Pradawna Uraza: Bitwa!

Opasłe w tomy półki i walające się wszędzie pergaminy. Tutaj trafiają zakończone przygody.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Sigma wraz z Ianem postanowiła najpierw pomóc w razie problemów z zabezpieczeniem namiotu kuchennego, a następnie jak i on skierowała się dowiedzieć ile czasu im pozostało do starcia ze smokiem. Zamiast liczyć żołnierzy skierowałaby się do miejsca gdzie pozostawiła ich ekwipunek żeby upewnić się, że nic z nim się nie stało i dalej jest zabezpieczony. Jeśli sprzęt Iana i Sigmy był bezpieczny, to ruszyła do norna żeby wraz z nim odpocząć i poinformować go o stanie ekwipunku.
Przez ten czas sigma co jakiś interwał brałaby łyk z manierki jak i jeśli poczuła głód, zamierzałaby uśmierzyć go przekąszeniem czegoś.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Wraz z oddziałem starał się po prostu przetrwać czas burzy piaskowej nie zapominając o nawodnieniu organizmu. Kiedy ta ustąpiła rozejrzał się po okolicy. Ustaliłby rozmieszczenie oddziału w taki sposób żeby dwójka szeptów znalazła miejsce w okopie, który wypatrzył. Sam z pozostałą dwójką zamierzał przenieść się na balkon w taki sposób by każdy z nich miał jak największe pole ostrzału. Przed tym jednak postanowiłby wraz z oddziałem odpocząć krótką chwilę i przespać się pół godziny, co w zupełności im powinno wystarczyć. Następnie rozdzieliliby sprzęt i przetransportowaliby go do wyznaczonych miejsc. Strzelcy mieli teraz na celu umocnienie swoich pozycji tak, by zapewnić jak najwięcej protekcji przed zarówno odłamkami potencjalnych granatów, czy samego kryształu, jak i przed atakiem ze strony wroga. Chcieli zorganizować kilka płyt, którymi będą mogli osłonić pozycję na balkonie. Możliwe że nawet poprosić kogoś o przyspawanie ich. Z uwagi na znane potencjalnie miejsce lądowania smoka Xerion udałby się również odnaleźć sierżant i zaproponować rozmieszczenie przy wabiku trzech min tak, by smok po lądowaniu oberwał już na sam start walki, albo rozmieszczenie min tak, by utrudniły przedarcie się spaczonym pomiotom smoka. Decyzję pozostawiłby jednak sierżant informując, że to sugestia z jego strony. Również chciałby dowiedzieć się jaki jest czas do uruchomienia wabika.

Oddział Xeriona wraz z nim samym staraliby się nie zapominać o nawadnianiu. Póki było chłodniej mieli więcej możliwości prac więc mieliby się z zabezpieczeniem pozycji bardziej uwijać, ale nie przemęczać.

