Pradawna Uraza: Bitwa!

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Słońce prażyło go po bladej skórze, która nie mogła się opalić. Westchnął i czuł, że wkrótce musi się czymś nasmarować lub odnaleźć cień, a w dodatku czegoś się napić i odświeżyć. Pustynia była dla niego piękna, ale zarówno niebezpieczna, co dawało o sobie znać bardzo dobrze. Pancerz mimo wszystko nie nadawał się na te godziny pracy - jeszcze wiele przed nimi było, musiał zmienić swój ubiór na bardziej przewiewny, zaś przebrać się, gdy nastąpi potrzeba. Widok upadłych z przemęczenia istot utwierdził go tym bardziej w tym przekonaniu, zaś Słoneczne Włócznie już dobitnie dały mu to do zrozumienia. Miał już ruszać ku odpoczynku, lecz gdy już się zbierał poczuł coś nietypowego. Coś, czego nie mógł zapomnieć - spaczenie. Jedynie golemy pracowały w najbliższym otoczeniu, z początku za bardzo nie wiedział co się stało, słyszał wiercenie, lecz w tym miejscu nie było to czymś nadnaturalnym. Hałas oraz wszędobylskie zapracowanie mogło sprawić, że Warden zapewne by zignorował dziwne dźwięki - lecz nie sygnał Łzy Dwayny. Szuka Respecty, gdy ją już znajduje po jakimś czasie, wtedy mówi nieco głośniej by Popielka mogła usłyszeć. - Respecto! Golem trafił w coś spaczonego, nie podoba mi się to. Łza Dwayny wręcz się dynamicznie uaktywniła, trzeba coś z tym zrobić jak najszybciej. Pogoda też nam nie sprzyja. Uważaj tylko, bo może to być niebezpieczne - Przekazał Popielce informacje, podkreślając problem. Póki nie zostanie wezwany to wolał nie mieszać się w sprawy spaczenia Brandowego - ze względu na to, że nie był umysłem ścisłym w tajnikach technologiczno-magicznych, a jego obecność mogłaby tylko zawadzać. Postanowił zatem po poinformowaniu udać się na spoczynek, czując, że długo tak nie pociągnie...

Warden wkrótce po poinformowaniu Respecty udał się na spoczynek. Poszedł do posterunku medycznego Ereltany i tam postanowił poszukać jakiegoś kremu na skórę, czując, że zbyt długi kontakt ze słońcem może się stać dla niego krytyczny. Gdy szukał wśród personelu jakiegoś kremu, który mógł mu zapewnić ochronę od promieniowania słonecznego, spoglądał pod osłoną cienia na najbliższe otoczenie - widział ogromne zaangażowanie wszystkich, którzy tu pracują. Przez moment widocznie zapatrzył się, może się zamyślił? Może przez jego myśl przechodziły przebłyski przygotowań do bitwy na ziemiach Orriańskich? Być może co innego... Szybko odrzucił myśli, nie mógł zwlekać. Jeśli udało mu się odnaleźć jakąś maść przeciwsłoneczną - to wziął ją. W międzyczasie porozmawiał z Kaeiles, gdy ta go złapała nieopodal kuchni.

Wkrótce po tym poszedł do kuchni u Tin, skorzystał z zasobów wodnych nawadniając się. Cały spocony westchnął i poprosił o część racji żywnościowych w kuchni, zgodnie z odpowiednim przydziałem na człowieka - wiedział, że tutaj nikt za bardzo nie będzie patrzeć na to kim się jest z rangi, byli w środku operacji głównie organizowanej przez Pakt, więc miał świadomość tego faktu. Zrobiwszy sobie przerwę, zasiadł w cieniu i zaczął jeść powoli lekkostrawne pożywienie, popijając chłodną przyjemną dla organizmu wodą. W kuchni poprosił również o szczyptę soli, pamiętając jeszcze lekcje Mariusa. Zgodnie z zaleceniem spożył jej niewielką ilość, by organizm zachował jak najlepszą hydrację...

Po posiłku minęły kolejne długie minuty. Westchnął czując jak słońce coraz bardziej dokucza, postanowił pójść na zaplecze dla Bractwa i przebrać się w lekki przewiewny ubiór. Czując, że jego ciało nie jest w najlepszym stanie higienicznym, to korzystając z chwili przerwy poszedł w ustronne dosyć miejsce - choć o takie zapewne było trudno. Nie chciał przesadzać z wodą, zatem wziął przydział wiadra chłodnej wody. Poszedł w ustronne prywatne miejsce, obmył sobie stopy, nogi, tors, ręce, pachy oraz głowę. Rzecz jasna wytarł się, no i jeśli posiadał maść na słońce - zaczął się nią smarować, by słońce nie było mu zbyt wielkim wrogiem. Gdy już skończył się odświeżać, czuł, że już korzysta zbyt dużo czasu na opieprzanie się. Wziął białą chustę na głowę oraz zawiązał sobie, by chronić się przed udarem. Czując, że dobrze się przygotował się w przewiewnych ubraniu, udał się zatem dalej by rzucić okiem na upadłych żołnierzy w punkcie medycznym...

