Celne oko, sprawna ręką, analityczny umysł czy szybkość podejmowania decyzji to ich wyróżniało na tle wrogów.
Zaprawieni w boju nie okazywali litości czy współczucia, tutaj nie było czasu na pytania, tutaj trzeba było działać.
Thorin widząc przed sobą szponiastorękiego, nie czekał aż ten rozpruje mu szyję, czując już końcówki ostrzy na swoim gardle działał szybko.
Odskoczył, utrzymując równowagę rozłożył nogi balansując ciężarem ciała i rozkładając go w zależności od ruchów łódki, kostur nekromanty wylądował na froncie, trzymany pewną ręką przez którą przepłynęła ciemna moc mężczyzny. Umieszczone na szczycie kryształy rozbłysły gdy ciemna jak noc wiązka energii uderzyła w szarżującego właśnie wroga, już pazury witały się z obliczem Thorina, gdy nagle opadły, przeciwnik leżał bez ducha.
Warden nieświadom walki za jego plecami skupił się na Kalu, widział jak elementalista wypływa i kieruje się w stronę łodzi, ciągnąc za sobą goniących go przeciwników. Egzekutor nie czekał, wychylił się za burtę, ściskając w jednej dłoni "Łzę Dwayny", a drugą, jaśniejącą błękitnym blaskiem, wyciągnął i palcami dotknął tafli wody. Moc strażnika zajaśniała i powoli przesuwała się w stronę wrogów, skutecznie blokując ich ruchy, dzięki temu Kal szybko dotarł do łódki i zmachany wdrapał się do środka powodując przechylenie łodzi na prawą burtę, na szczęście nie skończyło się to katastrofą dla dwójki awijczyków, gdyż ich koordynacja ruchowa była na najwyższym poziomie.
Po minie Kala można było wywnioskować, że nie jest zadowolony z całego zajścia, a obolałe nogi dają mu się we znaki i chociaż usta zaciskały się zduszając słowa, to oczy iskrzyły się w gniewie.
Dwójka szponiaków, zatrzymywanych przez magiczną falę Wardena zaczęła powoli zbliżać się do łódki, tak samo jak pozostała dwójka, która porozcinała stopujących je Kraity.
Tymczasem na brzegu Davros z Khutefem zmagali się ze swoimi przywołańcami. Bezmyślne stworzenia nie potrafiły analizować sytuacji tak jak awijczycy dlatego, niczym zaprogramowane do zabijania stworzenia, rzucili się na dwójkę nekromantów, a ich pazury rozrywały skalistą ziemię gdy te wbijały się w nią z piskiem.
Davros cały czas miał na uwadze przeciwnika znajdującego się ze jego plecami, dlatego gdy tylko skutecznie pozbawił życia pierwszego atakującego odwrócił się, uniósł ponownie swój miecz i czekał na odpowiedni moment, który przyszedł zaledwie kilka sekund potem. Ręka popielca zrobiła pewne cięcie, dekapitacja nastąpiła szybko i sprawnie, korpus opadł bezwładnie na ziemie.
Khutef w niczym nie ustępował Davrosowi, on również szybko i sprawnie zlikwidował swojego przeciwnika jak na kata przystało, przecinając ostrzem brzuch wroga.
Niedalej jak kilka metrów za nekromantami miała miejsce potyczka między Respectą, Venturingiem, a kościanogłowym wielkoludem z siedzącą mu na ramieniu poskręcaną osobą.
Popielka po ciosie wydobyła ze swojego gardła ryk bólu i wściekłości, jej uniesione wargi pokazywały białe jak śnieg zębiska, a oczy z wrogością śledziły kolejne ruchy przeciwnika. Chociaż bark rwał Panią porucznik jak cholera, to ta pomimo cierpienia wykazała się czystością umysłu w kolejnych swoich posunięciach. Widząc kątem oka poczynania Venturinga Respecta spojrzała na swój miecz wbity w bezwładną kościaną rękę, analiza kolejnych ruchów odbyła sie w trybie ekspresowym, między przeturlaniem się pod właśnie upadającą nogą, a wyskoczeniem by chwycić za rękojeść oręża.
Koordynacja ataków dwójki awijczyków była iście mistrzowska Venturing, który w tym starciu chciał zabłysnąć pomysłowością oraz inteligencją, skupił się na nodze stabilnie stojącej na ziemi, unikając ostrza kosy podskoczył, dobył miecza i z iście chirurgiczną precyzją zrobił cięcie, wkładając w nie całą swoją siłę.
Ostrze weszło w kość, która z charakterystycznym trzaskiem, pękła, masa kolosa oraz uniesiona noga spowodowała, że runął on na ziemię jak długi przygniatając Venturinga, łowca poczuł jak kości przeciwnika wbijają go w ziemię.
Respecta poczuła w łapie oręż, szarpnęła robiąc piruet niczym primabalerina i to ją uratowało przed kolejnymi ranami. Szybko opadająca ręka oraz mocny chwyt popielki spowodował, że broń została jej w łapie, a ona stabilnie stała nad powalonym przeciwnikiem.
Nie dalej jak parę metrów od powalonego kolosa Bavett wsadzając dłoń do torby stwierdziła, że brakuje w niej potrzebnych magazynków, na twarzy kobiety widać było niezadowolenie.
Nassan natomiast znalazł wodę, która szybko i ochoczo napełniał piersiówkę za każdym razem popijając nadrabiając w ten sposób utracone procenty. Z każdym kolejnym łykiem ręce popielca przestawały drżeć, aż finalnie wyprostował się będąc gotowym do działania.
Stojący nad Nassanem Nirs niczym posąg wpatrywał się w przestrzeń, lecz ukryte pod kapturem oczy, czujnie obserwowały sytuację na brzegu, gdzie para jego klonów walczyła z przeciwnikami i właśnie kończyła ich „żywoty”.
Tymczasem Złata zajęła się Yoxers, gdy zobaczyła, że asura otwarła oczy, wyraz ulgi wyrysował się na jej twarz, lecz jednocześnie wzrok pierwszej strzały aiwe spoczął na pojawiającym się cieniu. Egzekutorka nie dała sobie chwili na przemyślenia, chwyciła Yoxers i przeturlała się unikając tym samym niebezpieczeństwa, które zostało zażegane przez Penturię,
Dziewczyna, widząc pojawiającego się za plecami Złatej przeciwnika, działała, jej ciało rozpłynęło się w powietrzu, pozostawiając tylko cienistą powłokę, a ona sama pojawiła się niczym duch tuż za wrogiem, w kilka sekund wbiła w czaszkę przeciwnika miecz i unieruchomiła mu rękę, z której wypadł jeszcze chwilę temu unoszący się miecz, a następnie by mieć pewność, że przeciwnik nie powstanie i nie będzie zagrażał jej przyjaciołom, odskoczyła i celując w głowę ożywieńca, pozbawiła go definitywnie życia.
Złata i Yoxers były całe, asurka z wdzięcznością spojrzała na egzekutorkę i zgodnie z jej poprzednimi słowami wycofała się w bezpieczne miejsce.