Jeśli nie udałoby się umocnić upatrzonych pozycji, staraliby się znaleźć pozycje, które były już bardziej wzmocnione i zapewniały lepszą ochronę przed odłamkami i ostrzałem.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gdy weszła do namiotu, rozejrzała się marszcząc brwi. Coś jej nie pasowało, jednak nie potrzebowała dużo czasu by zrozumieć, że ostatecznie trafiła nie do tego namiotu, do którego się kierowała. To musiała być kuchnia, a nie namiot medyczny.
- Sprawdźmy, czy możemy jakoś pomóc. A po tym poszukamy sobie jakiegoś wygodnego miejsca - Powiedziała do Gera, uśmiechając się przy tym. Przeszła wzdłuż ścian namiotu i sprawdziła, czy może jakoś pomóc zapewnić mu lepszą szczelność, i jeśli mogła, to to zrobiła. Po tym miała zamiar obrać sobie jakąś wolną ławkę i zasiąść przy niej.
Kiedy Gero się do niej dosiądzie, ma zamiar zaproponować mu zjedzenie czegoś na kolacje, a po jej zjedzeniu, o ile nikt nie będzie miał przeciwko, miała zamiar przygotować dla siebie i dla popielca jakiś kącik, w którym będą mogli wypocząć przez najbliższe godziny wygodniej, niż po prostu na podłodze. Użyłaby do tego ław z jadalni, albo jakiegoś znalezionego materiału, jednak nie wzięła by niczego bez pozwolenia. Układając się do wypoczynku miała zamiar ściągnąć te elementy ekwipunku, które uniemożliwiały jej wygodne ułożenie się.
Włączyła alarm w zegarku, by obudził ją o 4:00, jeśli nikt jej wcześniej nie wybudzi. Po wypoczynku miała zamiar zjeść z Gerem śniadanie, a po nim, znowu przywdziać na siebie całość wyposażenia
- Musimy przygotować cały sprzęt do działania jak tylko burza się skończy. O ile już się nie skończyła - Stwierdziła rano i wyjrzała na zewnątrz. Gdy tylko burza się skończyła, wyszła ściągnąć zabezpieczenia ze sprzętu i przeczyścić go z piachu. Miała zamiar też dokonać napraw, jeśli burza doprowadziła do uszkodzeń. Skupiała się na przygotowaniu broni i urządzeń technicznych, w tym też golemów, do działania
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Gero większość czasu po zajściu do namiotu chodził za Respectą, w niektórych czynnościach starał się ją zastąpić. tak jak przy znalezieniu "kącika dla siebie". Chodził i pytał by znaleźć jak najbardziej optymalne miejsce jak i dodatki by sen nie był nader męczący. W razie innych problemów starał się pomóc w ów miejscu, a z rana wraz z Res iść odbezpieczyć przyrządy, czy wyczyścić je z piachu.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tak jak fascynował ją ogień, tak burza, która nadchodziła wzbudziła w niej lekką ekscytację i chociaż znajdowała się w bezpiecznym miejscu to w jej oczach pojawiły się ogniki ciekawości. Usiadła na ziemi krzyżując nogi i opierając na kolanach dłonie, przymknęła oczy i wyciszając organizm przysłuchiwała się melodii, która płynęła wraz z każdym napływającym ziarenkiem piasku.
Trwała w takim pół śnie przez dłuższy czas odnawiając pokłady magii oraz odpoczywając, gdy tylko poczuła suchość w ustach otwierała oczy i sięgała po bukłak.
Gdy jej ciało zrelaksowało się rozprostowała nogi i ułożyła się na ziemi, mogło się wydawać iż zapadła w głęboki sen lecz ona tylko spowolniła oddech i bicie serca, jej myśli skierowały się do pozostawionych w siedzibie dzieci oraz do męża i na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech, wpadła w pół sen, wiedziała, że gdyby zapadła w głębszy sen Cif w razie niebezpieczeństwa i tak ją obudzi.
Jej oczy otwarły się od razu jak burza się skończyła, łapiąc ostrość zauważyła wpatrzonego w nią kruka oraz poczuła orzeźwiające i stawiające na nogi dziobnięcie w bark.
Wstała i przeciągnęła się czując jak jej brzuch domaga się pożywienia, rozejrzała się od razu za workiem do którego spakowała pieczywo i strzepując z niego piasek rozłożyła do czystych mis uprzednio się częstując.
Posiliła się oraz nawodniła ciało, sprawdziła czy ma jeszcze orzechy i suszone owoce pochowane sakwach przy pasie po czym skinęła głową Tin mocujac na plecach kostur i już miała wychodzić gdy do namiotu wpadł Red. Widząc zawadiacki wzrok swojego kuzyna uśmiechnęła się do niego i puściła mu oczko, nim się zorientowała mężczyzna już wychodził
- Uważaj na siebie - powiedziała gdy ten cmokał ją w policzek.
Pokręciła głową uśmiechając się od ucha do ucha po czym wyszła tuż za nim, przeciągnęła się na szybko przed namiotem po czym omiotła wzrokiem teatr zdarzeń.
Widząc zbliżającego się Wardena posłała mu czuły uśmiech a jak tylko się zbliżył objęła go
- Widzę, że jesteś wypoczęty, to dobrze - przeczesała mu włosy palcami - poczekam na Ciebie przed namiotem, słyszałam jak Złata krzyczała o zebraniu dowódców, pójdziemy tam razem, do tego czasu ogarniemy piasek z miejsc w których nie powinno go być.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Kiedy przyszła burza Gremuar siedział przykryty kocem opierając się o swojego raptora w pewnym momencie gdy gdy ten zaczynał lekko drygać nekromanta gładził go po boku uspokajając go. Czas mijał, Heksagon w tych chwilach rozmyślał o przeszłości i o tym co go czeka, o swojej Ivy która jest gdzieś tam i mimo iż ciągle wysyła do niej listy to jednak za nią tęskni. Jednak myśl że jest bezpieczna i szczęśliwa zawsze dawała mu siły i otuchy. Tak mijał czas do momentu gdy burza ustała, kiedy wszystko ucichło a wiatr się uspokoił Gremuar nagle ożył, wstał i strzepał z siebie cały piach. Mimo trudnych warunków udało mu się usnąć i odpocząć, po chwili sprawdził sprzęt. Rip w tym momencie budzi się i dryga próbując strzepując z siebie piasek. Nekromanta wyjrzał na chwile na zewnątrz i zobaczył wschodzące słońce za horyzontem i dużo piasku po czym wrócił sprawdzać i naprawiać szkody.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Oj spał w namiocie kuchennym. Starał się nie chrapać za bardzo. Jego twarz co i rusz przeszywał grymas nadający mu groteskowy wygląd o ile dało się jeszcze bardziej. Wyglądał jakby nawet przelatujący smok nie mógł go obudzić.
Gdy pierwsze promienie słońca zaczęły się przebijać a wiatr ustał olbrzym wstał powoli i przeciągnął się.
- Merlin idzie na stronę i zaraz wraca - powiedział do małej Asurki. - Potem przygotować namiot oraz rozpalić ogień i pomóc w wydawaniu śniadania.
Rozsznurował pole namiotu i o dziwo uważając by nie nasypać pyłu do środka pomału odsłonił ją. Poszedł skorzystać z wychodka i umyć ręce i twarz przy pomocy zwilżonej chusty.
Wracając chciał rozpalić ogień, zjeść nieco kalorycznego jedzenia i zapić wodą.
Wziął narzędzia i zaczął odgarniać pył i piach by móc rozstawić poły namiotu kuchennego.
Pod nosem mruczał jakąś melodię.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tin podczas burzy pilnowała szczelności pojemników i mruczała pod nosem o piachu i golemach. Pyszczek okryty materią i przykryte uszka którymi od czasu do czasu potrząsała. W pewnym momencie zdawało się, że ryk burzy przebija pomruk, jak by bestii czy gromu ze strony medycznego namiotu i nastawiła się w tę stronę czujnie. Po chwili doszła do wniosku, że chyba się przesłyszała.
Widząc jak inni dbają o to by nie odleciał namiot napiła się wody, namoczyła znów szmatkę na pyszczku i zwinęła się w kłębek na śpiworze podkładając pod głowę zrolowany koc.
Długo leżała nasłuchując po czym zasnęła wsłuchana w szum piasku.
Nad ranem zebrała się otrzepała z pyłu i rozejrzała po namiocie.
Pozdrowiła uśmiechem wszystkich obecnych, podziękowała za wspólną ochronę namiotu i zaczęła się krzątać.
Napiła się i zjadła kawałek batona energetycznego po czym przy akompaniamencie medytacji Kae, szurania Oj'a "odpiaszczającego" miejscówkę sprawdzała szczelność pojemników które otwierała i pieczołowicie lustrowała. Uruchomiła piec na nowo i odkurzyła z naleciałego pyłu powierzchnie. Wyjęła miski i na nowo uruchomiła wydawanie posiłków.
Wyszła się rozejrzeć i przeciągnąć kości. podreptała do przysypanych piachem golemów. Najpierw do medycznego by zrobić mu szybką diagnostykę, potem poszukała pozostałych.
Może i oddała je do użytku, ale czuła się za nie odpowiedzialna.