Miał nadzieję, że Strażnicy Bractwa, którzy zasłabli nie opadną w swym duchu walki i działania. Odwiedził zatem tych poszkodowanych oraz krótką rozmową z nimi - jeśli oczywiście byli w stanie do rozmów i został dopuszczony do tego przez medyków. Miał świadomość, że w placówce może być ogromny ruch ze względu na ciężki klimat.

Chciał pokazać im, że każdy żołnierz, niezależnie czy Paktu, czy Bractwa Aiwe - liczył się. Próbował zapamiętać twarze, imiona oraz przeszłość każdego z biorących udział w operacji. Poczuł się zupełnie jak za starych czasów, błogosławił słowem Dwayny tych, co szukali pomocy boskiej. Pokrzepiał słowami odwagi, tych co czuli w sercu lęk. Wysłuchiwał również i tych, co chcieli zostać wysłuchani. Jako Strażnik wiedział, jak ważna jest wiara oraz spokój, zatem poświęcił większość swego czasu wewnątrz placówki medycznej, by każdy miał dobre morale.

Również by okazać się bardziej przydatnym, a nie tylko i wyłącznie jakimś pachołem, to słuchał się zaleceń medyków oraz pomagał tym, którzy wymagali pomocy - nie pchał się jednak do zbyt skomplikowanych prac - nie był z niego żaden doktor czy medyk. Robił jedynie to, w czym miał jakieś pojęcie - pierwsza pomoc oraz sumienne słuchanie instrukcji bardziej doświadczonych od siebie. W wolnych chwilach od czasu do czasu wypatrywał wzrokiem swojej żony, Kaeiles, zastanawiając się, co ona teraz porabia...

~Takim sposobem Warden spędza kolejne godziny...
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

