Po nitce do kłębka (2016)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Lyn wróciła do domu zatrzaskując się u siebie w pokoju. Nie dopuszczała tam nikogo, nawet Raviego czy Kennetha. Chciała zostać sama. Wyciągnęła z biurka pióro i kałamarz, po czym zaczęła zawzięcie pisać.

To miała być zwyczajna misja z karawaną. Był to...dzień 5 sezonu Zefira.Dzień jak każdy inny. Dziś miały przyjść materiały, które miałam przygotować na nadchodzący bal. Zapowiadało się świetnie. Nigdy nie przypuszczałabym, że ten dzień skończy się w ten sposób. Nigdy. Kiedy Trill opowiadała mi o tym, nie mogłam powstrzymać łez. Nadal nie mogę. I to wszystko moja wina. Te zdarzenie jednak należy upamiętnić. Należy zapisać w kartach historii o kimś tak wspaniałym jak Warnard Przesilny. Norn, którego serce było nieskalane, czyste do granic możliwości. No właśnie było...Powinnam jednak zacząć od początku. Tak będzie najlepiej.Grupa ruszyła z Lwich Wrót. Arin Siregil, Serafka, którą wynajęłam, Vincent Vanthel, Boeniath, Warnard oraz Trill. To właśnie oni podjęli się dostarczenia towarów przez groźne tereny. Nadal nie mogę się otrząsnąć, że im na to pozwoliłam... że zrobili to z mojej inicjatywy. Wraz z czarnoskórym karawaniarzem, który nawet nie podał swojego imienia grupa opuściła Lwie Wrota wychodząc na odległe od Boskiej Przestrzeni tereny Kryty. Ich podróż mijała z początku spokojnie, Arin była zachwycona towarzystwem Warnarda, który bardzo ją rozśmieszał. Niestety w pewnym momencie dotarli do odcinka, gdzie grupa zauważyła dym. W pierwszej chwili uznali, że był to pożar i Boeniath wraz z Warnardem udali się na zwiady. Jak się później okazało... po zgubę.Owym dymem okazał się kurz unoszący się przez galopujące stado centaurów, które norn wraz z sylvari postanowili zaatakować. Reszta pozostała w ukryciu. Walka rozpoczęła się i zarówno sylvari jak i norn, szybko uświadomili sobie, że nie mieli najmniejszych szans wyjść z tego cało. Boeniath i Warnard wpadli niczym taran w oddział centaurów, lecz kopytni szybko ich powalili, i o ile sylvari postanowiła się wycofać za pomocą pnącz swojej rośliny na plecach, tak Warnard postanowił walczyć. Jak przystało na dzielnego i wojowniczego norna. Centaury były ciskane na boki jeden po drugim, a norn coraz bardziej poraniony nie poddał się. Walczył do ostatniej kropli krwi. Waleczny, chcący zwrócić całą uwagę na siebie.Arin próbowała im pomóc, lecz Vanthel powalił ją ciosem w głowę. Sytuacja była bowiem bez szans, kopytnych było zbyt wielu. Warnard jednak nim padł pokonał mnóstwo przeciwników, czyn godny bohatera. Nie widziałam tego, ale teraz jak o tym piszę... widzę go. Jego wielką, majestatyczną postać skąpaną w morzu centaurów i walczącą mimo to. Czy ktokolwiek dokonałby czegoś takiego? Na pewno nie ja. Zginęłabym tam, i nie zrobiłabym tego w chwale jak on. Nie dla mnie były takie czyny, wolałam przysłużyć się kimś innym, bo sama jestem słaba.Moje czyny godne są pożałowania...Jego zaś bohaterskie...Dzięki pomocy Trill, która oślepiła kilka centaurów Boeniath udało się wyjść z tego cało. I niech Bogowie nad nią czuwają. Centaury straciły zainteresowanie zwierzyną, która im uciekła i oddaliły się, a podróż musiała trwać dalej. Szli tak cały dzień, podczas gdy Boe wyśpiewywała smutną pieśń na cześć poległego norna. Będąc już niedaleko natknęli się na barykadę, którą zamierzali ominąć. Vincent udał się w las, reszta została przy karawanie i wtedy zarówno porucznika jak i resztę zaatakowali bandyci. Vanthel obezwładnił dwóch, nie zabił ich jednak i pozwolił odejść. Ci przy karawanie natomiast walczyli zawzięcie, i jeden z bandytów również uszedł z życiem po potyczce, i zarzucili jego nieprzytomne ciało na dolyaka i oddalili się dalej. Reszta podróży minęła im już bez większych problemów... aż w końcu dotarli do mnie. Czekałam na nich przy bramie do Boskiej Przestrzeni i zjawili się tam. Wraz z ciałem Warnarda na jednym z dolyaków. Nadal mam przed oczami ten widok. Martwego norna, którego niedawno widziałam i tętniło z niego życie.Czy ktoś taki jak on zasłużył na śmierć? Nie, nikt nie zasługuje na śmierć, a jednak przychodzi ona po nas w najmniej odpowiednim momencie. Nie mogę powstrzymać łez pisząc to.To miał być dobry czas... czas balu i radości, a dla mnie teraz jest to niczym koszmar. A kreacje, które muszą powstać z towarów dostarczonych przez nich... będą przypominać mi oblicze tego wspaniałego osobnika o czystym sercu. Warnarda Przesilnego - norna, który na zawsze pozostanie dla mnie przykładem męstwa i dobroci. A także niepojętej odwagi.

Lyn po raz kolejny otarła łzy, które nieco rozmazały atrament na papierze, a następnie podniosła się z miejsca ze zwieszoną głową. Podeszła do okna i rozsunęła zasłony patrząc na zachodzące słońce.

-Niechaj legenda o Tobie Warnardzie Przesilny trwa. I niech każdy ją usłyszy. - przemówiła łamiącym się głosem, po czym położyła się na łóżku wpełzając pod kołdrę. -To była moja wina... tylko moja.

Organizator:

Lynerys Valtheron

Uczestnicy:

Trill

Boeniath

Vincent

Warnard


- Wróć -