Po sprawdzeniu wszystkiego wróciła do namiotu, zabrała nieco wody, zbroję i szmatki.
załatwiła swoje potrzeby odświeżyła się i ubrała pancerz. Wróciła do namiotu gdzie melodia nucona przez Norna chcąc nie chcąc zapadła jej mocno. Siadła by sprawdzić amunicję i wyczyścić broń. Umieściła ją przy sobie z zasięgu i szykowała kolejne porcje jedzenia pojawiającym się w namiocie wymiętym przez noc istotom. W międzyczasie sama pojadała śniadanie.
Nadchodził dzień.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Burza ustała nad ranem. Słońce przebijało się powoli przez opadający w podgrzewającym się powietrzu drobny pył. W przytłumionym świetle opadły bariery chroniące namiot dowodzenia i punkt medyczny sił sprzymierzonych. Medycy oraz pomocnicy udali się na pole przygotowań w poszukiwaniu istot, które nie schroniły się przed nadciągającym żywiołem. Były to naprawdę pojedyncze przypadki. Paru rekrutów, którzy dołączyli do bitwy w ostatnim momencie i nie zakończyli jeszcze szkolenia. Reszta przetrwała burzę piaskową w świetnym stanie.
Przebudzeni po prostu unieśli swoje zasuszone kończyny i wyszli z małych piaskowych zasp. Drobinki przesypywały się przez ich nieumarłe ciała tworząc małe wodospady opadające u ich stóp. Słoneczne włócznie odchylały poły swoich namiotów. Większość wychodziła ziewając potężnie. Nomadzi wykorzystali ten czas na złapanie dużej dawki snu. Piraci wygrzebywali się ze swoich jam klnąc na czym świat stoi. Dało się słyszeć brzękanie gąsiorów z alkoholem i słownych przepychanek pomiędzy załogami. Żołnierze Vigil, Szeptów oraz Durmanda metodycznie i precyzyjnie opuszczali swoje stanowiska.
Wszystkie istoty poza Przebudzonymi kierowało swoje kroki w stronę latryn oraz polowych kuchni, niewielkich ognisk lub miejsca, gdzie akurat trzymali jedzenie.
Siły Miasta Aiwe także budziły się do nowego zadania.

Obrazek

Red Noctis
Wyspany Red jako pierwszy z drużyny wykorzystał wstający dzień. Odgarnął nieco piasku z okolic namiotu medycznego. Nie było tego za wiele. Umocnienia główne obozu zasłaniały punkt leczniczy i ochraniały go przed naniesieniem większej ilości piachu. Z łobuzerskim uśmiechem na twarzy oddał Wardenowi znaleziony pancerz i zwijając z kuchni coś do przegryzienia zdarzył jeszcze cmoknąć Kaeiles w policzek. Zdobył też parę srebrników od Wardena. Uczciwie zarobionych srebrników.
Po ubraniu się i założeniu pasów z medykamentami Red przypominał torbacza medycznego. Przeżuwając wypatrywał konwoju.