– To miejsce zostało wyznaczone dla wierzchowców kilka dni temu, dzięki naszym zwiadowcom. Nie znajduje się na drodze, a z jednej strony chronią je skały, dzięki czemu nie musimy marnować czasu na budowę dodatkowych zabezpieczeń. Możemy przenieść je na miejsce przed skały, ale to po pierwsze strata czasu, a po drugie przymus do wysiłku. Nim nadleci smok, większość osób padnie z wycieńczenia ze względu na ten brak dogrania i dostarczenia nam planu Paktu. Ponadto, wybaczy pani, ale te magiczne znaki to jedynie rysunki, gdy nie są aktywowane magią – powiedziała w stronę Sierżant. Podobnie jak Sattraniel, nie widziała sensu, aby wierzchowce znajdowały się w innym miejscu. Musiały być przy punkcie odwrotu, stąd Złata widziała jedynie jedno inne, ale gorsze wyjście, które zaznaczyła na *mapie na wypadek, gdyby pani Sierżant Muszępomarudzićipokazawładzę upierała się w swoim zdaniu. Srebrnooka nie widziała powodu, dla którego wszyscy powinni stawać na głowie, żeby zmieniać plany, ale jednocześnie nie chciała wchodzić w zaplanowane działania Paktu. Z drugiej strony nikt nie powiedział, że Awijski oddział będzie jedynie pod komendą, dlatego dziwiła się, że ktoś chodził i dyrygował.
Dwóch strażników, których pomagało przy miejscu z wierzchowcami dostało od Złatej manierki z wodą. Poprosiła ich również, by wypoczęli w cieniu i za dwie godziny udali się na obiad, żeby zregenerowali swoje siły.
– Dlugouchy, Neshko. Przyniosę wam wodę i coś do przekąszenia. Pamiętajcie, żeby za jakiś czas zrobić przerwę na obiad – powiedziała. Oddaliła się od terenu, gdzie przebywały wierzchowce, by wrócić tam z manierkami z wodą i solą oraz pojemnikiem z oliwkami i kawałkami suszonego mięsa. Zostawiła im prowiant w cieniu.
Wykorzystując osłonę stworzoną przez Satta, pomagała przy raptorach, czyli tam, gdzie mogła się przydać. Wraz z Neshką napoiła wierzchowce oraz rozdała im obiad. Gdy skończyła, przysiadła na chwilę.
– Teraz jest najgorsze słońce. Trzeba się oszczędzać. – Sapnęła cicho, umoczyła chustę w wodzie i przetarła swój kark, po czym otuliła materiałem głowę i połowę twarzy. Zrobiła krótką przerwę, ale cały czas była w pobliżu raptorów, żeby w razie konieczności załagodzić ich nerwy swoją magią. O ile zadecydowano o przeniesieniu, pomagała i przy tym.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Iovina jęknęła z rozpaczą, gdy zobaczyła stan swojego bielusiego futerka, które teraz miało odcień ziemi. Jako, że poczuła rosnące zmęczenie, postanowiła, że to najlepszy czas, by wypocząć. Chcąc uniknąć prażącego, popołudniowego słońca, poszła usiąść pod osłoną, napić się i zjeść to, co oferowała kuchnia polowa. Zamierzała odpoczywać do momentu, w którym poczułaby się gotowa do dalszej pracy i oczywiście cały czas rozpaczała nad brudem na swoim futrze.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Ian czując się coraz gorzej rozejrzałby się dookoła. Spojrzałby na padających i przemęczonych strażników, po czym zarządziłby przerwę. Nakazałby strażnikom się nawodnić, odpocząć i najeść. Również sam postanowiłby udać się do kuchni polowej, gdzie poprosiłby o wodę i starałby się znaleźć cień.
Następnym krokiem Norna byłoby przeczekanie najgorszego upału. Uzupełniłby zapasy wody z solami mineralnymi i sokiem z cytrusów do manierki, po czym udałby się do na zaplecze. Zrzuciłby z siebie pancerz i poprosiłby o wydanie czegoś przeciwbólowego. Następnie zadbałby o kwestię higieny biorąc krótką, szybką kąpiel, a w zasadzie ochlapałby się wodą z wiadra. Po kąpieli przetarłby się czystą szmatą z plecaka, a drugą zostawiłby Sigmie.
Postanowiłby później w cieniu przeczekać ból głowy, a jeśli pęcherz czy jelita domagałyby się wypróżnienia odszedłby do wygódki o ile takowa była, a jeśli nie to oddaliłby się i upewniając się, że miejsce jest bezpieczne opróżniłby pęcherz, lub uprzednio wykopałby dołek by opróżnić jelita. Jeśli poczułby potrzebę wypróżnienia się, to uprzednio zabrałby ze sobą rolkę papieru. Nawet jeśli wygódki byłby przygotowane to i tak poszedłby z papierem z awijskiego składu, żeby nie trafić na sytuacje, w której mogłoby go brakować.
Następnie wraz z Sigma postanowiłby znaleźć miejsce, w którym bezpiecznie i z dala od prac będą mogli odpocząć w cieniu.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sigma czując się gorzej i słysząc zarządzoną przez Iana przerwę skorzystała z niej. Na początek chciała udać się po przydział wody z sokiem z cytrusów i solami mineralnymi żeby uzupełnić płyny, a następnie przegryźć, cokolwiek mogła dostać w polowej kuchni Tin. Wiedząc, że ma odporny żołądek na niekoniecznie dobre produkty celowo zajęłaby się tymi, które potencjalnie mogłyby zepsuć się najszybciej. Następnie poszłaby z Ianem na awijskie zaplecze gdzie również zdjęłaby z siebie pancerz i zadbałaby o higienę. Również poprosiłaby o cokolwiek, co pomogłoby jej uśmierzyć ból głowy.
Jeśli potrzebowałaby skorzystać z wygódki to skorzystałaby z niej, a jeśli takowych nie było postawionych przez pakt, to rozwiązaniem Iana udałaby się w bezpieczne, ustronne miejsce gdzie zaspokoiłaby potrzeby fizjologiczne zabierając uprzednio jak i Ian rolkę papieru.
Następnie wraz z Ianem postanowiłaby znaleźć miejsce, w którym bezpiecznie i z dala od prac będą mogli odpocząć w cieniu.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Xerion wraz z oddziałem zająłby się najpierw zebraniem sprzętu, a następnie udał się zgodnie z rozkazami na prawą flankę sztabu, żeby zapewnić wsparcie i wykonać prace, do których zostanie przydzielony wraz z czwórką szeptów. On, jak i jego ludzie dbaliby o nawodnienie, czekając na wydanie posiłku. Sprzęt odłożyliby w bezpiecznym miejscu i zapamiętaliby miejsce składowania. Wyznaczone prace wykonywaliby z zachowaniem ostrożności żeby nie zasłabnąć i nie przemęczyć się.
