Pradawna Uraza: Bitwa!

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Chociaż jej ciało było przyzwyczajone do wyższych temperatur to ewidentnie przebywanie na tym terenie przy takim słońcu dawało jej się we znaki, za każdym razem gdy upał ją pacyfikował udawała się w cień by się nawodnić i posilić.
Tak też zrobiła i tym razem, oparła się plecami o korę drzewa i sięgnęła po bukłak, jego waga zasugerowała jej, iż wody w nim zostało niewiele, zrobiła kilka łyków, a resztą zmoczyła chustę, którą obmyła sobie twarz oraz kark.
W trakcie przerwy przesuwała wzrokiem po umocnieniach, szukając ich słabych punktów, oraz wypatrywała Wardena, który migał jej czasem z daleka.
Odbiła się dłońmi od pnia i już miała zrobić krok w stronę namiotu Tin, gdy jej wzrok przykuło nadchodzące ze wschodu zjawisko pogodowe, przez chwilę wpatrywała się w masywy unoszącego się piasku, by po chwili ruszyć i poszukać Mariusa i Joy.
- Burza piaskowa od wschodu - powiedziała krótko - zrobi się ciemno, a piasek będzie wszędzie, widoczność prawie zerowa idę poszukać lamp, uważajcie na siebie - chciała jeszcze coś dodać co sugerowała jej mimika twarzy, lecz tylko skinęła głową - przecież Wy najlepiej wiecie jak się przygotować - rzuciła na odchodnym
Po tych krótkich słowach nie czekała od razu poszła szukać źródeł światła, chust oraz googli bądź okularów, by je rozdać awijczyków.
W międzyczasie zahaczyła o namiot Erel by sprawdzić czy u Wardena wszystko w porządku, widząc jak uwija się przy namiocie dotknęła jego ramienia
- Warden, wszystko dobrze ? - spojrzała na czerwoną twarz męża - przyniosę ci wody
Oddaliła się szybkim krokiem w stronę kuchni Tin
- Tin nadchodzi burza piaskowa, pomogę ci zabezpieczyć jedzenie i namiot bo chyba twój wielki kolega poszedł pomagać gdzieś indziej, tylko proszę daj mi wody zaniosę Wardenowi i wrócę szybko do Ciebie, jeszcze podkradnę parę orzechów i owoców

Jak tylko napełniła bukłak i wzięła nieco prowiantu wróciła do męża
- Kochanie, woda i jedzenie - podaje produkty i patrząc z czułością na ukochaną osobę - a teraz czas na mnie - pocałowała przelotnie męża w usta i najszybciej jak tylko mogła zajęła się organizowaniem chust, googli i oświetlenia. Nie omieszkał w międzyczasie ostrzec pracujących o zbliżającej się burzy oraz jeżeli udało jej się znaleźć potrzebne rzeczy rozdać tym którzy tego potrzebowali. jak tylko ogarnęła powyższe czynności wróciła do Tin.
- Trzeba zabezpieczyć jadło i wodę oraz sam namiot - spojrzała na małą Asurkę i od razu wzięła się do pracy.
Zaczęła szukać przykrywek oraz naczyń w które można było pochować jedzenie, głównie chleb oraz produkty mączne, uwijała się szybko i sprawnie, jak nie znalazła naczynia to szczelnie zamykała produkty w workach i zawiązywała uprzednio sprawdzając, czy są one suche i nieprzesiąknięte innymi zapachami.
- Tin powiem Ci, że Twoje przygotowanie zasługuje na wielką pochwałę - pokiwała z uznaniem głową między jedną, a drugą czynnością.
Za każdym razem jak opuszczała namiot, widziała jak burza postępuje do przodu, poszukała wzrokiem strażnika bractwa i przywołała go ręka prosząc o pomoc w ustabilizowaniu namiotu, sama zaś zajęła się przytwierdzaniem boków robiąc małe nasypy z ziemi.
Jak tylko poczuła, że piaskiem zawiewa co raz mocniej, rozwiązała swój turban i część chusty zawiązała usta oraz sięgnęła do pokładów swojej magii, by piasek omijał jej osobę zanim wszystkiego nie posprawdza i nie po przytwierdzała.
Zdjęła z pleców swój kostur i trzymając go w dłoni schowała się przed uderzeniem burzy w namiocie gotowa była utkać z ziemi schronienie gdyby zaistniała taka konieczność.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kucharka działała uwijając się przy rozdawaniu posiłków. Ugaszczała miłym słowem i jedzeniem Awijczyków którzy pojawiali się w jej namiocie.
Gdy okazało się, że burza piaskowa nadchodzi Tin z wdzięcznością powitała pomoc Kae wydając jej najpierw wodę i jedzenie.
- Tak, Tin wie i zabezpieczy. Tin dziękuje, trzeba się uwijać z tym wszystkim.
Gdy Kae odeszła asurka wyszła przed namiot i wydarła się specyficznym głosem którego w wyjątkowych sytuacjach używała w restauracji w której kucharzyła.
- MEEEERLINIEEEEE OOOOOOOOOOOOJ! BURZA PIASKOWA NADCIĄGA! WRACAJ TUTAJ! - głos kojarzył się raczej niepokojąco niż sympatycznie, brzmiał w nim brzęk kufli, trzask rzucanych na ziemię ostrzy i szuranie stołów pod które próbują się chować klienci, czyli w skrócie - gdy nadchodził Oj - czego właśnie Tin nagląco oczekiwała, pojawienia się osiłka. W gruncie rzeczy również chciała by jak najwięcej osób usłyszy ostrzeżenie w razie gdyby gdzieś przysypiali od upału.
Jeżeli Oj się pojawi, Tin każe mu kamieniami wzmocnić zakotwiczenie namiotu po czym mówi by siedział w namiocie i nie łaził nigdzie, siedział z zasłoniętą twarzą przed pyłem.
Sama zabezpieczyła najpierw wodę, potem pobiegła nakryć i zabezpieczyć pozostałe golemy na zewnątrz przed uderzeniem większej dawki piachu. Były i tak w systemie uśpienia więc ich płyty i pokrywy oraz wszelkie ruchome części "złożone do wewnątrz" wolała jednak by leżały i nie narobiły od podmuchu za "kule armatnie". Niszczące popychem co na drodze. Wróciła do namiotu, przygotowała kolejne zwilżone materiały i rozdała tym którzy chcieli się razem schronić i przeczekać.
Nakryła i spięła jak pierwotnie przy przewożeniu tutaj po kolei pokrywy pojemników. Pochowała i złożyła w jedno miejsce rozstawione pojemniki z wcześniej dostępnym na wyciągnięcie rąk jedzenie. Mając w zasięgu bukłaki w wodą by każdy mógł zwilżyć usta przegryzła coś w pośpiechu i usadawiając się na ziemi z owiniętą szalem twarzą czekała trzymając obok siebie zawinięty i zabezpieczony ekwipunek, broń, amunicję i pancerz.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Red jak to Red, spojrzał w lewo, spojrzał w prawo spojrzał na ciemniejące od wschodu niebo i... ugryzł jabłko.
- No. To pułapki szlag trafi - mruknął trącając Oj'a by się zebrał mówiąc mu, że nadchodzi burza.
Zebrał ekwipunek i owinął go w worek z brezentu, wrzucił to do namiotu Tin i przyrzucił kamulcem dla pewności.
Puścił oczko do Kae i napił się wody.
Gdy za jego plecami rozległ się głos Tin o mało nie wpadł na Respectę wychodzącą z namiotu. Płynnie ją ominął i zagwizdał w podziwie na decybele dobywające się z gardziołka małej białej istotki.