Ereltana
Medyczka razem z pomocnikami po posileniu się zapadła w mocny sen. Obecność tak wielu silnych istot wokół dawało poczucie bezpieczeństwa. Spało się jej tak dobrze, że o zgrozo obudziła się jak namiot był już oczyszczony a reszta pałaszowała śniadanie. Tym co ją obudziło było własne burczenie w brzuchu. Spostrzegła, ze z jej zapasów kanapek zostały tylko puste opakowania.

Warden Mathre
Słysząc rzucony przez Reda komentarz przełknął głośno ślinę. Tak głośno, że nawet burczenie w brzuchu Erel stało się tylko tłem. Wyraz twarzy też był niecodzienny. Meżny Warden, dawny Protektor Boskiej Przystani, były oficer w służbie jej królewskiej mości, były komendant straży, obrońca uciśnionych, pogromca zła, mistrz sztuki strażniczej, radny Miasta Aiwe, w niektórych kręgach znany jako Kapitan Bariera wyglądał jak księżniczka co zgubiła ulubione parę butów i na tańca musi iść boso...
Mimo stresu udało mu się zasnąć. Obudził się i odbierając worek ze zbroją wcisnął Redowi parę srebrników do ręki. Po posileniu się i ubraniu starał się czekać. W trakcie czekania przerabiał w głowie scenariusze co by było jakby Red nie potknął się o jego pancerz.

Joy Roze
Łowczyni spała czujnym snem tuz obok męża. Tym razem mogła sobie pozwolić na nieco głębszy odpoczynek. Nie byli sami pośród piasku ale w środku silnej armii. Pomogła Sattowi na ile mogła. Wiedziała,z e przed nadchodzącą bitwa sama nie może pozbawiać się sił.
Obudziła się pierwsza. jak zwykle z resztą. To jedno czy dwa uderzenia serca wcześniej. Lepiej wyczuwała otoczenie i zanim otworzyła oczy wiedziała, że burza ustała.
Wyszła szybko sprawdzić co się stało z umocnieniami. Po drodze udało się jej zwinąć bukłak z wodą oraz wydawane przez Tin racje. Zasypane przez piasek pułapki łatwo odnalazła. Musiała każdą rozstawić raz jeszcze.
Wiatr porwał zadaszenie jakie zrobiła sobie na stanowisku strzeleckim. Tkanin była teraz pasami materiału poplątanymi w gałęziach drzewa. Razem z Mariusem oczyściła swoje miejsce i naszykowała swój sprzęt.
Worki z pisakiem wystarczyło unieść i położyć raz jeszcze na ziemi. Czekała upijając wody i jedząc przygotowane przez Tin racje. Te smakowały o niebo lepiej od żelaznych racji, które nosił Marius.

Marius Roze
Wojownik obudził się dwa uderzenia serca po Joy. Wstał powoli i poprzeciągał się powodując kakofonię ocierających się o siebie płyt pancerza. Raptory zareagowały na to otwierając szeroko oczy. Dwa z nich wysunęły szpony i drapnęły piaskowiec pod sobą dając upust swojemu niezadowoleniu. To skłoniło Mariusa by opuścił namiot i nie przeszkadzał dalej.
udał się najpierw do wychodka. Burza pisakowa przysypała pozostałości dnia poprzedniego. Udał się następnie do stanowiska strzeleckiego Joy. Tam dostał wody oraz przyniesione przez łowczynie śniadanie . Przeżuwając sycący posiłek ustawiał raz jeszcze worki z piaskiem. Nivis przypatrywał się temu z zaciekawieniem.
Na słowa Joy posłał jej ciepły uśmiech i zabierając plecak ruszył do okopu. Widział, że Joy już przygotowała ponownie swoje pułapki. Utwardzona przez Kae ziemia pomogła w oczyszczeniu wnętrza z nadmiaru pasku. Ułożył plecak na południowej ścianie okopu i czekał.

Złata i Neshka
Radna dzięki magii uwolnionej przez Joy stabilizowała stan Sylvari. Czuwała cala noc na zmianę z Neshką nad raptorami. Wprawiona w wyprawach srebrnowłosa złapała nieco odpoczynku.
Nad ranem zadbała o swoje potrzeby i posilając się obeszła niektóre pozycje dając znać o zebraniu.
Sama przygotowana udała się na miejsce zbiórki
Neshka nad ranem zaś w trakcie pojenia raptorów musiała zadbać by te nie stały się bardziej nerwowe przez działanie Mariusa. Zganiła go ostrym spojrzeniem. Sporo czasu zajęło jej uspokojenie zwierząt. Dodatkowo wysłała gońca po kogoś, kto zaniesie Satta do punktu medycznego.

Iovina Swordsinner
Obóz Aiwe był pełen dziwów. O ile wyraz twarzy Wardena pozostał tajemnica dla przebywających w namiocie medycznym to widok rosłej Popielki o biało - piaskowym futrze zamiatająca jak się wydaje pustynie budził niemałe zdziwienie. Dopiero jak szydzący podchodzili bliżej widzieli, że to nie spektakl, ale dbanie o sprzęt bojowy. Tylko dwóch korsarzy pozwoliło sobie na docinki w stronę zamiatającej. Iovina słyszała jak docinki skończyły się nagle. Widział też jak nad dowcipnisiami stoi Norn przepasany czerwoną szarfa bosmana. W każdej słoni trzymał uszy docinających. Na cale szczęście te uszy dalej były przytwierdzone do głów. Tylko Asur wisiał dobry metr nad ziemia machając kończynami.
Popileka dostrzegła też coś znajomego. Całej sytuacji przyglądała się znajoma już sierżant Vigil wymieniła z bosmanem skinienie głowy. Podoficerowie rozumieli sie bez słów. Tak jak zwykli żołnierze byli mięśniami armii a dowództwo głowa tak podoficerowie byli kośćmi spinającymi całość. Popielka wiedziała, ze w razie problemów wysyłać prośby o wsparcie właśnie do nich.

Ian Cherlawy
Jeżeli ktokolwiek nie obudziłby się jeszcze z własnej, nieprzymuszonej woli został obudzony przez Iana. Norn zadbał, aby każdy strażnik wstał i zaczął się szykować.
od Sierżant dowiedział się, ze maja jakieś trzy godziny do rozpoczęcia bitwy.
Po przeliczeniu wiedział, ze brakuje jednego strażnika - tego leżącego w namiocie Erel i czekającego na odesłanie do domu. Po zjedzeniu posiłku udało mu się złapać godzinę solidnej drzemki. Obudził się słysząc jak zaczyna się zebranie.
Idąc w stronę miejsca spotkania widział jak jeden ze strażników niesie Satta w stronę namiotu medycznego.

Sigma Volinsdottir
Sigma po obudzeniu się podeszła do miejsca, gdzie zostawiła ekwipunek swój oraz Iana. Ktoś już wcześniej nieco odkopał go z piasku. Niemniej sama spędziła jeszcze pół godzina na oczyszczeniu wszystkiego z piasku. Słyszała informacje o przewidywanym czasie rozpoczęcia bitwy. Jak Ian poszedł na spotkanie sama dalej odpoczywała w tym samym miejscu posilając się.

Xerion Fisher
Xerion wysłał dwójkę swoich podwładnych do wypatrzonego okopu. Każda dodatkowa sztuka broni witana była z radością. Znaleziona sierżant wysłała po chwili parę inżynierów by w wyznaczonym miejscu dospawali nieco złomu, który dałby osłonę. Xerion usłyszał znaną formułkę, ze lepiej jest wylać dziesięć litrów potu niż pół litra krwi. miejsce na balkonie było przygotowane. Obok Xerion zobaczył jak klękają Przebudzeni. Wiedział, ze ich wielkie łuki mają ten sam zasięg co jego karabin. Do tego lata za życia i nieżycie sprawiły, ze strzelali niezwykle celnie. Widział też elementalistów, których zasięgowe czary były tak samo skuteczne. Mogł sie poczuć nieco lepiej widząc jak cała banda korsarzy również wchodzi na balkon. Kazdy załadowany był spora ilością pistoletów i karabinów. Dwoje z nich taszczyło również ze sobą mała armatę. Może nie posiadali zasięgu i celności Xeriona czy łuczników ale na bliższym dystansie sama ilość ołowiu, kamieni, butelek, gwoździ powinna dać niesamowite wsparcie. Widział też Popielca, który niósł sporej wielkości garłacz. Xerion widział, ze w otworze zmieściłaby się jego głowa.

Respecta Ripsharp i Gero
Para Popielcow wyspała się niezwykle dobrze. Obydwoje otworzyli oczy na dźwięk budzika w zegarku Popielki. Po ustaniu buzy wyszli z namiotu i zobaczyli jak inni już działają. Widzieli zamiatająca Iovinę. Dzięki temu mogli od razu przystąpić do napraw. A był to prawdziwy taniec sprawności i efektywności.
Jak Respecta wymieniała uszkodzoną przez był soczewkę Gero bez słow podawał jej uszczelkę. Jak Respecta odchodziła do innego elementu ten dokręcał obudowę i osłonę. Bez zbędnych słów. Ściągane osłony przeciwpyłowe odkładali w bezpieczne miejsce. Golemy stały się aktywne. Po dwóch godzinach mogli być z siebie dumni. Wszystkie urządzenia przetrwały burzę a to co zostało uszkodzone naprawili.

Kaeiles Mathre
Radna przebywając w namiocie Tin złapała sporo odpoczynku. Nad ranem gdy rozpoczęło się zamieszanie z ciągu wydawania rad i poleceń wyrwał ja buziak w policzek od Reda. Życzyła mu by uważał na siebie po czym odnalazła męża.
Magia Kae pomogła oczyścić plac między namiotami z zalegającego piasku. Dzięki temu każdy krok nie podnosił gryzącego gardło pyłu.
Wspólnie udali się by przysłuchać się zebraniu dowódców. Widzieli jak Zlata jest dopuszczana do samego centrum zebrania.

Gremuar
Nekromanta uspakajał swojego Raptora. To pomogło bardzo. Inne zwierzęta wyczuwając to dawały się lepiej okiełzać Neshkce. Nekromanta pomógł w oczyszczeniu miejsca wokół zagród ze zniszczeń mogących zagrażać raptorom.

Merlin i Tin
Gdy olbrzym zdążył wyjść i odpiaszczac namiot kuchenny Tin była już praktycznie wszędzie. Jej drobna postać przebiegła pod nogami Oja by sprawdzić golemy. Po chwili była już przy kuchni i wydawała posiłki. Brzęk łyżki w garnku mieszał się z odgłosem noże tnącego bliki racji na porcje.
Na chwile wydawaniem posiłków zajął się Oj. Wtedy szybkość obsługi spadła znacząco, ale sam wyraz twarzy Merlina zniechęcał do jakichkolwiek narzekań. Nawet przechodzący opodal członek zakonu Drurmanda dostał porcje jedzenia i wody. Ojowi wydawało się, że istota, która po prostu musiała przejść przez kolejkę opuszcza ją. A miał przykaz wydać jedzenie każdemu z kolejki.
Tin wróciła po załatwieniu swoich najpilniejszych potrzeb. Przetarła pancerz szmatką i dokończyła wydawanie posiłków. Gdy kolejka się skończyła zajęła się porządkowaniem amunicji.

Sattraniel
Sylvari został nieprzytomny dostarczony do punktu medycznego. Medyczka musi zadecydować czy nie odesłać go do Zlotego Miasta czy starać się postawić na nogi.

Obrazek

Złata dotarła na miejsce zbiórki. Ian, Warden oraz Kae stali nieopodal. Tłum dookoła nie był gęsty. niewiele istot chciała wykorzystać pozostały czas na słuchanie. Dookoła praca szła pełną parą. Na balkonach powstawały prowizoryczne umocnienia. Ktoś niósł miny w miejsce, gdzie miał zostać uruchomiony wabik. Kilofy i łopaty szurały.
Gerał Almora uniosła łapę i wtedy wszyscy usłyszeli jak od strony wejścia na miejsce bitwy narasta odgłos wielu kroków, toczenia się czegoś ciężkiego oraz furkot i łoskot.

Najpierw wyszła straz przednia. Istoty pokryte pyłem oraz kawałkami kryształów. Szli powoli. Widać było zmęczenie na ich twarzach, pyskach, mordach. Nawet Przebudzeni wyglądali na zmęczonych. Służby medyczne rzuciły się w stronę niesionych rannych. Poległych odkładana w stos za namiotem medycznym.
Tuż za pierwsza linia szły golemy. A tak naprawdę skafandry powstałe dzięki wykorzystaniu technologii Inquestu. Zasilane kawałkami spaczonych kryształów. naznaczone szramami oraz wgnieceniami. Jeden bez prawej reki, inny z niespawaną w pełni nogą. Do miejsca bitwy dotarło sprawnych aż pięć modeli i dwa uszkodzone. Ciała czterech pilotów zostały zaniesione na stos.

Za golemami ziemia pulsowała i wyglądała jakby się gotowała. Piec czerwi przemieszczało się w stronę miejsca walki. Raptory Aiwe stały się bardzo niespokojne. Wyczuwały obecność jednych z czołowych drapieżników Elony.

Pomiędzy gotująca się ziemią szła jedna z Przebudzonych. Marszałek Czerwi Osa Ekolo. Dawna generał armii Palavy Joko, która dołączyła do sił walczących ze smokami. Gestem wysłała swoich podopiecznych w stronę pola walki i podeszła w stronę miejsca spotkania.

Do Przebudzonej dołączył Marszałek Pelu Egan. Dowódca wojsk Przebudzonych. Obydwie postacie podeszły do miejsca, gzie stała Złata oraz Generał Almora.

Do miejsca spotkania przepchnął się tez dowódca korsarzy. Zapach przypraw korzennych oraz alkoholu biły od jego postaci. Widać było, ze inni piraci darzą go wielką estymą, bo schodzili mu z drogi. Szabla u pasa była dobrej jakości i nie była to ceremonialna zabawka na narzędzie częstej pracy.

Słoneczne Włócznie reprezentował Mistrze Gryfów. Gdy podchodził majestatyczne stworzenia zaczęły powracać na pole bitwy. Siadały na skalach oraz zdawały się eskortować przybywających na pole bitwy bohaterów.

Zanim zaczęła się przemowa General czekała aż wszyscy, którzy zajmowali się eskorta wejdą do obozu i zostaną zaopatrzeni. Siły chcące Przeciwstawić się smokowi podwoiły się w tej chwili. dawna eskorta jednak była wyczerpana i widać było, ze w pierwszej fazie walki nie będzie mogła brać w niej udziału w pełni sprawna. Gdy ucichł odgłos marszu i zmienił się w pobrzękiwanie łyżek i siorbanie wody Popielka wysunęła łapę w górę.

Obrazek

- Uszy na mnie! Shaterer zmasakrował moich żołnierzy i jestem mu winna solidny łomot. I to dzisiaj nadszedł dzień tego łomotu!
Głos Popielki był pełen złości. Nie ukrywała tego. Ton głosu zarażał jednak i napełniał wszystkich siłą
- Użyjcie tych DERV-ów! Naładujcie je moca spaczonych kryształów. Sa jak zęby w paszczy Paktu! A będziemy gryźć głęboko! Dzięki Dowódcy mamy jeszcze parę dodatkowych asów w rękawie!