W międzyczasie Xerion postarałby się odszukać sierżant.
- W takim razie skoro punkt strzelecki został zasłonięty, gdzie teraz możemy się rozlokować żeby zapewnić wsparcie snajperskie z bezpiecznej odległości? - Zapytał. – Broń przystosowana jest do pocisków, które normalnie uszkadzają popielcze czołgi, więc myślę, że z kryształowymi pomiotami będą sobie dobrze radzić. – Oznajmił.
Kiedy uzyskałby odpowiedź wróciłby podzielić się informacją z oddziałem, a zmęczenie czy nieznośny upał przeczekaliby w cieniu, starając się zadbać o nawodnienie, zaspokojenie głodu, czy jeśli wymagały tego okoliczności to potrzeb fizjologicznych.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zgodnie z zarządzeniem Iana 13 pracujących strażników miałoby zrobić sobie przerwę by zadbać o nawodnienie się, nasycić i wypocząć w cieniu, z dala od palącego słońca. Pięcioro było w lazarecie pod opieką medyków. Ostatnia dwójka dostosowałaby się do instrukcji radnej, której pomagali w przygotowaniu miejsca dla wierzchowców.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy poczuła się gorzej, pierwsze, co zrobiła, to rozpięła hełm na obie jego części w gotowości na to, że bez niego może poczuć uderzenie ciepła z zewnątrz. Sprawdziła, czy zapięcia miedzy elementami i w filtry są szczelne, by móc zanotować, czy remont będzie potrzebny, czy nie. Niezależnie od efektu, przypięła te dwa fragmenty do zaczepów przy pasie i sięgnęła po manierkę. Odkręciła ją, wypiła kilka sporych łyków, po czym zakręciła i odłożyła na miejsce. Nie miała zamiaru opijać się na raz, nawet, jeśli oznaczało, że nie zaspokoi całego pragnienia na raz. Miała zamiar popijać co jakiś czas mniejszymi partiami, starając się ograniczyć zużycie zapasu wody
- Nie wiem, czy możemy coś z tym zrobić. Na razie niech nikt nie dotyka się do tego golema, nawet za blisko nie podchodzi, a ja będę wymyślać. Eh. - Odpowiedziała Wardenowi. Po tym miała zamiar zaczepić kogoś ze strażników i dać mu zadanie posłanie po kogoś z obeznanych w działaniu w tym miejscu Paktowiczy, który mógłby pomóc w naprawie albo utylizacji golema.
W oczekiwaniu na przybycie speca sięgnęłaby po terminal swojego żyro i dała mu komendę bezdotykowej dezaktywacji pokrytego spaczeniem golema.
- Ty też tam nie podchodzisz. - Wskazała pazurem na swojego skoczka - Schowaj się gdzieś w cieniu, ale tak, żebym cię widziała - Ciężko było mieć nadzieję, że zwierze wszystko zrozumie, dlatego podprowadziła go za wodze na jakieś bezpieczne, zacienione miejsce i uwiązała go do najbliższego możliwego miejsca, jakiegoś kawałka suchego drzewa lub czegoś w tym stylu.
Następnie, po upewnieniu się, że nikt z pracujących w tym miejscu nie będzie dotykał się do pokrytego spaczeniem golema, poszła do jadalni uzupełnić utraconą w trakcie pracy energię. Wypełniła tam manierkę i wróciła do pracy. Najpierw dokonała szybkich napraw hełmu, o ile było to potrzebne, żeby mogła go ponownie przywdziać i chronić się przy jego pomocy przed warunkami zewnętrznymi. Jeśli jednak nadal czuła się źle, to udała się do punktu medycznego.
Jeśli było z ną dobrze, to zabrałaby wyrzutnię i amunicję na przygotowane stanowisko. Rozstawiłaby ją tam na podstawie, na której nawet przypominał moździerz. Ustawiła ją na niedużym wzniesieniu na nasypie, a skrzynie z amunicją ułożyła pod wzniesieniem, rozłożyła w kilku miejscach, by całość nie była ze sobą w bezpośrednim kontakcie. Skalibrowała przyrządy celownicze tak, by już celować ponad wabikiem na smoka i przygotowała detonator na przewodzie. Zostawiła go na jednej skrzyni z amunicją. Wszystko tak, by umożliwić ostrzał zza zasłony bez wychylania się na niebezpieczeństwo.
Jeśli ponownie poczuła się gorzej, to przerwałaby pracę na załatwienie swoich wszelkich potrzeb, by po tym móc do niej wrócić.
Jeśli przez ten czas nie przyszedł nikt z pomocą w sprawie golema, to jeśli czuła się dość na siłach, to wzięła łom i uaktywniła tryb polowy w kombinezonie, by wygenerować nad swoim ciałem niewidoczną osłonę, ze świadomością tego, że za aktywację i dezaktywacje zapłaci przynajmniej kilkunastoma minutami działania tego trybu. Podeszła do golema i na próbę, uderzyła łomem w kryształy spaczenia. Jeśli spaczenie nie przenosiło się na osłonę pancerza i narzędzie, to kontynuowała łupanie aż do momentu wyzwolenia skorupy golema. Natomiast w przypadku przeniesienia się kryształu na łom, wyrzuciłaby go od razu pod skorupę maszyny. Jeśli przeniosło się aż na jej kombinezon, to go zgasiła, żeby kryształy spadły na ziemię nie mając już oparcia o niewidoczną, inżynieryjną osłonę.
W przypadku powodzenia w wyzwoleniu golema z kamienia, upewniłaby się, że jego rdzeń jest nietknięty. Jeśli był sprawny, to go aktywowała i odesłała do punktu serwisowego. Po uratowaniu jego kończyny i ją by zaniosła w tamto miejsce.
Po skończonej pracy, zgasiłaby kombinezon.
Jeśli nie mogła rozłupać kryształu z powodu jego przenoszenia się lub twardości i nikt z Paktu na pomoc nie przybył, to poszła po jedną z rakiet której głowica była wypełniona specyfikiem mającym zmieniać strukturę kryształu. Zabrałaby zbiornik z cieczą i wylała go na golema, poczekała, aż kryształ zostanie osłabiony i wtedy aktywowałaby golema i nakazała mu próbować się poruszać aż do momentu, gdy cała pokrywa ze spaczenia z niego spadnie. W tym procesie, próbowałaby go wspomagać uderzając jakiś tępym narzędziem w pozostałe fragmenty pokryte kryształem. Jednak jeśli rdzeń był uszkodzony, w ogóle go nie aktywowała.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