Skoczył kilka razy by pomóc opieszałym znaleźć schronienie.
- Mam nadzieję, że podczas "nalotu" burzy coś nam nie wyskoczy z niej niespodziewanie - mruknął przechodząc obok Joy opierając wymownie dłoń na przypiętym u pasa koszu rapieru.
Zbierał luźne narzędzia jak kilofy, czy łopaty by nie latały samopas. Wołał by inni też zabezpieczali co "ruchome" po czym zawrócił do namiotu medycznego by być tam w razie potrzeby. Sprawdził dla własnej wiadomości, czy dobrze umocniony jest namiot po czym poprawił sztylety, owinął szalem dokładnie twarz osłaniając usta i nos, czekał z "kurczakami" razem pomrukując jakąś skoczna melodię siedząc ze skrzyżowanym nogami na ziemi.
Ciało sugerowało jednak napięcie i gotowość do reagowania, czy to skokiem, czy osłonięciem kogoś, czy też... dobyciem broni.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kręciła głową lecz wiedziała, że nie powstrzyma Mariusa. On po prostu nie afiszując się musiał działać, być przydatny i potrzebny. W końcu kochała go bardzo i za to. Pocałowała męża, podała mu bukłak by się napił, zebrała się i popijając małe łyki wody zgarnęła ekwipunek i broń zabezpieczając wszystko gdy pojawiło się zagrożenie burzą.
Słysząc słowa Kae uśmiechnęła się do niej ciepło i skinęła.
- Z tego co wiem Kae to nie gorzej Ty sobie poradzisz - posłała kuzynce ciepły uśmiech - pamiętaj tylko by nie dać się wciągnąć w "szwendanie się" w burzy.

