Świt Czempionów (2018)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Moja wizyta na Płaskowyżu w Domenie Vabbi w przeddzień zebrania nie trwała długo. Od początku wiedziałam, że będziemy potrzebowali wsparcia gryfów, ale nie potrafiłam wykorzystać ich obecności bez konsultacji z Tahlkorą – Ostatnią Włócznią, która mimo uwięzienia w zwłokach na odległym płaskowyżu, czuwała nad Słonecznymi Włóczniami oczami lokalnych gryfów. Druga rozmowa z nią nie była tak trudna, jak pierwsza, choć głos, który docierał do głowy, zdając się pomijać przy tym uszy, nadal sprawiał, że przechodziły mnie dreszcze. Stado miało wyruszyć jeszcze tego samego dnia, by dotrzeć do Domeny Istanu o czasie.

Czy stado miało swojego alfę, czy działało jak jedność, traktując jako przewodnika Tahlkorę? Bałam się o to pytać. Stwierdziłam, że dalsza wiedza przyjdzie z czasem. Po zapaleniu świecy w wyrazie pamięci dla poległych Włóczni, wróciłam do Złotego Miasta.



Wyjście z Drogowskazu prowadziło nas na widok ogromnego posągu Palawy Joko, dzierżącego swój kostur. Statua, mimo, że częściowo osłonięta wieczorową szarówką, zdawała się gospodarzem witającym swoich gości, choć czułam się bardziej jak intruz na nieznanym sobie terenie. Gdzieniegdzie, na wzniesieniach w pobliżu platformy, na której stał Drogowskaz, mogliśmy dostrzec maszyny będące wspomnieniem sprzed lat, gdy wydobywano tutaj klejnoty i kamienie, podsycające architekturę Istanu. Czekałam na awijczyków niedaleko przejścia, niecierpliwie przyglądając się ciemniejącemu niebu. Nie wiedziałam, na jak duże wsparcie mogę liczyć. Przejrzenie listy pod ogłoszeniem wypadło mi z głowy. Skierowałam kroki w stronę Drogowskazu, gdy ten został aktywowany. Powiodłam spojrzeniem po znajomych i mniej znanych twarzach oraz pyskach. Przybyli licznie. Radni, Penturia, Respecta, Nassan i Pralinka.

„Wybaczcie mi tajemniczość względem zadania, jakie mamy wykonać, ale sytuacja w wiosce zmienia się z dnia na dzień, uniemożliwiając do ostatniej chwili potwierdzenie planu. Tutejsze tereny opanowali lojaliści Joko i przebudzeni. Zabrali mieszkańcom możliwość decydowania i pozwolili pozostać w zamian za podporządkowanie się. Ci, którzy odważyli się sprzeciwić zostali zamordowani lub zamknięci w celach zawieszonych wysoko nad ziemią, by tam umierali w męczarniach, z choroby  lub z głodu. Nie ma dla nich ratunku innego niż pomoc z zewnątrz, dlatego, patrząc na obecne możliwości bractwa Aiwe uznałam, że będziemy mogli ocalić kilka istnień z pomocą gryfów. Wieża z jeńcami znajduje się na południe stąd, w centrum wioski. Cele są na półkach skalnych, lecz należy pamiętać, że dołem wciąż przechadzają się lojaliści. Musimy wziąć pod uwagę, że nas zauważą, dlatego będziemy szybcy. Przetrzymywanych dostarczymy do kapłana Sazeera, znajdującego się dalej na południu, na obrzeżach wioski.”

Poinformowałam zebranych o zadaniu i zagrożeniach, nim mieliśmy wyruszyć, wciąż co jakiś czas spoglądając niepewnie w stronę ciemnego nieba, gdy awijczycy pytali, w jaki sposób gryfy do nas dotrą. Dotarły. Najpierw usłyszeliśmy trzepot silnych skrzydeł, a później zobaczyliśmy pikujące z chmur sylwetki, kierujące się w stronę platformy, na której staliśmy. Stado liczące dziesięć osobników zaczęło krążyć nad naszymi głowami, szukając miejsc do lądowania. Wśród gryfów znajdowały się osobniki, z jakimi niektórzy awijczycy zdołali nawiązać bliższą więź, w tym umaszczona ciemno samica, której widok sprawiał, że czułam spokój i uczucie uzupełnienia. Powitanie nie trwało długo. Zarówno ja, jak i reszta drużyny znaleźliśmy się nie grzbietach gryfów. Kaeiles zabrała ze sobą Pralinkę, a Warden Nassana. Oba stworzenia, choć bardziej obciążone, były wystarczająco silne, by udźwignąć dodatkowy balast. Na moją komendę udaliśmy się na wzniesienie, skąd wskazałam awijczykom cel – wieżę znajdującą się w centrum wioski.


Podzieliliśmy się na sektory, po czym ruszyliśmy. Gryfy chętnie przecinały powietrze, bijąc w nie skrzydłami. Nie widziałam, co działo się z awijczykami, ponieważ skierowałam się na niższą część wieży i wylądowałam na półce, na której zauważyłam klatkę z kobietą. Elonka wydawała się w dobrym stanie. Być może wrzucili ją do celi niedawno. Musiałam się spieszyć, bo od razu zwróciłam na siebie uwagę strzelców. Zeskoczyłam z grzbietu gryfa i pozwoliłam mu lecieć, by swoimi szponami sięgnął głów zagrażających mi lojalistów. Z pomocą glifu otworzyłam klatkę i pomogłam kobiecie się z niej wydostać. Gwizdnęłam cicho, wypatrując swojej latającej towarzyszki. Widziałam jak płonąca strzała sięga jej ogona, ale wytrącony z równowagi gryf nie odwrócił swojej uwagi od dotarcia do mnie i poszkodowanej. Pazury Imraeliv szarpnęły półkę skalną, dając mi chwilę na złapanie się uprzęży, wejście w siodło i umocowanie w nim przetrzymywanej, a później ruszyłyśmy w stronę, gdzie miał znajdować się kapłan Sazeer. Niedługo po moim lądowaniu na miejsce dotarli pozostali awijczycy, niosący na swoich towarzyszach mniej lub bardziej poszkodowanych jeńców, którzy od razu zostali zaprowadzeni do kapłana. Powiodłam spojrzeniem po twarzach swoich kompanów, ale i ciałach gryfów. Zauważyłam z ulgą, że nic im nie dolegało i mogli bezpiecznie ruszyć w drogę powrotną do Drogowskazu. Sama postanowiłam zostać, by pomóc w opiece medycznej nad poszkodowanymi. To miejsce, Świt Czempionów, czy istniała jeszcze szansa na odzyskanie go? Gdy wyglądałam zza wzniesienia nie widziałam szansy, żeby raz na zawsze zmieść z tego miejsca przebudzonych i lojalistów.

Kronika napisana z perspektywy Złatej. Podczas eventu uczestnicy podtrzymali więź z gryfami.

Prowadzący:

Złata

Uczestnicy:

Kaeiles Mathre

Warden Mathre

Penturia

Nassan Hosted – Przez lęk przed wysokością i brak znajomości gryfów bardzo źle zniósł podróż na ich grzbiecie, przez co pojawiła się u niego większa niechęć względem tych stworzeń.

Respecta Ripsharp

Pralinka


- Wróc -