-Skoro to stanowi problem, zajmę się tym.
Westchnęła nie bardzo rozumiejąc dlaczego komuś może przeszkadzać zapach starych jajek, nie mniej przykryła pokrywkami słoiki, by jednak tak nie śmierdzało, ale ich nie zakręciła. Chciałą by szczury mimo wszystko mogły łatwo wyjść unosząc pokrywki.

Razem z Ulfarem i Ingredem zwrócila uwagę na nieprzytomnych starżników, niosąc im manierki z wodą i okładając wilgotnymi kompreasmi czoła. Tych w gorszym stanie Nornowie przensili pod dach namiotu punktu medycznego. Erel sprawdzała każdy przypadek z osobna, czy nie jest to coś innego niż odwodnienie.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zamrugała kilkukrotnie po czym na chwilę zamknęła oczy, przyłożyła dłoń do ust czując rewolucję i szybko zaczęła przełykać ślinę. Szybkim krokiem skierowała się do namiotu medycznego by poszukać elekrtolitów. Machnęła na szybko w stronę Erel i poprosiła krzątające się pomocnice o wodę. Jak tylko Zagoniona pomocnica pokazała jej ruchem głowy miejsce z wodą nabrała odrobinę i zaczęła pić małymi łyczkami. Jednak żołądek dalej nie pozwalał, jej o sobie zapomnieć. Przełykając dalej szybko poprosiła o wazelinę i gazę, którą zmoczyła w wodzie. PO wyjściu z namiotu skierowała się na stronę, gdy jej żołądek się uspokoił, mokrą szmatką wytarła twarz i usta, które następnie posmarowała wazeliną. Odetchnęła czując, że żołądek trochę się uspokoił, lecz wtedy usłyszała żałosne burczenie, spojrzała na swój brzuch i cmoknęła kącikiem ust. Poczekała jeszcze chwilkę w zacienionym miejscu czy faktycznie wyrzuciła z siebie już wszystko co w nim zalegało po czym skierowała kroki w stronę namiotu Tin.
- Witaj Tin - uśmiechnęła się nieco blado - a myślałam, że ta pogoda akurat mnie nie da się aż tak we znaki - schowała się w cieniu - każdy coś robi, szykuje, uwija się jak w ukropie, a ja zbieram ciepło by potem wybuchnąć jak bombka - zażartowała i oblizała usta czując jak jej zasycha w gardle, do tego po namiocie rozległ się odgłos niezadowolonego brzucha - muszę się wzmocnić, straciłam sporo płynów - wyjaśniła - ty będziesz wiedziała co najlepiej zjeść by nadrobić mikroelementy, no i coś lekkostrawnego, wymioty źle wpływają na wnętrze
Wszystko co pokazała i dała jej Tin do zjedzenia i picia spożywała ostrożnie i powoli, by nie obciążać brzucha za bardzo.
Obserwowała wzorkiem to co się działo na placu, szukając też swojego męża, jak tylko go zauważyła skinęła asurce z wdzięcznością głową po czym udała się do niego zabierając ze sobą bukłak z wodą , oraz parę przekąsek na kolejne godziny, nie zapomniała tez maznąć ust mazią.
- Cześć kochanie chodźmy schować się w cieniu chociaż przez chwilę, nim znów pójdziesz do Respecty, widziałam jakieś poruszenie na placu coś się stało ? - odeszła wraz z Wardenem pod rozstawiony namiot
Po wysłuchaniu słów o zemdlałych strażnikach pocałowała męża i objęła go jedną ręką, a na jej twarzy widniała troska
- Wiesz co idę do Mariusa, może tam się przydam - pogładziła policzek męża zostawiając na jego ciele wazelinowy ślad, a sama zawijając włosy oraz głowę w turban udała się do umocnień.
Obrzuciła wzrokiem fosę
- Przydam się jeszcze ?, mogę ją pogłębić i rozszerzyć nie powinno mi to sprawić problemu, a magii nie zużyje za wiele - spytała Kuzyna - poza tym utwardzę trochę teren przy wzmocnieniach by były one stabilniejsze. - tak jak powiedziała tak zrobiła, przyłożyła dłoń do spieczonej, suchej ziemi i zaczęła utwardzać fortyfikacje, tak by były stabilniejsze. Od czasu do czasu sięgała po bukłak by się nie odwodnić oraz smarowała usta by jej nie popękały.
Od tin wzięła też garść orzechów oraz owoców, które od czasu do czasu wrzucała do ust.
Gdy tylko czuła, że słońce nagrzewa jej turban oraz ciało oddalała się, by odpocząć i skryć się w cieniu.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Nekromanta pracował przy okopach i starał się wytrzymać jak najdłużej na słońcu. Uderzając kilofem starał się robić to synchronicznie i w równych odstępach. Heksagon miał dwie manierki z wodą, jedną owinął w szczelny materiał i zakopał pod ziemią w znanym sobie miejscu by woda się nie zagotowała, drugą manierkę zaś miał przywiązaną do pasa i regularnie brał z niej dwa łyki. Starał się robić wszystko tak by zaoszczędzić jak najwięcej energii na dwie walki, tą która ma nadejść i tą którą toczy każdy walcząc z wycieńczeniem i słońcem.
Niestety w pełnym słońcu pancerz który miał go ochraniać przed cisami wroga stał się dla niego źródłem cierpienia. Cym prędzej zdjął z siebie korpus który wchłonął tyle potu że przestał przepuszczać powietrze i sprawiając że Grymuar zaczynał powoli się w nim dusić. Kiedy już zdjął zbroję poczuł jak gdyby zrzucał z siebie ogromny ciężar którym była ciężka od potu zbroja i czuł jak wracają mu siły, uwiązał z tyłu głowy mokre od potu długie włosy i wrócił do pracy. Ulga nie trwała jednak zbyt długo, szybko zaczęło mu doskwierać słońce coraz bardziej odciskające swoje piętno na jego brudnej od ziemi i kurzu skórze a przypasanej manierce nie została ani kropla.
Nekromanta nie miał wyboru, starał się kopać tak długo jak tylko mógł jednak coraz bardziej czół jak opada z sił. Wykopał więc z ziemi drugą manierkę i wypił z niej parę łyków, woda była chłodna jednak nie mógł sobie pozwolić na zbyt dużo. W tym momencie jeden z robotników pracujących obok niego upadł i zaczął kaszleć. Grymuar podszedł do niego -hej, wszystko w porządku? -zmęczony robotnik nie mógł odpowiedzieć, był odwodniony i pył zaczął się osadzać w gardle uniemożliwiając oddychanie, zaczął się dusić. Nekromanta nie zastanawiając się długo dał mu manierkę -masz wypij trochę, to powinno pomóc -robotnik momentalnie wyrwał nekromancie manierkę i wyżłopał wszystko nic mu nie zostawiając po czym zemdlał.
Zdenerwowany Grymuar wiedział że teraz będzie musiał przerwać pracę, wrócić i uzupełnić manierki gdyż bez wody długo nie pociągnie, jednak sumienie nie pozwalało mu zostawić robotnika. Wkrótce pozbierał swoje rzeczy oraz wziął nieprzytomnego na ręce po czym zaniósł go do punktu medycznego, gdzie go zostawił a z stamtąd poszedł po swój przydział wody. Kiedy już napełnił manierki wodą znalazł sobie schronienie przed słońcem by odpocząć i wkrótce wrócić do pracy o większych siłach.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gero w własnym zakresie starał się robić przerwy na nawodnienie się, dbając również o chwilowe przerwy w cieniu. Gdy miał możliwość to szukał zajęcia by móc pomóc Awijczykom.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tin wracając jeszcze z namiotu medyków poczuła zapach który w tak wysokim upale wręcz mordował zmysł węchu. Znając jednak nawyki medyczki czuła, że poza uruchomieniem odsysania powietrza w golemie kucharskim by kierować je od jedzenia i jedzących przy namiocie z posiłkami nie wiele mogła poradzić. Później usłyszała interwencję oficer i z konfuzją podrapała się za uszkiem.
Po odpoczynku i posiłku przebrała się w lekkie ubranie kucharza kładąc pancerz i ekwipunek w zasięgu do założenia. Owinęła szalem głowę, napiła się i zakrzątnęła się przy sprawdzaniu i dbaniu o zapasy. Podgryzała oliwki i owoce suszone.

