Ślady na śniegu (2017)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Część I

Na zwięzłe wezwanie Joy Roze w sprawie polowania na terroryzującą okolicę Snowden bestię, stawiło się pięć osób. Rinosel, Kaeiles, Latharna, Thorin i Rheged.

Spotkanie i odprawa która miała zawierać podstawowe informacje o planie nagonki przebiegła sprawnie. Ostrzeżenie by trzymać się razem unikając rozstawionych na zwierza pułapek i kierować tak by bestia szła na drugą czekającą na południu grupę, zostało wysłuchane w skupieniu. Profesjonalizm grupy nie rozczarowywał.

Po zadaniu mniej rzeczowego pytania jak: "Czy tam będzie zimno?" po bardziej " Jakie pułapki tam będą i czy są widoczne dla nas." grupa udała się na miejsce.

Okoliczności nie pozwoliły na rozluźnienie od samego początku. Pojawienie się wszystkich w gasnącej zamieci nagrodzone zostało widokiem zmasakrowanego ciała członka Lwiej Straży z pobliskiego fortu leżącego na śniegu obok, oraz śladami samej bestii której cień, a po chwili i wycie zwróciło uwagę grupy.

Natychmiastowa reakcja i wyostrzona czujność grupy. Tarcze, miecze i łuki w górę. Niezastąpiona Kae i przypominanie o zasadzie trzymania się razem, jej rozsądek i czujność był jak pochodnia przez śniegi. Jak i jej kostur. Thorin chciał wysłać na zwiady swojego towarzysza, jednak kruk nie miał bezpiecznego manewru lotu.

Popielec mający węch do pozazdroszczenia informował grupę o tym z jakim przeciwnikiem mają do czynienia. Dodatkowo zapewniał wsparcie zwinności.

Po zbadaniu ciała Joy upewniła wszystkich, że bestia nie poluje dla pożywienia lecz dla mordu. Co jest jasnym potwierdzeniem niezwykłości celu. Nie mieli do czynienia ze zwykłym drapieżnikiem nawet jeśli olbrzymim.

Grupa wzbogacona przez klony Latharny ruszyła powoli za kpiącą sobie z nich bestią.

Po jakimś czasie Rin i Joy dostrzegły, że kilka z pułapek rozmieszczonych w okół nie są użyte czy rozbrojone tylko poprzestawiane. To tym bardziej zdziwiło grupę. Kilkoro zaczęło się głośniej zastanawiać.

Thorin i Rheged podejrzewali sabotaż ze strony kogoś w drugiej grupie - w grupie ich zleceniodawcy norna Erkaf'a.

Kae i Rin oglądały pułapki starając się dostrzec ślady innych przeciwników. Ponownie spokój i profesjonalizm grupy w logicznym rozumowaniu cieszył by oko każdego zleceniodawcy.

Spacer się jednak faktycznie skończył w tamtym momencie.

Na tropicieli wypadła, rzucając się wściekle i atakując zajadle, wataha wilków.

Rheged załatwił dwa na wejściu dzięki swojej przezorności.

Kae była dla drapieżników oczywistym "słabszym" osobnikiem w stadzie, jednak nie wiedziały z kim mają do czynienia... Sprawnie posługując się elementem ognia odstraszała i raniła czworonogi.

Joy podcięta impetem jednego z wilków została zaatakowana przez dwa kolejne, lecz popielec do spółki z lampartem i kulką ognia od Kae wsparli ją skutecznie tak by mogła się obronić i Glifem oszołomić przeciwników.

Rin i Latharna zadawali po kolei straty w stadzie mimo drobnych niepowodzeń z klonami, oraz stawaniu na drodze strzału innych towarzyszy.

Thorin lekko poniewierany przez wilki dzięki swoim umiejętnościom, oraz ogarnięciu innych dał radę wyjść z opresji.

Niestety walka z watahą nie poszła tak gładko.

W ferworze zamieszania i walki.

Latharna i Rheged przez swoje "szerzej zakrojone" działania napatoczyli się na wszędobylskie i niestety zapomniane przez większość grupy pułapki.

Stopa mesmerki została przebita przez drewniany kolec. A kostka popielca zmiażdżona przez wnyki.

Mimo tego drużynie udało się wykończyć resztkę wilków.

W tej samej chwili dało się słyszeć wezwanie rogu z oddali. Wezwanie na ratunek, które urwało się nagle i rozpaczliwie.

Po wstępnym leczeniu mocami popielca i Joy oraz niedokończonemu przyżeganiu grupa w jako takim chwilowo zdrowiu ruszyła za dźwiękiem rogu.

Oczom ich ukazało się miejsce zbiorcze na którym miała czekać druga grupa nagonki. Jednak to co na nich czekało to polana usłana trupami. Zmasakrowane ciała należały do owej grupy Erkafa.

Po wnikliwszych oględzinach Joy i Rheged'a okazało się, że brakuje właśnie kierującego grupą norna, oraz jeszcze jednego z nich.

Bestia również zniknęła.

Ślady zawiewał wiatr i śnieg kolejnej zamieci...

Ranni wspierani przez zdrowych udali się do lecznicy.

Czy tajemnica bestii i masakry na polanie pozostanie nierozwiązana?


Uczestnicy: Evilberus, Joy, Rinosel, Kaeiles, Rheged, Latharna, Thorin


Część II

Stosy płonęły.

Mroźny powiew znów otoczył dwie postacie wyłaniające się spośród iskier i płomieni stosów. Lodowe igiełki zakuły w twarze ogrzane ogniem, a wiatr wtłoczył oddech do płuc na moment, szarpnął włosy i otulił kurzawą wirujących płatków śniegu Joy i Mariusa.

Trzymając się jak jedno - oboje ramię w ramię - dwie sylwetki kroczyły obrzeżami Hoelbrak, wychodząc spoza tłumu Nornów, spoza zasięgu śpiewów i opowieści, kierując się ku niewielkiemu totemowi i płonącemu przed nim ognisku.

Ognisku do którego prowadziła ich Szamanka.

Oddali hołd poległym jak należało. W końcu Joy znała ich wszystkich. Dodatkowo była odpowiedzialna za pierwszą grupę nagonki i nikt z bliskich drugiej grupy prowadzonej prze Erkafa nie miał jej niż do zarzucenia.

Pozostała jednak sprawie śmiertelnie rannego łowcy który przeżył w trakcie pamiętnej nagonki na bestię.

Wśród płomieni wielu ostatnich posłań z ciałami Nornów, śpiewów, historii o mężnych poległych, o ich chwale i czynach przekuwających się od tej chwili w legendy. Jeszcze wśród wirujących iskier stosów i dymu, Joy i Marius dowiedzieli się o rannym przyniesionym do Hoelbrak przez Erkafa, który po zdaniu krótkiej relacji zniknął na kolejnej wyprawie mającej mu przynieść chwałę.

Niestety rany łowcy pozostawionego pod pieczą szamanów były zbyt rozległe i dziwne... by jakakolwiek moc mogła by zawrócić go z drogi ku Mgłom.

Był jednak cień szansy by z nim porozmawiać. Właśnie tam.

- Jego duch jeszcze jest silny i przebywa w miejscu po drugiej stronie. Mogę Was tam przenieść - przemówiła Szamanka.

Zawahała się na moment i spojrzała na Mariusa.

- Nie, jednak nie Was, a Ciebie moja droga.

Wskazała na Mariusa palcem

- Jego obecność tam nie jest możliwa. Zakłóciłby ten delikatny stan.

Przeniosła wzrok na Joy.

- Musisz się spieszyć. Tylko tutaj i teraz jest to możliwe.

Decyzja zapadła bez chwili wahania i Joy weszła w sen, w przedsionek Mgieł gdzie przy ognisku siedział ulotny cień, utkany z drżenia powietrza nad ogniskiem obraz łowcy.

Czerwonowłosa zadawała pytania ostrożnie i z szacunkiem. Jednak cień był niemy. Mimo chęci przekazania informacji i podzielenia się z nią ostatnimi wydarzeniami nie potrafił opisywać swej historii inaczej jak tylko rysując kawałkiem polana w śniegu u swych stóp.

Joy więc pytała, a duch snuł opowieść.

Erkaf rozstawił swe pułapki i przybył do grupy tuż przed atakiem, ostrzegał, że bestia się zbliża.

Jednak łowca pamięta niewiele. Poczuł jak nagle oplatają go kłącza, poczuł ból i stracił przytomność.

Następne co pamięta to to, że raniony, był już niesiony przez Erkafa. Ów również raniony w bark i dłoń wynosił łowcę z pobojowiska pełnego trupów towarzyszy.

Joy wyczuwa i widzi wstyd łowcy. W powtarzanym ciągle rysunku jego samego, niewielkiego wśród innych godnych. Jego niewielkiego pod stopą bestii. Jego nic nieznaczącego wobec zagrożenia. I wreszcie jego gdy Erkaf opowiada mu, że to przez niego wszyscy zginęli. Że wyniósł go tylko dla powinności. Przygniatający wstyd.

Po wyjściu z Mgieł czerwonowłosa zasępiona słucha słów Szamanki.

- Coś zatruwa Mgły tego łowcy. Coś co posyła jego ducha w okowy szaleństwa. Lecz jest coś jeszcze - zasępiła się. - Nie tylko pazury zadały mu rany. Jest jedna zadana żelazem, ciężkim żelazem.

- Gdzie Erkaf? - spytała łowczyni zerkając na męża, i czując, że coś nie gra nie tylko w Mgłach, ale i tutaj... Marius i Szamanka patrzyli na siebie wilkiem.

Odgoniła myśli. To za chwilę...

- Po tym jak udał się do innej osady po konsultacje i pomoc medyczną, ruszył podobno z kolejną karawaną. Jak go znam - skrzywiła usta - to ruszył tam tylko po to by zatrzeć wrażenie, że jako "najlepszy" brał udział w jakimś fiasku.

Jej spojrzenie z poważnym tchnącym smutkiem wyrazem oczu i ust powędrowało w stronę ogni stosów.

- Ich legendy przetrwają wśród nas. Lecz to musi zostać wyjaśnione. Odbędzie się Moot - jej głos był twardy jak skała. - Erkaf zapowiedział, że stawi się by opowiedzieć o swojej ostatniej przygodzie, o nieudolności Aiwe oraz jednej łowczyni - jej spojrzenie spoczęło na czerwonowłosej.

Joy zmełła w ustach przekleństwo.

Dym dotarł do nich, wypełnił nozdrza i usta swym słodkawym duszącym oparem.

Stosy płonęły.


Uczestnicy: Evilberus, Joy


Część III

Na prośbę Joy stawili się Złata, Kaeiles, Warden i Thorin.

Jako, że Thorin i Kae byli jedynymi którzy uczestniczyli w ostatniej nagonce łuczniczka nakreśliła Wardenowi i Złatej całość wydarzeń.

Po omówieniu przebiegu zleconej nagonki, opowiedziała im czego dowiedziała się od rannego który poza Erkafem ocalał z drugiej grupy.

Jako iż Erkaf postanowił wybielić się  kosztem Joy i Aiwe, musieli udać się na Moot. Na zebranie gdzie opowiadane przygody Nornów zamieniały się w legendy. A legendy takie były uznawane za jedyna prawdę.

Gwarne i ludne miejsce spotkania roiło się od wszelkich ras, a nawet zakonów. Skrity pałętały się wszędzie. Piwo lało się strumieniami, a śmiech i rozmowy nastrajały do zabawy.

Aiwe dołączyło w trakcie opowieści Erkafa który faktycznie jak tylko mógł poniżał bractwo i wynosił się ponad nich.

Wardena jako stróża prawa rozpraszało towarzystwo szemranych osobników na zebraniu. Kae i Złata mimo spokoju i rozwagi jak na nie, dawały się lekko prowokować dorównując Erkaf'owi w złośliwościach. Thorin również mimo ostrzeżeń jak i Warden, obaj kilkakrotnie wykazali nieostrożność. Prowokowali i odgryzali się.

Mimo iż ustalili, że prowokować nie będą...

Gdy zaś Joy rozpoczęła opowieść o nagonce z ich punktu widzenia odpierając zarzuty adwersarza, jej towarzysze... szeptali.

Zerkali na jeden z namiotów i... szeptali.

Złata do Kae, Kae do Złatej. Kae do Thorina. Warden.... do reszty.

A namiot obok który ich do szeptanki skłonił pulsował druidyczna energią.

Po dłuzszej opowieści, po kuflu sprawdzonego piwa, po rozmowie z bandytami, po czajeniu się dziewczyn w stronę namiotu, po podpieraniu się na lasce. Po kilku głębszych z tubylcami i skritami... nastąpił przełom.

Dzięki Kae i... ptakowi Thorina.

W namiocie który wywoływał takie szeptane zainteresowanie okazało się, że siedzi bestia. Inna niż ta na którą wcześniej polowali, lecz równie niebezpieczna.

Wywiązała się walka.

Za wylatującym z namiotu ze zwiadu Raldesh'em - krukiem Thorina - wypadł wilk.

Bestia zmiażdżyła głowę jednemu z nornów po czym chrupnęła ptaka.

Thorin ledwo żywy z wściekłości za krzywdę na przyjacielu zaniechał ostrożności i zbliżył się nierozważnie do wilka. Złata i Joy strzałami przyszpilały futrzaka. Warden osłaniał wszystkich, a Kaeiles spuszczała kamienie na zad wilka jak i... na głowę Thorina.

Na szczęście, jak zwykle chaotyczna, lecz skuteczna akcja Aiwe zakończyła się planowo - sukcesem tym razem bez większych strat, gdyż pomimo obrażeń, ptak Thorina przeżył. Jedynie jedna nóżka była bardziej...

Norn umierając odmieniał się z postaci wilka i okazał się być ranionym wyniesionym z ostatniej misji - nagonki - członkiem grupy Erkaf'a.

Nim zmarł, ujawnił, iż to wszystko było sprawką właśnie Erkaf'a.

Okazało się, iż zamienia on wojowników w bestie, wykorzystuje do własnych celów po czym walczy z nimi dla chwały i trofeów.

Podczas całego zamieszania Erkaf zniknął z zebrania, a umierający nakierował na ślad sprawcy naszych bohaterów.

Porządnie wkurzeni członkowie ekipy Aiwe postanawiają nie zostawić tak sprawy i poprzysięgają wytropić i powstrzymać szalonego i nieobliczalnego Norna.


Uczestnicy: Evilberus, Joy, Złata, Kaeiles, Warden, Thorin


Część IV

Joy otrzymała od znajomego Norna list. Donosił on jej w ramach rewanżu za dawną pomoc o obecności w pobliżu jego domu - Erkafa.

Zaznaczył w wiadomości by nie udawała się sama w pogoń za nim, obawiał się bowiem mimo wszystko o jej bezpieczeństwo.

Joy poprosiła o pomoc Złatą, na co ta przystała bez wahania.

Obie udały się w okolice wskazaną przez Durgar'a. Dotarły do jego karczmy którą otaczało zbyt wiele śladów gości i przejezdnych by same mogły coś odkryć. Weszły wiec porozmawiać z autorem listu.

Zostały przyjaźnie powitane przez gwar i ciepło karczmy oraz przez samego gospodarza. Durgar opowiedział, że widziano Erkaf'a udającego się w stronę jeziora nieopodal, tuż przed tym jak dotarła do wszystkich informacja o jego postępku, dlatego nikt go podówczas nie zatrzymywał.

Jedyną osobą która postanowiła podążyć za nim od razu po rozejściu się wieści była Starsza.

Po chwili Szary wyciem przywołał ku sobie swą panią.

Okazało się, że wraca Starsza. Była ciężko ranna i mimo założenia przez Złatą glifu umierała, jednak dzięki niej już bez bólu. Przed śmiercią zdążyła tylko wskazać podtrzymującym ją Joy i Złacie kierunek, imię Erkaf'a i że nie jest sam.

Po jej śmierci świadkowie i sam Durgar stwierdzili, że wedle zwyczaju krew umierającej na obu kobietach daje im pierwszeństwo w prawie pomsty.

Musiały się spieszyć gdyż wszystko zwiastowało rychłe załamanie się pogody.

Kobiety udały się więc tropem śladów i krwi Starszej.

Ślady doprowadziły je nad pionową nieomal ścianę po której najpierw zeszła Joy prosząc by jasnowłosa ją osłaniała z góry. Był to dobry pomysł gdyż na dole nie dość, że porozstawiano wiele pułapek to nagle zaatakowały dwa lodowe wije.

Złata ostrzelała jednego z góry zaś czerwonowłosa walczyła jak mogła w ograniczonej przestrzeni przyparta do skalnej ściany.

Dzięki wspólnemu wysiłkowi, zwinności i glifów, pokonały plujące lodową plwociną. Złata, Szary i Kociak mogli zejść i podążyć dalszymi tropami z brzegiem jeziora.

Po chwili marszu zwierzaki wyczuły coś niepokojącego przed nimi. Czujnie i ostrożnie łowczynie zbliżyły się do niewielkiej polany na której widoczne były ślady walki, a na środku ranny siedział... Erkaf.

Usłyszał je i dobył broni przywołując duchy natury do pomocy i obrzucając obelgami obie kobiety.

Złata czekała na ruch norna z łukiem w dłoni. Joy zaś dobyła topór i miecz.

Norn użył przeciw nim winorośli i zaszarżował z błyskającymi w dłoniach toporami.

Dzięki czujności jasnowłosej i glifowi kłącza nie oplotły ich. A atak wręcz skupiony na Joy mimo, iż dobrze zablokowany z impetem odrzucił ją w tył...

Druidka próbowała powtórzyć fortel Erkafa i opleść go kłączami. Zwierzaki walczyły z duchami natury, a czerwonowłosa obchodziła norna łukiem po drodze rozbrajając kilka z pułapek. Norn ogłuszył najpierw obu podopiecznych kobiet po czym przemieniając się nagle w bestię i przyśpieszony magią duchów zaatakował podcinając egzekutorkę. Ta zamiast się podnieść użyła glifu, a tej samej chwili od tyłu zaatakowała go Joy, tnąc toporem i mieczem w kręgosłup.

Raniony śmiertelnie już na powrót odmieniony Norn padł śmiejąc się jak szaleniec. Wygadywał niestworzone rzeczy, naśmiewał się konając i grożąc, że jego legenda i misja przetrwa bo kolekcja będzie się rozrastać nadal dzięki innym, a polowanie na kolejnego rannego już się rozpoczęło.

Mówił tak do stojących nad nim kobiet. I wtedy na kilka kolejnych słów Joy straciła resztki cierpliwości do potwora. Bez słowa wbiła mu miecz w nogę i przesłuchiwała umierającego bez mrugnięcia, a obok jasnowłosa emanowała podobną niechęcią i chłodem co ona.

Lekko otrzeźwiony bólem Norn oskarżył na Joy, że to wszystko jej wina, lecz nie dodał nic więcej z sensem.

Złata zauważyła, że łamiąca się pogoda pozbawi je możliwości znalezienia śladów, więc Joy bez słowa wykończyła szaleńca i ruszyły dalej.

Niedaleko dalej wpadły na Durgar'a w asyście łowców nad spętanym oszalałym nornem. Oznajmili, że chociaż Erkaf był ich, to oni ani myśleli zostawić je jednak całkiem same. Znaleźli przy nornie pergamin który przekazali Joy. Była to mapa lecz opisana dziwnymi znakami. Niezrozumiałymi dla nikogo z obecnych.

Postanowiły ją zbadać.


Uczestnicy: Evilberus, Joy, Złata


Część V

Złata i Joy po wytropieniu i zabiciu Erkafa zdobyły mapę. W środku nocy praktycznie wbiły się do biblioteki i wywoławszy do pomocy równie zmęczoną Ravelę urządziły mała burzę mózgów. Sylvari mimo stoczonemu ciężkiemu bojowi z futrzanymi podopiecznymi stanęła na wysokości zadania by pomóc dwóm zmęczonym walką kobietom.

Kilka godzin, kilka litrów kawy, wiele kichnięć od kurzu z wielu tomiszcz później, każde z nich wpadło na ważny trop. Dzięki wiedzy, swoim umiejętnościom i trafowi odszyfrowały z grubsza

Glify dzięki wiedzy przemówiły, druidzka moc pomogła wyczuć właściwy punkt, a wstążka... pomogła nakreślić linie. Połączenie słów łowcy i oprawcy. Dobra pamięć i zaangażowanie pod presją mijającego czasu który oznaczał zbliżającą się czyjąś kolejną bezsensowną śmierć, pomogły wyłapać miejsce zaznaczające się na mapie.

Wtedy Joy nagle doznała olśnienia. Bez czekania na obie kobiety i wyjaśnienia o co chodzi łapiąc za kurtkę i łuk wyprysnęła z biblioteki.


Uczestnicy: Evilberus, Joy, Złata, Rav


Część VI

Joy kierując się jednym ze znaków na mapie który znaczył dla niej coś więcej niż inne, wiedziona instynktem pojawiła się wśród bieli i zimna w błysku drogowskazu. Naciągnęła maskę na usta i nos po czym bez zwłoki rozpoczęła wypatrywania śladów.

Nie myliła się.

Dwa tropy ciężkich buciorów potężnych łowców - sądząc z towarzyszących im śladów zwierzęcych - odbiegały w przeciwnych kierunkach wśród drzew i gór tych mroźnych terenów. Postanowiła iść na zachód. Coś ją przyzywało w tamtym kierunku.

Ślady były sprzed dwóch godzin, lecz dalszy trop wskazywał na niedalekie obozowanie. Przyśpieszyła kroku i dzięki Kociakowi - panterze - trafiła na ukryte w załomie skał posłanie. Krew świadczyła o niedawnej walce. Opatrunki i pożywienie. Ten ktoś nie mógł się oddalić jeszcze...

Kroki wśród drzew. Jej ostrzegawczy strzał gdy skryta za załomem nakazała  wysoko i głośno lecącą strzałą by przybysz zatrzymał się. Z daleka dostrzegła symbole niedźwiedzia. Zaklęła w duchu z fartu i ulgi.

Czyżby to jednak na TEGO niedźwiedzia polowali teraz. Gdy ostrożności nie zaniedbując zbliżyła się do mężczyzny z kosturem okazało się, że drugi trop śladów odnalazł ich sam.

Łowca z napiętym łukiem biegł z wilkami u boku wprost na nich.

Był dobrym strzelcem, a strzelał dziwnie rozpryskującymi się strzałami z czarnego kamienia. Dzięki osłonie z drzew czerwonowłosa uniknęła obrażeń. Przypadła do rannego - gdyż norn z symbolem niedźwiedzia i kosturem okazał się tym który opatrywał sobie rany na legowisku pod załomem - i kazała mu się kryć jeżeli nie jest w stanie pomagać.

Śnieg z gałęzi lecący na jej głowę uniemożliwił celny Joy strzał i zwinny przeciwnik zdołał uskoczyć. Posłał za to serię strzał która jak deszcz miała spaść na głowy obojga jego "zwierzyny". Szybka reakcja przypadnięcia do drzewa z szerokimi gałęziami dającymi jako taką ochronę i przyparcie norna do niego uchroniło ich przed kolejnymi odłamkami czarnych grotów.

Tym razem łowca dobył miecza i zamachem próbował ściąć rannego. Joy odruchowo pchnęła norna by upadł unikając ostrza i mając nadzieję być może podciąć nogi nacierającemu. Sama dobyła topora i miecza płynnie okrążając drzewo i stając naprzeciw już gotowemu by walczyć wrogowi.

Gdyby nie okazanie cienia szacunku jej jako przeciwnikowi pewnie wsadziła by mu strzałę w słabiznę. Jednak uznała możliwość podjęcia mimo przewagi jego w zwarciu. Wystarczyła chwila gdy po wyczuwaniu się zaszarżował mocą na nią. Kolce rzucone pod jego nogi, jego własny ciężar nastąpienia na nie, jej piruet i krótkie skośne cięcie pod pachę jego odsłoniętego boku.

Krew wachlarzem zabarwiła śnieg w który upadł na kolana. Tętniąc krwią wydawał szybko ostatnie tchnienia. Pytanie o to gdzie inny łowca zbył kpiną za którą zapłacił szybszym zgonem przez wbicie mu ostrza miecza od obojczyka w serce.

Wyraz na jego twarzy ulgi zastanowił...

Ranny potwierdził iż udało mu się wygrać z innym łowcą i tamten nie stanowi już zagrożenia. Podziękował za ratunek i poprosił przedstawiając się jej by zaniosła wieść do Loży.

"Polowania mają się zakończyć."

Tak jak na Moocie wiadomym było iż wieść dzięki temu rozniesie się gdzie trzeba. Jormag zapadł w niebyt. Svanirowie nie maja już takiej mocy za sobą. Podarowany pierścień miał być znakiem, że czerwonowłosa mówi prawdę i przynosi wiadomość od Ulfgar'a sługi Niedźwiedzia.

Ranny wybrał samotność i nie chciał pomocy. Nakazał jej tylko pośpiech...


Uczestnicy: Evilberus, Joy,


Część VII

Wyruszyli po krótkiej odprawie i streszczeniu o co chodzi z siedziby Aiwe.

Joy, Złata, Artayas, Diaar i Kiyomii.

Odnaleziono położenie niesławnej jaskini pełnej okropieństw które tylko jeden rozumny dwunóg może tylko zafundować drugiemu - odciętych głów "celów" tropicieli i łowców. Łowy w imieniu Jormaga jak się okazało prowadzono na szeroką skalę.

Oznaczane cele były najprawdopodobniej zmieniane specyfikiem na bazie trucizny. Ogłupieni przemieniali się w bestie, oszalałe z bólu. Atakujące wszystko i wszystkich, by jako trofea w postaci głów zawisnąć w owej jaskini.

Nasza grupa tylko podejrzewała, jednak pewna być nie mogła, że na taką bestię trafią...

Śnieg skuwał teren. Mróz skrzył się jak okiem sięgnąć. Grupa raźno ruszyła razem od drogowskazu w stronę w którą wskazywała znaleziona niedawno przez Złotą i Joy mapa.

Popielec węszył i szczwanił. Joy i Złata skupiały się na pułapkach i tropach, zwierzaki szurały po śniegu, Diaar'owi który w ciszy kontemplował otoczenie lekko marzły dłonie, a Kiyomii - żelazne serce, bała się i wspominała przeszłość.

Gdy doszli do urwiska okazało się, że kilka godzin wcześniej szli tędy dwaj Nornowie wlokąc związanego. Idąc po śladach które pracowicie i złośliwie Kociak zacierał doszli na sam dół gdzie Szary wyczuł zagrożenie.

Artayas mając wrażliwszy od ludzi nos wyczuł świeższą krew. I okazało się trafnie.

Wśród starych ośnieżonych drzew dostrzegli kilka pułapek, rozbrojone przez czerwonowłosą okazały się najmniejszym ich zmartwieniem.

Szarżował bowiem na nich olbrzymi i rozwścieczony niedźwiedź.

Było w nim właśnie coś co zaniepokoiło obie łowczynie.

Popielec bez pardonu ruszył by wziąć się za bary z ogromnym przeciwnikiem.

Wzmacniając się chciał osłonić Złatą która stała na drodze miśka.

Sama chciała go jedynie odskoczyć i ogłupić Glifem oszalałe zwierze.

Jednak jak udowadnia stara prawda...

Gdzie jest ład, wpuście naszych.

No i nastał chaos.

Misiek może by się i nie wkurzył. Może i zadziałał by podwójny Glif który od siebie dorzuciła też Joy dokładając oplątanie kłączami, gdyby nie...

Płonący zapał popielca.

Diaar trzymał na celowniku z bezpiecznej odległości futrzaka, co i rusz mu zasłaniał cel popielec. Drobna Kiyomii uśmiechała się tworząc klona. I chyba ten uśmiech sprawił, że wściekły misiek zraniony przez Artayasa w łapę postanowił jednak szurnąć na nią.

Ta odrzucona z drogi bestii przez Joy po prostu się teleportowała.

Diaar Postanowił oślepić i zdezorientować niedźwiedzia zasłoną dymną.

Artayas przypłacił swoją porywczość ugryzieniem jednego ramienia, a zakończył jedynie złamanym barkiem. Jedynie, bo gdyby nie zasłona dymna Diaara i pnącza przywołane przez Złatą było by gorzej...

Kociak na rozkaz rzucił się na coraz bardziej rozwścieczone i oszalałe zwierze, Joy nie zdążyła strzelić...

Mesmerka postanowiła poszaleć klonami i rzuciła kombinacje umiejętności.

Diaar użył liny oplątując łapy zwierza.

Popielec próbował się leczyć wspierając towarzyszy, Złata klnąc wsparła jego leczenie Glifem.

Joy przyzwała kłącza.

Klon ciął miśka. Drugi pod nim wybuchł.

Kociak ucierpiał.

Niedźwiedź padł martwy.

Joy zaleczyła Kociaka.

Złata chciała obejrzeć bestię i jej wcześniejsze rany.

A Artayas mimo własnych ran postanowił, chwaląc się umiejętnością kucharzenia, wydłubać serce z niedźwiedzia ku ogólnemu obrzydzeniu i oburzeniu.

Popielec nie zdawał sobie sprawy z tego co obie kobiety podejrzewały od początku.

Niedźwiedź zamienił się po śmierci w rosłego Norna.

Była to jedna z ofiar „Łowów”.

Popielec nie przejął się i zabrał serce komentując niefrasobliwie.

Joy i Złata poprowadziły ich dalej i ich oczom ukazała się jaskinia.

Cisza i pustka ich zaskoczyła.

Nie do końca pustka... Jaskinia wypełniona była spodziewanymi odciętymi głowami. Były tam głowy ludzi, Asur, Nornów, Popielców, Sylvari oraz egzotycznych zwierząt. Na ziemi zaś leżało wiele szczątków ciał, niektóre świeże, inne starsze. Łańcuchy i liny. Nie wszystkie uszkodzone...

Wyglądało to jak by ktoś urządził tam nie dawno masakrę.

Troje łowców i ich towarzysze zaszlachtowani.

Wszystkimi wstrząsnął ten widok, tylko Artayas postanowił zażartować coś o ich sercach, za co o mało nie zarobił strzałą w oko z łuku Joy.

Kociak wywęszył list który przeczytany na głos dowodził odwołanie „Łowów”. Potwierdzenie braku wsparcia Jormaga i coś jeszcze. Coś niepokojącego. Zadrę i obietnicę zajęcia się wszędobylską Gildią pod znakiem Czarnego Ptaka.

Złata miała powiadomić kogo trzeba i przekazać sprawę dalej. Postanowiono, że poinformuje o znalezionych szczątkach Szamanów by mogli zidentyfikować co zostało z ofiar.

Joy wysłała Popielca do lecznicy, z czego on niefrasobliwie zrezygnował po czym udała się do siedziby Nornów i pokazała list, kolejny dowód na działanie w imieniu Jormaga Zgromadzeniu.

Milcząc każde z nich rozeszło się.

Każde z poczuciem, że to nie koniec historii pisanej krwawymi śladami okrucieństwa.


Uczestnicy: Evilberus, Joy, Złata, Artayas, Diaar Beltover, Kiyomi Akemi/Abelll


- Wróc -