Jej ruchy były odbiciem ruchów męża. Miała go zawsze przynajmniej w zasięgu spojrzenia jak nie głosu. Gdy burza dała pierwsze objawy spojrzała łapiąc jego wzrok i skinęła mu. Znali to już. Wskazali innym co nadciąga i informując o konieczności skrycia się i siedzenia w jednym miejscu z okrytymi twarzami.
- Mam nadzieję Red - odparła przechodzącemu w pośpiechu bratu i rozejrzała się przyglądając temu co z kierunku uderzenia wiatru i piasku może im "przynieść" zagrożenie by tego toru unikać. Czy to coś co rzuci w nich mechanicznie wiatr, czy też temu co z piaskiem może nadejść. Miała ze sobą miecz i topór poza podręcznym zabezpieczonym pasem z drobiazgami.
Czekała na decyzje męża co do schronienia i podążała za nim by wesprzeć go i pomóc w czymkolwiek zechce.
Kazała gwizdem by Nivis skryty w gałęziach wedle woli sfrunął ku niej by skryć się razem z towarzyszką łowów, czy odlecieć dalej i wrócić gdy minie zagrożenie.
Pociągnęła Mariusa na koniec by skryli się przed uderzeniem burzy osłaniając twarze, usta i nosy wilgotnymi chustami.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Zwalisty Norn słysząc Tin rzucił narzędzie i zrobił parę kroków w stronę namiotu kuchennego. Zawrócił jednak by nie zostawiać niczego za sobą. Widział jak bardzo mała kucharka dba o najmniejsza nawet łyżkę a co dopiero coś znacznie większego.
- Merlin przyszedł - rzucił w powietrze i wodził wzrokiem za pazurkiem Tin jak ta tłumaczyła co robić.
- Zamknąć poły namiotu, dać dodatkowe szpile i kamienie, siedzieć w środku i nie łazić w burzy.
Potwierdził jednym zdaniem i zaczął szykować namiot na nadejście wiatru i piasku. Dobijał starannie materiał do ziemi i przygniatał go kamieniami. Po wszystkim wszedł do środka by zawiązać sobie materiał na twarzy tak jak kazała Tin
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wojownik odpoczywał gdy pojawiła się Kae i poinformowała o zbliżającej się burzy.
Słysząc słowa Joy uśmiechnął się lekko.
- Zobaczmy gdzie możemy pomóc najlepiej - powiedział spokojnie zbierając swoje rzeczy i sprawdzając raz po raz każdy element wyposażenia. Sprawdzi czy manierka jest dobrze zakręcona. Odwrócił się nagle widząc jak oddelegowany przez Iana do wierzchowców strażnik wraca. Spojrzał na Joy i rzucił okiem na przygotowania innych. Plecak zostawił pod workiem z piaskiem. Założył maskę, która z sykiem się uszczelniła.
- Pomóżmy przy zwierzętach. co prawda one najlepiej to zniosą ale każda para rąk się przyda - spokojny głos stłumiony nieco przez filtry popłynął w stronę łowczyni. Sięgnął po dwuręczne ostrze, które zapłonęło niebieskim blaskiem.
- W razie czego mamy tez latarnię.
Gdy zabezpieczyli swoje rzeczy i dotarli do zagród bez słowa chciał pomagać przy zwierzętach. Nie miał daru takiego jak łowczynie. Chciał nadrobić to wyuczonymi komendami oraz nieustępliwością.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Burza zbliżała się powoli i nieubłaganie. Uniesiony wiatrem pył zamieniał jasny dzień w półmrok. Słoneczne włócznie sprawnie zasznurowali swoje niewielkie namioty i obciążali materiał piaskiem oraz dużymi kamieniami. Teraz już nie wykonywali pospiesznych ruchów. Każdy zawiązał na swojej twarzy chustę i bystrym wzrokiem wypatrywali małych przedmiotów, które wiatr mógł porwać lub zasypać. Każdy z nich sprawdzał czy bukłaki z woda są uszczelnione dobrze a zapasy żywności zabezpieczone przed dostaniem się do nich pyłu.
Ci dosiadający raptory zaprowadzili zwierzęta za swoje namioty. Dwunożne bestie były dobrze dostosowane do warunków pustynnych. Niektóre same zagrzebały się częściowo w piasku, inne po prostu zwinęły się w kłębek i wcisnęły pysku pod tylne łapy.
Namiot dowodzenia oraz szpital był zabezpieczany w nieco odmienny sposób. Rozstawione generatory osłon wytworzyły połyskujące na niebiesko ściany. Kurz błyszczał po zetknięciu się z zaporą. W środku medycy i dowódcy ze spokojem ślęczeli nad mapa i nanosili poprawki na wielki kawal płótna przybity do stołu.
Korsarze naciągali kawały płótna nad wykopane szańce i za pomocą lin mocowali materiał do wkopanych słupów. Szanty wznosiły się ponad przygotowywane pole bitwy.
Przebudzeniu trwali na swoim miejscu. Zdawali się nie przejmować nadciągającym żywiołem

ciemnoskóry Mistrz Gryfów Słonecznych Włóczni podchodził do swoich podopiecznych i posyłał ich wysoko w górę. Majestatyczne zwierzęta ociągały się widocznie. Niektóre chciały okazać pogardę jaką darzyły nadchodzący żywioł i pozostać tutaj. Jednak i one wzbiły się w powietrze. Wiadomo było, że powrócą jak tylko będą potrzebne.

Siły Paktu szybko zbudowały prowizoryczne schronienia i zaczęły wbijać w ziemię niewielkie lampy z niebieskim światłem. Żołnierze oznaczali wykopane szańce a potem kryli się w przygotowanych schronieniach.

Obrazek

Sattraniel
Sylvari rzucił się do pracy. Wyglądał jakby co chwila ktoś mu podpowiadał co ma robić. Ciało niestety nie nadążało za dymnym charakterem. Deski i gałęzie co chwila wypadały mu z rąk. Nawet rozkaz Złaty nie został przez niego zrozumiany. Gdy wkopał cztery pale we wskazanym przez siebie miejscu padł nieprzytomny. Ostatkiem sił szarpnął by nie paść twarzą w piach.

Erel
Albinoska zdawała się nie przejmować nadchodzącym piachem. Udzielała pomocy medycznej przybyłym oraz zawyrokowała o odesłaniu jednego ze strażników do domu. W tym samym czasie Ingred i Ulfar wzmacniali namiot i zwijali jego dach tak, by dal osłonę przed wiatrem i pyłem. Odgłos dobijanych palików zagłuszał nawet śpiewane w niedalekich okopach szanty. Namiot medyczny został przygotowany na długo przed uderzeniem wiatru.

Warden Mathre
Warden swoimi działaniami mocno pomógł wzmocnić namiot medyczny. Po posileniu się oraz zjedzeniu posiłku przyniesionego przez Kaeiles dołożył dodatkowa warstwę materiału oraz wzmocnienia od wschodniej strony. Solidnie umocowana tkanina dawała pewność, ze nie odleci. Obecność Wardena kojąco wpłynęła na personel medyczny. Zwłaszcza po tym jak widzieli, ze jest gotów otworzyć barierę w razie czego. Radny odesłał tez strażnika przybyłego przez Satta

Zlata Srebrnookai Neshka
Radna oraz Opiekunka Stajni powoli przeprowadzały zwierzęta do przygotowanych na szybko, ale porządnie palików. Sama skała zdawała się dawać dobrą osłonę przed największym wiatrem. Gdy uspokojone obecnością byłej Egzekutorki zwierzęta zostały przeprowadzone zobaczyła jak Satt wali się na ziemie i ostatkiem sił obraca twarz by się nie udusić. Razem z Neshką przeciągnęły Sylvari pod załom skalny, by nie został stratowany w razie czego. Złata zauważyła, ze wraca strażnik, który został odesłany przez Wardena.
- Przekazałem prośbę Sylvari.