Osa Ekolo:
- Sprowadzimy deszcz kamieni i głazów z tego miejsca!
Pelu Egan
- Moi żołnierze będą walczyć twardo i zażarcie!
Mistrz Gryfów
- Moje gryfy mają kołczany z włóczniami! Każdy kto ich dosiadzie może ich użyć!
Dowódca korsarzy:
- My przybyliśmy tak szybko i w takiej sile w jakiej tylko się dało!
Pelu Egan
- Siły Paktu wyglądają na przygotowane, zdyscyplinowane i zjednoczone. Jestem pod wrażeniem
Dowódca korsarzy:
- Oraz nudne. Ale to chyba zaraz się zmieni prawda?
General Almora
- westchnęła - Korsarze. Starajcie się kontrolować swoje chaotyczne podejście.
Popielka przeniosła wzrok na Złatę.
- Mamy tez wsparcie ze Złotego Miasta. Z tego co widziałam ich przygotowania i zapał są godne podziwu.
Generał wskaząla na niewielka mechaniczna postać obok.
- A o to gość honorowy. Wykonany z czystego Krwawego Kamienia! Gdy Shaterer go wyczuje spadnie na nas jak góra kamieni! Wiem, że ten smok nie walczy sam. Zawsze pojawia się z silna obstawą, którą może przywoływać i sprowadzać. Nasze poprzednie linie były zbyt płytkie. I daliśmy rade go zranić. Teraz nasze umocnienia są znacznie rozleglejsze. Sam smok powinien zostać przywołany na skaju naszych linii. Zgodnie z sugestiami miejsce to zostało wstępnie zaminowane. Mam raporty świadczące o tym, że inni tez wpadli na ten sam pomysł. Nie rwijcie się do walki od razu! Nie rzucajmy się na niego jak niewyszkolone żółtodzioby. Każdy ma wyznaczony sektor którego ma pilnować i bronić. W przypadku zmian każde miejsce zostanie powiadomione poprzez gońców. wojska na balkonach maja dawać wsparcie ogniowe każdemu zagrożonemu punktowi. DEVY-y sa naszą główna silą ofensywną. Nie radzą sobie dobrze jednak z licznymi przeciwnikami!. Czerwie stanowią nasza artylerię.

General dała sygnał do rozejścia i podeszła do Złaty
- Dwa czerwie będą obok waszego stanowiska. Musicie ich bronic za wszelka cenę. Do tego między wasza redutą i zapleczem umieścimy dwa DERV-y na czas ładowania. Musicie dostarczyć odłamkami spaczonego kryształu do nich. Piloci załadują je i w odpowiednim czasie użyją.

Popielka wróciła do certum dowodzenia.
- A teraz! Pora na łomot!

Po tych słowach mały wabik ruszył w stronę miejsca gdzie miał otworzyć swój korpus by ślad Krwawego Kamienia zwabił smoka.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Marius bardziej wyczuł poruszenie niż usłyszał. To było jak zmiana wibracji otaczającego go świata. Grupy istot oddalających się na miejsca, strzelcy na balkonach zajmujących pozycje, ruch na zapleczu.
Założył dodatkowe naramienniki i raz jeszcze sprawdził czy systemy maski są w pełni sprawne. Dociągnął wszystkie troki i sprawdził sprzączki.
Równym korkiem podszedł do Joy i pochylił się nad nią by w tych sekundach tuz przed rozpoczęciem starcia skraść moment dla nich w krótkim pocałunku.
Zawiązał szarfę na lewym ramieniu, upił z manierki dwa łyki wina zmieszanego z sokiem z cytrusów.
dopiero teraz założył maskę, która z sykiem miała się uszczelnić jak zawsze.
Skinął Joy głową. W tym oszczędnym ruchu włożył całą determinację jaka w nim była. Była tam tez wiara w umiejętności małżonki i obietnica, że ona może liczyć na niego w razie czego.
Ruszył w stronę zbudowanych szańców. Wyszedł przed nie i patrząc się na północ czekał na pozostałych. Liczył na wsparcie zza pleców oraz na swoje umiejętności i ochronę jaka zapewnia ciężki pancerz. Raz jeszcze spojrzał na umiejscowienie pułapek oraz to jak umiejscowione są wejścia. Liczył na to, ze w razie czego usłyszy jakie zadanie Pakt wyznaczył gildii. Spojrzał za lewe ramie prosto na stanowisko strzeleckie. Obliczył ilość kroków oraz zapamiętywał co było po drodze. To samo zrobił z przedpolem. Zacisnął pięści parę razy by pobudzić krążenie.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Tin wygasiła paleniska. I w kolejnym z koszy napakowała spora ilość jedzenia by był gotowy dla Erel i załogi w namiocie obok. Pozostały w namiocie tylko przygotowane posiłki, suszone mięso, owoce suche racje w dużej ilości oraz woda. Wszystko tak by było dostępne dla każdego kto przyjdzie by zabrać racje, bukłak, lub owoc, czy to dla siebie, czy dla rannych w namiocie obok.
Sama Tin pozostaje na swoim posterunku gotowa do wsparcia pozostałych w walce. Patrzy z troską na Oj'a
- Masz się nie dać zabić. Rozumiesz? Jesteś niezastąpiony w pracy - mówi i poprawia pancerz omiatając wzrokiem pobliże namiotów.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

- Jak pomyślisz choćby by dać mi jeszcze jakieś pieniądze Warden to następne co poczujesz to te swoją zbroję we własnym tyłku - rzucił lekko pokazując mu jeden ze srebrników które ten mu dał.
- Serio stary, chyba nie znasz się na żartach, że mi to dajesz - mruczy na odchodne z szelmowskim uśmiechem. - Te jednak zachowuje. Bo za nie pijemy wszyscy po bitwie w karczmie siedziby!
Jego głos niknie, gdy sam Red znika w namiocie z jedzeniem.

Przygotowuje się poważniejąc zauważalnie. Znika z twarzy i z postawy pozerstwo lekkoducha.
Omiata wzrokiem raz jeszcze pole przyszłej walki, czerwie i mechaniczne pancerze ustawiane na zapleczu do ładowania.
Raz jeszcze spojrzeniem sprawdza jaką trasę i przeszkody do samego namiotu.
Pokazuje z oddali uniesiony kciuk Joy i poprawia pas z lekami oraz broń. Pancerz i maska kryją jego stężałą w oczekiwaniu postać.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Joy była już przygotowana na miejscu strzeleckim.
Pocałunek męża przyjmuje jak amulet i On o tym wie. Nie potrzeba słów. Nie trzeba nic by wiedzieć, że jedno będzie mieć baczenie na drugie. Nie po raz pierwszy walczą razem. Ryzykują raz po raz.
Widząc tych wszystkich którzy się w to zaangażowali przygotowania i wysiłki przejmuje ją fala adrenaliny i ładunku większej wiary w to, że smok musi, po prostu musi paść. Ta fala zagłusza strach o najbliższych i o towarzyszy. To wszystko widzi też na wielu twarzach i pyskach. Determinacje, strach i napięcie również. Wiadomo - nie boi się tylko ignorant, lub idiota.
Poprawia i sprawdza amunicje. Nakłada rękawice i sprawdza rzemienie trzymające ochraniacze oraz kołczan. Dwa zapasowe ponad te które przypięła leżą na ziemi obok. Posyła w odpowiedzi identyczny gest Redowi i podąża odruchowo wzrokiem za mężem jak by każdy krok który ich rozdziela, nieomal namacalnie dodawał napięcia zawisającego między nimi.
Wzięła głębszy oddech wodząc wzrokiem po okolicy. Miała szczerą nadzieję, że jest w wystarczającej mierze gotowa na to co pojawi się za chwilę.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Merlin słysząc co się dzieje i widząc uwijająca się Tin poszedł po swoje graty. Pozakładał wszystko na siebie i wychodząc z namiotu uderzył pięścią w wewnętrzną stronę dłoni.
- Ale będzie łomot!
Gromki głos Norna rozniósł się po obozie.
Ruszył dogaszać ognie i przenosić rzeczy mogące się potłuc na tył obozu. Słysząc Asurkę wrócił do niej i staną tak, by słońce nie raziło oczków kucharki
- Oj wie, że ma nie dać się zabić i kopać zadki złym co chcą zagrozić innym. Oj będzie tutaj pomagał i walił w pyski ile wlezie!
Stanął pomiędzy obozem a szańcami. Ważył w dłoni dwuręczny obuch i już teraz rozglądał się charcząc głośno i czekając na bitkę.
aiwe_database

Re: Pradawna Uraza: Bitwa!

Nieprzeczytany post autor: aiwe_database »

Erel wiedziona zapachem jedzenia udała się do namiotu Tin, by tam skorzystać z jej zapasów. Rozejrzałą się po kuchni by jeszcze spałaszować jakieś resztki, które zostały Asurce z przygotowania śniadania, a pózniej zabrać koszyk do swojego namiotu.

Kolejne minuty spędziła napełniając swój zołądek, by być w pełni sił gdy fala rannych zaleje jej namiot.

Ulfar i Ingred zrobili to samo, udali się do kuchni by się posilić, a następnie zajeli pełne gotowości pozycje.

Gdy przyniesiono Sattraniela, Erel była już po stytm posiłku. Jej asystenci pomogli ułożyć nieprzytomnego na łózku, po czym medyczka zastosowała na nim okłądy z wilgotnego ręcznika, by pomóc mu odzyskać przytomność. Uniosła mu głowę, by się nie zakrztusił gdy poiła go płynem. Skoncentrowała się na siłach życiowych pacjenta starając sie je wzmocnić, a także delikatnie ochłodzić jego przegrzane ciało. Nie chciałą za bardzo nadwyrężać swoich sił, jedynie pragnęła przywrócić mu przytomność.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości