Maleńcy królowie gigantów (2016)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Odpowiadając na zamieszczone ogłoszenie, członkowie LmA zostali zatrudnieni przez magistra Radda z klasztoru Durmanda jako eskorta podczas jego ekspedycji. Z powodu wydarzeń w Sercu Maguumy, stan osobowy klasztoru pozostawiał wiele do życzenia. Z tego powodu, żądni odkryć magistrowie zmuszeni byli o pomoc z zewnątrz.

W umówionym miejscu stawiła się czwórka członków gildii. Marsus Arclaw, Davros Icechold, Blamtu i Seavis. Nieopodal wielkiej loży Hoelbrak czekał na nich już magister Radd. Asura wraz z towarzyszącym mu sporym choć dość podniszczonym golemem powiadomili swoją eskortę o celu wyprawy. Mieli udać się na tereny położone na południe od stolicy Nornów. Podobno niedawno odkryto tam ruiny należące do starożytnej rasy Jotunów. Oczywiście, obecni przedstawiciele tej rasy również zamieszkiwali te tereny, a z pewnością nie byli oni znani ze swojej gościnności. Po krótkiej rozmowie, grupa wyruszyła na wyprawę.

Już na samym początku, Radd zastrzegł że on sam zajmie się określeniem kierunku, a reszta obroną jego ważnej osoby. Po tych słowach, asura wyjął z golema sporą mapę i ruszył przed siebie. Zaraz okazało się jak bardzo zaaferowany w tym co robi okazał się magister klasztoru. Z głową w mapie, wydawał się całkowicie obojętny na to co się działo dookoła niego. Stało się to jasne dla pozostałych gdy asura prawie został stratowany przez idącego przed siebie ducha drzewa. Na szczęście Marsus w porę zareagował, podnosząc Radda i stawiając go poza zasięgiem łagodnego olbrzyma. I rzeczywiście, asura nie zorientował się nawet że został podniesiony.

Dalsza droga zaprowadziła ich na ziemie jotunów. Nie musieli długo czekać, zanim zostali zaatakowani przez jej mieszkańców. Jotuny zorganizowały zasadzkę, otaczając i szarżując na grupę. Marsus ponownie złapał Radda i pilnował aby ten nigdzie nie poszedł, kiedy reszta rzuciła się w wir walki. Dzięki swoim szybki ruchom, Seavis i Blamtu zdołali zaatakować pierwsi, wprawnie rozprawiając się z pierwszymi przeciwnikami i unikając ataków w odpowiedzi. Davros zaś czekał aż wrogowie sami podejdą, zostawiając na śniegu znaki powodujące strach. Dzięki temu szaleńcza szarża jotunów zmieniła się w oszołomione bieganie w kółko.

Nie wszystko jednak szło po ich myśli, jednak nie była to zasługa przeciwników. Mianowicie, golem Radda uległ awarii. Wielka machina doznała przeciążenia, i eksplodowała energią na wszystkie strony. Poraziło to zarówno walczących jak i atakowanych. Wywiązała się z tego dość dziwnie wyglądająca walka, kiedy obie strony chciały jak najszybciej wstać i zaatakować. Koniec końców, dzięki sprytnemu zastosowaniu terenu, członkowie LmA wyszli zwycięsko, odnosząc jedynie niewielkie rany.

Po dalszej wędrówce udało im się dotrzeć do szukanych ruin. Radd natychmiast zabrał się za poszukiwanie jakichkolwiek znalezisk, wyznaczając pozostałych na pilnowanie terenu. Każdy z członków grupy rozdzielił się w innym kierunku, pilnując wejść do ruin. trwało ta jakiś czas, podczas którego nie działo się nic poza padającym śniegiem i uczuciem niepewności. Wzmocniło się ono jeszcze bardziej kiedy Davros poczuł aktywację pewnego rodzaju magii związanej ze śmiercią. Popielec natychmiast wrócił do wnętrza ruin i zawołał pozostałych. Seavis i Blamtu się zjawili, jednak nigdzie nie było widać Marsusa. Co dziwniejsze, Radd wydawał się...spać smacznie obok leżącej obok dziwnej urny. Samo naczynie nie wydawało się szczególnie magiczne, jednak temperatura dookoła nich spadła znacznie w krótkiej chwili. Niepewność ogarnęła trójkę, kiedy wszyscy zaczęli wyczuwać czającą się na granicy ich zmysłów obecność.

Odpowiedź na to pojawiła się szybciej niż się spodziewali. Nagle z pobliskiego monolitu wyszedł do nich spektralny obraz uzbrojonego w kostur pięciometrowego jotuna. Ten ryknął na nich, nie wydając najmniejszego głosu i zamachnął się kosturem w agresywny sposób. Seavis i Blamtu postanowili natychmiast zaatakować. Sylvari rzucił w stronę jotuna zatrute sztylety, te jednak przeleciały przez widmo nie robiąc mu krzywdy. Kobieta zaś przeszła przez cień i wykonała skok aby zaatakować głowę przeciwnika. Ten jednak okazał się posiadać szybkie reakcje, strącając ją ruchem ręki niczym owada. Okazało się że jednak może on na nich oddziaływać. Seavis padła na ziemię, skręcając przy tym kostkę. Jotun już wykonał krok z zamiarem zmiażdżenia jej, lecz Blamtu szybko przeszedł przed cień i zabrał ją z jego zasięgu. Tymczasem Davros przyzwał golemy do walki, i sam posłał mroczne ostrza w stronę Jotuna. Wydawały się one odnieść skutek. Jotun ponownie niemo zaryczał, po czym...skurczył się nieco.

Widząc w tym swoją szansę, Blamtu posłał kolejne sztylety we wroga. Te jednak znowu przeleciały przez niego nie czyniąc mu krzywdy, jednak zwracając uwagę ducha na sylvari. Widząc skutek swojego poprzedniego działania, Davros zaczął posyłać nowe ostrza całunu w jotuna, kiedy ten był zajęty uganianiem się za uciekającym sylvari. Trwało to przez chwilę, po której jotun zmniejszył się do wielkości...10 centymetrów. Nie widząc już zagrożenia w takim przeciwniku, Blamtu chwycił leżącą obok śpiącego Radda urnę i zamknął minijotuna w środku.

Wyglądało na to że już nic niespodziewanego ich nie spotka. Nawet Marsus się znalazł. Okazało się że popielca zaatakowały z zaskoczenia trzy duchy podobne do poprzedniego. Podczas walki, pod popielcem zapadła się ziemia, więżąc go pod ruinami. Trochę czasu zabrało mu wydostanie się na zewnątrz dzięki magii ziemi. Kiedy jednak dowiedział się o jotunie w urnie, użył na nim jednego ze swoich kryształów. Okazało się że było to jedynie echo. Esencja magiczna pozostała po dawnej jotuńskiej magii.

Po sprezentowaniu obudzonemu magistrowi urny, zapowiedział on że to znalezisko mu wystarczy. Po powrocie wręczył on wszystkim członkom wypłatę, plus premię za urnę. Marsus zaś oddał każdemu kryształ z esencją jotuńskiej magii. Będą mogli użyć jej jakkolwiek będą chcieli w przyszłości.

Uczestnicy

Marsus Arclaw

Blamtu

Davros Icechild

Seavis


- Wróć -