Gdy po półgodzinnym krzątaniu się wyszła przed namiot, aż sapnęła. Praca wrzała, temperatura męczyła, a zza namiotów od tyłu wychodziła kolejna osoba wracając do pracy.
Tin dłuższą chwilę zapatrzyła się w kierunku skąd wracali po czym westchnęła.
- Ludzie są... ohydni - mruknęła pod nosem.

Nim udało jej się cokolwiek zrobić w sprawie która już ją nachmurzyła widocznie, do namiotu po posiłek stawiło się kilkoro Awijczyków którym wydała racje i wodę, jednak z zastrzeżeniem głośnym by słyszało ja wielu, potem powtarzała to komu się dało.
- Woda jest do picia i otarcia się po wierzchu najwyżej głowy i twarzy... no pysków też, a nie do pryszniców, mycia ukochanych zwierzaków, czy jeszcze bardziej ukochanej zbroi!!! Dbajcie o zmianę ubrań na lżejsze by się nie przegrzać w blachach na jasność! Zapach zapachem, na bal nie idziecie, a jak Tin wody braknie nie będzie śmiesznie - przy wydawaniu wody dbała by ta wychodziła do bukłaków i kubków, a nie do wiader chyba, że uzasadnienie było dużo lepsze niż "no bo tak"

Gdy dostrzegła obcą jej osobę nie z gildii patrzyła lekko z ukosa i pytała dobitnie, czy nie ma ona lub on w swojej drużynie garkuchni. Zaznaczała że w końcu ona nie ma zapasów dla całego Paktu i nie stać jej przy planowanym działaniu na wydawanie więcej niż mają w zapasach. Taką osobą była Sigma.
W każdym bądź razie miała dobre serce i też wydała takiej osobie jedzenie, ale wodę wydzielała bardziej niż restrykcyjnie.

Widać było, że ma co raz gorszy humor i coś odwraca jej uwagę. Na każdego Awijczyka patrzyła tak jak by czegoś od niego oczekiwała.Patrzyła na przechodzących na tyły, wymiotujących, odświeżających się, a jej uszka drgały nerwowo.

