertelnym tańcu.
aiwe_database

Re: Mordremoth - Leże Smoka!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Jack nie miał już kul w magazynku, a ranni i wściekli z bólu przeciwnicy nacierali na niego i Varrusa. Odskoczył by mieć czas na wyprowadzenie precyzyjnego ciosu w jednego z wrogów, gdy nagle obaj mordremi padli martwi od strzał wystrzelonych przez Joy. Podziękowałby za pomoc, ale nie było na to czasu. Reszta łuczników ciągle stała na nogach i byli gotowi posłać kolejną salwę śmiercionośnych strzał w stronę awijczyków. -Ci łucznicy będą sprawiać kłopoty. Muszę ich czymś zająć, żeby kupić trochę czasu pozostałym. - pomyślał Jack, a następnie przeładował swój pistolet i wyjął z z plecaka drugą zagwozdkę. Używając kroku cienia zbliżył się najbliżej jak był to tylko możliwe i rzucił ładunek w sam środek formacji wroga, po czym używając tej samej techniki wrócił na miejsce, z którego się przeniósł.
Dostrzegł, że Marius na przodzie jest atakowany przez trójkę szermierzy. Na wszelki wypadek postanowił go ubezpieczać, więc podbiegł kawałek w jego stronę. Nie chciał plątać mu się pod nogami, ponieważ sam mógłby zostać przypadkowo zraniony przez sojusznika, dlatego ustawił się lekko z boku i wyjął komplet noży do rzucania. W razie potrzeby był gotów posłać w stronę atakujących Mariusa dziesięć ostrzy. To samo był w stanie zrobić z innymi mordremami, gdyby zagrażali jego własnemu bezpieczeństwu.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 3 gości