Kajdany (2016)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Księżyc zachodził za horyzontem, ciągnąc za sobą pochmurne sklepienie, na którym to widniały srebrne gwiazdy, ustępując miejsca nadchdodzącemu dniu. Ogromne kłęby na niebie zaczęły nabierać barw w obecności porannej zorzy. Granat rozjaśniał się na błękit, a wysokie korony gór na wschód od Divinity's Reach upiększone były barwą czystej pomarańczy. Wraz z każdym gasnącym ciałem niebieskim z nocnego życia znikała kolejna osoba. Jeden po drugim... Zwiastowało to krótką przerwę na sen przed rozpoczęciem kolejnego etapu w cyklu miejskiego życia - poranek.

   Po nocnej akcji jednak ulice wydawały się być puste. Jak zabawy w karczmie nieopodal Ruriktonu trwały do białego rana, tak dzisiaj to miejsce świeciło pustkami. Mężczyzna w płaszczu wszedł do środka ciężkim krokiem, któremu towarzyszył dźwięk skrobania płyt zbroi ukrytej pod skórą oraz brzęk łańcuchów zdobiądych jego ubiór. Wchodząc do długiego korytarza rozpiął guziki swojego płaszczu, a broń oparł o ścianę głównej izby, by stała ona na widoku. Rozejrzał się po cichym pomieszczeniu, by rozejrzeć się po obecnych twarzach. Prócz barmana robiącego porządki zobaczył starca. Długie włosy, zmarnowana, pociągła twarz oraz siwy zarost, odznaczający się lekko od włosów jaśniejszą barwą. Siedział pochylony nad drewnianym kuflem, na którym wydawał się zawiesić swoje skupienie.

   Wzruszył Edward ramionami i podszedł do stołu, by usiąść naprzeciwko starca. Krzesło jednak obrócił tak, by oparcie było przed nim, a sam zasiadł i oparł ręce na oparciu. Siedział w ciszy i obserwował staruszka, który nadal koncentrował się na drewnianym kuflu. Była to zapowiedź owocnej oraz bardzo ciekawej rozmowy, jednakże nadal panowała cisza. Długo to trwało, by ktoś miał zamiar ją przełamać.

   - Słyszałem. - Stwierdził cicho starzec. - Słyszałem przejeżdżające wozy. Jeździły tu cały dzień. Dzień, ale nie noc. W nocy nie operują żadne wozy. - Podniósł swoja głowę, spoglądajac na Edwarda obojętnym wzrokiem. - I mam nadzieję, że wraz z wyjeżdżającymi wozami nie przynosisz złych wieści, prawda?

   - Nie, oczywiście, że nie. Wygoniliśmy ich z miasta uzbrojeni w same miotły. - Starał się zażartować Edward, ale szybko nabrał powagi. Poprawił się na krześle w głośnym westchnieniem i zwiesił głowę. - Zwinęli się dość szybko. Akcja zaczęła gryźć piach na początku aukcji. Mówili coś o szczurach, więc nie wiem, czy nakryli nas, czy ktoś z reszty naszego składu nie zawinił.

   Ręka starca owinęła jego długie, kościste palce dookoła kufla i uderzyła dnem o stół, powodując przez to rozlanie małej zawartości na blat. Jego mina szybko z krnąbrnej przybrała wyraz gniewu. Wziął on kilka wdechów i starał się uspokoić.

   - Świetnie. - Mruknął, udając spokojnego. - Czyli innymi słowy zapłaciłem Ci za prostą rzecz. Prostą. Rzecz. Znalezienie źdźbła informacji. Cholernego źdźbła na polu, gdzie tych źdźbeł było aż po horyzont.

   Edward wyciągnął spod płaszcza nóż, którego końcówkę ostrza wbił w stół, by móc oprzeć swoją dłoń, która nożem obracała to w lewo, to w prawo. Obserwował starca z lekkim zażenowaniem, myśląc sobie "Z kim ja muszę pracować... ". Przeczekał on cały monolog, w którym to Edward został nazwany nieudacznikiem oraz usłyszał, iż zapłaty nie będzie. Monolog jednak trwał i trwał, aż do momentu, gdy starzec nie opadł przez brak tlenu. Eddie wolną dłonią przeszukał swoje kieszenie w poszukiwaniu czegoś, gdy jego rozmówca wydawał się ochłaniać po wybuchu gniewu. Zwiesił głowę, zaglądając ponownie do kufla, bardziej zmarnowany niż przedtem.

   - Wszystko, co mieliśmy, przepadło. W tak krótkim czasie. Przez ciebie...

   - Tego... - Przerwał starcowi, wchodząc w połowie. - ... Akurat nie wiadomo. Mógł to być też ktoś z drugiej grupy. Nie zarzucaj czegoś, czego nawet nie widziałeś. Trzymaj.

   Młodszy człowiek rzucił złożonym pergaminem na stół. Po rozwinięciu okazało się być to listą. Nie wiadomo jednak czego, bowiem widniały tam tylko nazwiska.

- Co to? - Zapytał starzec.

- A na co Ci to wygląda? Masz tutaj lsitę potencjalnych kupców, z tego, co zdołaliśmy ustalić z moją grupą. Może i używają pseudonimów, ale przesłuchiwać półświatek nie jest tak trudno, jeżeli zna się punkty przepływy informacji. - Odparł Edward, zakręcając nóż i po chwili łapiąc go, by oderwać ze stołu. - Może i grupa jest amatorska, ale odwalili dobrą robotę, a to nie wszystko, co mamy.

   Edward wstał od stołu z krótkim, wąskim ostrzem, wskazując jego końcem na starca. Dumnie się wyprostował i zaczął krążyć przy stole, od którego to właśnie odszedł.

   - Aukcja sama w sobie była przeprowadzana w bardzo cichy sposób. Ograniczone światła, rozmowa szeptami, maksymalnie półgłosem. Rozstawione punkty kontrolne na wypadek ingerencji straży bądź obywatela. Tak jak zakładałeś, nie mamy do czynienia z idiotami. Znają się na organizacji. Tym bardziej, że zmyli się w mgnieniu oka na wieść o "Szczurach". Nawet ewakuacja była dosć cicha. -

   - To dużo nam nie pomoże w akcji. - Odburczał nadal niepocieszony starzec.

   Edward westchnął i stanął w miejscu. Stojąc do rozmówcy bokiem zerknął na niego ukradkiem, głowę trzymając jednak przed sobą. Znał on pracodawcę i wiedział, że nie jest on łatwo zadowalany, lecz nie wiedział, że jest kąpany w gorącej wodzie. Pochwycił dłonią jeden z brzegów swojego płaszcza, by schować swój oręż w kieszonce, z której wcześniej był wyciągnięty.

   - Używają przeklętych łańcuchów. Przeklętych nekromancką magią, przez co łatwiej im utrzymywać więźniów pod kontrolą, i by też się nie rzucali. Po sprzedaży niewolnicy nie wracają do domów, nawet nie myślą o tym przez obroże, dzięki którym są kontrolowani, chyba mesmerskie sztuczki. - Stwierdził szybko i spokojnie. - Niewolnicy momentami osiągali chorendalnie wysokie ceny, ale patrzac po kosztach, jakie grupa musi ponosić, by pewnie te kajdany, czy obroże stworzyć, się nie dziwię. I mam nadzieję, że znasz się też na krajobrazach. - W końcu raczył odwrócić głowę do pracodawcy z powagą na jego twarzy.

   - Czemu?

   - Jeden z moich znalazł wskazówki, które mogą wskazywać albo na miejsce przetrzymywania, albo na kryjówkę. Mówią o niec cytadela. Jakieś ruiny przy trawiastych wzgórzach. - Przerwał, uśmiechając się głupio. - Odnośnie tej zapłaty... -

   - Wyjdź. Jeszcze nie skończyłeś roboty. Wyjdź, zanim mnie poniosą znowu nerwy. I nie waż mi się przynosić złych wieści!

Organizator

  • Edward Norwood

Uczestnicy

  • Delia Selena
  • Yui Shaen
  • Virlir
  • Violett
  • Athernis
  • Sharlotte


- Wróć -