Rozdział poświęcony wyprawie do Trial of the Crusader

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Toc1.jpg
Toc2.jpg

Xar obudził się oblepiony potem i wystraszony nie pamiętając snu, w którego objęciach jeszcze przed chwilą się znajdował. Wstał z łóżka i zerknął na zewnątrz, gdzie za oknem przez kłęby chmur prześwitywało nieśmiało słońce. Już czas - wiedział odkąd tylko sie obudził, że to właśnie dzisiaj Leth mori Aiwe wyruszą do Trial of the Crusader. Wielki dzień - to na pewno - i wyzwanie tak ogromne, z jakim do tej pory nie mieli jeszcze okazji obcować. Wyszedł ze swojej kwatery, ubrany już - gotowy - smutnym wzrokiem przebiegł zabieganych po siedzibie towarzyszach, którzy właśnie przygotowywali się do wyprawy. Kto wie, z iloma z nich będzie mógł napić się jeszcze wspaniałych trunków trzymanych w piwnicy siedziby, podyskutować na różne tematy, czy po prostu usiąść przy jednym stole i zjeść wspólnie pieczonego bażanta. Xar wiedział, że ta wyprawa przyniesie śmierć - co do tego nie było wątpliwości - a imiona wielu z wojów niebawem ozdobią smutne, kamienne nagrobki w ogrodach bractwa.

Zebrani już przed bramą - w ciszy, ze spuszczonymi głowami i łzami w oczach usłyszeli jedynie ciche.

- Ruszajmy...

Pomieszczenie, w którym się znaleźli przypominało wielką arenę walk, z trybunami umieszczonymi wysoko w górze dla ewentualnych obserwatorów.

Miejsce nie zachęcało swoim wyglądem, a nawet budziło pewien niepokój.

Na pierwszego z przeciwników nie musieli czekać długo- było nim dziwne zwierze, swym wyglądem przypominające minotaura- zwane Gormok the Impaler, którego uderzenie silne, acz wolne i dające czas na ucieczkę nie sprawiło drużynie większego problemu.

Trudniejsze okazały się być dwa węże - Acidmaw wraz z Dreadscalem - które już po chwili pojawiły się na arenie wprowadzając wśród wojowników nie lada zamieszanie.

Toc3.jpg

Największym problemem był wypuszczany kwas przez owe potwory. Po ich pokonaniu przyszła kolej na kolejne monstrum - olbrzymie yeti - Icehowl, który posiadał umiejętność zamrażania członków grupy. Jakby tego było mało, ów monstrum było w stanie szarżować z nadzwyczajną prędkością.

Toc4.jpg

Po pokonaniu pierwszych przeszkód nastała chwila na wypoczynek, po której gnom, czarnoksiężnik Wilfred Fizzlebang przywołał demona Lorda Jaraxxusa, a ten na miejscu uśmiercił malca. Walka dynamiczna i wymagająca pełnego skupienia walczących - najmniejszy ich źle wykonany ruch mógł zakończyć się śmiercią. Czasu na podjęcie decyzji było niewiele, a na wcielenie ich w życie krótkie chwile - sekundy, jednak mimo tego walka z demonem zakończyła się po ich myśli.

Następnym wyzwaniem okazał się być turniej z przedstawicielami przeciwnej frakcji, a już chwilę po nim na arenę walk wkroczyły bliźniaczki Val'kyr rzucające czarną magią we wszystkie strony. Walka wyglądała na przerażającą, jednak w rzeczywistości była łatwiejsza niż się to mogło wydawać - drużyna podczas niej nie poniosła większych obrażeń.

Najgorsze niestety czekało przed nimi- gdyż kiedy podłoga areny rozpadła się, a wojownicy spadli na dół w ciemności otchłani, której końca lecąc w dół wyczekiwali długo - znaleźli się w podziemiach zamieszkiwanych przez kolejne wcielenie słynnego Anub'araka, którego niezliczenie wiele umiejętności, przebiegłość, szybkość oraz wola walki i ogromna chęć zabicia swych wrogów nie obeszła się bez poniesionych ran, i śmierci naszych braci, o których Leth mori Aiwe nie zapomni już nigdy.


- Wróć -