Zmieniła sobie kompres na karku z wilgotnej szmatki i zadbała o to by w namiocie był przepływ, a nie zastój gorącego od potraw, czy przegotowywanej wody powietrza. Pod nogami stolika na którym ustawione były owoce i słodkie batoniki wzmacniające stały miseczki z mazią by mrówki i robactwo nie miało szans wleźć i dobrać się do słodkiego.
Obok wejścia do namiotu w rzucanym przezeń cieniu postawiła kolejne pojemniki z oliwkami, orzechami by każdy przechodzący mógł rzutem oka przypomnieć sobie o schrupaniu choćby kilku kęsów w międzyczasie.
Co jakiś czas dbała by przypomnieć Oj'owi o posileniu się, a gdy dłużej nie wracał z pomocy budowy umocnienia szła z jedzeniem i bukłakami by mu podać.
W końcu po wydaniu Kae warzyw gotowanych, trochę kurczaka i wody przegotowanej z rumiankiem poszła i stanęła z podpartymi łapkami pod boki przy umocnieniach gdzie pracowali inni.
- Czy ktoś z was mógłby się łaskawie zając oficjalnie i porządnie tym co jest naturalną odwrotnością i efektem moich starań? Na bogów! Tin nie jest starym żołnierzem, a wie, że obóz zaczyna się od takich detali jak zbiórka drewna, zorganizowanie zadaszenia, woda i pożywienie i... - zawiesiła głos - LATRYN! - zagrzmiała swym głosikiem rozzłoszczona. - Potem dopiero można zabezpieczać i wzmacniać ochronę terenu. Czy ktoś sobie tutaj zdaje sprawę, ze jak będziecie łazić gdzie popadnie to przy odwrocie powpadamy we własne... - kaszlnęła bo się zapowietrzyła.
- Naprawdę... - sapnęła. - Już to powoli czuć w tym upale. To nie biwak by sobie iść i samemu robić dołki gdzie popadnie. Nas tu są dziesiątki! Czy ktoś tu dowodzi, albo ma plan...?
Westchnęła i wróciła do namiotu by przygotować posiłek na porę obiadową.
W czasie wydawania posiłków racji i porcji wody sama się posilała i popijała wodę z sokiem.
Na koniec usiadła odpoczywając w cieniu, pilnując by dobitnie przypomnieć Oj'owi by również odpoczął gdy już skończy to co ma zrobić.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Uśmiechnęła się wskazując na Reda który drałował już z drugą łopatą w kierunku Oj'a.

- Właśnie mu mówiłam - wyszczerzyła się do Tin - by zgarnął Twojego pomocnika i by nacięli gałęzi budując osłonięte i od widoku i dające cień latryny w jednym miejscu. Bo widać, że każdy chodzi na swoją modłę co się za klika godzin źle skończy.
Spojrzała na pozostałych i rzuciła po odejściu Tin.
- Myślę, że jak najbliżej skał na tyłach będzie dobrze. Z resztą chłopaki sobie poradzą. Ja założę... jeszcze dwie pułapki po zewnętrznej stronie umocnień...

...i chcę lepiej ogarnąć ten punkt który sobie upatrzyłam. - zwróciła się do Mariusa - Kochanie, mogę Cię prosić o pomoc?

Czerwonowłosa sprawdzając zasięg "denerwowania" harpii, poinformowała podczas pomocy przy umocnieniach innych o obecności "straży tylnej", żeby wiedzieli co mają za plecami na wzgórzach.
Sama poprosiła Mariusa o pomoc przy zabezpieczeniu miejsca w którym chciała mieć stanowisko do strzałów.
Obejrzała dokładnie miejsce i widząc gdzie harpie już się nie denerwują pozostawiła w cieniu gałęzi Nivisa by dał jej znać w razie gdyby coś podchodziło. Orzeł co jakiś czas dostawał od łuczniczki mięso by nie musiał latać i polować. Nie pogardził mięsem które mogło by być bliżej końca świeżości, wiadomo padlinożerca.

Pokazała mężowi które gałęzie chciała by były ścięte i by stworzyły bardziej osłoniętą miejscówkę.
- Może masz jakieś uwagi co do tego mojego stanowiska.

Przy okazji zabrała z sobą też Reda który z innej strony nie płosząc Harpii miał naciąć więcej gałęzi na potrzeby drugiej budowy.

Naszykowała dwa worki piasku które chciała mieć jako ewentualną osłonę by paść za nie, poczekała na Mariusa który miał jej pomóc je zanieść na stanowisko w cieniu drzew. Podała mu bukłak z wodą i przetarła mu twarz mokrą szmatką którą i sobie przetarła czoło. Włożyła mu do ust garść owoców, pytając czy dobrze się czuje i czy nie potrzebuje czegoś.
Wskazała na pracę przy umocnieniach w drgającym od kurzu i gorąca powietrzu ponad polem gdzie kłębiło się wielu innych z paktu.
- Jak myślisz, to miejsce jest dobre do obrony? To nasze małe "upchane" w różności i naszych miejsce. Ja jakoś nie lubię tak ciasnych miejsc w których jeden na drugiego ciągle włazi, depcze pięty i obija się bronią. To tylko drażni. A co z nie zasięgowymi - popatrzyła wymownie na niego - przecież nie można skutecznie walczyć nie wychodząc w końcu do przeciwnika. Martwię się. Wiesz gdzie zakładałam pułapki prawda? Red też cś miał dołożyć od siebie.

Pracowali w cieniu i popijali co jakiś czas wody z sokiem.

Poza tym Joy cały czas bardziej niż o siebie dbała by Marius odpoczywał, popijał i pogryzał coś. Gdy przynosiła mu jakiś drąg, podawała łopatę czy pomagała ostrzyć pale, bez słowa przechodząc pakowała mu do ust garść orzechów, następnym razem kawałek batona z tłuczonych orzechów, suszonych owoców i miodu, lub kilka oliwek, nawet gdy to miało przerwać mu w połowie wypowiadane zdanie i ruszała dalej. Można by podejrzewać, że zwłaszcza to przerywanie wypowiedzi najbardziej ją bawiło chociaż minę miała poważną. Tak kilka razy na zmianę sobie coś pogryzała czy napiła łyka i znów wracając po coś przy pracy "podkarmiała" go małymi kęskami, lub pociągała go w cień by usiadł na parę minut i napił się. Sama też przysiadała w cieniu kiedy się dało.

Zmieniła na karku kompres, obtarła twarz i przepłukała usta, przetarła wilgotną szmatką osłonę na twarz z pyłu i zawołała Mariusa by zrzucić do posiłku przepocone ubranie w cieniu obetrzeć się z grubsza wilgotnymi szmatkami pozwalając wyschnąć odzieży, by posilić się, napić i odpocząć.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Poczuł efekt zmęczenia i przegrzania po pierwszych czterech godzinach pracy.
- Posiedzę tu trochę dłużej - mruknął czując jak mu się w głowie kręci.
Zrzucił ubranie i siedząc w cieniu w samych spodniach obtarł się szmatką zamoczoną w wodzie z bukłaka, położył sobie ją na koniec na karku i polał jeszcze trochę wodą. Jak odetchnął około pół godziny, poszedł obok do Tin i poprosił o kilka batonów energetycznych kubek wody z sokiem i wrócił.
Zjadł dwa, narzucił na siebie cieńszą kurtkę i okręcił lekkim szalem głowę ochraniając ją przed słońcem, napił się, osłonił usta, założył buty i wrzuciwszy jabłka które zawsze ze sobą targał to torby na ramię i ruszył pomóc osobom które się słaniały, wymagały odprowadzenia w cień, lub podania wody. Ostatecznie skok cieniem do punktu medycznego gdy był to już widoczny udar.

Gdy wszyscy potrzebujący zostali odstawieni do punktu medycznego przegryzł jabłko i wrócił pomóc przy umacnianiu barykady.
Joy z krzywym uśmiechem pokazała mu kolejną osobę która wędruje "gdzieś" najczęściej z czymś białym lub szarym powiewającym z pod zgiętego ramienia. Wytłumaczyła o co chodzi i wskazała na dowództwo.

Poszedł wiec grzecznie do oficer i spytał czy mają jakieś wytyczne, gdzie i jak widzą umiejscowienie takiego punktu by nie było, że kolejna "durna" samowolka gildii.
Po odpowiedzi co do miejscówki latryn potuptał w proponowane przez siebie miejsce i zaznaczył obszar na doły. Wrócił do Joy, Mariusa i pozostałych wskazał gdzie będzie kopanie, umacnianie i obstawianie drągami oraz gałęziami by zabezpieczyć prywatność i cień, nie zamykane "przybytki" z przynajmniej jedną oddzielającą ścianką by był przewiew, ewentualnie dla kobiet klika płacht do przesłonięcia wejścia od frontu. Poszedł zorganizować łopatę dla Oj'a którego zawołał ruszając i mówiąc, że gdyby ktoś miał ochotę dołączyć i pomóc t zaprasza serdecznie i oferuje jabłko ekstra.

- Chodź Oj. Będziemy kopać doły, pokażę Ci co i gdzie. To będą wygódki, czyli sracze - był prozaicznie bezpośredni.
Pokazał osiłkowi miejsce. Zaznaczył jaki obszar obrysowanej ziemi ma być wykopany i na jaką głębokość. Zaczął sam i wykopał sporej głębokości jeden dół. Gdy się upewnił, że Norn kopie dobrze obok w naznaczonym miejscu, zostawił mu bukłak z wodą i zabierając drugi bukłak, siekierkę i pogryzając jabłko poszedł naciąć gałęzi uważając na opisywane przez Joy harpie.
- Na zadaszenie powinno wystarczyć.- spojrzał na sporą ilość gałęzi na ziemi.
Odpoczął w cieniu i wrócił by pogłębić i kopać głębsze doły które umocnione chciał by osłaniali rzuconymi na nie szerszymi pokrywami z deski. Po wykopaniu przynajmniej dwóch dołów wkopali drągi dookoła, a Red umocował dach z gałęzi. W miedzy czasie popijał wodę, pogryzał batony.
Zanim zabrali się do kolejnych dołów poszli odpocząć, zjeść i napić się porządnych porcji obiadu w cieniu.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość