Bezdenna Przepaść (2016)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Dzięki działaniom LmA, Exalted udało się ustabilizować tereny wokół Tarir. Podczas ostatniej wyprawy udało im się jednak uratować życie jednej z Itzelek, której współplemieńcy zostali napadnięci przez Mordremy. Capoli niosła jednak ważną wiadomość dla swojego plemienia w Jaka Ilin, i musiała jak najszybciej się tam dostać pomimo odniesionych ran. Grupa licząca Marsusa, Lakziza, Vincenta, Shu, Levidor i Aendora zaoferowała swoją pomoc w odprowadzeniu jej przez niebezpieczne tereny dżungli.

Wyruszyli więc skoro świt. Dzięki wiedzy poznanej od Exalted, Marsus i Lakziz mogli użyć specjalnego narzędzia teleportującego w Tarir, aby przebyć dużą część drogi w mgnieniu oka. Dalej jednak znaleźli się poza terenami kontrolowanymi przez Exalted. Wkroczyli do strefy, gdzie Mordremoth zniszczył flotę Paktu. Całe połacie terenu znajdowały się dziesiątki metrów w powietrzu, otrzymywane przez gigantyczne macki smoka. Pomimo tego, Capoli była w stanie bezbłędnie określić drogę prowadzącą do jej wioski. Nazywała to po prostu wiedzą o dżungli. Dzięki jej przewodnictwu, grupie udało się przejść spory kawał drogi bez napotkania żadnych przeciwności. Poruszali się jednak wysoko nad ziemią, czasami wspinając się po gigantycznych konarach drzew, czasami podążając po wąskich półkach skalnych. Tempo nie było więc zbyt duże, zbliżali się jednak do celu bez przeszkód.

Po wielogodzinnej wędrówce, grupa zdołała dostrzec całą armię mordremów poruszających się w jednym kierunku. Capoli zdołała stwierdzić że kierują się oni do jej wioski, i jeśli jakoś nie spowolnią tego marszu, nie zdążą ostrzec ich przed atakiem. Używając więc dość niebezpiecznych dróg, wysunęli się przed pomioty smoka. Ich celem było zniszczenie starego kamiennego mostu łączącego na iście bezdenną przepaścią. Był to kluczowy punkt w drodze do wioski, i z pewnością zniszczenie go spowolni marsz wroga o dobre kilka godzin.

Jak postanowili tak więc zrobili. Po przejściu przez most, przygotowali się do jego zniszczenia. Wtedy jednak nie wiadomo skąd za nimi pojawił się mordrem. Był on liczącym sporo ponad sześć metrów gigantem uzbrojonym w wielki młot i z korą ukształtowaną na kształt zbroi. Mogli się tylko zastanawiać jak ktoś tak duży zdołał się zakraść tak blisko, jednak w obecności kogoś takiego nie było czasu na myślenie. Kiedy Aendor zdołał zniszczyć most, reszta posłała w kierunku mordrema całą serię ataków. Te jednak wydawały się niezdolne do przebicia grubego pancerza wroga, który okazał się niespodziewanie elokwentny, wytykając im słabości w działaniu. Kiedy Shu rzucił w niego miksturą wywołującą trąbę powietrzną, mordrem teleportował się dosłownie na ich głowy. Wszyscy zdołali uciec, lecz mordrem użył fali uderzeniowej do wrzucenia ich prosto w owe tornado. Siła umiejętności była tak duża, że sprawiła zawalenie się części klifu na którym walczyli, i zostawiła potencjalną groźbę zawalenia się reszty.

Teraz jednak musieli uporać się z trąbą powietrzną. Aendor, Levidor i Vincent nosili ciężkie pancerze, im więc umiejętność nie wyrządziła zbytniej szkody. Pozostali nie byli jednak tak dobrze opancerzeni, i musieli jak najszybciej opuścić efekt działania eliksiru. Mordrem jednak nie zamierzał dawać im wcale chwili wytchnienia i rozpoczął natarcie. Aendor i Levidor zaatakowali go z dwóch stron, kiedy Vincent zaatakował z dystansu duchowym orężem. Ponownie jednak zbroja mordrema okazała się zbyt wytrzymała. Zablokował on ataki Vincenta, i uderzeniem w ziemię posłał Aendora i Levidor do tyłu. Ta druga utraciła wtedy też jeden ze swoich mieczy. Wtedy tornado się skończyło, i pozostali członkowie grupy mogli ponowić ataki. Mrdrem jednak ponownie uniknął obrażeń, teleportując się z kolejnym wstrząsem. Spowodowało to kolejne osłabienie klifu na którym się znajdowali. Nie uszło to uwadze członkom LmA, którzy postanowili wykorzystać to przeciwko pomiotowi smoka. kKiedy Lakziz przygotował rzucenie swojej supermegadużej kuli ognia, pozostali starali się na chwile powstrzymać natarcie przeciwnika. Udało się to dzięki barierom Aendora i zaporowym atakom ze strony Shu, Vincenta i Marsusa.

Wtedy Lakziz uwolnił superextrabiggXXL kulę ognia w stronę mordrema. Ten z łatwością uniknął jej dzięki teleportacji. Sprawiło to jednak że klif na którym walczyli nie wytrzymał, a całość zaczęła spadać w przepaść. Marsus Lakziz i Shu zdołali przebiec na bezpieczną część lądu, jednak Vincent, Levidor i Aendor wciąż zmagali się z Mordremem. Ten próbował teleportować się poza zasięg zapadającego się lądu, jednak najwyraźniej nie mógł używać tej zdolności dwa razy w tak krótkim czasie. Wykorzystał to Aendor, aby wyprowadzić wzmacniany magia strażniczą cios prosto w głowę tamtego. Mordrem w zamian poczęstował strażnika potężnym ciosem młotem, rozbijając go na pobliskiej półce skalnej. Nawet pomimo egidy ochronnej, norn złamał sporo kości i natychmiast stracił przytomność. Jego akcja pozostawiła jednak mordrema zajętego na dość długo, aby zawaliła się pod nim ziemia. Nie mogąc nic zrobić, spadł w bezdenną przepaść. Levidor i Vincent zaś starali się dostać w bezpieczne miejsce, nie zdążyli jednak prześcignąć klifu, który również zapadł się pod nimi. W tym momencie Marsus wykorzystał czar ziemi aby uformować krótkotrwały blok skały, który wyrzucił dwójkę ludzi do bezpiecznej strefy. Pomimo obrażeń od upadku, podczas których Vincent złamał rękę a Levidor żebro a oboje doznali wielu stłuczeń, przeżyli. Ciężko poranieni, członkowie LmA wraz z ukrywającą się dotychczas Capoli w stronę wioski Itzeli.

Dotarli tam niedługi czas przed zmrokiem. Capoli natychmiast dała znać pobratymcom, którzy wyszli im na spotkanie i pomogli dostać się do wioski położonej pośród konarów gigantycznego drzewa. Członkowie LmA zostali opatrzeni przez mieszkańców wioski, kiedy Capoli zdawała raport ze swojej poprzedniej wyprawy. Najwyraźniej plemię Nuchoków z którą ta wioska była sprzymierzona zostało wybite przez armię smoka, a jego członkowie zasilili szeregi wroga. Co gorsza samo plemię Ilin stało teraz na krawędzi zagłady. Członkowie LmA zdołali zdobyć im kilka godzin czasu, jednak atak armii mordremów był nieunikniony. Nie mając wielkiego wyboru, plemię postanowiło porzucić wioskę i poszukać schronienia na ziemi świątyni Ameyali, ich bogini dżungli. Jednak taki konwój nie będzie w stanie bronić się przed ataki pomiotów smoka, poza tym atakująca armia z pewnością ich dogoni. Postanowiono więc związać mordremy walką na terenie wioski, a następnie zawalić drzewo na którym była ona położona. Zajął się tym alchemik plemienia, Nuchoc ze zniszczonego już plemienia sprzymierzonego z Ilin o imieniu Xoconi. Plan polegał na tym, kiedy większość plemienia uda się na teren świątyni, wydzielona grupa pozostanie i jak najdłużej powstrzyma mordremy. Wszyscy zakładali że śmiertelność misji będzie bardzo duża, Itzele zaoferowały więc członkom LmA podróż razem z konwojem.

Aendor odniósł ciężkie rany podczas poprzedniej walki, więc z ciężkim sercem przystał na propozycję. Przyłączył się do niego Lakziz, bo tak. Marsus, Shu, Vincent i Levidor postanowili jednak zostać. Ostatnia dwójka również odniosła rany w poprzedniej walce, nie udało im się jednak wyperswadować tego wyboru. Ponadto postanowili oni zdjąć swoje zbroje, stawiając na mobilność ponad obronę. Tak więc ta czwórka razem z dwudziestką wojowników i łuczników Itzeli pozostała w wiosce i przygotowała się na nieunikniony atak...

...Reszta wioski udała się więc do świątyni, zostawiając miejsce zamieszkania za sobą. Niewalczący Itzele w liczbie 26 (stare i młode) oraz 34 wojowników (10 tancerzy ostrzy  i 24 łuczników) pluz Lakziz i Pokiereszowany Aendor udali się w zwartej grupie uważając na potencjalne ataki. Byli oni dość rozciągnięci, więc nie wszyscy mogli od razu reagować na zagrożenia. Przez około pół godziny nic się nie działo, jednak po pewnym zakręcie dostrzegli wrogów czających się w pobliżu. Dwójka snajperów wezwała posiłki i miała zamiar wycelować prosto w zbiorowisko, Jednak Aendor uniósł dłoń i skutecznie oślepił pomioty smoka. Strzelcy również wykonali swoją robotę zabijając jednego ze snajperów. W tym samym momencie pojawiły się posiłki w postaci trzech mordremów z młotami, trzech z roślinnymi granatami oraz jeden z tarczą. Był to mały oddział, najpewniej patrolowy, jednak mógł on wyrządzić wielkie obrażenia poruszającemu się powoli konwojowi z wieloma bezbronnymi członkami plemienia.

Tancerze ostrzy bez namysłu ale z gracją rzucili się na mordremy. Na niebie pojawiły się lecące pociski od mordremowych tormentorów. Na szczęście Lakziz i Aendor skutecznie się przed nimi obronili. Również norn postawił większości egidę, aby przetrwały one pierwszy atak. Po skuteczniej obronie przed grenadierami, Lakziz pobiegł w stronę Snajpera strzelając do niego ognisty pocisk. Niestety, trafił go tylko w nogę. Snajper strzelił i trafił Lakziza, ale Egida skutecznie osłoniła go przed atakiem. Kolejny atak wykończył rannego snajpera.

Tymczasem Tancerzy ostrze zostali rozgromieni. Okazało się, że przeciwników jest więcej, i czekali oni z pułapką. Jeden stalker i trzech mordremowych Itzeli, zorganizowały świetnie skoordynowany z pierwszą grupą atak, który wybił dzielnych wojowników. Na szczęście Aendor i Łucznicy radzili sobie lepiej. Sam ranny strażnik posłał łańcuchy przepełnione ogniem i zabił dwójkę przeciwników z młotami, a łucznicy zabili jednego grenardiera z tyłu. Lakziz rozpoczął zażartą walkę z mordremem z tarczą.

Głównie zabójstwem mordremów zajął się Aendor. Jego umiejętności, pomimo bycia rannym i niezdolnym do ruchu były nieocenione. Spektralnymi pięściami powalił resztę tormentorów, a fala ognia odłoniła trójkę niewidzialnych Mordremowych Itzeli. Niestety, Stalker zabił kilku łuczników pojawiając się i znikając bez ustatku. Ostatni pomiot Mordremotha został powalony przez Łuczników, którzy rzucili się na niego w trójkę skutecznie go zabijając. Również po chwili stalker zginął w podobny sposób. Po chwili Lakziz po ciężkiej walce pokonał tarczownika, jednak złamał przy tym swoją lewą rękę. Oberwał on z całej siły od tarczy przeciwnika.

Wszystko wydawało się cudowne, ale pojawił się jeszcze jeden przeciwnik: Wielki mordremowy Nuchoc. Łucznicy natychmiast posłali w jego kierunku masę strzał, zmieniając go wielką poduszeczkę na szpilki. Skóra mordrema okazała się jednak zbyt gruba aby odniósł od tego większe rany. Aendor zdołał osiągnąć więcej swoją magią, przesyłając podziemne łańcuchy, by szybko złamać nogi przeciwnika. Wróg złapał łańcuchy chcąc przyciągnąć do siebie strażnika. Norn jednak puścił je posyłając płomienie raniąc nuchoca lekko. Ten rozwścieczony zaczął szarżować na niego. W tym czasie elementalista Lakziz posłał ogień wszędzie, gdzie się da. Gdy ogień się rozprzestrzenił, zaczął go zbierać do niewielkiej kuleczki. Trochę to trwało, więc w tym czasie zajmował go Aendor.

Szarżujący Mordrem był na tyle szybki, że strażnik nie mógł postawić żadnej bariery. Przeturlał się więc na bok i postanowił ponowić atak z podziemnymi łańcuchami, jednak znowu bezskutecznie. Strażnik nie miał siły już walczyć, na szczęście w tym momencie Lakziz wystrzelił skondensowany ogień, który trafił w głowę mordrema. Ten zmarł na miejscu. Radośnie grupie udało się przeżyć ze stratą kilku Itzeli i ruszyli dalej do świątyni...

...tymczasem armia Mordremotha przybyła do opuszczonej wioski. Całe szeregi mordremów zaczęły wspinać się na drzewo na którym była ona umieszczona, dotarcie na górę zajmowało im jednak dużo czasu. Tymczasem szybsze jednostki w postaci mordremowych wilków prędko dopadły do jedynej kładki prowadzącej na górę. Tam czekała na nie silna linia obrony. Wszyscy czekali aż przeciwnicy zbliżyli się dość blisko zanim przypuścili atak. Marsus zamroził powierzchnię mostu, spowalniając wilki. Zostały one więc wystawione na atak pozostałych. Levidor przywołała baner zwiększający precyzję sojuszników. Łucznicy Itzeli wystrzelili salwę dobrze wymierzonych strzał, Vicent użył swojego duchowego łuku, a Shu jeden ze swoich zabójczych eliksirów. Kombinacja okazała się bardzo skuteczna, masakrując wszystkie wilki. Za nimi jednak już nadciągały główne siły mordremowych strażników. Na przedzie szli ci uzbrojeni w tarcze, dzięki czemu zdołali oni blokować nadciągające w ich stronę ataki.

Następnym celem planu obrony miało być zniszczenie kładki prowadzącej do wioski i przeniesienie się wyżej. Zanim jednak zdołali to uczynić, spod ziemi poza wioską wynurzyły się mordremowe breachery. Z głośnym rykiem posłały one na wioskę salwę pocisków, które zatrzęsły całym drzewem. Co gorsza, okazało się że tymi pociskami były mordremowe trolle i huski. Kilka z nich przypuściło natychmiastowy atak na grupę obrońców, którzy zmuszeni byli zostawić tych nadciągających kładką. Marsus posłał kilka lodowych pocisków w jednego z trolli, którego potem wykończył Vincent strzałami z duchowego łuku.. Levidor wdała się w walkę z drugim, lecz przez odniesione rany nie była w stanie zdobyć przewagi w starciu. Shu zaś poczęstował Huska silnym eliksirem żrącym. Podziałało całkiem dobrze, sprawiając że spora część Mordrema obumarła. Wciąż zdołał on wyprowadzić atak na asurę. Wprawdzie Shu zdołał zablokować cios tarczą, jednak siła uderzenia była tak duża że zniszczyła jedną z jego protez rąk. Itzelowi łucznicy użyli żrących strzał aby wykończyć pozostałych przeciwników.

Wciąż pozostało wielu przeciwników, a nowi wciąż zostawali wystrzeliwani na teren wioski. Na całym drzewie doszło do starć pomiędzy itzelowymi obrońcami a pomiotami smoka. Tymczasem do samej wioski dotarły już główne siły mordremów. Wycofując się do kolejnej platformy, obrońcy poczęstowali wroga gradem ataków. Zabili wielu, jednak pomiotów smoka było po prostu za dużo. Wylewały się one dosłownie ze wszystkich stron. Pozostało jedynie ciągłe wycofywanie się i zadawania jak największych obrażeń.

Ciągła walka jednak była męcząca, a wrogowie nieustannie posyłali w ich stronę strzały, pociski i granaty. W końcu mordremy zdołały dogonić obrońców na jednej z platform, gdzie rozległa się zażarta walka na bliski dystans. Trzeba było przyznać Itzelom że walczyli całkiem sprawnie. Ich strzały były celne, a ataki mieczami płynne i silne. Każdego przeciwnika jednak zastępowało dwóch następnych, a obrońców nie przybywało. W tym momencie, życie straciła już połowa z dwudziestki plemienia Ilin.

Członkom LmA też nie było łatwo. Z jedną sprawną ręką, Shu musiał stawić czoła przeciwnikowi z tarczą i mieczem. Mordrem był większy i szybszy, jednak inżynier wykorzystał zdalne naprowadzanie swojej tarczy aby ominąć gardę przeciwnika. Następny ładunek energii z tarczy zabił mordrema. Na Marsusa rzucił się mordrem z młotem, jednak szybkie porażenie błyskawicą pozwoliło popielcowi na zepchnięcie go z platformy. To jednak byli ci, co nie odnieśli większych ran. Vincentowi i Levidor nie szło tak dobrze. Strażnik przyjął rozsądną postawę unikania bezpośredniego starcia i wspierania sojuszników, dzięki czemu zdołał uniknąć ran. Levidor natomiast nie zważała na obrażenia i rzuciła się w wir walki. Jeje przeciwnikiem był mordrem z wielkim młotem. Udało jej się uniknąć pierwszego ciosu, ale nie była w obecnym stanie dość szybka aby wyprowadzić kontrę. Jej przeciwnik wykorzystał moment słabość, aby wyprowadzić potężny cios, który zdołał trafić kobietę prosto w mostek. Cios dosłownie rozkruszył jej klatkę piersiową, i sprawił że straciła przytomność na miejscu. Marsus zdołał ją zabrać podczas wycofywania się.

Teraz jednak mordremy zalały praktycznie całą wioskę. Poza członkami LmA, pozostała jedynie szóstka Itzeli. Obrońcy wycofali się na ostatnią, najwyższą platformę, dalej już nie mieli gdzie uciekać. Wtedy jednak rozległ się sygnał nadany przez Xoconi'ego, a całe drzewo zaczęło się zawalać. Itzele były na to przygotowane, gdyż na ostatniej platformie czekały przygotowane dziwne kawały materiału. Okazało się że były to lotnie, którymi wszyscy mieli zlecieć na dół. Po przywiązaniu nieprzytomnej i cieknącej Levidor uprzężą do jednego z Itzeli, pozostali przy życiu skoczyli wprost w przepaść. Przy akompaniamencie spadających mordremów, wszystkim udało się dolecieć do wystającej półki skalnej, gdzie czekał już na nich Xoconi. Nuchoc ukazał im tam podziemny tunel, którym mieli się udać w bezpieczne miejsce.

Organizatorzy

Marsus Arclaw

Lakziz

Uczestnicy

Vincent Vanthel (już martwy. RIP)

Shunian

Leivdor Veigel

Aendor Dawnbringer


- Wróć -