Iovina Swordsinner
Popielka uwijała się mocując przedmioty należące do bractwa do ziemi. Zabezpieczyła w ten sposób zapasy amunicji oraz narzędzi w samym okopie oraz przygotowane urządzenia. Brudna i opylona nie przypominała samej siebie. Tuz przed uderzeniem burzy weszła do namiotu medycznego by w razie czego wspomóc Wardena w działaniach ochronnych.

Ian Cherlawy
Ian po usłyszeniu co się dzieje wysłał strażników by pomagali w umocnieniu obozu. Posłał strażników w poszukiwaniu dobrego schronienia. Ustawił się tak by sygnetami wspierać innych oraz szykował maskę dla siebie oraz Sigmy. Strażnicy szybko zameldowali, ze w pobliskich skałach bezpieczne schronienie znajdzie może jedna osoba.
Wysłani trzej strażnicy dodatkowo weszli do namiotu medycznego by wspierać radnych w ich działaniach.
Ian widział, ze bezpiecznym schronieniem będzie złożony przestronny namiot kuchenny lub przygotowany uprzednio okop

Sigma Volinsdottir
Sigma przyniosła pancerze i ekwipunek. Znalazła miejsce w samym okopie gdzie przywiązała go do jednego z wzmocnionych pali. nie słyszała docinek pod swoim adresem wszyscy bez wyjątku szykowali obóz do nadchodzącego żywiołu lub odpoczywali. Widziała tez wszędobylska sierżant, która zdawała się być wszędzie na raz. Sigma widziała jak wojskowa pomaga przywiązać połę namiotu lub wbić dodatkowy palik w ziemię.
Spojrzała za siebie i wskazała na namiot kuchenny jak przestronny jest i jak zostaje powoli wzmacniany może dać schronienie wielu istotom na raz.

Xerion Fisher
Strzelec wypatrzył stoiska strzeleckie w dwóch pozycjach. Jedno to było to umocnione juz przez Joy. Dawało dobre pole ostrzału na teren wokół obozu Aiwe. Strzelcy zameldowali, ze skały za obozem nie posiadają półek odpowiednich do prowadzenia ostrzału. Pozostaje balkon na wschód od sztabu lub jeden z okopów.
Każdy znalazł jednak szczelinę w której od biedy mógł się skryć i wcisnąć zasłonięty materiałem.
Zabezpieczony sprzed spoczywał w ich pobliżu. Każdy nawodnił się i zjadł by móc w miarę spokojnie przetrwać burzę.

Respecta Ripsharp i Gero Parte
Popielcza para koordynowana bardziej przez Respectę wyszła z namiotu kuchennego i zaczęła nakładać znalezione przez Gero płachty na sprzęt. obydwoje zauważyli, że spora część ekwipunku została już przez kogoś innego przywiązana do pali i zabezpieczona. Wkopywanie dodatkowych palików szło opornie przez to, ze Kae wcześniej wzmocniła grunt. Na polecenie Radnej i Iana dwóch strażników nagle podeszło i wbiło kawał drewna w podłoże.
Zarówno Respecta jak i Gero znaleźli schronienie w zabezpieczanym namiocie kuchennym.

Grymuar
Dobrze najedzony Norn to silny Norn. Grymuar był tego doskonałym przykładem.
Norn razem ze swoim raptorem dotarli jako pierwsi do Złatej. Norn jeszcze uzyskał odpowiedź od co i rusz odzyskującego na chwilę przytomność Satta, ze pomoc jest potrzebna. Zabezpieczył swój ekwipunek i pomógł w rozciąganiu materiału by przygotować bezpieczniejsze schronienie. Norn i dwóch strażników mocowali się z materiałem. Tylko dzięki wpływowi Złatej i opiece Neshki Raptory nie były wystraszone od łopoczącego materiału. Udało się przygotować ukośny dach.

Kaeiles Mathre
Niczym władczyni piasku elementalistka kroczyła po obozie i informowała każdego o nadchodzącym zagrożeniu. Jej spokój udzielał się tez innym. Zamieniła parę słów ze swoją kuzynka i jej mężem, przyniosła wodę i jedzenie Wardenowi. Przyszla w końcu do namiotu kuchennego. Tam widząc krzątającą się Asurkę Tin sama zaczęła jej pomagać. Na jej rozkaz niektórzy strażnicy zaczęli umacnianie namiotu razem z jego obsługą. Piasek dzięki magii Kae omijał ją.
Jak burza miała uderzyć gotowa do działania skryła się w namiocie kuchennym. Widziała jak jej umocnienie namiotu jest mocne. Czuła jednak zmęczenie wydatkiem magicznym.

Tin Rho
Kucharka uwijała się z wydawaniem posiłków jak długo mogla. nie żałowała nikomu. Widząc co się święci i to, że radna już zaczyna pomagać sama rzuciła się zabezpieczać swoje male królestwo. Groźny głos wezwał jej pomocnika. Na okrzyk Asurki paru strażników aż podskoczyło w miejscu. Golemy zostały zabezpieczone. Sprawna Asurka widząc, ze inni umacniała namiot zabezpieczyła jedzenie oraz przygotowała bukłaki z wodą. Zastrzygła uszami widząc jak wiele istot walczy o ufortyfikowanie kuchni.

