Żelazny obóz (2016)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Sześćdziesiąty drugi dzień latorośli (31-08)

Tego dnia z polecenia rady przeprowadziłem obóz treningowy dla gildii. Wszakże w tych ciężkich czasach opanowanie walk bronią jest na wagę złota i pozwoli ujść z życiem. Ranem tego dnia kadeci przybyli na wyznaczony punkt zbiórki. Mimo iż lista była zamknięta to zjawiła się dodatkowa osoba co przysporzyło nam problemów z zakwaterowaniem. Po wstępnym sprawdzeniu listy obecności i rozmowy z wysłannikiem rady grupą udaliśmy się w stronę karczmy gdzie mieliśmy spędzić obóz. Tam też pojawiły się pierwsze problemy i spięcia. Osób było sześc(tak właściwie to siedem licząc Toma ale to zaradny chłopek i sobie poradził z tym problemem) , a łóżek pięć. Z tego powodu miałem pewien zatarg z Iovina która zaklepała sobie pokój przeznaczony dla mnie. Może było to trochę egoistyczne z mojej strony ale kto bogatemu zabroni? Wykazała się wtedy niesubordynacją w wykonywaniu rozkazów dowódcy za co następnego dnia została ukarana. Problem z łóżkiem udało mi się rozwiązać ale mimo wszystko Iovina nie chciała razem ze mną w pokoju który tak jej się spodobał. Ehh nie zrozumiem tego charrowego uporu. Pierwszy dzień był dla nich jeszcze wolny. Na kolację trochę pobiesiadowaliśmy. Chciałem wprowadzić jakąś miłą atmosferę i bliższy kontakt między nami ale charrzyca skutecznie go niszczyła swoim humorkiem. Skutecznie się on udzielał innym którzy jak widać szukali tylko pretekstu do wszczęcia burdy jak na przykład lord Owikiusz, który podniósł się kiedy przypadkowo i niechcący obraziłem królową Jennah, a jego wyniosłem do rangi równej królowej. Na szczęście obyło się bez bitki i wyjaśniliśmy całe zamieszanie. Około północy udaliśmy się na spoczynek.

Zelazny oboz 2016.jpg

Sześćdziesiąty trzeci dzień latorośli

Pierwszy dzień treningu. Skończyła się już taryfa ulgowa. Każdy miał obowiązek wstać o własnych siłach o wschodzie słońca i zjawić się na śniadanie inaczej był karany. Obyło się bez tego i każdy zjawił się oraz zdążył zjeść śniadanie oprócz Ioviny, która z niechęcią patrzyła na jedzenie(zatruła się, a może polowała w nocy lub zjadła przyniesione przez siebie jedzenie?).

Po śniadaniu chwila na przygotowanie się i odpoczynek po jedzeniu, by następnie zjawić się na zbiórce przed karczmą. Na rozgrzewkę zrobili 10 okrążeń wokół karczmy i 50 pompek. Oczywiście charrzyca musiała zrobić o polowe więcej. Pierwszą cześć dnia poświeciliśmy na trening łuczniczy. Cześć z kadetów pierwszy raz chwytała łuk i z niego strzelała. Owikiuszowi bardzo dobrze szło na początku(nawet trafił "w środek" choć słowo trafił to za dużo powiedziane. Potem reszta jego strzał skutecznie omijała dychę) ale szybko spadł na druga pozycje na rzecz Varrusa który po wytłumaczeniu zasad strzelania szybko załapał o co chodzi. Jak się później dowiedziałem jest obyty w pistoletach więc w walkach bardzo dobrze spisze się jako strzelec lub snajper. Pozostałym osobom szło łagodnie ujmując średnio. Po południu zakończyliśmy trening i wszyscy pędem ruszyli na obiad. Druga część dnia spędziliśmy na treningu walki wręcz. Kadeci dobrali się w pary Iovina z Varrusem, Owikiusz z Tomem, Kae z Ravelą. Rezultaty treningu prezentują się następująco:

Iovina - Świetnie radzi sobie z posługiwaniem się mieczem oraz tarczą.

Varrus - Dobrze dotrzymywał kroku Iovinie oraz wyśmienicie radzi sobie ze sztyletami

Owikiusz - Cóż w teorii dominował nad tomem w prawie każdej broni ale szczególnie dobrze szło mu w walce dwoma mieczami

Tom - Mimo iż nie był zapisany na obóz i nie powinienem go tu umieszczać to szczególnie zasłużył na moje uznanie w walce mieczem dwuręcznym. Gdyby nie fakt że był służącym Owikiusza to wynik ich walki był by zgoła odmienny.

Kae - Upodobała sobie walkę kosturem. Z resztą broni miała niemały problem

Ravela - Tak samo jak Kae również jej główną bronią okazał się kostur oraz sztyletami. Z resztą broni radziła sobie trochę lepiej niż Kae

I tak minęła druga połowa dnia. Po kolacji wszyscy szybko udali się na spoczynek.

Sześćdziesiąty czwarty dzień latorośli

Dzień zaczął się tak samo jak poprzedni Jednak cały został poświęcony sparingowi między kadetami. Uzbrojeni w wiedze wykorzystywali ją w pojedynkach między sobą. Tutaj wyniki były różnie i za dużo miejsca zajęło by mi ich spisanie. Jednak pokrywają się z wymienionymi wyżej spostrzeżeniami. Po całodniowym treningu kadeci byli tak zmęczeni, ze bez kolacji udali się na spoczynek.

Sześćdziesiąty piąty dzień latorośli

Dzień sprawdzianu czego kadeci się nauczyli. Na śniadanie zeszli bardzo wygłodzeni przez co zjedli oprócz śniadania również porcje ze wczorajszej kolacji. Następnie kazałem im się stawić na placu i przedstawiłem im czekająca ich sytuację. Jako ostateczny test mieliśmy się zmierzyć z obozem bandytów którym dowodził Vic Żelazny(Vic the iron).  Uzbroiliśmy się więc do wyprawy i ruszyliśmy w stronę obozu. Będąc tuz przy obozie kazałem swoim podkomendnym stać by obmyślić strategie ataku ale Owikiusz bez zważania na moje rozkazy wbiegł do środka obozu stanął dumnie i krzyknął "Jam jest Lord Owikiusz ze szlachetnego rodu Le Gras! Przybyłem położyć kres waszym niecnym czynom niewolenia bezbronnej ludności! Wyzywam zatem przywódce tej bandy niejakiego Vica Żelaznego na honorowy azaliż śmiertelny pojedynek w którym zatryumfuje tylko jeden!." My przyglądaliśmy się całemu wydarzeniu ukryci za bramą i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Cały obóz wybuchł śmiechem ale ucichli kiedy wyszedł ich herszt mówiąc " <śmiech> Masz tupet lordziku, że wbiegasz w sam środek pełnego bandytów obozu. Nie mieliśmy rozrywki od ostatniego najazdu na wioskę nieopodal i zgarnięciu paru dziewek. Przyjmuje twoje wyzwanie." Bardzo szybko utworzyło się koło w środku którego znaleźli się herszt oraz Owikiusz. Walka się zaczęła. Na początku zdawało się że Owikiusz wygra pojedynek ale herszt okazał się być szybszy od niego i wytrącił mu jeden miecz z reki co wyprowadziło Lorda z równowagi. Z ledwością parował ciosy przeciwnika ale został położony i kiedy Vic miał zadać decydujący cios do walki wtrącił się Tom, który rzucił się by ratować swego pana i wykonując zamaszyste cięcie dwuręcznym mieczem wytrącił bandycie miecz z ręki. Od razy wywołało to poruszenie wśród bandytów i każdy chwycił za broń. W tym samym momencie my wybiegliśmy zza bramy torując sobie drogę do Owikusza i Toma. Walka rozgorzała. Tom szybko podał miecz swojemu panu i razem ruszyli na Vica. My w tym czasie zajmowaliśmy się resztą bandytów. Batalia była bardzo ciężka i zajadła. Prawdopodobnie przegralibyśmy gdyby nie pomoc miejscowych wieśniaków i drwali którzy przybyli nam z odsieczą(czyżby ktoś ich poinformował?) Koniec końców udało nam się wspólnymi silami zwyciężyć, a my w w chwale i szczęści aczkolwiek zmęczeni wróciliśmy do karczmy. Tam oficjalnie zakończyłem obóz i podziękowałem wszystkim za przybycie tym razem salutując w ich stronę oświadczając tym samym że zdobyli mój szacunek i jestem pełen podziwu ich umiejętnościom bojowym. Oni odwdzięczyli mi się tym samym. Mam nadzieję ze przyjdzie mi jeszcze z nimi pracować choć liczę, że Iovina nie będzie rozpamiętywać tej sytuacji

Uczestnicy

Mototada

Varrus Lockburner

Iovina Swordsinner

Owikiusz Le Gras

Kaeiles

Ravela

Tom


- Wróć -