Red Noctis
Red jak to Red. Jego nonszalancja była równie wielka co siła pomagającemu mu kopać latryny osiłka. Odgłos wgryzania się w jabłko zagłuszył na chwile wszystko.
Zaczął zbierać luźny sprzęt i potknął się o... zostawioną podczas kąpieli ciężką zbroje Wardena. Lśniący pancerz był przykrywany przez lekki pył. Red wrzucił całość do worka, który dotaszczył do namiotu kuchennego. Gdy Asurka wrzasnęła worek upadł z łoskotem godnym rozbijanej zastawy. Drżące uszy Tin poinformowały łotrzyka , że lepiej nie przebywać w tym namiocie jak się coś zawaliło. Przywalił worek kamulcem, puścił oko do Kae i zamienił dwa słowa z Joy. Chciał już iść do namiotu medycznego, ale zobaczył paru maruderów i pomógł im skierować się do namiotów.
Sam usiadł z innymi w królestwie Erel i starał się nieco rozluźnić atmosferę.

Joy i Marius Roze
Łowczyni dobrze znała swojego towarzysza i męża. Starała się go nieco hamować w zapędach dopóki nie podeszła Kae i nie wskazała na nowe zagrożenie. Krótka wymiana zdań pomiędzy kuzynkami wpływała kojąco na atmosferę dookoła. Zupełnie jakby na horyzoncie widać było lekką bryzę. Łowczyni naszykowała potrzebne rzeczy i zostawiła decyzje do do schronienia Mariusowi. Patrząc z boku widać było jak podczas zabezpieczania sprzętu nie chodzą sobie w drogę i patrząc się nawet w przeciwnych kierunkach pomagają sobie wzajemnie.
Joy komu tylko mogła mówiła by znalazł schronienie i się nie ruszał z niego oraz chronił płuca przed pyłem. Ruszyli w stronę namiotu szykowanego przez Grymuara oraz dwójkę strażników. Obecność Joy kojąco wpłynęła na nieco poddenerwowane zabiegami Norna zwierzęta. Marius ściągnął maskę i zabezpieczył ją. Chciał by Raptory widziały go i czuły jego spokój. Zajął się jednym najbliżej wejścia. Obydwoje osłonili twarze mokrymi chustami.

Merlin
Norn posłusznie poszedł do namiotu kuchennego. Tak jak kazała Asurka zaczął szykować namiot na nadejście wiatru i piasku. Dobijał starannie materiał do ziemi i przygniatał go kamieniami. Po wszystkim wszedł do środka by zawiązać sobie materiał na twarzy tak jak kazała Tin

Obrazek

Burza wyglądała jak przesuwająca się z prędkością biegnącego człowieka ściana pyłu i piasku. Zasłoniła słońce i wdzierała się w każdy niezabezpieczony skrawek materiału. Zasypywała doły oraz pułapki. Jaskrawoniebieskie bariery namiotu dowodzenia były ja latarnia pośród tej zawieruchy. Xerion widział jak patrole tam właśnie wprowadzają maruderów i zagubione istoty.
Ian, Sigma oraz strażnicy znaleźli schronienie w namiocie kuchennym. Dzięki wspólnym wysiłkom tylko niewielkie kępki kurzu wirowały w powietrzu. Jedynie drobny osad osadzał się na naczyniach a oddychać można było swobodnie.

W namiocie medycznym tez nie było źle. Wysiłek wieli istot przyniósł dobry efekt. Jeżeli ktoś nie zabezpieczał się skrawkiem materiału mógł co najwyżej kichnąć co chwila. Jednak nawet zawodzenie wiatru przebiła nagle straszą rzecz. Burczenie w brzuchu pochodzące od Ereltany. Jej magia wymagała wielu kalorii a podczas pomocy tak się zatraciła, ze zapomniała o jedzeniu. A głodna Erel to Zła Erel...

Pomimo wysiłków Satta oraz Grymuara namiot koło raptorów nie był doskonały. Raptory zwinęły się w kłębek i zamknęły swoje nozdrza, tak, by pył nie dostał się do ich płuc. Złata oraz Neshka znały ten klimat bardzo dobrze. Radna dowodziła siłami Aiwe w Elonie a Neshka pochodziła z tych terenów. Obydwie na całe szczęście były co pewien czas odciążane przez Joy i Mariusa przy opiece nad zwierzętami. Gruymuar przyszykował się do nadchodzącej burzy tak samo. Spokój jego oraz jego raptora także dobrze wpływał na zwierzęta. Zabezpieczony Sylvari leżał w niewielkiej szczelinie.

Wszyscy usłyszeli jak pomimo wichury od namiotu do namiotu poruszaj ą się niestrudzeni gońcy
- Konwój wyruszył. Przybędzie nad ranem. Burza pomaga im przejść cześć drogi pod osłoną! Burza potrwa pewnie do wczesnych godzin poranych!
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Red popijał z bukłaka odchylając osłonę z twarzy, uśmiechał się przyjaźnie do współlokatorów i pogryzał jabłka podśpiewując.
Słysząc grzmot z brzucha Erel zaśmiał się i wyciągnął w jej stronę jabłko.
- A myślałem, że to burza - wyszczerzył się w uśmiechu - może tam wcale tak nie wieje.
Gdy upewnił się, że nie zwieje ich namiotu odprężył się, zwinął jakiś worek pod głowę i położył się przymykając oczy.
- A tak z ciekawości Warden - mruknął od niechcenia - ile dasz za swój pancerz?
Głos miał nieco znudzony, lecz w kąciku ust drgał uśmiech.
- Wiesz, idzie człowiek, potyka się. Przecież ktoś mógł zrobić sobie krzywdę. Tak rozrzucać rzeczy... no no - zacmokał udając zdziwienie.
Uchylił jedną powiekę i łypnął na kuzyna.

Łapał maksymalną ilość odpoczynku.

Po ustaniu burzy pomoże odkopać i wzmocnić okopy z nawianego piachu. Sprawdzi swoje pułapki i ewentualnie założy nowe. Sprawdzi jak straty, pomoże "odpiaszczyć" namiot medyczny. Chce przygotować się do dnia walki ubierając pancerz, sprawdzając i czyszcząc broń,
Będzie raczej z tyłu. Gotowy na wezwania i pomoc rannym. Jeżeli jednak będzie trzeba ruszy z pomocą doraźną i lekami ołowianymi, żelaznymi dawkami ostrych i bardzo szybko działających "medykamentów"
Poprawił i sprawdził zawartość pasów z lekami, napił się i przegryzł zwędzonymi z kuchni zapasami w przelocie cmokając w policzek Kae.
Był gotowy i wpatrywał się w stronę skąd miała nadejść konwój.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Erel chętnie przyjęła jabłko od Reda i skonsumowała je równie szybko jak znalazło się w jej dłoni, szczerząc sie przy tym niemiłosiernie.- Dzięki Red, już zaczęłam się zastanawiać czy nie przerzucić się na kanibalizm - zażartowała. Sięgnęła do swojego przepastnego plecaka i wyjęła pudełko z kanapkami, które zawsze pakowała ze sobą. Spojrzała po pozostałych z miną, która nie zapraszała do poczęstunku stwierdzając - Gdy burza się skończy warto zrobić przerwę na porządny posiłek.
Skinęła do Wardena - Dziekuję ci za pomoc przy rannych, możliwe że po burzy będzie ich więcej.
Zaczęła zajadać się kanapką, a i Ingred z Ulfarem sięgnęli do swoich sakiew przy pasie wyciagając z nich po kawałku suszonego mięsa, które powoli żuli popijając wodą z bukłaków.

Po tym niewielkim posiłku postanowiła pójśc za przykładem Reda i odpocząć, skoro namiot był wystarczająco zabezpieczony. Ulfar z Igredem postąpili podobnie, przygniatając swoimi masywnymi cielskami brzegi namiotu, w przypadku gdyby zachciało mu się latać.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wardena również mogło przerazić burczenie w brzuchu Erel. Jednak raz czy dwa kichnął, ale mimo wszystko był wdzięczny, że namiot nie pofrunął niczym gryf z wiatrem. Warden wkrótce przeciągnął się nieco i poczuł, że potrzebuje snu - w końcu już taka pora. Spojrzał na Reda i uśmiechnął się, po czym odparł - Właśnie... Mój pancerz, możliwe, że źle zabezpieczyłem, albo wcale. Nie pamiętam... Tak czy owak, muszę nałożyć jakąś ochronę, nim przybędzie karawana i przynajmniej trochę się zdrzemnąć. Ciekawe też, co u Kaeiles... Zaraz, masz mój pancerz przy sobie? Jeśli tak, to będę miał u Ciebie dług, albo po prostu Ci zapłacę... Jeśli nie ma, to trudno, pójdę szukać jak się skończy burza...- Pogładził się po karku, mówiąc cicho i po chwili stara się pierwsze odzyskać pancerz, który mógł Red posiadać. Kuzyn mógł ujrzeć Wardena w lekkim stresie, a jego mina była bezcenna - w końcu to był jeden z jego ulubionych pancerzy, które i tak lubił sobie często zmieniać. W sumie również bez pancerza się czuł niezbyt swojsko, tak jakby latał z gołą dupą - co mogło zasilić również stresik Strażnika...

...Wkrótce zerknął na Erel i odparł z łagodnym uśmiechem do albinoski -Cieszę się, że mogłem pomóc... Postaram się jak najbardziej się przydać, jeśli tylko będę w stanie. Smacznego... Rzucę okiem jak jest na zewnątrz. - po czym od razu ruszył w stronę wyjścia, jedynie starał się dostrzec jak mniej więcej wygląda sytuacja. Zerknął jedynie trochę na zewnątrz, ale widząc, że burza nadal się utrzymuje. Wkrótce po prostu machnął ręką z rezygnacją i pozostał wewnątrz namiotu.

Znalazł sobie wygodne miejsce i przysiadł, by wstępnie przygotować się do snu, nie miał zamiaru się pchać prosto w paszczę burzy. Warden korzysta z solidnej dawki snu, mając czas... Przy czym obliczył parę kwestii.: "Do pojawienia się konwoju mieli około 20 godzin... Skoro przybyli gdzieś nad ranem oraz pracowali do obiadu, minęły cztery godziny. Następne cztery przy kolejnej fazie. Co daje razem osiem, aż wtedy dowiedzieli się o burzy piaskowej, która miała wkrótce nadejść, co mógł przeliczyć mniej więcej jako dwie godziny. Sumując wyszło, że minęło 10 godzin i nastaje noc, a z rana mogli się spodziewać konwoju". Teoretycznie na działania posiadają tyle czasu, by odpowiednio również wypocząć. Tak sobie obliczając mniej więcej, starał się dobrze dobrać godziny snu, by się obudzić wypoczętym, a nie jak Orriańskie powstałe zwłoki. Układa się wygodnie w wolnym miejscu - najlepiej nieopodal lub obok Kae, jeśli ta przybyła na miejsce oraz zasypia, przykrywając się jakimś kocem. Był przyzwyczajony do snu w surowych warunkach - o dziwo, rozluźniało go to. Zwykle nie jadł przed snem, wolał by organizm nie był w czasie wypoczynku zajęty trawieniem. Nie potrzebował zwykle wiele odpoczynku, lecz korzystając z dużego zapasu czasu wykorzystuje go ile się da, a starał się wstać mniej więcej dwie godziny przed dotarciem konwoju - by sobie zrobić ostatnie przygotowania przed głównym wydarzeniem, przeprowadzić krótką medytację oraz ćwiczenia oddechowe, by być w pełni przygotowanym.

Gdy już wstanie z rana dwie godziny przed konwojem, to ogarnie swoje wpierw zaplanowane działania, takie jak medytacja czy ciche ćwiczenia oddechowe gdzieś w odosobnieniu. Wkrótce miał wyjść na zewnątrz...

...Wkrótce wybył z namiotu kierując się do kuchni, by się posilić odpowiednio przed następnymi wydarzeniami, by być w pełni sił. Wkrótce czekał cierpliwie na dalsze działania tuż przed dotarciem konwoju.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Marius co i rusz poprawiał chustę na twarzy.
-Powinienem zabrać zapasowe filtry i runy do maski. Byłoby łatwiej - powiedział do Joy spokojnym i łagodnym tonem.

Odłożył zabezpieczony hełm w niewielkiej wnęce na tyłach namiotu. Odłożył tam też pas z kaletami. Chciał uszczelnić dół prowizorycznego namiotu na ile mógł. Pomagał sobie trzymając w lewej dłoni swój miecz. Ostrze płonęło niebieskim blaskiem i nieco ochładzało temperaturę w bliskiej odległości od klingi. Gdy stwierdził, że nic więcej nie zrobi parę razy wolał sprawdzić czy materiał wytrzymuje napór wiatru.
-Zupełnie jak podczas pierwszych wypraw - w niebieskim świetle widać było, jak się uśmiechnął - wiatru i szum piasku przesuwającego się po tkaninie. Pył przeciskający się przez szczeliny.

Usiadł obok odłożonych wcześniej rzeczy i ile mógł przygotował miejsce obok.
W niebieskim blasku chciał dostrzec pozostałych.
-Proponuje wykorzystać ten czas na solidny odpoczynek. Złata, Joy, wiecie ile taka burza może potrwać? - łagodny i spokojny jak lodowa północ głos popłynął w stronę obydwu łowczyń.

Czekając na odpowiedź sięgnął po pas i wyciągnął paczkę z racjami żywnościowymi.
- Smakuje to jak chałwa. No, niedosłodzona chałwa. Ale daje dużo energii i pozwala odzyskiwać siły. Trzeba tylko długo rzuć. Jeżeli ktoś reflektuje to zapraszam. Wilgoć z powietrza powinna osadzać się na ostrzu miecza. Można ja łapać do jakiegoś naczynia w razie czego. Niestety strasznie będzie zapylone.

Uśmiechnął się do Joy gdy ta podała bez słowa mu w najbardziej prowizoryczny i prosty sposób kilka kropel wody do ust.

Oparł się o ścianę i nieco zmienił położenie. Oczy miał półprzymknięte. Czuwał drzemiąc.
Jak tylko burza się skończy chce zebrać swoje rzeczy i udać się do wychodka. Następnie oszacować ile czasu zostało do samej bitwy.
-Może sprawdzimy wybraną przez Ciebie pozycje i ją nieco odkopiemy? Ja przeniosę plecak do okopu i tez sprawdzę jak wygląda, a potem chyba pozostaje czekać. Jak zawsze liczę, że twoje strzały będą strzegły moich pleców. Nivis da radę w razie zagrożenia ciebie podlecieć do mnie jak zawsze i dać znać?
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Joy pomagała uspokoić Raptory i zabezpieczać namiot. Chusta na twarzy szybko wysychała, a bukłak który nosiła ze sobą po kilku głębszych łykach którymi podzieliła się z Mariusem został opróżniony.
Pył w namiocie nieco uprzykrzał czas, lecz byli bezpieczni. Przyjęła od męża racje i zaczęła powoli rzuć. Przyglądała się leżącemu Sylvari przełykając pierwszy kęs, a po chwili namysłu zaczerpnęła nieco energii i położywszy na czole leżącemu dłoni zamknęła oczy i przywołała odrobinę wilgoci z magii natury. Mgiełka która wbrew suchości powietrza wydobyła się podłoża, zrosiła nieco piasek pod leżącym, zmoczyła jej palce i pokryła czoło nieprzytomnemu. Leczące źródełko nie pojawiło się w swej pełnej formie, sprawiło jednak, że powietrze nieco na moment zelżało od pyłu. Chciała tym nieco też ulżyć obecnym. Było to tylko chwilowe.
Wróciła na miejsce obok męża i przekręcając się z klęczek na siedząco wyciągnęła długie nogi obok towarzysza jak tylko wygodnie potrafiła. Oparła się o jego ramię i westchnęła wzruszając ramionami. Spojrzała na Złatę i Elonkę.
- Pojęcia nie mam. Normalnie potrafi minąć parę minut i się wyszaleć, ale to co słychać nie wygląda na przeciętną burzę. Może godzina może do wschodu słońca. Tak czy owak to dobry pomysł by wykorzystać czas na odpoczynek.

Przyglądała się trzepoczącemu materiałowi i wsłuchiwała w specyficzne oddechy raptorów. Ich cichy przypominający świergot z głębi trzewi pomruk od czasu do czasu.
-Przyznam, że martwię się jak bardzo zniszczy to co dotąd przygotowaliśmy - odgryzła kawałek kolejny "przysmaku" i westchnęła przymykając oczy. Milczała dłużej.
Nie otwierając oczu odparła
-Nivis po to tu jest by nas ostrzegać. W razie zagrożenia będzie naszym łącznikiem jak kiedyś. Zagwiżdż po prostu. Rozpozna Cię w huku i hałasie przecież.

Wyjęła zza kubraka kawałek bandażu owiniętego szczelnie dotąd i otarła nim płaz ostrza niebieskawego miecza. Tak zroszona szmatka trafiła do jej ust. Joy chwilę ssała wilgoć po czym pokazała pozostałym samym gestem co robi i otarła drugą stronę ostrza po czym podała do ust Mariusowi.
Siedzieli tak pilnując od czasu do czasu jakiegoś bardziej szamoczącego się kawałka materii którego naporem powietrza i uderzeń piasku wybrzuszało.
Wyczuwając nawzajem lekkie "wyłączenie się" drugiego czuwali znając swój rytm.
Nim skończyła się burza odezwała się do męża
-Niech twój miecz Cię chroni. Ja potrenuję strzały na tych resztkach które przeoczysz - uśmiechnęła się ciepło z błyskiem w oku i nim wyszła spod osypujących się płacht pocałowała męża -może tak liczyć i porównać wyniki...- mruknęła jak by do siebie i mrugnęła do mężczyzny.

Ruszyła za nim by sprawdzić co z resztą i jakie są straty. Poszła do namiotu kuchennego i wzięła bukłak z wodą by oboje mogli napić się, przepłukać oczy i usta oraz obmyć szmatami twarze z pyłu.
Pozdrowiła kuzynkę oraz pozostałych i wzięła też porcji jedzenia by mogli coś z Mariusem jeszcze przegryźć. Coś co smakowało "ciut" lepiej niż racje.
Nivis krążył nad nimi.

Ostrożnie wypatrywała przemieszczonych pułapek. Jeżeli się dało postarała się kilka ustawić na nowo, lub odzyskać i naprawić przysypane. Zabrała swoje rzeczy i broń po czym ruszyła by razem obejrzeć i odkopać jej upatrzone miejsce strzeleckie.
Gdy wszystko zostanie przygotowane będzie z punktu strzeleckiego rozglądać się uważnie wsłuchując się i wyczulając zmysły. W pełni uzbrojona sprawdzi raz jeszcze broń i strzały po czym skupi się na okopach i ich okolicy, a szczególnie na jednej postaci. Na mężczyźnie w pełnej zbroi z niebieskawo płonącym mieczem w dłoniach.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Przykucnęła przy Sattranielu, jednocześnie korzystając z mgiełki stworzonej przez Joy.
– Najgorsze, co można zrobić w takich warunkach i przed bitwą, to przemęczyć organizm. Niektórzy mają więcej szczęścia niż rozumu. – Cmoknęła z niezadowoleniem. Poświęciła sylvariemu nieco więcej uwagi, ponieważ nie chciała, by kolejnego dnia walczył z trawiącą organizm chorobą, która mogła odebrać mu możliwość normalnego funkcjonowania, a co za tym szło – pomocy przy raptorach. Ostatnio kierowała swoje umiejętności głównie na glify, ale nie mogła odmówić druidycznej magii w potrzebie, dlatego przez jakiś czas siedziała przy Sattranielu. Mruczała pod nosem jakieś niewyraźne treści i przepuszczała przez swoje ciało sploty leczniczej energii, dzięki której sylvari miał czuć się znacznie lepiej po przebudzeniu.
Na pytanie o burzę wzruszyła bezradnie ramionami, bo naprawdę nie wiedziała. Była gotowa na każdą anomalię.

Gdy skończyła opiekować się rannym, postanowiła odpocząć. Usiadła pod ścianą, napiła się, zjadła pół batona i przymknęła oczy. Wypoczywała, ale nie w pełni, bo odgłosy nie pomagały jej w zaśnięciu. Wymieniała się z Neshką czuwaniem przy raptorach, które znały tutejsze warunki i na pewno radziły sobie w nich lepiej niż awijczycy. Wypoczywała na zmianę z Elonką.

Neshka od samego rana zajęła się pojeniem i karmieniem zwierząt. Zadbała też o przekąszenie czegoś oraz nawilżenie organizmu.

Złata wyszła z namiotu przed szóstą, popijając od czasu do czasu wodę. Po spełnieniu swoich potrzeb, udała się oszacować straty. Będąc w pobliżu głównych namiotów, odezwała się głośniej:
– O szóstej odbywa się zebranie dowódców. Jeżeli ktoś chce dokładnie usłyszeć, co będzie omawiane, może stanąć z boku i przysłuchiwać się. Bez wtrącania. Ian! – zawołała głośno. Nie chciała chodzić i szukać po namiotach, bo nie było wiele czasu, dlatego zaraz udała się w miejsce, gdzie miała odbyć się odprawa dowódców. Wzięła ze sobą mapę, na której były zaznaczone strategiczne punkty oraz rysik.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Iovina pomagała przy namiocie. Kontrolowała mocniejsze podrywy wiatru, które szarpały krawędzie i dociskała je do ziemi. Nie wychodziła na zewnątrz. Jako, że była względnie wypoczęta, pozwoliła sobie tylko na dwie godziny snu, a właściwie drzemania. O szóstej była z powrotem na nogach. Zjadła, napiła się i bez marudzenia wyszła na zewnątrz, żeby uprzątnąć porozrzucane, niezabezpieczone rzeczy, jeżeli takie były. Obeszła również wszelkie sprzęty, chcąc omieść je z piachu małą zmiotą, by drobne ziarenka nie uszkodziły mechanizm przy rozpoczęciu użytkowania.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Będąc z Sigmą w namiocie kuchennym starałby się pomóc w zabezpieczeniu go gdyby mocniej zawiało lub były widoczne jakieś uszkodzenia, jednocześnie starając się wypocząć po całym dniu. Co jakiś czas wziął łyk wody, a jeśli dopadłby go głód to wziąłby coś do przekąszenia i uśmierzenia głodu. Gdyby burza piaskowa ustała to planował dowiedzieć się od sierżant albo któregoś z taktyków jaki jest przewidywany czas do uruchomienia wabika, by wiedzieć czy ma czas na krótką drzemkę, co następnie zamierzał uczynić, jeśli miałby na sen przynajmniej około 1 godziny.
Z rana zamierzał udać się na spotkanie zawołany przez Złatą.
W międzyczasie nakazał również odpocząć pozostałym strażnikom jak i przygotować się do walki. Jednocześnie zamierzał policzyć awijskich strażników żeby wiedzieć czy nikogo nie brakowało.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość